*Jasna cholera, ze tez ja spadne do krateru !* - pomyslalem. Spadajac do krateru, wykrzyklem: -Rozprawcie sie z potworami i przyjdzie po mnie ! Nie chce tutaj gnic do konca zycia. - to mowiac, przypomnial mi sie watek z mojego zycia: Pewnego dnia, gdy mialem nascie lat, bylem w podobnej sytuacji. Wraz z moimi kolegami z podworka, postanowilismy pojsc do jakiskini. Rodzice mowili zawsze, iz tam czycha niebezpieczenstwo. Ale my bylismy twardzi. Okolo poludnia poszlismy tam, ukradlismy rodzica potrzebne do podrozy przedmioty i wyruszylismy. Pierw szlo sie przez maly lasek, pozniej trzeba bylo przebyc dosc wysoki pagorek. Dotarlismy do jaskini, a dokladnie tylko wejscia, za nim byl krater, lecz my tego nie wiedzielismy. Byla tam zastawiona pulapka. Szlismy jakby nigdy nic, weszlismy do jaskini, ja szedlem przodem, i wtedy stalo sie. Nagle poczulem cos pod nogami, jakby cos miekkiego, chcialem cofnac krok, lecz juz sie nie udalo. "Ratunku przyjaciele ! Uratujecie mnie !? Prawda!?". I spadlem. Bylo okropnie. Wszedzie ciemnosci. Nauczylem sie tam przetrwania w trudnych sytuacjach, obszar byl nie wielki, a jakos musialem przezyc pare dni. Wkoncu po paru nocach odnalezli mnie, moi rodzice i towarzysze. To byla ulga ... Spadajac zadrasnalem sie w paru miejcach, lecz nie byly to ciezkie rany. Spadlem. Podnioslem sie i 'zobaczylem' ciemnosc. Przypomnialy mi sie troche stare lata. Siegam do plecaka i patrze czy mam tam cos, by stworzyc swiatlo, jakas pochodnia czy lampa. -Hej ! Jest tu kto ?! - powiedzialem glosniejszym tonem. |
Beriand patrzył zadowolony na truchło smoka. Jednak radość ze zwycięstwa przerwał ryk smoka. Większego. Silniejszego. Potężnego. Nagle usłyszał Borgira: -Rozprawcie sie z potworami i przyjdzie po mnie ! Nie chce tutaj gnic do konca życia. -łatwo ci mówić- krzyknął, a potem dodał pod nosem- rozprawcie sie z potworami.... ale jaki wspaniały sługa byłby z tego smoka... oczywiście kiedy go już zabijemy. Ale to przekracza moje możliwości. Błękitny spojrzał na spadającego na nich potwora, po czym odskoczył pod lewą ścianę [tam sa chyba w tym kraterze, no nie? :)]. Na jego palcacu pojawił sie mały ognik, potem iskra przeskoczyła między palcami, a na końcu ognista kula pomknęła w kierunku skrzydła smoka. Jednoczesnie czarodziej spojrzał na Seamusa porozumiewawczym tonem i krzyknął: -Jeszcze raz? Tylko że silniej! |
-No tak, to już jest normalne, rozpraw się z problemem, a pojawia się drugi, oczywiście większy, i oby ostatni- powiedział wkurzony - No dobra, Borgira z nami nie ma, więc jes możliwość że dłużej pożyje, lecz my mysimy się zająć resztą, pamiętajcie, nie działamy w pojedynke, to musi być zwarta walka- zakrzyknął, po czym, jakby z zadowolenia uśmiechnął się-mam nadzieje, że to nie jest ma ostatnia bitwa- i wywijając mieczami młynki, ugiął się, i pojawił się ten ból - cholera, moje nogi! - to była stara kontuzja, jeszcze zza młodu -Nie, no to mnie nie może wykończyć Po chwili bestia zaatakowała Błękitnego, który odbijając się od ścian krateru, puśicł w jej kierunku pocisk- No dalej, muszę się ruszyć - wyczekiwał momentu gdy stwór będzie szybował tuż nad nim, by wbić w jego podbrzusze 2 czerwone, zakrzywione ostrza - Tylko 1 szansa...- lecz to nie ma sensu, gdy bestia mnie widzi - pomyślał - więc musze użyć Tańcu Cienia - jak powiedział tak uczynił, kręcąc mieczami coraz szybciej, oraz wyciągając ręce raz to do przodu, a raz do tyłu, Wilk zaczął powoli znikać, aż wreszcie stał się niewidzialny, lub niewidoczny gołym okiem - no to czekam... |
Borgir Spadłeś na samo dno krateru. Zadrapałeś się lekko, lecz nie czujesz mocnego bólu. Upadłeś na miękkie podłoże. Macając je poznajesz że jest to legowisko. Szybko sprawdzasz co masz w plecaku. Znajdujesz mały sztylet. Przy sobie szukasz miecza, którego nie znajdujesz. Krzyczysz: „Jest tu kto?” Nikt ci nie odpowiada. Robisz kilka kroków. Słyszysz skamlenie. Głos nie jest podobny do ludzkiego, ani żadnego znajomego ci zwierzęcia. Przed tobą cała droga ci się rozświetla. Widzisz ogień. - Ha! Mały smoczek. Dobrze że nie jest groźny jak jego pobratymcy. Chodź tu malutki, śmiało. – wołasz go. Mały smoczek podchodzi, liżąc ci rękę którą wcześniej mu podałeś. - AAARGGHG! TY PASKUDO JEDNA! A masz! Cholera! Moja ręka! – Krzyczysz, gdyż mały stwór ugryzł cię w rękę. Kopnąłeś go odleciał na parę metrów. Uciekł. Wilk Twój taniec dekoncentruje stwora i sprawia że nie wie gdzie iść. Szybko zwraca uwagę na miejsce gdzie jesteś, gdyż został zaatakowany przez wielką kulę ognia. Odchodzi od ciebie widząc że osoba w błękitnym stroju ciska w niego kulami ognia. |
"- AAARGGHG! TY PASKUDO JEDNA! A masz! Cholera! Moja ręka!" - wykrzyknalem. *Smoczek mnie ugryzl !* - pomyslalem -MNIE !? - krzyknalem. Szybkim ruchem reki rzucilem w malego sztyletem. Nie patrzac na to, czy bestia dostala czy nie, rzucam sie w pogon za nia. Ze skowytem wykrzykuje: -Ahh dorwe Cie, ty pendraku ! Ty niegodziwcu ! Ty .. ty .. *Heh smok ... coz za stoworzenie. Prawdopodobnie maly smok nie bedzie az tak latwym przeciwnikiem na jakiego wyglada, chyba zadny smok nie jest slabym potworem. Nie mowie juz o tych ogromnych. Slyszalem opowiesc, ze jeden taki potrafi zrobic niezla rozrube ! Sie wie, ale nie az taka jak ja potrafie ! He he ..* -HE! HE! HE! HE! HE! HE! - gdy biegne zaczynam krzyczec psychicznie. |
Nie lubił jak wszystko działo się tak szybko. Zawsze wolał trzymać się z góry ustalonej taktyki. No, ale kogo on oszukuje. Przecież smok nie będzie czekał, aż ten się odpowiednio ustawi, przygotuje się do ataku i powie- Dobra, zaczynamy! Tutaj trzeba działać błyskawicznie. O ile przy ataku pierwszego smoka czuł się dosyć pewnie, to atak drugiego całkowicie go zdekoncentrował. Nastąpił on akurat w tym szczególnym momencie po walce, kiedy opada adrenalina, człowiek przestaje być skupiony i myśli już tylko o tym jakimi słowami opisać tą historie znajomym. Gdy zobaczył drugiego smoka wyłaniającego się z krateru starał się zaimprowizować jakiś szybki atak. Niestety jedyne co udało mu się wyczarować to parę małych niebieskich iskierek, które mogłyby co najwyżej zbudzić z drzemki kota. Popatrzył po swoich niedawno poznanych kompanach, czy zauważyli jego nieudolną próbę ataku. Jednak oni rzecz jasna mieli ważniejsze sprawy na głowie, niż wpatrywanie się w niego. Jego policzki oblał soczysty rumieniec. W takich chwilach cieszył się, że nigdy nie zdejmuje swojego kaptura. Spojrzał na drugiego maga, który poczęstował smoka kulą ognia. "Jeszcze raz? Tylko że silniej!"- usłyszał wołanie. Spodobała mu się ta opcja. Podszedł do Błękitnego. - Dobra, połączmy siły i poczęstujmy go daniem dnia. Zdecydowanie musi darować sobie ten pseudo żartobliwy ton. |
Magowie se żartują,smok zwraca uwage tylko na nich, Borgir wrzeszczy po kraterze jak obłąkaniec, Klaus jest zdekoncentrowany,a ja??, ja jestem niewidzialny- pomyślał - tu może być okazja, dam czas Beriandowi i Seamusowi- po czym w bardzo szybkim tępie przebiegł dystans dzielący go od smoka, by po chwili z duży rozmachem wbić mu miecz w tłów, a sekunde później drugi, troche bliżej szyi- no to da im czas - DALEJ, WALCIE!!- zakrzyknął, a potem zamilkł, aby w chwili wypuszczenia zaklęcia uciec w pore. |
Gdy ten... to coś zaatakowało, Klaus od razu rzucił się na niego z młotem. Wirował, machał Krukiem w każdą stronę gdzie pojawiała się głowa tej poczwary, aż draśnięcięm w pysk rozjuszył potwora. Odepchnięty potężnym ciosem poleciał w tył. Kurwa mać! - krzyknął w myślach. Coś takiego biega sobie po gościńcach? W imię świętego Jerzego, zaraz zdechniesz psubracie! - ryknął GodHammer. Rzucił się znów, nie zauważając, że stwór, który go powalił leżał martwy, a szarżował na coś jeszcze większego. |
Gdy próbując utrzymać się na grzbiecie smoka, Wilk zobaczył pędzącego Klausa, zakrzyknął -Klaus, pomóż mi go przytrzymać, tylko mnie nie zabij przy okazji, furiacie- zaśmiał się krótko, po czym smok znów podskoczył w bólu - Nie ruszaj się, to zginiesz bezboleśnie... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:50. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0