Bokaru Togashi Pobiegłem cicho za resztą, chwyciłem za moje miecze i w takiej pozycji zbliżałem się do budynku, najpierw jednak zaglądam przez okno, tylko niedoświadczeniu poszukiwacze wpadają od razu przez drzwi. |
Przecież my nigdzie nie będziemy bezpieczni. A tutaj z tymi ogniskami, przynajmniej widzieliśmy otoczenie. Trudno, Ilmaterze daj mi siłę aby sprostać ty wyzwaniom. Twa jasność niechaj oświeci mą drogę, ku wiecznemu dobru. Paladyn mimo pochłonięcia w rozmowie z bogiem ciągle widział co się dzieje. Spokojnym krokiem podszedł do zabudowań. Nie podobały mu się te opustoszałe budynki. Te zgliszcza przypominały mu jedno z Miast-Bram, które zsunęło sie do Otchłani. Biedni ludzie nie wiedzieli co robią zściągając tak nisko swe miasto. Ileż było przy tym roboty aby je stamtąd wyciągnąć. Rozglądał się za jakimiś ciałami (czy je zobaczył?).Mimo wszystko poszedł do miejsca skąd dochodziły jęki. I tutaj panowała ponura atmosfera. Drzewa majaczyły strasznymi cieniami. Tak, już wiem jak zniszczyć tutejsze zło. Dzięki ci Ilmaterze, że przypomniałeś mi słowa mego mistrza. Jeśli wróg boi się spotkać z tobą twarzą w twarz za wszelką cenę doprowadź do takiej konfrontacji. Jutro zamierzał podzielić sie może niezbyt odkrywczą lecz uświadamiającą myślą z pozostałymi. |
W wiosce panowała dziwna cisza, tak obca od szelestów i szmerów panujących w lesie. Nikogo nie było widać, żadnej żywej duszy ni żadnych ciał, tylko spalone ruiny budynków. Jedyny ocalały budynek, do którego zajrzał Aramil, zdawał się oprzeć płomieniom. W środku panowała ciemność, lecz w mroku dało się dostrzec majaczące cienie. Po kątach walały się jakieś szczątki mebli, poza tym nie było tu nic interesującego. Aramil Rozglądając się po wnętrzu w ostatniej chwili zauważyłeś, jak ktoś lub coś zerwało się z jednego kąta i ruszyło biegiem w twoją stronę krzycząc piskliwym, przerażonym głosem. Mała postać o przybrudzonej twarzy i brudnymi, osmalonymi włosami wczepiła ci się w nogę płacząc i wołając pomocy. Ps. Zapraszam do dyskusji w dziale komentarzy. Stosujcie się do tego, co tam piszę. |
-Tylko tego nam brakowało. -Powiedział wchodząc do budynku. -Ludzkie szczenie... Co nam po nim, nie użyteczny w walce. Ja nie zamierzam się nim zajmować. -Rozejrzał się po sali, szukając ciekawych przedmiotów. Budynek nie był zbyt ładny wszystko zniszczone ale taki mroczne. -Zawsze tacy sami, ehh...-Patrzy z niemiłym wyrazem twarzy przypomniał sobie jak takie same szczenięta krzyczą na niego i wyzywają kiedy był mały a kiedy zionął ogniem w pogardzie do nich krzyczą do rodziców że demon ich atakuje i że one są dobre a on jest zły. Nie cierpi ludzi a szczególnie ich szczeniąt |
Bokaru Togashi Popatrzył na niego i na dziecko po czym powiedział: - Ja nie mam zamiaru sie nim zajmować.- popatrzył na Aramil'a do którego dziecko było przyklejone po czym poklepał go po ramieniu i dodał. - No, mamuśka radź sobie sam. - po czym wyszedł na zewnątrz by dokładniej rozejrzeć sie po wiosce. Wskoczył na dach jednego z nich i stamtąd przyglądał sie wszystkiemu dookoła gotów na unik w razie jakiegoś ataku z dystansu. |
Ilmater szybko podbiegł do dziecka. Jako, że jego życie było poświęcone właśnie temu bogu, wyczuwał cierpienie. Umiał sobie z nim radzić i usuwać z innych. Wiedział również, jak oczyszczającym może być ono uczuciem. Aura rozpromieniła się kiedy był przy dziecku. Położył rękę na jego głowie, ujmując koszmarów z jego umysłu. Nie zwracał uwagi na nikogo. Teraz istniało dla niego to dziecko. Napełnił je niebiańskim spokojem, uleczył duszę. Łaska jego boga spłynęła na tą istotę. Ilmaterze, dzięki ci. Przez chwilę wymawiał półgłosem pewną formułkę, miała na celu uzdrowienie ciała dziecka. Sama zdrowa dusza może nie wystarczyć. Gdy cały proces ustał, paladyn przemówił -Powiedz mi dziecko, co się tutaj stało. Jego głos w niczym nie przypominał ludzkiego, był bardziej delikatny i jakby eteryczny. Nawet najbardziej przerażonego, który by się wsłuchał, uspokoiłby. |
Aramil Liadon Lekkim kopniakiem odtrącił szczeniaka, aż ten się rozbeczał i spojrzał na niego groźnie. Strzepnął brud z szaty, a następnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Wymówił krótką formułę i w pokoju zajaśniało. Dokładnie przeszukał wszystkie zakamarki, ale nie znalazł nic godnego Elfiej uwagi. Przyglądając się dokładnie dzieciakowi zapytał: -Jaką mamy pewność, że ten dzieciuch nie jest w rzeczywistości czymś innym? |
-Mam pomysł może uciąć mu łapkę zobaczmy coś się stanie, a może od razu go zabić. -Powiedział cichym tonem aby szczeniak go nie usłyszał. -Poczekajmy może się przyda na chwile. |
Dziecko przywarło z początku mocno do nogi Aramila, szukając pociechy i pomocy. Wystraszone, przerażone tym co widziało. Mimo, że obce twarze przerażały, nie chciało puścić nogi. Gdy na swej głowie poczuło czyjąś ciepłą, przyjazną dłoń, pozwoliło sobie na lekki uśmiech, delikatne uniesienie główki. Dopiero teraz od dłuższego już czasu, poczuło się bezpieczne. Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. W następnej chwili poczuło, jak zostaje odtrącone i leci w kąt izby. Wszelkie nadzieje rozwiały się od razu. Dziecko szybko wycofało się pod ścianę, pojękując i płacząc. Z przerażeniem w oczach obserwowało poczynania obcych. Ilmater Po uzdrowieniu dziecka poczułeś przypływ mocy. Jednak później z każdą chwilą zdawało się, że poświata wokół ciebie gaśnie, pozostawiając po sobie pustkę. Gdy Aramil rozjaśnił swym światłem izbę, waszym oczom ukazały się popalone ściany, które jednak wytrzymały trawiące je płomienie. Wewnątrz niewiele było sprzętów, połamane krzesła, stara szafa, a raczej jej resztki, i stół oparty o ścianę, który ledwo się trzymał na przypalonych nogach. W kacie siedziało dziecko. W świetle dało się dostrzec rysy twarzy. Dziewczynka patrzyła na was z szeroko otworzonymi oczyma, które lśniły w świetle od łez. Przybrudzona twarzyczka, na której widać było ślady spływających po policzkach łez, ciemne włosy, splątane od brudu i sadzy przylegały do jej plecków i chude ciałko stanowiły cały obraz dziewczynki. Wciąż siedziała skulona i z przerażeniem patrzyła się na mężczyzn, którzy zamierzali zdecydować o jej losie. |
Paladyn z gniewem spojrzał na elfa. Był na niego wściekły, lecz wiedział, że jego pochodzenie nie pozwala mu na rozwalenie łba temu czaromiotowi. Dokładnie to chciał zrobić. Na szczęście szybko się opamiętał przypominając sobie o swych wartościach. Ta kraina działa na mnie jakoś dziwnie. Tylko najgłębsze czeluści Otchłani wzbudzały we mnie podobne emocje. Muszę się opanować. Dał sobie chwilę, aby zesłano na niego spokój. Wiedział, że rozjuszony, może zrobić coś głupiego. Spojrzał po wszystkich. Nikt nawet nie schyli swych najemnych pleców aby coś zrobić. Tacy uważają, że tylko mordowanie jest ich godne.Zupełnie zniesmaczony zwrócił sie do nich -Jeżeli nikt nie chce mieć cokolwiek wspólnego z tym dzieckiem, wyjdźcie przed chatę. Dajcie mi chwilę. Podszedł do dziecka. Wiedział, że raz stracone zaufanie trudno nadrobić. Starał się jednak zrobić co tylko sie da. Zza pasa wyjął część prowiantu. -Proszę, pewnie jesteś głodna-powiedział spokojnie. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:26. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0