lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Starcraft] Są wszędzie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/9362-starcraft-sa-wszedzie.html)

Radagast 07-11-2010 17:43

Zergów już nie przybywało. Vlad nie wiedział, czy to już koniec, czy tylko przerwa przed następną, jeszcze większą falą. Wiedział natomiast co innego. Dowódca bazy, porucznik Sokołov dawał właśnie drapaka, a swoich ginących podkomendnych obdarzył jeszcze pompatyczną przemową.
- Żebyś wiedział, że dowodzić nami to zaszczyt. Zaszczyt na który nigdy nie zasługiwałeś, jak widać. Może wylądujesz i zginiesz chwalebnie razem z nami, tchórzu? Chcesz ocalić więcej ludzi, tak? Czy może po prostu chcesz ocalić siebie? Nie jesteś godzien nosić munduru, śmieciu. - mruczał pod nosem Zapalniczka, dołączając do tego jeszcze wiązankę inwektyw pod adresem ich pożałowania godnego byłego dowódcy. Na gadanie Feniksa nie zwracał większej uwagi. "Kaznodzieja się znalazł" - pomyślał tylko. Choć trzeba przyznać robotowi rację. Najwidoczniej jego program nisko cenił jego własne przetrwanie, zmuszając go do walki do końca. Ale nawet jeśli, dobrze było mieć obok siebie kogoś, o kogo można było być spokojnym, że nie zwieje.

W końcu pozostali zergowie wycofali się. Wyglądało to, jakby się poddawali. Niestety prawda była okrutniejsza. Po prostu nie licząc ich bunkra nie mieli tu już nic do niszczenia. Vladimir przestał strzelać, bo żadna z wycofujących się jednostek nie przechodziła przez zasięg jego ognia. Przez chwilę patrzył za oddalającym się wrogiem, czując jakąś pustkę w sercu. Gdy wyszedł z bunkra ta pustka jeszcze się powiększyła. Ich baza przestała istnieć. Większość jego towarzyszy broni została zmasakrowana, miejca które znał zrównane z ziemią, a wszelka łączność z osobami, które mogłyby mu pomóc zerwana. Czuł się, jakby został sam w całym wszechświecie.

Przez chwilę chodził bez celu, rozglądając się po pobojowisku i nie bardzo mogąc uwierzyć w to co widzi. Ocucił go dopiero Feniks, bawiący się w pastora i organizujący pogrzeby dla poległych.
- Oszalałeś? Trupów jest, optymistycznie licząc, multum. Pesymistycznie dwa razy tyle. Nie damy rady wszystkich pochować, nawet w zbiorowej mogile. A większość z nich to pewnie sieczka. Sprawdźmy lepiej, czy ktoś oprócz nas przeżył, zbierzmy broń i zapasy i zwijajmy się stąd. Może jakiś czołg się jeszcze do czegoś nadaje. Martwym już nie pomożemy. Trzeba zjeżdżać z tej porypanej planety. Ewentualnie zabić Sokołova i dopiero zjeżdżać.
- Rozkazy, sir? - zapytał z nadzieją, że medyk zrozumiał jego wcześniejszą wypowiedź i wziął ją sobie do serca.

Arvelus 07-11-2010 18:32

-Nie wiem jak Ty, ale ja bym nie chciał by moje szczątki zostały by niszczeć. Mając organiczne ciało tym bardziej bym nie chciał by moje ciało zostało zjedzone przez jakiegoś zerga. Jeśli potrzebujesz logicznego powodu to wiedz, że zergowie chętnie wsuwają ciała naszych, bo pomaga im się to rozwijać. Baza miała dwadzieścia cztery bunkry. W każdym średnio po czterech żołnierzy plus obsługant czołgu. Daje to nam sto dwadzieścia ciał. Zebranie do kupy to kwestia... koło tzrech godzin. Jeśli wszyscy się do tego wezmą czas spadnie do 45 minut ewentualnie godziny, nie biorąc pod uwagę waszego zmęczenia. Wykopaniem mogiły ja się zajmę. Wystarczy coś co może posłużyć za łopatę, choćby parszywy dwuteownik, czy kawał pancerza czołgu.
Jeśli zostanę przegłosowany, bądź pozostaniemy przy aktualnym dowódcy i on każe robić co innego to się dostosuję. Zawsze możecie zostawić mnie z tyłu i się gdzieś spotkamy. Nie mam potrzeby snu, ani jedzenia, a za to potrafię poruszać się znacznie szybciej niż wy.

Feniks zatrzymał się z kolejnym ciałem na rękach i czekał na decyzję

Kovix 07-11-2010 21:17

Tommy słuchając komunikatu dowództwa nie mógł uwierzyć własnym uszom. Zdradzili ich. Odeszli. Odlecieli, zostawiając na pewną śmierć, na pastwę Roju.
Chciał coś powiedzieć, zagrzać żołnierzy do walki, ale wiedział, że to nie ma sensu. Nie będzie już żadnej walki. Przegrali i umrą…

Ale zanim umrą, zabiją jeszcze kilka tych parszywych stworzeń. A potem wycelują bronie w odlatujące dowództwo i oddadzą ostatni strzał desperacji.

Śrubie zostało ostatnie pół magazynka. Zza pleców towarzyszy przymierzył w najbliższe zerglingi i zaczął strzelać pojedynczymi pociskami. Większość trafiała, ale to ani trochę nie zmieniało ich sytuacji. Zergowie wkrótce ich zaleją. Śrubie chciało się płakać, czuł bezsilny gniew na dowództwo. Zawsze tacy byli, banda tchórzy i hipokrytów!

Kiedy właśnie usłyszał kliknięcie, oznaczające brak amunicji w karabinku, do jego uszu dotarła… cisza. Zdał sobie sprawę, że Zergowie zawrócili, odeszli w drugą stronę. Nie dlatego, że przegrali, dlatego, że nie mieli już co robić… Nie mieli kogo zabijać. Został tylko rozwalony bunkier 13D. I oni.

Ale to oznaczało, że żyli! Przeżyli nawałę Zergów i mieli jakiś cień szansy na ewakuację z tego bagna. Czołg już od jakiegoś czasu nie strzelał, pewnie rozerwany na strzępy przez hydraliski. Nie było nawet sensu nadawać czegokolwiek przez radio, byli sami.
Kiedy tak zastanawiał się nad sytuacją, zauważył dziwne zachowanie Feniksa. Chyba postanowił pobawić się w grabarza, nie czekając nawet na rozkazy. Jego rozkazy.

W końcu odezwał się Vlad, wytykając Feniksowi bezsensowność jego zachowań. Sam zaproponował całkiem niezły ‘plan’ działania. Dobrze, że ktoś szybko ogarniał sytuację, Śruba nie wiedział ile czasu zajęłoby mu zebranie myśli i zaproponowanie czegoś sensownego.

- Nic nam to nie da, że pogrzebiemy te ciała, im też nie. Zergów jest tak dużo, że to, czy się rozwiną, czy nie, lata mi koło dupy, bo wystarczyłaby ich jedna dziesiąta, żeby nas tutaj pozabijać. Zajmijmy się dobrem żywych – zabierzmy jakieś zapasy, amunicję i spróbujmy stąd spieprzyć. Jeżeli chcesz, możesz nas dogonić – zwrócił się do Feniksa. Reszta zgadza się co do planu? Jeżeli tak, i jeśli nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń, to zarządzam wymarsz z tej kupy gruzu.

Ghoster 08-11-2010 16:51

Rozwinąć...
Powtórzyli sobie w umyśle Sowa, drwiąc i szydząc z katastroficznej niewiedzy jednego z cybernetycznych żołnierzy. Zergowie się nie mogą rozwinąć, nie na tak niekompetentnym organiźmie, jakim ewidentnie jest człowiek. Jest kilka razy mniejszy i słabszy, a instynkt porzucił na rzecz wiedzy. To się nie nazywa rozwinięcie, a cofnięcie w ewolucji.
Wcześniejsze zdanie też zresztą ich lekko zirytowało. Zergowie jedzący szczątki ludzi? Ta rasa, ta wspaniała cywilizacja, która przebyła lata świetlne z Zerusa by zacząć gwiezdną krucjatę nie jadła nikogo. Oni byli na samej górze łańcucha pokarmowego, tak wątły posiłek jak człowiek nie wchodził w grę, oni żywili się o wiele bardziej złożonymi organizmami. Sami je sobie chodowali, roztaczając plagę wokół uli bądz organizmów trawiących gaz vespański. Tam było wszystko czego potrzebowali, mogli w tym nawet spać.

Sowa już nie strzelali, patrzyli sie jedynie na nieskończone roje chowające się za horyzontem, w których ślad poszło i słońce. Widzieli wielkie, rozciągające się gdzie tylko okiem sięgnąć, krwawe chmury na niebie, po których szybowały lekkie niczym piórko, fioletowe skrawki skrzydeł Wrzeszczących Modliszek ze skraju Dinares. Były na tej planecie, to pewne, może nawet suzereni znali coś takiego jak nudę, więc postanowili ich pomęczyć, nie dając nadziei na życie.
Nie obchodziło ich to jednak ani trochę. Ani to, ani dowódcy, którzy uciekli. Dyrektoriat był pełen takich śmieci, którzy nie potrafili z godnością walczyć i umrzeć za rasę, która ich zrodziła, wychowała, wyszkoliła.
Wiarołomstwo. Wasi synowie upomną się o dziedzictwo ojców, a wtedy spłoniecie w oceanie goryczy, kolaboracji i przeniewierstwa, mieszającego się już na zawsze z waszą zdradą...

Oparli się o krawędź skały, chwycili mocno karabin i patrzyli. W pojawiające się na rzadkim niebie Patriota IV gwiazdy i brunatny księżyc Karvector, które uchodziłyby za zwiastuny śmierci w cywilizacji Khali. Westchnęli miękko, gdy z rury, jednego z odgałęzień kanału tlenowego, uleciał zielony dym, mający na celu zatrzymanie procesów życiowych w razie nagłej zmiany ciśnienia.
Siedzieli na tym kamieniu, tym niewielkim wzgórzu, czekając na moment, aż będzie mógł posłużyć za marudera...

-2- 09-11-2010 23:45

-...co? - zdumiał się, słysząc słowa gościa z miotaczem. Nie mógł uwierzyć, że w tym bajzlu ktoś jeszcze dba o rangę. Chciał coś odpowidzieć, ale ponownie zwiększone natężenie ognia i trzask płonących skorup zergów z nowego strumienia ognia zupełnie zagłuszył jego własne myśli. Akurat żeby usłyszeć komunikat dowództwa.

Usłyszawszy go załkał w duchu. Porucznik nie miał kogo sobie wybrać do wysłania do bunkra. Taki jego los, psiamać. Właśnie się kurwa miało ziścić. W pewnym momencie gdy nasilało się głuche uderzanie we właz, najsłabszy element struktury, zaklął znowu na głos i odrzucił karabin, sięgając znowu pocącymi się dłońmi po strzelbę i ustawił się przed wejściem, mimo że zergi dosłownie oblepiające bunkier widać było przez setkę szpar. W duchu poprzysiągł sobie, że nigdy nie zginie w takiej ciasnej norze i jeżeli zostanie rozerwany, to na powietrzu... może uda mu isę poczynić choćby krok na zewnątrz, zanim wleją się do środka. Odczuwał klaustrofobiczny wręcz strachu obserwując, jak jeden ze szponów ukrytego za metalem zerglinga wydziera długą szramę w wejściu...

- To tyle, chłopcy i dziewczęta. - zwrócił się do obecnych w bunkrze, których przecież nie znał i nie wszystkich widział. Ale biorąc pod uwagę jazgot amunicji i wrzawę tworzoną przez żądnych ich krwi obcych, w zasadzie mówił do siebie... - Przegraliśmy. Ten skurwiel Sokołow upewnił się co do tego...

I wtedy Zergowie się rozbiegli.

--------------------------------------------------------------------------

Duane ze swobodnie zwisającą na pasku bronią stał kilka kroków od bunkra i tępo rozglądał się dookoła, kontemplując zapach prochu, środków wybuchowych, paliwa z płonących wraków i zergańskiej posoki. Absolutna cisza potęgowała wrażenie wyobcowania na pustkowiu, a pieczenie w płucach wywołane gryzącym pyłem przypominało, że wciąż żył. Nie przerwał zamyślenia, gdy reszta zaczęła się rozmawiać i ożywił się dopiero, gdy Marine z imponującą giwerą okazał się być syntetykiem. Wysłuchał dyskusji dotyczącej ciał milcząc i z krzywym uśmiechem stwierdził, że AI była bardziej ludzka od otaczających go ludzi, chociaż nie mógł odmówić racji ich pragmatycznemu podejściu...

- Hej, posłuchaj, to prawda że nie jest przyjemną rzeczą zgnić na takim pustkowiu, ale śmierć której cudem uniknęliśmy też nie jest najciekawszym losem, a wszystko przed nami. - podszedł do robota z rozłożonymi rękoma - Wciąż bynajmniej nie jesteśmy bezpieczni. Jesteśmy na pustkowiu, bez środka transportu, większość zapasów pewnie szlag trafił, ale trzeba zebrać co się da, musimy coś jeść. Założę się, że ty też żresz z akumulatora i od czasu do czasu trzeba Cię podładować, trzeba by się tym zająć... - zdjął czapkę z krótko przystrzyżonych włosów i podrapał się po głowie, po chwili zwracając się do, jak go określił Firebat? Chyba tylko jako sir. Trudno, pominie stopień w dyskusji ale przy odrobinie szczęścia nie jest oficerem.

- W zasadzie... nie miałbym nic przeciwko wyniesieniu się z tego miejsca zanim zdam sobie sprawę co naprawdę przed chwilą się stało i zacznę wrzeszczeć jak mała dziewczynka, ale... dokąd wymarsz?

Arvelus 10-11-2010 11:08

-Rozkaz sir, dziękuję sir- Odpowiedział Feniks Śrubie na zgody by dogonił resztę. Właściwie nawet nie trzeba kopać mogiły. Wystarczy zebrać ciała, na pewno jest wśród nich kilku spopielaczy. Pożyczy od nich napalm i urządzi stosy pogrzebowe. Powinno wystarczyć, a zajmie wielokrotnie mniej czasu
-Ja sam potrzebuję ogniw energetycznych standardowych dla każdego pancerza wspomaganego, oraz pocisków kalibru 25x100mm stosowanych między innymi na goliatach, czy najcięższych CKMach montowanych na czołgach. Jeśli chcecie mogę pozbierać też dla was to co znajdę...

-Mimo wszystko chcę ich pochować.- Zwrócił się do Bakera- Człowiek który oddał życie za sprawę zasługuje chociaż na tyle by nie lęgły się w nim muchy... Swoją drogą opracowałem znacznie szybszy plan jak to zrobić. Można go nazwać kompromisem. W bunkrach było wielu spopielaczy, wystarczy wziąć od nich zapasy napalmu i spalić wszystkich. Tak to nie powinno zająć więcej niż godzinę. Dwie do trzech przyjmując że wszystkich przeszukam. Jak mi pomożecie znacznie szybciej. Co wy na to?

-2- 11-11-2010 18:10

- I tak nigdzie nam się nie śpieszy i powinniśmy ich wszystkich przeszukać... możemy więc i pochować. - Baker wzruszył ramionami, zwracając się do Śruby. - Jestem za, poza tym w międzyczasie mógłbym rozejrzeć się za nieuszkodzoną elektroniką. I koniecznie trzeba znaleźć panele słoneczne z czołgów albo bunkrów, głupio by było żeby zszedł nam z głodu. - skontastował, wskazując kciukiem robota. Wciąż nie mógł się nadziwić, że AI przejmowała się pochówkiem, ale był pozytywnie zaskoczony. Czekał jednak na zdanie innych. Stopień nigdy nie przywiązywał (w granicach bezpieczeństwa) szczególnej wagi do stopni wojskowych, a teraz zdały mu się zupełnie pozbawione znaczenia.

Arvelus 11-11-2010 18:33

-Mój stan energii wynosi sześćdziesiąt trzy koma osiemnaście procenta maksimum, ostatnie ładowanie pół godziny przed odprawą. Jak powiedziałem opieram się na ogniwach standardowych dla każdego pancerza wspomaganego. Wystarczy kilka pozbierać, przy standardowym zużyciu energii jedno wystarczy na sto czterdzieści do stu sześćdziesięciu godzin pracy, jednak standardowe zużycie oznacza minimalne działania. Walka znacznie szybciej wyczerpuje zapasy. Jednak z baterią słoneczną pomysł jest dobry. Nie wiemy ile nam zajmie wydostane się stąd...

Fearqin 11-11-2010 18:57

Baker po zaledwie parunastu minutach szukania znalazł urządzenia, którym wcześniej ładowano Feniksa. W tym samym hangarze znajdowały się baterie słoneczne.
Feniksowi pochówek zajął cztery godziny. W tym czasie inni zdążyli się rozejrzeć.
Jeden czołg, z sektoru C, nadawał się do użycia po przeprowadzeniu serii napraw. Oprócz tego znalazł się Goliat, jednak nie był on do końca sprawny. Stał tam od niedawna, ale sam był bardzo starą wersją tej wspaniałej maszyny. Działa z rakietami były poniszczone, powgniatane i całkowicie niezdolne do użytku. Jednak karabiny maszynowe zdawały się być w najlepszym możliwym stanie. Stał na solidnych dwóch nogach.
Obok goliata był też w stu procentach sprawny Vultur. Zapewne jeden z niewielu na tej planecie.
Każdy znalazł też mnóstwo amunicji, wzięli tyle ile uznali za słuszne. Również dla Vladimira znalazł się zbiorniki do miotacza ognia.

Na Patriocie IV nigdy się nie ściemniało. Wręcz przeciwnie. Na planecie zawsze było pomarańczowo. Każdy kolor przybierał lekko pomarańczowy odcień. Teraz cała ta atmosfera zgęstniała i inne kolory niemal przestał istnieć. Już wcześniej tak było. Zjawisko to nie zostało wytłumaczone, ale wszystko wyglądało bardzo dziwnie.

Nagle ziemia się zatrzęsła. Wstrząs utrzymywał się przez dziesięć sekund. Potem wszystko ustało. Gdzieś w oddali rozległ się ryk, po nim dało się słyszeć dziesiątki podobnych. Najbliższa baza była oddalona o dwa dni drogi na wschód więc nie było opcji o tym by odgłosy ewentualnej walki stamtąd dobiegły aż tutaj. Chyba, że zergów było aż tak wielu.
Jedno było pewne, tutaj nikt nie będzie bezpieczny na dłuższą metę. A tutaj, oznacza Patriote IV.

Arvelus 13-11-2010 00:42

Feniks zabrał się do roboty. Zebrał ciała na cztery stosy, nie było sensu nosić wszystkich na jeden, za dużo czasu by zajęło. Potem oblewał ciała napalmem z wymontowanych zbiorników firebatów i podpalał. Nie lubił zapachu płonącego ciała. Co prawda nie do końca czuł zapachy, ale receptory odbierały go w sposób w miarę zbliżony do zwykłego nosa. Fakt był faktem... drażnił go ten zapach, jednak na pewno był lepszy od gnijącego mięsa. Wśród martwych byli posiadacze pancerzy wspomaganych. Toteż wymontował sobie pół tuzina ogniw. Zapakował wszystkie do schowka na prawym udzie. Poza tym dorwał się do zniszczonego goliata. Miał prawie pełen magazynek. Musieli go wcześnie załatwić. Tak czy siak teraz amunicji miał dosyć.

-Do czołgu ani goliata się nie zmieszczę, więc chyba będzie rozsądne jeśli zaklepię sobie voltura- zaśmiał się Feniks-Jedynym logicznym kierunkiem wydaje mi się podróż do drugiej bazy. Więc jak z tym będzie?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:04.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172