lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [FR 3,5ed] Od zera do... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/15784-fr-3-5ed-od-zera-do.html)

Eliasz 08-01-2017 14:28

Tajga trafiła w samo sedno, zmuszając tym samym Markusa do ponownego przemyślenia sprawy. Czy próbował poprzedniej nocy przekonać Kazraka czy może samego siebie?

- Szkoda byłoby gdyby którekolwiek z was nie wróciło z tej wyprawy. Upewnię się aby tak się nie stało... Markus uśmiechnął się przy tym do Tajgi uzmysławiając sobie że brakowałoby mu ostrej nuty jaką bardką grała swą muzyką i swym życiem. - Kapłan z pewnością przyda się bardziej tym którzy narażać będą swoje zdrowie i życie niż tym którzy będą wypoczywać w mieście.

Markus dyplomatycznie pominął rozbudzony przez Tagę wątek zrobienia mapy Podmroku, choć przed uważnymi obserwatorami na pewno nie umknęło jego podniecenie gdy Tajga wspomniała o rysowaniu map Podmroku. W porównaniu z oklepaną topografią którą rysował ostatnimi czasy, zapewne wszystkim i tak dobrze znaną, narysowanie mapy Podmroku, choćby tylko jego niewielkiej części było prawdziwym osiągnięciem. Zwyczajnie musiał podjąć to wyzwanie, ciesząc się nie mniej z możliwości zarobienia artefaktów. Kupiecka natura która nieustannie płynęła w jego żyłach, kapłańska ciekawość nieodmiennie powiązana z Oghmem - bogiem wiedzy i w końcu zamiłowanie , prawdziwe hobby jakim była dla Markusa kartografia. W końcu te trzy rzeczy zwyciężyły niezdecydowanie młodego kapłana, a umiejętność leczenia stanowiła doskonałą wymówkę do ruszenia wraz z resztą.

Jednocześnie starał się zagłuszyć wyrzut sumienia mówiący mu że naraża główną, ważniejszą wyprawę. Przecież jeśli nie wróci a czas lub zginie w tych podziemiach to w mieście znajdzie się nie jeden kapłan który z radością zastąpi go w tej wyprawie... Prawda?

- Wyruszę z wami do Podmroku - rzekł bardziej do bardki niż do organizatorów wyprawy.

Nefarius 08-01-2017 21:02

Tak musiało być. Kompani, których połączyło zadanie odszukania zaginionej córki szlachcica, pierwszy raz od tamtej pory mieli się rozłączyć na dłuższy czas. Tajga skrupulatnie wykorzystała wrodzone wdzięki i spryt by sprawić, że za jej plecami w tej niebezpiecznej misji, tuż obok będzie czekał zaufany młodzieniec, który potrafił magią objawienia goić rany. Tajga doskonale wiedziała co robi. Kazrak, niepisany przywódca najemniczej grupy nie miał tutaj nic do gadania. Mimo iż nie udzielał poparcia dla tej wyprawy, pożegnał ciepło Tajgę, Markusa i dwójkę ludzi, których dopiero co poznał. Brodacz okazał się być tak opiekuńczym dowódcą, że podarował bardce trzy flakony z leczniczymi naparami.
-Zacny to dar Kazraku...- skomentował tylko Ranalf poklepując krasnoluda po ramieniu -myślę, że nie będą potrzebne wskazał skinieniem głowy flasze. Kazrak skinął głową i kompani wartko dokończyli zbieranie obozu. Niedługo później wszyscy byli gotowi do wymarszu. Jedni na północ do Arabel, drudzy na północny wschód do jaskini prowadzącej do Podmroku.

~***~

Ranalf dużo mówił, lecz nie tak jak Dorn. Krasnolud miał swoje zdanie i opinię na każdy, możliwy temat. Nie odpuściła nikomu. Potwierdzał, zaprzeczał, argumentował. Ciągle kłapał dziobem. Nie pomagało nawet teatralne przewracanie oczami znudzonej Tajgi. Bardka wiedziała, jednak że niewygody w postaci biadolącego brodacza to nic w porównaniu z legendarnymi artefaktami.
-Miecz! Piękny jak żaden inny. Ponoć zaklęto w nim magię władającą żywiołami! krasnolud w końcu przypomniał sobie o pytaniach Tajgi i zaczął mówić coś co miało sens -Jego właściciel nie mógł lękać się ni ognia, ni mrozu. Prosty, lekki, idealnie wyważony. Szukaliśmy go cztery miesiące, lecz złodzieje ciągle mylili tropy. Przyjdzie jednak dzień, że go odnajdziemy. Młot, ponoć z każdym uderzeniem ciska błyskawicami. Ma piękną głowicę, na której zaklęto do tej pory nie rozpoznane do końca runy. Topór ponoć ma w sobie zaklętą tak potężną magię iż sprawia, że nosząca go osoba staje się silna niczym troll, czy gigant. To najpotężniejszy z zaklętych oręży według wiedzy mego dziada- Dorn wziął głęboki wdech -No i sztylet. Najpiękniej zdobiony, lecz jak dla krasnoludzkiego konesera dwuręcznej broni – całkowicie bezużyteczny. Nie znamy jego mocy, lecz właśnie po niego maszerujemy- wyjaśnił.

Na miejsce dotarli niedługo przed zmierzchem. Niebo jeszcze nie było pomarańczowe, a wiatr ciągle był ciepły. Grupa dotarła do małego urwiska, które prowadziło do podziemnej jaskini.
-Dawno nikt z niej nie korzystał. Być może mieszkańcy podziemi o niej zapomnieli. Na powierzchni w okolicy też niewielu pytanych wiedziało, o czym mówiliśmy.-
Czworo najemników, oraz trójka kupców i krasnolud dotarła w końcu do niewielkiego obozowiska, gdzie panowała cisza jak makiem zasiał. Czworo krasnoludzkich zbrojnych sterczało jak posągi, pilnując wejścia do podziemi, z kuszami gotowymi na użycie w każdej chwili.
Pięćdziesiąt metrów dalej przy kilku ogniskach odpoczywała grupka kilkunastu brodatych wojowników. Na środku polany znajdował się namiot, z którego wydobywał się intensywny zapach wanilii.
-Niechaj Moradin otoczy was opieką!- powitał wszystkich Dorn. Większość krasnoludów odpowiedziało tylko gestem ręki czy głowy. Dorn poprowadził czwórkę swych gości prosto pod namiot.

-Ai ai bliźniaki grzmotu!- rzekł nieco głośniej by rodzeństwo dobrze go usłyszało. Tajga i jej kompani nagle usłyszeli skrzypiący stołek, a po chwili ciężkie kroki i trzeszczenie stalowego pancerza. Zasłona namiotu odsunęła się na bok a oczom najemników okazał się krasnolud w żeliwnej zbroi.
-Oto Birn nasz kompan, przyjaciel i dowódca przedstawił go Dorn.
-Witajcie w naszym obozie- rzekł niskim i gardłowym głosem ruszając energicznie kasztanowymi wąsami.
-Co was tu sprowadza?- spytał, na co Dorn od razu zaczął ich przedstawiać -To Tajga, kolejno Irisviel, a ci młodzi mężowie to Markus i Jarand. Zaproponowaliśmy im współudział i współpodział z naszej wyprawy. Oni się zgodzili, zaś ich kompani udali się do Arabel, mają jakiś interes do "wujaszka" wyjaśnił brodacz.
-Wujaszka przecie nie ma w Arabel... zauważył Birn.
-To samoż im powiedziałem-
-To czemu nie przybyli ze swoimi? spytał bliźniak w ciężkiej zbroi robiąc zdziwioną minę -No? Co potraficie?- spytał spoglądając kolejno na przedstawionych sobie ludzi.


~***~

Arabel z oddali wyglądało wspaniale. Może nie tak majestatycznie jak Suzail, czy Mirabar, lecz mimo wszystko miało swój własny urok. Od północy i zachodu otaczało je pasmo górskie, gdzie według lokalnych opowieści gnieździła się masa orków i gigantów. Na wschód rozciągały się wielkie równiny, lasy i uprawne gleby, oraz jezioro zwane Wodami Wyvern.
Przejście przez bramę odbyło się bardzo szybko, lecz starannie. Strażnicy uwinęli się z przeszukiwaniem najemników i grzecznie przestrzegli ich przed dobywaniem oręża, co było tutaj surowo zabronione.
Dzień chylił się ku końcowi. Grupa znalazła się za murami i nie było zbyt wielu wyjść na spędzenie czasu. Ulice były puste i tylko czasami echem roznosiły się kroki patrolującej straży miejskiej. Nie było wielu kandydatów na przewodnika do włości gnoma, a nawet jeśli jakiś by się znalazł to pewnikiem za swe usługi zażądałby niesłychanej zapłaty.

-Strzaskany garniec...- Kazrak przeczytał na głos nazwę szynku, który był najbliżej bramy, którą dostali się do środka miasta. Kompani nie protestowali. Byli zmęczeni, większość marzyła o kąpieli, a wszyscy o ciepłym posiłku. Strzaskany garniec nie był gospodą z górnej półki, lecz jak się szybko okazało udało się zamówić na noc dwie izby, oraz znaleźć wolny stolik, przy którym wszyscy kolejno zasiedli.
W środku panował gromki hałas. Większość przebywających tu ludzi wyglądała na przyjezdnych kupców. Niewielu przypominało najemników. Intensywny zapach fajkowego ziela, oraz taniego wina w niektórych zakątkach biesiadnej izby wyciskał łzy z oczu. Towarzysze rozsiedli się wygodnie przy ławach rozprawiając o planach na najbliższe kilka dni. Złota mieli dość, by nająć sobie kwatery na cały ten czas, teraz tylko należało zdecydować jak spędzić całe wolne dnie.

W całej tej dyskusji, najmniejszy udział należał do Thazara. Młody czarodziej siedział w milczeniu skupiony na pięknej, złotowłosej elfce w pancerzu, siedzącej po przeciwnej stronie biesiadnej. Kobieta wpatrywała się w niego tajemniczo, raz po raz unosząc kusząco kącik ust i ukazując dołeczek na policzku. Zbroja, którą na sobie miała była zacnym wyrobem z solidnej stali, lecz to nie ujmowało jej uroków. Kobieta chyba nie miała zamiaru wykonać pierwszego kroku.


Eliasz 08-01-2017 21:29

Markus skłonił się gdy wymawiano jego imię. Uważnie przyglądał się obozowi stwierdzając iż rzeczywiście krasnoludy wyglądały na dobrze przygotowanych do wyprawy do Podmroku. Było to pocieszające , zwłaszcza że stojąc tak blisko wejścia do czeluści uświadamiał sobie jak wiele niebezpieczeństw może tam czyhać na które nie jest gotowa nawet najlepiej przygotowana wyprawa. Lepiej jednak było wyruszyć z doświadczoną drużyną niż z nieopierzonymi młokosami...

- Jestem kapłanem Oghmy , boga wiedzy i mądrości. Jak każdy kapłan znam się na leczeniu i niszczeniu umarlaków, przynajmniej tych słabszych. Nie najgorzej radze sobie też z kuszą przy czym jeśli sytuacja zmusi to i korbaczem zakręcę solidny młynek. - Markus uśmiechnął się do krasnoludów, wiedząc że umiejętności kapłańskie są zawsze przydatne. Nawet jeśli krasnoludowie dysponowali już jakimś kapłanem to ni był on w stanie rozdwoić się czy potroić podczas walki, gdzie zazwyczaj w jednej chwili było więcej niż jeden ranny a i po walce żaden kapłan nie dysponował nieograniczoną mocą bóstwa i nie zawsze była możliwość by czarów starczyło dla wszystkich. Jeśli zaś nie dysponowali żadnym kapłanem, jego obecność była wręcz zbawienna...

- Gdy tylko towarzysze przedstawią swe zalety chciałbym abyście panowie uczynili to samo. Byłoby dobrze wzajemnie znać swoje słabsze i silniejsze strony, wiedzieć czego możemy się spodziewać by znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce w szeregu. - Zauważył ciekaw z jakimi profesjami ma do czynienia i zwłaszcza czy obecni są jacyś kapłani prócz niego.

Kerm 08-01-2017 22:10

Chęć zwiedzenia świata i przeżycia przygody, czy też zwykła chęć zwiększenia ciężaru sakiewki? Thazar sądził, że przynajmniej Tajdze przyświecała ta druga idea. Ale jej nie potępiał. Miał tylko nadzieję, że wszyscy wrócą cało i zdrowo. Na przykład dlatego, że w liczniejszej kompanii łatwiej uporają się z zadaniem. Tym ważniejszym.

* * *

Nazwa 'Strzaskany garniec' nie brzmiała zachęcająco, ale karczma zapewniła i wikt, i dach nad głową. Tudzież tajemniczą nieznajomą, której zainteresowanie zdecydowanie zaskoczyło Thazara. Mag raczej nie był obiektem zainteresowania ładnych dziewczyn, no a nigdy nie zdarzyło mu się, by któraś aż tak się w niego wygapiała.
Przez moment zastanawiał się, o co w tym wszystkim chodzi, po czym odsunął od siebie kufel z niedopitym piwem i wstał.
Podszedł do elfki i zatrzymał się dwa kroki od niej.
- Przepraszam, czy mogę w czymś pomóc? - spytał.

ObywatelGranit 09-01-2017 10:50

Rozdzielili się, a Janella ruszyła z większością grupy. Już raz w historii ich współpracy doszło do podziału, wtedy jednak zadziałało potężne morze. Teraz zadecydowały bardziej przyziemne czynniki. Trochę zazdrościła czwórce towarzyszy przygody jaką niechybnie przeżyją, a także dobrej walki, która na nich czekała. Bój z duergarami mógł jednak okazać się ryzykiem, na które ich nie stać. To fragment artefaktu stanowił właściwy cel ich wyprawy, a rozwadnianie sił mogło zaprzepaścić ich szanse. Jakkolwiek nie do końca znała możliwości Irisviel i Jaranda, tak ewentualna (twu, twu) utrata Markusa i Tajgi byłaby niepowetowana.

Arabel przywitała z umiarkowanym entuzjazmem. Z jednej strony cieszyła się z perspektywą kąpieli, świeżych ubrań, porządnego ciepłego posiłku; z drugiej, wspomnienia wydarzeń z Marsember wciąż pozostawały w niej żywe. Spotkała wtedy wielu ludzi skażonych Cieniem, chciwych i żerujących na cudzym nieszczęściu. Druga strona tej samej monety. Odegnała od siebie burzowe chmury i postanowiła skupić się na tym co dobre.

Widząc jak Thazar zagaduje do pięknej nieznajomej, uśmiechnęła się pod nosem i zwróciła do Kazraka:
- Nasz małomówny mag chyba wreszcie znalazł dobry powód do rozmowy - rozluźniła się nieco, biorąc łyk słabego piwo. - Powiedz mi, kiedy udamy się do Wujaszka? Chyba lepiej byłoby najpierw trochę odpocząć.

W luźniejszej chwili, zwróciła się do Grigora:
- Czujesz jakieś ...mroczne zmiany? Wiem, że brzmi to głupio, ale naprawdę się o ciebie martwię. Wiesz przecież kto posługiwał się tą bronią. Nie chciałabym w przyszłości rozkwaszać twojego kamiennego nosa - roześmiała się. Miała nadzieje, że żart nieco złagodzi ton rozmowy.

Blackvampire 09-01-2017 11:48

Genasi przyglądał się jak część drużyny zwija manatki i rusza za świeżo poznaną grupę zwiedziona obietnicami szybkiego i łatwego zarobku...w Podmroku. Te dwa określenia zdecydowanie wykluczały się wzajemnie. Nie bez powodu podróżnicy omijają te obszary. Jeśli choć połowa tego co słyszał o tym miejscu jest prawdą, to szybki wypad może bardzo łatwo stać się długą wyprawą. Tak, czy siak Grigor życzył im szczęścia wracając do swoich spraw. Sam musiał przyszykować się do dalszej drogi.

Podróż minęła spokojnie, za co łowca wdzięczny był bogom. W uszczuplonym składzie znacznie trudniej byłoby się im obronić podczas niespodziewanego starcia. Już wkrótce cała grupka przekroczyła bramy Suzail bez żadnych problemów. Szybko także udało im się znaleźć karczmę, w której będą mogli odpocząć. Grigorowi zaburczał brzuch na samą myśl o porządnym, ciepłym posiłku. Pierwsze co zrobił po zajęciu stolika to zamówienie ciepłej strawy i kufla złocistego piwa. Od początku wyprawy trunek ten chodził mu po głowie irytująco pobudzając pragnienie. Nowy miecz ponownie, tak jak w obozie, oparł o udo. Spostrzegawczy mogli zauważyć, że zawsze trzyma go blisko siebie.

Grigor bez ociągania się zaczął jeść, kiedy tylko przyniesiono mu zamówienie. Zajęty napełnianiem żołądka nie zwrócił większej uwagi na Thazara, czy elfkę. Co większe kęsy potrawki zapijał piwskiem nie przejmując się zbytnio dobrymi manierami przy jedzeniu. Czarne oczy spoczęły na Janelli, gdy ta pół żartem, pół serio zapytała go o miecz. - Nie, nie czuje nic nadzwyczajnego. Mówiłem wam, że połowa tego co gadał tamten typ to bujda, żebyśmy nie zabrali tych przedmiotów. Miecz na pewno jest magiczny...odpocznę nieco i poszukam jakiegoś maga, który rzuci na niego okiem, jeśli to was uspokoi. - Odparł spokojnie genasi. Sam także chciał wiedzieć jak dokładnie działa to ostrze. Dzięki temu będzie mógł sprawniej wykorzystać je w walce, co mogło w nadchodzących potyczkach stanowić różnicę między życiem a śmiercią.

Molkar 09-01-2017 12:57

Kazrak był trochę niepocieszony tym, że część towarzyszy jednak udała się do Podmroku. Nie był aż tak zmartwiony nowymi towarzyszami bo jeszcze nie poznał ich dobrze i jednak miał ich trochę na oku lecz wyprawa Tajgi i Markusa trochę go zmartwiła i nie mógł ukryć tego, że martwił się szczególnie o Tajgę która przypadła mu do gustu.

Droga do Arabel minęła dość spokojnie i nudno, dotarli do miasta bez najmniejszych problemów a do tego widać było, że straż dość dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Po wejściu do miasta zaczynał odczuwać zmęczenie podróżą. Jako, że nigdy nie narzekał na trudne warunki wybór karczmy pozostawił losowi i pierwsza którą dostrzegł była jego wyborem. Po wejściu okazało się, że sama karczma jest do strawienia a warunki nie są aż tak złe aby szukać innej. Udało się zamówić dwie izby i zająć stolik. Kazrak zamówił tak jak Grigor porządną porcję jedzenia i kufel piwa. Obok siedziała Janella która spostrzegła zainteresowanie ich towarzysza :

- No może chociaż się trochę rozerwie bo ostatnio strasznie małomówny się zrobił, choć nie mi oceniać długouchych jeśli chodzi o wygląd

Mówiąc to wziął łyk piwa i mówił dalej

- Myślę, że dobrze będzie dopytać o niego z rana, teraz każdy powinien wypocząć, z tego co wiemy i tak nie ma go w mieście przez najbliższe dziewięć dni ale dobrze wiedzieć gdzie się udać kiedy już wróci.

Zwracając uwagę na zapytanie o samopoczucie ich kamiennego towarzysza dorzucił do rozmowy

- Jakiś czarodziej się przyda bo i tak mamy jeszcze ten cholerny róg z którym nie wiemy co zrobić więc będzie trzeba zbadać i róg i miecz. Mam nadzieje, że miecz okaże się bezpieczny i będziemy mieć porządny oręż do czekającego nas zadania.

Zormar 09-01-2017 15:36

Nidrim całkiem dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że wyprawa do Podmroku to jeden z najmniej dobrych pomysłów jaki może przyjść do głowy. Liczne opowieści, które słyszał za swego najemnego żywota dawały dość jasno do zrozumienia, by trzymać się od tego z daleka. Najwidoczniej część osób z ich grupy tak nie myślała. Możliwe, iż nigdy nie słyszała takich opowieści, w co wątpił, albo też odznaczali się na tyle dużą brawurą, bądź brakiem rozsądku, by wybrać się do tych przeklętych jaskiń pod powierzchnią ziemi.

Mógłby spróbować ich zatrzymać, lecz nie wróżył temu zbytniego powodzenia, zwłaszcza, iż Tajga nie była kimś, kogo można przekonać bezpieczeństwem do zmiany raz powziętej decyzji. Do tego dochodziła wizja skarbów, której to nie miał się za bardzo jak przeciwstawić. Nie mogąc nic począć pozwolił im iść wybraną przez siebie ścieżką.


~***~

Dalsza podróż do Arabel okazała się spokojna, zaś samo miasto prezentowało się całkiem dobrze. W bramie nie natrafili na kłopoty, zatem mogli bez przeszkód ją przekroczyć.

Zbliżający się zmierzch zagnał ich do najbliższej gospody, którą okazał się być Strzaskany Garniec. Przybytek nie wyglądał wielce zachęcająco, lecz nie można było powiedzieć, by zupełnie odstraszał. Ot przeciętne miejsce. Weszli do środka, gdzie to udało im się zapewnić sobie miejsce do spania oraz coś ciepłego na ząb.
Gnom tak jak pozostali nie pożałował sobie i tym to też sposobem pochłaniał pieczonego kurczaka zapijając ciemnym piwem. Goryczka osiadała na języku zachęcając do rozmowy. Nim zdążył się obejrzeć Thazar udał się do jakiejś kobietki na drugim końcu sali. Musiał przyznać, iż nie spodziewał się po czarodzieju czegoś takiego. Na pierwszy rzut oka statyczny, spokojny, wręcz chłodny, a gdy tylko ludzi miał przy sobie mniej...

W międzyczasie zawiązała się rozmowa na temat magicznego żelastwa Grigora oraz przywołującego cienie rogu. Gnom zgadzał się z pozostałymi kiwnięciami głową, bowiem usta nadal miał zajęte jedzeniem. Wreszcie przełknął co miał do przełknięcia i zrobił sobie przerwę. Odchrząknął, napił się, po czym zaczął mówić:
Te magiczne klamoty to jedno – zaczął. – Poza tym warto by było rozeznać się trochę o naszym celu wyprawy, o tych ruinach Bara-Gadam, czy jak to się zwało – przerwał, by pociągnąć z kufla. –[i] Najlepiej będzie chyba poszukać kogoś z tamtych stron, albo co. Wątpię, by w tutejszych kronikach było coś na temat tego miejsca, zaś skorzystanie z usług wieszcza raczej nie mieści się w naszym budżecie?[i]

Nefarius 10-01-2017 10:50


Złotowłosa kobieta powitała Thazara szerokim uśmiechem. Najwyraźniej właśnie w duchu odkreśliła jakiś punkt swego planu, wobec maga.
-Tak się składa, że możesz- odrzekła odsłaniając teatralnie kosmyk włosów z ramienia -Wędruję samotnie do Mirabar. Poznałam po akcencie, kiedy rozmawiałeś z towarzyszami, że chyba jesteś z południowych stron królestwa. Czy mógłbyś pomóc samotnej najemniczce i opowiedzieć o drodze, która mnie czeka? Chciałabym wiedzieć czego mogę się spodziewać.- zagaiła. Thazar nie mógł stwierdzić, czy kobieta go podpuszcza, czy na prawdę pyta o drogę.
-Chyba... że macie jakieś mapy na sprzedaż?- dodała po chwili.

~***~

-Co my potrafimy? spytał krasnolud, spoglądając zdziwionym wzrokiem na Markusa -Miejsce w szeregu?!- powtórzył robiąc krok w stronę znacznie wyższego młodzieńca. Dla Birna najwyraźniej takie słowa nie przypadły do gustu -Posłuchaj mnie uważnie młodzieńcze, bo dwa razy powtarzać ci nie będę- rzekł po czym spojrzał na Tajgę, Irisviel i Jaranda -Ukręcałem łby orkom, kiedy gryźliście cyce swoich matek! Spojrzałem śmierci więcej razy niż wy wszyscy razem wzięci a nawet więcej niż ten zasrany elfik Drizzt! Tfu!- splunął z pogardą w bok, a cała jego zbroja zaskrzypiała -To co jest po drugiej stronie tej wyrwy wskazał strzeżone zejście do jaskini -to nic co do tej pory spotkałeś. Wszystkie, najstraszniejsze potworności, które widziałeś w swoim życiu wydadzą ci się pryszczem, kiedy na własne oczy ujrzysz niebezpieczeństwa Podmroku...- krasnolud energicznie gestykulował raz po raz potrząsając młotem -Nie idziemy tam po sławę, o nie. Jeśli uśniesz mi na warcie, lub odejdziesz od grupy i się zgubisz. Zabronię komukolwiek cię szukać! I to tyczy się was wszystkich!- wskazał kompanów Markusa.

-Znowu się unosisz?- w wejściu do namiotu pojawiła się krasnoludzka kobieta. Miała toporny hełm powiększający jej głowę. Ona chyba zdawała się tym nie przejmować. Jej ciało chroniła piękna koszulka kolcza błyszcząca w promieniach zachodzącego słońca. Na jej ramieniu siedziało dziwaczne stworzenie przypominające kamiennego jaszczura.
-Przecież chcą nam pomóc, a nie przeszkadzać- uspokoiła brata -Witajcie. Jestem Glirna. Jesteśmy dobrze zorganizowani. Będziemy potrzebować pomocy, przy opatrywaniu rannych i do zadań pobocznych. Zrozumcie. Chcemy byście byli bezpieczni, dlatego przydzielimy wam taki zakres obowiązków- kobieta nie owijała w bawełnę -Płacimy jednak równą część każdemu z was z całości łupu. To chyba uczciwe wynagrodzenie?- chyba stwierdziła oczywisty fakt.


Sayane 10-01-2017 17:41

Tymczasem u wejścia do Podmroku...
 
Marsemberska brać nie kwapiła się odwodzić Tajgę i Marcusa od raz powziętej decyzji, co niezmiernie ucieszyło bardkę. Na dodatek Kazrak uszczęśliwił ją leczniczymi fiolkami, więc wygrana była podwójna. Tajga odwdzięczyła się tymczasowemu przywódcy soczystym całusem w miejsce, w którym broda i wąsy przechodziły w otwór gębowy, po czym zaintonowała wesołą piosnkę o tym jak Volo odwiedził Menzo i co z tego wynikło.

Rankiem zaś ruszyli w drogę.


Wędrówka nie była długa ani zbyt wyczerpująca, za to krasnoludzki obóz prezentował się imponująco. Na pewno bardziej niż ich własny. Tajga rozejrzała się z zainteresowaniem oceniając zasobność i bitność nowych kompanów, po czym skupiła na dowódcy. Jego pytanie nieco ją stropiło; co prawda posiadała wiele przydatnych umiejętności, jednak niekoniecznie takich, które doceniłby twardogłowy rębajło. Na szczęście Marcus zdołał go szybko wyprowadzić z równowagi, a kolejna osoba, która wyszła z namiotu ładnie załagodziła temat.
- Oczywiście Glirno, Będziemy robić co każecie i warunki są jak najbardziej uczciwe; Randalf nam je już wczoraj przedstawił - odparła bardka robiąc przy tym minę usłużnej kretynki. Zresztą taki podział zadań faktycznie jej odpowiadał; minimum ryzyka i maksimum korzyści było tym, co ceniła sobie najbardziej. W zasadzie warunki były nawet podejrzanie korzystne; w jej opinii krasnoludy były strasznymi kutwami, a tu proszę - taka miła niespodzianka!
- Umiem trochę leczyć; wzmocnić zdolności bojowe, no i wykrywać magię. Myślę, że zwłaszcza to ostatnie przyda się nam w poszukiwaniu magicznego sztyletu... i nie tylko.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:31.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172