- Z banda pokurczy nie doceniających prawdziwej sztuki kapeluszniczej. - Odgryzła się kobieta pokazując wojownikowi język. Potem dodała już normalnie. - Czekamy aż oberżysta się ogarnie i przyniesie jedzenie. Coście przepędzali w stajni? |
Sardar, nic nie mówiąc, wstał i ruszył w stronę kuchni, najwyraźniej chcąc dopilnować, by jego porcja była odpowiednio duża. Tym samym scedował konieczność udzielenia odpowiedzi na Karla. - A, grupka kotowatych obu płci urządziła sobie w stajni legowisko - wyjaśnił Karl. - Panie miały piękne te, no, cętki - dodał. - Na futerkach. Ale nasze konie ich nie lubiły, więc ich wyprosiliśmy. Powiedziały, że pójdą ze skargą do gospodarza. Jakoś ich nie widać - rozejrzał się dokoła - więc pewnie się rozmyśliły. |
Kapłanka doprowadził wzrokiem swego sługę. - Czy mówili kto ich do stajni zaprosił? - Zapytała w końcu spoglądając na Karla. - Istota że studni wspominała coś o tym że to właściciel studni ją tam umieścił. Zaczynam się zastanawiać czy to jedna i ta sama osoba. I dlaczego to robi? |
Karl zastanawiał się przez moment nad odpowiedzią. - Jedna z kotowatych, taka najbardziej pyskata, usiłowała mi wmówić, że jej zapłacono za dbanie o to, by nikt po stajni się nie plątał. A że dach był solidny, zaś stajnia przestronna, zaprosiła paru krewnych i znajomych, co by się jej milej porządku pilnowało. O gospodarzu wspomniała, ale bez imienia, a ja nie pytałem dokładnie. |
- Mhmmm, może trzeba zapytać gospodarza czy ma z kimś na pieńku? Wygląda jak jak wojny straganowe w Tampie. - Saxa przypomniała sobie pewne “wojny” kupców w mieście Tampa w którym kiedyś zamieszkiwała. No Wojny to może za dużo powiedziane, ale mnóstwo złośliwości się tam działo podczas handlowych niedziel. |
- Poczekajmy zatem aż nam karczmarz jedzenie przyniesie. Inaczej wcale się nie doczekamy strawy. A i z pełnymi brzuchami lepiej się myśli.- Powiedziała Kapłanka. |
Mimo (a może z powodu) pomocy Sardara karczmarz nieprędko pojawił się z półmiskami pełnymi jedzenia. Zapytany o ewentualną konkurencję przez moment się zastanawiał, po czym pokręcił głową. - Dwa dni drogi w jedną czy drugą stronę żadnej innej karczmy nie ma - powiedział. - Ze trzy, cztery lata temu ktoś mojego "Drozda" chciał kupić, ale w końcu zrezygnował. Od tego czasu pies z kulawą nogą o kupno czy coś nie zapytał. - A wrogów też żadnych z żoną nie mamy - dodał. |
Saxa zaczęła pałaszować swoja porcję jednym uchem słuchając co mówił ich gospodarz. Przechyliła miskę by zeskrobać resztki swojej strawy prosto do gardła. - A jak ty zostałeś właścicielem? Sam studnie wykopałeś? - Zapytała ostawiając naczynie na stół zastanawiając się czy będzie chciała dokładkę. |
Karczmarz, stale trzymający się niedaleko swych jedynych gości, pokręcił głową. Jako że gest ten mógł być niewidoczny dla jedzących, dodał do niego słowne wyjaśnienie. - Nie, nie - powiedział. - Ja tu przybyłem, można by rzec, na gotowe. Cała nasza rodzina mieszkała kiedyś w Illaverdis, ale mojemu dziadowi kiepsko szły interesy. Postanowił sprzedać wszystko i zmienić fach. Karczmarz dosiadł się do gości i nalał sobie odrobinę wina, po czym kontynuował opowieść. - Gdy tu przybyli, tu było gołe pole. A raczej polana. Jeden z przyjaciół rodziców, kapłan Shelas - spojrzał na Ghalyię i z szacunkiem skinął głową - pokazał, gdzie kopać studnię. To była ziemia niczyja, pies z kulawą nogą się nie interesował tym spłachetkiem lasu. A rodzice nawet z driadami utrzymywali dobre stosunki. - Pewnie ktoś miał chrapkę na moją gospodę i chciał mnie stąd wykurzyć - dodał. - Ale dzięki wam mam spokój i znów będę mógł przyjmować gości. Jak wam się odwdzięczyć, prócz tego, że ugoszczę was czym chata bogata? |
- Zaczniemy od podania mi dokładki! - Powiedziała wesoło Saxa. - Ale to za chwile. Teraz powiedz jakiś to gości miałeś ostatnio. Zwłaszcza jakieś orszaki wyglądające jak po ślubne ale bez panny młodej. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:33. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0