Aza skupiła się, jednak nie wyczuwała własnych run, a tym bardziej statku. To, co braliście pod uwagę jako jedną z możliwości, dlaczego zostaliście ściągnięci do świątyni Gozreha, okazywało się być prawdę. "Wodny Kruk" odpłynął bez was, zostawiając was na Przystani Umarlaka, a skoro summonerka nie mogła go wyczuć, oznaczało to, że jest już daleko. To niejako odpowiadało na pytanie o położenie rogu jednorożca. Jego najpewniej w ogóle nie było, ale był dobrym pretekstem, by pozbyć się was z okrętu.
Wściekłość, ból i rozgoryczenie mieszały się ze sobą, gdy Abyssclaw sprowadził was na plażę nieopodal. Wtedy też pozostali na własne oczy przekonali się, że Aza mówiła prawdę - w cieśninie, w której wcześniej kotwiczył "Kruk" teraz hulał ciepły wiatr. Nie musieliście się już nigdzie spieszyć, zatem Jamash odprawił pełną ceremonię pogrzebową nad zawiniętymi w koc zwłokami Anabell. Gdy pożegnaliście się z bardką, undine wziął ją na ręce i wszedł wraz z nią do wody. Odpłynął kawałek od wyspy i oddał kobietę morzu. Poczekał, aż całkowicie zniknie mu z oczu w morskich głębinach i wrócił do pozostałych.
Siedzieliście na rozgrzanym piasku, zastanawiając się, co począć. Varossa oszukała was, zostawiając na tej wyspie z wiadomego powodu - chciała sama położyć dłonie na skarbie Jemmy Redclaw, a skoro nie byliście jej już potrzebni, nie musiała się wami przejmować. Moglibyście spróbować zbudować tratwę, ale na pewno zajęłoby to trochę czasu. Padł też pomysł odnośnie delfinów Azy, jednak niziołka mogła po nie sięgać tylko na określony czas. Gdy tak przerzucaliście się planami, nagle woda nieopodal rozbryzgła się i wychynęła z niej niebieskoskóra, uśmiechnięta kobieta. Zerwaliście się na równe nogi, a Darvan, Manea i Aza spojrzeli po sobie - to była ta sama, którą widzieli w wizjach zaserwowanych im przez dziwną istotę kilka dni temu. - Nie lękajcie się mnie, przychodzę w pokoju - powiedziała kobieta spokojnym, melodyjnym głosem. Gdy podpłynęła bliżej, Manea i Jamash rozpoznali, iż pochodziła z rasy trytonów. - Widziałam, jak wasi towarzysze odpływają bez was gdy tylko zniknęliście w dżungli na górze. Nieładne zachowanie, muszę przyznać, bo pewnie wcale nie chcieliście tu zostać na stałe. - Spojrzała po waszych twarzach. - Jestem Jenesara i pomogę wam wydostać się z Przystani Umarlaka, jeśli i wy pomożecie mnie. Przysługa za przysługę.
Wiedząc, że nie macie zbytnio wyboru, wysłuchaliście trytonki. - Od pewnego czasu mnie i hipokampy, które chronię, nęka kapryśna i zła wodna fey - Thelassia. Jest silną czarodziejką i sama sobie z nią nie poradzę, dlatego pomyślałam, że moglibyśmy sobie pomóc nawzajem. Próbowałam ukryć moje hipokampy w lagunie, ale niestety, fey je odkryła i zażądała, bym je wszystkie oddała. To moi przyjaciele, obiecałam, że będę się nimi zajmować i że nie stanie im się żadna krzywda. Dlatego gdy was zauważyłam, doszłam do wniosku, że poproszę was o pomoc w wyeliminowaniu Thalessii. W zamian oferuję wam cztery moje hipokampy, które zabiorą was z tej wyspy, gdziekolwiek sobie zażyczycie. Umowa stoi? - Zapytała, uśmiechając się ciepło. |