Chociaż to nie Dafne grała tu pierwsze skrzypce, teraz zarumieniona i lekko spocona leżała na klejącym się do jej ciała piasku łapiąc oddech. Wraz z krótkim “och” przywołującym wspomnienia tego co działo się między nimi przed chwilą, a jednocześnie pokazującym o czym dziewczyna nadal myśli - spojrzała na leżącego obok Axela. Było to spojrzenie pełne błysku w oczach, pomalowane pięknym uśmiechem na ustach.
- Chciałem to zrobić ledwo cię ujrzałem tam, na brzegu morza. - Axel przygarnął do siebie dziewczynę i pocałował. - Jesteś najwspanialszym skarbem.
Dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Wpatrując się w Axela przejechała dłonią po jego głowie.
- Szczęście w nieszczęściu… - mruknęła cicho. - Nie jesteś zły, że nie powiedziałam? - zapytała.
Ponownie ją ucałował.
- Bardziej bym uważał. Następny raz będzie lepszy - zapewnił, równocześnie palcami pisząc literki na jej plecach.
- Więc może być lepszy? - szepnęła swoim słodkim głosem, z lekko zadziornym uśmiechem. W tym samym czasie poprawiając medalion, który zsunął jej się na prawą pierś i umieszczając go po środku.
- Co powiesz na kąpiel, dalsze zwiedzanie plaży, potem odwiedzimy las i... spróbujemy raz jeszcze? - Propozycję okrasił kolejnym pocałunkiem.
- No nie wiem… - odparła dziewczyna - uważam, że nie powinniśmy zostawiać innych na zbyt długo, zwłaszcza w tamtym miejscu, wiedząc już, że jest z nim coś nie tak. Chyba… chyba powinni opuścić tą strefę w której działa coś dziwnego jak najszybciej. Jak uważasz?
- Trochę racji w tym jest... - Axel nie pałał zbytnią chęcią powrotu o pozostałych. W końcu niewiele odkryli i nie znaleźli nic pożytecznego. - To może kąpiel, przejdziemy się brzegiem, aż wyschniemy, ubierzemy się i wrócimy do pozostałych i nakłonimy ich do opuszczenia tej dziwnej strefy?
Dafne uśmiechnęła się. Wyglądała na zadowoloną z propozycji.
- Dobrze - odpowiedziała powoli unosząc się przy tym do pozycji siedzącej. - Ale musisz coś wiedzieć… - dodała, patrząc poważnie na Axela.
Axel przeniósł wzrok z twarzy dziewczyny na jej biust, potem ponownie spojrzał Dafne w oczy.
- Mów zatem.
Darował sobie wypowiedzenie kilku przypuszczeń na temat tego, jaką tajemnicą chce się z nim Dafne podzielić.
- Bez szaleństw - oznajmiła ostrożnie, wskazując głową turkusowe morze. - Nie umiem pływać i nie chcę wchodzić dalej niż po pas, dobrze?
- Już się bałem, że po wejściu do wody zamienisz się w łabędzia czy fokę - uśmiechnął się. - Wejdziemy do połowy uda - obiecał. - I nie będę cię ciągnąć dalej ani podtapiać. Zmyjemy z siebie piasek i pójdziemy dalej.
Wstał i podał dziewczynie rękę.
- Moja królewno, zapraszam do kąpieli.
- Zmienię? W łabędzia czy fokę? - Dafne przyglądała mu się ze zmarszczonymi brwiami i jakby nie zauważyła, że wyciągnął w jej stronę dłoń. - Skąd takie dziwne przypuszczenia? - Z jakiegoś powodu wydawała się lekko poruszona.
- Tak się dzieje w bajkach - wyjaśnił, nieco zaskoczony jej reakcją. - Potem książę musi wędrować przez siedem rzek, siedem gór i siedem mórz, by ją odnaleźć. Wolałbym nie tracić cię na dłużej, niż kilka chwil.
- Ach… - odparła dziewczyna, w tym momencie zauważając też wyciągniętą w jej stronę dłoń. Podała Axelowi swoją, by przy jego pomocy wstać. Dopiero wtedy delikatnie uśmiechnęła się. - Nie zamienię się w fokę. Obiecuję.
- Powiedziałem coś nie tak? - spytał Axel.
Na moment przygarnął ją do siebie, po czym, nie puszczając jej dłoni, ruszył w stronę wody.
- Nie - dziewczyna uśmiechnęła się. - Wolałabym, byś nie musiał szukać mnie przez siedem rzek, czy siedem gór, czy siedem mórz. - Urwała na moment. - I byś lubił mnie nawet jako fokę - dodała.
- Czyli nie odkryłem jakiejś twojej mrocznej tajemnicy. - Axel uśmiechnął się. - Ładna foczka nie jest zła. Chociaż z oczywistych względów byłbym nieco rozczarowany.
- W uroczy sposób kołysze ci się biust. - Spojrzał na idącą obok niego dziewczynę.
Dziewczyna zaśmiała się rozweselona tym co powiedział. Mocniej ścisnęła jego dłoń. Po tym jej iście rozmarzony wzrok powędrował w stronę dwóch słońc.
Woda była kryształowo czysta i przyjemnie ciepła.
- Przy okazji nauczę cię pływać - zaproponował Axel, gdy delikatne fale zaczęły sięgać okolic jego kolan.
- Mmmmmmhm - mruknęła Dafne w taki sposób jakby a) nie była do tego przekonana, b) namówienie jej mogłoby nie być proste.
Pożyjemy, zobaczymy, pomyślał Axel. Lekko się uśmiechnął.
- No to zatrzymujemy się. Chcesz się zanurzyć po czubek głowy, czy też wolisz, żebym to ja cię umył? - zapytał.
Przy wypowiedzianym przez chłopaka słowie “zanurzyć” Dafne na moment otworzyła szerzej oczy. Niemal od razu zaczęła kręcić przecząco głową.
- Żadnego zanurzania po czubek głowy - powiedziała z lekkim lękiem. - Jeśli pozwolisz sama się ochlapię. Popływaj jeśli masz ochotę - zachęciła go uśmiechem i gestem dłoni którą pokazała wodę przed sobą.
- Masz piasek we włosach - poinformował ją Axel. Mimo zachęty nie zamierzał nigdzie płynąć. Chciał tylko zmyć z siebie piasek, którym był pokryty od stóp do głowy. Pochylił się i potraktował twarz i tors sporą ilością wody.
Rudowłosa zaś przykucnęła powoli, by w końcu po ramiona zanurzyć się w wodzie. W momencie kiedy jej medalion zetknął się ze słoną wodą, Axel mógł zauważyć jakby kamień szlachetny odbił promienie słońca i zajaśniał na krótki moment. Dłonie Dafne prześlizgiwały się pośpiesznie po jej ciele zmywając z niego piasek. Włosy dziewczyny zamoczyły się w wodzie, a ona zaledwie na chwile zanurzyła tył głowy w słonej morskiej wodzie, również pośpiesznie przeczesując go palcami. Pośpiech… widać było, że nie ma zamiaru zbyt długo przebywać tak zanurzona.
Woda niezbyt głęboka, przyjemnie ciepła... Axel nie bardzo rozumiał zachowania Dafne, jednak nie zamierzał jej wypytywać o powody takiego lęku przed wodą. Pospiesznie się zanurzył, może nie do końca wypłukując piasek z włosów, po czym przyjrzał się swej towarzyszce, której ciało ozdobione było licznymi kropelkami wody.
- Chodźmy więc - zaproponował, podając ponownie rękę.
Dziewczyna podała mu swoją dłoń i ruszyła wraz z nim w stronę plaży. Tym razem jednak milcząc i po prostu przyglądając się widokowi, który się przed nimi roztaczał.
Gdy dotarli do brzegu Axel pozbierał porozrzucane rzeczy i otrzepał je z piasku, po czym ręka w rękę ruszyli w stronę wspinającego się coraz wyżej słońca.
- Często chodzisz nago po plaży? - spytał.
Słodki śmiech Dafne poprzedził odpowiedź.
- Nie. Nigdy nie chodziłam nago po plaży, tak przecież nie wypada. Zwłaszcza, że nasze plaże pełne są ludzi. - Odpowiadając nie patrzyła na Axela, a na linię drzew.
Axel zamrugał zaskoczony. Na pięknie opalonym ciele Dafne nie widać było najmniejszego nawet śladu kostiumu kąpielowego.
- To jakim cudem masz tak ślicznie opalone piersi? - spytał, skupiając wzrok na tym właśnie
fragmencie jej ciała.
- Opalone? - Dziewczyna spojrzała w dół na rzeczoną część ciała. Milczała przez kilka uderzeń serca. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio się opalałam - odparła nieco zamyślonym tonem.
- Nieważne. Grunt, że ślicznie wyglądasz. Ale też tak myślałem, że jak wszyscy artyści nie masz czasu na drobne przyjemności. Muzyka, muzyka i muzyka, prawda?
- To prawda - odpowiedziała dziewczyna, bezradnie wzruszając przy tym ramionami. - Jestem oddana jej całym sercem. Choć od wszystkiego czasami powinno się zrobić sobie krótką przerwę.
- A zatem potraktujmy to jak piękne wakacje. To pamiątka rodzinna?
- Hm? - Dafne zmarszczyła pytająco brwi. - Piękne wakacje… podoba mi się. Pytanie co gdy się skończą?
- Jeśli mnie nie zostawisz dla sztuki, to cię nie wypuszczę z rąk - odparł Axel.
- Czym się zajmujesz? - zapytała przyglądając mu się z uśmiechem. - Nadszedł twój czas by powiedzieć mi coś o sobie.
- Ty akurat dużo mi o sobie opowiedziałaś - uśmiechnął się Axel. - Ale niech ci będzie. Etnografia. Kultura ludowa, z naciskiem na obie Ameryki. Dawne wierzenia, legendy. Prócz tego trochę historia, głównie średniowieczna. Poza tym trochę poluję, fotografuję, piszę artykuły.
- Etnografia - powtórzyła Dafne - czyli, emmm, nauka o innych kulturach? - Pytając miała poważną minę, widać nie znała dobrze tego słowa, ale gdzieś w jej oczach tliło się lekkie rozbawienie.
- Przede wszystkim Indianie. Rdzenni mieszkańcy, Pierwsze Narody. Trzeba ocalić od zapomnienia to, czego nie zdołały zniszczyć blade twarze - dodał.
- Chyba nie jestem dobra z historii - odparła dziewczyna. - Opowiesz mi swoją ulubioną legendę? - zapytała.
- Za chwilę... Patrz - odbiegł od tematu. - Chyba tutaj wylądowali. - Na piasku widać było ślady, pozostawione przez leżące ciała, które w pewnym momencie musiały wstać, chociaż nie było śladów po tym jak się tu znalazły. No i tu kończyły się ślady tamtej czwórki. - To by znaczyło, że od tego miejsca zaczynają się dziewicze tereny.
Uśmiechnął się lekko, wspominając to, co niedawno zaszło między nimi.
- Dziewicze tereny… - mruknęła dziewczyna z ukosa zerkając na Axela. Uśmiechała się. - Więc rozdziewiczmy je razem.
- Mamy już wprawę - odpowiedział z uśmiechem Axel i pocałował ją w policzek.
- Pewnego dnia - zaczął - Wielki Duch zesłał na ziemię piękną dziewczynę, Gwiazdę Zaranną, która urodziła dwóch synów, bliźnięta obdarzone wielką mocą. Jeden z nich, Tsentsa, był Duchem Dobra, drugi, Taweskare, Duchem Zła. Obaj umieli tworzyć wielkie i piękne dzieła, ale Tawaskare ogarnięty był duchem zazdrości. Tsentsa tworzył piękne góry, doliny, rośliny, zwierzęta, ale ledwo się odwrócił, Tawaskare psuł dzieła swego brata, tworząc przepaście, pustynie, mokradła, dodając kolce roślinom i umieszczając trujący jad w zębach zwierząt i kłujące ości w ciałach ryb. Gdy wreszcie został pokonany, uciekł na zachód, gdzie stworzył sięgające nieba nagie, skalne szczyty.
W końcu Tsentsa stworzył ludzi mądrych i dzielnych, Indian. Z zemsty Tawaskare zasiał ziarno zła w sercach bladych twarzy i skłonił ich do przybycia na ziemie, które Tsentsa dał wszystkim Indianom.
- Jak się kończy ta historia? - zapytała Dafne, która nie podejrzewała, że to może być jej koniec.
- W końcu obaj bracia opuścili ziemię, ale ich wpływ można dostrzec do dzisiaj. Legenda głosi, że przed swym odejściem Tsentsa stworzył wyspę, zaklętą, na którą zło nie ma wstępu. Czasami trafiają tam ci, co uciekają przed złem.
- Chciałabym mieć dwóch synów, ale nie chciałabym, by byli skłóceni. Złość i zazdrość to coś, czego nie powinni znać, a tym bardziej zaznać - powiedziała zamyślonym tonem.
Dwóch synów? To by było przyjemne. I rudowłosą córeczkę, kopię mamusi, pomyślał Axel.
Tymczasem, idąc wciąż przed siebie brzegiem Axel i Dafne mogli spostrzec, że plaża robi się coraz węższa, zaś przed nimi horyzont kończy się wraz z zakrętem.
- Żadnego skarbu, żadnego statku, żadnego potoku... - Axel był nieco rozczarowany. - Chyba trzeba będzie się ubrać. - To też powiedział z pewnym żalem. - Zajrzyjmy za zakręt - spojrzał na dochodzące do samego brzegu morza krzewy i drzewa - a potem zaczniemy wracać.
- Dobrze - odpowiedziała Dafne. - Nie ma co się smucić. Prędzej czy później znajdziemy słodką wodę. - Po tych słowach wskazała linię lasu, tu składającą się głównie z palm. Z daleka było widać, że piasek pod nimi przechodzi w trawę, ściółkę i zwyczajne zielone krzaki. Niekiedy drzewa. Roślinność bardziej typowa dla tropikalnych rejonów świata. I oczywiście dywan kokosów pod palmami.
Nagle będąc już tuż, tuż przy zakręcie uwagę pary przyciągnęły dziwne dźwięki dochodzące nie od strony drzew, a od strony morza. Charakterystyczny dźwięk jaki wydawały delfiny nie mógł być pomylony z niczym innym. Te tu, a było ich przynajmniej pięć, najwyraźniej wesoło się bawiły.
- Chodźmy się przywitać? - zaproponował Axel. Nie był pewien, czy Dafne zechce ponownie wejść do wody.
Dziewczyna zawiesiła na nim na dłużej zamyślone spojrzenie.
- Chcesz tego? - zapytała. A coś w tonie jej głosu mówiło o tym, że jest skora się zgodzić.
- To, jak powiadają mądrzy ludzie, są nasi bracia w rozumie - odparł Axel. - Tylko nie daj się namówić na przejażdżkę.
Podszedł do najbliższego krzaka i na gałęziach powiesił wszystkie rzeczy. Potem wrócił do Dafne i podał jej rękę.
- Chodźmy więc.
Odwrócił się do delfinów i zawołał:
- Dzień dobry!
Równocześnie pomachał wolną ręką.
- Ciekawe, czy w magiczne strefie moglibyśmy się z nimi porozumieć - dodał.
Dafne uśmiechnęła się uroczym i tajemniczym uśmiechem.
- Tak. Ciekawe. Tak sobie myślę, że po coś musi ona być… skoro już jest - odpowiedziała, po czym z Axelem trzymanym za rękę ruszyła w stronę wody. - Ja nie wejdę zbyt głęboko, ale jeśli ty będziesz chciał iść głębiej to nie krępuj się, dobrze?
- Na razie nie chcę cię spuszczać z oczu, żebyś nie zniknęła jak sen - na pół żartem odpowiedział Axel. - Ty do pasa, może to wystarczy, żeby zachciały do nas przypłynąć.
Gdy tylko Axel i Dafne zamoczyli w wodzie stopy, delfiny jakby ożywiły się. Ich śpiewne głosy rozbrzmiały w powietrzu jeszcze głośniej. Gdy byli w wodzie już po pas, cała piątka podpłynęła w ich stronę. Jednak Axel nie cieszył się taką popularnością jak jego towarzyszka, którą stworzenia dosłownie okrążyły i wesoło popiskując zaczepiały. Dziewczyna wyciągała do nich dłonie i głaskała, jednak spojrzenie jakim obdarzyła teraz swojego towarzysza nosiło w sobie wiele niepewności. Jakby nie wiedziała co powiedzieć, albo chciała za coś przeprosić. Trudno było powiedzieć, zwłaszcza komuś kto może i znał ją dogłębnie, ale niezbyt dobrze.
- Jesteś pewna, że nigdy ich nie spotkałaś? - zażartował Axel, widząc, jakim zainteresowaniem cieszy się Dafne. - A może to sami panowie, zwabieni widokiem prawdziwego piękna?
- To jest Axel - Dafne przemówiła ciepłym głosem do delfinów - bardzo chciał was poznać. - Po czym zbliżyła się do mężczyzny czule obejmując go jedną dłonią, zaś drugą kierując ku jego twarzy, po której przejechała opuszkami palców.
Delfiny które były bliżej chłopaka zaczęły teraz wesoło zaczepiać i jego.
Axel skinął głową i pogłaskał po głowie najbliższego delfina.
- To jest Dafne. - Przygarnął ją do siebie. - Zaczarowała mnie swoim głosem i skradła mi serce.
A ja jej cnotę, dodał w myślach.
Delfiny na powrót podniosły śpiewne głosy. Może chciały opowiedzieć Axelowi jakąś historię? A może właśnie śmiały się z jego słów? Tego chłopak nie wiedział. Jedno było pewne: było to przyjemne i magiczne. To miejsce i te inteligentne zwierzęta teraz bawiące się wokoło nich.
- Kto zaczarował kogo? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.
- Ty mnie, królewno. - Axel przypieczętował te słowa pocałunkiem i gestem dłoni, którą położył na jej piersi.
Dafne odwzajemniła oczywiście pocałunek, jednak urwała go dość szybko. Chwilę po tym zatopiona w spojrzeniu Axela milczała.
- Chodźmy już… - powiedziała w końcu przerywając milczenie.
I choć mówi się, że zakochani żyją tylko miłością, nawet Axel czuł stłumione przez uczucia pragnienie i głód.
- Moje drogie - zwrócił się do delfinów - musimy już iść. Musimy znaleźć coś do zjedzenia. Nie wiecie przypadkiem, gdzie w pobliżu woda spływa z lądu do morza? Albo gdzie znajduje się jakaś skrzynka albo walizka? - zażartował.
Delfiny odpowiedziały mu swoimi słodkimi głosami, jeden przez drugiego. Widocznie wiele miały do powiedzenia.
- Niestety, nie rozumiem. - Axel rozłożył bezradnie ręce. - Może nas zaprowadzicie? - uśmiechnął się.
Musiały zrozumieć, bowiem dalej wesoło gaworząc i teraz bawiąc się między sobą powoli zaczęły poruszać się w stronę zakrętu.
- Chodźmy za nimi. - Axel spojrzał na Dafne. - I tak planowaliśmy sprawdzić, co jest tam dalej.
- Dobrze - odpowiedziała. Niestety, trzy kroki później stanęła. Woda robiła się coraz głębsza. - Możemy… bardziej brzegiem?
- Tak, oczywiście - zapewnił Axel.
Chwycił ją w ramiona i niosąc ruszył do brzegu. Bez wątpienia dziewczyna mogła iść sama. Bez wątpienia wtedy dotarliby do brzegu szybciej, ale bez wątpienia było to bardzo przyjemne.
- Zaraz was dogonimy - powiedział do delfinów.
Dafne, dała mu się ponieść uśmiechnięta owijając ręce za jego szyją.
- Tak powinno zostać na zawsze - skomentowała.
- Tylko czasami trzeba by zmienić troszkę tę pozycję, żeby się móc kochać - szepnął jej do ucha.
Odpowiedział mu słodki śmiech Dafne. Tymczasem delfiny nieustannie prowadziły ich przez zakręt. Od czasu do czasu zatrzymując się i czekając aż para ich dogoni. Za zakrętem pewien odcinek drogi niemalże w ogóle nie było piasku wyznaczającego plażę. Zaraz za jednym zakrętem, kolejny mocny zakręt. Ten tu składał się z mocno wysuniętej plaży, o wiele szerszej niż ta na której się obudzili. Stając na skraju owego cypla, w dodatku po kolana w wodzie, widzieli ciągnącą się dalej plażę.
Już stąd wywnioskować można było, że kończy się ona na stromych skałach z klifem, po których prawdopodobnie ciężko będzie się wspiąć. Więc w taki sposób, daleko, daleko wraz ze skałami, ich wycieczka musiała dobiec końca. Z miejsca gdzie stali widać było też kolejne palmy kokosowe, a tuż za nimi zupełnie inny rodzaj drzewek. Te z pewnością cieszyły oko.
Pomarańcze musiały być też odpowiedzią delfinów na prośbę Axela.
- Och, jesteście kochane - powiedział Axel do delfinów. - Możecie liczyć na moją pomoc w każdej sytuacji - obiecał. - A jeśli znajdziecie mi jeszcze obrączkę albo pierścionek, będę wam wdzięczny do końca życia - zapewnił.
Delfiny odpowiedziały wesołymi piskami. Po tym zaczęły zajmować się wspólnymi igraszkami.
- Chodźmy zobaczyć, czy są dojrzałe - zaproponowała Dafne.
Axel postawił dziewczynę na piasku (nie omieszkując przy okazji dotknąć dłonią paru przyjemnych w dotyku krągłości).
- Chodźmy - zgodził się.
Dafne wyciągnęła w jego kierunku dłoń, skwapliwie ujętą przez Axela, po czym wraz z nim ruszyła w stronę pomarańczy. A chociaż widzieli je stąd, były one oddalone o kilka minut drogi.
Axel cały czas dzielił uwagę między Dafne, której co chwila się przyglądał, jak i otoczenie - miał nadzieję, że może jednak fale wyrzuciły na brzeg coś przydatnego.
- Jeśli nie wyrzuciły teraz, to może jeszcze to zrobią po następnym przypływie - odpowiedziała jego towarzyszka. - Ciężko powiedzieć, co mogłoby być najbardziej przydatne.
- Czytasz mi w myślach, skarbie - uśmiechnął się Axel. - Najbardziej przydatny byłby nóż lub toporek. To by nam pomogło w zrobieniu różnych narzędzi. Co prawda i tak damy sobie radę, ale będzie trudniej. Będę musiał nauczyć się golić kawałkami muszli. - Ponownie się uśmiechnął.
- Racja - Dafne spojrzała na twarz Axela, przyglądając się linii brody i szczęk. - Jestem pewna, że nikt z płynących na promie nie miał ze sobą toporka. Nawet jeśli, to szansa, że morze wyrzuci akurat toporek jest bliska… uuuuuuuu… - spojrzała ku niebu z zamyśloną miną - mniej niż jeden do miliona.
- Z pewnością na promie był sprzęt przeciwpożarowy. - Axel spróbował być optymistą. - No i była kuchnia, skoro podawali posiłki. - Poczuł, że zrobił się jeszcze bardziej głodny. - A kuchnia to noże, może i toporek do mięsa.
Obdarzył Dafne uśmiechem.
- Fale wyrzuciły ciebie, czegóż więcej mogę chcieć? - powiedział. - Największy skarb już mam.
- Moje serce bije mocniej gdy tak mówisz - Dafne przyłożyła dłoń w miejsce w którym ludzie zwykle mają serca. - Życie ma jednak i słodki, i gorzki smak. Abyś tak mówił też wtedy, gdy będzie miało gorzki.
Axel skorzystał z okazji by sprawdzić, czy serce dziewczyny bije odpowiednio mocno i położył rękę w tym samym miejscu.
- Czy już teraz przewidujesz czarne chmury, gromadzące się nad naszą przyszłością? - spytał.
- Nie - odpowiedziała od razu dziewczyna - nie potrafię przewidywać przyszłości. Życie jednak nauczyło mnie, że nie składa się tylko z pięknych chwil. Jeśli jednak przetrwamy te gorsze, to te piękne są jeszcze piękniejsze niż mogłyby być w innym wypadku. - Po tych słowach Dafne mrugnęła do niego jednym okiem.
Axel cmoknął ją w czubek nosa.
- Skoro mówimy o smaku... Zaraz się przekonamy, czy pomarańcze są gorzkie, kwaśne, czy słodkie. A trochę później chciałbym sprawdzić, jak ty smakujesz w różnych miejscach.
Rumieniec na twarzy Dafne odpowiedział jako pierwszy. Delikatny, nieśmiały uśmiech jako drugi.
- Zawstydzasz mnie… - szepnęła swoim słodkim głosem.
Drzewa pomarańczowe z kolei, były już kilkanaście kroków przed nimi. Drzewa charakteryzowały się tu różną wielkością. Jedne były ewidentnie starsze i wyższe, inne młodsze, a jeszcze inne zupełnie malutkie i o cienkich pniach. Owoce, duże i o odpowiednim kolorze wskazywały na stuprocentową przydatność do spożycia.
- A oto coś, co zaspokoi nasz głód - powiedział Axel. Wyciągnął rękę i zerwał owoc, który wydał mu się dostatecznie dojrzały.
- I teraz nóż zdałby się bardziej, niż toporek - zażartował - obierając pomarańczę ze skórki.
Po chwili owoc był obrany, a Axel podał połówkę dziewczynie.
- Spróbuję i zobaczę, czy jest dosyć słodki - powiedział.
- Axelu - zaczęła dziewczyna z poważną miną przyglądając się towarzyszowi - mam dwoje rąk. Potrafię nimi sama obierać owoce. A nawet jeśli jestem księżniczką, nie musisz próbować wszystkiego przede mną. Pomarańcza z pewnością nie są trujące. Zaś nawet jeśli nie są smaczne, zaspokoją głód i pragnienie lepiej niż samo powietrze.
- To dla mnie przyjemność - odpowiedział Axel, zrywając kolejny owoc i podając dziewczynie - móc ci usłużyć. Proszę bardzo. I nie da się ukryć, z przyjemnością popatrzę, jak je zrywasz.
- Pozrywam wraz z tobą. Jeśli nasi towarzysze nie znaleźli nic lepszego, na pewno ucieszą się, gdy im przyniesiemy choć po jednej pomarańczy - odpowiedziała. Nim jednak zabrała się za zrywanie, zjadła tę część pomarańczy, którą dostała już obraną od chłopaka.
- Koszyk by się przydał - odparł Axel, gdy już się rozprawił ze swoim kawałkiem owocu. - Przepyszne. Dobrze, że tutaj przyszliśmy. Znaleźliśmy pomarańcze, zaprzyjaźniliśmy się z delfinami, odkryliśmy magiczną sferę. I przede wszystkim... - Nie dokończył, tylko pocałował Dafne. Smakowała dla odmiany pomarańczami, chociaż nadal pachniała morzem.
Dziewczyna oczywiście oddała pocałunek, w tym czasie wtulając się w ramiona Axela i tak trwając jakiś czas.
- Chodźmy… - ponagliła w końcu szeptem, chociaż nie ruszyła się nawet o milimetr.
- Chciałbym się z tobą kochać tu i teraz - powiedział cicho. Trudno zresztą, by Dafne tego nie czuła, skoro byli do siebie przytuleni. - Ale masz rację. Zerwijmy parę pomarańczy i pójdziemy.
Pocałowała go, gorąco i niestety krótko. Nawet jeśli pragnęła teraz tego samego, a nic nie wskazywało na to, że było inaczej - teraz rozsądek przeważył. Dafne powoli oswobodziła się z pocałunków i objęć. Po tym zrobiła kilka kroków, by znaleźć się blisko drzewa i sięgnęła do pomarańczy. Robiąc to spojrzała na Axela. Na jej twarzy wykwitł słodki uśmiech, zaś ciało wyprężyło się by jednocześnie sięgnąć owoc i ukazać swoje wdzięki.
Axel, miast pomagać, stał i obserwował poczynania dziewczyny, a szczególnie te fragmenty jej ciała, które ruch rąk wprawiał w urocze kołysanie.
- Łap - powiedziała Dafne jednocześnie rzucając zerwaną przez siebie pomarańczę do Axela.
- Mam - odparł. - Możesz rzucać kolejną.
Tak też uczyniła z kilkoma kolejnymi. Gdy mięli ich już dziesięć, Dafne przestała zrywać.
- Wystarczy, więcej i tak nie weźmiemy. Wracajmy.
Tym razem nie mogli trzymać się za ręce. Pożegnawszy się z delfinami wracali przez las, bowiem równoczesne noszenie dziewczyny i pomarańczy nie wchodziło w grę.
Ta część lasu składała się głównie z palm i piasku, ale z daleka widać było, że gdyby zapuścili się głębiej odkryliby pod nimi trawę, ściółkę, czy jakieś krzewy. Tymczasem priorytetem stało się dotarcie do innych rozbitków, no i zabranie po drodze swoich ciuchów pozostawionych przed kąpielą z delfinami na pobliskim krzaku. Axel niby doskonale pamiętał gdzie to było. Ba, były tu ich ślady. Małe stópki Dafne i większe Axela. Te większe prowadziły nawet w stronę krzaka i z powrotem w stronę wody. Ale…
...ciuchów tu nie było.
Nie pozostało nic. Śladów złodzieja również.