lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   Jadeitowy Regent - Dziedzictwo Brinnewall (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/14514-jadeitowy-regent-dziedzictwo-brinnewall.html)

Rodryg 20-10-2014 20:32

Stwór wydał z siebie żałosny jęk gdy ostrze glewi spało na jego poranione ciało wbijając głębiej w błotniste podłoże i tym razem ostatecznie pozbawiając go szansy na przetrwanie...

Chwile później usłyszeli tupot małych stóp na schodach i w drzwiach kuchni stanął blady jak truposz niziołek dzierżący w dłoniach łuk i patrzący się po zebranych pytającym wzrokiem.
- Co ... Ale.. Ki.. - wydusił zdezorientowany do chwili aż dostrzegł truchło leżące za oknem, podbiegł tam przyglądając się martwemu stworowi z nie dowierzaniem po czym odwrócił się stronę zebranych powoli osuwając się na podłogę.
- Dziękuje... naprawdę myślałem że już po mnie. Zajmowałem się moimi zwierzakami w ogrodzie gdy to bydle na mnie wyskoczyło. Przywarło do mnie i zacząłem opadać z sił ale węże zaczęły go kąsać udało mi się wyrwać sieknąć go parę razy i schować na górze... - powiedział Walhtus łamiącym się głosem przez łzy - ... myślałem że mnie znajdzie i wykończy. Dzięki bogom że tu byliście, tak właściwie to czemu tu jesteście ? - powiedział przyglądając się zebranym tylko by na jego twarzy zagościło przerażenia. Poderwał się z ziemi ruszając w stronę drzwi z przejęciem krzyknął.
- Moje maleństwa !

Doświadczenie:
Za Walkę: +200 PD
Za ocalenie Walthusa: +200 PD

Arvelus 22-10-2014 23:23

Gnom staną w drzwiach pomieszczenia gdzie Walthus opłakiwał swoje węże.
- Przykro mi z powodu straty. Nie mam pojęcia po co to bydle to zrobiło. jesteśmy tu by zapolować na gobliny co się ostatnio zbyt knąbrne zrobiły. Liczyliśmy, że nas ugościsz na noc i podzielisz się wiedzą.

Slan 23-10-2014 15:36

Arabel była zasmucona. Podeszła do niziołka i oparła mu dłoń na ramieniu, co było pewnym wyczynem biorąc pod uwagę różnicę wzrostu.
- To były dobre stworzenia, w końcu jadły ptaki. Opatrzę tylko mego towarzysza, i zajmę się tobą, a potem spać i rano na gobliny. Po co przecież walczyć w nocy?

Rodryg 28-10-2014 17:43

Niziołek wpadł do ogrodu i szybko przykucnął przy grupce węży które na pierwszy rzut oka wydawały się być martwe. Jednak już po chwili uniosły łby jak by chciały się upewnić czy rzeczywiście powrócił prawdziwy Walthus. Ten zaś ostrożnie je pogłaskał z wyrazem ulgi na twarzy, słysząc o powodzie ich przybycia szybko poderwał się z ziemi mówiąc.
- Dajcie mi parę sekund...- po czym zniknął na schodach by wkrótce zejść na dół niosąc jakiś zwitek papieru oraz mały rzeźbiony patyk. Wypowiedział coś krotko w języku niziołków i dotknął rannego Aberona. Ten natychmiast poczuł jak odzyskuje część utraconych sił, niziołek położył różdżkę przed mężczyznom.

- Weźcie to w podzięce i nie martwcie się mam gdzieś jeszcze drugą... jak przypomnę sobie gdzie ją zagrzebałem. Jest już dość zużyta więc nie wiem na ile starczy ale przyda się wam bardziej niż mnie.
- po chwili zaczął mocować się z zapinką swojego płaszcza po czym on też spoczął na stole - To też wam się przyda niby nie pozorne ale potrafi uratować tyłek prawie że rzecz niezbędna w tej robocie.
Szybko obszedł stół wdrapując się na stołek i rozłożył kawałek papieru który okazał się mapą podobną do tej pokazanej im przez szeryfa. Tylko że na tej widać było kilka dodatkowych oznaczeń w obszarze pustych mokradeł.


H - Obóz Plemienia Ropucholizów
B - Wejście na starą ścieżkę
J - Stara Megus



- Wybaczcie kartografem nie jestem więc nie jest dokładna ale zapewne i tak pomoże wam się zorientować co i jak. Ropucholizy rzeczywiście zrobiły się ostatnio dość zuchwałe jednak wątpię czy ktoś je wspiera. Tak czy inaczej jeśli ich szukacie to znajdziecie ich obóz mniej więcej tutaj... - postukał palcem w miejscu oznaczonym czerwonym tuszem i małym rysunkiem gobliniego łba - ... zbudowały wioskę mniej więcej na środku starego traktu nie mieszkam tu tak długo więc nie wiem czy osiedliły się tam po tym jak wystraszyły miejscowych rybaków czy też to był powód dla którego porzucili tą ścieżkę. Tak czy inaczej najszybciej uda wam się dotrzeć właśnie od tej strony, bez obrazy ale nie wyglądacie na takich co potrafią się poruszać bez problemów po mokradłach. Więc nawet nie myślcie by wyruszać stąd po najprostszej linii do ich wioski, stracicie tylko czas i siły a zmęczeni raczej byście nie byli zdolni do walki lub sabotażu. Oczywiście możecie u mnie przenocować i ruszyć z rana by obejść mokradła i podejść do wioski od tej strony chętnie was poprowadzę, trochę czasu minęło od kiedy ustrzeliłem zielonego. Możliwe że przez to też poczuły się trochę pewniej, zgaduję że Stara Megus i tak nie miała problemów z nimi. Się można zastanawiać czy ma z nimi jakiś układ czy też zaraz po wprowadzeniu się tutaj ich porządnie nastraszyła. Zresztą i tak mieszka w inne części bagien, mniej więcej tutaj i raczej nie jest najbardziej gościnną osobą. Pierwszy raz jak ją spotkałem powitała mnie kilkoma kwasowymi pociskami i wrzeszczała coś o wrednych bachorach. Więc zapewne wzięła mnie za jakiegoś dzieciaka z okolicy co za bardzo podszedł do jej chaty pooglądać sobie wiedźmę, a skoro tak wita dzieciaki to chyba mówi dość o jej usposobieniu. - Walthus złapał oddech rozglądając się po kuchni, po chwili zeskoczył z krzesła wygrzebał z szafki jakąś butelkę szybko odkorkował biorąc kilka łyków chwycił też kila kubków które postawił na stole - Wybaczcie zaschło mi w gardle, się rozgadałem więc macie jeszcze jakieś pytania ? Możecie przenocować na górze mam parę dodatkowych łóżek i posłań choć może być trochę ciasno raczej nie mam za często gości no może poza zeszłym tygodniem co przenocowałem dwójkę tutejszych rybaków coś ich tak nastraszyło że woleli udać się do mnie niż wracać do siebie.

Slan 29-10-2014 18:51

Słysząc słowa o staruszce Arrabel skrzywiła się
- To zapewne brednie i kalumnie o tym,, że ta starowinka jest zła. Nietolerancyjni ludzie po prostu ją zmusili do mieszkania na bagnach - poszła w stronę kuchni - Ja zajmuję łóżko na dole.... rzucam się w nocy trochę... Dziś nie jemy mięsa... Jestem prawie pewna, że potrafię gotować [ - zaczęła pośpiewując majstrować przy garach

Arvelus 30-10-2014 10:21

Caldwen odprowadził Arabel wzrokiem, po czym rzucił porozumiewawcze spojrzenie do niziołka, znów na Arabel i zakręcił palcem wokół skroni sygnalizując, by Walthus nie traktował jej poważnie.

- Ty znasz te bagna. Zrobimy jak sugerujesz - odpowiedział nalewając płynu do kubka, z nadzieją, że jest on z prądem - jak dobrze pójdzie to dostaniemy się do ich zapasów fajerwerków, wysadzimy, posyłając połowę do nieba i robota będzie skończona.

Walthus wyglądał na zaskoczonego słysząc odpowiedź Arabel na temat Starej Megus, na słowa Cadwena tylko westchnął kręcąc głową.
- Panienko jestem może i wdzięczny za pomoc i oferuje gościnę ale mimo wszystko raczej nie lubię gdy ktoś panoszy się w mojej kuchni - zeskoczył z krzesła wygrzebując z szafki trochę większy garnek i worek z ziemniakami - Jak panienka nie jada mięsa to proszę bardzo ale nie powinna tego zabraniać innym. Zaś w kwestii czarownicy to możesz mówić co chcesz ale ja wiem swoje to znaczy że paskudny charakterek ma i czarować też potrafi. Może na bagnie mieszka bo ludzi nie lubi lub też woli gdy nie ma w okolicy nikogo kto by wtykał nos w nie swoje sprawy. W sumie to jej już trochę czasu nie widziałem jak o tym pomyślę, choć jak by nie patrzeć bagno jest spore a mi się nie śpieszy z sąsiedzką wizytą… - wygrzebał jeszcze parę warzyw i worek z kaszą - Panienka woli zupę warzywną czy kaszę z warzywami ?
Caldwen zaś stwierdził po spróbowaniu że butelka zawierała całkiem przyzwoite wino może niezbyt mocne ale w sam raz do posiedzenia i pogadania.
Arabel:- Kasza może być, a mięsa nie jadam, bo wywołuje u mnie mdłości… Czy wie pan, że pieczonyy człowiek pachnie jak świniak? - powiedziała chłodno - Po prostu nie czuję się komfortowo, ale jak lubicie padlinę zabitych bezbronnych istot, to zjem przed domem.
Walthus popatrzył się na Arabel po czym przeniósł wzrok na Caldwena jak by od niego oczekiwał odpowiedzi po czym dodał krótko.
Nie bądź aż taka ponura są przecież jeszcze ryby, ale jak nie chcesz to nie będę zmuszać i też nie trzeba zaraz przesadzać z jedzeniem przed domem. Znałem takiego jednego co też nie ja
dał mięsa ale nie robił też z tego problemów innym…
Po prostu nie potrafię wytrzymać tego zapachu. Chce mi sięe wtedy rzyygać i jednocześnie naphać brzuch jeeszczee niedopieczonym mięsiwem… A skąd wiesz, że podły charakter tej starowinki nie jest wynikiem zachowznia mieszkańców? Przykro mi, ale nie wierrzę w zło. Niedługo i o tobie zaczną krążyćc takie legendy. - zaczęła rozpalać ogiwń - Jajka się obiera ze sorupek?
Caldwen wzniósł brew na kolejny patologiczny wybryk Arabel.
Zło istnieje. To jest fakt. Możesz temu zaprzeczać, możesz nawet twierdzić, jak niektórzy rąbnięci filozofowie, że zło i dobro to jedynie nic nie znaczące nazwy. Ale to głupcy. Dobro i zło to konkretne siły które da się zbadać i zmierzyć przy pomocy odpowiednich zaklęć. Równie dobrze możesz zaprzeczać istnieniu grawitacji.
Dopiero potem odpowiedział Wlathusowi
Dla mnie bez znaczenia. Zrób mi to co będzie ci wygodniej.
Złlo istniejee tylko na planach. Być może złe są takie istoty jak demony, choć nawet tutaj można dyskutować. Lecz wszystko inne dąży do dobra, jedynie warunki zewnętrzne zmuszają je do czynienia zla. Każdy z nas może dkpuścić się potwornych czynów, choćby aby czynić dobro. - mówiła paladyn z ponurą mij’ną obierając buraka
Caldwen rozmasował skroń w irytacji.
Rozmawiałaś kiedyś o tym z jakiś choćby średnio rozgarniętym kapłanem? Albo trzynastoletnim dzieckiem? Dowolne nich było by w stane ci wytłumaczyć, że się mylisz. Z resztą… wycofuję się z tej dyskusji. Nie ma ona sensu.
Wzruuszyła ramionami
Wierzę po prostu,, że wszystkie istoty myślące są z natury dobre - Zaczęła rozpalać ogień
Walthus wysłuchiwał debaty na temat natury zła i dobra kręcąc głowa i można było odnieść wrażenie że widział to już nie raz chyba nawet rzucił pod nosem coś co zabrzmiało mniej więcej jak “I znowu się zaczyna…”
- Oj panienka chyba jednak nie zna się na gotowaniu jeśli chce obrać jajka przed ugotowaniem no chyba ze chcesz jajecznicę…
Nie no… do jajecznicy nie dodaje się skorupek, aby chrupały w zębach? Jak byłam w Mendew to dodawali nam… i chyba piasku do chleba - zamyśliła się.
- Może i być jajecznica ale bez skorupek… choć może dziwnie smakować bez tłuszczyku najlepiej zrobimy jeśli panienka sobie ugotuje jajka, albo najlepiej ugotuję zupę warzywną i my sobie dodamy potem jakieś mięso do swoich porcji. Poza tym chyba się jeszcze nie przedstawiliście ?
Może ugotujesz mięso? Ono nie cuchnie tak bardzo padliną? - wstała i ukłoniła się - Jestem Arrabel Selarne, paladyn pod wezwaniem Serenae, były uczestnik krucjat przeciw demonom, jeniec i takie tam!
Ja jestem Caldwen. Tak po prostu. Moczymorda i oportunista. Apropo, skoro mi przypomnieliście… - ściągnął plecak z siebie, wyciągnął z niego butelkę herbacianego płynu i opróżnił połowę w kilku łykach. - Ach… znów żyję.

Rodryg 04-11-2014 23:26

Po jakimś czasie batalia w kuchni została zakończona a na stole pojawiło się kilka porcji zupy, gotowanego mięsa i jajek, zaczęła się też swobodna dyskusja podczas której Walthus wspomniał o zaletach podarowanego płaszczu. Arabel zajęła się opatrzeniem rannych korzystając z udostępnionych przez niziołka środków co choć częściowo pomogło im w szybszym powrocie do pełni sił, chociaż Aberon mimo pomocy i leczenia różdżką uskarżał się na bule w piersi. Potem udali się na spoczynek po dniu który obfitował w więcej atrakcji niż by tego oczekiwali. Przynajmniej noc była względnie spokojna oczywiście zależnie od tego czy byli przyzwyczajeni do spania na bagnie, które nawet w nocy potrafiło być dość żywym miejscem.

***


Gdy wstali rankiem Walthus był już na nogach zajęty przygotowywaniem śniadania, miejscu rozwalonego okna wisiała płachta materiału.
- Witam witam, siadajcie i jedzcie bo czeka nas dziś kawał drogi i skopanie kilku zielonych tyłków. Ruszamy jak tylko zjemy mam nadzieję że nikomu to nie przeszkadza… - obejrzał się przez ramię po czym dodał - … i przypomnijcie mi że musze w Sandpoint zamówić sobie nowe okno.

Lajos Steelwell


Jak przystało na oddanego wyznawcę Caydena Caileana młody mężczyzna spędził dzień na odpowiednim celebrowaniu i oddawaniu czci swemu patronowi i tak jak wiara mu nakazywała z odpowiednim umiarem. Mimo tego obudził się dopiero następnego dnia późnym popołudniem co prawda bez bólu głowy ale nie trwało to długo gdy do jego uszu dotarło że tego ranka grupa tutejszych awanturników wyruszyła właśnie na mokradła by rozwiązać gobliński problem Sandpoint. Gdy już udało mu się pozbierać po pierwszym szoku gotów był by ruszyć choć by teraz, na szczęście Ameiko dość skutecznie przekonała go że zapewne uda mu się napotkać resztę przy nowej ścieżce z ranka, było bardzo prawdopodobne że Walthus zdecyduje się ich ugościć i przenocować w końcu mieszkał w głębi mokradeł i wędrówka do jego domu pochłaniała dużo czasu. Tak więc bladym świtem był już gotowy do drogi tak jak poprzednio i tym razem Ameiko zorganizowała małą podwózkę by zaoszczędzić czasu i sił.

Tym sposobem znalazł się na ścieżce prowadzącej na mokradła wciąż spowite w gęstej porannej mgle, przez chwilę mógł się zastanawiać czy nie rozsądniej było by tutaj zaczekać ale po chwili ruszył ścieżką prowadzącą w dół…

***


Ludzie byli tacy słabi i żałośni i smaczni w sam raz na jego zwierzynę i część jego kolekcji. Gobliny były jeszcze bardziej żałosne ale w żadnym stopniu ich przerażenie wrzaski i rozpacz nie były tak satysfakcjonujące. Jak dawno już nie dopadł człowieka ? Wczoraj spotkał co prawda dwójkę oraz jakiegoś pokurcza ale nie był głupi jak gobliny by rzucać się na grupę uzbrojonych awanturników którzy potrafili o siebie zadbać. No i była z nimi ta kobieta która zapewne sama rozniosła by zgraję goblinów bez asysty towarzyszy. Jednak najbardziej pamiętał jej zapach, o tak gniew, bezsilność, ktoś znakomicie ją przyprawił gdyby tyło mógł jej skosztować. Gdyby mógł ujrzeć jej twarz zamarłą w grymasie gniewu lub rozpaczy z radością dołączył by jej głowę do swej kolekcji, wiedział że był by to najsmaczniejszy posiłek jaki miał by od jakiegoś czasu a być może kiedykolwiek. Gdyby mógł ją dorwać bez towarzyszy zapewne skorzystał by z tej okazji niestety, chyba nie będzie miał takiej okazji a myśl że taki kąsek może przejść mu obok nosa doprowadzała go do szału.

Być może jednak przyjdzie mu poprawić sobie humor inną ofiarą, dostrzegł na ścieżce samotnego wędrowca co prawda uzbrojonego jednak mimo wszystko samotnego wiec jakie mógł mieć w szanse w starciu ? Jasne mógł się podkraść poprzez zarośla i zaatakować z znienacka zapewne ciężko raniąc lub też uśmiercając go na miejscu ale to by go nie zadowoliło. Lubił wyraz przerażenia rozpaczy i bezsilnego gniewu na twarzy swej ofiary dlatego tez postanowił mu się pokazać w całej okazałości. Głupiec powinien dostarczyć mu dość rozrywki zresztą żaden człowiek nie równaj się z jego prędkością, a jednak…

***

Lajos wędrował przez mokradła samotnie równocześnie starając się zachować czujność w końcu nie było to bezpieczne miejsce zwłaszcza przy opowieściach krążących na temat tego miejsca. Usłyszał za sobą szelest spojrzał się w tamtą stronę spodziewając się jakiegoś zwierzęcia bądź goblina jednak zamiast tego ujrzał bestię…


Stwór mierzył go swymi małymi krwistoczerwonymi ślepiami w szponiastych dłoniach dzierżył runkę, po paru sekundach rozdziawił swą nienaturalną paszczę wydobywając z siebie upiorny wrzask...

***

Droga do granicy mokradeł przebiegała dość spokojnie choć Aberon wyglądał dość blado niewykluczone że potrzebował pomocy kapłana lub wyspecjalizowanego uzdrowiciela jednak nie dane im było dotrzeć tam w spokoju. Gdy zbliżali się do tego samego mostu przy którym poprzedniego dnia stoczyli bój z zielonymi pokrakami do ich uszu doszedł wrzask nie należący do żadnego zwierzęcia czy też istoty ludzkiej. Oczekiwali nagłego ataku ten jednak nie nadszedł zamiast tego dostrzegli mężczyznę w trakcie rozpaczliwej ucieczki przed straszliwym potworem z bagien o dziwo mężczyzna był na tyle szybki by potwór mimo że niesiony na swych nienaturalnych nogach nie zdołał zmniejszyć dzielącego ich dystansu. Mogło się to wydawać niemożliwe jednak gdy tylko ich dostrzegł na jego potwornej gębie zagościł jeszcze straszniejszy grymas gniewu wydał z siebie kolejny rozrywający krzyk i…

Gwałtownie skręcił w znikając w zaroślach rosnących przy ścieżce widać było że jednak wolał uniknąć konfrontacji z ich grupą. Arabel jednak mogła przysiąc że potwór zawiesił na niej wzrok przez ułamek sekundy…

Slan 05-11-2014 11:16

Arrabel jadła ze smakiem, choć mimo pokusy, unikała mięsa. Wypiła kilka łyków czegoś mocniejszego i poszła spać.
Stała przed lustrem i się czesała. Nie miała długich włosów, więc nie było to specjalnie trudnie. Spojrzała w swoje odbicie zamarła. Tamta kobieta uśmiechała się do niej, jej włosy stału sie dłużssze i czarne, a oczy żółte. Wyprostowała skorpioni ogon
- Witaj moja piękna, dawno się nie widziałyśmy - nachyliła się w jej stronę
- Nie jesteś prawdziwa - powiedziała przerażona paladyn
- Jestem tak prawdziwa jak i ty moja piękna - ujęła jej twarz w dłonie i pocałowała. Z ich ust popłynęła krew [/i]
Arabel obudziła się z wrzaskiem tuż przed świtem, a potem przygotowała reszcie śniadanie.

Gdy wyruszyli przywołała na twarz uśmiech i starała się usunąć w głębiny umysłu wspomnienia snu. Potem wyskoczył przed nimi mężczyzna goniony przez potwora. Dobyła Gleavię i zakrzyknęła
- {i] Nie lękaj się wędrowcze! Kim jesteś i co tu robisz [/i] - zawołała. Nie podobało jej się, jak ten potwór na nią patrzył.

Arvelus 08-11-2014 12:30

- Niech to gęś kopnie - syknął Caldwen widząc uciekające… coś - Nic ci nie jest, wędrowcze? - zapytał nowospotkanego.
- Oh! Dzielni podróżnicy! wreszcie was dogoniłem! Pomóżcie mi uporać się z tą mroczną bestią a zyskacie mą dozgonną wdzięczność! Niestety moje talenty oratorskie nie dały rady odwieść tego monstrum od planów! - Krzyczał fircyk biegnąc w ich stronę co godne podziwu mimo natłoku słów i dość szybkiego tempa nie dostał zadyszki.
- Ale kim na Serenae Jesteś i co tu robisz? Mnie zwą Arabel Selarne
- - Miło poznać! Jam jest Lajos Steelwell Evangelista w służbie Cayden Cailean chcę wam dopomóc w dziele ratunku zacnego miasta od gobliniej plagi! Ale przeciwko temu czemuś magia mi użyczona jest bezradna!
- Eee to nie wyglądało aż tak strasznie - na ramieniu usiadł jej myśikrólik. Zaatakowałała monstrum, które spokojnie odleciało - Też walczymy z goblinami
Walthus popatrzył się na wędrowca po czym na zarośla w których nikł stwór.
- Wiecie jak co to mogę spróbować wyśledzić to bydlę, Ehh a już myślałem że będę mieć tutaj trochę spokoju a wczoraj tamto paskudztwo teraz to…
- Tylko nie róbcie mi tu inwazji sił zła. Po prostu głód przymusił kilka goblinów do czynienia zła wbrew ich woli, a te potwory się tu przypadkiem zaplątały - westnechnęła Arrabel - Prowadź nas!
Caldwen po raz kolejny miał ochotę pacnąć się w czoło, ale ograniczył się to cichego mamrotania przekleństw. Poszedł za niziołkiem. On znał się na tropieniu, więc należało skorzystać.

Brilchan 10-11-2014 22:09

Poprzedniego wieczoru

Lajosa rozpierała radość! Wreszcie wyrwał się ze swojego miasta i zobaczy kawałek świata! Komuś innemu spełnieniem marzeń mogło wydawać dziedzictwo mieszczan, którzy dorobili się do tego stopnia, że wykupili sobie tytuł szlachecki, ale jemu nie uśmiechało się do końca życia siedzieć w jakimś zakurzonym sklepie u liczyć stosiki monet, które trzeba zapisywać w księgach a potem zamartwiać się o podatki.

Jemu taki los wydawał się koszmarnie nudny, więc często wymykał się z domu żeby włóczyć się po mieści zawsze był charyzmatyczny i wygadany, więc marzył, że ucieknie z domu i zostanie bardem, udało mu się nawet znaleźć nauczyciela niestety okazało się, że bogowie poskąpili mu głosu oraz talentu do grania na instrumentach. Ten sam bard okazał się kapłanem Cayden, Cailean widząc w młodzieńcu potencjał wiary i zdolności krasomówcze zaproponował mu wstąpienie na ścieżkę ewangelisty. Jakieś czas po zdobyciu święceń usłyszał historie bohaterskiej Ameiko, Lajos uznał ją za wzór wszelkich cnót wyznawcy Przypadkowego Boga zaczął ją podziwiać, po czym uznał, że najwyższy czas żeby zacząć własną przygodę.

~I udało mi się! Jestem w sławnej karczmie wielkiej bohaterki! Do tego szykuje się jakaś wyprawa na gobliny, więc będę mógł zrobić na niej wrażenie~ Myślał gorączkowo. Wiedział, że powinien położyć się wcześniej, bo ruszają bladym świtem, ale publika tak dobrze reagowała na jego dowcipy:

- Na sali sądowej prawnik przepytuje kapłana "Czy jest Pan pewien, że pacjent był martwy? Absolutnie jego mózg leżał w słoju obok ciała odpowiada kapłan. A czy zbadał Pan puls? Może jednak żył? Dopytuje się uparcie prawnik. Tak istnieje możliwość, że był żywy i praktykował gdzieś prawo "-


Reakcja była na tyle pozytywna, że zdecydował się wykonać swój popisowy numer recytując krotochwile na szlachtę z domieszką czarnego humoru i aktorskich gestów udało mu się nawet namówić miejscowego barda do akompaniamentu.

Bawił się w tym towarzystwie tak dobrze, że zasiedział się do późnej nocy...

Obecnie

Oczywiście skończyło się to zaspaniem! Na szczęście wyrozumiała Ameiko poratowała go wskazując, w którą stronę udała się grupa awanturników i załatwiła nawet dla niego transport. Gdy już dotarł na miejsce nie uśmiechało mu się bezczynne czekanie, więc odważnie ruszył przez bagna, co skończyło się dlań dość nieprzyjemnym spotkaniem.

Pierwszą reakcją na obrzydliwego stwora było przerażenie, szybko się jednak opanował i spróbował wydostać się z kłopotów gadulstwem jak zwykle

-Panie… Janie z Bagien! Ja nie jestem w ogóle smaczny! Sama skóra i kości tylko niestrawności Pan dostanie, więc proszę mnie puścić - W oczach bestii widział tylko irytacje. Nie pomogło nawet nadanie wrogiej istocie imienia pozostała jedynie szybka ucieczka. Chwycił mocniej kapelusz z piórkiem i ruszył w długą modląc się w duchu do swojego patrona o łaskę jak się okazało szczęsny pijak spojrzał nań łaskawym okiem…


~ * ~

Na szczęście bagienny Janek wycofał się, gdy zobaczył, że ubrany w fioletowy kubrak fircyk dobiegł do grupy uzbrojonych poszukiwaczy przygód - To może uda mi się jakoś dojść do porozumienia z tymi goblinami? Potrafię być dość przekonujący. Tyle że problem z zielonymi ludzikami taki że one wiecznie głodne są ale może dałoby się jakoś to pokojowo załatwić ? - Zastanawiał się na głos - Tymczasem rzeczywiście przydałoby się odnaleźć tamtą bestie żeby nie ukrzywdziła żadnego pechowego podróżnika


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:00.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172