lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   Dark Fantasy - Pomroka - Poszukiwania w ciemności (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/14370-dark-fantasy-pomroka-poszukiwania-w-ciemnosci.html)

czajos 24-06-2014 18:29

Plac przy wschodniej bramie
Wos pojawił się na miejscu zbiórki jakieś pół godziny przed czasem, chciał nacieszyć się pięknym dniem. Niestety sama wyprawa nie prezentowała się tak okazale jak Plac Ulryka, słowa odzianego w czerwoną chustę jegomościa nie wróżyła całej wyprawie najlepiej. W prawdzie spotkał on już na szlaku nie jedną nie dwie anomalie, chociażby pewnego razu na środku traktu ni z tego ni z owego pojawiło się wypełnione substancją przypominającą smołę małe jezioro, ale o czarnym cyklonie nigdy nie słyszał. Ze smutkiem postawił też krzyżyk na Westerweldzie, nie wielu było takich co dało by radę samemu przeżyć dłużej poza miastami, Wesetrweld zapewne do nich należał ale nie po tym jak spotkał się oko w oko z anomalią. Grupa zebrała się szybko i na czas nie ostało się nic innego jak wyruszać.

Popas
Pierwszy dzień minął gładko i przyjemnie, a Ramirez poświęcił go w większości na spokojne drzemanie w siodle, maszerująca pod jego nogami klacz jak zwykle miała inne zdanie Hrapa bo tak zwało się to paskudne bydle była jednym z najwredniejszych koni jakich nosił ten świat i swoimi ciągłymi parsknięciami którym zawdzięczała swoje imię skutecznie uprzykrzała mu życie, kochał tą bestyje .Zapoznawał się też z kampanią, podjeżdżał do każdego przedstawiał się i zamieniał parę nie zobowiązujących zdań. W jego sposobie działania było to bardzo ważne by wiedzieć kto jest po czyjej stronie, naciąg jego łuku był całkiem spory, a wystrzelona z niego strzała w pół drogi nie miała już w zwyczaju zmieniać celu. Krążące nad horyzontem ptaszyska zauważył już sporo wcześniej niż Klirk, inna sprawa ,że dla niego nie był to powód do niepokoju.
- Ja mogę jechać - powiedział skinąwszy wpierw głową dowódcy by zwrócić na siebie uwagę i zgłaszając się na ochotnika do pierwszej "wycieczki".
- Miło by było co byście posłali z nami też kogoś z latarnią na wszelki wypadek - Chmury czy pomroka wydawały się co prawda być daleko ale kto tam wie, a poza tym przezorny zawsze ubezpieczony.

Saverock 24-06-2014 19:14

Cóż, poszło łatwiej niż Sav myślał. Organizatorzy uwierzyli mu, a niektóre bajki wymyślone na szybko brzmiały dosyć prawdopodobnie. Przynajmniej na tyle, by powierzyć mu dowództwo. Wprawdzie Unterhagen nie wyglądał na zadowolonego i chyba niezbyt ufał Nevardowi, ale w tej chwili nie był to problem. Dzięki temu, że został jednym z dowódców, mógł zrobić więcej niż poprzednim razem. Wprawdzie była to też spora odpowiedzialność, ale z jego obserwacji wynikało, że nie miał pod swoimi rozkazami bandy dzieciaków, czy osób niepotrafiących o siebie zadbać. To dawało jakąś nadzieję na to, że wyprawa się powiedzie. Jednak nic w tej chwili nie było pewne.

Popas

- Jon? Tak, przypominam go sobie - odpowiedział Sav na pytanie wojownika. - Nie, nie widziałem zwłok. Może widziałeś kogoś podobnego? Gdyby to na pewno był on, to może udało mu się przeżyć. Tylko ciekawi mnie dlaczego nikogo o tym nie poinformował - nie miał już nic więcej do powiedzenia w tej sprawie. Po tym, co usłyszał, starał się coś wymyślić. Istniała możliwość, że ktoś jeszcze przeżył. Tylko pytanie, co się z nimi stało? Musiał to przemyśleć w wolnej chwili.

Czarne chmury, wieści od Klirka. Trzeba było zająć się tym i tym. Gdy Sav zastanawiał się, co zrobić, odezwał się kolejny z członków wyprawy. Jeśli dobrze pamiętał, był to Ramirez. Na pierwszy rzut oka osoba ta nadawała się do zwiadu. Z tego względu mógł przyjąć jego ofertę.
- Ja to sprawdzę, a ty mi pomożesz. Zabiorę swoją latarnię. Ktoś jeszcze chętny? - uznał, że dwie osoby, to wystarczająca ilość do zwiadu, ale może ktoś jeszcze będzie chciał im towarzyszyć. Był gotów zabrać ze sobą jeszcze maksymalnie jedną osobę. Wprawdzie nie pogardziłby pomocą Wojownika albo Leikani, ale lepiej było zostawić w obozie kogoś, komu mógł zaufać.

- Niepokoją mnie te chmury. Radzę ruszyć do najbliższej oazy. Gdy ostatnio zatrzymaliśmy się na szlaku, nie skończyło się to dobrze - Nevard mówił na temat kolejnego problemu. - My ruszymy na zwiad, a pozostali niech przygotują się szybko do drogi i ruszają do najbliższej oazy. Jak sprawdzimy, czy wszystko w porządku, dołączymy do was. Nie zatrzymujcie się, dopóki nie będzie to konieczne - po tych słowach skierował swe kroki do konia, by przygotować go do drogi. Lampa o której wspominał znajdowała się przy siodle.

Ehran 24-06-2014 19:43

Agarwaethor uniósł lekko brew, gdy odnalazł się cudownym wręcz sposobem jeden z uczestników poprzedniej wycieczki. Dla elfa brzmiało to dość podejrzanie. I dlaczego na głębiny, pchał się ponownie w pomrokę?
Agarwaethor rozejrzał się po pozostałych, by ocenić, jak oni odebrali tę nowinkę.

***

Podróż była spokojna. Agarwaethor jechał powoli trzymając się tyłu karawany, na swym rumaku, swojego muła na czas wyprawy dołączył do pozostałych jucznych zwierząt.
Gdy Wos podjechał do elfa, ten okazał się dość sympatyczny. Może nieco mało mówny, lecz wydający się znać na swym rzemiośle.

Popas:
Agarwaethor wpierw zadbał o swego konia, dopiero potem posilił się nieco. zdziwili go obaj goście. Odnotował to jako ciekawostkę, posłał pytające spojrzenie do stojących w pobliżu towarzyszy podróży.

Gdy padł pomysł zwiadu, elf również się zgłosił. - Chętnie rozprostuję nieco kości. - rzekł.

czajos 24-06-2014 20:10

Słysząc, że jego zgłoszenie zostało zaakceptowane zabrał się do roboty, zeskoczywszy z Hrapy sięgnął do sajdaku i wydobył z niego łuk na który zaczął nakładać z wielką starannością cięciwę. Był to okazałej jakości broń, wykonany z klejonych warstw drewna i kości, wykończony na zakończeniach łuczyska motywami drapieżnych ptaków wykonanych z mosiądzu. Widać było ,że była to główna broń najemnika. Następnie przypiął do pasa kołczan wypełniony strzałami o czarnych lotkach i ponownie wskoczył na konia.
- Jedzmy - powiedział do dowódcy Ramirez.
- Im szybciej się z tym uwiniemy tym lepiej.
-Jak dobrze kojarze okolice te ptaszyska kręcą się nad małym wzgórzem.- powiedział wpatrując się w ptaki osłaniając dłonią oczy od słońca.
- Będziemy mieli jeszcze kilka mniejszych po przejechania po drodze. -

Asderuki 24-06-2014 21:57

Kobieta obejrzała się po czym powiodła wzrokiem do góry, aż znalazła oczy pytającego. Nie odpowiedziała mu ale popatrzyła na niego jakby był idiotą. Siedziała w końcu w sukience o wielgachnym dekolcie i miała tylko skromny tobołek ze sobą oraz miotłę. Nawet Aziza wiedziała, że tak się nie chodzi na wyprawy.

Plac przy wschodniej bramie

Kobieta stawiła się odrobinę spóźniona (jak się okazało nie ona jedna). Musiała się przedstawić aby przewodnicy ja poznali. Wyglądała zupełni inaczej niż poprzedniego dnia. Zamiast fircykowej sukienki kobieta miała skórzaną zbroję, spod której wystawała lniana bluzka i porządne buty. Jej twarzy nie oszpecał obrzydliwy makijaż, ale zdobił fioletowawy już siniec na policzku. Również tobołek został zastąpiony plecakiem z prawdziwego zdarzenia, z którego zwisały najbardziej pożądane przedmioty podczas podróży.

- Hm... w sumie nigdy na koniu nie jeździłam - przyznała się - znajdzie się jeszcze miejsce? - wskazała na bryczkę po czym nie czekając na odpowiedź wgramoliła się i usadowiła tak by nie przeszkadzać za bardzo.

W czasie drogi

Aziza łapała promienie słońca wystawiając twarz w jego stronę. Każda chwila była ważna. W jej dłoniach spoczywało otwarte skórzane pudełeczo. Aziza wyraźnie starała się utrzymać je tak, by żadne wyboje go z ręki nie wytrąciły. Na wszelkie pytania dotyczące przedmiotu uśmiechała się tylko i kontynuowała kąpiel słoneczną. Zagajona jednak o siniec na twarzy... o tu miała wiele do powiedzenia. Urosło to do pojedynku w którym ona pokonywała kolejnych typów spod ciemnej gwiazdy w jakiejś karczmie co to nikt nazwy jej nie zna.

Popas

Na początku Aziza zeskoczyła z bryczki by rozprostować trochę kości. Sama niewiele inicjatywy podejmowała by z kimkolwiek porozmawiać. Traktowała siebie bardziej jako ochroniarza, których i tak mało nie było, niż zwiadowcę. Nauczyła się powierzać wiarę w swoje ciało niż umysł. Zawsze jednak dobrze było mieć jakąś dodatkową ochronę. Kobieta wyciągnęła paciorki spod skórzni i ucałowała je szepcząc kilka słów w swoim ojczystym języku. Jak ojciec i baka, jak pradziad i praprababka. Tradycji należało dochować. Potem spojrzała w słońce i pomodliła się do Alistar.

- A ty co? Gdzie cię wywiało? Już myślałam, że się nie pojawisz - uśmiechnęła się do blondwłosego kapłana.

Jaracz 24-06-2014 22:32

Poranek w świątyni

Wybudzenie było gwałtowne. Gdy tylko Vigo otworzył oczy, stoczył się z twardego łóżka i ukląkł przed symbolem Alistar zawieszonym na ścianie. Jego myśli pływały jeszcze w chaosie gdy próbował przypomnieć sobie fragmenty snu. Jedna z tych myśli nie dawała mu spokoju, ale nie mógł jej jeszcze skrystalizować. Złożył dłonie do modlitwy i przytknął zroszone potem czoło do pościeli. Zamknął oczy i wsłuchał się w przyśpieszony rytm swojego serca oraz szum krwi przetaczającej się przez jego ciało niczym rwąca rzeka. Szepcząc kolejne słowa porannej modlitwy czuł jak jego oddech się uspokaja.

Po dwóch klepsydrach spędzonych na klęczkach otworzył oczy. Reszta poranka minęła błyskawicznie, gdy zorientował się, że jest spóźniony na zbiórkę. Obmył głowę w wiadrze zimnej wody, pośpiesznie pozbierał swój skromny dobytek, ubrał się i wybiegł ze swojej celi. Musiał z niechęcią zrezygnować ze wspólnego śniadania z akolitami i kapłanami. Zahaczył jednak o kuchnię zabierając stamtąd bochen chleba, kawałek sera i dwa pęta kiełbasy. Udał się do stajni.

Poprzedniego dnia udało mu się porozmawiać z wysokim kapłanem. Okazał się szczodry darując mu wierzchowca i przychylnie patrząc na udział Paredesa w ekspedycji. Przyzwolił też na uzupełnienie zapasów maści i ziół leczniczych ze świątynnej apteki.

Wskakując na wierzchowca, Vigo żałował że nie ma czasu, by porozmawiać przed drogą, ze znacznie starszym kapłanem. Wciąż nie mógł oprzeć się wrażeniu, że stało się coś ważnego. Coś na co powinien zwrócić uwagę. Wrażenie było jednak niczym płochliwa mucha. Umykało gdy tylko chciał pochwycić ową myśl, ale natrętnie krążyło wokół.

Pokręcił głowę i nadgryzł kiełbasę, kierując się ku bramie. Pożegnał się z akolitą pełniącym posługę jako odźwierny i ruszył w stronę wschodniej bramy. Po drodze zatrzymał się trzykrotnie przy żebrzących starcach każdego z nich obdarowując jedną monetą, krótką modlitwą i błogosławieństwem. Rad był widząc jak dzięki temu ich twarze jaśnieją w uśmiechach. Pustą sakiewkę upchnął z powrotem za pas. i dalej, próbując dogonić wyprawę.

Popas

Droga aż do obozowiska była spokojna, za co dziękował bogini. Musiał jednak jechać aż do południa, by nadrobić stracony nad ranem czas. W końcu jednak udało mu się dogonić drużynników. Na sto metrów przed obozem, w końcu udało mu się złapać tą ulotną myśl, która nie dawała mu spokoju. Natychmiast zbladł, a jego serce przyśpieszyło swój rytm. Odruchowo złożył usta do modlitwy, ale żadne nie chciało przejść mu przez gardło. Tak porażające było to olśnienie.

Pozwolił wierzchowcowi zwolnić i w końcu się zatrzymać przy innych zwierzętach. Chwilę jeszcze siedział w siodle dochodząc do siebie po olśnieniu. Zeskoczył na ziemię rad powitać grunt pod stopami. Mechanicznymi ruchami zabezpieczył konia, wiążąc wodze do bryczki.

Przez moment nie wiedział co odpowiedzieć kobiecie. Nigdy nie zniżył się do kłamstwa, nawet w dobrej wierze. Teraz jednak nabrał wątpliwości, czy w tych czasach to czego doświadczył maluczcy nie odbiorą jako przejaw szaleństwa. Westchnął ciężko i podjął decyzję.

- Wybaczcie mi zwłokę - rzekł wystarczająco głośno, by wszyscy go usłyszeli - Zaprawdę ta ekspedycja jest przez nią błogosławiona, ja zaś dostąpiłem świętego olśnienia. Alistar zechciała zesłać mi nad ranem sen, w którym objawiła się głosem i obdarzyła mnie wizją. Sen, ufam że proroczy, był powodem mego spóźnienia. Dziś wieczór będę jej składał przez godzinę, modlitwy dziękczynne. Zapraszam wszystkich do przyłączenia się.

W czasach, gdy Alistar przestała się komunikować ze swoimi najgorliwszymi wyznawcami, takie oświadczenie mogło uchodzić za przejaw szaleństwa. Vigo jednak nie mógł znieść myśli o kłamstwie. Miał za to nadzieję, że w miejsce myśli o szaleństwie, w serca drużynników zawita nadzieja.

Anonim 24-06-2014 23:03

Te nowe podróżne to raczej nie rozmowne zwrócił uwagę Wojownik. Rzucił wcześniej informacją, że jakiś umarlak może się szwędać po tym padole łez, Sav to potwierdził, a reszta zlała to równo ciepłym moczem. No nic. I jeszcze pojawił się jakiś dziwak, który pieprzył jak potłuczony. Wojownik zadał tylko jedno krótkie pytanie:
- Wizja? Jaka wizja? Opowiedz coś więcej o tej wizji. - no dobra, to były dwa pytania i propozycja. Wojownik był ciekaw wizji.

kretoland 25-06-2014 09:35

Plac przy wschodniej bramie.

Fastbergavettbrinnandehjärta nie reagował na zaczepki dzieci. Mówiły one chaotycznie i często jednocześnie. To powodowało, że obsydianin nie był wstanie zrozumieć co mówią. Jedyny ruch jaki wykonał to ściągnięcie lejc, gdy nadeszła pora na wyruszenie.

Popas

W czasie postoju podjechał jeden z ludzi przedstawiając się jako Ramirez Wos. Gdy oksydianin odwdzięczył się imieniem, miękko skóry popatrzył na niego jakby Fastbergavettbrinnandehjärta powiedział coś w innym języku i odjechał.

Oksydiann nie zwracał zbytnio uwagi na rozmowy ludzi. Zszedł tylko z powozu i odszedł kawałek od reszty. Przykucnął tak by rękami dotknąć ziemi. Tkwił w tej pozycji przez dłuższą chwilę, po czym wrócił na swoje miejsce na bryczce.

Jaracz 25-06-2014 10:29

Vigo spojrzał na wojownika nie odzywając się przez dłuższą chwilę. Nie chciał by wylały się z niego sprzeczne emocje, które targały jego duchem. Radość że w końcu przemówiła. Strach czy podoła brzemieniu jakie tym samym zrzuciła na jego barki. Powstrzymał łzy napływające do oczu, na samo wspomnienie jej głosu. Zebrał się w końcu w sobie i przemówił.

- Wizja jest wciąż niejasna. Był w niej nieznany mi chłopiec pochłaniany przez Pomrokę. Był rytuał w którym poświęcano Pomroce kolejną istotę. Muszę ich uratować. Tego chce Alistar. Dostąpiłem okruchu jej świętej obecności. Ten poranek zwiastował zmiany. Dobre zmiany - uśmiechnął się niemal czując rozpierającą go energię - To że objawiła się mi w nocy po przystąpieniu do tej ekspedycji wyraźnie wskazuje na to, że chce bym kontynuował tą podróż.

Zrobił pauzę by powieść spojrzeniem po zebranych. Rozłożył ręce.

- Nie miałem okazji tego zrobić tego ranka, więc uczynię to teraz. Czas pobłogosławić ekspedycję na mocy święceń jakie mi nadano… pomódlcie się.

Kapłan podniósł głowę ku górze, w stronę słońca i zaczął recytować jeden z psalmów, w których zwrócił się o opiekę do Alistar.

- Kto pod opieką Alistar mieszka
i w cieniu jej światła przebywa,
może rzec do niej: „Ucieczko moja i twierdzo moja,
Bogini moja, której zaufałem!”
Zaprawdę, Ona cię wyzwoli z sideł Pomroki
i od cienia straszliwego w sercu skrytego.
Ona cię blaskiem swymi okryje,
pod jej opieką znajdziesz schronienie.
Jej wierność puklerzem jest i pancerzem.
Nie ulękniesz się grozy nocy
ani strzały lecącej za dnia,
zarazy, która krąży w ciemnościach,
ani moru, który sieje zniszczenie w południe.
Chociażby tysiąc padło u twego boku,
a dziesięć tysięcy po twej prawicy —
ciebie zło nie dosięgnie.
Spojrzysz tylko oczami swymi,
a ujrzysz odpłatę bezbożnych.
Alistar bowiem jest twoją ucieczką,
Najwyższą obrałeś za swoje schronienie.
Nie dosięgnie cię żadne nieszczęście,
żadna plaga nie zbliży się do twego namiotu.
Bo powierzyła cię swym względom,
Promieniom słońca,
aby cię strzegły na wszystkich drogach twoich.
Wiara na rękach nosić cię będzie,
byś nie uraził nogi swej o kamień.
Po lwie i żmii stąpać będziesz,
zdepcesz młodego lwa i smoka.
Rzekła,
„Ponieważ przylgnęli do mnie, ocalę ich
i wywyższę, by poznali Imię moje i łaskę.
Gdy będą mnie wzywali, wysłucham ich
i będę przy nich w utrapieniu,
wybawię ich i nasycę ich długim życiem”.
Tako rzecze Alistar. Dziękujmy jej.


Vigo opuścił wzrok na zebranych i opuścił też ręce kończąc błogosławieństwo.

Ehran 25-06-2014 12:32

Przed podróżą:
Agarwaethor odpowiedział dziewczynie spojrzeniem, w jego zazwyczaj zimnych oczach czaiły się iskierki rozbawienia. Przesunął wzrokiem po skąpej sukience kobiety. Aziza miała nieodparte wrażenie, że elf wnioskując po stroju zupełnie źle zinterpretował jej rolę w tej wyprawie. Tylko jakoś nieco zdezorientowany spoglądał na miotłę, jakby zastanawiał się po co ona jej i to bez względu w jakim charakterze zamierzała z nimi podróżować.
Na drugi dzień, gdy Aziza zjawiła się w zupełnie innym stroju, elf podjechał do niej na swym bojowym rumaku. Przez chwilę spoglądał na nią bez słowa. Potem uśmiechnął się jednak. - Te wcześniejsze łachy mi się bardziej podobały. - oznajmił.

***

Agarwaethor przysłuchiwał się z zainteresowaniem słowom szalonego kapłana. Bogini ludzi... cóż. Nie do końca wiedział co o niej sądzić. Wielu jego pobratymców odwróciło się od dawnych wierzeń, jego lud wiele zapomniał. Lecz Agarwaethor próbował odnaleźć swe dziedzictwo. Pragnął by morskie fale wydźwignęły to co utracone z dna i przywróciło jemu i jego bracią. Nie negował bogini ludzi, za wiele widział i słyszał od starszych, po prostu nie wiedział co ona ma w zanadrzu dla jemu podobnych.
Gdy kapłan mówił, elf wyciągnął skórzaną sakiewkę i wysypał na otwartą dłoń kilka kości, bursztynów, muszelek i rybich łusek. Przez chwilę przyglądał się ich położeniu, po czym wsypał wszystko z powrotem do mieszka i powtórzył czynność. Ponownie uważnie przypatrując się kością i łuską, a następnie jeszcze raz ponowił całą czynność. Dopiero po trzech razach odwiesił sakiewkę na swe miejsce.
Gdy kapłan rzekł, że Alistar ujawniła mu się w nocy, elf zmrużył swe oczy z podejrzeniem. Czyż noc nie była domeną pomroki, a słońce i dzień należały do Alistar? Za mało jednak wiedział o kapłanach tej bogini, a i sama Alistar dawno nie przemawiała do swych wiernych, by móc coś powiedzieć. Ale wydało mu się to nieco podejrzane.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:59.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172