- Świątynia na oko z tej samej skały jest zbudowana co wzgórze Cedmonie - powiedział Accipiter obracając w dłoniach podniesioną z ziemi bryłkę twardego, porowatego kamienia - Jeśli jest tam też studnia i choć trochę gleby, to niczego wnosić nie musieli. Za to mieli idealną obronę przed konnym najeźdźcą, który po środku stepu raczej do wspinaczki jest nie przysposobiony. |
Torstig aż mlasnął, gdy opierając się na toporze słuchał Ianvsa. Zapamiętał, by koniecznie kontynuować ten temat w innych okolicznościach. Wchodząc w rozpadlinę spodziewał się, że niczym rynną lada moment spłynie na nich woda. Znalazłszy się jednak na skalnej półce nie miał złudzeń. Wskazał ją pozostałym brodą. - To pułapka na skakać po dachu spryciarze. Dobrze przemyślana bo kto właśnie tutaj budował. Wracamy albo ten ptak nas zanieść. Uśmiechnął się. Uprzejmy, starszy człowiek. |
Cedmon wrócił na dół, do wierzchowców. Z gorącej ziemi skropionej wodą zaczynał unosić się delikatny opar. Gmanagh wskoczył na konia i ruszył objechać wzniesienie. Enki na swoim wierzchowcu pojechała w drugą stronę. Oboje bacznie oglądali ściany w poszukiwaniu innej niż przez szczelinę drogi na górę. Jeśli ktoś znajdował się na górze, to nadal nie dawał żadnych znaków, że zauważył kręcących się wokoło śmiałków. Dwoje jeźdźców spotkało się po przeciwnej stronie podnóża płaskowyżu. Ani Cedmon, ani Enki nie wypatrzyli żadnej innej możliwości dostania się na szczyt. Trudno było znaleźć miejsca, w których wspinacz dałby radę pokonać stromiznę, nie wspominając o konnych. Wyposażony w linę Cedmon wrócił do rozpadliny, która teraz okazała się już trudniejsza do pokonania. Jej dnem ciekł strumyczek wody, a skała była śliska i mokra. Kiedy dotarł na górę, do czekających na niego towarzyszy, miał poobcierane palce, a obite kolano wymagało rozmasowania. |
|
Mała przejażdżka nie dała żadnych pozytywnych efektów, przyniosła za to nieco utrudnień - deszcz sobie stale padał i padał, a droga na górę stawała się coraz trudniejsza. A że była ona jedyną, jaką udało się znaleźć, wyboru nie mieli - można było jedynie iść naprzód, bardzo uważać... i się modlić. Ewentualnie asekurować się liną. - Nic. Nie ma innej drogi - powiedział Cedmon, równocześnie podając linę, która, w razie konieczności, mogła im uratować życie. Chwilowo przynajmniej nie miał zamiaru pchać się na czoło krótkiej listy 'wspinaczy'. Zaszczyt i przyjemność torowania drogi postanowił pozostawić innym. Plan Ianusa uznał za w miarę praktyczny. Z jedną poprawką. - Może to rozłożyć na mniejsze etapy? - zaproponował. |
Torstig słysząc rozmowę Ianvsa z Cedmonem śmiał się jakby deszcz sprawiał mu przyjemność. - Pogłupiec, wy dwaj - wtrącił się. - Już iść? Mogą? - zapytał wskazując na śliską ścieżkę w dół. - To jedyna droga teraz. |
|
Propozycja Torstiga została zignorowana. Nikt nie miał zamiaru schodzić na dół. Stali na skalnej półce, częściowo osłonięci przed wiatrem i padającym deszczem. Zrobiło się już niemal całkiem ciemno, co wcale nie ułatwiało poruszania się po skale. Burza rozszalała się z całą mocą. Grzmiało prawie cały czas, a pioruny co rusz zatapiały okolicę w białym, zimnym blasku. Kibria, obwiązana w pasie liną trzymaną z drugiej strony przez Cedmona, przyklejona do ściany rozpoczęła wędrówkę w górę skalnej, stromej półki. Już po chwili musiała się zatrzymać, bo tuż przed nią z góry spadł spory skalny odłamek, który odbijając się od ściany zniknął poniżej w ciemnościach. Kolejne kilka kroków i znalazła się w miejscu, w którym półka wypłaszczała się, tworząc spore wgłębienie w skale. To był dobry punkt, gdzie pozostali mogli czekać. Zgodnie z umową pociągnęła linę trzy razy i zaczepiła ją o wystający fragment skały. Pozostali wolno ruszyli do przodu. - Mogłem powiedzieć nie – narzekał Saadi. Wilgotna chusta przyklejała mu się do twarzy. Dwa razy ją odklejał, aż w końcu zaklął i zerwał zasłonę. Ciemne włosy Zahiji natychmiast rozwiał wiatr, co jeszcze bardziej zdenerwowało czarnoksiężnika. – Mam nadzieję, że będzie warto… Kiedy już wszystkim udało się dotrzeć do miejsca, gdzie czekała Okaryjka, ta ruszyła dalej. Skalna półka przechodziła w strome, prawie pionowe schody wykute w skale wiodące z kolei do nawisu, po którym można było przejść dalej. Krawędź płaskowyżu znajdowała się około trzech metrów powyżej głowy Kibrii. Lina była niemal naprężona, więc Livia pociągnęła ją trzykrotnie, dając znać, że pozostali powiini podążyć za nią. Trzymając się liny, szli w strugach deszczu po śliskiej skale. Lejąca się z nieba woda moczyła twarze utrudniając widzenie, wlewała się za kołnierze i chlupała w butach. Z każdym krokiem było coraz trudniej. W końcu idąca między Ianusem a Cedmonem wiedźma poślizgnęła się i krzycząc runęła w dół. Gmanagh, jedną ręką trzymając się liny, drugą złapał przelatująco obok kobietę za rękę. Stracił przy tym równowagę i teraz obydwoje dyndali na linie nad przepaścią, utrzymywani przy ścianie tylko dzięki znajdującym się wyżej, przyklejonym do skał Thoerowi i Torstigowi. |
W miarę upływu czasu burza rosła w siłę, a droga do góry coraz to mniej była usłana różami, a coraz bardzie przypominała drogę przez mękę. No i w końcu stało się... Gdy Cedmon miał więcej czasu do namysłu, to kto wie, jak by zareagował. A nuż spóźniłby się o ułamek chwili i Zahija poszybowałaby w dół, a oni pozbyliby się problemu w postaci Saadiego? Ale kto wie - a nuż przeklęty duch znalazłby sobie innego nosiciela? Cedmon z pewnością nie chciałby zostać opętany. - Wyczaruj coś - rzucił przez zaciśnięte zęby - bo długo cię nie utrzymam. Z dwojga złego wolał, by to Zahija/Saadi polecieli w dół, niż żeby w trójkę rozbili się na dnie przepaści, więc było jasne, że prędzej puści rękę wiedźmy, niż linę. |
Torstig łapiąc powietrze przywarł do ściany z całych sił. Gdy czekał na rozwój wydarzeń męczyło go przekonanie, że ruszył w podróż z najgorszym gatunkiem głupców: tym najbardziej nieostrożnym i zuchwałym. Zupełnie jak on sam jeszcze nie tak dawno temu. Mimo to był gotów sięgnąć po nożyk dyndający na szyi i przeciąć linę bez zawahania.[/i] |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:56. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0