lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [BRP] Nóż Czarnoksiężnika – cz. 4 – Pustkowie (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/18543-brp-noz-czarnoksieznika-a-cz-4-a-pustkowie.html)

Marrrt 25-09-2019 18:47

- Tak - potwierdził, że doskonale rozumie Gmanagha - Pył jeno i krew tam zapewne znajdziemy. Ale możliwe, że i lepszą broń.
Ianvs też chyba pamiętał co wynieśli ze Wzgórza Jeźdźców.
- A zdałaby się taka jeśli mamy zabić nekromantę, który zgodnie ze słowami Hajita w Hedeb cieszy się uznaniem. A jeśli nic - wzruszył ramionami wskazując na Kibrię- połowa jej złota jest moja. Tak czy inaczej do przodu.

xeper 27-09-2019 22:22

O dziwo, Saadi tym razem nie sprzeciwiał się opóźnieniu. Najwyraźniej tajemnicze Oko Sheloha wzbudziło w nim zainteresowanie, a może liczył na jakieś wymierne korzyści płynące ze zbadania tego miejsca i wyjaśnienia zagadki zabitego sokolnika.

Im bliżej wzniesienia się znajdowali, tym więcej szczegółów mogli zobaczyć. Skalne ściany wznosiły się niemal pionowo nad otaczające pustkowie. Potrzaskane, poprzecinane szczelinami i pełne otworów klify miały nie więcej niż trzydzieści metrów. Na płaskowyżu, liczącym około stu metrów średnicy widać było ruiny jakichś budowli, wzniesionych z tego samego kamienia, który budował Oko. W większości po budynkach pozostały tylko resztki murów i kupy gruzu, ale jedna z nich była zachowana zdecydowanie lepiej. Nawet z dużej odległości widać było dwa masywne pylony okalające wejście. Budynek zwieńczony był rozłupaną, zapadniętą kopułą, a w jednym z narożników wznosiły się resztki wieży.

Na górę wiodła tylko jedna droga, przynajmniej od strony, od której nadjeżdżali. W skalnej ścianie widniała szeroka szczelina, która wyżej przechodziła w biegnącą ukośnie półkę. Ta z kolei, już ludzkimi rękami została przedłużona i dwoma zakosami zmierzała ku resztkom bramy na płaskowyżu.

Trawy zaszumiały, zgięte gwałtownym, nagłym podmuchem. Nad horyzontem na północy niebo pociemniało. Ciemne, ciężkie chmury z każdą chwilą brały we władanie coraz większy kawałek nieba, nieubłaganie zmierzając ku wzniesieniu. Błyskawice co chwilę przeskakiwały pomiędzy chmurami, podświetlając je złowieszczo.

Kerm 28-09-2019 09:41

Cedmon od jakiegoś już czasu nie wierzył w przypadki, dlatego też nadciągająca burza przypadkową mu się nie zdała. Całkiem jakby ktoś zachęcał ich do schronienia się przed burzą w ruinach świątyni.
Ktoś lub coś...

- Burza wygląda dość groźnie - powiedział. - W ruinach prędzej znajdziemy schronienie, niż w stepie, a i tak chcieliśmy to miejsce obejrzeć.

Rozejrzał się dokoła, usiłując wypatrzyć miejsce, gdzie mogliby się schować, wraz z końmi, przed deszczem.

- Zahijo, czujesz w tej burzy coś... nienaturalnego? - spytał.

Obca 30-09-2019 09:04

Kibria starała się być jedną z pierwszych osób w pochodzie ale po zobaczeniu dalszej drogi zsiadła z wielbłąda i rozejrzała się.
- Nie wiem czy nie lepiej zostawić wierzchowców gdzieś tutaj. Spęta się im kopyta zostawić z dwie osoby by pilnować to nie uciekną nawet jak przyjdzie burza. - Zaproponowała patrząc na Cedmona i Ianvsa. Zauważyła że mimo iż wszyscy szli “pozbyć się” ojca Zahiji to tych dwóch ciągnęło do podejmowania decyzji.

Marrrt 30-09-2019 13:03

Legionista również zdawał się powątpiewająco patrzeć na naturalną szczelinę w zboczu wysoczyzny, którą od biedy można było nazwać ścieżką. Widać podzielał obawę Okaryjki o płochliwość zwierząt, szczególnie na tym podejściu. Problem polegał na zostawieniu kogoś. Każdy się przyda przy przetrząsaniu ruin. Może poza Hajitem, ale jemu Accipiter nie ufał na tyle by pozostawić go samego z wierzchowcami.
- Jeśli będzie gdzie je uwiązać u podnóża zbocza to tak zróbmy. Choć bez pętania kopyt - odparł podejmując decyzję i potwierdzając w tym temacie podejrzenia Okaryjki - Jeśli nie to poprowadzimy je ostrożnie na górę. Enki, zostaniesz z Hajitem?
Liczył, że przesądna Ghaghanka nie poczuje się urażona, a wręcz przeciwnie skorzysta z okazji by nie pchać się w kolejne piekło.

Avitto 30-09-2019 20:31

Relhad uważnie przyglądał się wiedźmie. Czasami Kibrii. Był skłonny przysiąc, że poza cyckami i dziwaczną tkaniną na twarzy mają jeszcze jakąś wspólną cechę.

Zdania w temacie wierzchowców nie zabierał. Wiedział doskonale, że jest zbyt stary na łapanie spłoszonych koni.
- To chodźmy - rzucił Torstig do siebie i zwlekł się z siodła. Powoli szykował się do drogi ubierając na siebie kolejne elementy rynsztunku.

xeper 01-10-2019 12:10

Burza zbliżała się. Pioruny cięły niebo, a wiatr smagał trawami na stepie. W blasku błyskawic ruiny na szczycie płaskowyżu wyglądały złowieszczo. Awanturnicy zatrzymali się w cieniu wzniesienia i byli doskonale widoczni z góry. Oczywiście pod warunkiem, że tam wyżej ktoś ich obserwował. Jeśli tak było, to musiał być doskonale ukryty.

Enki i Hajit pozostali przy wierzchowcach i powiedli je pod skalną ścianę, aby choć trochę ukryć przed nadciagającą ulewą. Cedmon, Ianus, Kibria, Torstig i Zahija skierowali się ku ciemnej szczelinie w skałach.

Kiedy Cedmon zapytał Zahiję o burzę, wiedźma parsknęła. – A czy ja jestem jakimś yassańskim szamanem, co skacze na jednej nodze dookoła ogniska? Dla mnie burza to burza i nie ma w niej nic niezwykłego. To nie bogowie zsyłają pioruny i nie zasłaniają nieba swoimi czarnymi płaszczami, ale po cóż mam Ci to tłumaczyć. Khe-Nakh już dawno opisał to zjawisko… - wyjątkowo głośny grzmot zagłuszył dalsze słowa czarownika. Zbliżyli się do rozpadliny, która pod ostrym kątem wznosiła się w górę. Była tak wąska, że nie dałoby się w nią wjechać konno. Nie wiadomo więc jak konni, których śladami podążali dostali się na górę. Ślady kopyt znikały na suchym, kamienistym podłożu nieopodal rozpadliny.

Kiedy piątka ludzi wspięła się do połowy szczeliny, skała zalśniła wilgocią. Zaczęło padać. Step niemal odczuwalnie wydał westchnienie ulgi. Wąski gzyms, mający nie więcej niż dwie stopy szerokości, który rozpoczynał się w miejscu, gdzie znikała szczelina był cały mokry, śliski, pokryty kawałkami skały i szarymi porostami. Pionowa skała poniżej miała około dwudziestu metrów. Wystarczająco aby po ześlizgnięciu się i krótkim locie, zakończyć życie.

Obca 01-10-2019 12:40

Kibria spojrzała na urwane ślady końskich kopyt i rozejrzała się ewidentnie zmieszana. Wprawdzie nie była jakimś myśliwym ale coś jej tu nie pasowało.
- Gdzie niby oni mogli się podziać? - Spytała na głos odwracając się do reszty. - Przecież ich konie nie mogły dostać skrzydeł. - Powiedziała z lekkim gniewem wynikłej tajemnicy. Powoli zaczęła iść w stronę drogi ku szczytowi. - Dziadku uważaj mi tylko na tych schodach . - Odwróciła swoją uwagę od 'znikających konnych' pouczają Relhada.


Kerm 01-10-2019 13:30

Konie, które zostawiają na ziemi ślady kopyt, raczej nie rozpływają się w powietrzu, tudzież nie spacerują po wąskich, skalnych półkach. A to znaczyło, że trzeba było wybrać zdecydowanie inną drogę.

- Co się tak spieszysz do tego skarbu? - powiedział, na pół żartem, Cedmon, gdy Kibria wyrwała się do przodu. - Chyba poszliśmy złą drogą - dodał poważniejszym tonem. - Może lepiej spróbować znaleźć inne dojście, zanim ktoś z nas znajdzie się na dole szybciej, niż by chciał? W końcu nie wnoszono tędy materiałów do budowania świątyni.

Obca 01-10-2019 13:49

- Ach! Bo niektórzy z nas grają o podwójną stawkę mój sokolniku. - Powiedziała Kibria zatrzymując się na schodkach i patrząc najpierw na Cedemona a potem przenosząc spojrzenie na Ianusa. No Ktoś tu najwyraźniej poważnie traktował swoje zakłady.
- Choć masz rację konie nie znikają od tak musi być tutaj druga droga ale jaka? I gdzie?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172