lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   Pluton szturmowy "Wierny" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/3593-pluton-szturmowy-wierny.html)

Mira 05-10-2007 21:58

Każde uderzenie serca zdawało się trwać wieki. Jakże wiele mogło się w tym czasie wydarzyć? Każda chwila zawieszona była na szali między życiem, a śmiercią.

Basia przywarła do zimnej ściany wewnątrz kościoła. Oddychała ciężko, próbując oswobodzić ciało z paraliżu strachu. Teraz tylko troska o stan towarzyszy trzymała ją w stanie świadomości. Normalnie chyba by zwariowała z tego napięcia, ale zbyt wielka odpowiedzialność na niej spoczywała, by mogła dać pofolgować uczuciom.

Bystrym wzrokiem sanitariuszka potoczyła bo towarzyszach z "Wigier". Stan Olgi zdawał się być stabilny, to samo z Chmurą. Gorzej sprawa się miała z Czarnym i Drągalem. Pierwszy z nich był słaby z powodu wcześniejszego upływu krwi, drugi zaś tę substancję życia właśnie tracił.

Huk wystrzałów był w kościele tak wielki, że wszelkie nawoływania nie miały sensu. Zaciskając z napięcia pięści, Basia czekała aż któryś z powstańców: Jonasz, Drągal lub Wierny, spojrzy w jej stronę. W końcu przywódca "Wigier" podniósł wzrok na sanitariuszkę, zapewne przy okazji lustrowania stanu plutonu. Dziewczyna palcem wskazała wyrwę w ścianie, za którą otwierała się ulica Długa – ich obecny cel. Kiedy Wierny skinął na znak, że rozumie, wskazała palcem Drągala i wykonała gest przywołujący.

„Przyślij go do mnie!”

Może i było to wielkie chłopisko, ale nawet on nie pociągnie długo bez chociażby prowizorycznego opatrunku.

Arango 06-10-2007 10:19

Jonasz zmienił pospiesznie bęben. Cholera musi oszczędnie rozporządzać amunicją został mu jeszcze jeden zapasowy w sumie 100 naboi. Wyciąga jeden granat i rzuca w stronę ołtarza. Ogień i wybuch "tłuczka" powinien wygnać Niemców zza osłony.

Przypada za jedną z ławek i opiera o nią MG. Za ołtarzem szaleje ogień, powinien szkopów wygonić jeśli jeszcze żyją. Zerka szybko na resztę plutonu, na razie chyba obyło się bez większych strat, mieli szczęście. Widział obok siebie Wiernego i Drągala, gdzieś z tyłu klasnął charakterystyczny wystrzał z SWT Daniela. Jonasz rozgląda się za Dyziem, znów ten zatracony chłopak "panie sierdżancie" się zapodział. Ale nie ma czasu, musi skoncentrować się na Niemcach, przywiera w przyklęku do swego MG.

Angrod 06-10-2007 21:37

Chmura przeturlał się od Daniela. Mogli się nie lubić w czasie wolnym, ale kiedy trwała walka musieli być najlepszymi przyjaciółmi.

Kiedy wchodził do kościoła, chłopakowi przez myśl przebiegły wspomnienia z walk w katedrze. Całkiem nieźle radził sobie w tego typu budynkach. Szybko rozeznał się w sytuacji i otworzył ogień. Znów poczuł napływ adrenaliny. Kiedyś słyszał, że życie w ciągłym stresie jest niezdrowe i skraca życie. Pocisk przewędrował obok jego szyi trafiając w drewniany konfesjonał. Nie zastanawiał się jednak ile ironii kryje się w tej teorii, wszystkie myśli skupił na strzelaniu, oszczędnie, ale precyzyjnie.

Chmurze zrobiło się gorąco widząc lądujący obok granat. Z prędkością błyskawicy skoczył doń i odrzucił go jak najdalej od towarzyszy, w kierunku Niemców. Cały czas nisko na nogach odskoczył tak, że znalazł się tuż obok Basi. Przelotnie spojrzał na nią i sięgnął do paska. Już wcześniej zamierzał to zrobić. Pospiesznie wyjął VISa i dwa magazynki. Znał jej stosunek do broni, ale sytuacja była wyjątkowa. Wcisnął dziewczynie pistolet.

- Basiu, proszę weź to, dla twojego bezpieczeństwa. Kto wie, kiedy może się przydać.

Nawet nie tracąc czasu na odpowiedź, na powrót podjął ogień. Zajął nową pozycję i opierając Browninga o resztki ławki siał kulami po szwabskich stanowiskach.

Kutak 07-10-2007 13:08

No tak, w życiu nigdy nie jest tak prosto, jak się wydaje. Kościół nie dość, że był zajęty przez Niemców, to jeszcze wydawał się być wcale nie tak prosty do zdobycia- Szkopy zdążyły się już nieźle przygotować do odpierania ewentualnych ataków. Z drugiej strony walczyli już ponad miesiąc i nie raz byli w podobnych sytuacjach- ze swoimi ludźmi dogadywał się już niemal bez słów, często wydawał rozkazy samymi swoimi ruchami, a cały pluton doskonale dogrywał się do jego posunięć. Odbijali niejeden budynek, potrafili wystrzelać wrogie siły dużo większe od tych zgromadzonych tutaj... A poza tym, był z nimi też Kmicic, a przez ostatnie dni Wierny przekonał się, że może polegać na tym człowieku.

- Bierzemy kościół! Prędko, bo Wilczur już do nas biegnie!- zakrzyknął dowódca, chowając się jednocześnie za ciężką, chyba marmurową kolumną, by uniknąć karabinowej serii.

Zza ścianki. Pamiętał doskonale to miejsce, kapliczka Maryi Zawsze Dziewicy była oddzielona małą, niezbyt grubą ścianką- tak, by składający swe modły do odwiecznej Królowej Ludzkich Serc, mogli modlić się w spokoju. Cóż, a teraz spokoju szukają tam Niemcy...

-Wybacz mi, Boże, że tak w twym domu postępuje...- westchnął pod nosem i odpiął od paska granat. Wyrwał zawleczkę i rzucił przed siebie, starając się trafić dokładnie za ściankę- nawet jeżeli nie zabije wrogów, to z pewnością ich stamtąd wykurzy...

Czas walczyć. Walczyć o świątynie, o ewakuację, o Warszawę, o Polskę. Czas walczyć o nasze własne dusze...

Lhianann 09-10-2007 00:11

Huk pękającego szkła, niskie dźwięki rozpadających się murów, okrzyki, jęki ranny, własny głośny oddech i krew tętniąca w uszach...
To wszystko znowu, na tę jedną , krotką chwilę stało sie jakby zupełnie nierzeczywiste.
Jak w zwolnionym tempie widziała dwóch chłopaków od 'Kmicica' rozstawiających ckm.
I granaty w rękach Niemców...
Wykrzywione twarze Dyzia i Antosia..chcą krzyczeć, mimo, że wiedzą, że to nic nie da.
A może da...
Olga wiedząc, że sama w bezpośredniej walce nie na wiele może sięprzydać wślizgnęła się pod ławkę, mając nadzieje, że grube drewno da jej jakąs ochronę i wydobyła z kabury przy pasie pistolet.
Kościół...
Wspomnienie...
Anioł...jego skrzydła nad głową...

Dziewczyna zacisnęła mocniej zęby i skupiła się maksymalnie na otoczeniu.

kitsune 09-10-2007 14:12

Stare Miasto, barykada na ul. Długiej 1 IX 1944 17.20-17.30.


W południe wschodnie oddziały kolaboracyjne szturmują od strony Pl. Zamkowego i równocześnie od północy w kierunku pl. Krasińskich i na nowe Miasto.
Oddziały powstańcze osłaniające rozpoczętą już ewakuację kanałami zmuszone zostają do wycofania się z części ul. Freta, z Bonifraterskiej, z Ogrodu Krasińskich i części Długiej. Utrzymują jednak zbieg ul. Długiej, Freta, Mostowej i Nowomiejskiej.
W. Bartoszewski, Dni walczącej stolicy, Wyd. ALFA, Warszawa 1989, s. 168.

Plutony „Kmicica” i „Wiernego” poniosły ciężkie straty podczas przebicia Nowomiejską z Rynku na Długą. Szczególnie ciężkie walki rozgorzały wewnątrz ruin kościoła św. Ducha, gdzie pododdziały 608. Sicherungs-Regiment z Grupy Uderzeniowej płk. Schmidta zajęły przyczółek do dalszego ataku wzdłuż ul. Długiej.
Pluton „Wiernego” w Powstaniu Warszawskim. , praca zbiorowa, LastInn Publishing 2007, s. 121.


„Junak” spoczął na zrujnowanym chodniku, gdzie „Grom” czym prędzej przykrył go swoją marynarką, zostając ledwie w koszuli. Przerzucił pasek „Błyskawicy” przez ramię i pobiegł za „Jastrzębiem” w kierunku barykady ryglującej wjazd na Długą. Nieliczna, ledwie dziesięcioosobowa obsada barykady, prawdopodobnie z „Wigier” lub innego oddziału zgrupowania „Róg” rozpaczliwie pruje z broni palnej w kierunku Mostowej. „Grom” jest ledwie 50 metrów od barykady, 30 metrów. Nogi się pod nim uginają na samą myśl co ujrzy po drugiej stronie sterty brukowców i płyt chodnikowych tworzących ich jedyny pancerz i zaporą. Ilu Niemców. Czołg? Może dwa? Może goliath? Pamiętał je z walk na rynku, gdzie eksplozja jednego goliatha rozsadziła fronton trzypiętrowej kamienicy z obsadą powstańczą. Ale biegł.


Barykada i jej nieliczna obsada.


Na kamienicę wpadł, prawie wypluwszy płuca. Obok przysiadł, ciężko oddychając, „Jastrząb” chroniąc przed wszędobylskim pyłem swego mausera z kolba pociętą kreskami. „Grom” delikatnie wychylił się ponad grzbiet barykady. Nie było chyba tak źle. Żadnych czołgów. A od Mostowej, mając w tle płonący niczym żagiew kościół św. Jacka, nacierał pluton niemieckiej piechoty. Strzelający pięć metrów dalej z francuskiego lebela powstaniec rzucił okiem na „Groma” spod okapu niemieckiego hełmu:
- Co jest panie kolego? Zaskoczony? Mostowa padła.
„Grom’ nie odpowiedział. Złożył się do strzału. Od lewej strony dobiegł go ostry huk wystrzału. „Jastrząb’ już rozpoczął polowanie. Ledwie 20 metrów od barykady przebiegała drużyna. Chyba ruskie, bo jeden z tym dziwnym peemem z bębnem pod spodem. Starali się dopaść kamienicy, o którą opierało się północne skrzydło barykady. Jeden z żołnierzy odkręcił kapsel tłuczka i zamierzył się w stronę barykady. „Grom" wziął go na muszkę i ściągnął spust. Kilkupociskowa seria rozciągnęła szkopa na ziemi. Granat potoczył się po bruku, budząc zrozumiałe przerażenie u kompanów zabitego. Cofnęli się w ostatniej chwili. „Grom” poprawił jeszcze kilkoma seriami w chmurę dymu i zmienił magazynek. Gdy Pył rozwiał się, ujrzał, że dwu ruskich ciągnie trzeciego, który drze się przeraźliwie, trzymając się za brzuch.



Walki na gęsto zabudowanej Starówce.

Atak niemiecki z wolna zamierał. Zmieniał się w męcząca wymianę strzałów. Szkopskie kaemy pruły długimi seriami po barykadzie, lecz powstańcy umiejętnie kryli się i zmieniali pozycje. Jeden z obrońców barykady podbiegł do „Groma”. Na szkopskiej wiatrówce w plamy maskujące nosił patki kaprala:
- Wy skąd!? – rzucił.
- Od „Wiernego”. „Wigry”.
Powstaniec pokiwał głową zniecierpliwiony.
- W kościele Niemcy, jak uderzą stamtąd, nie będzie, co z nas zbierać. Mam kilku zdolnych do walki ludzi, wasza dwójka idzie ze mną!
A potem niskim głosem zaczął zwoływać swoich ludzi:
- Drużyna do mnie! Gotować granaty! Za mną!


I rzucił się w kierunku kościoła św. Ducha, który zdawał się płonąć ogniem jaśniejszym niż słońce. Z ruin dobiegało ich staccatto broni automatycznej, głuche eksplozje granatów, wycie rannych, huk płomieni. Niemal wbiegając w morze płomieni bijących z rozerwanej pociskiem czołgowym ściany kościoła, „Grom” obejrzał się za siebie. Z głębi Długiej nadbiegała grupa szturmowa w niemieckich panterkach i kolorowych chustach zawiązanych pod szyją.

Stare Miasto, ul. Nowomiejska, kościół Św. Ducha 1 IX 1944 17.20-17.30
„Chmura” był niewiarygodnie szybki. Nieraz to udowodnił podczas powstania i wcześniej. Także teraz w ułamku sekundy sięgnął po niemiecki granat. Jednak rana, zmęczenie oraz ciągły stres zrobiły swoje. Ułamek sekundy się zawahał. Granat wybuchł w powietrzu, kilka metrów od nich, sypiąc wokół odłamkami. Żaden z „wigierczyków” nie oberwał. Jednocześnie „Jonasz” i „Wierny” rzucili swoje granaty, ktoś od „Kmicica” poprawił butelką zapalającą. Robi się coraz goręcej.


Chór płonie.

Granat „Jonasza” ląduje idealnie przy obsadzie erkaemu, który gnał po powstańcach w kościele. Eksplozja rozrzuca ciała po prezbiterium. Krew ścieka po ścianie wrząc w coraz większym żarze. Kilku których przeżyło, rzuca się do ucieczki w stronę zakrystii. „Jonasz” strzela. Jeden z Niemców zwija się na progu, drąc się przeraźliwie. Gdzie jest ten cholerny „Dyzio”?!


Chwilę później eksploduje w kapliczce Maryi granat „Wiernego”. Mniej celny, lecz ukrywający się w środku Niemcy wypadają. „Kmicic’ i „Wierny” walą z peemów. Niemcy chowają się wśród gruzowiska. Chyba tylko jeden oberwał. Pech! „Wierny’ wywrzaskuje rozkaz do ataku. Prawie cały pluton jest już w jednej czwartej długości nawy.


Wnętrze kościoła było jednym wielkim gruzowiskiem.

„Basia” bierze od „Chmury” VISa i dopada „Drągala”, który ani myśli się wycofać. Przygięty strzela po chórze ze swojego MG-42. Pociski Niemców obramowują go. „Dyzio” wybiega przed „Drągala”, wypuszcza nieskładną serię z MP-40 a potem sięga po butelki z benzyną. Pierwsza z nich rozbija się pod chórem. Niemcy zaczynają strzelać do chłopca. „Kruk” i „Antoś” prują ze swoich empi. Próbują osłonić małego powstańca. Ten w zapamiętaniu szykuje kolejną butelkę. Kilkanaście metrów od nich nacierają chłopcy „Kmicica”. Jeden pada, lecz od ich granatów ginie kolejny Niemiec. Nagle z wnętrza kościoła wystrzeliwuje język ciężkiego, smolistego ognia. Żywy płomień. Ryk miotacza płomieni zagłusza nawet jazgot erkaemów. „Drągal” w odruchu przerażenia chowa się. Przestaje strzelać. Szkop z miotaczem płomieni poprawia. Jeden z ludzi „Kmicica” tarza się po ziemi próbując ugasić płonącą panterkę. Pandemonium wrzasków. Ktoś woła matkę, inny wywrzaskuje przekleństwa. Z drugiej strony wtórują Niemcy. I tam ktoś każe atakować. Przez stertę gruzy, ławek i innych śmieci biegnie kilku Niemców. Strzelają z biodra z karabinów i peemów. „Czarny”, mimo rany ściąga dwu z nich. „Chmura” poprawia z erkaemu. Atak zalega. Kapral „Wigier’ czuje się jak u siebie. Wciąż pamięta walki w katedrze. Przeładowuje magazynek. Zostało ich niewiele. Obok przypada „Daniel’. Szuka celu. Jest spokojny. Jak zawsze. Ale nagle „Chmura” zauważa, jak bardzo trzęsą się ręce snajperowi. Za nimi została „Olga”. Obok niej „Antoś” z peemem. Pomaga wstać dziewczynie. „Oldze” ból przysłania mgłą oczy. Wszystko jest takie nierzeczywiste. Płomienie są takie piękne. Wystrzały tak odległe.


W środku wrze bezpardonowa walka. Kolejna eksplozja granatu odrzuca atak plutonu „Kmicica”. Sam „Kmicic” powraca do „Wiernego”, który donośnym głosem wydaje rozkazy:
- Brać kościół! Brać kościół! Nie przestawać! Chwieją się!!!
Ale jak brać!? Ich jest za dużo. To samobójstwo! Jednak chłopcy szykują się do ataku.

Mira 10-10-2007 19:05

Sanitariuszka już miała ściągnąć na ziemię Drągala, by opatrzyć jego ramie, lecz znajomy świst rozciął powietrze w pobliżu. Odruchowo schowała się za pozostałość kościelnej kolumny. Kto wie, może nawet kiedyś zdobiły ją święte rzeźby? Widać, nie dość jednak święte, by ocaleć wśród piekła, jakie rozpętało się w kościele Św. Ducha.

Ledwo granat wybuchł w pobliżu, a już Drągal zerwał się do walki, w ogóle nie zważając na to, że Basia nie zdążyła zająć się raną. To był właśnie wpływ Wiernego, który swym fanatyzmem... swą miłość do Polski potrafił zarazić każdego. Wielu uważało go za szaleńca, lecz w każdym pozostawało zasiane przezeń ziarno, by teraz kiełkować.

Dziewczyna wyskoczyła zza kolumny, czując na skórze, że ogień rozprzestrzenia się właśnie w tę stronę. Tych parę susów było jak gra w kości ze śmiercią. Kiedyś przegra, lecz jeszcze nie teraz. Dysząc ciężko, schowała się za większym zwaliskiem kamieni, zapewne niegdyś tworzących sklepienie nad głowami wiernych.

Szybkie wyjrzenie w lewo, a potem w prawo dało pewien obraz sytuacji, a raczej zaświadczyło o wszechstronnym chaosie.
To, co zasiał w nich Wierny i jemu podobni, kształtowało młodych powstańców na wzór kwiatów. Byli pięknymi ludźmi, pięknymi od środka, pełnymi wiary i nadziei. Dlaczego więc Bóg pozwalał zrywać tak piękne rośliny i deptać?

- Dobry Boże... – szepnęły drżące usta, gdy oczy spoglądały na największe okropieństwo tego świata – wojnę.

Wtem Basia dojrzała przez dym i unoszący się kurz, sylwetkę snajpera, który usytuował się w ocalałej okiennicy budynku, za plecami walczacych Polaków . Co on tam robił? Nie! On celuje w Jonasza!

Ciężar VISa w dłoni był przytłaczający. Miała broń i stanęła oto przed najcięższym wyborem i zarazem największym absurdem: aby ocalić jednego człowieka, musiała odebrać życie drugiemu. W oczach dziewczyny pojawiła się czarna rozpacz, kiedy mierzyła do Niemca. Strzeliła raz, drugi, trzeci!

Krzyk bólu człowieka wdarł się jednak w jej uszy, drążąc umysł. Trafiła. Trzeci strzał okazał się celny, a snajper zwalił się ciężko na ziemię. Jego ciało wkrótce pochłonęły płomienie. Widać musiał wtedy jeszcze żyć, gdyż straszliwy wrzask niósł się echem w ruinach kościoła, pokonując nawet odgłosy wystrzałów.

Basia schowała się za gruzami i zamknęła oczy, by wzbronić łzom płynąć.

Grey 13-10-2007 17:23

"Grom" skulił się w sobie. Wydał z siebie mnóstwo energii i odwagi, by dotrzeć do tej barykady. Powalił Szkopów z automatu. Niemal czuł, jak kończyło mu się szczęście. A może po prostu organizm zaczął wytwarzać noradrenalinę.
Jednak ruszył za nowym przywódcą. Jako ostatni i nie za szybko, szukając każdego możliwego ukrycie, jednak nie był w stanie zostać wobec wydanego rozkazu i przyznać się, że jest tchórzem. Czując jak drżą ręce i nogi uderzył wraz z innymi na kościół. Idąc z tyłu opuścił peema na pasku i wyjął z kieszeni granat. Był gotów użyć go, jeśli tylko grupa szturmowa natrafi na silne ognisko oporu.

Angrod 16-10-2007 00:09

Chmura posyłał krótkie mierzone serie w stronę szkopów. Zza kolumny, gdzie akurat był wychylał się tylko nieznacznie i na krótko. Starał się zabić jak najwięcej Niemców jak najmniejszą porcją ołowiu. Z drugiej strony skupiał się jednak na skuteczności, nie ma co żałować kul, kiedy giną przyjaciele.

Co jakiś czas przez wrzawę przebija się strzał z SWT. Daniel, ten milczący, zamknięty w sobie typek, sprawiał wrażenie zawsze opanowanego, co dosyć drażniło chłopaka. Snajper na moment podniósł wzrok na kaprala, ten chcąc mu dodać otuchy pokazał kciuk skierowany do góry i dalej przystąpił do strzelania. Daniel był niezastąpiony

Ten jebus z miotaczem jeszcze żyje? - Pomyślał. Widział jakiś granat lecący w tamtą stronę, lecz sam zaczął go szukać muszką.

Kutak 16-10-2007 17:57

Przeklęte miotacze, powtarzał sobie w myślach Wierny. W prawdzie broń była średnio efektywna, to robiła prawdziwe wrażenie- większość ludzi ma wrodzony strach przed ogniem. I teraz, gdy spoglądał w oczy swych przyjaciół, widział w nich strach. Chociaż płomienie były daleko, chociaż czuli tylko gorąco...

Już przymierzał się do wystrzału w kierunku szkopa z miotaczem, już naciskał spust- strzały. Niezastąpiony Chmura, on zawsze strzelał w dobrym kierunku. Porucznik omiótł spojrzeniem cały kościół, szukając kolejnych problemów, zagrożeń... Basia! Ile razy powtarzał, ile razy o tym mówił- walka, potem uczucia! Nie można tego łączyć! A teraz sanitariuszka kuliła się za kupą gruzu, płacząc i ściskając w dłoni pistolet. Z zamkniętymi oczami!

Cóż robić- mocniej chwycił broń i powoli zaczął się przemieszczać. Droga wydawała się w miarę spokojna- tu kolumna, tam przewrócone przed paroma chwilami przez chłopaków Kmicica ławy... Na dodatek dał drugiemu dowódcy subtelny znak, by w miarę możliwości osłaniał go ogniem.

Gdy dotarł do Sanitariuszki, posłał jej tylko krótkie spojrzenie. Czas na walkę i czas na przyjaźń, powtarzał w myślach. A walka stawała się coraz bardziej zacięta- w końcu nowa pozycja oznaczała nowe możliwości i nowe cele...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:28.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172