Czasami mieszanie się w nie swoje sprawy niekiedy się opłacało. Przynajmniej czasami. Trudno było sądzić co innego, gdy do kieszeni Berwyna trafiła wypchana sakiewka. Pobazgrany symbolami kawałek skóry nie miał dla niego żadnej wartości, ale Berwyn miał zamiar pokazać go Makharowi. A nuż tamten zdoła coś wywnioskować z tych znaków. Krótki miecz, jaki miał za pasem kapłan, był czymś, czego - według Berwyna - kapłan posiadać nie powinien. No a że po śmierci z pewnością nie był mu potrzebny, więc i on zmienił właściciela. Sakiewka sakiewką, ale miecz i tak wart był co najmniej dzbana z winem. - Przeszukajcie tamtych - zaproponował. - Może znajdziecie coś ciekawego. Sam ponownie pochylił się nad dziewczyną i poklepał ją po twarzy. - No, obudź się! - powiedział. - Już jesteś bezpieczna. Postanowił, w razie konieczności, ponowić działania. NIe za mocno jednak, bo nie chciał jej posiniaczyć, a jedynie obudzić. W razie czego był w stanie wynieść ją, nieprzytomną, z cmentarza i zabrać w jakieś bezpieczne miejsce. Oczywiście liczył na okazanie wdzięczności, ale uznał, że nie będzie się dowodów wdzięczności zbyt nachalnie domagać. |
Areon wytarł miecz o odzienie zabitego i schował go do pochwy, mamrocząc coś pod nosem o miękkich mieszczuchach. Kucnął obok zwłok i zaczął je przeszukiwać. Najpierw jedne, potem drugie. Miał nadzieję na coś więcej niż satysfakcję z nocnej bitki. - Lepiej jej nie budź, bo zacznie wrzeszczeć - rzucił do towarzysza znad przeszukiwanego trupa. |
Makhar strząsnał pot z czoła, spoglądał z satysfakcją na przerażenie domniemanego kultysty, przeszywając go bezlitosnym spojrzeniem. Informacje były interesujące, dobrze byłoby wydusić z tego zbira jak najwięcej, choć używanie jego mistycznych zdolności było wyczerpujące. |
Nomad był lekko zdenerwowany faktem, że nie udało mu się jednym celnym strzałem zabić kapłana. Martwił się trochę zasuszeniem swoich umiejętności, a dodatkowo wkurzył go fakt, że nie mógł odzyskać strzały. Najgorsze jednak było to, że jeżeli to wszystko tak właśnie się zakończy, to napewno przy pierwszej lepszej okazji, grupa będzie miała z niego niezły ubaw. |
Cymmeryjczyk przeszukał trupa. Po pierwsze ze zdziwieniem odkrył, że pod kapłańską szatą mężczyzna miał założoną skórzaną, wysadzaną ćwiekami kurtkę. Po drugie stał się posiadaczem pękatej sakiewki, której zmarły już nie potrzebował. Zadowolony z łupu wrócił do towarzyszy. Tymczasem Bossończyk zdołał ocucić dziewczynę, która przez chwilę niepewnie rozglądała się dookoła, a potem błyskawicznie skuliła się i zasłoniła swoją nagość. - Kto to był? Oni porwali mnie z ulicy... Chcieli mnie zabić... Złożyć w ofierze temu demonicznemu bożkowi, Asurze... Na Mitrę, dobrze żeście mi pomogli. Skąd się tu na cmentarzu wzięliście? Kim jesteście? - dziewczyna gadała bez ładu i składu, co można było zwalić na niecodzienną sytuację, w jakiej się znalazła. Przesłuchiwany przez Makhara łże-kapłan zacisnął zęby i z pogardą spojrzał na Stygijczyka. - Więcej nic nie wyciśniesz ze mnie... - wycedził. Makhar wyczuł w umyśle tamtego blokadę, której nie był w stanie sforsować. Na nic zdały się też próby tradycyjnego wyciągania informacji. Mężczyzna milczał jak grób lub ciskał obelgami. Słowa Arslana nie skłoniły ukrywającego się w krzakach rannego mężczyzny do podjęcia jakichkolwiek działań. Nie odpowiedział na słowa Hyrkańczyka ani nie próbował uciekać i tym samym narazić się na kolejne trafienie. Siedział dalej w krzakach i ani myślał wychodzić. Zamieszanie na cmentarzu, znajdujących się bądź co bądź w obrębie tak ludnego miasta jak Tarantia musiało przyciągnąć czyjąś uwagę. Gdzieś od strony bramy dał się słyszeć miarowy krok i głosy rozmowy. A już po chwili było widać, że na miejsce przestępstwa nadciągają stróże prawa. |
Na szczęście dziewczyna nie narobiła dodatkowego rabanu. - To nie byli kapłani Asury - odparł Berwyn. - Udawali. Ale rzeczywiście, zjawiliśmy się w porę. O odpłacie za uratowanie życia nie wspomniał. Jeśli panna się nie domyśli, cóż... W charakterze nagrody wystarczy mu wtedy sakiewka. Dalsze rozmowy przerwało pojawienie się straży. I chociaż w tym przypadku Berwyn był czysty jak łza, to nie zamierzał pakować się w łapska strażników. Wizja celi i dłuuugich oczekiwań na sąd i wyrok zdecydowanie mu nie odpowiadała. - Chcesz poczekać na strażników? - zwrócił się do dziewczyny. - Bo ja bym proponował uciec stąd, zanim się tu pojawią i narobią nam kłopotów. Widząc, że dziewczyna nie zamierza uciekać, dodał: - Wspominaj nas dobrze. Może się jeszcze kiedyś spotkamy. Powiedz im, że pobiegliśmy szukać ostatniego fałszywego kapłana - dodał na zakończenie. |
- Ja tam bym się nie zastanawiał - rzekł cimmeryjczyk. - Idą tak otwarcie jakby byli w zmowie z tymi tu. A hałasować tośmy długo nie hałasowali. Podejrzane to. Zbierajmy się. Sam co prawda nie do końca wierzył w to co mówił, ale raz że nie miał ochoty na spotkanie ze strażą, a dwa liczył, na jakieś podziękowania w bardziej sprzyjających okolicznościach. Co prawda Berwyn kleił się do niej, ale przecież mogła zapragnąć czegoś egzotycznego. Barbarzyńskiego! A wtedy powinien być na miejscu! |
Arslan miał już ruszyć przed siebie i przetrząsnąć wszystkie możliwe zakamarki cmentarza, aby dorwać swój cel kiedy usłyszał zbliżających się nieznajomych. Wiedział już, że nie będzie mu dane dorwać rannego uciekiniera. "Co za cwany tchórz. Bez zastanowienia czmychnął nie zastanawiając się nawet co z jego kompanami. Najwidoczniej członkowie tej grupy myślą jedynie o swojej dupie." - Z takimi przemyśleniami nomad schował strzałę i przewiesił swój łuk na plecach. Odwrócił się do reszty grupy i od razu widział, że pozostali również nie zamierzali pozostać na cmentarzu. Szybko zjawił się w samym sercu jatki, gdzie wcześniej leżała dziewczyna. - Chodźmy do granicy cmentarza. Potem skok lub ominięcie. - Wypowiedział koślawo mając nadzieje, że pozostali go zrozumieją. |
Makhar byl gotów zostać i zaryzykować spotkanie ze strażą, w końcu dziewczyna poświadczyła by na ich korzyść, a może nawet wzbogaciliby się na tym. Jednak jego towarzysze, najwyraźniej spłoszeni, wycofywali się by uniknąć spotkania ze strażą. No cóż, czego można by oczekiwać od nomadów, złodziei i barbarzyńców. Może i mieli rację, wyglądali bardziej jak łotrzykowie, niż praworządni obywatele. |
Nim Berwyn zniknął w ciemnościach, usłyszał jeszcze pytanie dziewczyny o to, jak się nazywa. Potem miejsce walki zniknęło z uczu awanturników, którzy chyłkiem przemykali do okalającego cmentarz muru. Dopiero gdy znaleźli się w jego pobliżu, a odgłosów pościgu nie było słychać, zorientowali się, że brakuje jednego spośród nich. Theo postanowił pozostać i zdać straży miejskiej relację w wydarzeń, jakie miały miejsce w nocy. Zeznania Akwilończyka, opowieść porwanej i przeznaczonej na ofiarę dziewczyny oraz to, co udało się wydobyć z pojmanego, ukrywającego się w krzakach zbira, dały straży miejskiej pełny obraz wydarzeń, do jakich doszło feralnej nocy. Nim jednak strażnicy zapukali do dzrwi pokojów zajmowanych przez śmiałków, ci mieli czas dokładnie zapoznać się z zdobytymi na cmentarzu łupami. W sakiewkach zabranych martwym przebierańcom znajdowało się 219 srebrnych monet, Berwyn miał też krótki miecz, ale najciekawsza była karta z symbolami. Makhar obejrzał ją i od razu rozpoznał symbole na niej narysowane. Nie miał wątpliwości, że były to znaki i runy związane z kultem Asury, używane przez kapłanów w mistycznych rytuałach. A potem zjawili się strażnicy miejscy, którym towarzyszył postawny mężczyzna odziany w czarną zbroję. Na napierśniku widniał znak orła, a głowę zdobił zakrywający twarz hełm z czerwonym pióropuszem. Wszystko wskazywało na to, że sprawy zaszły dosyć wysoko, gdyż ów wojownik był członkiem Czarnych Smoków, elitarnego oddziału gwardii króla Conana. - Spokojnie - powiedział gwardzista, a strażnicy stanęli w gotowości do walki. - Przynoszę wezwanie dla Was, byście stawili się czym prędzej w Kancelarii. Aby nie było wątpliwości czy się tam stawicie, będziemy Was eskortować. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:37. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0