|
16-09-2007, 17:28 | #1 |
Reputacja: 1 | Poczułam jakby poraził mnie piorun. -He he - zaśmiałam się nerwowo, powoli odwracając się w stronę Simone -Po co? Um.…tak się składa, że... no .. jakby ci to powiedzieć.. - Czy ja się właśnie zaczęłam jąkać? Podrapałam się w tył głowy i znowu zaśmiałam się nerwowo. - Luccuiani ma do nas jakąś sprawę...- Do mnie konkretnie ale ciiii ... nie musi wiedzieć że bez niej po prostu bym tam zginęła, przepadła, KAPUT! -… I musimy się dowiedzieć, o co konkretnie chodzi, a jeśli nie załatwimy tego do jutra... - Przełknęłam gulę która ni stąd, ni zowąd urosła mi w gardle - To nas tutaj zostawią. Pouśmiechałam się jeszcze przez chwilę, po czym z cichym świstem spuściłam z siebie powietrze i załamana, ze zwieszoną głową powoli ruszyłam przed siebie nie taką już obcą mi drogą. - Ci ludzie, ten stres, to miasto... mam dość - Rzuciłam sama do siebie - Ja chce na morze - Zaskomlałam i stanęłam czekając na Simone.
__________________ Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez alathriel : 16-02-2008 o 00:14. |
21-09-2007, 22:02 | #2 |
Reputacja: 1 | Simone na chwilę przystanęła. Zamrugała dwukrotnie. Widziałaś, że targają nią sprzeczne uczucia. Nadęła usta gotowa zrobić ci karczemną awanturę, ale jednocześnie niepewnie ruszyła w twoim kierunku w końcu nic nie mówiąc. Mijając cię tylko burknęła "Choć, znam skrót" i ciągnąc za rękaw wprowadziła cię w boczną, wąską uliczkę. Budynki zdawały się sięgać chmur. Ktoś na piątej kondygnacji suszył pranie. Każde okno miało swoją drewnianą okiennicę o tej godzinie zamkniętą z uwagi na wysoko stojące, gorące słońce. Łokciami szurałaś po cegłach naprzeciwległych ścian. Gdyby Simone nie pociągnęła cię w lewo w kolejną uliczkę, wpadłabyś do kanału, który nagle się pojawił przed twoimi stopami. Szybko wspinałyście się coraz wyżej stromym brukiem, gdzieś po zapomnianych i pustych dróżkach, czasem tylko z odległości słyszałaś gwar głównych przejść. Wszyscy się gdzieś spieszą i pchają, do tego wozy przejeżdżają nie zwracając uwagi na pieszych, a pod nogi też trzeba uważać (prezenty końskie leżą wszędzie). No i oczywiście obowiązkowo ręka na sakiewce. A wy tu dość szybko poruszacie się do przodu. Simone zdawała się mieć kompas w głowie jak gołąb. Zupełnie się nie spodziewałaś, że akurat za tą uliczką będzie już ten plac. Villa, dopiero teraz widoczna w całej okazałości, wyłoniła się za winkla właściwie oślepiając ilością zdobień. - No to załatwmy to szybko i do domu. Simone strzepnęła nieistniejący pyłek z ramienia i ruszyła w kierunku zamkniętej bramy. Na wieży kościelnej położonej w pobliżu wybito godzinę 14.00. Początek sjesty.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea." Robert A. Heinlein |
01-12-2007, 13:30 | #3 |
Reputacja: 1 | Od momentu kiedy wyruszyłyśmy z portu aż do teraz, było mi niedobrze. Na samą myśl o ponownej wizycie w willi wszystko w żołądku przewracało mi się do góry nogami. Podchodząc do bramy moje serce na chwile zamarło. "Znowu to samo! Dlaczego tylko minie przytrafiają sie takie rzeczy?". To było naprawdę dziwne uczucie, przez kilka sekund nie czuć uderzeń własnego serca. Zacisnęłam mocno powieki. W momencie gdy akcja serca wróciła na właściwe tory, cały strach czy niepokój ustąpiły. Poczułam jak zalewa mnie fala obojętności wymieszana z nutą irytacji. To musiało się również odbić na mimice mojej twarzy .W myślach widziałam jak moja mina zmienia się ze zmieszanej do chłodnej i zirytowanej. Nie obchodziło mnie to. Miałam tego dość . Chciałam jak najszybciej skończyć to zadanie które się jeszcze nawet dobrze nie zaczęło. Podeszłyśmy z Simone do straży. Wyprzedziłam ja o kilka kroków i chłodno jedynie z ledwo dostrzegalna irytacją, której ktoś taki jak oni w życiu by nie dostrzegł, powiedziałam: - "Przyszłyśmy zgodnie z prośbą pana Lucciani'ego" i pokazując im list z przełamana pieczęcią (z daleka, nie dając go do rąk) przeszłam koło nich kierując sie w stronę willi.
__________________ Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez alathriel : 16-02-2008 o 00:15. |
05-12-2007, 21:14 | #4 |
Reputacja: 1 | Jeden ze strażników zagrodził ci drogę halabardą. - Hrabiego Luccianiego nie ma. - jego głos nie brzmiał zbyt przyjaźnie. Moirę zaczynała opanowywać wściekłość. Brew jej mimowolnie podskoczyła jak to ma zwyczaj się dziać przy większym natłoku niekontrolowanych emocji."Nie ma go... Nosz do stu diabłów! Jak to go nie ma!?" Powoli odwracając się wycedziła przez zaciśnięte w uśmiechu całkowicie znerwicowanej osoby, zęby: -A czy można się łaskawie dowiedzieć gdzie obecnie znajduje się Hrabia? "Czułam, że zaraz albo MNIE szlag trafi, albo ja KOGOŚ rozszarpie na strzępy." - Niestety. My nic nie powiemy. - i spojrzał na ciebie tak wymownie, że wyglądał raczej jak wygłodniały wilk, a nie człowiek. W domyśle wyczuwałaś dokładnie niedopowiedziane "tobie". Albo "za nic". Wychodziło na to samo.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea." Robert A. Heinlein Ostatnio edytowane przez Latilen : 16-02-2008 o 00:04. |
08-12-2007, 15:17 | #5 |
Reputacja: 1 | Mieszał się we mnie: gniew, rozpacz, szczypta bezsilności, chęć zabijania i wiele innych uczuć, a mimo to prawie się roześmiałam. "To są chyba jakieś żarty?!" Odwróciłam się lekko i spojrzałam na Simone z wyrazem kiełkującego szaleństwa na twarzy. Uśmiechnęłam się przeraźliwe. - błagam cię, ja tu za chwilę zwariuje. - Dlaczego to tak zawsze jest, że TY naważysz piwa, a ja je muszę wypić?!? - Simone wysyczała z pomiędzy zaciśniętych zębów. - Sama szukaj hrabiego, beze mnie! - wrzasnęła, odwróciła się na pięcie i wpadła w mężczyznę, który wydawał się właśnie wracać z targu (pakunki, siaty i bebechy wiszące na koniu za nim). - Panienki do hrabiego? - Skądś znałaś tą twarz, tylko za nic nie mogłaś przypomnieć sobie skąd. - Niestety nie ma go, ale hrabina chętnie was przyjmie. - skłonił się lekko, a strażnicy cofnęli się mrucząc coś pod nosem. - Proszę za mną. Aż mi dech zaparło. Czyżby życie okazało sie nie być AŻ TAK upierdliwie, niesprawiedliwe? Na mojej twarzy malowała się dezorientacja która powoli ustępowała miejsca uldze. Zszokowana zamrugałam jeszcze dwa razy, po czym mając świadomość jak beznadziejnie głupią muszę mieć w tej chwili minę, natychmiast sie wyprostowałam i uśmiechnęłam. -Dziękujemy- Rzuciłam ruszając za naszym wybawcą.
__________________ Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez alathriel : 16-02-2008 o 00:11. |
09-12-2007, 15:08 | #6 |
Reputacja: 1 | - Zachowujesz się jak niewychowana wieśniaczka. - Rzuciła przez ramię Simone. W miarę cicho. Widocznie było to przeznaczone wyłącznie dla twoich uszu. Ponownie weszłyście przez wielkie drzwi, przestrzenną salę pełną portretów (zapewne przodków) i drogich waz. Ale na to już się uodporniłaś. Co za dużo, to nie zdrowo. Natomiast Simone przyglądała się z namaszczeniem każdemu przedmiotowi, co powodowało iż szliście o wiele wolniej. Droga w labiryncie korytarzy była inna niż wczoraj. W końcu lokaj wprowadził was do przestronnego pokoju na parterze, z fortepianem i przeszkloną ścianą na ogród. W pobliżu słyszałaś wesoły śmiech dzieci. Co pewien czas mamka rzucała bez przekonania: "Auguście tak nie wolno." "Luciano zostaw swoją siostrę." "Francesco nie bierz tego do buzi" i tak bez końca. - Panienki chwilę tu poczekają. - mężczyzna skłonił się nisko i wyszedł na taras. - Hm. To dziwne. - Simone przyglądała się bardzo zadbanemu fortepianowi, który zapewne kosztował więcej niż cała twoja roczna "pensja". Jednak coś w głosie dziewczyny kazało ci przypuszczać, iż chodzi jej raczej o sytuację, a nie o mebel grający. - Naprawdę dziwne. Od kiedy to żona może załatwiać sprawy za swojego męża? Coś jest nie tak z tą rodziną, bardzo nie tak... - Słucham? W czym mogę pomóc? - w tym momencie w drzwiach pojawiła się młoda kobieta. - Czyżby mój mąż nie mówił, iż wyjeżdża? Oczy Simone przypominały talerze. Zupełnie jej się nie mieściło w głowie: mężatka BEZ ZASŁONIĘTEJ TWARZY?!
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea." Robert A. Heinlein |
16-12-2007, 17:01 | #7 |
Reputacja: 1 | Simone wyglądała prześmiesznie z taką miną. Wpatrywała sie w kobietę która właśnie weszła. Nie wiem dlaczego ale było w niej coś dziwnego. Otrząsnęłam się : -Niestety nic nam nie powiedziano. Dostałyśmy jedynie polecenie aby spotkać sie z panem Luccianim. -Doprawdy, bezbrzeżne z nim problemy. - Uśmiechnęła się łagodnie. - Siadajcie, może napijecie się herbaty, Mateo! Gestem wskazała wam pięknie rzeźbione fotele i zaklaskała. W drzwiach pojawił się majordomus kłaniając się w pas. - Pani wołała? - Przynieś nam herbaty. - Tak, oczywiście. Ukłonił się ponownie a kobieta usiadła na przeciwko nas. Przypominała mi kota. Miękko, bez zbędnych ruchów przesuwała się jakby mijając się z oporami powietrza. - W takim wypadku, czemuż mój mąż kazał wam przybyć tu ponownie? Obejrzałam sie na fotel i powoli usiadłam. -Niestety, same chciałybyśmy to wiedzieć. Wszystkiego miałyśmy się dowiedzieć podczas spotkania. Ta kobieta naprawdę miała w sobie coś dziwnego. Była cicha i bardzo tajemnicza, chociaż może to tutaj normalne. Och jak ja chciałabym już się stąd wydostać.
__________________ Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett Ostatnio edytowane przez alathriel : 16-02-2008 o 00:17. |
16-12-2007, 19:29 | #8 |
Reputacja: 1 | - W takim wypadku, będzie nam ciężko dotrzeć prawdy. - oparła podbródek na dłoni. - Zwłaszcza, iż mąż ma w zwyczaju nie wracać dość długo. - przymknęła oczy. W tym momencie do pokoju wszedł majordomus ze srebrną tacą połyskującą w słońcu. Ze wzorzystego dzbanka nalał złocistego płynu do trzech kryształowych filiżanek. - A może ty coś wiesz, Mateo? - w jej głosie zdawała się pobrzmiewać figlarna nuta. Majordomus zesztywniał na chwilę, ale zaraz, jak gdyby nigdy nic podał wam herbatę. - Niestety, pan nic mi nie mówił. - Mimo, iż jesteś jego sekretarzem? - Mimo to. - Szkoda. - wcale nie było jej szkoda. Usta same wykrzywiły jej się w uśmiechu, który zasłoniła filiżanką. - A może wy mi pomożecie? Mój mąż nic wam nie pozostawił?
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea." Robert A. Heinlein |
16-12-2007, 19:54 | #9 |
Reputacja: 1 | Cos mi w niej od początku nie pasowalo ale nie wiedziałanm co. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie ma zasłoniętej twarzy. Może nie znam się na zwyczajach tego cholernego kraju ale są rzeczy ktore wie każde dziecko. Na mój gust ta kobieta wyglądała jak typowa intrygantka. Od poczatku zachowywała się dziwnie a teraz doszwdł ten ton glosu i uśmieszek. Coś tu bylo zdecydowanie nie tak. Aż smierdziało od niej fałszywością. O nie, tak nie bedziemy sie bawić. -niestety nie - odpowiedziałam bez pośpiechu. Odebrałam od majordommusa herbatę - a tak przy okazji, jeśli wolno spytać, dokad udał się pan Lucciani? -dodałam trzymajac w dłoni filizankę ale nie pijąc.
__________________ Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett |
16-12-2007, 20:04 | #10 |
Reputacja: 1 | - Dzisiaj są urodziny jego brata Simona, udał się na sąsiednią wyspę. - wypiła kolejny łyk herbaty i uśmiechnęła się wesoło. - Jedyna możliwość kontaktu to wysłać jakiegoś posłańca, ale on powróciłby dopiero jutro. - Dzisiaj w nocy. - Mateo stanął za swoją panią. - Doprawdy? - ze zdziwienia aż spojrzała przez ramię na majordomusa. Ponownie spojrzała na was. - W takim razie wróciłby dzisiaj w nocy. Simone puknęła cię w ramię. - A może pokażesz pani TEN list?
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea." Robert A. Heinlein |