Kwestia tego, czy Jenesarze można wierzyć, pozostała otwarta. Trytonka mogła mówić prawdę, ale mogła i kłamać. Na dwoje babka wróżyła, powiadano. A zdanie się na intuicję mogło wyprowadzić ich daleko w pole. Podobnie jak wystawiła ich do wiatru Lanteri.
Ale Lanteri była (wraz z "Krukiem") była daleko, a jeśli Jenesara kłamała, to łatwiej by było ją dopaść i ukarać za oszustwo. Poza tym fey jako rasa nie mieli najlepszej opinii.
Na razie zatem trzeba było przyjąć wersję trytonki.
Jenesara znała okolicę, zaś wybrane przez nią miejsce idealnie nadawało się na zasadzkę. Wystarczyło się przyczaić i cierpliwie czekać, co Darvan zrobił, wykorzystując czas na bawienie się włosami Manei... i rzucenie na siebie magicznej zbroi.
Thalassia dała się wciągnąć w pułapkę i pojawiła się dokładnie tam, gdzie powinna.
Niebieskoskóra fey obrócona była do nich plecami. Jak przystało na przedstawicielkę nadnaturalnej rasy była całkiem nieźle zbudowana (brak stroju zdecydowanie ułatwiał ocenę), ale - zdaniem Darvana - Manea miała zgrabniejszy tyłek.
Ale nie byli tu po to, by podziwiać kształty Thalassii. Należało wykorzystać to, że czarodziejka zajęta jest rozmową i rzucaniem groźbami.
Darvan postanowił darować sobie rozmowy wstępne i pogróżki i od razu przeszedł do czynów, miast słów rzucając w fey płonącą wiązkę ognia*.
Potem miał zamiar użyć magicznych pocisków.
_______________
* Scorching ray