[nobilis] Wieczór i poranek Deuteronomia była jedną z nich. Samotna na jedynym balkonie monolitycznego gmachu Sądu. Wpatrzona w dal, pośród szalejącego roju. Skazała dzisiaj tuzin śmiertelników. Nie znała ich przestępstw, nie słuchała obrony ani oskarżeń. Wystarczyło, że czuła na nich swój dotyk. Każdy z nich był winny. A ona była Winą. Sala sądowa była wypełniona po brzegi, co było wyczynem nie małym. Podobna sklepionemu kryształem amfiteatrowi pomieścić mogła tysiące członków świty.Stanowili niezwykły przekrój przez historię i mitologię jednako - zwykli ludzie obok seidhe, rzymscy legioniści obok marines, aborygeni i skrzydlaci, prawnicy i wilkołaki (w mundurach galowych). Wszyscy śmiertelni czuli zimne palce strachu. Kilku bardziej świadomych dyskretnie spoglądało w stronę jego loży. Wyznaczone szlachetnym loże spowite były półmrokiem, jednak po liczności świty widać było, iż i oni przybyli tłumnie. Przez tłum przemknął nerwowy szmer, gdy służba ogrodów poczęła zmywać posokę z marmurowej posadzki miejsca sądu i kaźni. Spod zakrzepniętych brunatnych plam wyłaniały się powoli inkrustowane złotem słowa Codex Fidelitatis, jedynego prawa Mocy Suwerennych. Dzisiaj mieli być świadkiem sądu nad jednym z nich. Cytat:
- Proszę powstać na obecność Pierwszego w radzie Czworga, obranego Władcy Ziemi, Rex Reginus Entropii. Nastała absolutna cisza. Nieśpieszne kroki odbijały się głośnym echem od kryształowego sklepienia. Pan Entropii przybył bez świty, pod niedbale utrzymanym człowieczym Pozorem. Oczy płonęły Spiritus Dei, a z dłoni spływały szkarłatne krople, brukając świeżo wyczyszczoną posadzkę. Ymera nie zaszczycił sali spojrzeniem. Bez słowa zajął tron sędziego, pani Winy ostawiając miejsce po lewicy. Prawica została wolna. |
Szedł sam. Wysoki, szczupły mężczyzna w czarnym garniturze. Idąc rozglądał się szukając innych. Każdy miał jakiś strach. Każdy z wyjątkiem jego. Był władcą strachu. Dużą przyjemność sprawiało mu sprowadzanie lęków co poniektórych ludzi. Szedł i rozmyślał nad tym kto i za co będzie sądzony. Jego domena była bezpieczna, on sam mógł w każdej chwili się obronić. Jego tak zwana rodzina także była bezpieczna. Widząc rój strasznie żałował że nie może nim postraszyć śmiertelników. Nieważne, zbliżał się do budynku i trzeba było stłumić pragnienie wykrycia lęków obecnych na sali. Ech no cóż, odbije to sobie kiedy indziej. Wszedł do budynku. Z trudem stłumił w sobie te wszystkie strachy. Pająki... śmierć... burza... ale w końcu udało się. Podszedł do pewnej pary i zasiadł obok nich. Od razu wyczuł lęk kobiety przed szarańczą na zewnątrz. Stłumił to w sobie i chwilę potem wstał. Nadchodził Władca Ziemi Rex Reginus Entropii. Wszyscy czekali aż zabierze głos. |
Pan Entropii milczał, a jego twarz nie wyrażała żadnej emocji. Każdy z Wyniesionych bez trudu kontrolował swe oblicze, lecz Ymera nigdy nie był śmiertelnikiem. Ludzki pozór, który dziś przywołał, musiał być tylko gestem uprzejmości wobec zgromadzonych. Świadomość obecności istoty całkowicie obcej ludzkiemu zrozumieniu mroziła krew w żyłach. Gdy cisza przeciągła się już niemal ponad obyczaj, gestem wskazał Deuteronomii by rozpoczęła obrady. Pan Winy pozwoliła, by kwaśny uśmiech wpełznął na jej lico. - Wprowadzić winną. - Oskarżoną, jeśli łaska - odbiło się echem od kryształowego sklepienia, gdy do sali raźnym krokiem wkroczyła Zemsta. Spowitej w szkarłaty kobiecie z trudnością dotrzymywała kroku uzbrojona po zęby straż Ogrodów. Potencjał destrukcji drzemiący w niewieście musiał być oczywisty nawet dla śmiertelników, żaden bowiem nie próbował jej powstrzymać. Zmrużone w gniewie różnobarwne oczy nie poprawiały wrażenia. Wzrok Winy skupił się na dziecku. - Nemesis, wezwano cię przez Sąd Szarańczy. - Przybyłam, Deuteronomio. Czego chcesz? - odparła obcesowo. - Znajduję cię winną złamania Prawa Dmuchawca. - Znaleźć to możesz robaka w bieliźnie - słowa wywołały poruszenie wśród śmiertelnych widzów - i niczym niezwykłym nie będzie to w tym miejscu. Winę wszak, moja droga, musisz dowieść. - Ostre ostatnie słowa. Ty wręcz cuchniesz winą, Nemesis. - A Ty zemstą - te słowa głośniejszy szmer wywołały. - Lecz to nie wystarczy w Sądzie, moja droga. Czy skazywanie na bezpodstawne męki setek śmiertelników przytępiło Twą pamięć? Nie więcej możesz objawić o mej naturze, niż ja o Twojej. Deuteronomia zbladła i podjęła z widocznym wzburzeniem. - Obnosisz się bezwstydnie z dowodem swej winy! - gestem wskazała dziewczynkę, schowaną obecnie za Nemesis. - Wszystko to bez znaczenia: niewinni są brzemieniem Wyniesionych - wyrecytowała Zemsta. - Jak śmiesz rzucać mi Codex w twarz! - A jak Ty śmiesz stawiać mnie przed sądem bez obrońcy!? - Nemesis obrzuciła alkowy Mocy spojrzeniem - Czy jeno mnie uraża owo uchybienie zasad? |
Wszyscy czekali na słowa Pana Entropii, które rozpoczną obrady. Ten jednak milczał. Nikt do końca nie wiedział dlaczego w taki oto sposób postanowił przywitać wszystkich zebranych. Rex Reginus był wszak nawet dla Mocy, niesamowitą tajemnicą i zagadką i dość trudno przychodziło komukolwiek zinterpretować zachowanie Władcy Ziemi. Przedłużające się milczenie mogło być zarówno oznaką lekceważenia zabranych i sposobem pokazania swojej wyższości i władzy, jak i próbą nadania tej chwili odpowiedniej powagi czy skupienia uwagi wszystkich na sobie. Kompletna cisza zapanowała w sali sądowej. Czuć było jej wręcz namacalną obecność. Samuel spojrzał na Pana Ciszy, który znajdował się w loży naprzeciwko Księcia Porządku. Ismael nadal stał oparty o ścianę i uśmiechał się tajemniczo. Był chyba jedyną osobą, która czuła się dobrze w przedłużajacej się ciszy. Samuel po tym jak powitał Pan Entropii, ponownie cofnął się w cień, by ukryć się przed wzrokiem ciekawskich. Podobało mu się to że wielu myśli, że to Hamornia jest Wyniesiona, a nie on. Milczenie Władcy Ziemii zaczynało przeciągać się już poza granice przyzwoitości, on jednak nie przerwał ciszy. Jedynie władczym gestem zezwolił Deuteronomii na rozpoczęczęcie obrad. Ta jakby tylko na to czekała. Szydeczy uśmiech zakwitł na jej twarzy. Harmonia pociągnęła Księcia Porządku za rękaw marynarki. Ten nachylił się by wsłuchać się w jej słowa: - Samuelu nie lubię jej - wskazała głową Panią Winy - To zła kobieta. Samuel uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział siostrze: - Trudno wydać tak jednoznaczy osąd, moja droga. To jest Pani Winy, a nie jakaś pierwsza lepsza kobieta. O tym czy jest dobra czy zła decydują troszkę inne czynnniki, niż zachowanie takie czy inne. I choć może wydawać ci się antypatyczna to raczej ciężko powiedzieć o niej, że to zła kobieta. - I tak jej nie lubię - burknęła Harmonia i skrzyżowała ręce na piersiach. Książe Porządku uśmiechnął się dobrotliwie na dąsy siostry. Nie miał jednak zamiaru teraz przekonywać jej o tym, że wobec Wyniesionych stosuje się inne kryteria oceny niż wobec śmiertelnych, ani tym bardziej namawiać by była bardziej przychylna Deuteronomii. On sam czuł, że Pani Winy nie do końca jest bezstronna w tym procesie. - Wprowadzić winną. - Oskarżoną, jeśli łaska - odparła Pani Zemsty, która właśnie odważnie wkroczyła do sali. Samuel zdziwił się tą postawą. Myślał, że Zemsta będzie bardziej pokorna przed sądem, a przede wszystkim przed obliczem Władcy Ziemii. - Być może to jej protest wobec braku obrońcy - pomyślał. Wysoka, czarnowłosa kobieta ubrana w krwistoczerwony kostium wkroczyła na salę w otoczeniu asysty strażników i podążającą za nią małą dziewczynką. Samuel przywołał w myśli wszystkie protokoły dotyczące rozpoczętego przed chwilą procesu. Wynikało z nich jasno, że Zemsta jest oskarżona o kochanie śmiertelnej dziewczynki, prawdopodobnie tej która przyszała z nią. Była to swoista buta ze strony Nemesis, by powód i zarazem dowód swojej winy przyprowadzić na proces. Co innego zaciekawiło jednak Samuela. Dowody na winę oskarżonej Deuteronomia zdobyła podstępem i siłą od śmiertelników. Na podstawie tak nikłych dowodów rozpoczął się jednak jak najbardziej poważny proces. To właśnie było przedmiotem kłótni obu kobiet, która właśnie toczyła się w obecności zebranych. Książę Porządku nie mógł stać bezczynnie. Czuł w duszy ogień, jakby ktoś przypalał mu ciało rozżarzonym prętem. W jawny sposób gwałcono tu prawo, ład i porządek. W żaden sposób nie mógł stać obojętni i na to patrzeć. Nie chodziło bynajmniej oto czy Zemsta jest winna czy nie. Nie to było istotne i nie to było powodem reakcji Samuela. Ktoś próbował w jawny sposób zniszczyć porządek procesu i łamiąc zasady, skazać Nemesis. Samuel załapał siostrę za rękę i pocałował ją w dłoń. - Wybacz najdroższa, ale muszę cię opuścić. - Jak to? - spytała przerażona. - Obowiązki wzywają. Nic się nie bój, jesteś pod moją opieką i nic ci nie grozi. Samuel uśmiechnął się do niej ciepło i jednym susem przeskoczył balustradę loży. Wylądował na posadzce sądowej sali w chwili, gdy Nemesis wypowiadała jakże znaczące słowa. - Czy jeno mnie uraża owo uchybienie zasad? Książe Porządku z szerokim uśmiechem na twarzy spojrzał na Panią Zemsty, po czym obrócił się w stronę dwójki siedzącej na podwyższeniu. Ukłonił się nisko, pozdrawiając Pana Entropii i Panią Winy. - Mam nadzieję, że to obcesowe zachowanie zostanie mi wybaczone - przy tych słowach spojrzał na Władcę Ziemii - ale zostałem do tego, niejako zmuszony. Czekał na jakąś reakcję, ale Pan Entoropii nadal zachował tajemnicze milczenia, a Deuteronomia i Nemezis były tak zaskoczone, że nie bardzo wiedziały co odpowiedzieć. - Panie muszę zaprotestować, przeciwko tak jawnemu pogwałceniu zasad, praw i porządku. Nie w mojej gestii jest rozstrzygać o winnie lub niewinności oskarżonej, ale nie mogę pozwolić by proces odbywał się bez poszanowania dla prawa i Codexu, jest to wszak moja Domena i nie pozwolą, by ktokolwiek w taki sposób próbował przejąć władzę, która należy się mnie. Książę Porządku postąpił dwa kroki naprzodu i stanął naprzeciwko Deuteronomii. Przyszły ją surowym spojrzeniem i kontynuował swoją mowę. - Zarówno stając w obronie mojej Domeny jak i poszanowania prawa oskarżonej do obrońcy i uczciwego procesu, proszę Panie byś zezwolił mi na przejęcie roli obrońcy w tym procesie. Książę Porządku delikatnym ruchem głowy skinął Władcy Ziemii i czekał na pozwolenie. Ten jednak milczał, więc Samuel poczuł się w obowiązku, by jeszcze bardziej uszczegółowić swoje motywy postępowania. - Nie chodzi o to czy Pania Zemsty jest winna, ale o to by prawo i porządek nie były złamane. A do tego najwyraźniej dąży Deuteronomia. Proszę więc o zezwolenie, bym mógł stanąć w obronie oskarżonej. Samuel definitywnie zakończył swoją mowę. Czuł wyraźnie dumę i radość jaka promieniowała z Harmonii. To dodało mu sił i pewności, że postąpił słusznie. Co ciekawę czuł także sympatię wielu spośród zgromadzonych Mocy. |
Występ Samuela poruszył tak śmiertelników jak i Wyniesionych. Ci drudzy przywołali wszak bez trudu samokontrolę, gdy wśród śmiertelnych widzów nastało poruszenie. Ismael, nadal z uśmiechem na twarzy, zachował ciszę. Większość Suwerennych przyjęła to z ulgą - ściąganie uwagi Pana Entropii na zgromadzonych śmiertelników nie prowadziło by do niczego dobrego. Wina zbladła i obdarzyła Porządek wściekłym spojrzeniem - Jak.. - Bo Twoja jest Domena: nie pozwól jej podbić - uciął Najmroczniejszy Pan, głosem równie wypranym z emocji, co jego lico - jeno głupiec podważa codex w Sądzie - obdarzył Deuteronomię obojętnym spojrzeniem. Na słowa Pana Entropii Nemesis, śladem większości obecnych, przyjęła na lico maskę absolutnej obojętności. Spośród obecnych jedynie Wina przejawiała widoczne wzburzenie. Niezwykłość tego braku samokontroli nie umknęła nikomu. - W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak zniżyć się - na wniosek Porządku - do żenującego poziomu sądów śmiertelnych i oprzeć się na dowodach. - Wina pozwoliła, by słowa i ich implikacje zapadły w sercach obecnych. - Przed nami nadal stoi kardynalny - wskazała dłonią dziewczynkę. Dziecko skryło się za postacią Zemsty. |
Książe Porządku skończył swoją mowę i czekał w napięciu na słowa Pana Entropii. I choć słyszał poruszenie obecnych śmiertelników, sympatię i poparcie wielu Mocy, to zdawał sobie sprawę, że liczy się tylko Yemre i jego słowa. I choć racja niewątpliwie była po jego stronie, to wydarzenia mogły przybrać różny obrót. Pani Winy w jednej chwili poczuła się bezbronna i całkowicie zbita z tropu. Jeszcze sekundę temu Deuteronomia władcza i dominująca, teraz wycofała się i pobladła z wrażenia. Wystąpienie Samuela musiało wywrzeć na niej duże wrażenie, gdyż Wyniesieni rzadko kiedy nie potrafią zapanować nad swoimi emocjami, a to właśnie teraz przydarzyło się Winie. - Jak... - tylko tyle była zdolna z siebie wydusić, za nim Yemre przerwał jej głosem władczym i nieznoszącym sprzeciwu. - Bo Twoja jest Domena: nie pozwól jej podbić; jeno głupiec podważa codex w Sądzie. Pani Winy pod wpływem spojrzenia Pana Ziemii skuliła się jak zbity pies. Trwało to jednak tylko chwilę, gdyż Wina nie dała za wygraną. - W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak zniżyć się - na wniosek Porządku - do żenującego poziomu sądów śmiertelnych i oprzeć się na dowodach. Deuteronomia zrobiła teatralną przerwę dla podkreślanie siły swoich słów. Takie tanie sztuczki nie robiły na Samuelu żadnego wrażenie. Podobnie jak reszta Mocy suwerennych przybrał kamienne oblicze, choć i tak jedyną osobą która widziała na twarzy Porządku coś innego niż chłodną obojętność, była tylko Harmonia. Samuel czekał cierpliwie, aż Wina skończy swoją mowę, ale i tak wiedział co za chwilę powie. - Przed nami nadal stoi kardynalny - wskazała dłonią dziewczynkę. Dziecko skryło się za postacią Zemsty. Teraz Samuel milczał. Nie dlatego, że nie wiedział co ma powiedzieć, ale dał szansę wypowiedzieć się Zemście. Ta jednak oddała wszystko w ręce Porządku i czekała na dalszy rozwój wypadków, stojąc ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Samuel stanął na środku sali i krzyknął: - Sytuacja jest bez znaczenia: każdy czyn tworzy własną. Wszystko to bez znaczenia: niewinni są brzemieniem Wyniesionych. Czy trzeba więcej słów? Jego pytanie zawisło w przestrzni między nim a Winą. Książe Porządku wbił wzrok w stojącą na podwyższeniu kobietę. Ta odpowiedziała mu tym samym. - Codex to Prawo. Codex to sprawiedliwość. Prawo to ja! Rzucanie pustych oskrżeń nie przystoi żadnemu Wyniesionemu, a Tobie Deuteronomio szczególnie. Jeżeli masz jakieś namacalne dowody na złamanie prawa przez Zemstę, przedstaw je tu. A jeśli są to tylko nic nie znaczące słowa śmiertelników, którzy wiedzą o życiu Wyniesionych tyle ile mrówka o podróżach kosmicznych, zamilcz i nie kompromituj się przed tu zebranymi. Książe Porządku miał jeszcze wiele słów, którymi mógłby zbić całkowicie argumentację Winy, postanowił jednak na tym zakończyć swoją mowę. Stwierdził bowiem, że każde następne słowo mogłoby być odebrane jako opowiadanie się po stronie Zemsty, a tego chciał uniknąć. To czy Zemsta była winna złamania Prawa Dmuchawca czy nie, nie miało dla niego znaczenia. Dla niego liczyło się tylko to by zostało zachowane prawo i porządek i by jego domena nadal trwała niezachwiana. I choć czuł, że Harmonia darzy Zemstę wielką symapatią, on był od tego daleki. Liczyło się tylko prawo i stabiloność jego Domeny. Jeżeli Nemezis złamała zakaz, zapłaci za to. Echa słów Samuela odbijały się od sklepienia sali sądowej. Odczekał jeszcze chwilę aż echo przebrzmi całkowicie. Spojrzał najpierw na Zemstę, a potem na Winę i rzekł: - Słucham Deuteronomio. Przestaw dowody winy Nemezis, wszak jest to Twoja domena. Czyż nie? |
Wina złożyła dłonie przed sobą i w uwadze obserwowała Samuela w czasie całej przemowy. Wzburzenie powoli znikało z jej lica. - Bestii za Pana mieć nie będziesz, drogi bracie. Nie godzi się, bym Tobie przypominać musiała cały kształt codexu - przeniosła spojrzenie na dziewczynkę, która przestała kryć się za Zemstą. Wręcz przeciwnie - dziewczę ściskało miśka z zaciętą miną spoglądając prosto w oczy Pana Entropii. Nemesis oparła dłonie na jej ramionach. Jeżeli Najmroczniejszy Pan zwrócił na ów nietakt uwagę, nie okazał niczego. - Bratu memu przyjemność sprawia erystyka. Cóż z tego, iż śmiertelni pojęcia o naszym życiu nie mają? Nie o zdanie ich wszak pytamy, a o fakty - wina uniosła podbródek. - Interpretacja ich znaczenia w Suwerennych rękach leży. Wina przeniosła spojrzenie na Porządek i pozwoliła, by uśmiech wrócił na jej twarz. - A relacje mówią jedno - Nemesis dba o tę śmiertelniczkę bardziej, niźli przystoi. Łamie najmniej jedno prawo, jeśli nie oba. Czelność ma zasłaniać się literą codexu, bez poszanowania dla jego ducha. - Deuteronomia oparła się wygodniej. - Czy bratu memu to nie ubliża? |
Samuel słuchał uważnie słów Pani Winy, kątem oka cały czas obserwując zachowanie Zemsty. Nie mógł doprawdy pojąć tego co robiła. Gdy dziewczynka wyszła przed Nemezis, ta oparła dłonie na jej ramionach. Książe Porządku czekał tylko momentu, gdy Yemre zareaguje na to conajmniej nieodpowiednie zachowanie. Ten jednak nadal nie powiedział ani słowa. Samuel utwierdził się tylko po raz kolejny wprzekonaniu jak osobliwą istotą jest Pan Ziemii i jak nieodgadnione są jego reakcje. W tym czasie Deuteronomia wygłaszała swą mowę. Z każdym słowem znikało zakłopotanie i emocje, które jeszcze chwilę temu widoczne były na jej obliczu. Samuel jednak wyczuwał złość i niechęć jaka przemawiała przez Winę. Z każdym jej słowem książe Porządku zyskiwał pewność, że w całej tej sprawie chodzi o coś więcej niż tylko złamanie prawa przez Nemezis. - Tylko o co? - zastanawiał się władca Porządku. Pani Winy zakończyła swoją mowę prowokacyjnym pytaniem skierowanym do Samuela. - Czy bratu memu to nie ubliża? Ten tylko uśmiechnął się z przekąsem i rzekł spokojnie: - Droga Deuteronomio nie masz żadnego powodu mnie atakować. Podjąłem się roli obrońcy Zemsty nie dlatego, że wierzę w jej niewinność. Powód mojej nagłej interwencji wyjaśniłem chyba dość jasno. Ktoś zaniedbał porządek i uwłaczył prawu, zmuszony więc byłem zareagować. Przy ostatnich słowach Samuel obdarzył Winę surowym spojrzeniem, dając jej jasno do zrozumienia, że to ona jest odpowiedzialna za to uchybienie, a tym samym świadomie lub nie, za atak na jego domenę. - Obserwuję zachowanie Nemezis i widzę, że Twoje oskarżenie, droga Deuteronomio może mieć swoje podstawy. Nadal jednak nie przedstawiłaś żadnych dowodów poza ogólnikami i wspominkami jakiś relacji. Książe Porządku skupił się, zamknął na chwilę oczy i sięgnął w głąb siebie, w głąb swojej duszy, w głąb swojej domeny. Siłą jednej myśli ustalił zasady odbywającego się procesu. Wszystko co do tej pory było rozmyte lub niedopowiedziane w jednej chwili stało się dla wszystkich obecnych jasne i klarowne. Zasady które jeszcze sekundę temu każdy widział inaczej teraz przybrały przejrzysty i oczywisty wymiar. Każdy z obecnych nie miał wątpliwości, że proces musi przebiegać właśnie w ten, a nie inny sposób. Tak przecież było od zawsze. Stworzywszy zasady procesu Samuel kontynuował: - Proszę cię więc droga Deuteronomio byś łaskawie przedstawiła dowody winy Nemezis i dała się jej i mnie do nich odnieść, a Pan Entropii wyda werdykt. Samuel stał wyprostowany ze wzrokiem wbitym w Winę. Czekał aż ta dostosuje się do stworzonego przez niego porządku procesu i przedstawi dowody obciążające Panią Zemsty. |
Nim rozpoczął się proces, część zgromadzonych popatrywała na młodą kobietę, zasiadającą w fotelu w loży. Ubrana była w długą, wąską spódnicę i żakiet z ciemnoszarej, melanżowej dzianiny, elegancko, ale oficjalnie i skromnie. Grzywa ciemnoblond włosów opadała swobodnie na ramiona. Była, co oczywiste, Wyniesioną, lecz nikt jakoś jej rozpoznawał. Anna była świadoma tych spojrzeń i ciekawości, jaką budziła. Nie miała na razie zamiaru nic z tym robić. Przybyła tu, by obserwować i poznać lepiej świat, do którego teraz należała. Z drżeniem odczytała złote litery Codexu. Miłość to słabość: daje Przybyszom dźwignię do duszy Mocy. Służ Ymera swemu przed wojną, a wojnie przed samym sobą. Każda uległość ludzkości pogrąża duszę nieśmiertelną. Na nowo pojęła, jak odległe stało się jej dawne życie. Na salę wkroczył Władca Ziemi, potem zaś - oskarżona. Anna spodziewała się, że będzie spowita w jej Domenę - czyż nie znała samotności pojedynczego człowieka naprzeciw tłumu, pod ostrzałem wrogich spojrzeń? Omyliła się jednak. Pewność siebie Zemsty graniczyła z bezczelnością. Dziewczynka była urocza, po prostu słodka. Wobec samej Zemsty Anna wstrzymała się od ocen, lecz "dowód kardynalny" natychmiast zyskał jej sympatię. Rozmowa - właściwie pyskówka - miedzy Zemstą a Winą wzbudziła u Anny zdziwienie i konsternację. Kilka chwil później okazało się, iż były to odczucia jak najbardziej słuszne. Jeden z Wyniesionych dokonał niewiarygodnego skoku na środek amfiteatru; sądząc po braku reakcji, nie było to nic nadzwyczajnego. Znacznie ważniejsze było to, co oznajmił w chwilę potem - jako Książę Porządku zaprotestował przeciwko pogwałceniu zasad, obowiązujących w sądzie. A więc tak Suwerenny broni swojej Domeny - pomyślała. Zobaczmy, co będzie dalej... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:24. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0