lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Straznicy] Kamien Dusz (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/2934-straznicy-kamien-dusz.html)

Julian 12-04-2007 17:45

Tek chwycił swoją fiolkę pewnie. "Nie takie rzeczy już piłeś." Pomyślał, po czym szybko wypił całą jej zawartość. Na moment się skrzywił. Smak tego płynu rzeczywiście był odrażający, ale zgodnie z jego przewidywaniami, nie tak zły jak rzeczy które zdarzało mu się pić wcześniej.
Przełknął biały płyn i stanął z kamienną twarzą. Jego uśmiech został wyraźnie zmyty przez ten dziwny napój.
Przejechał jeszcze palcami po strzałach na plecach, dotknął łuku i spojrzał na pas, chcąc się upewnić, czy napewno ma wszystko.
- W drogę.

Midnight 12-04-2007 17:55

Derton4

Viviana
Nie czekajac na reszte wypilas napoj. Smak nie przypadl ci do gustu, ale przeciez plyn nie mial sluzyc twojemu podniebieniu a wazniejszej sprawie. Na szczescie smak szybko minal. Skomentowalas go, bo przeciez cos powiedziec nalezalo. Tyle ze tuz po twoich slowach zaczelo dziac sie cos dziwnego. Zielonkawa poswiata wystrzelila w twoim kierunku otaczajac cie szczelnym kokonem. Zdazylas jeszcze zauwazyc przerazone spojrzenie Drasa i Keome siegajacego po swoja fiolke i wypowiadajacego slowa, ktore pozostaly dla ciebie nieslyszalne.
Bol. Przeszywajacy bol ogarnal cale twoje cialo. Zielony wir wciagnal cie w swoje wnetrze. Zimno i bol. Ciemnosc. Twoja swiadomosc w odruchu samoobrony odeszla w nia pozbawiajac cie zmyslow.
Cisza. Cos wilgotnego i zarazem cieplego piescilo delikatnie odsloniete partie twojego ciala. Otworzylas delikatnie oczy. Sloneczny blask sprawil ze w pierwszej chwili nie widzialas nic poza czarnymi plamkami na tle zlocistej bieli. Jednak wzrok powoli wracal, a z nim i pozostale zmysly. Sluch dostarczyl ci dzwiekow kropel deszczu uderzajacych o liscie. Wech, slodka won cieplej ziemi. Dotyk, miekkosc lesnego poszycia. Wzrok, bujna zielen, grube konary poterznych drzew i lazurowy blekit czystago nieba. Poczulas na skorze krople deszczu spadajace z niewidocznych chmor. Delikatny kapusniaczek muskal twoja twarz.
Bylas na Derton4. Bylas na niej sama.


Center

Wszyscy

Staliscie spokojnie wokol Keomy czekajac na Kate. Dziewczyna dosc szybko uwinela sie ze zmiana odziezy. Gdy wyszla z garderoby waszym oczom ukazala sie piekna kobieta w sexownym szarym kostiumie, ktory delikatnie opinal jej ksztalty. Ze slodkiej dziewczynki Kate zmienila sie w calkiem ciekawa podrozniczke. Zmieniona towarzyszka podeszla do was wolnym krokiem.
Razem z nia zblizyla sie rowniez Viv. Taksujace spojrzenie kobiety Vampa spoczelo na Kate. Jedno bylo pewne. Wyprawa z tymi kobietami zapowiadala sie doprawdy .... ciekawie.
Keoma z zadowoleniem spojrzal na mloda Kate. Juz widac bylo,ze chce cos powiedziec gdy wydarzylo sie cos najzupelniej niespodziewanego. Viv niebaczac na slowa Drasa dotyczace plynu przylozyla fiolke do ust i wypila jednym, szybkim lykiem. Na efekty nie trzeba bylo dlugo czekac. Dras zbladl, Keoma zaklnal cicho. Zielonkawa poswiata spowila Viv tworzac wokol niej szczelny kokon. Nagly blysk i dziewczyna znikla. Dras zaczal cos mowic, ale Keoma przerwal mu w pol slowa.
- Idiotka.
Mezczyzna byl conajmniej wsciekly.
- Pijcie! Trzeba ja dogonic.
Przytknal fiolke do ust i jednym haustem oproznil. Pusta upadla na podloge,a Keome zaslonil zielony blask. Po chwili juz go nie bylo.


Nim napiszecie luknijcie do kometarzy.

Malkav3 12-04-2007 20:02

1 Załącznik(ów)
Xawier poczuł delikatny zapach perfum VV, kiedy ta z gracją przechodziła obok niego gdy jeszcze spoczywał na bujaku. Zapach ten przypomniał mu czasy dzieciństwa na rodzinnej planecie. W głowie zobaczył wizje jak niegdyś bawił się na polance górskiej na jednej z wysp, na szczycie ciężko dostępnej góry rósł mały piękny kwiat, skąpany w porannej rosie i promieniach słońca, mieniący się przecudną bielą. Delikatny jak piękna kobieta, a zarazem silny by przeżyć w tak trudnych warunkach. Kwiat ten nosił nazwę Eklien, a woń którą poczuł jest nieporównywalna z żadnym innym kwiatem jaki widział do tej pory. Potrafiła ona przełamać każdego, by choć na chwilę jej powąchać. Xavier zamyślał się, a z zadumy wyrwało go muśniecie jego policzka, delikatne, a zarazem czułe. Była to dłoń niezwykle gładka, najprawdopodobniej kobiety, gdy otworzył oczy zobaczył twarz VV. Odprowadził ją spojrzeniem skierowanym prosto w jej oczy. Uśmiech na jego twarzy lekko się pogłębił.

To jakże miłe uczucie przerwała dziwna agresja Keomy. Poczuł się jak wśród zwierząt, widać że wychowywał się w lesie. Zwierze które było częścią natury było bardzo agresywne i wyraźnie dominowało w tym momencie nad jego ciałem. Warczenie skłoniło Xaviera do wniosków, że tym zwierzęciem jest wilk, a mężczyzna jest na tyle słaby by poddawać się jego naturze. Inne mówiło mu że może zbyt wiele czasu przeżył w buszu… a jeszcze inne że może jak on sam stworzeniem dominującym nad postacią Keomy jest zwierze a nie człowiek. Choć wydawało się to dziwne… zazwyczaj spotykał się z tym że dominującą naturą jest natura stworzenia bardziej rozwiniętego… zazwyczaj człowieka, bądź jak w jego przypadku smoka… nie był w stanie do końca wyjaśnić tego wszystkiego.

Chwilę później usłyszał słowa mężczyzny… porównał on go do chłopca. W duchu stanowiło to obrazę dla Xaviera, który na tym świecie żyje już od prawie sześciuset lat. Podejrzewał że jest on od niego starszy co najmniej dziesięcino krotnie… zachowanie mężczyzny również za tym przemawiało. Jedyne co mógł zrobić to zaśmiać się w duchu z owego mężczyzny… jego prostoty i braku opanowania. Zrobił to tylko w duchu gdyż tak nakazywało jego wychowanie. Jednak sytuacja ta zapadnie mu głęboko w pamięci.

Jedyną rzeczą jaka pocieszała Xaviera odnośnie Keomy była jego przydatność. Wydawał się osobą odpowiednią do zadań w warunkach do jakich przyjdzie się im zmierzyć. Mocne ubranie, o kolorach lasu pozwalające się dobrze maskować. Jego dzika natura może się przydać, lecz trzeba będzie na niego uważać z tego właśnie powodu.

Jego rozważania przerwało wejście młodego naukowca Drasa. Strasznie się on denerwował, Xavier domyślał się co było tego powodem. Podszedł do niego i położył rękę na jego lewym ramieniu. Gdy ten spojrzał w jego oczy Xavier nie musiał już nic więcej mówić. Błysk w oku Xawiera przekazał młodemu Drasowi ,że nie ma się czym denerwować. W końcu nic mu nie grozi. My przecież nie gryziemy. Uśmiechną się gdyż do głowy przyszła mu postać Keomy. Xavier starał się być wsparciem dla naukowca. Gdy ten skończył mówić wyciągną rękę, która wcześniej spoczywała na ramieniu Drasa po fiolkę z białym płynem.

Podniósł ją na wysokość oczu i pomieszał kolistym ruchem fiolki jej zawartość; biały płyn.
Lekko przeźroczysty substancja ukazał mu sylwetkę VV która właśnie wypiła jej zawartość. Uśmiechną się wiedząc co zaraz się wydarzy. Zielony poblask mienił się przez biały płyn spoczywający w jeszcze zamkniętej fiolce. Po chwili dziewczyna znikła.

Xavier podszedł do kamiennego stolika by po wypiciu odłożyć fiolkę…

Nie czekając na zbędne komentarze reszty, szybkim ruchem otworzył buteleczkę i chwilę zastanawiając się co się wydarzy… jednym łykiem wypił zawartość. Fiolkę odłożył na stół a sam oparł ręce na jego krawędzi.

Smak płynu był dziwny, ani słodki, ani słony, gorzki też nie był. Smak ten był niepowtarzalny. Xavier wiedział jednak, że to dopiero początek… i nie musiał długo czekać. Po chwili odczuł rozchodzący się ból żołądka. Po chwili jego całe jego ciało pogrążone było w bólu. Przerażający ból był nieubłagany. Xavier lekko pochylił się a plecak z ramienia zsuną się po rękawie i karwaszu aż do nadgarstka. Przymknięte oczy i grymas na twarzy przekazywał ogromny ból jaki odczuwał w tym momencie.

Chwilę później zielone światło wystrzeliło w kierunku Xaviera, i objęło całe jego ciało. Promienie te była jasne i sprawiały wrażenie wydobywać się jakby z jego wnętrza. Wiązki światła nie były jednak regularne. Gdy otworzył oczy spostrzegł dziwną aurę ogarniającą całe jego ciao.

W jego myślach rozległo się ciekawe pytanie… Ciekawe czy te całe mikro nadajniki służą tylko lokalizacji czy może czemuś więcej…?

Pogrążony w paraliżującym bólu usłyszał słowa pozostałych, odniosły one jednak żadnego wrażenia w tej sytuacji i zapewne w radnej innej również nie miały by żadnego wpływu na niego.

Wyczerpujący ból pogrążył Xawiera w ciemności…

Mroczusia 12-04-2007 20:21

- Ta kretynka chyba jest głucha!- Krzykneła z pogardą Kate i szybko wypiła zawartość swojej fiolki.Ziemia usuneła jej sie spod stóp. Zobaczyła tylko resztę swoich towarzyszy grzebiących w kieszeniach w poszukiwaniu eliksirów. Nagle poczóła przeszywający ból który szerzył sie po całym ciele. W głowie zaczeło się jej kręcić co powodowało mdłości. Nagle się przejaśniło i upadła na coś twardego.

Diriad 12-04-2007 22:45

Lanoreth wziął fiolkę od Drasa, przyglądając mu się bacznie. Był wyraźnie zdenerwowany i uczciwie rzecz biorąc, trudno bylo mu się dziwić. Jednak w tym momencie obserwacja młodzieńca nie była ważna. Człowiek wziął delikatnie fiolkę zrobioną prosto, acz nie była ona pozbawiona pewnego rodzaju uroku. Na pewno stylem bardziej odpowiadała Sali Odpraw, niż reszcie hermetycznego budynku. W niej znajdował się białawy płyn, który mieli wypić. "Ciekawe, jak smakuje?" - pomyślał Lanoreth, ale po chwili sam odpowiedział sobie na to pytanie: "A jak może smakować milion mikronadajników w białej brei służącej do zabezpieczenia i zakonserwowania ich? W dodatku z pewnością nie postarali się o złagodzenie smaku - nie dziwię się, ja też bym tego nie zrobił. Tak czy siak, delicja to nie będzie. Tylko czy smak tego czegoś przypomina bardziej smar, czy może błoto? Do błota przynajmniej się przyzwyczaiłem...".

Człowiek oglądał jeszcze fiolkę, gdy nagle coś stało się z Vivianą. Jakaś zielona siła otoczyła ją, po czym zniknęła razem z kobietą.
- Intrygujące. - ze swoim specyficznym akcentem skwitował wyrażenie, które wstrząsnęło całą resztą Strażników.
Zanim jeszcze skończył to mówić, Keoma wpadł w szał, po czym zaraz zniknął w sposób podobny do Viviany. Lanoreth nie przypuszczał, by ktokolwiek z zebranych rozumiał powód wściekłości, mimo, że Kate tak stanowczo ją popierała. Chciał jej odpowiedzieć, wytłumaczyć, że teraz są drużyną, w której nie ma miejsca na głupie kłótnie. No, może bez przesady. Ale na pewno nie powinno się wyzywać, samemu nie wiedząc nic - w końcu Trewor i Dras powiedzieli Kate tyle samo co i innym - a z tego wynikało, że zaraz wszyscy dołączą do Viv. Uwagi jednak zachował dla siebie, gdyż i druga kobieta już przeniosła się, prawdopodobnie na Derton4.

Lanoreth był zadowolony, że przeniesie się na Derton. Przecież ta planeta miała bardzo wiele wspólnego z rodzinnym Lethrium. Ale jak wiele? I jak to w ogóle wygląda? Tego chciał się dowiedzieć, co dzięki fiolce było mu umożliwione. Ba, nawet polecone. Ucieszyła go wiadomość o wilgotnym klimacie tam panującym. Tak... To zdecydowanie było miejsce, w którym Lanoreth mógł czuć się dobrze.

Popatrzył jeszcze raz na buteleczkę. Otworzył ją i przysunął do nosa, by ją powąchać. Zapach, jeśli to, co czuł nosem, było w ogóle zapachem, nie powiedział mu nic o zawartości fiolki. Nie pozostawało nic innego, niż napić się. Lanoreth odsunął naczynie od twarzy na nieznaczną odległość, po czym przyłożył je do ust i wypił płyn. "Nie - to nie błoto" - zdążył pomyśleć, zanim zielone światło nie ogarnęło go, przesłaniając całą salę i zadając mu straszliwy ból. To było pierwsze nowe doświadczenie tej przygody. Człowiek doceniał je mimo, że było tak nieprzyjemne.

Midnight 13-04-2007 17:56

Obudziliscie sie. Bol minal. Cieple promienie slonca przechodzace pomiedzy liscmi poterznych drzew muskaly wasze ciala. Polana na ktorej sie pojawiliscie byla niewielka wyrwa w gaszczu. Przez sam srodek biegl niewielki strumyk.Rozleniwienie ogarnelo wasze zmysly. Przyjemna chwila nie trwala jednak dlugo. Ostry glos dochodzacy gdzies z boku sprawil, ze w szybkim tempie powrocilisci do realnosci.
- Ruszcie sie. Trzeba ja znalesc.
To Keoma stojac nad wami i patrzac z dezaprobata probowal zmusic was do podniesienia sie z wciaz mokrego od deszczu mchu. Sam stal juz pewnie na nogach, choc widac bylo jeszcze delikatne pozostalosci po tej niezwyklej podrozy. Lekkie drzenie dloni wyciagnietej w strone Kate. Wciaz widoczna bladosc. Z wami bylo o wiele gorzej. Nogi uginaly sie, nie chcac utrzymywac cial, w glowie wciaz czulisci wirowanie, a zoladek udawal ze go tam niema, lub ze wybral sie na wycieczke w strone przelyku.

Hael 13-04-2007 22:15

Hael widząc reakcje Keomy i Xaviera również odkorkował i podniósł swoją fiolkę do ust. Wypił ją jednym haustem. Tylko lekko wykrzywił wargi w chwili, gdy poczuł smak mlecznej substancji.
Po chwili oślepił go zielonkawy blask, który wystrzelił weń nie wiadomo skąd i oplótł go ze wszystkich stron. Poczuł ból, który wbił się w niego rozżarzonym ostrzem. Zacisnął zęby, zginając się wpół. Wrzasnął... A może tylko mu się wydawało...?
*

Powoli, małymi kroczkami, Haelowi wróciła świadomość. Ból stał się już tylko tępym, nieprzyjemnym wspomnieniem. Pod policzkiem czuł wilgotny mech. Wokół coś szumiało kojąco... Czy to drzewa? Zdawało mu się, że słyszał też cieknącą gdzieś w pobliżu wodę.
Z ledwością, drżąc na całym ciele i zaciskając zęby podźwignął się na ramieniu. Lekko uchylił powieki, nadal dysząc ciężko.
Rzeczywiście, był wśród zielonych, szumiących drzew, na polanie skapanej w słońcu. Ta woda... To chyba strumień. Hael podjął próbę podczołgania się doń, jednak po chwili znów opadł na łokcie. Zakręciło mu się w głowie. Zacisnął pięści na pokrywającym ziemię mchu.
Gdzieś z oddali doszedł go głos Keomy. Hael postanowił w końcu zebrać się w sobie. Mobilizując wszystkie siły, udało mu się podźwignąć na nogi i utrzymać chybotliwy pion. Opuścił głowę, dysząc ciężko. Cieszył się, że jeszcze nie miał czasu dzisiaj nic zjeść.

- Może lepiej byłoby... Odpocząć. – mruknął niewyraźnie w kierunku Keomy. Głos miał miękki i wyrazisty.
Hael powoli podszedł w stronę szemrzącego strumyka. Wzdychając lekko przyklęknął na brzegu i zanurzył dłonie w zimnej wodzie. Ochlapał sobie twarz, pozwalając, by woda skapywała z niej swobodnie. Słońce padało na niego ciepłymi promieniami, a powietrze było przesycone wilgocią po niedawnym deszczu. Drzewa szumiały kojąco, coraz bardziej łagodząc wibrujący ból w czaszce.
Pozostali najwyraźniej również zaczynali się budzić.

Julian 13-04-2007 22:38

Tek miał tak potężne zawroty głowy, że przez parę sekund nie był w stanie nawet myśleć. Poczuł powiew świeżego powietrza i wszystko zaczęło się poprawiać. Podciągnął się po chwili do pozycji stojącej, poczuł potworny zawrót głowy, ugięły się pod nim nogi i upadł na kolana. "Jesteś twardy, nie takie rzeczy już robiłeś" - pomyślał po czym wyciągnął miecz. Zatopił go w miękkiej glebie, która jednak była dość twarda, aby mógł się wygodnie oprzeć na mieczu. Z pomocą broni podniósł się na równe nogi, po czym oparł się o drzewo. Wszystkie mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa, ale on nie mógł się poddać. Jeszcze raz ugiął się, ale tym razem przytrzymał się drzewa i szybko wrócił do pionu. Schował miecz i sprawdził czy wszystko jest na swoim miejscu.
Mimo potwornego grymasu na twarzy, uśmiechnął się sam do siebie. Wyglądało to trochę dziwnie - jakby wszystko potwornie go bolało, a on mimo wszystko był zadowolony. Ponieważ rzeczywiście był zadowolony z tego, że wreszcie wyruszyli, i z tego, że stał.
- Nie ma czasu. - Zwrócił się do Haela zmęczonym głosem. - Trzeba znaleźć dziewczynę. Nie cieszy mnie to, ale jest częścią grupy.
Usiadł opierając plecy o drzewo, uznał, że nie ma sensu marnować sił dopóki nie będą w pełni potrzebne.
- Ten płyn... - Ciągnął z wycieńczeniem w głosie. - Miał mieć jakieś nadajniki... Te świecidełka... - Wyciągnął prawą rękę, najwyraźniej sugerując, że chodzi o bransolety które dostali. - ...Mogą je zlokalizować, czy masz jakiś inny pomysł jak ją znaleźć? - Ostatnim zdaniem wydawał się zwracać do Keomy.

Diriad 14-04-2007 00:35

Po chwili przeszywającego cierpienia, która wydawała się prawie wiecznością, tortury ustały. A przynajmniej ustało to, co te tortury zadawało. Został jednak ból, który nie pozwalał prawie na żadne ruchy.
Lanoreth spróbował się podnieść, jednak zaraz jego ciało znów całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Dopiero po tym upadku zaczął on normalnie myśleć i odbierać wiadomości jego zmysłów. Człowiek poczuł wilgotny las, delikatny wiatr muskający jego policzki... Odzyskał dzięki temu trochę sił - zebrał się w sobie i rozejrzał się. Leżał na polance otoczonej gęstwiną. Wszystko wokół było zielone i soczyste, co niewątpliwie oznaczało, że komputer się nie mylił - Derton4 musiał być bardzo wilgotną planetą. Człowiek był wyraźnie zadowolony z tego faktu. Planeta zdecydowanie przypominała mu Lethrium, które jednak było jeszcze bardziej mokre oraz ciemniejsze. Pomyślał o swojej planecie - ileż to czasu minęło, odkąd był tam ostatni raz... Odkąd wyruszał na moczary, by zbierać nieznane okazy roślin, a czasem i zwierząt, narażając swoje życie wśród jeszcze niezbadanych zwierząt? Wśród zdradzieckich bagien, w których w każdej chwili można było utonąć. Chwila nieuwagi, jeden niewłaściwy krok i życie wisiało na włosku. Cała drużyna zatrzymywała się wtedy w napięciu, podczas gdy jedna osoba pomagała się wydostać tonącemu. Tak... Człowiek nigdy nie żałował lat spędzonych w Organizacji.
Z rozmyślań i wspomnień wyrwał Lanoretha szorstki głos Keomy. Rozumiał to, że tajemniczy, niezapowiedziany przybysz chciał szybko odszukać Vivianę, ale nie podobała mu się jego chęć dominacji połączona z niedbaniem o potrzeby innych. Postanowił jednak nie zareagować. "Na takie rzeczy na pewno jeszcze przyjdzie czas" - pomyślał. Ciągle nie chciał nikogo stanowczo oceniać. To byłoby nielogiczne, a przecież Lanoreth tak kochał logikę. Sam uważał, że po chwili odpoczynku powinni zabrać się za poszukiwania. Ale nie tak od razu...
- Te bransolety po pierwsze są środkiem komunikacji. Porozmawiaj z nią, Keoma, ty się na tym znasz lepiej. Ale rób to spokojnie, choćby dlatego, że wymaga tego sytuacja. - powiedział ciągle będąc na mchu.
Człowiek doszedł do wniosku, że długie utrzymywanie się na nogach, do tego w marszu, nie będzie najlepszym wyjściem. Znalazł więc inne rozwiązanie. Odwrócił się od towarzyszy, a jego nogi złączyły się i zaczęły wydłużać...
Po chwili na miejscu Lanoretha leżał wielki, sześciometrowy wąż. W kolorach oliwkowym i szarym, nie rzucał się w oczy - pozostawał ledwo widoczny, dopóki nie poruszył się. Strażnik czuł się dużo lepiej - przecież to mięśnie człowieka, a nie gada były tak nadwyrężone. Wąż odpełzł powoli od grupy, po czym zawrócił do ludzi. Będąc przy nich, zwinął się i oparł głowę na ciele, patrząc na towarzyszy i czekając.

Malkav3 14-04-2007 00:50

4 Załącznik(ów)
Jasne światło przebudziło Xaviera. Promienie słońca padały na jego twarz, miedzy skąpanymi deszczem liśćmi pięknych i wysokich drzew. Kropla wody spadła z liścia wprost na jego wysuszone wargi, promienie odbijające się od jej idealnej struktury pobłyskiwały w oczy mężczyzny. Lekko otwarte oczy, mrużone z powodu chwilowego wstrętu do światła wywołanego odzyskaniem przyjemności. Powoli zaczął odzyskiwać świadomość. Słyszał lekki powiew wiatru, szum drzew i trawy, oraz odgłosy płynącego nieopodal strumyka. Woda uderzała o kamienie przyjemnie kojąc zmysły Xawiera. Pod sobą czuł lekką wilgoć spowodowaną wilgotnym mchem i trawą skąpaną słabym deszczem. Xawier wyczuwał zawroty głowy oraz ból mięśni. Wszystko co czuł było znacznie wyolbrzymione… czuł się jak na mocnym kacu. Na tyle mocnym by nadać mu imię… a przynajmniej tak pomyślał. Podniósł lekko głowę by spojrzeć na okolice, po czym z braku sił powrotem ją opuścił. To co zobaczył to jedynie wiaterek lekko poruszający lśniącą w blasku słońca trawą, oraz wiele mocnych drzew. Czuł się jakby jego głowa ważyła kilkukrotnie więcej niż normalnie, a w dodatku pękała mu w strzępach. Przypomniał sobie sytuację w której znajdywał się przed wypiciem tego śmiesznego płynu… swoją drogą, pomyślał by kto, że dadzą nam tak mocny alkohol…

Gdzieś z oddali usłyszał głos tego naburmuszonego wilka… Jak mu tam było… Kaem…? Jego głos przypomniał mu, że trzeba było odszukać VV. Całe szczęście, że powoli zaczął przyzwyczajać się do złego samopoczucia. Może zaraz zniknie… –pomyślał. Próbował podnieść się, lecz ręka omsknęła mu się na wilgotnym mchu. Wylądował powrotem na łokci, którym lekko uderzając w ziemie. Sprawiło to drobny ból lecz spowodowało to przywrócenie świadomości. Podniósł się kolejny raz. Siedział tak wsparty na rękach i podniósł kilka razy nogi do góry, a następnie lekko ugiął i rozłożył na boki. Przeniósł ciężar ciała tak by uwolnić ręce.

Do głowy przyszły mu słowa mężczyzny z Centrum; mówił on o połączeniu jakie gwarantują im bransolety. Wsparł ręce na kolanach i podparł nadal ciążącą mu głowę. Zobaczył kształty reszty, lecz nie widział wśród nich VV. Ćwok Kaema właśnie podawał rękę Katei. Pokiwał tylko lekko głową. Czy on uważa ją za totalną kalekę…? Wszystko bolało go okrutnie… Użył bransolety jako urządzenia kontaktowego, by skontaktować się z VV. W miedzy czasie za pomocą drugiej reki wsparł się lekko i podniósł na równe nogi. Niesamowite jak wszystko boli.

-VV…? Jesteś tam? Słyszysz mnie…? – Powiedział mocnym, lecz przemęczonym męskim głosem. Głos ten był brzmiący w swej chwilowej słabości. Ton był miły i troskliwy.

Następnie w ciszy oczekiwał na odpowiedz. W międzyczasie skierował się ku strumieniu.

Już z dala widział jak tafla wody mieni się tysiącami kolorów. Słaby nurt strumienia nadawał jej przyjemną strukturę. Uważnie podszedł do strumienia, uważając na okoliczne kamienie. Przyklękną przy nim i zobaczył swoje odbicie w gładkiej tafli wody. Przyglądał się mu chwilę, a następnie rozbił lekkim ruchem rąk.

Nabrał trochę wody w ręce a następnie obmył twarz. Było to przyjemne uczucie, gdy zimna woda łagodziła piekielny ból głowy.

Rzucił spojrzenie na komunikator… cicho zaklną pod nosem. -Czemu to przeklęte uładzenie nie działa... –myśląc włączył funkcję wyszukiwania osób… po chwili spróbował ponownie…
-VV jesteś tam…? Słyszysz mnie?

Nabrał głęboko powietrze do płuc i w oczekiwaniu, zamyślił sie...
Jak dawno nie był on w prawdziwym lesie... Powietrze jest tu takie czyste i wilgotne. Wilgotną ręką przeczesał włosy...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:21.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172