|
Admed miał dziwny sen. Śniła mu sie kolekconerka. Która ciągle powtarzała "Głupcze czemu marnujesz czas na sen!! wstan i udaj sie do Wielkiego Południowego Portu w Menalass. Odnajdz tam człowieka zwanego Zającem. Popros go o w moje imię w imię Bóstwa które przegrało ale powróciło aby odmienić pokój o trzeci klucz. Gdy odmówi zabij go. Udaj się do Świątyni w mieście szczurów i tam dopełnij rytuały przejścia. I zabierz ze soba swoich toważyszy. To twoja naważniejsza misja!!!" Nie mugł tego znieśc ani chwili dłużej."Niee!! odejdz!!" krzykną poczym wstał zlany potem. Był jak w transie.... Musiał iśc... |
-Ja jestem Edward Hikikashi. Siódmy Mistrz.- Mruknął Edward i rozejrzał się po pomieszczeniu. Przegniła podłoga, zaśniedziałe metalowe schody prowazące na górę. Schował rapier trzymany w ręku i podszedł do schodów. W połowie ich wysokości szepnął tylko: -Ciekawe, ale...- |
Lhanni drgnęł nerwowo, gdy Admed krzyknął. - Siadaj, pobudzisz wszystkich w promieniu 4 przecznic.- Podniosła się i przytaszczyła wiadro z progu i postawiła przed nim. Położyła mu dłoń na ramieniu i lekko zwiększyła nacisk.- Siadaj i pij, bo potem już nie będzie okazji. Zaraz wyruszymy w drogę.- Dodała po chwili. Podniosła z podłogi pelerynę i, otrzepując ją, spojrzała na Edwarda. - Co jest takie ciekawe? |
-Nie ważne ale... to miejsce, to miejsce... ech. Nie ważne. Pewnie i tak mi się tylko wydaje...- Odpowiedział. |
- To miejsce kiedyś żyło. W tym miejscu przechadzało się życie.- Lhanni rozglądała się dookoła.- Potem ten dom nawiedziła śmierć.- Jej wzrok zakryła mgła wspomnień.- Teraz jest tu tylko rozkład i zgnilizna.- Okryła się płaszczem a wzrok jej nagle stwardniał. Błękit oczu przypominał błękit lodowca.- Teraz nic tu nie ma i nawet nie można tego nazwać "domem". Ruszyła do wyjścia i stanęła w progu. - Świta. Wschodzi słońce czerwone jak krew.- Odwróciła się do mężczyzn w pomieszczeniu i uśmiechnęła. Jednak jej oczy pozostały równie zikmne jak przedtem.- Chodźmy. Obowiązki czekają. |
Edward wstał. -Ten dom... jego szczątki nadal są żywe. Drzemie w nich coś co znam... widziałem to kiedyś... dawno temu, wielka bitwa... nie umiem tego nazwać. Muszę z tąd wyjść... teraz!!!!! Ten dom... doprowadza mnie... do... szału!!!!- Mężczyzna wybiegł przed budynek trzymając się z głowę. |
Admed wstał. Widział jak z pospiechem jego towarzysze wychodzą. -Co sie stało ?? - powiedział w myślach... Sam wyszedł z tych ruin. Tak to już nie przypominało domu, może kiedyś to było domem ale teraz to tylko szare mury, spróchniałe drewno... - Idźmy stad. To miejsce jest jakieś dziwne... powiedział po czym wyszedł z domu... |
Lhanni uśmiechnęła się do siebie ze smutkiem. "Tak, to dziwne miejsce." Przejechała dłonią po framudze i, przeszedłszy przez ogród, położyła dłoń na klamce furtki. Spojrzała na Edwarda i Admeda. - Edwardzie, musimy iść do Menalass. Tylko, że ja nie mam pojęcia jak tam dojść.- Rozłożyła bezradnie ręce i uśmiechnęła się wymuszenie.- Słyszałam o tym porcie, ale nigdy tam nie byłam. Pochodzę z gór i najdalej na południe doszłam tutaj. Skupiła się na mężczyznach obok niej. Jej oczy spokojnie przechodziły od jednego do drugiego. - Czy któryś z was wie jak tam dojść? |
Edward klęczał przd domem, z twarzą ukrytą w dłoniach. Wyglądało to jakby plakał. Jednak wszedł on tylko w pewnego rodzaju trans. Magia przysięgi i domu ścierały się teraz w jego umyśle, a przed oczyma przelatywały mu obrazy. Widział swoje dzieciństwo, młodość, ludzi którym pomagał, mapy, plany, sale wypełnione skarbami, drogę do Menalass, własną śmierć... -Droga do Menalass?- Zapytał Edward samego siebie.- Przecierz nigdy tam nie byłem. Jak to możliwe że to widzę?- Nagle przed oczyma przeleciał mu kolejny obraz. Stał na drodze. Obok z ziemi podnosił się ztaruszek w płaszczu do ziemi. -Dziękuję ci. Nawet jeżeli to tak mało znaczy. Chciałbym ci w nagrodę podarować tę broń. Uważaj. To potężny oręż, nawet jeżeli nie wygląda na taki.- Starzec wręczył Edwardowi podłużny pakunek, owinięty w skórę.- Pozwól że ruszę dalej swoją drogą. Chyba że chcesz zabrać się ze mną. Idę do portu w Menalass. W tamta stronę...- Edward zerwał się na nogi. -WIEM!!!- Krzyknął. Wbiegł spowrotem do domu, a potem po schodach na górę. Tutaj czuł się trochę lepiej. W zapadłym dachu ziała czernią spora dziura, przez którą widać było niebo pełne gwiazd. Edward skoczył i usiadł na dachu zamykając oczy. Po czwili otworzył je i spojrzał w cztery strony świata. -Idźmy na południe!- Szepnął |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:55. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0