Sorel Eltha Kaptur spadł z głowy Sorela ukazując oblicze jego twarzy. Długie czarne włosy ciągnęły się jeszcze pod płasz. Jego fioletowe oczy lśniły w blasku słońca ( przyjmuje, że to dzionek). Było mu już wszystko jedno czy to kolejny demon, smok czy innym chłop. Mógł zginąć lub nie. Zależało to wszystko od losów Bogów. Pewnie nadal będe żył w męczarniach tu na tym ludzkim pustkowiu. Wrozłoga istota wcale go już nie interesowała. Majaczący coś bez przerwy osoba nie działa już na nerwy. Był obojętny na wszystko co wokół niego się działo. Ruszył w stronę "Demona". Stanął przed i popatrzył głęboko w oczy. Nie widział w nich nic złowrogiego, jednak czuć było od znajomego niepokój. Jestem Sorel Eltha. Powiedział podając dłoń. |
Nie, jest wczesny wieczór. Marius Zajęty ładowaniem broni, nie zauważyłeś ja półelf oddalił się w stronę dziwnego człowieka. Ręka trzęsła ci się niemiłosiernie gdy ładowałeś bro, co zaowocowało utratą części kul i prochu. Wycelowałeś w... właściwie nie wiesz dokładnie w co lub kogo celowałeś. Zresztą, to nieistotne, bo i tak drżenie całego ciała uniemożliwiło by celny strzał...Nacisnąłeś sopust i nic...Zaciął się. Musiał piach się dostać do środka albo inne licho... |
Sorel Eltha[Wyciagnal dlon w strone... Gdyby nie te oczy wygladalby jak czlowiek. W XXI w wszystko bylo mozliwe, zmiana koloru oczu to blahostka ale te wygladaly tak... prawdziwie. Ja[/i]- pokazal na siebie Mikhail, my name, mienia zawod. Zwrocil uwage na karla rozsypujacego jakis proszek i metalowe kulki do jakiejs zabawki. Spojrzal na "czlowieka" pytajacym wzrokiem i wskazal palcem na malucha. |
"Bloede! Nie dość że nie trafiłem, to jeszcze ktoś ze sobą rozmawia... Chyba powoli się uspokoję. Jak to oni zwali? Mym Gniewem? No to pora spętac go linami i uśpic. Postarajmy się..." Odwrócił się o 180 stopni i podszedł do tajemniczego osobnika. -Zwę się Marius Jabłkozjadacz von Wissenburg. - Przedstawił się wszem i wobec, po czym zwrócił się chwilowo do elfa. Powinieneś byc mi wdzięczny. To przeze mnie przeżyłeś, elfie. Próbowałem Cię zabic, alem łaskawy. Co do Ciebie demonie... - przez chwilę wachał się jak wypowiedzieć czysto kislevskie imię- Mikhaile, to ty mnie zapewne zabiłeś. Po Twym wyglądzie tez da się wywnioskować, iż jesteś pomiotem Chaosu, czyż nie? - Po tym krótkim wywodzie pocierał w zamyśleniu brodę, starając się wywnioskować kim jest ten tajemniczy nieznajomy. Ach, jeszcze jedno, panie elf. Niezbyt rozsądny był dla pana wjazd do tej wioski. |
Pytajcy wyraz twarzy nie zmienil sie. Potok niezrozumialych slow plynal z ust malca. Von Wissenburg? Niemiec? Holender? Trzebabylo uczyc sie jezykow. Pod plaszczem, ukradkiem zabezpieczyl bron. Pierwse koty za ploty. pomyslal na glos wyciagajac metalowa dlon w kierunku Mariusa. |
Melkor, barczysty krasnolud głośno beknął i odsunął się na krześle lekko od stołu by zrobić miejsce na brzuch. Na lepkim blacie stołu leżało kilka półmisków z resztkami bliżej niezidentyfikowanej żywności oraz opróżniona butelka najlepszego alkocholu, jaki mógł mu sprzedać karczmaż, który przyjaźnie spluwał i drapał się po tylnej części ciała (Melkor nawet przez krasnoludy był uważany za zbyt... krasnoludzkiego, wogóle więc nie przeszkadzało mu zachowanie karczmarza tudzież ogólny fetor w karczmie). Resztki posiłku skapywały mu z brody. Nie rozumiem dlaczego tamten elf był tak niemiły dla tego tu karczmarza, ale cóż, to są dziwne istoty niema co! Rzucił karczmarzowi na blat garść monet, z pewnością więcej niż posiłek był wart, założył na plecy swój dwóręczny topór, który był niemal tak wysoki jak on sam, nabił fajkę tytoniem i zaczął ją pykać siedząc tym razem przy barze niedaleko karczmarza, czekając aż ów zaproponuje mu więcej trunku...Swoją drogą ciekawe co to za chałasy tam na zewnątrz? ech nie mam siły na żadne utarczki, zbyt długą drogę przbyłem by znów zabijać... muszę odpocząć... |
Mam tylko nadzieję, że ten karczmarz ma coś do picia i jakąś kwaterę do wynajęcia na jedną noc. Oby się nie przyczepił do mojego wyglądu, zdaje się, że nigdzie w pobliżu nie znajdę schronienia na tą noc - Pomyślał Melkor mając na uwadze swoje pomarańczowe postawione do góry włosy, tatuaże wystające spod rękawów i ubranie ubrudzone w błocie i źle oczyszczonych resztkach starej zakrzepłej krwi |
Melkor Karczmarz wyraźnie czymś pprzestraszony wybiegł z karczmy. Zniknał zaraz po utarczce z półeflem i wrócił jakiś czas później z dwoma osobnikami, którzy chyba byli jego synami. Oni byli jeszcze bradziej przerażeni niż dziad. Usłyszałeś urywki dialogu: - Miał metal zamiast twarzy! - gadał mniejszy z synów - I CZTERY RĘCĘ - dodał większy, trzęsąc się jak osika - I był tam taki szalony kurdupel! Jak ten - wskazałna Ciebie palcem, tylko mniejszy! - Jego zostawcie! - włączył się karczmarz - to dobry klient i zachować się umie! A wy pokraki, nawet jednego mieszańca ubić nie umiecie! - wył dziad - Ale tam był demon! I jest drugi, widać z okna, jak z nimi rozmawia. Stary dziad potrzedł do okna, splunął, pierdnął i stęknął. - Od razu wiedziałem, że ten kundel, to pomiot piekielny! Z demonami się zadaje! Pewnie sam za ojca ma jakiego! Karczmarz oderwał spojrzenie od okna i podszedł do Twojego stolika. - Panie krasnoludzie! - O! Jednak ten stary pryk, jak chciał, mógł wykazać się manierami. - Widziałeś tę niecną napaść na mnie. Ten elfi bękart jest w zmowie z demonami, wystraszył mieszkańców... - I zabił Jana Kuropatwę! - wtrącił się większy syn. - Zamknij się głupolu i przyniesz najlepszego samogonu dla naszego gościa - wrzasnął na niego karczmarz. Synek struchlał i zniknął na zapleczu. - Panie - dziad znowu zwróciłsię do Ciebie - Oddam Ci całe oszczędności, których jest 1000 złotych monet i oczywiście trunki i jedzenie za darmo, jeżeli przyniesiesz mi głowę tego bękarta, który tak podle potraktował mnie i moich synków. Dziad okazał się mieć i pieniądze i gadane. Zupełnie to nie pasowało do brudnego, wsiowego głupka za jakiego starał się uchodzić... |
<<Tysiąc złotych monet!>> pomyślał Melkor <<Tyle pieniędzy za głowę... jakiegoś elfa? Pół elfa?>> Wykończony podróżą umysł podsówał mu najróżniejsze myśli dodatkowo zmącone wypitym alkocholem, jednak te, które najwyraźniej się klarowały w jego umyśle to <<...złoto... walka z elfem...>> Melkor nie miał zbyt wiele w życiu doczynienia z elfami, jednak relacje między tymi rasami sprowadzały się wg. niego do raczej odwiecznej niechęci (z powodu skrajnie innego stylu życia i zachowania) niż nienawiści. <<O czym oni mówili? Znów walka... znów polała się krew, z pewnością jeszcze się poleje...>>> - Potrzebuję noclegu dobry człowieku, teraz nie mam głowy do interesów! Gdzie tutaj mogę odpocząć? - zapytał cicho umęczonym i przepitym głosem nie spuszczając nawet wzroku ze szkanki i nie patrząc w stronę karczmarza i jego synów - A co do twojej propozycji... Muszę się zastanowić i rozejrzeć jutro, gdy już odpocznę... bo gdy zechcę zabijać zrobię to za darmo a jeżeli uznam, że nie to nikt nie zginie z mojej ręki, choćbym sam miał ją stracić. Niedługo przyjdę - rzekł, po czym wstał by udać się przed karczmę do jakiegoś wychodka, choć wystarczy mu ściana owej karczmy. Idąc niezwykle ciężkim i głośnym, z powodu utwardzanych podeszw w butach krokiem w stronę wyjścia zastanawiał się, czy jego ręcznie zdobiona rusznica wciąż sprawuję się tak dobrze, jak wtedy gdy używał jej jego ojciec i dziad... a swoją drogą... nie widzę tu zbyt dużego ruchu... ciekawe skąd w takim razie u niego tyle pieniędzy i... coś tu nie gra... czas wytrzeźwieć i odpocząć... z pewnością |
Marius Opuściłeś karczmę ciągle mając w głowie złoto oferowane przez karczmarza. Jak podejrzewałeś wychodka w pobliżu nie było, za to niedaleko zauważyłeś grupę, o której rozprawiał karczmarz. Nie widziałeś w nich nic demonicznego, może dlatego, że było już ciemno, a księżyc skryłsię za chmurami. A może przyczyną był wypity wcześniej alkohol. W tej chwili nic nie miało dla Ciebie tak wielkiego znaczenia, jak znalezienie ustronnego miejsca. Gdy nagle poczułeś, że jedzenie w karczmie nie posłużyło Ci specjalnie. Brzuch zaczął pobolewać nieprzyjemnie, a jelita wyraźnie podpowiadały Ci, że wychodek by się przydał szybko. Bardzo szybko... Dobrze, że nie ma mechaniki, bo bym musiała rzucać kostkami, czy zdążysz :) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:16. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0