Olaf, Kargul i Esmond Olaf szybko postanowił uzdrowić zaklęciem Kargula zasklepiając witalną mgła rany krasnoluda. Krew przestała lecieć, a głębokie rany zasklepiły się zostawiając świeże bolące blizny. Następnie kleryk ruszył do Esmonda wtykając mu w usta buteleczkę. Pobladły i spocony mag łapczywie pił napój. Poczuł mrowienie, gdy napój trafił do brzucha. Rana na wysokości łokcia stopniowo przestawała krwawić, gdy ciało powoli zaczęło się zasklepiać. W miejscu zaschłej krwi pojawił się duży, gruby strup. Ból zmalał, ale nie znikł. Rana została ustabilizowana, ale mag został pozbawiony ręki. Axim i Acelia Axim dobiegł do wyrwy wypalonej zaklęciem, dym i pył już opadł na tyle, że był w stanie zobaczyć elfkę naprzeciwko niego. Z piersi kobiety sterczała strzała, ona zaś osunęła się opierając ścianę. Wydawała się być w jeszcze cięższym stanie niż kapłanka, którą zostawił. Złapała za sztylet i zamarła w bez ruchu jak ranne zwierzę przyparte do muru. Zza drzwi wyskoczyła mała postać z łukiem w ręku. Jasno zielony goblin o posturze ludzkiego dziecka wyskoczył tuż przy Aceli, która pchnęła na oślep sztyletem w jego kierunku. Ostrze wbiło się w prawe oko, goblin zaskrzeczał i zawył. Machnął łukiem w biodro dziewczyny, wypuścił go z rąk, zrobił parę kroków i osunął się martwy na ziemie. W mieszkaniu rozległ się tupot stóp i coś się przewróciło. Sybill Kobieta wypiła miksturę i położyła się czekając na skutki leczenia. Znajome uczucie ciepła rozpłynęło się po brzuchu, miłe mrowienie uśmierzające ból wystąpiło koło ran zasklepiając je, zostawiając świeże, bolesne blizny. Gdy już poczuła się lepiej schowała leżące obok bandaże. Wszyscy Gdzieś na północy za barykadą rozbrzmiał donośny róg orków. |
Elfka cały czas czuła przeszywający ból w okolicach piersi, gdyż miała wbitą strzałę. Usłyszała goblina i po chwili go zobaczyła, trafiła zielone paskudztwo prosto w oko. a ten osunął się martwy na ziemię. Usłyszała jeszcze kogoś, ale była na tyle obolała, że nie mogła zlokalizować źródła dźwięku. Złamała strzałę, by jej nie wyciągać, bo sobie zrobi większe kuku i spróbowała się podnieść na równe nogi. Ah, masz ci los. Pierwszy lepszy potwór, a ja leżę ze strzałą w piersi. No cudownie - pomyślała dziewczyna uśmiechając się pod nosem. Dobrze, że już goblin nie żył. przynajmniej był to plus całej tej akcji. Kilka chwil później usłyszała róg orków, co nie zwiastował niczego dobrego. |
Esmond miał wrażenie, że o włos wywinął się śmierci, co wcale nie znaczyło, że był z tego zadowolony. Może śmierć przyniosłaby mu spokój, a nie życie kaleki? Po co komu jednoręki mag, który nawet nie zdoła sobie zawiązać butów? Jednak, jak powiadano, póki życia... Może bogowie mieli jakieś swoje plany i dlatego zostawili go przy życiu? A może to był przypadek? Lub lekcja, która miała go nauczyć rozumu? Skoro jednak ocalał, to może powinien spróbować nie stracić życia? Posłać do piachu jeszcze kilka zielonych stworów? - Musimy jak najszybciej znaleźć te receptury - powiedział, podnosząc się powoli z ziemi. |
Magik miał rację. Nawet nieco podłamany przedwcześną radością chochlik by się nie kłócił. Tam w głowie głaz był gorący, ale dalej wyglądał solidnie. Olaf nie dyskutował. Wyrzucał sobie, że bez rozmysłu krzyczał dookoła. Magia Sargieva była lipna, niewarta nawet dwóch miedziaków. Było ich tutaj trzech, po Acelii, Sybill i Aximie ani śladu. Do tego krzyki zwabiły orków zza północnej barykady. - No nie wyłgamy się z tego łatwo. Trzeba działać, Esmondzie. Kargul, - rzucił kapłan, przechodząc nad kompanem - żyjesz? Jak się znam na ranach to pora wstawać, bo Ci nie te członki się zrosną ze sobą. - Postawił kolejny krok w kierunku zamkniętych drzwi. - Na początek sprawdźmy tutaj. - Złapał wygodnie sztylet, a następnie pociągnął za uchwyt. |
Axim warknął, zamachując się mieczem. Miał zamiar odszukać receptury, a trafiał tylko na rannych towarzyszy broni. Orkowie zadęli w róg. Czas ich operacji dobiegał końca. |
Usiadła na blacie prostując się. Rozmasowała bolącą bliznę. Spojrzała na pozostawione przez Axima bandaże. Dobry był z niego gość, a ona chciała to tak parszywie potraktować. Pokręciła głową. Sięgnęła po tkaniny i zabrała je. Wstała, wzięła do ręki swój miecz na którym wciąż jeszcze nie zdążyła zaschnąć orcza krew. "Przecież nie będę tu siedzieć i czekać na niego" Ostrożnie otworzyła drzwi i wyszła z chatki kierując się na północ. |
Gdy kapłan już był przy drzwiach jego uszu doszedł okrzyk. Głos znajomy. I nakazywał wycofanie. Bez zwłoki Olaf odkrzyknął. - Jesteśmy tutaj! Trzech nas! Ostatni dom i wracamy! |
Gdy Kargul nabrał wystarczająco świadomości po tym co się stało, i sił by całkiem nie stracić przytomności przy próbie w stania, byli w jakimś pokoju. Olaf nawoływał kogoś, obok stał Esmond. -Jak bardzo mamy przejebane, i co z tym robimy? -Zapytał w stając i pokazując że topór jeszcze jest wstanie nosić. Choć wolał by nie sprawdzać czy jest wstanie nim machnąć. |
Magia Sargieva to bardzo zawiła siła była. Pierwszy raz dziś był jej wdzieczny, w końcu nie wrzuciła go bezpośrednio do tego domostwa, pełnego zielonoskórych, a na pewno mogła. Obecnie miał jednak inne, absorbujące problemy, już łącznie trzy, wszystkie obficie krwawiące. Najbardziej bolący z nich, pocięte prostowniki lewej ręki, były sprawką kolejnego orka na jego drodze. Krasnolud wyglądał jak lewestronnie skatowany, zlany od policzka w dół zmieszaną krwią. Najspektakularniej buchała ta ze szpary w rozciętym pancerzu skórzanym. Olafa na szczeście ciosy nie ścięły z nóg - jedynych nieuszkodzonych części jego ciała. Postanowił zrobić z nich użytek. Cofał się podpierając o mur po drugiej stronie uliczki, cedząc jednocześnie przekleństwo. - W imię Grungniego, który orczych bogów gwałci morgenszternem w ich tłuste odbyty, oddaj mi swe siły gówniany stojaku na broń! Żebyś czuł pragnienie nawet po wypiciu beczki piwa i głód po wielkiej uczcie! - Kapłan z utęsknieniem wyglądał czerwonej mgiełki, mając nadzieję, że dzięki mocy inwektyw przybierze ona postać śmigłej strzały leczącej energii. Krzyki zza barykady nie pozwalały nabrać pewności siebie. Suwając się po ceglanej elewacji z nożem w sprawnej dłoni starał się jednak nie wyglądać na pozbawionego nadziei. Nade wszystko postawił sobie utrzymać jedność grupy. - Wyjazd stąd, wszyscy! Bijcie i do odwrotu! Na południe, szukać portali. - Niechcący ściszył głos w przypływie bólu z wytężonego korpusu. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:00. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0