lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Fantasy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/)
-   -   [sesja] Pani Kryształu II (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-fantasy/1917-sesja-pani-krysztalu-ii.html)

Lyssea 26-02-2008 20:43

Phaere

Pozbawienie możliwości do walki nieumarłego kusznika przyprawiło ją o zachwyt. Drowkę rozpierała duma, iż tym razem okazała się nieomylna i cel który sobie obrała był właściwy.
Phaere nie spodziewała się, że istoty jakimi są nieumarli, bez uczuć i umiejętności abstrakcyjnego myślenia, zapłaczą lub przejmą się losem swoich towarzyszy.

- W przeciwieństwie do ciebie, ja i Fosht'ka robimy co możemy, a tobie, Maureen chyba coś się w głowie pomieszało jeśli myślisz, że znalazłaś sobie sługusów. - warknęła na dziewczynę. Jednak podniosła z ziemi księgę uważnie szukając zaklęcia, którego być może uda się użyć bez wcześniejszego przygotowania. Dla prostych wojowników walka mieczem zapewne wydawała się bardziej wyczerpująca i wymagająca umiejętności, niż czary, lecz wcale tak nie było. Co więcej Pahere uważała, iż to właśnie sztuka magiczna należała do tych trudniejszych od wymachiwania zaostrzonym badylem.
Phaere kartkowała księgę coraz szybciej wiedząc, że nie ma czasu do stracenia. Jej palec który po kolei przesuwał się po każdej ze stron przystanął na zaklęciu ognistej kuli, którego niegdyś używała dość często, co przychodziło jej z łatwością.
- Trzymaj !- rozkazała, wciskając otwartą księgę w dłonie Maureen. Strzeliła palcami, rozciągając tym samym stawy. Podciągnęła rękawiczki,które nieco zsunęły jej się z łokci i w pelnenym skupieniu przystąpiła do inkantacji , czekając na rezultaty.

Sayane 29-02-2008 15:18

Drowka powoli inkantowała zaklęcie, uważnie czytając zawiłe słowa i odpowiednio intonując poszczególne zgłoski. Rzucanie czaru z księgi okazało się trudniejsze niż się wydawało i wymagało o wiele większego skupienia niż rzucanie go z pamięci czy nauka. Phaere wiedziała, że nawet drobna pomyłka może wywołać nieprzewidywalny w skutkach efekt, dlatego starała się maksymalnie skoncentrować na wykonywanym zadaniu zwłaszcza, że szkielety było coraz bliżej. Czarodziejka miała nadzieję, że jej próba przyniesie jakikolwiek efekt - nigdy nie słyszała o rzucaniu czarów wprost z księgi - inaczej każdy mag bitewny woziłby ze sobą pokaźną bibliotekę. Ale warto było spróbować - ostatecznie wiele rzeczy zmieniło się od czasu, gdy bez wysiłku spuszczała na wroga fale magmy czy trujące opary, które unicestwiały całe oddziały... Wyraźnie wykrzyczała ostatnie słowo czaru, wskazując dłonią najbliższego wroga.

Rezultat czaru przeszedł najśmielsze oczekiwania. Ogień spopielił szkielet w ciągu kilku sekund, natomiast Phaere poczuła takie uderzenie energii, że przez chwilę sądziła, iż moc obróciła się przeciwko niej. Upadając na ziemię zdołała jeszcze dojrzeć, że strona z zapisanym czarem zrobiła się niemal czarna, choć równocześnie litery były nadal dobrze widoczne.

Anzelm dogalopował do kobiet w samą porę, by zobaczyć, jak półprzytomna drowka osuwa się na ziemię. Początkowo sądził, że dosięgła jej strzała. Nie zauważył krwi, a przerażona mina Łowczyni oraz księga czarów w jej dłoniach sugerowały raczej nieoczekiwane działanie magii niż mechaniczną ranę. Zeskoczył z konia, rzucając wodze Fosth'ce, po czym ostrożnie zbliżył się do Phaere. Medalion Nerulla zaciążył w kieszeni kapłana, który nieoczekiwanie dla samego siebie pomyślał: "Jeśli jest martwa nadal możemy wykorzystać ją do walki. Tylko czy starczy mi mocy na stworzenie szkieletu-maga? To powinno...". W nekromatyczne rozmyślania wkradł się nagle głos Maureen: Wszystko z nią w porządku?, a kapłan z przerażeniem uświadomił sobie, jaki los jeszcze przed sekundą planował dla jednego ze swoich towarzyszy.

Nathiel tymczasem dobiegł do pozostawionego przez Anzelma konia, błogosławiąc niemal przezorność towarzysza - koń, spłoszony bliskością śmierci dreptał w miejscu, próbując zerwać się z uwięzi; dopiero pojawienie się człowieka uspokoiło go nieco. Drow nie miał wiele czasu na decyzję co robić; opóźnienie spowodowane walką z piechurami sprawiło, że łucznicy znacznie zbliżyli się do obozowiska. Naładował kuszę, uważnie wycelował po czym zwolnił spust. Strzała pomknęła ze świstem, wbijając się prosto w szczelinę między żebrami. Obraz szkieletu zamglił się lekko, po czym przeciwnik rozpadł się w malowniczą kupę kości i żelaza, a Nathiel wskoczył na konia i pomknął w stronę towarzyszy z ponurą satysfakcją malującą się na twarzy.

Maureen tymczasem stała nieruchomo nad ciałem Phaere. Komentarz, jaki drowka wystosowała do jej wypowiedzi sprawił, że dziewczynie niemal zaparło dech z rozgoryczenia i niewiele pomógł łagodny uśmiech Fosth'ki. Natomiast na widok efektu, jaki spowodowało zaproponowane działanie nie wiedziała, czy cieszyć się czy płakać. Fosth'ka wydawała się tak samo zdumiona nieoczekiwanym rozwojem wydarzeń, od niej nie mogła więc oczekiwać wyjaśnień. Z ulgą przyjęła pojawienie się Anzelma - miała nadzieję, że jego wiedza i zdolności kapłańskie pomogą opanować sytuację.

Szkielety po prawej powoli zbliżają się do Was a konie zaczynają szarpać nerwowo postronki. Zaczyna się coraz bardziej ściemniać, choć widoczność jest jeszcze dobra. Na północnej stronie jeziora, spod powierzchni wydostaje się nikły, błękitny blask (widzą: Anzelm, Fosth'ka).

Krakov 07-03-2008 15:05

Kapłan miał głowę na karku zostawiając mu konia. "Chwała mu za to." - pomyślał drow, któremu wcale nie uśmiechał się dalszy bieg wokół jeziora. Szybkim ruchem odwiązał konia i wskoczył na jego grzbiet oglądając się w kierunku maszerujących szkieletów. Najbliżej znajdowało się groteskowe truchło pozbawione głowy. Nieco dalej dwójka kuszników parła naprzód tym samym równym tempem. Obok nich czołgał się ostatni z piechurów niemal niegroźny, a mimo wszystko zdeterminowany. Nathiel był jednocześnie zadowolony ze zniszczeń jakich samodzielnie dokonał, z drugiej zaś czuł pewien zawód. Może gdyby od razu atakował to pulsujące wewnątrz światło mieliby z głowy tych trzech umarlaków? "No cóż, dobre i to..." pomyślał ruszając w kierunku towarzyszy.

Poganiał konia zmuszając go do maksymalnego wysiłku. Sam zaś próbował, na tyle na ile to możliwe, odzyskać nieco siły. Z tej strony zostało tylko dwóch pieszych, wiec nie powinni stanowić większego problemu. Co się zaś tyczy podążających za nim kuszników... wymyślą coś później.

- Jeden załatwiony, zostały dwie kaleki i dwóch kuszników. - rzekł zeskakując z konia. Zaraz też, widząc jak niespokojne jest zwierze, przywiązał je do pobliskiego drzewa. Spojrzał na zbliżających się od frontu, następnie na tych z tyłu, którzy byli o wiele dalej i nie stanowili na razie zagrożenia, w końcu na pozostałych.

-Wszystko w porządku? - zapytał zauważając nieprzytomną Phaere. Nie odrywał przy tym wzroku od najbliższych wrogów, gotów do ataku w każdej chwili. Drowka nie wyglądała najlepiej, jednak tak czy inaczej nie potrafił jej przecież pomóc. Mógł jedynie zająć się tymi dwoma, co, po trwającym nie więcej niż kilka sekund zastanowieniu, postanowił niezwłocznie uczynić i stanowczym krokiem ruszył w kierunku nadchodzących napastników.

Glyph 09-03-2008 21:08

Anzlem
Kapłan gnał konia, chcąc jak najszybciej dotrzeć do dziewczyn. Dopiero przystając zauważył Phaere. Natychmiast zsiadł z wierzchowca i wcisnął w dłonie Fosthki wodze. Nie silił się nawet na jakiekolwiek słowo, tak go zaskoczyła leżąca bezwładnie drowka.
"Jeśli jest martwa nadal możemy wykorzystać ją do walki. Tylko czy starczy mi mocy na stworzenie szkieletu-maga?-przed oczy napłynęło wspomnienie mistrza. Widział ożywianego szczura, wijącego się pośród zagradzających drogę dłoni. Przywołanego dla zabawy, by zaraz potem bezlitośnie zmiażdżyć. Ale jakoś nigdy nie czuł do nich litości, przecież nie żyły.-To powinno się udać. To tylko fragment duszy, nie zauważy jeśli go uwiężę. Do magii się nie nada, lecz wystarczy aby szkielet ożył. Ożył."-zadumał się-"Tak, będzie dalej żyć, wszyscy tak kurczowo trzymamy się tej sfery. Pozwolę jej zostać, nie poświecę jej, a wyświadczę przysługę."

-Wszystko z nią w porządku?-głos Maureen otrzeźwił go.
Dopiero teraz przyjrzał się drowce uważniej. Z ulgą zauważył ruchy klatki piersiowej. Oddycha. Poczuł się jakoś nieswojo mając w pamięci ostatnie przemyślenia.
-Doznała szoku, ale przeżyje-stwierdził chcąc dodać otuchy towarzyszkom.-Nie ma przynajmniej urazów zewnętrznych.-kontynuował wodząc palcem na linii wzroku czarodziejki i obserwując ruchy źrenic. Martwił go brak reakcji z jej strony. Dotąd wygadana i władcza towarzyszka, teraz spoglądała milcząco w przestrzeń. Wyciągnął z jej rąk księgę i zamknięta odłożył na trawę. Miał nadzieję, że może to ją skłoni do jakiejś kąśliwej uwagi.
-To bardziej sprawa umysłu i duszy, ale żadnej z tych spraw nie powierzyłbym opiece mego boga.-dodał chłodno-Sprobujmy ją ocucić. Może chłodna woda pomoże?-spojrzał pytająco na Maureen.

Odwrócił się słysząc tętent końskich kopyt za sobą. Nathiel dołączył do nich. Byli więc w komplecie.
-Niezgorszy wynik, choć czyn niekoniecznie rozważny.-odparł z uznaniem, ale i małym wyrzutem w głosie.-Nie powinniśmy tu przebywać. Ktokolwiek posiadł moc budzenia zmarłych nie poprzestaje na garstce poddanych. Ten malutki oddzialik wyglądał jak zwiad, albo straż przednia. Za chwilę może sie tu wytoczyć o wiele większa armia. Proponuję przebić się na północno wschodnią ścieżkę. Jesteśmy blisko osady Tei'ner, warto zaryzykować tam schronienie, bo powrót przez te lasy może okazać się jeszcze bardziej niebezpieczny.
Nie wiedział, czy Nathaniel pochwalał jego propozycję, ale przynajmniej jeden cel mieli wspólny: dwa idące ku nim szkielety.

-Spróbujcie ją obudzić, ja zaś pomogę Nathanielowi-natychmiast podbiegł do konia i odwiązał zamocowany wśród swych bagaży kij. Chciał mieć choć trochę zasług w tej bitwie. Szukając biegnącego przyjaciela, jego wzrok przykuła bladoniebieska poświata wydostająca się z wnętrza wody.
-Nie podchodź do wody!-krzyknął za kompanem-Tam coś sie czai, bądźcie ostrożne-Nie miał czasu na dokładne wyjaśnienie, wskazał tylko niedokładnie na głęboką toń, ale Fosth'ka najwyraźniej też dostrzegła światło, bo patrzyła dokładnie w to samo miejsce.

Pełen niepokoju ruszył za towarzyszem. Podejrzewał, że jego kij nie będzie tak sprawny w walce jak miecze wojownika, ale miał nadzieję, że nie okaże się całkiem bezużyteczny. Ruszył na szkielet wywijający halabardą, gdyż jak sądził drzewcem łatwiej będzie mu sparować drugi drąg. Liczył, że uda mu się zbliżyć dość blisko, by zahaczyć kijem kościste nogi, przewrócić truchło na ziemię i w zaskoczeniu wytrącić mu halabardę. Tak czy inaczej broń drzewcowa w zwarciu nie była już tak dobra, a tym bardziej, gdy dzierżący ją wojownik leżał nadawała się jedynie do mizernej obrony. Wtedy każdy wykonany z zamachem atak miał ułatwione trafienie.

Ribesium 12-03-2008 13:38

Maureen uspokoiła się nieco po słowach Anzelma. Wyrzuty sumienia jakich doznała po namowie drowki do użycia niepewnego zaklęcia i skutkach jakie to za sobą pociągnęło nieco zelżały. Nie chciała się bynajmniej nikim wysługiwać. W końcu to nie jej wina, że nie zna się na magii jak pozostałe dwie dziewczyny. W tym wypadku tylko by przeszkadzała a może nawet i ściągnęła na siebie kłopoty. Wtedy dopiero nasłuchałaby się od Phaere, jak to inni musieli ją ratować. "W sumie cokolwiek nie zrobię i tak narażę się drowce. Ta dziewczyna ma po prostu taki charakter i pretensje do całego świata" - pomyślała z rezygnacją łowczyni, choć niepokój o zdrowie i życie Phaere przewyższyły mieszankę uczucia bezradności, upokorzenia, złości i strachu. Zgodnie z poleceniem Anzelma, Maureen podjęła próbę cucenia drowki. Jako że uparte powtarzanie jej imienia na niewiele się zdało, łuczniczka ochlapała twarz nieprzytomnej niewielką ilością wody i delikatnie potrząsnęła leżącą towarzyszką. "Jeśli to nie pomoże pozostanie mi dać jej w twarz" - pomyślała w przypływie rozbawienia, choć był to tylko chwilowy przebłysk humoru. Kątem oka z niepokojem patrzyła na poczynania Anzelma i Nathiela. Wiedziała, że choć panowie są w stanie poważnie uszkodzić nieumarłych, to nie do końca wiedziała, czy zdołają ich skutecznie zabić. Jedyną osobą władającą magią i mogącą definitywnie zakończyć ten pojedynek była Fosht'ka. Maureen spojrzała wyczekująco i pytająco na czarownicę. Nie śmiała o nic ją prosić widząc, jak może się skończyć taka propozycja. Obawiała się też, czy Fosht'ka poradzi sobie kondycyjnie z taką ilością potworów. Zanim jednak zdołała cokolwiek zwerbalizować, zauważyła, że dziewczyna wpatruje się intensywnie w jakiś punkt. Maureen podążyła z niepokojem za jej wzrokiem.

-Fosht'ko... - zaczęła powoli zastanawiając się, czy aby na pewno chce usłyszeć odpowiedź - Co się dzieje?

Lyssea 17-03-2008 20:04

Phaere

Drowka mimo fali energii jaką poczuła podczas aktywacji czaru nie ruszając się z miejsca, a jedynie zaciskając oczy. Skoro już zrobiła pierwszy krok musi postawić drugi, nie ważąc na to co będzie jego konsekwencją.
Przez chwilę widziała zwęgloną stronę księgi, po czym poczuła jak opada na ziemię.

Chwilę później widziała mężczyznę pochylającego się nad nią. Czy jest przyjacielem, a może wrogiem? Tak czy inaczej najważniejszą rzeczą w tej chwili była jej księga. Cichy jęk wydobył się z jej ust gdy spróbowała po nią sięgnąć.
"Co się stało, co oni mi zrobili"- myślała leżąc na ziemi i wpatrując się w jeden punkt.
Phaere jak przez mgłę słyszała, ludzi stojących wokół, wymieniających się informacjami na temat jej stanu. Oby szybko wróciła do siebie, aby móc się bronić.

Sayane 18-03-2008 18:44

Phaere, poczułaś nagle, jak przepływa przez Ciebie kolejna fala energii. Zwęglona strona zaczęła osobliwie lśnić w nadchodzącym półmroku, przywodząc na myśl świetlika uwięzionego pod pergaminowymi stronicami. Gdy Wasze oczy zwróciły się w stronę nowego zjawiska wydarzyły się dwie rzeczy. Usłyszeliście cichy grzechot. Rozrzucone na brzegu kości zaczęły wibrować a po chwili pomknęły w stronę nadchodzących nieumarłych. Ominęły zniszczone czarami szczątki trzech pobratymców, koncentrując się na "żywych" szkieletach, wzmacniając lub zastępując uszkodzone części ich kośćca. Groteskowe truchła o głowie sarny czy wilka i kończynach wzmocnionych piszczelami dzików lub innych ssaków, maszerują niestrudzenie w Waszym kierunku.

Z głębi, po północnej stronie jeziora wystrzeliła natomiast duża, przejrzysta kula i zawisła kilka metrów ponad taflą wody. Gdy spłynęła z niej woda zobaczyliście w środku zarys humanoidalnej postaci, lecz z tej odległości ciężko dostrzec szczegóły. Delikatna poświata otaczająca kulę rzuca refleksy na wzburzone fale jeziora, których dźwięk przerywa nienaturalną ciszę tej bitwy.

Phaere, kolejny przepływ mocy spowodował, że znów na krótko straciłaś przytomność. Gdy ją odzyskałaś, głównie dzięki wilgotnym staraniom Maureen oraz własnej sile woli, zobaczyłaś towarzyszy we wzmożonej czujności bojowej. Energii starcza Ci jedynie na podniesienie głowy, jednak widok jaki roztacza się przed Tobą, a zwłaszcza Twój własny stan, bezradność i niemoc, nie napawają optymizmem.

Fosht'ka przywiązała pozostałe konie obok konia Nathiela. Calcifer krążył wokół jej głowy bez słowa, kracząc tylko nerwowo. Najwyraźniej był równie zaniepokojony co kręcący się wokół koni Tiloup. Zwierzęta najwyraźniej reagowały na nekromantyczną magię, która obecnie była niemal wyczuwalna w powietrzu.

Nathiel, znajdowałeś sie w połowie drogi do "Twojej" części szkieletów gdy zawirowały wokół Ciebie leżące w trawie kości. Zatrzymałeś się zaskoczony, gotów w każdej chwili zareagować na nowe niebezpieczeństwo.

Sytuacja przedstawia się następująco: Z północnej strony jeziora nadciąga dwóch, nietkniętych przez Was piechurów (topór i halabarda) - są w odległości mniej więcej strzału z łuku. Z południowej strony nadchodzi dwóch "zregenerowanych" pieszych (topór i halabarda) i dwóch kuszników. Phaere jest chwilowo niezdolna do walki, Fosth'ka natomiast nie wydaje się zainteresowana powtarzaniem eksperymentu drowki.

Aurora Borealis 21-03-2008 01:17

Fosht'ka

Jeszcze uciekając przed umarlakami (gorycz tego faktu wciąż paliła jej gardło) pochwyciła swój kij, leżący w trawie. Teraz dzierżyła go mocno w obu dłoniach. Nie zdążyła ochłonąć po tym, jak Phaere spróbowała rzucić zaklęcie wprost z księgi. Chciała wtedy protestować, lecz pewnie nie zdałoby się to na wiele, a ona, cóż.. była ciekawa efektu. Widziała, że Drowka czarowała ostrożnie i w skupieniu, nie miała więc wątpliwości, że jej samej podczas takiej próby spłonęłyby co najmniej ręce. Chciała pomóc Maureen cucić Phaere, lecz nie mogła oderwać wzroku od jaśniejącej części jeziora; rozważała jednocześnie oddalenie się od nich w celu zniszczenia któregoś z nieumarłych.
Fruwające kości, z których jedna omal nie zabiła jej kruka, były w jej mniemaniu słabym wydarzeniem w porównaniu z kulą unoszącą się nad jeziorem. Rozejrzała się i jęknęła, przestępując z nogi na nogę. Wreszcie położyła Maureen dłoń na ramieniu i zacisnęła stanowczo. - Phaere nic nie będzie - powiedziała. Przykucnęła i dotknęła palcami drugiej dłoni szyji czarownicy. - Krew.. pulsuje w niezłym tempie, sama sprawdź - dodała, chwytając się pierwszego z brzegu argumentu. - Wszystko będzie dobrze, nie możemy jej pomóc. Masz jeszcze strzały? Przydałoby się parę celnych trafień.. Rany, muszę spojrzeć na tę kulę z bliska - szepnęła do siebie, oglądając się na nowy obiekt. Co to mogło być? Czyżby spektra?
- Co robimy, Maureen? Przenosimy Phaere gdzieś w dyskretniejsze miejsce, czy zdajemy się na chłopaków i twój łuk?

Glyph 28-03-2008 23:52

Anzlem
Kapłanowi mimo stoczonej nie jednej bitwy, brakowało płynności i celowości ruchów dorwiego wojownika. Rzadko stawał do otwartych starć preferując zasadzki.
Starał się więc skupić całą uwagę na przeciwniku, lecz kątem oka obserwował bulgoczącą na północnym skraju jeziora wodę. Wyłaniająca się postać zaskoczyła go. Ów mag, gdyż sposób jaki oznajmił swą obecność przywodził na myśl czarodziejskie sztuczki, musiał posiadać wielką moc. Przy tym zagrożenie ze strony szkieletów wydawało się błahe. Choć z daleka trudno było rozpoznać tajemniczą istotę, na myśl przyszedł mu wodny lud, którego reprezentantów widzieli na płaskorzeźbie w zajeździe, a którego nie potrafiłby nazwać. Tylko czy te istoty mogłyby się dopuścić takiego świętokradztwa wobec swej bogini zachowując przy tym moce?

Naraz w powietrzu rozległ się szczęk kości, niemal jednocześnie z pojawieniem się dziwnej postaci. Kapłan obserwował jak fragmenty kośćca wibrują w powietrzu, uderzając o siebie. Wpierw zbliżając się w stronę drowa, ominęły go szerokim łukiem, by po chwili lotu złączyć się z niedobitkami nieumarłych.
Twarz kapłana spochmurniała. Trudno więc było nie wiązać tych dwóch zdarzeń ze sobą, a jeśli ktoś za cel swój wziął podbudowanie szkieletów , nie mógł być ich przyjacielem.

Regeneracja południowych szkieletów mocno skomplikowała sytuację. Kalekie poruszały się wolniej, a nawet w bliskim kontakcie były łatwiejsze do zniszczenia. Mimo wszystko kapłan dalej zamierzał wcielić swój plan w życie. Skróceniu uległ jedynie czas jaki mogli poświęcić na ucieczkę. Przyśpieszył kroku przeczuwając, że teraz już może go nie starczyć.

Lyssea 29-03-2008 21:05

Phaere

Od początku wiedziała, że rzucanie zaklęć prosto z księgi nie jest najlepszym pomysłem. Jeden nieumarły nie był warty tak wielkiego poświęcenia. "Z biegiem lat nie mądrzejesz, Phaere"- pomyślała czując chłód ziemi na plecach.
W chwilowym stanie przytomności zauważyła unoszącą się nad jeziorem postać - pewnie właściciel grupki nieumarłych. Po uszkodzeniu kilku z nich, pewnie nie będzie chętny do negocjacji. Teraz to już na pewno koniec. Nie dość, że nie może się bronić to jeszcze nawet nie może uciec. Cóż za upokorzenie, dla czarodziejki. To nie tak miała wyglądać jej śmierć. Tyle pytań, pozostanie na zawsze bez odpowiedzi.
Niewiarygodne.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:51.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172