[Storytelling] WÅ‚adca PierÅ›cieni Drużyna PierÅ›cienia I listopad 3018 roku Trzeciej Ery Gdy dotarliÅ›cie na miejsce pierwszÄ… rzeczÄ… jakÄ… miaÅ‚y zaszczyt zobaczyć wasze oczy byÅ‚a piÄ™kna architektura elfiego miasta wznoszÄ…ca siÄ™ nad rzekÄ… Bruinen. PomyÅ›leć, że to legendarne miasto Elronda przetrwaÅ‚o tu od Drugiej Ery. PodziwiajÄ…c cudowne budowle kroczyliÅ›cie ku bramie. SpadajÄ…ce z drzew liÅ›cie informowaÅ‚y was, że jesieÅ„ jest w peÅ‚ni, nawet mimo tego, że sÅ‚oÅ„ce Å›wieciÅ‚o wysoko ponad liniÄ… horyzontu, na czystym, bezchmurnym niebie. Wtedy to wyszedÅ‚ naprzeciw wam elf. Ubrany byÅ‚ w zÅ‚ocistÄ… szatÄ™ zdobinÄ… srebrzystymi wzorami liÅ›ci. Jego spiczaste uszy wystawaÅ‚y ponad dÅ‚ugie blond wÅ‚osy. Po chwili zdyszany posÅ‚aniec przemówiÅ‚ do was nieco piskliwym gÅ‚osem: -ProszÄ™ za mnÄ…. Elrond już paÅ„stwa oczekuje- mówiÅ‚ wskazujÄ…c rÄ™kÄ… na budowlÄ™ wzniesionÄ… na wzgórzu. W milczeniu kroczyliÅ›cie ku waszemu przeznaczeniu… Nie wiedzieliÅ›cie, co was czeka w tym budynku. Jakie to specjalne zadanie czeka na was… ByÅ‚o was siedmiu. Siedmiu WybraÅ„ców Najwyższych ze Åšródziemia. CzÅ‚owiek ramiÄ™ w ramiÄ™ z elfem i krasnoludem. PodążaliÅ›cie w kierunku Domu Erlonda. Nikt nie spodziewaÅ‚ siÄ™, że dziÅ› nadejdzie ten dzieÅ„… PoczÄ…tek koÅ„ca Trzeciej Ery Åšródziemia… |
Między nimi podążał młody, przystojny Rohirrim o krótkich brązowych włosach. Miał niebieskie oczy i lekki zarost. Średniego wzrostu jak na człowieka, za to dobrze zbudowany i zapewne dość silny. Odziany był w dość lekkie i przewiewne ubranie, ciemno zielona koszula, brązowe spodnie. U pasa miał miecz. Zdawało się jakby nie chętnie rozstawał się z koniem i resztą ekwipunku, zbroją i tarczą. Choć wiedział ze jest wśród przyjaciół i nie ma się czego obawiać. Kroczył pewnie w wskazanym kierunku nie wiedząc czego się spodziewać. Elfy, pierwszy raz takie spotyka. Słyszał o nich różne rzeczy, teraz ma okazję przekonać się na ile one są prawdziwe. Jednak zastanawiał się również po co ta narada, Gandalf mimo iż go tu sprowadził nie powiedział mu czego ma się spodziewać. Patrząc po innych idących razem z nim domyślił się ze zjechali tu z różnych odległych ziem, też na naradę. Co może być jej celem? Miejsce narady, dom w której miała się odbyć znajdował się na wzgórzu. Więc chwila upłynęła nim dotarli na miejsce. Goran zaczynał już tęsknić za sowią krainą. Nigdy nie przypuszczał że będzie zmuszony wyruszać na tak daleką wyprawę, w dodatku sam. Zostawił swych przyjaciół bez wyjaśnienia, nie wiedział jak przyjmą go po powrocie. Nie wiedział nawet kiedy wróci. Starał się odegnać te myśli by na naradzie myśleć i działać rozważnie. Gdy stał już u drzwi zatrzymał się, spojrzał po wchodzących na naradę ludziach, elfach a także krasnoludach. Jeden z przechodzących obok ludzi zdawał mu się być Gondorianinem, lecz możliwe ze się mylił. Jeżeli chodzi o elfy i krasnoludy nie śmiał się nawet domyślać skąd pochodzą. Nie odróżniłby nawet tutejszego elfa od przybysza z mrocznej puszczy. Niezwlekając dłużej wszedł do domu gdzie miała odbyć się narada. |
Podróż dobiegła końca. Rainrir, lekko zmęczony, zsiadł z konia, i rozglądając się po całej okolicy, podziwiał piękno, jakiego nie zaznał, mieszkając w Gondorze. Zadziwiała go magia tego miejsca, to, jaki spokój może tu panować. Prowadząc swego wierzchowca, spytał przechadzającego się elfa, o miejsce, gdzie może zostawić zwierze. -Najbliższa stajnia jest tam-powiedział, wskazując najbliższy budynek. Strażnik nie mógł uwierzyć, dlaczego nie dostrzegł tej budowli, pomyślał, że może naprawdę działa tutaj magia. Po kilku chwilach od wejścia do środka, powrócił do szukania domu Elronda. Wielu mieszkańców dziwiło się, widząc wysokiego człowieka, z długimi, brązowymi włosami, noszącego dwa miecze, łuk z kołczanem, dziwny strój oraz jasnozielony płaszcz z kapturem. Dotarcie do największego domu zajęło mu dużo czasu, lecz okazało się, że nie tylko jego celem było dojście w to miejsce. Stało tam dwóch ludzi, jeden krasnolud i trzech elfów. Wszyscy w ciszy, czekając na to, co ich czeka. Rainrira ciekawiło, co taka osobliwa grupa może mieć za zadanie. -Witajcie-rzekł kłaniając się lekko -Jam jest Rainrir, Strażnik Gondoru... I zanim skończył się przedstawiać, podszedł do nich bogato ubrany elf, który przemówił wysokim głosem -Proszę za mną. Elrond już państwa oczekuje- po czym wskazał im drogę, samemu idąc na przedzie. Droga korytarzami pałacu była długa, ale również bogato zdobiona. -Naprawdę, piękne to miejsce-powiedział sam do siebie *Ciekawe, co nas za zadanie czeka. I czy podołamy mu jako drużyna* Rozmyślał Gondorczyk. |
Wśród tej zaiste dziwnej kompani znajdował się zaiste dziwny krasnolud. Dlaczego dziwny? A dlatego, że nie przejawiał typowej dla jego rasy nienawiści do elfów. Nie można było też powiedzieć że lubił tą rasę. Potrzebne było tu inne określenie "szanował". Tak to było określenie odpowiednie. Więc w kompani był krasnolud. Przyodziany typowo dla podróżnika, przynajmniej mu się tak zdawało. Bawełniana koszula, na to jakaś wełniana bluza oraz jego własnego wyrobu kolczuga, skórzane spodnie i buty. Buty wysokie podróżne. Jego wygląd był też dziwny. Rudy, wąsko-wysoki pas włosów na głowie, broda sięgająca klatki piersiowej z dwoma warkoczykami. Zdecydowanie można było to nazwać dziwnym wyglądem. Co się tyczy jego wyposażenia. Mały plecaczek z jedzeniem i bukłakiem wody oraz wierny dwuręczny, obusieczny topór, z którym Huril wolał się nie rozstawać. Był przypięty do pasa, tak aby można było szybko go dobyć jak i również szybko go schować. Jego rola na tej naradzie, była chyba dla nikogo nie wiadoma. Dostali polecenie wydelegować kogoś do domu elfów to wybrali tego co tam już był, gdyż nikt się nie kwapił aby samemu tam wyruszyć. Krasnolud nie znał swej roli i nie wiedział jeszcze jak ta narada zmieni jego życie, lecz miał się za niedługo o tym przekonać. |
Pośród tego orszaku szedł swobodnym krokiem elf. Reprezentant Lorien, mierzący 180cm, z bujną czupryną. Rozglądał się z zaciekawieniem, po tej dziwnej gromadzie. Zostali wybrani. Misja, która ma zadecydować o losach śródziemia zbliżała się do bohaterów, niczym ostrożny skrytobójca. Maarhas nie przeczuwał jaką wagę może mieć to zgromadenie. Na odchodnym od Galadriel dowiedział się, że ma zebranych traktować z szacunkiem i broń boże nie wszczynać awantur. Syn jej, miał bowiem tendencję do szybkiego wyjmowania łuku. Najbardziej zainteresował go krasnolud. Nigdy w życiu nie widział takiego, choć jego rówieśnicy dużo mu o nich opowiadali. Że śmierdzą. Że są opryskliwe. Że są samolubne i pyszne. Ciekawość nie dawała spokoju Lorien. Nie mógł się już doczekać zebrania. |
WÄ™drówka dobiegÅ‚a koÅ„ca. A wÄ™drówka byÅ‚a najwspanialszÄ… przygodÄ… jakÄ… elf przeżyÅ‚ w ciÄ…gu caÅ‚ego swego istnienia. Jeszcze wspanialszym faktem tego przedsiÄ™wziÄ™cia byÅ‚ lokalizacja docelowa. Dom Elronda... PiÄ™kne miejsce, podziwiane przez wszystkich elfów, których Verkall spotkaÅ‚ na swojej drodze. Niesamowicie bogata roÅ›linność, tÄ™tniÄ…ca jakoby swoim życiem, nie zaważajÄ…c na nic. Niczym siÄ™ nie przejmujÄ…c. Spokojni mieszkaÅ„cy, podobnie jak natura nie zabiegani, spokojni, opanowani. Różne opowiastki i legendy gÅ‚osiÅ‚y jak to tu w domu Elronda każdemu jest dobrze, cokolwiek by on nie robiÅ‚. Tylko i wyÅ‚Ä…cznie dobro i spokój. ZÅ‚o do tej krainy nigdy nie zaglÄ…daÅ‚o. Nie miaÅ‚o prawa tu wstÄ…pić. Czas w tym miejscu ma caÅ‚kowicie inne znaczenie niż gdziekolwiek indziej. Tu zapomina siÄ™ o wszystkim o czym pamiÄ™ta siÄ™ tam. Nie liczy siÄ™ dni, godzin, minut. Radość i wypeÅ‚nienie spokojem emanuje z tego miejsca i staje siÄ™ ono najpiÄ™kniejszym miejscem na ziemi.... Tak znaÅ‚ elf to miejsce z opowieÅ›ci i legend. W gÅ‚Ä™bi serca wierzyÅ‚, że sÄ… one prawdÄ…... WÄ™drówka ciężkÄ… nie byÅ‚a. Spokojna wrÄ™cz i przyjemna. MusiaÅ‚a taka być skoro ciÄ…gle towarzyszyÅ‚o jej Å‚ono natury, które zawsze cieszyÅ‚o elfa. PrzemierzajÄ…c granice bramy Verkall nadal nie mógÅ‚ nacieszyć oka wszystkim tym co zobaczyÅ‚. ZmieniÅ‚o siÄ™ to kiedy kiedy znalazÅ‚ siÄ™ w Å›rodku. Tak piÄ™knie wykonanych elfikich budowli nie widziaÅ‚ jeszcze nigdy. Architektura, wykonanie, materiaÅ‚ zadziwiaÅ‚y. Sam elf odziany byÅ‚ w zielonobrunatny strój, pokryty kilkoma czarnymi pasami. Z tyÅ‚u na plecach uwidaczniaÅ‚ siÄ™ jego Å‚uk, nazywany "Przyjacielem". MogÅ‚o siÄ™ to wydawać dziwne, ale tak zostaÅ‚ wychowany i owa broÅ„ towarzyszyÅ‚a mu zawsze. Jego jaÅ›niejÄ…ca uroda, wyszczególniona piÄ™knymi, dÅ‚ugimi wÅ‚osami mogÅ‚a go wyróżniać na tle ludzi i krasnoludów, z którymi razem brnÄ…Å‚ w gÅ‚Ä…b prowincji. Elf nadal podziwiaÅ‚ niesamowity urok tego miejsca, nie mogÄ…c nacieszyć oka. MusiaÅ‚ jednak zaprzestać zaraz po tym jak wystÄ…piÅ‚ przed najprawdopodobniej posÅ‚aniec Elronda. Vekrall wÅ‚aÅ›nie teraz przypomniaÅ‚ sobie jaki jest główny cel jego wÄ™drówki. Rada. Uradowany i rozweselony zaczÄ…Å‚ nucić pierwszÄ… lepszÄ… elfickÄ… pieśń, oczekujÄ…c na wskazówki posÅ‚aÅ„ca. O môr henion i dhû: Ely siriar, êl sÃ-la. Ai! AnÃ-ron Undómiel. Tiro! Él eria e môr. I 'lîr en êl luitha 'úren. Ai! AnÃ-ron... |
... Edhelharn. Alae! Ir el od elin! I ‘lir uin el luitha guren. Ai! Aniron Undomiel. I lacha en naur e-chun Sila, eria, bronia. Ai! Aniron Edhelharn Do Å›piewu doÅ‚Ä…czyÅ‚ jeszcze jeden piÄ™kny gÅ‚os dochodzÄ…cy ze strony domu na wzgórzu. Na Å›cieżce do posiadÅ‚oÅ›ci staÅ‚ i Å›piewaÅ‚ wysoki ... bardzo wysoki elf o niespotykanej już w tych czasach urodzie. Harmonijnie zbudowany, miaÅ‚ owalnÄ… twarz bez zarostu o gÅ‚adkiej, jasnej cerze. Jego czarne, grube i lÅ›niÄ…ce wÅ‚osy spÅ‚ywaÅ‚y luźno na plecy. Oczy w kolorze bÅ‚Ä™kitu patrzyÅ‚y na Å›wiat bardzo przenikliwie. PatrzÄ…cym przez moment wydawaÅ‚o siÄ™, że postać elfa otoczona jest aureolÄ… Å›wiatÅ‚a, czyniÄ…c go jeszcze wyższym niż w rzeczywistoÅ›ci, lecz wrażenie to momentalnie prysÅ‚o, a może to byÅ‚ jedynie taki efekt odbitego Å›wiatÅ‚a sÅ‚oÅ„ca. Jedynie w oczach elfa wciąż byÅ‚o widać iskierki Å›wiatÅ‚a, i nie byÅ‚y to sÅ‚oneczne refleksy. Ubrany byÅ‚ w dÅ‚ugÄ…, siÄ™gajÄ…cÄ… poÅ‚owy Å‚ydek, zwiewnÄ… szatÄ™ w kolorze swoich oczu, która byÅ‚a spiÄ™ta pod szyjÄ… misternie wykonanÄ…, srebrnÄ… broszÄ… w ksztaÅ‚cie gwiazdy. Oprócz tego miaÅ‚ na sobie jedwabne spodnie oraz takąż koszulÄ™ w kolorze o jeden ton ciemniejszym od okrywajÄ…cej go szaty. Przepasany byÅ‚ skórzanym pasem ze sprzÄ…czkÄ… w ksztaÅ‚cie liÅ›cia. Na nogach miaÅ‚ wysokie buty wykonane z miÄ™kkiej skóry. Bezszelestnie zbliżyÅ‚ siÄ™ do caÅ‚ej grupy. PokÅ‚oniÅ‚ sie przed wszystkimi i zwróciÅ‚ siÄ™ do nich: - Elen sÃ-la lumenn' omentielvo. I zauważajÄ…c, że sÄ… tu nie tylko elfy dodaÅ‚ w jÄ™zyku wspólnym: - Witajcie, WybraÅ„cy. Pozwólcie, że siÄ™ przedstawiÄ™. Jestem Galdor ze szczepu Finwego. - przerwaÅ‚ na chwilÄ™ przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ uważnie przybyszom z osobna. Każdy, na którego spojrzaÅ‚ miaÅ‚ wrażenie, jakby byÅ‚ poddawany osÄ…dowi. - Chodźmy do Sali Rady, już jesteÅ›my spóźnieni. - powiedziaÅ‚ odwracajÄ…c siÄ™ do nich plecami i ruszajÄ…c w kierunku domu, wskazujÄ…c pozostaÅ‚ym drogÄ™. WyglÄ…daÅ‚o na to, że Å›wietnie zna to miejsce, jakby byÅ‚ jego mieszkaÅ„cem ... |
Grupa mężczyzn na czele z elfem w zÅ‚ocistej szacie dotarÅ‚a do wrót Domu Elronda. Malownicze i masywne drewniane drzwi byÅ‚y zamkniÄ™te. Elf mocno szarpnÄ…Å‚ żelaznÄ… klamkÄ…. Drzwi powoli otwieraÅ‚y siÄ™ ukazujÄ…c wam wspaniaÅ‚e wnÄ™trze. ByÅ‚y to wrota do waszego przeznaczenia… Do waszej przyszÅ‚oÅ›ci… Zadziwić mógÅ‚ fakt braku strażników. Ale osoby przebywajÄ…ce już kiedyÅ› na dworze Elronda wiedziaÅ‚y, że to najbezpieczniejsze miejsce w caÅ‚ym Åšródziemiu. Gdy powoli przekraczaliÅ›cie próg budynku z koÅ„ca korytarza dobiegÅ‚ was wesoÅ‚y, acz czymÅ› zaniepokojony gÅ‚os wszystkim znanego czarodzieja. Gandlalf pospiesznie kroczyÅ‚ w waszym kierunku. Odziany byÅ‚ w szarÄ… szatÄ™, w rÄ™kach trzymaÅ‚ swój kostur. U pasa miaÅ‚ pochwÄ™, w której znajdowaÅ‚ siÄ™ jego miecz. Z jakby wymuszonym uÅ›miechem na twarzy zdyszany przemówiÅ‚ do was swoim ciepÅ‚ym gÅ‚osem: -Ach, jesteÅ›cie wreszcie! Mam nadziejÄ™, że podróż przebiegÅ‚a spokojnie, ale o tym porozmawiamy później. Ależ gdzie jest Duartuss?- spytaÅ‚ zaniepokojony rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po twarzach przybyÅ‚ych. PrzeklnÄ…Å‚ cicho pod nosem, po czym znów zwróciÅ‚ siÄ™ do was- Nie ma na to teraz czasu, za mnÄ…, Rada czeka. Szybkim krokiem udaliÅ›cie siÄ™ w gÅ‚Ä…b korytarza. Po chwili byliÅ›cie w przed drzwiami sali na koÅ„cu korytarza. Gandalf westchnÄ…Å‚ lekko po czym silnym pchniÄ™ciem otworzyÅ‚ drzwi i pierwszy wszedÅ‚ do pomieszczenia. Sala wyglÄ…daÅ‚a jak wielki balkon osÅ‚oniÄ™ty szkÅ‚em. SÅ‚oÅ„ce wpadaÅ‚o do tego pomieszczenia nie pozwalajÄ…c na pojawienie siÄ™ weÅ„ ani jednego mrocznego miejsca. Na Å›rodku ogromnego pokoju, w którym spokojnie mogÅ‚aby siÄ™ zmieÅ›cić setka rosÅ‚ych ludzi , staÅ‚ wielki, drewniany stół. Przy stole siedzieli już ludzie i elfy w biaÅ‚ych szatach, wielcy wojownicy i wÅ‚adcy wielu ziem Åšródziemia. Jednakże pomimo wielu osób wiele miejsc przy stole byÅ‚o pustych. Gandalf wskazaÅ‚ dÅ‚oniÄ… wasze miejsca. Gdy wszyscy zebrani byli już na swoich miejscach, do sali wszedÅ‚ Erlond, wÅ‚adca Rivendell. Odziany byÅ‚ w zÅ‚otÄ… szatÄ™ z wyhaftowanym zÅ‚otÄ… niciÄ… drzewem. Na gÅ‚owie miaÅ‚ zÅ‚oty diadem. Momentalnie w sali nastaÅ‚a cisza. Po chwili rozbrzmiaÅ‚ donoÅ›ny gÅ‚os Elronda: -Witam wszystkich tu zebranych. Witam ciebie, Mithrandirze- zwróciÅ‚ siÄ™ do Gandalfa, które lekko skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…- Witam ciebie, Thranduil’rze, wÅ‚adco Mrocznej Puszczy, oraz ciebie, Denetchorze Drugi, namiestniku Gondoru- na te sÅ‚owa czÅ‚owiek stojÄ…cy w otoczeniu dwóch strażników wieży wskazany wzrokiem przez Elronda wyraźnie zmieniÅ‚ swój wyraz twarzy. Pan Rivendell przemawiaÅ‚ jeszcze dÅ‚uższÄ… chwilÄ™. Gdy zmierzaÅ‚ ku koÅ„cowi jego wzrok zwróciÅ‚ siÄ™ na drugi koniec stoÅ‚u, gdzie zasiadali ostatnio przybyli- Witam także innych przybyÅ‚ych, a w szczególnoÅ›ci naszych „WybraÅ„ców”. Pewnie dziwi was to, jak was nazwaÅ‚em, ale bez obaw. Za moment wszystko siÄ™ wyjaÅ›ni. Elrond usiadÅ‚ na swoim miejscu. Po chwili zwróciÅ‚ siÄ™ po cichu do siedzÄ…cego obok Gandalfa: -Gdziesz jest Saruman? Czyż nie miaÅ‚ on przybyć? -Jak widać, Elrondzie- odparÅ‚ Gandalf. -Tak wiÄ™c siÄ™ zaczyna… -To nieuniknione. Ty wiesz to najlepiej. KrótkÄ… rozmowÄ™ Elronda i Szarego Pielgrzyma przerwaÅ‚o skrzypniÄ™cie drzwi. Do sali wszedÅ‚ rosÅ‚y czÅ‚owiek. MiaÅ‚ gÄ™ste, ciemne wÅ‚osy. Na jego twarzy widoczne byÅ‚o już jego doÅ›wiadczenie, lecz mimo tego nie byÅ‚ starym czÅ‚owiekiem. Okryty byÅ‚ w czarny pÅ‚aszcz, u boku zwisaÅ‚ mu miecz. W dÅ‚oni trzymaÅ‚ maÅ‚Ä…, drewnianÄ… skrzyniÄ™. -Ach, jesteÅ› Estel’u- zwróciÅ‚ siÄ™ do przybysza Elrond. CzÅ‚owiek podszedÅ‚ do Elronda, po czym usiadÅ‚ na wolnym miejscu po jego lewej stronie. Gandalf oraz Elrond spojrzeli na siebie, po czym Gandalf skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… w kierunku Elronda. Ten powstaÅ‚ z miejsca po czym przemówiÅ‚ do zebranych: - Nelde korma an edhel haran un panta fanyare, Zebrani na sali, przynajmniej ci, którzy znali jÄ™zyk elfów, domyÅ›lali siÄ™ już, o co chodzi. NastaÅ‚a martwa cisza. Nagle tÄ… ciszÄ™ przerwaÅ‚ gÅ‚os Gandalfa, który ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej:Otso an heru nauko mi san ondo noorie, Nerte an firima, nosse unquale turme, Minya an Heru Loome mii morne nasse, Mi kemi Mordor, mammen lumbe, Minya, san ilya sanye, Minya, san ilya tuuva, Minya, san ilya sanga ar mi loome otorno Mi kemi Mordor, mammen lumbe. -Trzy pierÅ›cienie dla królów elfów pod otwartym niebem, Teraz już wiÄ™kszość zebranych wiedziaÅ‚a o co chodzi. NastaÅ‚a po raz kolejny dziÅ› przenikliwa cisza. I tym razem przerwaÅ‚ jÄ… gÅ‚os Szarego Pielgrzyma, który mamrotaÅ‚ po cichu jakieÅ› zaklÄ™cie, trzymajÄ…c prawÄ… dÅ‚oÅ„ nad skrzyniÄ…, którÄ… przyniósÅ‚ czÅ‚owiek. Zamek skrzynki po chwili zaskrzypiaÅ‚. CzÅ‚owiek delikatnie i powoli otwieraÅ‚ jej wieko. Nagle wszyscy zebrani stanÄ™li jak wryci. Bowiem ich oczom ukazaÅ‚a siÄ™ rzecz niemożliwa- w skrzyni byÅ‚ Jedyny PierÅ›cieÅ„…Siedem dla wÅ‚adców krasnali w ich kamiennych paÅ‚acach, Dziewięć dla Å›miertelników, ludzi Å›mierci podlegÅ‚ych, Jeden dla WÅ‚adcy CiemnoÅ›ci na czarnym tronie W Krainie Mordor, gdzie zalegÅ‚y Cienie, Jeden by wszystkimi rzÄ…dzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemnoÅ›ci zwiÄ…zać W Krainie Mordor, gdzie zalegÅ‚y cienie. -Tak, pierÅ›cieÅ„ zostaÅ‚ odnaleziony. A zadaniem nas wszystkich zebranych na tej radzie bÄ™dzie decyzja w jego sprawie- powiedziaÅ‚ spokojnie Elrond. |
Galdor już od pewnego czasu wyczuwał, że coś się zdarzy. Zauważył, że cienie w dolinie Imladris wydłużyły się i pogłębiły, a to mogło oznaczać tylko jedno, ponowne odrodzenie się sił zła w Śródziemiu. Na swoich wyprawach też dużo częściej widział ślady działalności orków i innych złych stworów, które odzyskały siły po ostatniej klęsce. Teraz wiedział dokładnie, co się działo. Jedyny Pierścień, poważna część samego Saurona Okrutnego, który uznany był za pokonanego po wielkiej bitwie na stokach Góry Przeznaczenia, został odnaleziony i teraz poszukuje możliwości ponownego połączenia się ze swoim stwórcą. Do tej pory sądzono, że zaginął bezpowrotnie lub został zniszczony, ale jednak nie to było jego przeznaczeniem. Teraz dokładnie wiedział, co było jego misją w Śródziemiu i dlaczego musiał zostać, a nie odpłynąć ze swoimi pobratymcami za Morze. Jego los został przez Eru Iluvatara związany z tym kawałkiem złota. Przez chwilę, jakby usłyszał fragment Ainulindalë, którą przed początkiem wszystkiego śpiewali dla Eru Ainurowie, a w której była zawarta cała historia świata - to co było, jest i będzie ... Po otwarciu skrzynki mroczny cień przemknął przez rozsłonecznioną salę i na chwilę zrobiło się zimno. Tak wiele zła i przewrotności było zgromadzone w tym małym krążku złota, że elf odczuwał ich obecność niemal fizycznie. Może nie wszyscy tak to odczuli, ale wpływ Pierścienia był widoczny. Popatrzył na zebrane wokół stołu osoby, czekając aż władcy zabiorą głos pierwsi ... choć decyzja o losie Jedynego już dawno temu zapadła w wielkiej pieśni Ainulindalë. |
Na widok pierścienia zaniemówił, słyszał jedynie opowieści,legendy. Nigdy nie traktował tego poważnie, ale teraz. jeśli to prawda co słyszał o tej błyskotce nic już nie będzie takie jak dawniej. *Niewiarygodne, to nie do pomyślenia. Jedyny pierścień, tu. Na moich oczach. Sauron... czy on...?* Tysiące myśli kołatało mu się w głowie. Starał sie nad nimi zapanować. -jeżeli to co słyszałem o pierścieniu jest prawdą, Sauron powrócił- Był zdenerwowany ale mówił spokojnie. Nie wiedział jak zareagować. Nie chciał dać sie ponieść emocjom. W końcu powstał zabierając głos. -Przybyłem z Rohanu, przez nasze ziemie przeprawia się coraz więcej orków, a wszystkie kierują się do Mordoru. Mają sztandary z wymalowanym czerwonym okiem, jak się spodziewam symbolem Saurona. Jeśli to co słyszałem o pierścieniu jest prawdą to zniszczenie go powstrzyma Saurona.- Spojrzał wyczekująco po zebranych. Czekał aż ktoś odpowie, zabierze głos. Czekał zwłaszcza na Gandalfa lub Elronda, jego wiedza na ten temat nie była zbyt wielka i pewna to też obawiał sie czy nie powiedział jakiejś głupoty. W końcu zdecydował sie osiąść. Przez zaledwie kilka chwil tyle sie wydarzyło, dopiero teraz mógł wszystko w spokoju przemyśleć. Zabrał głos pod wpływem impulsu, nie zastanawiał sie specjalnie co mówił. Dopiero teraz zaczęły do niego docierać niektóre fakty. *Czemu nazwał nas Wybrańcami? Ja nawet tamtych nie znam. Może Gandalf sie pomylił, tu powinni być wielcy przywódcy a nie tacy ludzie jak ja.* |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:45. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0