lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [DnD 3.5/FR] Mała improwizacja. (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/18661-dnd-3-5-fr-mala-improwizacja.html)

Googolplex 20-11-2019 14:17

[DnD 3.5/FR] Mała improwizacja.
 
Mała Improwizacja

Zacisze, mała wioska położona na skraju Mrocznej Puszczy. Od pokoleń zamieszkują ją potomkowie dawnych bochaterów, dzielnych awanturników oraz wszystkich tych którzy szukali azylu od zgiełku wielkiego świata. Miejsce to położone jest z dala od szalków handlowych, a życie tu toczy się powolnym tempem, można bu rzec, że jest po prostu nudno.
A przynajmniej było nudno do dnia przed dziesięciu laty kiedy to nieoczekiwanie dla wszystkich z nieba spadła gwiazda. Ci którzy widzieli to zjawisko opowiadali potem jak wielka kula ognia z ogromną prędkością przemknęła po niebie trafiąjąc w Samotną Górę w samym centrum Mrocznej Puszczy. I wróciło by życie w Zaciszu do swego leniwego rytmu gdyby nie wydażenia jakie potem nastąpiły.
Jedyny w wiosce kowal, rasy krasnoludzkiej opuścił wioskę bez słowa nazajutrz po upadku gwiazdy. Zabrał ze sobą rodzinę i zapasy na drogę, lecz nic poza tym, nawet złota które przez lata zgromadził, nawet narzędzi.
W nocy gdy gwiazda spadła wioskowy mag półelfiej krwi, Taliesin, zamknął się na tydzień w swej wieży. Po tym czasie znaleziono go na progu pół żywego i majaczącego niezrozumiale, a wyglądał przy tym jakby sama śmierć zabrała mu młodość i siły witalne, miał dopiero piędziesiąt lat lecz wyglądał jak starzec u kresu życia, a przecież mieszańcy żyją znacznie dłużej od ludzi. Nim wyzionął ducha odzyskał na chwilę zmysły i wyżekł jedno zdanie: "Odeszła, bogowie odeszła!" Nikt jednak nie potrafił rozwikłać tajemnicy któż taki odszedł, wielu sądzi, że mag miał na myśli swoją młodość która nagle od niego odeszła, inni z kolei sądzili że to bzdury.
Wówczas gwiazdę uznano za zły omen i miejscowi nie palili się by coś w jej sprawie zrobć, a raczej zabezpieczyć siebie i swe rodziny na wypadek ciężkich czasów.
Te jednak nie nadeszły.
Teraz po dziesięciu latach, gdy młode pokolenie opuszczało gniazda rodziców ktoś wpadł na pomysł by odszukać gwiazdę i przeżyć przygodę życia, co tylko udowadniało, że kto młody ten głupi...

***

Prowodyrem całej tej imprezy był nie kto inny niż Johan Wardenbait, wnuk sławnego gdzieniegdzie Wanderbaita Rębajły, znanego w Zaciszu lepiej, jako Sołtys. Johan idąc w ślady dziadka postanowił wsławić się wojaczką, a mając za sobą autorytet i całkiem pękaty mieszek, zorganizował nabór do ekspedycji Gwiazdy.
Plan był prosty, pierwsza grupa pod jego przewodnictwem uda się w odmęty Mrocznej Puszczy, założy obóz i przygotuje go do obrony przed leśnym zwierzem. Druga grupa z zapasami i wyposażeniem dotrze nieco później i kiedy przyczółek będzie gotowy wybrani wyruszą z Johanem na poszukiwanie gwiazdy.

Pierwsza grupa z Johanem na czele wyruszyła przeszło dziesięciodzień temu a była to prawdziwa wioskowa elita, teraz zaś przyszła kolej na tych... mniej udanych awanturników. Przyszłych herosów objuczono wszelkiej maści prowiantem upchanym w mocnych parcianych worach. A na dokładkę podarowano osła o wdzięcznym imieniu Bucefał. Sądząc po słodkim i niewinnym spojrzeniu kłapouchego była to prawdziwa bestia czekająca tylko na moment nieuwagi awanturników. Bucefał dźwigał oczywiście nie mniej niż pozostali, a do tego namioty i sprzęt wspinaczkowy.

Tak więc z nastaniem nowego, pięknego i słonecznego dnia, grupa dzielnych i nieco skacowanych towarzyszy wyruszyła w cień Mrocznej Puszczy z błogosławieństwem sołtysa i czterema bukłakami soku z kiszonej kapusty, najskuteczniejszego lekarstwa na kaca jakie w Zaciszu znano.

Ayoze 22-11-2019 10:54

Musiała przyznać, że zasiedziała się w Zaciszu nieco dłużej, niż planowała. Nie wiedziała, czy ma na to wpływ niemal sielskie życie mieszkańców, którzy żyli sobie spokojnie i upijali się każdego wieczora w karczmie, by z rana ruszyć do swoich obowiązków, czy po prostu fakt, że wioska była skrajnym zadupiem i prawdopodobnie nikt elfki nie będzie tu szukał. Takie coś jej póki co odpowiadało, choć nudy nie lubiła, dlatego dość szybko nawiązała nowe znajomości w Zaciszu.

Najpierw z tym pociesznym pobratymcem Halueve, którego poratowała podpłomykiem i suszoną rybą, gdy pojawiła się w wiosce, a biedak leżał gdzieś w przydrożnym rowie. Potem poznała rozgadanego Colina i trolla Vraara, którego trochę się jednak bała. No i kilka innych duszyczek, choć nie ze wszystkimi utrzymywała jakieś zażyłe kontakty.

Orifiel, lub Ori dla przyjaciół i znajomych, była niską, szczupłą dziewoją o płomienistych włosach, pełnych ustach i cwaniackim spojrzeniu niebieskich oczu obserwujących nieustannie otoczenie. Ubrana była jak każdy podróżnik, przez co nie zdradzała zbytnio, czym może się zajmować, oprócz oczywiście szukania wrażeń na szlaku. Na solidne, ale nieco znoszone ubranie podróżne zarzucała zwykle skórzany kaftan, a jej uzbrojenie stanowiły krótki miecz, sztylet i krótki łuk. Cały swój dobytek upchany miała w plecaku, którego non stop pilnowała.

Dała się poznać lokalnym jako energiczna i wygadana młoda kobieta, która lubi poznawać nowych ludzi i bawić wieczorami w karczmie. Nie opowiadała za dużo o sobie, zwykle ciągnąc innych za język. Sprawiała wrażenie osoby sympatycznej, choć niektórzy mówili, że to niezła spryciula i zdecydowanie coś w tym było, biorąc pod uwagę, czym się zajmowała "zawodowo".

Nadszedł dzień, gdy jeden z tubylców opowiedział o jakiejś gwieździe, którą miał zamiar odnaleźć, więc zgłosiła się do drużyny, bo i trochę dość miała siedzenia na tyłku w Zaciszu, a i dawno nie uczestniczyła w niczym, co choć trochę mogłoby podnieść adrenalinę. No i mogła się przydać ze swoimi umiejętnościami. Wypad do niejakiej Mrocznej Puszczy brzmiał ekscytująco, toteż spakowała się i wraz z pozostałymi ruszyła ku przygodzie. Choć sam cel, czyli odnalezienie jakiejś gwiazdy, brała nieco z przymrużeniem oka.

- Coś mi się zdaje, że czeka nas ciekawa wyprawa - powiedziała wesoło do idących obok towarzyszy. - Co w ogóle myślicie o tym, co powiedział Johan? Wierzycie w tę spadającą gwiazdę? Ja średnio, ale co mi szkodzi się przejść z wami na poszukiwania. Od siedzenia na tyłku w karczmie już powoli zaczęłam wariować. - Uśmiechnęła się i zerknęła w stronę obładowanego ekwipunkiem osła. - Biedny Bucefał, tak mu popalić dają od rana.

Podeszła do osiołka i podrapała go za uchem.
- Spokojnie, Kłapouszku, niedługo sobie odpoczniesz i zdejmą z ciebie te wszystkie klamoty - rzuciła do zwierzaka, klepiąc go po szyi, na co ten tylko zaryczał. No cóż, zadowolony z pewnością nie był. Ori natomiast wręcz przeciwnie, ta wyprawa jakoś tak optymistycznie na nią wpływała.

Dust Mephit 22-11-2019 17:34

Iago odwrócił na chwilę wzrok w stronę Orifiel. Milczał jednak. Pamiętał Taliesina z dzieciństwa. Pamiętał też widok jego zwłok gdy wynoszono je z wieży- pierwszych zwłok jakie widział w życiu. Niemal go wtedy nie rozpoznał. Pamiętał też opowieści miejscowych o jego zachowaniu i ostatnich słowach, które przyprawiały o dreszcze. Teraz, myśląc o tym czuł z jednej strony nieprzyjemny ścisk w żołądku, z drugiej zaś podekscytowanie, które od jakiegoś czasu coraz częściej mu towarzyszyło. Może to zew przygody budził emocje, które dotąd znał tylko ze słyszenia? Grupa wkrótce miała wkroczyć w te obszary puszczy, w których nigdy nie był.

Kawka prychnął

-Nie lituj się tak nad tym osłem. - rzekł do elfki. - Taka jego rola. Kiedy nam dadzą popalić, pierwszy zwieje z naszym prowiantem nie oglądając się na nas.

Ayoze 22-11-2019 18:25

- Jakbym się litowała, to bym zabrała cześć tego, co dźwiga na siebie, a tego nie mam zamiaru robić. Po prostu niech biedny zwierzak też wie, że jest tu ktoś, kto do niego zagada od czasu do czasu. - Zaśmiała się perliście i puściła oczko "Kawce". - A co do ucieczki, to zobaczymy, ma jakiś błysk w oku, wygląda mi na hardego osła. - Wciąż mówiła z wesołym tonem. - Powinieneś się trochę rozluźnić, Iago, wszyscy tu mamy znaczenie, nawet nasz Kłapouszek. A już on z pewnością, skoro nosi nasze zapasy. - Po tych słowach znów poklepała Bucefała po szyi, na co osioł prychnął wesoło. - Widzisz, nawet on zgodził się ze mną. - Pokazała "Kawce" język w humorystycznym geście.

sunellica 22-11-2019 18:36


Halu szedł z przodu kolumny z zadowoleniem pogwizdując spod słomkowego kapelusza. Jakby do taktu przygrywała mu laska na której się podpierał. Co ciekawe, sam elf poruszał się bezszelestnie, choć… może to była kwestia jego lichego ubrania, a w zasadzie… to prawie jego braku?
Nie no… mnich gołodupcem nie był. Miał luźne szarawary, koloru bliżej nieokreślonego, oraz tunikę do kolan, do tego wyżej wspomniany kapelusz ze słomy z wetkniętym, ususzonym kwiatkiem słonecznika. No i worek… w sumie nie wiadomo po co, skoro nic w nim nie trzymał. Jednak dzieci ze wsi mówiły, że widziały Miatorisa jak w nocy włazi do worka i w nim zasypia, tak jak normalni ludzie zasypialiby pod kocem. Cóż… szpiczastouchy człowiekiem nie był, a i do normalnych w zasadzie nie należał, więc plotki mogły być jak najbardziej prawdziwe.
Niedługo i tak się sami dowiedzą, w końcu wyruszyli razem na wyprawę.

A propo wyprawy… Jedni wyruszyli na nią z nudy, inni z ciekawości, chęci chwały, czy w poszukiwaniu lepszego jutra czyt. Złota. Przez duże Zet. Koniecznie!
Zwykłe złoto mało kogo obchodziło. Złocisz czy dwa… no przyjemna była to kwota, zwłaszcza jak się ją przeliczyło na kufle piwa, ale nadal niezbyt wysoka by narażać własną rzyć.
Co innego pięć sztuk złota, o, to dopiero nie lada Złota gratka! A dziesięć?! Bogowie chrońcie! Zaczynamy wstępować na zakazane tereny dziedzin mamentatyki.

Patrząc na wyprostowane plecy Halueve, który beztrosko nucił coś pod nosem, można by się zastanowić, po wała się pchał razem z nimi? Skromny elf, dość wiekowy jak na ludzkie lata, (przynajmniej on tak twierdzi, ale patrząc po gębie, to ślubne dziewice wyglądają starzej), nie pchał się do szczenięcej bitki, a więc o chęci sławy nie było co mówić. Jako mnicha, zapewne nie interesowało go też bogadZtwo przeZ duże Zet. Zresztą mając bardzo ładnie wykonany tatuaż twarzy, mogłyby nasuwać arystokratyczną przeszłość tego dziwnego osobnika, który... zaraz zaczął podskakiwać i pląsać jak kózka na polu. Wczuł się w to fałszowanie, oj nie ma co.
No więc? Po co z nimi szedł? On? Zwykły przechodzień? Żebrak z wyboru? I, na łoniaki wszystkich matek tego świata, niedorozwój umysłowy?

Może trzeba się go było obawiać? Może w tym worku trzymał sztylet, którym będzie szlachtował w noc pełni księżyca? A może to ludożerca, który tylko czeka, aż stado durnych owieczek połamie sobie nóżki i zemrze gdzieś na wypizdowiu, ciał nigdy nie odnajdą, bo zostaną co do chrząstki zjedzone i…
Orifiel przełamała zmowę milczenia, a co za tym idzie skupiła na sobie uwagę wszystkich, w tym i elfa.
- Och! Gwiazdy co chwila spadają z nieba, to nic nadzwyczajnego, sama jesteś tego dobrym przykładem - odparł wesoło, chichrając się jak podkurzona fretka, zapewne uznając swój dowcip za wysoce zabawny. Zaraz jednak przerwał, bo słowa Iago wyraźnie go zasmuciły.
- A więc… uważasz… że nie opłaca się okazać wdzięczności osłu, ponieważ nie przyniesie ci to dalszych korzyści? Cóż… z takim podejściem, to nic dziwnego, że osioł wybierze ratowanie samego siebie.

Dust Mephit 22-11-2019 20:07

Iago przewrócił oczami.

- Zaraz będzie elfi wykład o przyrodzie i kwiatkach. Poklepię osła po plecach to może nie ucieknie przed nieuchronną śmiercią i zasłoni mnie zadem przed lecącą strzałą. Sprytne. Kapłan Cyrica lepiej by tego nie wym... - urwał w pół słowa spoglądając na Orifiel i składając usta w coś na kształt krzywego uśmiechu - Jak nie ucieknie i przeżyje, można mu okazać wdzięczność dając to, co ma dla niego wartość. Oślicę jakąś może pozna, albo coś dobrego zje.

Balzamoon 23-11-2019 12:11

Trzy dziesięciodnie wcześniej

- Vraar wyruszam na wyprawę żeby znaleźć gwiazdę która spadła w Mrocznej Puszczy i szukam śmiałków którzy będą mi towarzyszyli. Czeka nas sława i chwała! Rozsławimy moje imię... to znaczy Zacisze na cały kraj! – Johan Wardenbait zwrócił się do miejscowego siłacza.
- Johan odwal się z łaski swojej, bo jak mnie wnerwisz to się przekonasz że zęby nie grzyby i nie odrastają. – zadudnił w odpowiedzi Vraar podnosząc do ust kolejny kufel miejscowego piwa.
- Zapłacę. – wycedził przez zęby wnuk sołtysa.
- Nareszcie gadasz po ludzku. – troll z hukiem odstawił kufel na stół. - Ile? – w odpowiedzi Johan pokazał mu zawartość sakiewki.
- Niech będzie, druga grupa? – Vraar nie był może najmądrzejszą osobą w okolicy, ale zdawał sobie doskonale sprawę że Johan nie lubi go od czasu gdy został pokonany w zawodach w siłowaniu się podczas zeszłorocznego Święta Plonów.
- Tak. – odpowiedział mu organizator wyprawy.
- Zgoda. – Vraar uznawszy sprawę za załatwioną wrócił do opróżniania kufla.

Dzień wyprawy

Wczorajsza popijawa dała trollowi możliwość zapoznania się z towarzyszami. Niektórych znał od lat, jak na przykład Iago, niektórych widział już wcześniej w karczmie, a niektórych zobaczył pierwszy raz na oczy. Nie mówił zbyt wiele, raczej pił i słuchał. Jak szybko się przekonał nie był jedynym milczkiem w drużynie, większość zdawała się wyznawać starą, dobrą zasadę że zaufanie zdobywa się czynami nie słowami. Nawet na torturach by się do tego nie przyznał, ale zarówno uroda jak i rezolutność Orifiel zrobiła na nim niemałe wrażenie. Oczywiście zdawał sobie sprawę że z jego aparycją mógł się co najwyżej poślinić lub wziąć ją siłą, a jako że nie miał jakichś większych ciągot do złych uczynków to druga opcja nie wchodziła w grę. Ponieważ zaś nie lubił być dręczony docinkami to starał się nie okazywać swojego ślinienia się gdy na nią spoglądał, co nie znaczy że mu się to udawało gdyż aktor z niego był gorzej niż kiepski. Miał tylko nadzieję że grupa z którą teraz podróżował słyszała o nim dostatecznie wiele, ponieważ gdyby jednak zaczęły się docinki to mogły mu puścić nerwy i docinający mógł skończyć bez zębów. Albo bez twarzy gdyby się wściekł i użył pazurów.

Jak na gust trolla, dzień mógł zacząć się nieco później. Nie żeby miał kaca, nigdy go nie uświadczył, ale lubił się porządnie wyspać a po zarwanej na piciu nocy nie było na to czasu. W skład jego ekwipunku wchodziło dość mocno znoszone ubranie podróżne, wypchany plecak i dwuręczny miecz. Niosąc do tego solidnych rozmiarów worek z prowiantem był obładowany nie gorzej od osła.
- Gwiazda spadła z nieba i trafiła w górę. Tak było, widziałem to na własne oczy. Łuna unosiła się nad puszczą przez całą noc, na całe szczęście przyszły deszcze i zgasiły ogień. Tak swoją drogą, ktoś potrafi polować? Mi się tam nie spieszy do Johana i jego bandy, możemy sobie zrobić spokojną wycieczkę z przerwami na pieczyste. Jeżeli coś jest na miejscu to i tak wszystko będzie dla pierwszej grupy. Nie ma powodów żeby się starać. – spojrzał po pozostałych

Adi 23-11-2019 12:43

Tegan szedł na samym końcu gromadki odludków składających się głównie z elfów i ludzi, nie licząc trolla, który jako jedyny z tej paczki był równy wzrostem z nim. Na plecach miał swój jeszcze nie wysłużony topór. Nie miał okazji zafarbować go krwią istot mniej rozumnych. Co jakiś czas odwracał się by sprawdzić czy może nikt ich nie śledził, ale było czysto. Przynajmniej na razie. Szli tak w milczeniu dłuższą chwilę by nagle zupełnie niespodziewanie naszła rozmowa ośle, który towarzyszył elfce o jakże pięknym imieniu Orifiel.

Heh, grunt to rozmowa o parzystokopytnym - pomyślał mężczyzna i spojrzał znad głów praktycznie wszystkich na osła. Może i był trochę przeładowany, ale w końcu to tragarz. Niech się cieszy, że nie ma jeszcze jego topora na swym grzbiecie, bo by nie dotarł na miejsce. Uśmiechnął się, miał nadzieję iż nikt nie widział, bo raczej starał się zachowywać kamienną twarz i postawę. Wyruszyli na poszukiwania owej gwiazdy, która spadła. Był niezwykle zaciekawiony tą sytuacją jak na typowego buntownika.

Wtem prawie całe towarzystwo się rozgadało, to i Tegan mógł powiedzieć coś od siebie.
-Tak, żeby zabrali nam całą zabawę oraz sławę i chwałę? - barbarzyńca zapytał ze śmiechem na ustach podchodząc bliżej Vraara -Prawda można by trochę zwolnić i zrobić sobie taką jak wspomniałeś wycieczkę - rzekł do pozostałych.
Jak na pierwsze słowa to i tak chyba nie wyszedł najgorzej. W końcu i taki nie szata zdobi człowieka. Gładka gadka oraz gesty nie zawsze idą w parze z rozumnymi istotami.

Balzamoon 23-11-2019 15:37

- Mamy tylko donieść prowiant więc nie ma co się spieszyć. – troll spojrzał najpierw na drużynowe elfy a następnie na solidnie zbudowanego człowieka. - Nie wszyscy z nas najadają się kromką chleba i liściem sałaty, czyż nie? Jeszcze tylko znaleźć kogoś kto to pieczyste upoluje... – spojrzał na resztę drużyny.

sunellica 23-11-2019 21:37

- Ale jak to tak? - Halueve zadarł głowę, by spojrzeć na trollą górę mięśni, maszerującą obok człowieczego (chyba) wzgórza… też mięśni. Albo tłuszczu… albo kości… albo mięśni, tłuszczu i kości.
- Skoro to my niesiemy jedzenie, to znaczy, że oni go nie mają… Nie powinniśmy kazać im o głodzie czekać, kiedy sami będziemy objadać się dziczyzną… - Mnich złapał się za brzuch, gdyż od myślenia o strawie, zaczęło mu w nim burczeć.
W sumie… dla niego nie była to żadna nowość i w teorii już dawno powinien się do głodu przyzwyczaić, tylko jakoś tak… kiszki nie chciały się do tego ustosunkować.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:22.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172