Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2013, 09:48   #11
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Seattle 14 lutego 2012 godzina 22

John przybył przed dwoma godzinami do Seattle i wynajął pokój w podrzędnym motelu mieszczącym się przy 4114 Aurora North. Marco Polo Motel na pierwszy rzut oka nie wyglądał tak źle, a w środku panował względny porządek i czystość. Recepcjonistka była uprzejmą kobietą po czterdziestce, która po sprawnym zarejestrowaniu gościa wręczyła mu klucze do pokoju. John uiścił opłatę za dwa tygodnie z góry i udał się do przydzielonego mu pokoju. Tam wypakował swoje rzeczy do szafy a na łóżku rozłożył zakupioną wcześniej mapę Seatlle. Na stoliku rozłożył laptop, a także dwie butelki Jacka Danielsa. Tak łatwiej mu się myślało. Po 30 godzinach podróży był padnięty i nie miał siły na nic więcej. Usiadł na fotelu, zapalił papierosa i pociągnął wielki łyk z flaszki. W głowie panował mu chaos. Zbyt wiele myśli, których nie potrafił poskładać w całość. To nic. Uśmiechnął się. Jutro też jest dzień. Sam nie wiedział kiedy zasnął.

Seattle 15 lutego 2012 godzina 10

John przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. W końcu wyjął odznakę i rzekł:
- Pan Ben Stiller. Jestem detektyw Kaminsky - rzekł nie do końca z prawdą - Możemy chwilę porozmawiać o Anna Montgomery ?
- Niech pan mi da spokój, udzieliłem już wystarczająco dużo odpowiedzi - powiedział, po czym zatrzasnął drzwi.
John nie rezygnował. Zapukał raz jeszcze:
- Panie Stiller..proszę o pięć minut - zapukał raz jeszcze, a gdyby nadal koleś nie otwierał rzekł - Moja córka również...została zamordowana przez tego bydlaka.. Proszę o pięć minut
- Niestety to niezbyt dobra chwila nawet jak na rozmowę, której i tak wolałbym uniknąć - usłyszał tylko w odpowiedzi.
- Nie chce Pan sprawiedliwości dla kobiety, którą kochałeś Ben. Chcesz by ten skurwiel nadal mordował niewinne kobiety ? Pięć minut. Nie więcej - zapukał po raz ostatni
Głębokie westchnięcie, a potem otwierane drzwi.
- Czego pan chce?
- Sprawiedliwości..dla mojej córki.. także - John zasłonił rękę usta i zakasłał. Nie czuł się zmęczony ale choroba czasem odzywała się nie proszona - Czy widział się Pan tego dnia z nią? Czy miała jakiś wrogów, ktoś mógł jej życzyć ? Jak spędzała wolny czas; imprezy, znajomi, przyjaciółki ? Może jakiś były, zazdrosny facet ? - John wyjął czerwonego Marlboro i zapalił
- Nie widziałem się z nią tamtego dnia - mężczyzna oparł się o framugę drzwi i zapalił wyciągniętego wcześniej papierosa. - I nie, nie miała wrogów, napakowanych testosteronem rzuconych facetów, dzieci ani jej nazwisko nie widniało na przeklętej liście jakiejś mafii. Czas wolny spędzała jak zwykła, normalna dziewczyna. Jeszcze jakieś pytania?
- Rozumiem - zaciągnął się - Tylko dwa. Jaka była Anna, na co dzień. I jaka była jej dokładna data urodzin? I … właśnie. Rozmawiałeś z tym pojebem. Jaki miał głos ? Czy powiedział coś więcej niż to co wiadomo ? - zaciągnął się i poczuł jak dym rozsadza mu płuca, lecz nie zamierzał dać po sobie tego poznać.
- Była śliczna, miała fajne cycki i świetnie poruszała się w łóżku. Urodziła się któregoś tam w kwietniu 1992, nie pamiętam dokładnie. A co do tamtego mordercy to nie usłyszałem za wiele oprócz niskich warknięć i kilku przekleństw. Potem komórka poszła w pizdu.
Nim Ben miał zniknąć, John przytrzymał drzwi i rzekł:
- Którego dokładnie. to ważne? - gdy usłyszał
- Przecież mówię, że nie pamiętam! - Chłopak szarpnął mocniej klamkę. - Puszczaj, dziadku!
Sprawdź Ben, dziadek grzecznie prosi - nie ustępował Kaminsky, który nie nawidził takich idiotów. Rozumiał że cierpi, ale chęć ucieczki i zapomnienia według “dziadka” nie dawało ulgi. - Chcesz by koleś dalej mordował, czy spotkał się ze świętym Piotrem ?
- Kurwa, czy ty serio myślisz, że jakaś głupia data urodzin uratuje kolejne dziewczyny? Idź się leczyć, bo ci wiek rozum odbiera.
John przez chwilę się zastanawiał co zrobić. Z jednej strony mógł chłopakowi wpierdol spuścić, lecz co to da. Wyjął tylko wizytówkę swoją, ze swoim numerem komórki i rzekł:
- Jak nie chcesz to nie mów. Może pomoże, a skoro zabił już ponad dziesięć dziewczyn i go nie złapano to może...warto poszukać każdego rozwiązania. Masz, zadzwoń jak będziesz chciał pogadać. Moja córka miała na imię Linda. - puścił klamkę i udał się do swojego Dodge’a.
Drzwi zatrzasnęły mu się przed nosem. Kiedy był już przy samochodzie, dom ponownie otworzył się na świat, a z pokoju wejściowego wyleciała nieco zbyt rześko ubrana nastolatka.
- Niech pan poczeka!
John zatrzymał się. Odwrócił spokojnie i spojrzał na nastolatkę pytająco.
- 22 kwietnia 1992 roku - powiedziała zdyszana. - Ten koleś to dupek, naprawdę nie pamięta.
- Kim jesteś ? Jestem detektyw Kaminsky - zapytał siląc się na uśmiech
- Samantha Ross - odrzekła, wyciągając do niego rękę. Była ładną blondynką hojnie obdarzoną przez naturę w wielu strategicznych miejscach. - Jestem... znaczy byłam jej najlepszą przyjaciółką.
Przyjął rękę ściskając ją.
- Dziękuje. Mieszkasz tu? Możesz mi opowiedzieć co nie co o Annie? - zapytał
- Nie, mieszkam nieco dalej, ale to nie ma znaczenia. Ona też zachowywała się normalnie, ale jakiś czas przed śmiercią przez kilka tygodni obserwował ją pewien mężczyzna...
- Widziałaś go może? - John wzmógł ostrożność, dyskretnie rozglądając się dookoła.- Albo może Anna coś o nim mówiła. Jak wygląda, cokolwiek co może być pomocne, albo nawet co uznasz za głupotę - dodał
- Miała wrażenie, że przez cały czas ją śledzi, ale widziała go tylko czasami. Bała się, kilka razy pokazywała mi go przez szybę. Wyglądał niepozornie, był średniego wzrostu, szczupły, ot zwykły mężczyzna, ale z jakiegoś dziwnego powodu ciarki mnie przechodziły, kiedy na niego patrzyłam.
Glina zaciągnął się po raz kolejny. Wyciągnął swoją wizytówkę i dał dziewczynie.
- Jakbyś go zobaczyła kiedyś, lub sobie przypomniała dzwoń. Nie ważne o której. Przyjadę. Dziękuje za wszystko - wyciągnę rękę na pożegnanie by dodać - Ten Ben to faktycznie dupek. Uważaj na siebie mała
Dziewczyna uścisnęła ją.
- Może i dupek, ale jest świetny w łóżku, a właśnie tego czasami człowiek potrzebuje. Pewnie mnie pan rozumie.
John uśmiechnął się. Młodość. To było tak dawno temu się zdawało. Potem wsiadł do Dodge’a i zapalił silnik. Nim odjechał sprawdził w lusterkach czy wszystko gra. Grało lecz ostrożności nigdy za wiele. Instynkt to się liczyło i to było ważne w jego zawodzie.

Seattle 15 lutego 2012 godzina 12

John wrócił do swojego pokoju w motelu i rozpoczął pracę. Dużą, zakupioną wcześniej mapę Seattle przyczepił do ściany. Włączył komputer i wyjął czerwony długopis. Zapalił kolejnego papierosa i poczuł jak gęsty dym ponownie wypełnia mu płuca, a on sam przez moment czuł się jakby ktoś go dusił. Wypuścił gęsty i dym i uśmiechnął się sam do siebie. Z plecaka wyjął również takie żółte karteczki samoprzylepne. Możliwe że będą przydatne.

Pierwsze co zrobił zaczął sprawdzać w internecie gdzie i kiedy miały morderstwa. Od pierwszego po ostatnie i zaczął narzucać je na mapę. Czerwonym długopisem zaczął stawiać "X" wraz z numerem, który miał być przyporządkowany ofierze.

Potem zaczął wyszukiwać o każdej ofierze informacji. Imię i nazwisko, data urodzenia, informacje o rodzinie lub miejscu zamieszkania, cokolwiek co pismaki mogły zwęszyć. Wszystkie te informacje spisywał na kartkach. Potem zacznie się szukanie wspólnych mianowników. Gdy się je znajdzie zostanie jedno. Dorwanie skurwiela.

Gdy to już zrobił usiadł i wyciągnął komórkę. Wykręcił numer do kapitana Jacka Oaks'a. Potrzebował informacji kto prowadzi sprawę. Może czas pogadać z glinami. W końcu swój zrozumie swego.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172