Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-05-2016, 22:05   #1
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Zaris - Droga życia [18+]



Lust. Przeklęta wyspa nekromantki. Miejsce, w którym stoczono i wygrano wojnę, mającą na celu zrzucenie z tronu tej, która zwała siebie królową. Miejsce to, rzucone przez bogów na Ciche Wody, stało się nagle oazą spokoju. Ucichł szczęk stali uderzającej o stal. Trupy zostały zmyte gdy wysokie fale przywołane dzięki mocy artefaktu, oczyściły wyspę. Na szczęście, gdy wieczór nadszedł, a “Morska Wiedźma” odpłynęła w swoją drogę, ostały się na wyspie nieliczne, znacznie oddalone od zamku zabudowania, które mogły posłużyć za schronienie dla czwórki bohaterów, którzy postanowili pozostać w tym przeklętym miejscu.

Nichael miał głowę wypełnioną informacjami, które przekazała mu Sena, nim zawróciła statek, by odwieźć królową Glynnę, do jej nowego domu. Niewidoma z jakiegoś powodu była mu przychylna. Bez względu na to co robił czy mówił, zdawała się nie dostrzegać owej odrzucającej otoczki, która mu zawsze towarzyszyła. Z jego słów wyłapywała te najważniejsze i to na nie odpowiadała. Niekiedy zaś zdawała się czytać pomiędzy nimi, wyłapując potrzeby, o których demon jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Na pożegnanie przekazała mu obietnicę.
- Gdy powrócę, a stanie się to niebawem, zawiodę was ku tej, która może ci pomóc. Postaraj się dożyć do tego momentu - skinięciem głowy wskazała przy tym Aolin, która po interwencji Numiny, zdawała się nieco mniej zła i zdecydowanie bardziej opanowana.
Nie była jednak sobą, czego Nichael nie mógł nie zauważyć. Snuła się po pokładzie, cicha jakby jej ktoś język wyrwał z gardła. Nie, żeby mu to przeszkadzało, jednak dobro dziewczyny było także jego własnym. Jej życie - jego. Połączenie, które było ich karą, mogło także służyć jako całkiem przydatna nagroda. Jej umiejętność przekazywania mu znacznych pokładów mocy była nader kusząca. Szczególnie zaś kusząca teraz, gdy ukradziona magia buzowała w niej, zdając się rozrastać i otaczać Aolin z wszystkich stron. To nie była tylko i wyłącznie moc klątwy, ale też coś więcej. Chociażby ten duch, który ją chronił. Mając coś takiego na swoje usługi, mógłby zrobić wszystko, co by mu się zachciało. Mógłby stać się najlepszy w swym fachu. Mógłby nawet stać się królem. Problem polegał na tym, że wpierw trzeba było odwlec wyrok śmierci jaki nad nimi wisiał. Później, albo w międzyczasie, trzeba było pozyskać przychylność Kare-Nus, która tkwiła w dziewczynie.

Wyzwania nigdy nie zrażały demona, a wręcz przeciwnie. Nowy cel dodawał sił. Tajemnice budziły energię, która nakazywała ich odkrycie. Musiał wiedzieć, musiał wygrywać. Był demonem, dumnym przedstawicielem swojej rasy. Porażka nie istniała w jego słowniku.

Amir zaś… Nichael był jego towarzyszem. Nie zgadzał się z nim w wielu kwestiach, jednak zostawienie go w tej chwili, nie wydawało się właściwym wyborem. O dziwo, Numina poparła jego pomysł by zostać na wyspie. Psołaczka zdawała się być z niego wręcz zadowolona. Gdy zaś zapytał ja o to, odpowiedziała nieco wymijająco.
- Ktoś tam na mnie czeka, mój drogi.
Na pytanie kto, pokręciła jedynie głową, dając przy tym wyraźnie do zrozumienia, że nie chce wyjawiać niczego więcej. Było to dziwne zachowanie i bez wątpienia mogło zaniepokoić. Wkrótce jednak wydarzenia zaczęły toczyć się własnym rytmem, nie dając Amirowi czasu by wypytać swą małżonkę dokładniej.

Wzburzone fale jeszcze przez długi czas rządziły Cichymi Wodami, pastwiąc się przy tym na południowej części wyspy, gdzie do niedawna dumnie stała siedziba Sontii. To, co zostało, nie przypominało już tego Lust, na który zawitali rankiem. Połamane drzewa, nowo powstałe zatoki, małe wysepki, których wcześniej nie było. Moc artefaktu na zawsze zmieniła wygląd wyspy.
Lecąc nad nią mogli podziwiać ową przerażającą moc, która trafiła do rąk kapłanki Riv. Ile jeszcze zniszczeń miała spowodować nim w pełni opanuje umiejętność władania koroną? Tego wiedzieć nie mogli. Pozostawało mieć nadzieje, że kobieta szybko zapozna się z zasadami korzystania z korony i magii Denary. Teraz jednak mieli inną sprawę na głowach. Należało znaleźć odpowiednie schronienie na zbliżającą się noc i kolejne dni, które mieli spędzić wśród zielonych lasów Lust.

Z lotu ptaka, zadanie to okazało się nad wyraz proste. Północna część wyspy, ta, która nie skupiła na sobie niszczycielskiej mocy, zdawała się być nienaruszona. Drzewa rosły tu dumnie, swymi koronami wystrzeliwując w niebo. Dwa jeziora stanowiły główne punkty, które przyciągały wzrok. Leżące obok siebie, rozdzielone jedynie niewielkim pasmem lądu, kusiły głębokim, turkusowym kolorem.

Nad tym większym stała niewielka budowla z białego kamienia.


To właśnie w jej kierunku Numi skierowała całą grupę. Amir musiał bardzo uważać gdy schodził w dół. Jego partnerka była bardzo osłabiona i bez wątpienia powinna w tej chwili przebywać w łóżku lub korzystać z pomocy kapłanów. Przekonać się jednak nie dała, nawet gdy wśród argumentów padło dobro ich nienarodzonych dzieci. Cokolwiek pchało ją do tego, by ryzykować upadkiem z grzbietu tygrysa, zdawało się zakrawać niemalże na obsesję. Nawet Aolin sprawiała wrażenie zaniepokojonej. Na szczęście Kare-Nus trzymała się na dystans.

Znaleźć odpowiednie miejsce do wylądowania nie było trudnym zadaniem. Plac przed budowlą, która po bliższym przyjrzeniu się zdradzała wyraźne oznaki bycia zamkiem myśliwskim, nadawał się idealnie do tego celu. Numina zsiadła gdy tylko Amir postawił łapy na ziemi. Jej wzrok błądził po zabudowaniach wyraźnie czegoś szukając.
Miejsce samo w sobie sprawiało wrażenie opuszczonego, porzuconego na rzecz bardziej okazałej budowli. Co prawda ściany trzymały się dzielnie, okna miały szyby, a dach dzielnie chronił przed szaleństwami pogodowymi, to jednak dziedziniec porastała trawa i chwasty. Bluszcz rozrósł się do tego stopnia, że nawet jeżeli coś się za nim kryło, to nie dało się określić zastosowania owej budowli. Bo że była tam jakaś to nawet ślepy by zauważył. Na środku dziedzińca stała studnia, a obok niej zardzewiałe wiadro. Cóż, przynajmniej wody pitnej nie miało im braknąć. Co jednak z jedzeniem? Sena co prawda podzieliła się z nimi zapasami z ładowni statku, jednak prędzej czy później musiały się one skończyć. Nie było też wiadomym ile czasu tak dokładnie zabierze Wiedźmie powrót na Lust. Mogli oczywiście łowić ryby, jednak szanse na znalezienie zwierzyny łownej były znikome.

Nagle z ust Numiny wyrwało się krótkie
- Tam - a dłoń wskazała na lekkie poruszenie się bluszczowej zasłony. Czyjaś drobna dłoń odgarnęła pędy, a na czwórce bohaterów spoczęło zaciekawione i nieco zaniepokojone spojrzenie złotych oczu.


Długie, czarne włosy ozdobione były parą delikatnie drżących, wilczych uszu. Zza pleców zaś, nieco nieśmiało, wysunął się puszysty, biały ogon. Za nim, nieco nad prawym ramieniem, zamajaczyła końcówka kolejnego, tym razem brązowego, zaś wokół prawej stopy, która wysunęła się nieco zza zasłony bluszczu, owinął się kolejny, o głębokim, czarnym kolorze. Reszta ciała ginęła w zieleni trującej rośliny, która skutecznie uniemożliwiała dostrzeżenie jakichkolwiek szczegółów.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 24-06-2016, 20:39   #2
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
~ Z nią chciałaś się spotkać? - zapytał Amir spoglądając kątem oka na Numinę.

Psołaczka skinęła głową, robiąc przy tym ostrożny krok w stronę nieznajomej. Ta zaś cofnęła się nieco, bardziej zasłaniając bluszczem, tak iż tylko czarny ogon wciąż był widoczny i głowa. Oczy nadal spoglądały na przybyszy z zaciekawieniem. Zniknął jednak niepokój.
- Wołałaś - cichym głosem odezwała się Nu, łagodnym gestem wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny, która bez wątpienia sprawiała wrażenie młodszej niż żona Amira, jednak niewiele. Na oko i pierwszy jego rzut, mogła mieć około szesnastu lat, może siedemnastu. W odpowiedzi na stwierdzenie, skinęła głową, jednak się nie odezwała.

~ Nie ma jeszcze imienia - Numina wyjaśniła małżonkowi, jednak jej uwaga skupiona była głównie na czarnowłosej. ~ Nie odezwie się dopóki właściwe słowo do niej nie trafi.

- No co? Nikt nie idzie z nią pogadać? Może ja mam iść? - wyszczerzył się sadystycznie Nichael.

~ Numi, załatwisz to? - zapytał Amir krzywiąc się na samą myśl o tym jak jego przyjaciel powitałby Moonrię. Nie mówiąc o dalszej części konwersacji.
~ Chyba nadajesz się do tego najlepiej z nas wszystkich - dodał.

~ Po to tu jesteśmy - zgodziła się z nim, krzywiąc przy okazji, co jednak mogło być zarówno reakcją na słowa Nichaela, co oznaką bólu. ~ Usłyszałam jej wołanie w zamku. Rozproszyło mnie - pokręciła głową, po czym westchnęła.

- Nie masz jeszcze imienia - Nu poinformowała Moonrię, używając do tego ciepłego tonu głosu, który łagodził wrażenie, jakie na dziewczynie wywołały słowa demona. - Nie musisz mówić. Podejdź, zaopiekujemy się tobą.

Bezimienna jednak nie patrzyła na Nu, a na Nichaela. Jej głowa przekrzywiła się nieco, dziwnie upodabniając ją tym samym do Dzwonka. Stopa wysunęła nieco do przodu, a bluszcz odsłonił kolejne fragmenty ciała. Była bez wątpienia drobna, dziewczęcej budowy, jednak z wyraźnymi śladami zbliżającej się kobiecości. Szata którą miała na sobie, była koloru białego i sięgała jej nieco powyżej kolana. Ramiona były odsłonięte, dzięki czemu mogli zobaczyć czarne linie tatuaży, które zdobiły jej skórę.
Pierwszy znajdował się tuż pod obojczykami.


Drugi zaś zdobił jej prawe ramię, kończąc się na wysokości łokcia.


Kolejnym ruchem nieznajomej był krok do przodu, który w pełni pozbawił ją osłony bluszczu. Zrobiła jeszcze dwa takie, po czym przystanęła. Jej trzy ogony kołysały się lekko za jej plecami, a uszy raz po raz drgały, jednak nie było w tym ruchu nerwowości.

- Jesteś głodna? - Wtrąciła się Aolin, która obecnie posiadała władzę nad swoim ciałem.

- Długo już tu czekasz? - Niemal w tej samej chwili zapytała Numina.
Moonria spojrzała wpierw na jedną, a później na drugą. Jej odpowiedzią było skinięcie głową, po czym prawa dłoń uniosła się, a w górę powędrował palec wskazujący.

- Głodna i jeden dzień - podsumowała Nu. - Czas zgadza się z pojawieniem Riv.

- Ale to nie tylko jej moc, czujesz? - Zapytała Aolin, uważnie przyglądając się dziewczynie, która odpowiedziała jej takim samym, czujnym spojrzeniem.

- Wkrótce poczują też niuchacze łowców - ramiona psołaczki jakby opadły niżej, a dłoń uniosła do głowy. - Dasz radę jakoś zatuszować jej moc, Lin?

Demonica tylko skinęła głową, po czym wzleciała w niebo, śledzona spojrzeniem nieznajomej. To jednak zaraz powróciło do tych, którzy pozostali na ziemi. Usta wygięły się w uśmiechu.

~ Co się dzieje? Możesz mi wyjaśnić to wszystko od początku? - zapytał Amir.

- Nudna ta wyspa bez Sontii. Zdechnę tu z nudów, a nie przez klątwę - zazrzędził Nichael, po czym zapytał:
- O co chodzi z tymi łowcami?

~ To młoda Moonria - wyjaśniła mu Nu, przenosząc na niego spojrzenie. Bezimienna także skupiła wzrok na kotołaku, jednak Nichael zdawał się bardziej ją interesować.

~ Powstała zapewne dzień temu, nieco więcej nawet. Wtedy gdy Riv pojawiła się na statku. Musimy się nią zająć, zanim złapią ją łowcy z Vole.

- Polują na Moonrie - dodała na głos. - Mają na swoich usługach magów, którzy są w stanie zlokalizować źródło mocy, chociaż… - Urwała i ponownie spojrzała na bezimienną dziewczynę. - Nie czuję szczególnie potężnych fal mocy. Właściwie to ledwo je wyłapuję. Zupełnie jakby była niemagiczna, ale to przecież niemożliwe…

Na potwierdzenie jej słów, Moonria pokręciła głową. Następnie wskazała najpierw na tatuaż przypominający słońce, a następnie na ten, który znajdował się na ramieniu.
- Bariery? - Zapytała Nu, robiąc krok do przodu, chociaż raczej drobny i nieco chwiejny. - Chronią cię bariery?

Nieznajoma skinęła głową i obdarzyła całą trójkę kolejnym uśmiechem.
- To by nieco wyjaśniało - stwierdziła psołaczka, odpowiadając lekkim uśmiechem. - Musimy znaleźć miejsce na nocleg. Trzeba ją będzie nakarmić, spróbować wybadać jakim rodzajem mocy włada. Do tego pasowałoby…

Jednak nie dokończyła, blednąc nagle i wyciągając dłoń w stronę Amira, w geście wyraźnie wskazującym na to, że potrzebuje jego wsparcia.
Kotołak natychmiast objął ją.
~ Co się dzieje? - zapytał.

- Ooo... ooo... wykluwają się potwory? Niiieeeee... Jeszcze nie. Tamten barak z białego kamienia pewnie nadałby się na nocleg - mruknął niewzruszony Nichael.

~ Nic takiego - uspokoiła go, chociaż wypadło to raczej słabo. ~ To tylko zmęczenie, nie przejmuj się tym, zaraz minie.

- Będzie musiał skoro zamek przestał istnieć - odpowiedziała Nichaelowi, ignorując jego wcześniejsze słowa.

W międzyczasie, nad całym terenem jaki zajmował zamek myśliwski, powstawał krwawy klosz. Aolin przeplatała czerwone wstęgi, korzystając przy okazji z całkiem sporych pokładów czarnej mocy. Widać to że przekroczyła granicę przestało jej przeszkadzać.
Bezimienna zaś znowu podeszła bliżej, wyraźnie zainteresowana tym co się dzieje z Numiną. Nadal nic nie mówiąc, spojrzała na Amira pytającym wzrokiem, wskazując przy tym jego partnerkę.

Demon zgrzytnął zębami.
- Te! Smarku, bo ci wędzidło założę i się skończy rumakowanie! - zawołał do Aolin.

- Będzie miała dzieci - wyjaśnił Amir z lekkim uśmiechem.

- Jak potrafisz to zrobić lepiej to droga wolna - odwarknęła mu Aolin, nie wydając się szczególnie chętna do tego by przestać. Przynajmniej dopóki ochronna kopuła nie zostanie skończona, co biorąc pod uwagę tempo jej działań, miało nastąpić lada chwila.

Bezimienna klasnęła w dłonie, wykazując tym samym iż bez wątpienia rozumie co się do niej i wokół niej mówi. Następnie zmarszczyła czoło, jakby nad czymś intensywnie myślała. Jej dłoń powędrowała do piersi, dotykając okolic serca. Druga uniosła się, a następnie bardzo powoli zaczęła opuszczać, jakby jej właścicielka nie miała siły jej utrzymać.

- Sama, bez pomocy Karej! - ponownie zwrócił się do demonicy, zaś Amir zmarszczył brwi i zapytał:
~ Numi, co ona robi?

~ Pokazuje, że jestem słaba - odpowiedziała mu, przyglądając się z uwagą Moonri. ~ Chyba chodzi jej o serce, ale… - Urwała i zapytała na głos. - Serce?

Dziewczyna skinęła głową, po czym dodała jeszcze jeden gest. Jej dłoń wyrysowała gwiazdę w powietrzu, druga zaś powtórzyła to samo.
- Tak, moja moc jest osłabiona - potwierdziła Numina, jednak dopiero po chwili.

Bezimienna w odpowiedzi wskazała najpierw na siebie, a następnie na psołaczkę. Na jej twarzy pojawił się wyraz troski, ozdobiony lekkim uniesieniem kącików warg ku górze.

~ Chce pomóc - Nu wyjaśniła Amirowi, przesyłając także uczucie niepewności, które towarzyszyło temu oświadczeniu.
Na górze zaś Lin w najlepsze dokończyła kopułę, nie zważając na słowa Nichaela, a następnie wylądowała w pewnym oddaleniu. Zapewne nie chciała przestraszyć Moonrii, która jednak zdawała się nie być nią zainteresowana.

- Korzystam z tego, co mam pod ręką - odpowiedziała demonowi, nie wydając się szczególnie przejęta jego słowami. - Idę poszukać jakiegoś zdatnego do chwilowego zamieszkania miejsca - co oznajmiwszy, ruszyła w stronę głównych zabudowań.

- Sama to sobie możesz. Podetrzeć się co najwyżej. Jak ci się uda - warknął Nichael i ruszył za Aolin.

~ Idę za nią, bo jeszcze coś głupiego zrobi - rzucił demon Amirowi, a ten skinął głową.

~ W jaki sposób chce pomóc?

~ Nie wiem - odpowiedziała Numina, przyglądając się Moonri, która odpowiedziała jej zatroskanym spojrzeniem. - Jak możesz nam pomóc? - Zapytała, kładąc przy tym dłoń na brzuchu.

Dziewczyna skinęła głową, a następnie dotknęła dłonią tatuażu znajdującego się poniżej obojczyków. Następnie pokonała te parę kroków, które dzieliły ją od Nu i Amira.
- Zamierzasz wykorzystać do tego magię Trójcy - stwierdziła psołaczka, nadal nie sprawiając wrażenie osoby, która pozbyła się swoich wątpliwości.

Odpowiedzią było skinięcie głową i kolejny uśmiech, mający zapewne dodać otuchy przyszłej matce.

Numina rzuciła niepewne spojrzenie Amirowi, jednak widocznie troska o maleństwa przeważyła nad jej wątpliwościami, bowiem skinęła dziewczynie głową. Ta z kolei, zupełnie jakby była pewna takiej właśnie decyzji, od razu przystąpiła do działania. Słoneczny wzór zdobiący jej ciało, zalśnił białym blaskiem. Kotołak poczuł jak jego i jego partnerkę otacza ciepłe powietrze o przyjemnym zapachu dzikich kwiatów rozgrzanych słońcem. Zaraz jednak owa aura zwężyła się, skupiając tylko na kobiecie i wnikając w jej ciało.
Z ust Nu wyrwało się westchnięcie, które wyrażało ulgę. Zmiany widać było także gołym okiem. Jej skóra odzyskała blask, a spojrzenie ostrość. Wyraźnie także powróciły jej siły, co Amir mógł poczuć od razu, bowiem jej dłoń zacisnęła się na jego ramieniu.

- Moc życia, pochodząca od Oren - wyjaśniła półmoonria na głos, uśmiechając się do bezimiennej. - Dziękuję - dodała.

- Słońce - odpowiedziała Moonria, dźwięcznym, nieco śpiewnym głosem, wskazując na tatuaż, chociaż równie dobrze mogła po prostu wskazywać na siebie.

- Dziękuję Słońce - poprawiła się Numina, a następnie roześmiała. W dźwięku tym była zarówno ulga, jak i prosta wesołość. Nie brakło i nut zaskoczenia, co biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, nie powinno dziwić.
Kotołak również uśmiechnął się nieco pewniej widząc zmianę.

~ Co to było?

~ Przywróciła moje siły - wyjaśniła Numina, przenosząc wzrok na Amira. ~ Zarówno fizyczne jak i magiczne. W pełni. Nie możemy pozwolić by Słońce wpadła w niewłaściwe ręce. To tylko jedna z jej mocy, poczułam to wyraźnie gdy odsłoniła chroniącą ją barierę. W dodatku, o ile się nie mylę, mamy tu do czynienia z więcej niż jedną Moonrią. Nie jestem jednak pewna. To dziwne połączenie.

Pokręciła głową, jakby próbując pozbyć się natłoku myśli.
- Masz siostrę, prawda? - Zapytała bezpośrednio Słońce, która odpowiedziała skinięciem głowy. - Ją także musimy odnaleźć zanim…

Nie ma jej na tej wyspie - przerwała dziewczyna, zanim Numi zdążyła dokończyć zdanie. - Wkrótce ją spotkam, ale to jeszcze nie jest odpowiednia pora. Matki zdecydują kiedy.

- Masz na myśli Trójcę? - upewniła się Nu.

- Trójcę - potwierdziła Słońce. - Mnie zesłano w to miejsce żeby poczekać na nową siostrę i tych, którzy ją obecnie chronią.
Co powiedziawszy wskazała zarówno na stojących przed nią, przyszłych rodziców.

Kotołak uniósł brew nie bardzo wiedząc co o tym wszystkim myśleć. W szczególności o ostatniej wypowiedzi Moonrii.
~ Jak? - zapytał krótko Numinę.
~ Chyba, że źle to zrozumiałem...

Nu, której uwaga była obecnie w pełni skupiona na Słońcu, nieco zdziwiona spojrzała na Amira.
~ Jak? - powtórzyła jego pytanie, wyraźnie domagając się by określił czego konkretnie dotyczy.

~ Czy ona właśnie powiedziała, że jest siostrą jednej z naszych córek? - dopytał.

Uśmiech, który pojawił się na twarzy psołaczki, był pełen czułości.
~ Tak, dokładnie to powiedziała - potwierdziła. ~ Jest też moją siostrą, chociaż jedynie w połowie. Jest siostrą Dzwonka, Dnia, Nocy… Wszystkie jesteśmy ze sobą powiązane przez moc Trójcy, która nas stworzyła. Nawet nasza mała Neftari. Iskra, którą masz w sobie, to ich część. Chociaż w przypadku naszej córki, ciało będzie naszym dziełem, to sama magia, dusza i moc, jakie będą w niej tkwiły, będą pochodzić bezpośrednio od Trójcy. Najpewniej od Margh - dodała.

~ Moonria czarnej magii... No i nie mam nic przeciwko Margh - dodał spoglądając z ukosa na ich obrączki.
~ Czemu miała czekać na nas?

~ Moja moc także pochodzi od Margh - przypomniała mu z pewnym wyrzutem. - Dlaczego na nas czekałaś? - Zadała jego pytanie tej, która znała na nie odpowiedź.

- Żeby połączyć się z nową siostrą - powtórzy Słońce, nie wykazując przy tym szczególnego zdziwienia pytaniem. - Nasze moce się łączą, przeplatają i kumulują. Będąc blisko mogę pomóc ją chronić. Ona się o was niepokoi - dodała, marszcząc czoło. Czarny ogon uniósł się nieco i zadrżał niespokojnie, pozostałe jednak dalej w najlepsze muskały koniuszkami ziemię.

~ Nie bocz się, nie powiedziałem, że to coś złego - mruknął wesoło do Numiny.
- Z jakiego powodu? - odezwał się do Słońca.

- Z powodu stanu, w jakim znajdowały się wasze ciała - wyjaśniła. - Zadbałam już o to, żeby nie musiała się martwić. Druga siostra twierdzi jednak, że niebezpieczeństwa dopiero się zaczną - i jakby na potwierdzenie tego, biały ogon dołączył do czarnego. - Księżyc - oświadczyła nagle ze śmiechem. - Księżyc tak twierdzi.

Amir spojrzał na trzy ogony ponownie.
- Księżyc... - wskazał na biały ogon, po czym przeszedł do pozostałych dwóch patrząc pytająco na Moonrię.

Skinęła głową i opuściła dłoń, do której wsunął się czarny ogon.
- Ona jeszcze nie wybrała imienia - wyjaśniła, pozwalając na to by ogon wysunął się z jej palców i został zastąpiony brązowym. - Słońce - wzruszyła ramionami z wesołym wyrazem twarzy. - Siostry mają podobne. Przynajmniej Księżyc, bo jak jest z waszą córką, tego jeszcze nie wiemy. Raczej tak samo, ale… - Kolejne wzruszenie ramion stanowiło dokończenie zdania.

Kotołak skinął głową na znak zrozumienia.
- A pozostali?

- Pozostali? - Słońce wyglądała na zdziwioną tym pytaniem. - Jacy pozostali?

- Jest jeszcze trójka - odparł kotołak.
Słońce przyglądała się mu, nadal bez zrozumienia w spojrzeniu. Nagle jednak drgnięcie czarnego ogona przełamało ten stan, a Moonria pokręciła głową.

- Księżyc nie jest waszą córką - wyjaśniła. - Ja również. Nasza siostra jest, ale to tylko jedno z waszych dzieci. Pozostałe… - Urwała próbując znaleźć odpowiednie słowa by wyjaśnić sytuację.

- Pozostałe nie są Moonriami - pomogła jej Numina. - Nie są nimi w żadnym stopniu ponieważ Neftari skupia w sobie całą moc Trójcy jaka w nich tkwiła, dzięki czemu jest pełnoprawną siostrą. Pozostałe z naszych córek wciąż nimi będą ale na innym poziomie.

- Tak - zgodziła się Słońce, skinięciem głowy dziękując Nu za pomoc. - Przywykniesz do tego - dodała, zwracając się do Amira. - Jesteś ojcem jednej z nas. Pierwszym ojcem jaki się pojawił. Właściwie… - Znowu urwała i spojrzała na psołaczkę, która zaczęła chichotać.

- Tak, ewentualnie możesz go nazywać tatą, skoro nasza córka jest twoją siostrą - oświadczyła, przykładając dłoń do ust w niezbyt udanej próbie powstrzymania wyrywającego się spod kontroli śmiechu.

Słońce jednak nie wyglądała na rozbawioną, a mocno zdezorientowaną. Jej spojrzenie przemykało między Numiną, a Amirem. Brązowy ogon nerwowo zamiatał ziemię.
- Mogę? - Zapytała niepewnie, zatrzymując wzrok na kotołaku.

Amir spojrzał na Numinę z nieodgadnioną miną.
~ Bardzo śmieszne - zachichotał cicho, po czym spojrzał na Słońce i z uśmiechem skinął głową.
- Oczywiście - dodał ciepło.

Moonria rozpromieniła się niczym ciało niebieskie, którego imię przybrała.
- Dziękuję - skinęła głową, po czym dodała jakby na próbę - tato.

Tego już Numina nie była w stanie wytrzymać i najzwyczajniej w świecie parsknęła śmiechem. Na szczęście nie wyglądało na to, by nowo mianowana córka Amira, miała jej to za złe. Wzruszyła tylko ramionami, a jej ogon powrócił do leniwego machania.
- Jej się to podoba - stwierdziła pogodnie. - Księżycowi też. Księżyc uznała, że także chce nazywać cię tatą. Oczywiście, gdy już się spotkamy - sprecyzowała.

- Oczywiście - potwierdził kotołak uśmiechając się nieco szerzej, po czym spojrzał na żonę z ukosa i zapytał nową córkę spodziewając się kolejnego wybuchu śmiechu ze strony psołaczki:
- Chciałabyś się przytulić?

Nie zawiódł się. Nu, której ledwo udało się odzyskać panowanie nad sobą, parsknęła ponownie.
~ Gratuluję kochanie - wysłała mu przesycony wesołością przekaz.
- Przytulić? - Zapytała Słońce, jednak zanim Amir miał okazję odpowiedzieć, jej twarz rozjaśniła się blaskiem zrozumienia. - Z chęcią - zgodziła się, kiwając przy tym głową dla dodatkowego potwierdzenia. Zaraz też znalazła się w ramionach kotołaka, które dopiero co opuściła Nu.

~ Przynajmniej okres buntu masz raczej za sobą, mój drogi - oświadczyła partnerka Amira, przyglądając się rozgrywającej się na jej oczach scenie. ~ Chyba cię polubiła. Ciekawe jaka jest Księżyc, bo na naszą córkę będziemy jednak musieli poczekać nieco dłużej niż na jej dwie siostry.

Ten z kolei uścisnął Słońce.
~ Organizujesz mi coraz większą ilość dzieci. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie zacząć od powiększania domu, a nie wystroju pokojów - odpowiedział z szerokim uśmiechem, patrząc na żonę znad głowy małej Moonrii.

~ Jestem pewna, że sprawi ci to samą przyjemność - odparła, nadal chichocząc, jednak już bardziej opanowanie.

- Wiesz może gdzie jest teraz Księżyc? - Zapytała dziewczynę, która jakoś nieszczególnie kwapiła się z opuszczeniem ramion Amira.

- Jeszcze nie do końca orientuję się w tym świecie, ale Księżyc wspominała coś o lesie - odpowiedziała Słońce, wreszcie cofając się nieco od kotołaka, jednak wciąż pozostając na tyle blisko by czarny ogon mógł dosięgnąć jego ręki i się wokół niej owinąć. - Na pewno nie ma jej na tej wyspie. Mogę jednak wyczuć kierunek - co mówiąc wskazała na południowy-zachód.

- Bontar - stwierdziła po chwili namysłu Numi, poważniejąc już w pełni. - To dość daleko od Lust. Nawet dla Wiedźmy, a my wciąż mamy do rozwiązania pewien problem.
Kończąc mówić spojrzała w kierunku budowli, w której wnętrzu zniknęli Nichael z Aolin.

Amir pogłaskał jeszcze Słońce po głowie i z fascynacją przyglądał się czarnemu ogonowi, który dotknął również drugą ręką.
- Ja nie mam pomysłu - odpowiedział Numinie po chwili.

Ogon wyraźnie nie miał nic przeciwko dotykowi, a wręcz sprawiał wrażenie zadowolonego z takiej uwagi. Jego właścicielka także nie wykazywała niechęci do dotyku, aczkolwiek pozostałe dwa ogony trzymały się grzecznie na odległość.
- Oni umierają - Słońce stwierdziła ów fakt z pewnym niepokojem i troską, które brzmiały w jej głosie.

Nu skinęła głową, potwierdzając jej słowa.
- Zostało im niewiele czasu - dodała poważnym tonem.

- Słońce może to powstrzymać - zaoferowała, dotykając tatuażu na piersi. - Nie może jednak całkiem zatrzymać. Do tego potrzebuję obu sióstr. Bez nich nie posiadam pełnej mocy - rozłożyła bezradnie dłonie, wyraźnie zasmucona tym, że nie jest w stanie lepiej się przysłużyć.

- Jeśli możesz... - powiedział przenosząc uwagę z ogona na twarz nowej córki.
Nichael nie będzie zadowolony. Wolałby to zrobić sam niż polegać na kimś, a jeśli tym kimś nie był Amir, to było jeszcze gorzej.
- To też byłaby duża pomoc - powiedział, po czym pogłaskał dziewczynę po twarzy.




W międzyczasie, nie tak znowu daleko od rozgrywających się na dziedzińcu scen, Nichael wraz z Aolin ujrzeli wnętrze zamku myśliwskiego. Nie całe co prawda, jedynie to co widać było po otworzeniu skrzypiących wrót, które do niego prowadziły, jednak widok ów pozwalał na myśli ciut optymistyczne. O ile oczywiście, którekolwiek z tej dwójki, skusiłoby się na coś takiego, jak myślenie pozytywne.


Schody, był to bowiem główny element wystroju i bez wątpienia przyciągał wzrok, prowadziły wpierw na półpiętro, a stamtąd odchodziły na boki, wspinając się kolejnymi stopniami, by wreszcie dotrzeć na wysokość pełnego piętra. Kolumny, które podtrzymywały zdobne łuki za którymi kryły się przejścia do tylnej części budynku, sprawiały wrażenie pewnych, gotowych by wytrwać jeszcze wiele lat. Podobnie i reszta wnętrza, uparcie tkwiąca na miejscu, jakby chciała pokazać wszystkim, że przeżyje ich i ich dzieci oraz dzieci ich dzieci. I to bez względu na to czy ktoś będzie o tym miejscu pamiętał, czy też nie.

Bez wątpienia i to od dłuższego czasu, nikt nie pamiętał. Kurz i pajęczyny zadomowiły się na dobre, zalegając na podłodze, obrazach i kandelabrach, a także tworząc misterne koronki pod sufitem. Nic z czym podkasanie rękawów i parę dni ciężkiej pracy nie byłoby w stanie sobie poradzić.

- Uroczo - stwierdziła Aolin, chociaż sądząc po tonie głosu i wibracjach czarnej magii, to nie z nią miał teraz Nichael do czynienia. - Chyba jednak wolałam poprzednie lokum, a ty? - Demonica odwróciła się do maga i obdarzyła go kpiącym uśmieszkiem.

- A daj spokój - machnął ręką nieprzyjaźnie omiatając otoczenie wzrokiem.
- Burdel na burdelu z pożarem w tle. Nawet pierdnąć cichaczem nie można, bo się tornado kurzu zrobi. Ciekawe czy mają jakieś podziemia. Chodź sprawdzimy - zaoferował wznosząc i opuszczając brwi.

- Podziemia… - Skrzywiła się nieprzyjemnie. - Sam sobie sprawdzaj, ja się w szczura bawić nie będę - co mówiąc ruszyła w kierunku schodów. - To tylko byle chata, co najwyżej znajdziesz piwnicę pełną obżartych przez szkodniki kości. Okropny - oceniła obraz szlachcica, który zdobił ścianę półpiętra, a następnie podążająca z nią mroczna siła, pozbawiła owej ściany tej ozdoby, odrzucając obraz na bok, tak iż uderzył w boczną ścianę i opadł na podłogę w tumanie kurzu. - Ludzie kompletnie się na sztuce nie znają.

Prychnięcie, które zwieńczyło te słowa, towarzyszyło także wstąpieniu demonicy na pierwszy stopień schodów odbijających w lewą stronę.
- Kto jak kto, ale ty nie powinnaś mieć nic przeciwko ciasnym pomieszczeniom. Chyba, że się urządziłaś w tym maleństwie - odparł nieco złośliwie, rysując oktagram.

- Nie narzekam - prychnęła, pokonując kolejne stopnie. - Zdecydowanie jednak wolę swobodę. To ciało jak najbardziej mi odpowiada i zamierzam w nim trochę posiedzieć. Rzadko się trafia taka moc - dodała, szczerząc do niego zęby. - Idziesz, czy będziesz tam stał jak skończony idiota? Zamierzam znaleźć sobie jakieś milutkie miejsce na noc i skorzystać z tej małej zanim znowu zacznie się wtrącać.

- Rzadko się zdarza taka moc, rzadko się zdarza taka moc - warknął zirytowany przedrzeźniając Karą.

- Gówniara. Smarkula. Jakby specjalnie silna była - burczał pod nosem i usiadł na środku wyrysowanego symbolu. Po co miał chodzić, jak mógł zwiedzić budynek i otoczenie w postaci astralnej?

- Och jest silna… Tak słodko silna i tak niewinna - Kare-Nus roześmiała się, znikając w przejściu prowadzącym na tyły budynku.

Demon także wyruszył na zwiedzanie chociaż jego wędrówka znacznie się różniła od tej, którą zamierzała odbyć demonica. Ciało astralne mogło poruszać się znacznie szybciej niż fizyczne. Nie stanowiły problemu ściany, zamknięte drzwi czy zawalone przejścia. Mógł płynnie przemykać przez opuszczone i zaniedbane komnaty, saloniki i kuchnię. Odnalazł salę jadalną, która znajdowała się w zadziwiająco dobrym stanie, a także niewielką zbrojownie, w której co prawda zbyt wiele broni nie było, za to była ona bardzo dobrej jakości. Nie brakło i niewielkiej sali balowej, w której dominował ogromny kominek. Podziemia także zwiedził, chociaż tu rację musiał przyznać Kare, bowiem poza resztkami jadła nie było w nich nic wartego uwagi. Poza terenem budowli było jezioro i niewielki zagajnik, w centrum którego wybudowano ów zameczek. Zabudowania gospodarcze popadły w nieco większą ruinę, niż główna budowla, jednak i one trzymały się dzielnie. Trochę pracy lub magii i mogła to być nader wygodna siedziba. Gdyby zaś dodać nieco więcej niż tylko trochę magii… Możliwości było wiele.
Przemykając przez dziedziniec miał okazję zobaczyć mdląco słodką scenę z przytulaniem i głaskaniem. Okropieństwo… Już chyba lepsze były te resztki w podziemiach…
Magicznych przedmiotów nie znalazł, nie było także żadnych chronionych skrytek czy jakichkolwiek atrakcji godnych jego uwagi. W przeciwieństwie do siedziby nekromantki, zamek myśliwski był przerażająco wręcz nudny…

Demon skrzywił się, wstał i ruszył za Aolin.
- Nie przeszkadza ci, że znowu wrócisz do nieruchawego przedmiotu? - zapytał, gdy odnalazł demonicę.

- Może trochę - odparła leniwym głosem, a następnie powróciła do mocowania się z oknem, które w końcu ustąpiło pozwalając się otworzyć i wpuścić do sypialni, w której się znajdowali, nieco świeżego powietrza. Drobinki kurzu zawirowały w promieniach zachodzącego słońca, migocząc niczym maleńkie kamienie szlachetne.

- Bywało gorzej - oceniła stan komnaty, która to zdecydowanie wymagała porządnego posprzątania, jednak meble w niej stojące zdawały się być wciąż dość solidne. Przynajmniej tak na pierwszy rzut oka.
W rogu stała potrójna szafa, ścianę po prawej zdobił kominek, a pod tą po lewej stronie od okna - łóżko. Chociaż w przypadku tego mebla należałoby raczej użyć określenia łoże. Szeroki baldachim wspierał się na rzeźbionych kolumnach, wokół których niczym bluszcz, owijały się zasłonki. Narzuta była tkana złotą nicią, co widać było nawet pomimo częściowego naruszenia jej przez szkodniki.

Tuż przy oknie stał sekretarzyk i wyglądający na dość wygodny - fotel. Nie brakło i drugiego, stojącego przy kominku, tam gdzie zajmował swe miejsce także i niski stolik ze stojącą na nim wazą. Kiedyś z pewnością znajdowały się w niej jakieś owoce, po których jednak nie został już nawet ślad.
Nichael nie pytając o pozwolenie wycofał się do wyjścia i podmuchami czarnej magii zaczął sukcesywnie wywiewać kurz z pomieszczenia nie zwracając szczególnej uwagi na demonicę. Kara, jeśli będzie chciała, to zasłoni się sama. Wywiewał go z zakamarków i z tkanin wypychając przez okno. Finalnie usiadł na fotelu przy kominku i oparł nogi na stoliku. Spojrzeniem rozpalił ogień.
- No - skomentował.

Kare nie miała problemu z osłonięciem się. Nie musiała nawet kiwnąć palcem bowiem towarzyszący jej duch utkany z czarnej magii zajął się wszystkim, co mogło jej w jakikolwiek sposób przeszkadzać. Ona sama z kolei skorzystała z naturalnej magii swej nosicielki, wzmacniając nią łoże, a następnie wybierając ów mebel jako ten, który bardziej jej odpowiadał niż niepewny fotel przy sekretarzyku. Duch wisiał tuż nad nią - czarna chmura świdrująca Nichaela niewidocznymi w mroku kaptura oczami. Wyraźnie nie był demonowi przychylny, jednak pozostawał pod kontrolą więc i nie występował przeciwko niemu otwarcie. Jedynie ta aura niechęci, która go otaczała, pozwalała domyślać się owego nastawienia.
Demonica z kolei zdawała się być nad wyraz zadowolona. Ułożyła się wygodnie, zgarniając poduszkę i używając jej jako podpórki dla rąk i podbródka.

- Więc jak zamierzasz przekonać tą idiotkę, żeby darowała ci życie? - Zapytała po dłuższej chwili, wbijając w Nichaela kpiący wzrok, w którym nie brakowało wesołych iskierek.

- Taaaa, tylko mnie - odwarknął.
- Wcale nie zamierzam. Nie będę się płaszczył przed nikim i błagał o nic.

- Ja nie zginę, więc tak, tylko tobie - wzruszyła lekko skrzydłami, w zastępstwie ramion. - Szkoda, spodobało mi się to ciało.

Z wyraźnych nudów zaczęła niszczyć narzutę, na której leżała, wybierając z niej złote nici i odrzucając je na podłogę.
- Mówię o Smarku. I co? Ty, taka wielka i potężna w połączeniu z tak wyjątkowo silną demonicą nie możecie nic z tym zrobić? - zadrwił.

Roześmiała się.
- Nawet gdyby mi się chciało, to jaki to ma sens? Ona umrze, ja powrócę do siebie przekazując mojemu twórcy całą tą upojną moc. Nie pierwszy i nie ostatni raz - ponownie wzruszyła skrzydłami. - Nie traktuj mnie tak jakby mi na czymkolwiek zależało. Jestem tylko narzędziem, demonie. Tylko klątwą - puściła do niego oczko i obróciła się na plecy, odchylając głowę tak, żeby móc go obserwować, tyle że do góry nogami.

- Musisz strasznie lubić to "u siebie" - rzucił zgryźliwie.

- Lubić, nie lubić. Tu, czy tam - prychnęła, nie zmieniając pozycji. - Bierzesz mnie za zbyt bliską twojego pokroju istotę. Mi to obojętne gdzie jestem. Zbieram moc lub czekam żeby ją zebrać. Tyle… - Wyszczerzyła zęby, w dopasowanym do spojrzenia, kpiącym uśmiechu.

- Daleka, daleka. Tylko trochę ci szkoda, że opuścisz to ciało. Ale daleka - prychnął demon.

- Pewnie, że szkoda - roześmiała się. - Jest zabawne, ale to tylko ciało. Taki pojemnik jak sztylet dla przykładu - wredny uśmieszek był odpowiedzią na jego grymas. - Liczy się tylko moc, która w nim tkwi.

- Pojemnik, który może się przemieszczać. W przeciwieństwie do sztyletu. Poza tym i tak sobie zgarniesz moc, która tak ci się podoba - wzruszył ramionami Nichael.

- Też prawda - zgodziła się z nim. - Zastanowię się. Kto wie, może będę miała dobry humor akurat gdy wasz czas będzie się kończył. Chociaż może nie będę miała… Z humorami różnie bywa - drażniła się z nim w najlepsze i wyraźnie sprawiało jej to radość. Skrzywiła się jednak po chwili. - Uparta…

Po tym słowie demonica poderwała się, rozglądając wokoło i przykładając dłonie do głowy. Nagle złapała za poduszkę i rzuciła nią w ścianę.
- Muszę się przewietrzyć - oświadczyła stanowczo Aolin, bowiem bez wątpienia to z nią teraz Nichael miał do czynienia.

- To się wychyl przez okno - warknął.

- To się zamknij - odpowiedziała mu tym samym, wstając z łoża i ruszając w stronę okna. Tyle tylko, że wyraźnie miała zamiar skorzystać z niego w nieco większym stopniu. Parapet był szeroki, bez problemu można było na nim usiąść, a następnie zeskoczyć i wzbić się w powietrze.

Pchnął czarną magią skrzydła okna, by je zamknąć.
Te zaś uległy jego woli z głośnym trzaskiem. Na szybie pojawiła się rysa.
- Czego tym razem? - Aolin warknęła na niego, odwracając się do okna plecami i mierząc demona wściekłym spojrzeniem.

- Jak jesteś sama, to robisz kretyńskie rzeczy, a mnie się nie chce ruszać - uśmiechnął się paskudnie.

Czarna magia, z której utkany był duch-opiekun, zawrzała wokół demonicy.
- Czy tobie się wydaje że jestem dzieckiem?! - Wrzasnęła, a szyba za jej plecami rozpadła się na drobne kawałki. Dźwięk ten wytrącił Aolin ze stanu niekontrolowanej furii, wrzucając wprost w studnię dezorientacji.
- Co do…? - mruknęła, oglądając się za siebie i ponownie przykładając dłoń do głowy.

- Tak, tak właśnie myślę. I to właśnie pokazałaś nie tak dawno temu. Przez to, że jesteś tylko małym bachorem zginiemy oboje - odparował agresywnie.

- Trzeba się było nie wtrącać i trzymać dziób zamknięty - odpowiedziała mu, jednak jej agresja była znacznie słabsza, jakby sama demonica straciła w szybkim okresie czasu dość dużą część swojej energii. - Gdybyś nie pyskował Riv to nie byłoby problemu. Jak sobie pościelesz… - Wzruszenie ramion zakończyło wypowiedź, a Aolin ruszyła z powrotem w stronę łoża.

- Ojej... Czyżbyś straciła siły? Jak mi przykro... Gdybyś wykazała się większym rozsądkiem i nie ssała wszystkiego, co wpadnie ci w łapy, to by nie było problemu - dopowiedział wściekle.

- Gdybyś był lepszym magiem i skrytobójcą to nie musiałabym maczać palców w tej plugawej magii - odwarknęła mu. - Co to za czarny mag, który nie jest w stanie poradzić sobie korzystając tylko ze swojej magii? Żałosne…!

Jej skrzydła zadrżały z gniewu, którego wcale nie tłumiła, a którym zdawał się karmić unoszący się za nią duch. Jego niechęć do Nichaela sączyła się w sposób niemalże widoczny, do Aolin.
- Ale możemy tą sprawę załatwić szybko - zaoferowała, przesuwając zaostrzonym pierścieniem po wnętrzu dłoni. - Skoro tak ci spieszno do grobu…

- Co to za krwawy mag, który nie potrafi sobie poradzić tylko własną magią? Żałosne... Uważaj sobie, bo pociągnę cię za sobą - syknął demon.

- Tobie się wydaje, że mi zależy na tym żeby żyć? Naprawdę jesteś taki naiwny? Nie bez powodu rzuciłam takie, a nie inne zaklęcie - prychnęła, kręcąc głową. - Nie obchodzi mnie co zrobisz, za jakiś czas i tak oboje będziemy po drugiej stronie.

Co powiedziawszy zaczęła go ignorować, przyjmując pomoc ducha, który otoczył ją czarną mocą jak płaszczem.
- Dziękuję - mruknęła, wyraźnie nie kierując tego do Nichaela. Widocznie nie dość, że pogodziła się z istnieniem tej istoty, to wręcz całkowicie ją zaakceptowała.

- Dawaj mi tu Karą. Jesteś beznadziejną towarzyszką. Masz rację. Wolę ją niż ciebie - warknął.

Został zignorowany. Aolin usiadła na łożu, a następnie się na nim położyła, podkulając kolana pod brodę. Duch owinął ją mocą, zamieniając ją z płaszcza na coś, co wyglądało jak skrzyżowanie koca z kokonem. Negatywne fale zaczęły dominować w komnacie, dając demonowi wyraźnie do zrozumienia, że nie jest w tym miejscu mile widziany.

- Kaaaaara! Chodź ze mną pogadać - zawołał ignorując ducha.
Aolin w sposób widoczny pokręciła głową, a sądząc po poruszeniu po nakryciem, nieco bardziej podkuliła nogi. Duch z kolei zaczął być bardziej natarczywy, wypełniając sobą komnatę i chroniąc swoją panią przed, wedle jego mniemania, zagrożeniem.

- Spierdalaj - warknął nieprzyjaźnie Nichael i wbił wzrok w płomienie. Chwilę potem ruszył magią umysłu, by niepostrzeżenie wejść do głowy demonicy.
Ochrona ducha uwzględniać musiała nie tylko ciało ale i umysł skrzydlatej. Wszelkie znane mu przejścia były zatrzaśnięte na głucho. W dodatku sam ochroniarz nie wydawał się szczególnie zadowolony z owych działań. Mrok w sypialni gęstniał i nie miał on źródła tylko gasnącym świetle dnia. Łoże było już ledwie widoczne, a Nichael mógł wyczuć jak coś oślizgłego czai się za jego plecami. Zupełnie jakby wyczekiwało aż opuści gardę i będzie mogło zaatakować.

Demon wstał i zaczął rysować sigile.
Kolejne magiczne symbole pojawiały się na drewnianej podłodze, nabierając mocy wraz z chwilą, w której zostawały aktywowane. Mrok nie sprzeciwiał się temu, widocznie uznając, że dopóki atak na jego panią nie jest bezpośredni, to nie musi działać. Bez wątpienia duch ten musiał się jeszcze wiele nauczyć o radzeniu sobie z czarnymi magami. O ile był w stanie się uczyć.
Więź, którą stworzyła Riv, była bez wątpienia najlepszym sposobem na dotarcie do demonicy. Po użyciu wszystkich wzmacniaczy i zabezpieczeń, ponowna próba okazała się udaną, sprowadzając Nichaela do zamglonego lasu.


Wprost na wątpliwej jakości most, na którym siedziała Aolin.
Demon przystanął obok Aolin i wykrzywił twarz, co mogło uchodzić nawet za uśmiech. Oparł się przedramionami o barierkę mostu.
- Tu już trochę lepiej - zazrzedzil.

Skinęła głową na potwierdzenie, a następnie pochyliła ją by skupić wzrok na przepaści, która się pod nimi rozciągała. Nie odezwała się ani słowem, tylko tkwiła tak, jakby spoglądanie w mrok było dla niej zajęciem najważniejszym na świecie.

- Ktoś słucha? - zapytał od niechcenia.

- Nie - odpowiedziała w końcu, przenosząc na niego wzrok, aczkolwiek tylko na krótką chwilę. - Nie tutaj.

- No, to rozumiem. Ty to głupia jesteś, Smarku, że uwierzyłaś. Przecież trzeba jakoś przekonać Karę, żeby była po naszej stronie. Chce mnie drażnić? To będę udawał, że mnie to wkurwia, chociaż mam to w dupie. Pokazuje jej, ze ją lubię. Wiesz jakie to, kurwa, wyzwanie? - burknął.

Spojrzenie powróciło, niosąc w sobie sporą dawkę nieufności.
- Jestem zbyt zmęczona na te gierki - odpowiedziała mu, a sądząc po brzmieniu głosu, faktycznie zmęczona była. - Kare-Nus nie pomoże. Nie wiem kto mógłby ci pomóc, ale ona z pewnością nie. Jej faktycznie nie zależy na niczym poza tą mocą, która we mnie tkwi. Nie wiem… - Urwała, powracając do spoglądania w przepaść. - Nie wiem czy wytrzymam do końca zaklęcia. Próbuję, ale ona robi wszystko by wyżreć całą energię życia, jaka jeszcze została. Nawet gdybym zerwała zaklęcie, to i tak mnie zabije.

- Więc lepiej pewnie nic nie robić - warknął zgryźliwie.

- Zawsze można coś zrobić - odpowiedziała cicho. - Ja po prostu nie wiem co. Gdybyśmy nie byli połączeni… - Pokręciła głową, a następnie przechyliła się nieco na bok, opierając o jego nogi. - Gdyby jednak nic nie zmieni. Próbowałam pokonać ją wykradzioną mocą, ale jest zbyt silna. Teraz… Teraz próbuję wykorzystać do tego Strażnika, jednak to męczy, Nichaelu. Tak bardzo męczy… - Ostatnie słowa zabrzmiały niewyraźnie, a po nich nastała cisza.

- Pojebało cię? Wymyśl coś innego, bo tak łatwo się ode mnie nie odczepisz. Najlepiej byłoby ją zamknąć w jakimś gównie.

- Tylko boska moc… - Mruknęła cichutko, ledwie słyszalnie. - Nie mamy takiej pod ręką - wymamrotała jeszcze, układając nieco wygodniej głowę. - Jestem taka zmęczona… Tak bardzo…
Po ostatnich słowach jej głowa opadła niżej, a oddech unormował się.

- Zawsze moim życiowym celem było zostanie pierdoloną poduszką - mruknął do siebie, ale się nie poruszył. Nie chciał jej budzić.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 04-07-2016, 18:43   #3
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Stanie przed dworem nie miało już dłużej sensu, zatem nowo powiększona rodzina udała się do jego wnętrza. Ani Nichael, ani też Aolin nie dawali znaku życia, więc pozostało samemu zbadać jego wnętrze. To zaś sprawiało nader pozytywne wrażenie. Nie dość że nie widać było żadnych przecieków, dziur, zawalonych ścian czy sufitów, to na dokładkę niektóre pokoje oferowały nader wygodne łoża do ich dyspozycji. W jednej z takich komnat zastali zagubioną parę, jednak czarna masa magicznego strażnika, nie pozwoliła ani Numinie, ani Amirowi na wybudzenie pogrążonych we śnie i w transie towarzyszy.
- Lepiej ich zostawmy - stwierdziła psołaczka, z niepokojem zerkając na leżącą na łożu demonicę.
- Nic im nie grozi - stwierdziła Słońce, próbując być może dodać otuchy swej starszej siostrze. - Tato czy możemy teraz coś zjeść? - W następnej kolejności zadała pytanie Amirowi, spoglądając na niego z wyraźną prośbą w złotych oczach.
- Oczywiście, że możemy - zdecydowała za męża Numi, wyprzedzając oboje i kierując się w drogę powrotną do odkrytej wcześniej kuchni. - Sama umieram z głodu - dodała, rzucając te słowa przez ramię i gładząc się przy tym po brzuchu.

Nie dało się ukryć, że apetyt dopisywał obu, zarówno moonri, jak i półmoonri. Posiłek przygotowała Numi, pozwalając Amirowi na zajęcie się jego nową córką, która wydawała się niezwykle zainteresowana wszystkim, co dotyczyło jej nowo nabytego ojca i jego życia. Spijała przy tym każde słowo, które padało z jego ust, a ogony za jej plecami przybrały pozę wskazująca na to, że pozostałe siostry Słońca, także w owym słuchaniu uczestniczą z równym zainteresowaniem.

Po kolacji Numi uparła się by wysprzątać dwie znajdujące się obok siebie komnaty, które były ze sobą połączone drzwiami. Jedna okazała się zdecydowanie mniejszą, jednak córka Amira nie wydawała się tym faktem szczególnie przejęta. Zaraz też obie z psołaczką zajęły się porządkami, zostawiając jedynemu pozostałemu w stanie świadomym mężczyźnie, zajęcie się zabezpieczeniem dworu. W końcu znajdowali się na wyspie, która przez lata była siedzibą nekromantki. Nie wiadomo było tak na dobrą sprawę, co też mogło wypełznąć nocą, korzystając z tego, że główna siła dominująca wyspę, została zniszczona.




Świat, w którym znajdował się Nichael powoli zaczął się zmieniać, w miarę jak demonica trwała pogrążona w błogim śnie. Kolory zaczynały przybierać na mocy, pojawiały się dźwięki wydawane być może przez zwierzęta, jednak pewności co do tego mieć nie mógł. W dole, tam gdzie ziała pogrążona w mroku przepaść, pojawiły się czerwone ślepia, wyłaniające się z czerni, mrugające i wspinające ku górze. Miejsce zaczynało się robić niebezpieczne, jednak tam, gdzie spała Aolin, wszystko zdawało się tkwić we względnym kokonie spokoju, ciszy i bezpieczeństwa. Jak długo jednak miała ta sytuacja się utrzymać? Co tak naprawdę działo się w głowie dziewczyny? W końcu to od niej zależało teraz jego życie, więc wiedza ta zdawała się być niezbędna by znaleźć sposób na to, żeby przeżyć.



Nichael ocknął się dopiero nad ranem. Słońce jeszcze nie wstało, jednak jego pojawienie się czuć było w powietrzu. Powitały go wpatrzone w niego oczy Aolin, nad którą unosił się czarny cień, nieco jednak mniejszy niż ten, z którym miał do czynienia wcześniej. Demonica nie odzywała się, tylko patrzyła na niego. Biorąc pod uwagę, że była w stanie wypchnąć go ze swojej głowy, siły musiały jej wrócić. Przynajmniej częściowo.
- Powinieneś odpocząć - zwróciła mu uwagę, przekładając nogi na brzeg łóżka i wstając. Przeciągnęła się i podeszła do okna. Nie zwracając więcej uwagi na znajdującego się w komnacie mężczyznę, przesunęła dłonią po szkle, pozwalając by przecięło skórę i wytłoczyło krew. Za jej pomocą zabrała się za naprawianie okna, które nieco ucierpiało w trakcie ich wieczornej kłótni.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172