lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Autorskie] Duch Ziemi (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/5967-autorskie-duch-ziemi.html)

effique 25-08-2008 22:46

Pomysł Jonathana wydawał się zadziwiająco sensowny. W każdym razie, ryzyko w razie niepowodzenia wydawało się Jolene znikome. Ostatecznie, smok nie jest w stanie przekroczyć tej rzeczki. Najgorszym, co może się okazać, jest to, że jego lęk przed wodą jest niczym nieuzasadniony, i nie zrobimy mu krzywdy.

Jolene skinęła głową, do mężczyzny, na znak tego, że akceptuje jego pomysł. Podeszła kilka kroków, tak, by znaleźć się na skraju rzeczki, po czym odezwała się:

- Nie bardzo mamy naczynia, by go z niego oblać woda, a w dłoniach nie pomieścimy jej zbyt wiele, i narażamy się na jego atak podchodząc zbyt blisko. Może spróbuję mocy telekinezy, by podnieść kilka litrów wody, i plusnąć nimi w jego stronę? To powinno być bardziej wydajne.

To powiedziawszy, skupiła wszystkie swoje myśli na przepływającym strumieniu. Kilka prostych medytacyjnych sztuczek uspokoiło jej oddech i wprowadziło w stan intensywnej koncentracji. Spróbowała wykonać to, o czym przed chwilą powiedziała. Choć pewnie nie przeniesie wody bez uronienia ani kropli, liczy na to, że uda jej się choćby plusnąć nią w stronę smoka.

Seorse 26-08-2008 10:24

Jolene poczuła nagły odpływ sił, ale jaj myśli wydarły się z jej ciała, które teraz było tylko pustym naczyniem. Choć chciała tylko chlusnąć wodą, już przy pierwszej próbie zmieniła bieg strumienia. Woda podskoczyła i z siłą szarżującego byka uderzyła w głowę potwora. Nie mogąc utrzymać dłużej wody Jolene cofnęła moc na powrót do swojego ciała. Dyszała ciężko. Zaraz po tym uderzenie powietrza i wody zmiotło wszystkich z nóg mocząc doszczętni nowe szaty. Spojrzeliście na potwora. A raczej na słodkiego, małego, zielonego wężyka z nieproporcjonalnie dużymi łapami, który patrzył na was wielkimi oczami piszcząc przy tym głośno.
- Już, już maleńki. - Jennifer podbiegła do pisklaka, pogłaskała go i zapakowała do torby, tak żeby wystawała tylko głowa. - No to chodźmy dalej. - powiedziała głośno i szybkim ruchem otworzyła drzwi.
Znaleźliście się w ogromnym pomieszczeniu, o błyszczących ścianach. Naprzeciwko drzwi znajdowała się płaska szklana ściana. Była zielonkawa, a refleksy światła odbijały się przez nią jak przez pryzmat, przez co sala była skąpana w kolorowym świetle. Za szkłem pływały ryby. Wszelkich rodzajów, od malutkich jak duży palec u nogi, po wielkie jak samochody. Ethel podeszła do ściany i dotknęła ją ręką. Jej dłoń wsiąkła i znalazła się po drugiej stronie. Dziewczyna szybko się wycofała. Wszyscy zauważyli że jej ręka jest mokra.
-Wydaje mi się że wyjście jest tam. To jest próba magii....-Ethel wskazała sufit skąpany w wodzie.Gdzie widniała białą plamka otworu, przez który sączyło się światło dnia.- Na pewno nie dołoby rady dostać się do kolejnych drzwi bez użycia mocy. Dystans jest tak długi, że człowiek nie wytrzyma tyle bez tlenu. Smok wyskoczył z torby i podbiegł szybko do ściany powąchał ją i wskoczył na drugą stronę. Płynął szybko ale i tak trwało to pięć minut. Gdy dopłynął do wyjścia, wyskoczył z wody znikając wam z oczu. Po chwili poczuliście moc płynącą z wody.

Jullie: 8/8
Jonathan: 5/10
Vardaanca: 0/8
Jolene: 2/8
Jennifer:10/10

Tamriel 29-08-2008 08:29

- Skoro zostałem już testerem różnych dziwnych pomysłów, to pójdę pierwszy. -Vardaanca wszedł przez magiczną, niewidoczną ścianę. Na pewno to bujda z tym pływaniem. To nie żadna woda, tylko omam wzrokowy, a ta szmata ciągle nas w chuja robi. Jednak woda była prawdziwa, a uparty Vardaanca płynął przed siebie do wyjścia po drugiej stronie.

Ethel 29-08-2008 10:22

Po kilku metrach, Vardaanca`e zaczęła brakować powietrza. Natychmiast zarócił do przerażonej grupy. Jenifer oparła się plecami o ścianę.
-Smok ma dużo większe płuca niż ludzie więc ma więcej powietrza.
Przy okazji ma on też skrzela.

Wlepiła oczy w grupkę zastanawiając się co wymyślą.

Seorse 01-09-2008 07:30

Gdy kapłan obracał się w wodzie, błyszcząca ryba wyglądająca jak rekin,
wielkości małego tir'a, otworzyła paszczę i pożarła go w całości.
Vardaanca nic nie poczuł, był już martwy. Ale jego dusza pozostała tu na
ziemi. Już chciał się przedostać do kompanów gdy tajemnicza siła
pociągnęła go w górę. Był nad wodą, potem za drzwiami gdzie Kantron,
Meribel i Olivier rozmawiali przyciszonymi głosami. Nie zdążył przyjrzeć
się jak wygląda pomieszczenie bo coś zaczęło ciągnąć go do skalnego
grobowca na środku pokoju, a po chwili zaległa ciemność. Poczuł nogi,
ręce, głowę, poczuł ciało. Jego radość była niezmierna. Potem obok niej
pojawiła się panika. Gdzie był? Wyciągnął ręce przed siebie. Dotknęły
twardego kamienia. Popchnął go. O dziwo kamień ustąpił. Vardaanca
przesunął go na bok, od razu zalała go wala światła i świeżego powietrza.
Usiadł i rozejrzał się był w białym pokju, takim jak tamten w którym
wszystko się zaczęło, ale ten miał drzwi z klamką. Potem zauważył trzy
postacie. Wyrażnie nie dowierzały temu co zobaczyły. Wstał i podszedł do
druidów i dziadka.
- Co się tak gapicie, jakbyście nigdy mnie nie widzieli. - Jeszcze bardziej
natarczywie zaczęli patrzeć na chłopaka. Otrzepał się z pyłów. Był
ubrany w białą szatę, dokładnie taką samą jak te które dostali w pokoju.
Ale jego palce były cienkie i długie. Zupełnie niepodobne do tych starych.
Szybko obmacał twarz. O mało nie zemdlał, gdy jego dłonie dotknęły
idealnie gładkiej skóry twarzy, twarzy o ostrych rysach. Potem zaczął
dotykać uszu. Były szpiczaste. Zachwiał się.
- Jak ja teraz wyglądam? Dziadku!? Potrzebuje lusterka. Lusterko! - Nagle lustro zmaterializowało mu się w dłoni. Usiadł na podłodze.
- Vardaanca? - Na twarzy starca pojawił się uśmiech. - Co się stało zanim się tu znalazłeś? - Chłopak opowiedział po krotce swoją historię.
- Hmm... A więc twój duch przed śmiercią wyszedł z twojego ciała i
podążył do następnego wolnego. Teraz jesteś Mellion'em. Elfim druidem światła i istnienia, cienia i destrukcji. Sądzę, że część jego mocy wyparowała przez wiele lat od jego śmierci, ale i tak jest bardzo potężny.

- Odpowiedział za niego Kantron. Teraz on też się uśmiechnął.

Tamriel 02-09-2008 17:42

Tracił już tlen w płucach, płynąc na bezdechu liczył na złud szczęścia. W tej samej chwili stawał się celem wygłodniałej morskiej bestii, która upatrzyła sobie go jako przekąskę.
Nie wiedząc co się dzieje Vardaanca, czuł się dziwnie. Nigdy wcześniej nie rozrywano go od środka, kawałek po kawałku, mięsień po mięśniu, atom po atomie. Chciał krzyczeć, jednak odebrano mu głos. Każdy jego mięsień bolał, piekł i rwał. Uczucie wyjątkowe, a zarazem strasznie. Miotały nim piekielne spazmy, z samej czeluści Domu Szatana. Jednak nadal był świadomy tego co się dzieje. W jednej chwili znów poczuł jak wszystko zaczyna się odnowa. Serce zaczęło bić swoim miarowym rytmem. W mięśniach znów zaczęła płynąć krew, nadając im sens istnienia. Każda odrętwiała kończyna dostawała nowej energii. Budził się ponownie z koszmaru. Jednak odczuwał pewne zmiany, nie tylko zewnętrznie, ale też wewnętrznie. Zmartwychwstał.

Otworzył wieko grobowca, w którym to uśpione ciało starożytnego kapłana spoczywało nienaruszone zębem czasu. Światło z pokoju początkowo go oślepiło, jednak po chwili oczy przyzwyczaiły się do jego natężenia. Poczuł, że połączyły się dwa umysły, dwa inne zupełnie inne spojrzenia na świat, połączone z ogromną nieposkromioną mocą, gdzie dwa różne charaktery Vardaancy i Melliona miały stworzyć jedność.
- To wszystko wasza wina! Teraz jestem jakimś kłapouchym mnichem z shaolin!!! – rozłościł się chłopak nie wiedząc co się dokładnie stało, nie potrafił odpowiedzieć na pytania, które teraz szarżowały jego umysł niczym armia rycerzy na wroga. Nie był przygotowany na zaistniałą sytuację, na tak diametralne zmiany jakie zeszły przez tak krótki okres. Wewnątrz coś lub ktoś starał się mu wytłumaczyć, by się uspokoił i zaczął myśleć trzeźwo.
- Dajcie mi chwilę… ja nie jestem jeszcze gotowy coś takiego, czego nie da się prosty i logiczny sposób wytłumaczyć. Muszę się sam z tym jakoś uporać. To jakby dla mnie nowa szansa. To ciało mnie wybrało. Przyciągnęło do siebie, ale czemuż mnie? Zapewne może jestem dobrym kandydatem, ale czy na pewno, nikt do końca nie może być tego pewien nawet ja sam.
- Jak to się stało, że zmieniłem ciało? Wytłumaczcie mi to wszystko tylko bez żadnej ściemy bo wpierdol!

Nergala 02-09-2008 20:43

Jullie z przerażeniem patrzyła na pokój z wielkim akwarium. Nigdy nie lubiła ryb, ponadto nie zbyt dobrze pływała... Jednym słowem woda to na pewno nie była jej przyjaciółką... Kiedy jeden z towarzyszy stwierdził, że idzie na pierwszy ogień ze strachem w oczach przyglądała się jego poczynaniom. Nie szło mu najlepiej, akwarium było duże, więc spodziewała się, że albo utonie, albo wróci do nich. Miała rację, zaczął wracać, ale nie udało mu się. Kiedy dziewczyna zobaczyła gigantyczną rybę pożerającą biednego chłopaka, zrobiło jej się słabo.
-Ja tam na pewno nie wejdę! - wykrzyknęła, a jej oczy zrobiły się wielkości nakrętek do napoi. Wzdrygnęła się.

Dobra. Spokojnie. To jest próba magii... Ale ja nie potrafię czarować!! Nie jestem żadnym pieprzonym Harrym Potterem, tylko zwykła osobą... No, może nie taką zwykłą... Westchnęła.

-Ja się tak nie bawię - powiedział z lekką ironią i rozbawieniem w głosie - Znowu chyba niczego nie zdziałam ze swoimi mocami.... A do wody, na drugie danie na pewno nie wejdę... - powiedziała. Rozejrzała się dokładnie po pokoju.

Tu nic nie jest takie, jak się wydaje... Ale ta ryba go zjadła... A może trzeba? Może ta ryba jest jakim... portalem? Co jak co, własnej skóry nie zaryzykuję...

Ethel 03-09-2008 16:06

Jenifer westchnęła. Wiedziała że ta grupa nie jest w stanie, pokonać tej przeszkody. Uniosła lekko rękę kierując ją na grupkę. Przymknęła oczy, wymawiając szeptem nieznane słowa. Z dłoni wytrysnął strumień mocy przykrywając na kilka sekund ludzi. Otworzyła oczy.
-Na ten jeden pokój jesteście zmiennokształtni. Pobierzcie moc z wody i wypłyńcie.
Uniosła trochę złączone dłonie i po kilkumetrowy rozbiegu tapnęła w akwarium. Jej nogi złączyły się w wielobarwny ogon. Na szyi uwidoczniły się szkrzela. Po chwili wyskoczyła z wody, otrzepując włosy. Ogon zniknął. Uśmiechnęła się do Trójki skłaniając się nieco.
-Witajcie.-spojrzała z ukosa na Vardaanca przypominając sobie opowieści o Mellionie. No więc nadeszła wielkopomna chwila...
Szybko wymówiła szeptem kilka słów. Nagle jej dusza wyrwała się z kajdanów obcego ciała. Gdy tylko straciło z nią łączność jego wygląd się zmienił. Piękne brązowe włosy, przybrały kolor czarny. Duch wyszeptał:
-Minęło siedem lat od kiedy zła bogini ciemności zabiła moje ciało i uwięziła mnie w słabym ludzkim ciele. Czas powrócić do siebie.
Na środku sali pojawiło się leżące ciało. Duch wpłynął na nie po czym dziewczyna podniosła się. Ogólnie wyglądała tak jak wcześniej. Lecz teraz w jej spojrzeniu była szlachetność, a smukła sylwetka opatrzona była stalowymi mięśniami. Obróciła się w królewskiej szacie patrząc na Trójkę. Każdy z Trójki zrozumiał. To nie była Jenifer Smarth. To była bogini Kalia. Jedna z kilku które są równie silne jak przetrwali druidowie.

Seorse 07-09-2008 10:50

Moc Jennifer sama pokierowała bohaterami. Zmienili się w rybo podobne stworzenia i w pięć minut później byli już przy wyjściu. Pamiętali niewiele z tego co się z nimi wtedy działo. Mokrzy od wody, przeszli przez następne drzwi. W następnym pokoju czekali na nich Druidzi i jakaś ciemna postać. Z samego ruchu dało wywnioskować się, że jest zdenerwowana. Kantron mówił coś do niej szybko.

- Dobrze więc słuchaj uważnie bo nie zamierzam powtarzać. Twój duch nie mogąc znieść porażki i poniżenia, nie opuścił tego świata i zaczął szukać nowego ciała. Silniejszego, potężniejszego. A Mellion wiedział, że ma moc która może się przydać w przyszłości zostawił ją w swoim ciele. Przyciągnęliście się jak dwa magnesy, choć jesteście swoimi przeciwieństwami. Teraz na twoich barkach spoczywa jeszcze większe brzemię... - przerwał mu ledwo słyszalny odgłos otwieranych drzwi. Wcześniej Vardaanca by go nie usłyszał ale teraz, czuł nawet powiew spowodowany uderzeniami skrzydeł motyla, który usiadł właśnie na jego ramieniu. Złote skrzydełka były na pół przeźroczyste.
- Będę ci pomagał byś mógł sprostać swojemu zadaniu - Ten głos rozległ się w jego głowie. Podświadomość mówiła mu, że to owad je wypowiedział. - W drzwiach stanęli towarzysze ''niedoli'' Vardaanca.
- Kalia! Nie miałaś się jeszcze ujawniać! To może zgubić nas wszystkich! - W głosie Kantrona było słychać gniew. Mówił do Jennifer, ale jakiejś innej, odmienionej Jennifer. I wtedy to się stało, po plecach Melliona przeszedł dreszcz. Wszyscy inni też się wzdrygnęli. Huk. Potężny dźwięk świdrujący uszy i obezwładniający zmysły. Mellion odruchowo powiedział: Miecz. A w jego dłoni zmaterializowała się błyszcząca katana. Zdążył w ostatniej chwili, przed następnym łupnięciem. Odczucie słabości powróciło. Do pokoju, nie wiadomo skąd wbiegły czarne postacie. Około dziesięciu. Dwie rzuciły się na Melliona, trzy na Druidów, a reszta na nowo przybyłych.

Mellion:20/20
Kalia: 15/15
Jullie: 8/8
Jolene: 8/8
Jonathan: 10/10

Ethel 07-09-2008 13:36

Pierwszym odruchem Ka na słowa Kantriela było oburzenie.
*Ta... Powinnam czekać jeszcze 70 lat... I znawu w tej jedynej minucie zjawił by się kochany pan Druid i bym czekała 7 wieków...*
Już miała powiedzieć mu co o tym myśli, gdy wbiegły ciemne postacie.
*Duimeni?! Nie zaraz, oni dawno nie...*
Poczuła ból w ręce. Jeden z dwóch napastników którzy się na nią rzucili zranił ją.
Miał już zadać cios w serce, gdy nagle schowany w kącie Theam, rzucił się na niego.
Kalia zrobiła szybki unik przed drugim, wyciągając sztylet z pochwy. Użyła mocy aby wyczuć jego czułe punkty. Po chwili wbiła w jeden z nich ostrze powodując zgon na miejscu. Rozejrzała się wokół oceniając sytuacje. Smok właśnie pokonał swojego przeciwnika i pomagał przerażonej, aczkolwiek porządnie się broniącej grupie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:40.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172