- Wy powierzchniowcy zawsze jesteście niewdzięcznie nieufni! - wysyczał w stronę Elory i Brana Yusdrayl, ale po chwili opanował wzbierający w nim gniew. - Z tego, co wiem, klucz prowadzi do grobowca smoczego kapłana w innej części kompleksu. Mówi się, że są tam ukryte jakieś skarby zgromadzone przez kleryków Ashardalona, niegdysiejszego władcy Cytadeli. Próbowaliśmy to sprawdzić, ale miejsce pełne jest pułapek z którymi moi podwładni nie są sobie w stanie poradzić. Dlatego zaoferowałem wam klucz, dla mnie jest bezużyteczny. A jeśli uda wam się pokonać pułapki, skarby są wasze. Do tego sakwa złota... - skinął głową na dwóch strażników, a ci zniknęli za tronem i po chwili wyciągnęli zza niego sakwę pełną złotych monet. Na oko mogło ich tam być z osiemdziesiąt. - Jak widzicie, nie chciałem was oszukać. Mogę jeszcze zaproponować platynową figurkę smoka, którą znaleźliśmy kiedyś penetrując te lochy - powiedział i skinął łbem na pobratymca, a ten zza tronu wyciągnął rzeczoną figurkę, która na oko mogła mieć jakieś półtorej stopy wysokości. Wszyscy wiedzieliście, że platyna to najdroższy metal przewyższający wartością złoto, a masywna figurka przedstawiająca smoka zbierającego się do lotu mogła być warta majątek. - To wszystko za odnalezienie Calcryxa, nic więcej nie jestem w stanie wam dać. Co do człowieków, których szukacie, nie chcieli mieć z nami do czynienia, prawie od razu ruszyli w głąb twierdzy. Ten ich przywódca to mi się wydał taki brawurowy, wszystko chciał mieć na tu i teraz. Chcieli znaleźć drzewo, które daje magiczne jabłka. Ono jest na niższym poziomie, ale żaden z moich koboldów się tam nie zapuszcza. Zbyt niebezpieczne tereny to są. Zagajnik Zmierzchu, tak myśmy nazwali to miejsce... Ostrzegałem ich, ale nie słuchali.
Wystąpienie Archiego najwyraźniej spodobało się wodzowi, gdyż nagle się rozpogodził. - Ten niziołek mi się podoba. Widzicie łachudry, jak inni z powierzchni się do mnie zwracają? - rzucił dumnie w stronę swoich strażników, a ci tylko niemrawo pokiwali głowami. - Goblinów jest dużo, ale nie wiem, ile dokładnie. Mają też wsparcie hobgoblinów, ale tych jest mniej. Bardzo mi oni działają na nerwy. Najbardziej. My, koboldy, jako spadkobiercy smoków, mamy pierwszeństwo do tego terenu i to ma być NASZ dom. A te zielone ścierwa uważają na odwrót. Najgorsze, że ich panem jest Belak Wygnaniec, człowiek chyba, jak niektórzy z was. To on nimi dowodzi. Nigdy go nie widziałem, ale ponoć straszny jest i wszystkie zielone się go boją. Nigdy nie wychodzi z Zagajnika Zmierzchu... To jak, znajdziecie Calcryxa? Może też uda wam się trafić na te człowieki, których szukacie. - Yusdrayl spojrzał na strażnika smoków. - Meepo, ruszysz swoje tchórzliwe dupsko i będziesz towarzyszył im, jeśli się zgodzą. To twoja wina, że te zielone pokraki zabrały nam smoka! - Tak jest, panie. - Meepo ukłonił się, wbijając wzrok w podłogę. Nie miał nawet odwagi spojrzeć na swego wodza. |