lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Antykreator (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3177-antykreator.html)

Cold 21-05-2007 21:50

Melodia

Skrzydlata postanowiła się nie wtrącać w rozmowę, więc stała przez dłuższy czas w milczeniu, przyglądając się swoim dłoniom, jakby coś w nich widziała... Coś bardziej interesującego niż rozmowa między Archaniołem a, jak zdążyła wywnioskować, Anduriusem.

W końcu z cienia wyłoniła się anielica, której zapewne wcześniej nikt nie zauważył. Mol, tak prawdopodobnie brzmiało jej imię, okazała się być przewodnikiem dla ‘drużyny’. Z wyglądu nie przypominała anielicy, raczej coś w rodzaju pół anioła, pół demona, ale to na pewno tylko pozory.
***
Ziemski wygląd Melodii niezupełnie do niej pasował, a z pewnością nie wskazywał na to, iż była anielicą. Zapewne potencjalny przechodzień zmierzyłby ją od stóp do głów, jak to mieli w zwyczaju ludzie. Ciemne buty z długimi cholewami zapinanymi na zamek, do tego dosyć gruby obcas. Idąc wyżej dało się zauważyć dosyć krótką, dżinsową spódniczkę, pomarańczowo-żółtą, obcisłą bluzkę z fikuśnym wzorkiem, a do tego czarny pasek, do którego przypięty był srebrny łańcuch (łańcuszek). Na szyi dostrzec można było naszyjnik z krzyżykiem. Do tego jeszcze dochodził czarny żakiecik. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, gdzie u licha podziały się skrzydła?! To niestety pozostanie zagadką...
- Tak, możemy iść – odezwała się Melodia, po czym ruszyła w kierunku hotelu.

geerkoto 21-05-2007 22:27

Nanael
Anielica, nie anielica. Na dodatek para się głebiańską magią. Ciekawe...
Ale póki co, czas na mały teścik.
- Chwileczkę... - Łapię za ramię żeńską część naszego komando. - Mówisz, że możemy iść, a nawet nie znamy naszych imion... Nanael - wyciągam dłoń jak do powitania, jednak zaciskam ją na pośladku rozmówczyni.
Karty na stół, zobaczmy jakim asem jesteś...
Uderzy? Jasne, że tak.
Zasłaniam się przed ciosem, którego bądź co bądź spodziewałem się od początku. W tym czasie prawa ręka już zaciska się na szyi anielicy. Podnoszę ją lekko do góry, tak by musiała stać na palcach.
- A teraz posłuchaj mnie uważnie, dziecko. Nie idziemy na piknik. Jeśli ktoś zbliży się do ciebie na bliżej niż metr, nie mówiąc już o dotknięciu... - podkreślam ostatnie słowo, przepuszczając przez zęby; nadal nie podnoszę głosu, szepczę. - Najpierw pozwól mu posmakować stali, potem pytaj. Widzisz, powinienem już leżeć na chodniku z bagnetem w brzuchu, tymczasem ty chciałaś mnie spoliczkować. Czyż to nie śmieszne?
Puszczam ją. Jeszcze gotowa zemdleć z braku powietrza.
Odstępuję o krok, zaplatam "tarczę", nie uchroni w pełni przed magicznym atakiem, ale zawsze to coś...
Po wszystkim, mam nadzieję udać się do Kamaela. Będę potrzebował jakiejś małej broni dla niej i miejsca na krótki kurs obsługi. Chyba będę musiał go poprosić... Kurwa...

Blacker 23-05-2007 19:53

Blacker podszedł do kanapy, przyjrzał się stercie broni. Większość z niej i owszem, wyglądała efektownie, ale gorzej ze sprawdzaniem się w walce. Jego ulubiona broń, NEX 666, może i wyglądała topornie, ale w walce była niezawodna. Potrafiła przebić najcięższe pancerze. Może i ,,opłacała" to zmniejszoną celnością, ale jego ,,Krucze" wyszkolenie neutralizowało tę wadę.

Widać Kamael był dobrze o nim poinformowany. Jak zwykle, służby wymieniają informacje o swoich ludziach. Nie zdziwił się zbytnio, gdy wśród broni znalazł nie tylko dwa egzemplarze swojej ulubionej broni, ale jeszcze kilka swojów kabli, detonatory, ładunki wybuchowe i o dziwo - wygodną torbę na to wszystko. Spakował to wszystko do torby i przytroczył ją do plecaka

Jednak jego dobry humor prysł. Mają współpracować ze SKRZYDLATYMI. No tak, Kamael, były dowódca szarańczy wciąż ma do nich sentyment. Ale jak można pracować z kimś, kto być może mógł być tym, kto zabił twoich ludzi? Ze swoim odwiecznym wrogiem? Zaraz, zaraz. Na coś takiego to on się stanowczo nie zgadzał.

No zobaczymy, jeszcze kto z tych skrzydlatych będzie. Pewnie typowy skrzydlaty, którego sensem istnienia jest uprawianie ogródka ku chwale pana. Tylko głębia i tylko walka mogą być prawdziwym sensem istnienia.

MigdaelETher 23-05-2007 22:35

Pokój 13 hotel Plaza<Jacob,Orfeusz,Blacker>:

Orfeusz- siedziałeś rozparty na fotelu kontemplując nienaganny wystrój wnętrza Twoja uwagę zwróciła ciekaw kolekcja obrazów Hieronima Boscha.Kam podał Ci drinka.Ciszę przerwało dobitne pytanie Jacoba.Kam otworzył szeroko oczy.

-To wy nie wiedzieliście?-wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu-no wiesz co Mod ,mogłeś ich jakoś przygotować.

-Chciałem żeby mieli niespodziankę-Asmodeusz siedział niewzruszony na sofie sącząc wino.

Blacker -nie wzruszony przekopywałeś stos broni wyszukujac interesujące Cię egzemplarze i pakując je do torby.

Parking przed <hoteAndurislem,Nanael,Melodia>:

Anduris-powoli zmierzałeś w kierunku hotelu kiedy usłyszałeś odgłosy awantury,odwróciłeś się.Melodia podnosiła się z chodnika rozmasowując gardło.To co stało się później trwało zaledwie ułamki sekund.Wasza przewodniczka złożyła dłonie, z jej palców trysnął skondensowany strumień mrocznej energii.Nanael przekoziołkował po chodniku i zatrzymał się na kontenerze na śmieci.Powoliosunął się na bruk.Mol podeszła do niego złapała za kołnierz i wysyczała prosto w twarz.

-Nikt Cię szacunku do kobiet nie uczył!Jeszcze raz ją dotkniesz w mojej obecności a skrzydła urwę do dupy wsadzę i podpalę.-Na znak, że nie żartuje po jej dłoni zaczęły pełgać sine płomienie.

-Poskładaj go!-zawołała Mol do Melodi,anielica stała nie wiedząc co zrobić-No przecież mówię poskładaj go!

Melodia powoli, z obawą nachyliła się nad swoim niedoszłym oprawcą.Przyłożyła dłonie do jego klatki piersiowej i zaintonowała modlitwę.

-A Ty co tak stoisz?Rusz się i pomóż go nam wnieść z górę, minie z pół godziny zanim zacznie normalnie funkcjonować.-zawołała do Andurisa.

Pokój 13 hotel Plaza<wszyscy>:

Słychać pukanie do drzwi.Kam otwiera, do środka wchodzą dwie młode, atrakcyjne kobiety i długowłosy mężczyzna podtrzymujący wygolonego młodzieńca w oliwkowym kombinezonie.

-Mol mieliście po drodze potyczkę z Antykreatorem?- śmieje się Mod odgraniając wzburzonej anielicy kosmyk z czoła.

-Masz dwa duże shejki truskawkowe-dziewczyna podaje torbę Kamaelowi-Nie nie mieliśmy, tylko on,chciał zabić ją a potem ja jego!-tłumaczy anielica przez zeby wskazując na Nanaela a potem na Melodię.

-No to dzieci poznajcie się, bo w koncu przyjdzie wam razem pracować!-Asmodeusz teatralnym gestem dokonuje prezentacji.

denis 24-05-2007 08:45

1 Załącznik(ów)
Orfeusz widzac wchodzace kobiety odstawił szklanke z drinkiem i wstał .
Zawsze uważał ze nawet w stosunku do potecjalnych przeciwników nalezy zachowac styl i kulture . A oni w koncu mieli im pomagac - czy jak kto woli diabły miały pomagac im . Usmiechnał sie do kobiet i stał czekając na reakcje diabłow i nowoprzybyłych aniołow .
Błakajacy sie na jego ustach usmiech był maską , która skrywała napięcie . Wszak w piwnicach jego rosyjskiej rezydencji nie jeden anioł i niejedna anielica straciła nie tylko skrzydła ... zresztą i demony gosciły w tym miejcu nie jeden raz , z podobnym skutkiem .
Z uwagą przygladał sie demonom ...Blacker wydawał sie kims kto szyciej strzela niz mysli ...a drugi z demonów ... nawet nie zdazył sie mu przyjrzec . Wzrok Orfeusza przeniósł sie na anioły .
Lekko zawiódł sie widokiem anielic ... bardziej liczył na małe pulchne skzydlate , bląd -herubinki w zgrzebnych białych nocnych koszulach , a tu jego oczom ukazały sie dwa wampy . Cóz znak czasu ... widac niebu coraz blizej do piekła .
Za nimi jaki niebiaski trep holował drugiego njawyrazniej poturbowanego męzczyzne .
"Zapewne oni ustalili juz miedzy sobą hiererchię " szyderczo zahihitał w duchu ... to normalne ze wsrod aniołow tylko anielice maja jaja ... "Ale cóz .. czas zeby sie przedstawic ... "
Płynnym zdecydowanym krokiem podszedł do anielic i ukłonił sie nieznacznie .
/ Jezeli któras , badz obie anielice podadza mu ręke ukłoni sie nizej , całujac dłon anielicy /

"Nazywam sie Orfeusz , widze ze piekna w naszym ... hmmm ... zespole nam nie zabraknie *
Demon miał tylko nadzieje ze jakby co to ci z diabelskiego komando potrafia strzelac i zadna z kol nie drasnie jego nowego płaszcza .

Lkpo 24-05-2007 15:13

Anduris wszedł pewnym krokiem do pokoju. Cóż, nie mogło być lepiej. Choć i zawsze mogłem trafić na urzędników. Oni są znacznie bardziej groźni od tych tutaj.
Rozejrzał się dokładniej. Same pięknisie. Czy oni naprawdę są tacy hmm… ja wiem? Kobiecy?
Anioł miecza położył spokojnie Szeolitę, sadzając go na fotelu. Wiedział co zrobił tamtej anielicy, lecz nie był to głupi czyn. Lepiej aby on jej pokazał zasady jakim rządzi się Ziemia, niż jakiś plugawy łotr.
Gdy zobaczył, że jeden z Głębian zwraca się tylko do kobiet, nie zauważając ich obecności, już wyrobił sobie o nim zdanie. Było co najmniej nieprzychylne. Niebiański Arystokrata nie miał w zwyczaju podawać każdemu ręki. Z pośród tu obecnych znał jedynie Kamaela. Nie darzył go jakoś specjalnie negatywnymi uczuciami. Kiedyś służył Królestwu, teraz mu nie szkodzi.
-Witaj Kammaelu. Czyżby twoi poprzedni goście nie zdążyli wyjść? Choć nie wiedziałem, że lubisz przyjmować tak bardzo kulturalnych gości.-tu bardzo wymownie spojrzał na Orfeusza- Czemu nas taki zaszczyt kopnął, że zaproszono tu nas?
Anduris zamierzał zacząć rozmowę z pewną kurtuazją. Dlaczego nie pobawić się słowami?
Zastanowiło go, co zrobią anielice, oraz jak zareagują demony. Trzymał pewnie swą gitarę, wiedząc, że może spodziewać się nieuzasadnionego ataku.

geerkoto 24-05-2007 16:38

Nanael
- Gdy następnym razem ją dotknę, to mam nadzieję, że ona sama to zrobi - wyszczerzyłem się, by zamaskować ból. Kurewska głębiańska...
Zaraz. Dziwny wygląd, głebiańska magia i ta porywczość, to wszystko zupełnie nie pasuje do archetypu anioła. Mol jest zdecydowanie zbyt... ludzka?
- Czyżby kompleksy z powodu braku własnych skrzydeł, Mol?

Będąc w pokoju hotelowym (przy założeniu, że Mol nie jest furiatką).
- Nikogo nie planowałem zabijać, cynglu... - warknąłem.
Usadzony na fotelu rozejrzałem się po pokoju.
- Witam szanownych gospodarzy, jak również elitę głębiańskich zakapiorów. Jestem Nanael - wszystko to powiedziałem spokojnym głosem, nie zważając na mierzących się wzrokiem demona i anioła. - Kamaelu, jeśli nie obrazi cię mój osąd, pozwolę sobie pochwalić twój wybór.
Podchodzę do sterty broni, wybieram G11, parę granatów upycham po kieszeniach.

Panda 24-05-2007 18:00

Jacob Lazarus, pokój 13 Hotel "Plaza"
Gdy do pokoju weszli skrzydlaci nawet nie spojrzałem w ich stronę. W pogotowiu trzymałem swój ukochany nóż. Miecz, niestety, został w biurze.
Wreszcie, tak od niechcenia, rzuciłem okiem na nowo przybyłych.
Jedna kobieta, nawet ładna. Nie powiem, zawiesiłem na niej oko, a jest na co.
Druga weszła jakaś dziewczyna. Za nią dwóch pajaców. Jeden taszczył drugiego. Ale ta dziewczyna... skąd ja ją znam...
Przypatrzyłem się jej dokładnie... Każdy najmniejszy szczegół... Mój wzrok utkwił na jej ręce. Dojrzałem tam TO... pierścionek...
Nagle w głowie pojawiły się obrazy... wspomnienia... Pierwsze spotkanie, czułe uściski, namiętne pocałunki, potajemne spotkania... Wiem, wiem. Jak z bajki... Ale jak każda bajka, i ta się też skończyła... Kolejne wypomnienia... Ostatnie spotkanie, samotne czekanie w wyznaczonym miejscu, nadzieja, smutek... gniew.
Tak, właśnie w tym momencie zawładnął mną gniew... Pierwsze, co przyszło mi na myśl, rzucić ją nożem prosto między oczy...
-Witam, i zarazem żegnam... W takim...-spojrzałem na rudzielca-... teamie nie pracuję...
Ruszyłem w stronę wyjścia.


Blacker 24-05-2007 22:07

Blacker, wojskową modłą ułożył przydatne uzbrojenie, po czym schował je do plecaka tak, by w każdym momencie mógł je wyjąć. Nigdy nic nie wiadomo.

Wtedy weszli wkrzydlaci. Wśród nich był szeolita. Czy ten Asmodeusz jest taki głupi, czy tylko takiego udaje? On był krukiem, nienawiść do szeoli miał wręcz we krwi. Zbyt wielu jego przyjaciół padło z ich rąk, wciąż miał z nimi rachunki krzywd do wyrównania. Jak ten bubek mógł przypuszczać, że on ot tak sobie zacznie z nimi współpracę?

Ręka, mechanicznym odruchem spoczęła na broni, tymczasem spoczywającej w kaburze. Tymczasem.

Jeden z jego towarzyszy już smalił cholewki do anielic. Osobiście nie miał nic do tego - choć jego mottem było ,,Najpierw obowiązki, później przyjemności".

Spojrzał Asmodeuszowi w oczy, zimnym, wściekłym wzrokiem

- Czy przed doborem kompanii zastanowiłeś się trochę? Coś mi mówi, że nasza współpraca nie będzie taka gładka

Tymczasem powstrzyma się przed rozlewem krwi, ale nie był pewny, jak długo wytrzyma. Lepiej, żeby Mod miał do powiedzenia coś sensownego, bo chyba on nauczy go ,,pracować"...

Cold 27-05-2007 19:54

Można by powiedzieć, że całe życie przeleciało jej przed oczyma, kiedy ten bezczelny, szowinistyczny Szeolita prawie ją udusił. Gdy w końcu puścił anielicę, ta łapczywie zaczęła nabierać powietrza do płuc.

Niby dlaczego mam mu pomagać, skoro przed chwilą chciał mnie zabić? – pomyślała, gdy modliła się trzymając dłonie nad klatką piersiową Szeolity. – Odrażając widok...

W końcu znaleźli się w pokoju numer trzynaście, mieszczącym się w hotelu Plaza. Jakiś demon przedstawił się i wyciągnął ku niej rękę, lecz ona postanowiła zignorować ten gest. Nie chciała przypadkiem przeżyć tego, co było dawno temu.
Uśmiechnęła się lekko, po czym spojrzała po zebranych. I wtedy do jej głowy napłynęły wspomnienia, a przez jej ciało przeszedł niemiły dreszcz. A miała nadzieję, że już nigdy się z nim nie spotka... Zaczęła nerwowo obracać na palcu pierścionek.

Widocznie nie pogodził się z tym, co się stało – pomyślała, kiedy jeden z demonów oznajmił, iż w takim składzie nie ma zamiaru pracować. – Ale to co było się nie odstanie...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:05.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172