lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Pluton szturmowy "Wierny" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3593-pluton-szturmowy-wierny.html)

Mira 13-09-2007 15:22

„Udało mu się! Naprawdę mu się udało! Na Wiernym zawsze można polegać...”

Uszczęśliwiona Basia zobaczyła, jak Wierny niesie w pośpiechu ranną łączniczkę. Dziewczyna trzymała się go, więc wciąż żyła. Sanitariuszka poczuła jak radość wypełnia ciepłem jej napięte do granic możliwości ciało.

- Zanieś ją do schronu. – krzyknęła do porucznika, po czym sama ruszyła w tamtym kierunku.

Zapanował w miarę ogólny spokój. Znów można było zebrać myśli i skoordynować działania.

Już nie z takim pośpiechem, jak w przypadku Czarnego, sanitariuszka opatrywała Olgę. Dziewczyna straciła dużo krwi, ale widać rękami i nogami trzymała się życia. To nie była jedna z tych rozhisteryzowanych panienek, które przystępują do powstania, by być blisko swych ukochanych. Olga była z „Wigier” – tu każdy był zahartowany.

Basia podniosła na chwilę wzrok. Wiedziała, że Wierny cały czas kręci się w pobliżu, pełen niepokoju o lubą.

- Poruczniku, - zakrzyknęła do niego, uśmiechając się przy tym pokrzepiająco – Wszystko będzie dobrze. Jeśli chcesz się przydać, to sprowadź Chmurę na zmianę opatrunku. Zrobimy wymianę!

Zachichotała wesoło, lecz widząc zmęczoną twarz Olgi, umilkła. Zakładając bandaże tak, by jak najmniej urazić dziewczynę, młoda sanitariuszka mówiła do rannej:

- Naprawdę będzie dobrze. Straciłaś dużo krwi, więc będziesz osłabiona, ale… dasz radę. Nie masz co się obawiać, że zostawią cię przy ewakuacji jako ciężko ranną…

Basia ugryzła się w język. Ta argumentacja przypomniała jej o Junaku. On nie miał co liczyć na ocalenie. Nie był w stanie poruszać się o własnych siłach, wobec czego nikt go nie dopuści do odwrotu kanałami. Oczy sanitariuszki pociemniały ze smutku.

- No już, skończyłam. Teraz powinnaś odpocząć. – zwróciła się do Olgi.

Arango 17-09-2007 18:10

Jonasz

Siedział za barykadą obok Chmury i liczył w myślach. Trzech w kamienicy na piętrze, dalszych dwóch w bramie, powiedzmy trzech - czterech na ulicy i przynajmniej dwóch w STUGu. Razem 10 - 12, no niezle, niezle pochwalił się w myślach pełna drużyna Szkopów w godzinę.
Popatrzył na swego towarzysza w wypadzie. Pucował Browninga i pogwizdywał niby niezwracając uwagi na ranę. Dobry szczeniak - przemknęło przez głowę sierżanta - bez niego dorwali by mnie jak nic. Pomacał się po kieszeniach, wyciągnął parę przedmiotów i podał Chmurze.

-
Trzymaj bracie zasłuzyłeś - podał mu Walthera i dwa magazynki - a to dla zwycięzców - mrugnął okiem i z rąk sierżanta do chłopaka powędrowały kolejno opatrunek osobisty, paczka papierosów.

- A to z za uratowanie szacownego tyłka wielmożnego pana sierżanta, bo inaczej miałbym drugą dziurę w dupie - tym razem chłopak trzymał w dłoni Enskreutza zdobytego na niemcach przy MG.

Nie czekając na reakcję chłopaka zapalił papierosa i położył się na plecach. MP czy Mauser ? Zdecydował się na eMPi. Przysiadł na piętach, odłożył karabin, starannie obok 12 "łódek" do niego, dwa granaty, parę pakunków opatrunków, jakieś pudełko cukierków, oraz większość taśm ze skrzynki którą przytaskał.

- Panie poruczniku to do podziału dla chłopaków i do apteczki. Wyciągnął się znowu na plecach i zapatrzył w zaciągnięte dymami niebo. Dziwna ta wojna - zadumał się - ale lepiej niż we Wrześniu. Choć nie wiadomo jak sie to skończy. Jakoś nie wierzył w desant na morze ruin i ognia spadochroniarzy o czym chodziły słuchy od początku Powstania. Nieoficjalne plotki mówiły nawet o buncie Polaków chcących mimo zapewne koszmarnych strat skakać na Warszawę, ale dziś każdy dzień przynosił nowe coraz to nieprawdopodobniejsze wieści. Sowiety też się nie kwapią dumał dalej - oj chyba przyjdzie tu złożyć głowę. Właściwie to chyba zdawał sobie z tego sprawę już po pierwszym tygodniu gdy okazało się niemożliwe uchwycenie kilku strategicznych punktów w mieście.

Mimo wszystko on nie miał zamiaru już kapitulować. Pamiętał upodlenie po Wrześniu, dalej szlag go trafiał jak to wspomniał. Raz w życiu wystarczy - uznał już dawno.

Ktoś kręcił się obok słyszał, grzechotanie gruzu. Otworzył oczy i zobaczył chłopaka z plutonu, który wzdychał i przypatrywał pożądliwie leżącemu obok eMPi.

- A ty czego się bez broni włóczysz ? Przecież mówiłem nawet do kibla...

- Bo ja mam to panie sierdżancie -
Dyzio, bo on to był wydobył z kieszeni pistolet i podał Jonaszowi do oglądnięcia.

- To - skrzywił się mężczyzna. W ręcę trzymał Waltera PPK 7,65mmm, bardziej zabaweczkę niż broń do walki. Sierżant westchnął ciężko.

- No to masz - podał Dyziowi własne MP40 i dwa magazynki - będziesz wnukom opowiadał o mojej dobroci.

- Jasne panie sierdżant -
chłopak z emocji nawet nie zauważył że z niego podkpiwają. Obracał eMPi w rękach jak najcudowniejszy prezent. "Sierdżant" ? Jednak za pierwszym razem się nie przesłyszał. Spojrzał na niego spod oka czy chłopak jednak nie odpłacił mu za "wnuków", ale nie. "Panie Sierdżant" - też coś.

Jonasz schował Waltera do kieszeni i zasłonił ręką oczy. Moze teraz dadzą mu się zdrzemnąć choć pół godziny.

Kutak 17-09-2007 20:38

Wierny tylko na parę chwil wyszedł ze schronu- głównie po to, żeby wysłuchać sprawozdania Jonasza i Chmury i szczerze im pogratulować. I chociaż powinien skarcić ich za opuszczanie reduty na takie odległości bez żadnych lepszych "zabezpieczeń", to był naprawdę dumny z tej dwójki- to był akt prawdziwej odwagi i woli walki.

- No już, skończyłam. Teraz powinnaś odpocząć. – zwróciła się do Olgi Basia. Po jej słowach w schronie zapadła cisza- stali tam w trójkę, Wierny spoglądał co rusz na obie dziewczyny, ze zdenerwowaniem rozdrapując zgrubienia i odciski powstałe na jego dłoniach. Nie było w jego oczach płomieni, nie było pasji- było tylko zdenerwowanie, zawstydzenie...

- To ja pójdę zobaczyć, co na zewnątrz...- mruknęła sanitariuszka, orientując się w sytuacji.

Patrzył się na Olgę, tylko i wyłącznie patrzył, przez długie minuty. Ona była wyczerpana raną, on całą tą sytuacją- nic nie mówił, chłonął jej urodę i myślał. A w duszy przepraszał, błagał o wybaczenie, cierpiał za swe grzechy. Jak mógł tak wybrać, skrzywdzić tą dziewczynę, tą piękną i niewinną istotkę, niby boginkę leśną...

- Chwilowo twoje obowiązki przejmie ktoś inny. Wracaj do zdrowia.- powiedział w końcu, klepiąc dziewczynę po ramieniu i wyszedł na zewnątrz. Nie, nie wyszedł. Uciekł.

***

- Zwycięstwo zwycięstwem, ale wojna ciągle trwa!- krzyknął, gdy Czarny- mimo solidnej rany- z uśmiechem na ustach osłaniał się przed lecącymi w jego kierunku fragmentami gruzu- Trwa ostrzał! Wszyscy do schronu, już!

Odetchnął, rozejrzał się po okolicy i znów zaczął mówić, znów podniesionym głosem.

- Jonasz i Antoś, znajdźcie sobie jakieś bezpieczniejsze miejsce i wypatrujcie szwabskiej hołoty.- odkaszlnął, pył znowu drażnił jego gardło.

Chwilę jeszcze stał wyprostowany, z twarzą wyrażającą zaciętość i surowość, lecz tak naprawdę ciągle myślał. Wiedział, że jego plan jest średnio zgodny ze wszelkimi regulaminami, że to zwyczajne oszustwo i wykorzystywanie innych ludzi, ale... Musiał to zrobić.

- Grom i Jastrząb, do mnie!- zawołał, gdy dwójka chłopaków chyba zbierała się do schronu. Gdy byli już bliżej, mówił ciszej niż zwykle- ludzkim, nie wojskowym tonem- Pójdziecie do szpitala, na Długą, zresztą wiecie jak tam dojść. Znajdziecie tam "Junaka", jednego z rannych. Ciężej rannych. I nie odejdziecie stamtąd, póki nie zabiorą go ze sobą, do kanałów.

- Ale kanały... Tam mało który ranny przeżywa...
- mruknął starszy z powstańców, zdziwiony rozkazem.

- To już sprawa między nim a Bogiem, nie wasza. I szybko, bo nie mamy za wiele czasu, a może wam to trochę zająć! Idźcie szybko, nie macie się raczej czego bać- nikt tu się nie przedrze. Jeszcze nie.

Posłał chłopakom ostatnie spojrzenie- tym razem nie twarde i wymagające, a po prostu proszące, po czym odwrócił się i odszedł.

***

- Basiu...- pociągnął dziewczynę za rękę, podchodząc do niej.- Wysłałem Groma i Jastrzębia na Długą, po Junaka... Na pewno go stamtąd wyciągną, pozostała tylko kwestia kanałów... Teraz pozostało nam się tylko modlić...

"Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić", modlił się w myślach w intencji przeżycia Junaka. Niech mu się uda, niech to wszystko skończy się dla niego jak najlepiej... Chociaż tyle mógł zrobić dla Basi.

Grey 18-09-2007 07:48

- Grom i Jastrząb, do mnie. - zdecydowany głos wiernego przywołał chłopaków - Pójdziecie do szpitala, na Długą, zresztą wiecie jak tam dojść. Znajdziecie tam "Junaka", jednego z rannych. Ciężej rannych. I nie odejdziecie stamtąd, póki nie zabiorą go ze sobą, do kanałów.

Wierny nie zawrócił chyba uwagi, na błysk w oku Rudzielca i z trudem skryty śmiech. „Mogę się stąd wyrwać, choć na chwilę. Być może umknąć przed kulą, która inaczej byłaby mi przeznaczona”

- Ale kanały... Tam mało który ranny przeżywa...- mruknął Junak z wyraźnym zdziwieniem. W „Gromie” coś zawrzało. „Zamknij się!” ryknął w duchu, ale nic nie powiedział. Tak blisko, tak cholernie blisko by na chwilę odpocząć od walki na barykadzie i zająć się innymi rzeczami. Choć może kanały to nie jest idealne miejsce... ale przynajmniej jakaś odmiana. I nie trzeba strzelać.

- To już sprawa między nim a Bogiem, nie wasza. – uciął Wierny.
„Chłopie, ale ja Cię lubię. Więc idziemy!”
- I szybko, bo nie mamy za wiele czasu, a może wam to trochę zająć! Idźcie szybko, nie macie się raczej czego bać - nikt tu się nie przedrze. Jeszcze nie.
- Spokojna głowa szefie. – mrugnął porozumiewawczo „Grom” – Junak da radę. Już my się o to zatroszczymy. – zgarnął swoją Błyskawicę i płaszcz, drugą ręka znaczaco popychając Jastrzębia - Nie dajcie się zabić! Póki nie wrócimy!
Gdy reduta znikła za zakrętem zdał sobie sprawę jak beznadziejny tekst rzucił na odchodne. Jakby im życzył śmierci, po powrocie. Co za dno. Ale przecież to nie jego wina. To ta wojna. Nie zostawia zbyt wiele możliwości.

Dwaj chłopcy gdzieś przed sobą, może trochę z flanki, usłyszeli strzały.
- Ocho. Może dostanie się do szpitala wcale nie będzie takie łatwe. – mruknął starszy.
Grom spiął się i odrzucił wszelkie zbędne myśli. Co powiedział, to powiedział. Teraz trzeba było przeżyć i dostać się do szpitala.

kitsune 19-09-2007 01:46

Akt I Starówka
Scena 4 Ewakuacja
Stare Miasto, barykada na Dekerta, Reduta Wiernego, 1 IX 1944 16.00-17.00

Gdy wszystko wkoło pęka, kruszy się i wali,
Gdy wróg na nowym Mieście, Rybakach, w katedrze,
Niezłomna pod ulewą ognia, gruzów, stali,
Dumna, że ani krokiem wróg się tu nie wedrze,
Żywym wałem oplótłszy próg Starej Warszawy
Trzydzieści dwa dni walczy Reduta Gozdawy.
Wiersz napisany przez ppor. „Chrabąszcza” na pozycji przy ul. Miodowej w dniu 1 IX 1944.

Pierwsze stęknięcia niemieckich moździerzy. Pierwsze eksplozje. Znak nadchodzącej nawały artyleryjskiej. A potem cisza. Przedłużająca się, nienaturalna. Minuta, druga, trzecia… Wreszcie wystawili głowy ze schronów. Dziwne. Czyżby odwołano ostrzał, a może przeniesiono na Mostową, gdzie zaplecze ich batalionu i w ogóle całego zgrupowania „Trzaski” toczyło ciężkie boje? „Wierny” dał znak ręką i chłopcy oraz „Basia’ wychynęli jak duchy z ruiny ich reduty na Dekerta. Pyły opadły, lecz gęsty dym z płonących kamienic okalających Rynek zalegały nisko nad ziemią. W oddali zniszczony STUG kopcił coraz silniejszym, smolistym dymem. Obok niego zawaliła się pod ciężarem własnych ran, okaleczona kamienica. Z Domu ks. Skargi wypadła grupa „Nałęcza” i pędem pognała w stronę reduty „Kmicica”. Widać i oni dostali rozkaz ewakuacji.
Na Mostowej huknęło działo. Na słuch szturmowa sto pięćdziesiątka. Może „Brummbar”? Ale to znaczy, że Niemcy pchnęli na Mostową, co mieli ciężkiego. Widać bardzo im zależy na odcięciu powstańców od własnych tyłów. Potem wściekła kanonada z peemów i kaemów. Kolejny szturm na redutę.


Ulica Freta, stan z 1945.

A u „Wiernego” i „Kmicica” spokój. Między chłopcami „Wiernego” a pozycją „Trzaski” przemaszerował kolejny oddział od „Gozdawy”. Ich dowódca, wysoki, oficer w panterce, komenderował podniesionym głosem, starając się wykrzesać z wykończonych żołnierzy choć odrobinę ognia. Po drodze opowiadał „Wigierczykom”, że „Wachnowski”, dowódca Starówki, wydał bezpośredni rozkaz opuszczenia redut. Plutony szturmowe harcerzy z „Wigier” były prawdopodobnie ostatnimi oddziałami powstańców w tym rejonie.
„Olga” zapadła w niespokojny sen. Nieopodal walnął się na materac „Chmura” z zamiarem uderzenia w kimono choć na pół godziny. Potworne zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Stare rany przypominały o sobie tępym, pulsującym bólem. „Drągal” słuchał „Dyzia”, który wciąż pełen emocji, opowiadał jak to „pan sierdżant’ dał mu „fajowe empi i dwa pudełka pestek”. W MP-40 przezbroił się także „Antoś”. „Jastrząb” wolał jednak swojego Mausera, na którym pracowicie zaznaczył już kilkunastu Niemców. Nadmiarowa broń została przekazana „Trzasce”. Zresztą ich kapitan wydawał ostatnie dyspozycje i gros „Wigier” ruszyło w stronę włazu na Placu Krasińskich. „Wierny”, „Kmicic” oraz Mostowa mieli się bronić przez następne kilka godzin sami, a wraz z zapadnięciem zmroku przebić się do włazu. "Basia" sprawdziła stan leków. Miała ich coraz mniej, ale pozostała jeszcze apteczka po "Niusi". Powinna ją zabrać. Usiadła pod ścianą wykończona. 'czarny' uśmiechnął się do niej ciężko i wyszeptał:
- Jak z tego wyjdziemy cało, to chyba cię o rękę poproszę - mrugnął okiem żartobliwie, lecz coś w jego spojrzeniu mówiło, że nie całkiem żartował.

Wokół cisza. Cywile albo zapadli po piwnicach, albo już dawno dotarli do włazu, gdzie pewnie działy się dantejskie sceny. „Kruk’ w reducie grzebał przy radioodbiorniku, starając się złapać powstańcze radio – „Błyskawicę”. Jest. Generał „Bór” odczytywał swoje przemówienie. Kolejna rocznica hitlerowskiego ataku na Polskę. Przemówienie dobiegało końca:

Wierzymy, że sprzymierzeni nasi uczynią wszystko, co leży w ich mocy, by przyjść z nią wydatniej niż dotąd i skuteczniej wspomóc nas w walce. Warszawa walczy i walczyć będzie nadal, mimo piętrzących się trudności i przeciwieństw. Naszym hasłem na dziś: przez walkę do zwycięstwa


„Kruk” zaklął głośno i pokręcił gałką radia. Z głośnika popłynęła rzewna melodia.

PIOSENKA

Kiedy piosenka, śpiewana altem pełnym tęsknoty skończyła się z eteru popłynął mocny męski głos:



Tu radiostacja „Kościuszko”. W Warszawie nadal walczą bohaterskie oddziały Armii Ludowej, które podjęły nierówną walką z okupantem. Reakcyjne podziemie, tzw. Armia Krajowa, które wywołały tę awanturę bez porozumienia z Armią Czerwoną i legalnym rządem polskim w Lublinie w większości zostały rozbite.

W oczach „Dyzia”, który nagle zamilkł, zalśniły łzy. „Drągal” pokręcił głową i rzucił:
- Skurwysyny. Jebane skurwysyny!

Stare Miasto, ul. Długa 7, szpital powstańczy.
Tymczasem „Grom” i „jastrząb” przedzierali się w stronę długiej 7, gdzie mieścił się powstańczy szpital. Tam powinien być „Junak”. To zaledwie kilkaset metrów. Kilkaset metrów pod ostrzałem. Mimo to dość szybko dotarli do miejsca, gdzie poprzez zejście do podziemi można było dostać się do jednego z większych szpitali powstańczych na Starówce. Niewiele krzątało się tu osób. Większość oddziałów już odmaszerowało na Pl. Krasińskich. Ewakuowano tez lekko rannych. Na dole zostali tylko ciężko ranni. W powietrzu unosił się zapach krwi i śmierci. Zewsząd było słychać jęki, rozgorączkowane głosy. Na sienniku pokrytym skorupą zakrzepłej krwi powstaniec z „Zośki” szeptał słowa modlitwy. Nieopodal lekarz bezradnym gestem zakrył twarz chłopaka z batalionu „Gustaw”.


Ulica Nowomiejska, stan z 1945.

Stare Miasto, barykada na Dekerta, Reduta Wiernego.
Walki na Mostowej wkraczały w decydującą fazę. Co rusz kolejne pociski uderzały w pozycje powstańcze. Wreszcie kolejny atak przemógł obronę. Chwilę wcześniej do „Wiernego” i „Kmicica” przybył łącznik od „Wachnowskiego”. Rozkaz brzmiał jednoznacznie.


Cytat:

Natychmiast wycofać się na pozycję u zbiegu Freta, długiej, Mostowej i Nowomiejskiej. Zająć pozycje obronne. Utrzymać się do zmroku i na własną rękę przedzierać się do włazu na Krasińskich. Alternatywny właz na Miodowej.

Grey 19-09-2007 23:31

Gdy chusta przykryła twarz zmarłego chłopaka z batalionu "Gustaw", a nie miał więcej jak 15 lat, "Grom" po prostu wybuchł płaczem. Nie był w stanie zrobić nic, wtulił się w ścianę i szlochał, coraz głośniej. Łzy płynęły mu żłobiąc wąskie linie w szarym pyle, jaki osiadł na twarzy po kilku dniach walki. Jastrząb przez chwilę stał niezdecydowany, co zrobić, ale w końcu zrozumiał, że nie jest w stanie pomóc koledze i biegiem ruszył szukać "Junaka".
Tymczasem "Gromowi" skończyły się łzy w oczach i łkał, w sposób niekontrolowany, siedząc zwinięty pod ścianą i jęcząc przy tym coś niezrozumiale.

Ogrom spustoszenia, jakie zrobiła w jego psychice ta wojna - ta rzeź młodych ludzi, miasta, które było jego życiem - był nieopisywalny. Po prostu płakał, nie mogąc schwycić żadnej myśli, nazwać uczucia, które go przepełniało. Nie panował nad sobą i nawet przestał próbować.

W końcu gdzieś z dali dotarł do niego krzyk.
- Mam go! Znalazłem!
To był "Jastrząb". Jakby coś się przestawiło w płaczącym. W jednej chwili jakby ktoś wymazał mu całą tragedię, strach i poczucie beznadziejności. Zerwał się na równe nogi i z jeszcze wilgotną twarzą ruszył za źródłem dźwięku. Minął przy tym zabieganą pielęgniarkę. Jedną z nielicznych, którzy zostali poza lekarzem i ciężko rannymi.

Mira 20-09-2007 19:34

Basia podniosła zdziwiony wzrok znad apteczki. Przez chwilę bez słowa przyglądała się szczeremu obliczu Czarnego.

„Jak wyjdziemy z tego cało… zostanę żoną innego. Zostanę żoną Junaka!”

- Oj, żebyś potem nie żałował. – odpowiedziała z uśmiechem, lecz spuściła wzrok, aby nie odczytał jej prawdziwych uczuć. – Jeszcze bym cię chciała częściej zszywać…

- Nie daj Boże! – partyzant udał, że się przestraszył. – Co ta wojna robi z kobietami…

Odruchowo zerknęli na Olgę, która spała nieopodal, zupełnie osłabiona. Wielu było takich, którzy chcieliby mieć w niej pocieszycielkę, ona jednak wybrała Wiernego - idealistę, który zamiast cenić własne dobra, gotów był rzucić wszystko dla dobra ogółu. Romantyk… Utopista… po prostu patriota.

- Śpij lepiej. – szepnęła Basia do Czarnego. – Przeprawa przez kanały z pewnością będzie wyczerpująca.

Młody powstaniec chyba nie bardzo miał ochotę powierzyć się Morfeuszowi, jednak widząc, że sanitariuszka zajęła się na powrót segregowaniem leków, ułożył się na zdrowym boku i zamknął oczy.

„ Mam jeszcze trochę morfiny. Jeśli uda im się wyciągnąć Junaka ze szpitala… Podam mu ją. Dzięki temu utrzyma się na nogach i przejdzie kanały. To nie będzie działanie dla własnej korzyści, przecież…uratuję kolejnego powstańca! Tak, właśnie tak…”

Basia zagryzła wargi. Mimo tłumaczenia sobie sytuacji, wciąż miała wyrzuty sumienia.

Lhianann 23-09-2007 16:43

Czuła że słabnie, jak z każdą czerwoną kroplą wypływającą z jej ciała wypływa z niej życie.
Nagle coś sprawiło że podniosła oczy.
Wierny…
Przed ni, nad nią, poczuła jaką ją podnosi z ziemi, poczuła jak ją niesie.
Przytuliła się do niego odruchowo próbując zignorować tępy ból płynący z roztrzaskanego uda.
Zamknęła na chwilę oczy zaciskając zęby.
Gdy je ponownie otworzyła zobaczyła twarz Baśki , zmęczoną, ale płonącą wewnętrznym płomieniem nadziei

Uśmiechnęła się w wysiłkiem do sanitariuszki gdy ta opatrywała jej nogę.
Baska jak zawsze starała się nie tylko pomóc ciału, ale też duszy…
- Naprawdę będzie dobrze. Straciłaś dużo krwi, więc będziesz osłabiona, ale… dasz radę.
Nie masz co się obawiać, że zostawią cię przy ewakuacji jako ciężko ranną…

Nie dało się nie zauważyć, jakie myśli teraz kotłowały się w głowie sanitariuszki.
Lęk o ukochanego…
Olga zdała sobie sprawę, że ona sama czuła to każdego dnia, tylko broniła się przed uczuciami z całej siły.
Lekko zacisnęła palce na nadgarstku Baśki gdy ta skończyła ją opatrywać nic nie mówiąc.
Wiedziała, że słowa nie są potrzebne, uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco.

Nagle zdała sobie sprawę ,że przez cały czas w pomieszczeniu był z nimi Wierny…
Teraz stał w pobliżu i co chwile popatrywał to na nią , to na Baśkę..
Nerwowym ruchem pocierał dłonie.

- To ja pójdę zobaczyć, co na zewnątrz...- mruknęła Baśka, orientując się w sytuacji.

Gdy zostali sami w pomieszczeniu uśmiechnęła się do niego lekko.
Nic nie mówiła, nie chciała niszczyć tej chwili.
Czuła, że coś się zmienia, jednocześnie tego chciała, jak i się tego bała.

W końcu chłopak się odezwał.
- Chwilowo twoje obowiązki przejmie ktoś inny. Wracaj do zdrowia.
Słowa zawisły na chwilę w powietrzu, jakby chciały stać się innymi, zmienić swój kształt….
Poklepał ją po ramieniu, nie patrząc jej w oczy.
Tak samo jak ona bał się swoich uczuć, w takim czasie….
Zdołała nim wyszedł lekko pogładzić go po dłoni.
Po prostu musiała…

Coraz bardziej ciążyły jej powieki…
Ale raport…muszę złożyć raport…
Uniosła się na łokciu, zaciskając żeby, chciała wstać, gdy nagle pomieszczenie wokół zawirowało w potwornym tańcu.
Przed oczyma zobaczyła ciemne plamy, a w uszach wysoki, nieprzyjemny ton…
Opadła lekko bezwładnie na stół, tylko po to by na poły zasnąć, na poły utracić przytomność.

Ze snu wybudził ją cichy szmer rozmów.
Nie wiedziała jak długo spała...

Nieopodal siedziała Baśka a obok niej Czarny.

-Basiu…Olga cicho zawołała imię koleżanki. Nie wiedziała, czy już może wstać, ruszać się czy jeszcze nie…
Musiała złożyć raport…musiała…
-Basiu, jak w ogóle z moją nogą?
Bała się że usłyszy coś, wiadomość jaka być może zmieni całe jej życie…

Arango 23-09-2007 16:57

Drzemał "po żołniersku" jak przysłowiowy zając w bruzdzie na granicy zapadnięcia w nicość i czuwania. Wkrótce jednak ruch , przybiegający gońcy i zamieszanie kazały mu otworzyć oczy. Widział "Wiernego" który odebrał meldunek od łącznika.

Wstał obciągnął mundurową kurtkę i poprawił pas za który zatknięte miał granaty. Prezentował się teraz naprawdę imponująco. W ręku MG 34, przewieszone na krzyż przez pierś taśmy, za pasem trzy "tłuczki". Podszedł do młodego oficera.

- Jakieś nowe rozkazy ? - spytał. Choć właściwie odpowiedz znał. W tym momencie rozkazy mogły być tylko dwa. Odwrót to męka drogi przez kanały, pozostania oznaczał że ich pluton osłaniając innych skazany jest na zagładę.

W napięciu czekał na odpowiedz "Wiernego".

Kutak 23-09-2007 17:45

Wierny płonął. Usłyszane w transmisji radiowej słowa całkowicie go złamały, przybiły. Walcząc tutaj, Warszawę własną krwią zdobiąc, usłyszał takie słowa... Walczyć dla narodu, który tej walki nie chce? Chociaż, z drugiej strony, tego nie wiedzieli. Byli tu niemal odcięci, coraz rzadziej dochodziły do nich wieści o tym, co dzieje się poza miastem- czyste i z pewnością prawdziwe wieści. Propaganda szalała, a porucznik powoli uczył się nie ufać plotkom. A teraz zostali uznani za zdrajców, za bandytów... Spojrzał na swoich ludzi, chłopców i dziewczęta. To oni pozbyli się młodości, by walczyć, to oni postanowili zginąć za ojczyznę... Armia Ludowa? Gdzie ona jest!? No gdzie!?

- Wyłącz to...- wysyczał w końcu do Kruka- Wyłącz! JUŻ!- ryknął, gdy ten tylko spojrzał na dowódcę zamyślonym spojrzeniem.

A potem oddalił się gdzieś między ruiny, po drodze mijając czołgającą się po ziemi Olgę. Musiał to wszystko przemyśleć...

***

Nadszedł ten moment, pomyślał Wierny, odprawiając łącznika. Mimo że barykada kojarzyła mu się wyłącznie z bólem i cierpieniem, żal mu było opuszczać to miejsce- czuł się tu mimo wszystko bezpieczniej niż w każdym innym miejscu w mieście, tu pochował też swoich przyjaciół z ostatnich dni... Hasło "Barykado, nasza Polsko mała" nabierało znaczenia przez te wszystkie dni, ale dopiero teraz zaczynał je rozumieć.

- Tak, tak. Moment.- odparł, słysząc pytanie Jonasza, po czym wszedł na podwyższenie, będące w rzeczywistości wrakiem jakiegoś samochodu, zasypanym przez gruz ze ściany jednego z wysokich budynków.

- Mimo wrogich słów i opuszczenia nas przez nowy rząd naszego państwa...- przez chwilę zwiesił głos- My będziemy walczyć. Nie dla polityków, nie dla tłumów- dla nas samych. Bo zginąć za Polskę to zaszczyt. Dlatego też, zgodnie z rozkazami, wycofujemy się do zbiegu Mostowej, Długiej, Freta i Nowomiejskiej, a następnie- gdy nadejdzie stosowny rozkaz- przystępujemy do ewakuacji kanałami. "Grom" i "Jastrząb" dołączą do nas na miejscu, miejmy nadzieje.

- Przypominam o zabraniu wszystkiego, co może się przydać w dalszej walce- każdego magazynku i granatu. Proszę o pośpiech, zaraz wyruszamy!


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:36.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172