Dla Kalema poczucie zwycięstwa było niesamowite. Z jednej strony czuł się przerażony faktem, że przed chwilą rzucił żywym ogniem (zapaloną lampką oliwną) w żywą istotę, jednak z drugiej strony… był niepokonany. Przynajmniej jak dotąd.
Jak się okazało, Rixdall miał rację co do shivaków - jak tylko zwietrzyły niebezpieczeństwo dla statku (w postaci ognia), natychmiast zabrały się za jego gaszenie. Syn stolarza jeszcze przez kilka chwil siedział osłupiały, rozważając wszystko co się właśnie stało. W końcu jednak urwany głos Rixdalla i wyrzut Sentine wyrwały go z zamyślenia.
-
Tak myślisz? - Odparł nieco nieprzytomnie. Faktycznie rozniecanie pożaru nie wydawało się najrozsądniejszym pomysłem, jednak mogli to przedyskutować później. Z jakiegoś powodu przemknęła mu przez głowę myśl do jakiego bóstwa mogły się modlić te giffy. Jaki bóg byłby przychylny porywaczom, zbrodniarzom i dręczycielom? Znowu przypomniał sobie stół z okowami w poprzednim pomieszczeniu i zadrżał.
Syn stolarza nie chciał rozstawać się ze swoim shivakiem dopóki nie będzie się znów czuł bezpiecznie, czyli dopóki nie przejmą kontroli nad statkiem. Zsiadł ze stwora, przykazał mu czekać tutaj i nie przyjmować rozkazów od nikogo innego. Zastanawiał się, czy ta druga komenda by zadziałała przy wystawieniu jej “na próbę”.
Rozejrzał się na szybko po zbrojowni. Z książek, które czytał tak chętnie wynikało, że uzbrojeni mieli często przewagę nad nieuzbrojonymi. Na korzyść tych drugich mógł często przemawiać spryt, jednak ich przeciwnicy już się wykazali jego brakiem, więc Kalem zaczął czuć rosnącą pewność siebie w ich obecnej sytuacji.
-
I jak ten pokurcz? - Rzucił do Sentine uzbrajając się w stalową maczugę z kolcami. Za pas zatknął sobie długi sztylet i po chwili namysłu chwycił też metalową tarczę. Tę musiał po chwili wyjątkowo niezgrabnie odwrócić, bo chwycił ją nie tą stroną, co należy. Przez myśl przeszło mu też założyć jakąś zbroję, ale… czas naglił.
Uzbrojony Kalem podszedł do pomieszczenia z posążkiem i zbadał ją krytycznie wzrokiem.
-
Może osłabł. - Wysnuł teorię. -
A może ten drugi z zielonych ludzików go dorwał? Co się tak gapisz, ja też wiem że to głupie. Wszystko tu jest dziwne, więc czemu by nie stwierdzić, że Rixdall tak naprawdę jest gdzie indziej? Bierzcie shivaki, musimy znaleźć tego zielonego stworka. I resztę giffów. Potem będziemy dumać nad tym co się stało z Rixdallem.
Wtem synowi stolarza przyszedł do głowy pomysł tak mroczny, że aż sam się zdziwił. Nie, to to miejsce na niego tak działa - jak tylko wrócą do domu, wszystko będzie po staremu…
-
Wiecie co… - Powiedział słabo. -
Ten Rixdall mówił, że hierarhia dla giffów jest wszystkim, prawda? I że może uda się ich zwerbować i że zabiliśmy ich przywódce. Może… - Kalemowi następna część ewitendnie nie chciała przejść przez gardło. -
Może jak byśmy mu odrąbali głowę i sprezentowali giffom to by uznały nas za nowych przywódców? No wiecie, jak w starych legendach o bohaterach, co przynoszą głowy orków…