lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Inne (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/)
-   -   [Starcraft] Są wszędzie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-inne/9362-starcraft-sa-wszedzie.html)

Fearqin 30-11-2010 16:15

Liam Anderson stał przed monitorami wpatrując się w nie i widząc na paru dzikie ostępy planety, na innych zaś zmasakrowane bezy ludzi. James Sokołow złożył mu raport o niezwykłej i imponującej liczbie zergów. Sam zaś uratował się dzięki poświęceniu i oddaniu jego ludzi, którzy uznali, że skoro kontakt z innymi bazami jest zerwany to ktoś musi zameldować. Generał dobrze wiedział, że James kłamie. Kłamie by chronić swoją skórę. Z wielką przyjemnością by go udupił, ale nie miał żądnych niezbitych dowodów, a więzienie go mogło w przyszłości mieć złe skutki.
Ucieszył się więc kiedy szeregowy Terry, techniczka pełniący w chwili obecnej wartę zameldowała o gościach, którzy podobno pochodzą z zniszczonego "Orła".
Odchodząc rzekł do komputera
- W tej chwili wezwij porucznika Jamesa Sokołowa przed bramę.
- Tak jest sir.

Uśmiechnął się do siebie. Lekka pociecha udupienia wrednej muchy w obliczu nie ubłagalnej klęski.

***

Ocalonych było mniej niż się spodziewał. Myślał o co najmniej dziesiątce ludzi. Dwie maszyny, pięć ludzi. No w zasadzie jeden był robotem a drugi duchem, toteż generał nie wiedział jak liczyć.
Pomarańczowe światło raziło go w oczy. Od dwóch dni siedział w centrum dowodzenia, mimo to widział ich twarze i to jak rozglądali się (co niektórzy) miał szczerą nadzieję, że pragną ujrzeć Sokołowa i wpakować go w największe możliwie łajno - zdradę.

W obstawie dwóch marines przywitał ich gestem z odległości paru metrów, gdy już wyszli z pojazdów.
Zasalutował im a oni mu.
- Żołnierze. Doceniam waszą determinację i oddanie rasie ludzkiej. W chwili natychmiastowej zostaniecie nakarmieni, napojeni i co tylko chcecie...

W tym momencie oczy ocalałych padły na Sokołowa, który raczył się zjawić i był wyraźnie... zdziwiony.

Starą, siwą, zmęczoną twarz potężnego generała rozświetlił wielki uśmiech
- Przedtem jednak. Możecie mi wytłumaczyć czemu nie zabraliście się wraz z porucznikiem Sokołowem?

Arvelus 30-11-2010 20:30

Feniks, wbrew reszcie drużyny, nie był pewny czy chce uciekać z planety. Będzie musiał jeszcze przemyśleć, czy w ogóle się o to starać. Na razie zobaczy jak się sytuacja rozwinie. Teraz priorytetem było odzyskać ciała! Tak, swój warsztat i oba pozostałe ciała miał miał w centrum dowodzenia...
Lubił swoje ciała...

Spojrzał na Sokołowa. Gdyby miał twarz jego mina sugerowałaby pogardę. Cóż... mógł sobie na to pozwolić, bo nie posiadał twarzy. Jednak podłużnego, głębokiego warknięcia już nie tłumił.

"Ja bym chciał dostać się do warsztatu. Coś w barku mi strzyka" wymamrotał do siebie Feniks Zero Pierwszy
Głuche bum rozeszło się po podłożu i dotarło do uszu gdy wojenny adiutant zeskoczył z voltura. Dopiero wtedy zasalutował prężąc się dumnie. Salut był gestem pochwalnym dla wolności, go nie należało wykonywać siedząc. Wyłączył go poduszkowiec i podszedł bliżej do Andersona.
-Feniks Zero Pierwszy melduje, że wraz z kilkoma ocalałymi spod Orła, przybyliśmy i możemy złożyć raport z bitwy. Melduję, że nie przybyliśmy z porucznikiem Sokołowem, bo gdy centrum dowodzenia się ewakuowało nie dano nam takiej szansy.
Tak dobrze... Feniks nie słyszał rozmowy w czołgu, ale sam też na razie nie chciał wysuwać oficjalnych oskarżeń

Radagast 04-12-2010 10:48

Zapalniczka dość sprawnie zeskoczył z czołgu, jeszcze zanim ten się zatrzymał. Rozejrzał się dookoła. Gdzieniegdzie kręcili się żołnierze i technicy. Większość z nich odrywała się od pracy lub zatrzymywała i z zaciekawieniem przyglądała ocalałym. Dopiero teraz Vlad uspokoił się niemal całkowicie, pewien, że ta baza jeszcze działa sprawnie, a nie składa się wyłącznie z zostawionych przez Zergów niedobitków, czego się wcześniej obawiał. Zabezpieczył broń, schował ją do kabury i zablokował obie dysze miotacza. Na widok generała stanął na baczność i zasalutował.
- Żołnierze. Doceniam waszą determinację i oddanie rasie ludzkiej. W chwili natychmiastowej zostaniecie nakarmieni, napojeni i co tylko chcecie...
W tej chwili Vladimir pomyślał o gorącej kąpieli. Najchętniej wyspał by się po niej, co najmniej całą dobę, ale na to za bardzo nie liczył. Miał jednak nadzieję, że woda go trochę rozluźni i pomoże szybko wypocząć. Już wiedział, że zostanie w tej bazie. Nie miał wyjścia. Z resztą był żołnierzem, to był jego nowy przydział i nie miał nic do gadania. Do tej pory chciał uciekać z Patriota, ale wtedy czuł się oszukany i zostawiony na pastwę losu przez wojsko. Teraz patrzył na to, jako na błąd jednego z dowódców. Gdyby uciekł wtedy, byłby ocalonym z bitwy, który ratował się jak tylko potrafił, a gdyby teraz to dezerterem.

Po chwili przed bramę dotarł Sokołow. Wyglądał na zaskoczonego, a nawet zaniepokojonego ich pojawieniem się. Trudno mu się dziwić. Gdyby nikt nie przeżył mógłby udawać, że innego wyjścia nie miał. Być może nawet by został bohaterem. Teraz niestety istniał namacalny dowód, że dało się z tej bitwy wyjść cało, nie uciekając z podkulonym ogonem. Ich słowo mogło przed sądem znaczyć więcej niż załogi z centrum dowodzenia. Choć trzeba uczciwie przyznać, że ich przeżycie było czystym przypadkiem. Mieli naprawdę dużo szczęścia, że ocaleli.

Zapalniczka wyprężył się i zasalutował porucznikowi. Spojrzenie jednak wyrażało odrazę do tego człowieka. Nie wiedział, czy ma prawo się na niego złościć, ale jak na razie uważał go za zdrajcę. Starszego stopniem i wpływowego zdrajcę, oczywiście, co oznaczało, że nie należy kopać pod nim dołków, szczególnie nie mając pewności, że się ma całkowitą rację. Dlatego gdy generał zapytał ich z przebiegłym uśmiechem, dlaczego nie przylecieli wcześniej, a Śruba milczał ("W czołgu gadał jak najęty, a przy przełożonym nie potrafi wypełnić swoich obowiązków reprezentanta drużyny"), Vlad odczekał aż Feniks skończy i powiedział:
- Potwierdzam, sir. Byliśmy odcięci przez zergów i nie mieliśmy szansy dotrzeć do centrum dowodzenia na czas. Kontynuowaliśmy więc walkę, żeby dać więcej czasu tym, którzy nie mogli brać w niej czynnego udziału.
Po tych słowach spojrzał znowu w stronę porucznika. Wzrokiem mówił "To jeszcze nie koniec."

Kovix 04-12-2010 23:47

Po długiej rozmowie z Duane’m Śruba postanowił wreszcie wytaszczyć się z czołgu. Kiedy wreszcie to zrobił, nie dbając o odpowiednią formę, stanął mały krok przed towarzyszami i zasalutował witającemu ich generałowi. Widział, że obecny jest również Sokołow, ale jego postanowił nie zaszczycać spojrzeniem. Teraz podlegają najwyższemu stopniem wojskowemu i mimo, że Śruba nie lubił stopni, to jednak pasowało mu to w obecnej sytuacji.

Jeszcze wychodząc z pojazdu, mężczyzna słyszał, że jego kompani, Feniks i Zapalniczka składają meldunek generałowi. Bardzo wyrywni, ale chyba nie będzie z tym jakiegoś wielkiego problemu. Parę chwil Tommy układał sobie w głowie, co właściwie powinien powiedzieć i w jakiej formie, po czym postanowił przemówić:

- Melduje się podoficer Tom Patterson wraz z oddziałem. Przebyliśmy drogę z obozu ‘Orzeł’, który uległ całkowitemu zniszczeniu przez przeważające siły nieprzyjaciela.

Nieco śmiesznie brzmiało nazywanie watahy krwiożerczych zmutowanych Zergów ‘nieprzyjacielem’, ale teraz właściwie Śruba albo tego nie dostrzegał, albo go to nie obchodziło.

- Melduję również, że nie dostaliśmy możliwości ewakuacji z pola bitwy. Otrzymaliśmy jedynie informację o ewakuacji głównego Centrum Dowodzenia oraz konieczności pozostania przez nas na polu bitwy. Oddajemy się teraz do pańskiej dyspozycji, sir.

W ostatnim zdaniu znacząco podkreślił jedno słowo, zerkając przez ułamek sekundy na Sokołowa. Nietrudno było, nawet na papierowym protokole z rozmowy, gdyby taki został stworzony, zgadnąć, które to było słowo.

-2- 05-12-2010 20:59

Baker wyszedł za resztą z czołgu, zeskoczył na metalową płytę, na której się znajdowali. Zgasił papieros o pancerz i wrzucił do uwalanej smarem ładownicy jego szpeju, po czym podszedł za resztą, równocześnie z nimi salutując na powitanie generała. Wysłuchał relacji syntetyka i Zapalniczki, po czym odczekał chwilę na Śrubę. Kąciki ust uniosły mu się w uśmiechu wywołanym ulgą, gdy usłyszał rozważnie dobrane słowa podoficera, ale błyskawicznie to zniósł.

Spojrzał na Sokołowa. Przez chwilę się aż w nim gotowało, zwłaszcza, że ten człowiek osobiście posłał go na niemal pewną śmierć, ale wiedział, że na jego miejscu zrobiłby dokładnie to samo. Zadowolony, że jego towarzysze odwrotu wyczerpali temat, stał na baczność czekając na zluzowanie, chociaż na skraju świadomości dręczyło go przeczucie, że przed końcem dnia będzie bronił życia człowieka, który posłał go na samobójczą misję przed wyrokiem śmierci, na który nie zasłużył.

Objectivity is a bitch.

Fearqin 06-12-2010 14:08

Sokołow nerwowo zapalił cygaro. Ręce mu się trzęsły. Pociągnął raz i rzucił je o ziemię.
- Generale. Z całym szacunkiem, ale nie ma żadnych dowodów na ich słowa. Na moje zaś są. Jako ostatnią wiadomość nadesłałem komunikat o ewakuacji. Nikt nie odpowiedział więc rozkazałem podnieść centrum dowodzenia. Cała załoga może potwierdzić.
Generał wytrzeszczył oczy i zrobił się lekko czerwony.
- Całą załoga? Czyli kto? Twój syn i komputer? Gdzie są technicy?
- Wysłałem ich w trakcie bitwy do naprawy czołgów i bunkrów...
- Dwudziestu? Na osiem czołgów? Bunkrom i tak nie mogli pomóc. Poruczniku, jutro stawisz się na przesłuchaniu. Teraz wracaj do swojej nory.

Oficjalnie nie tak powinna wyglądać rozmowa, nawet biorąc pod uwagę stopnie obydwu ludzi. Jednak w obecnej chwili nie miało to znaczenia.

- Dobrze. Szeregowa Laura Terry, zaprowadzcie ocalałych do ich kwater w koszarach. Niech mają wszystko czego będą chcieli, w granicach rozsądku.
- Tak jest sir, natychmiast.
- Odpowiedziała młoda jeszcze kobieta.
- Zaś co się tyczy waszych nowych obowiązków, bo nie będziecie tylko byczyć się na koszt cywili. Będziecie stanowić część oddziału czwartego, łącznie będzie piętnaście osób tak jak w pozostałych. W razie ataku na bazę wroga, lub ataku na naszą siedzibę będziecie słuchać bezpośrednio moich rozkazów przez osobiste komunikatory. Uzupełnijcie swoje zapasy amunicji i czego tam jeszcze, zergi są wszędzie, więc musicie być stale gotowi.

Zasalutował im i odszedł wraz z obstawą. Nie dość, że zdobył paru najwyraźniej naprawdę dobrych ludzi (i robota) to jeszcze zemści się na Sokołowie.
Jednak nawet jego nie rzuciłby chmarze nieubłagalnie zbliżającej się do bazy.
[ED]
- Dobrze dziękuję żołnierzu, staw się w głównym centrum, gdy będziesz miał chwilę, będzie to głównym dowodem w sprawie.
***

W skład oddziału czwartego (nie wliczając nowo przybyłych) wchodzili: dwaj medycy, czterej saperzy, czterej marines. Tak więc ten ubogi oddział cieszył się z posiłków, szczególnie zróżnicowanych. O dziwo najbardziej przechylnie patrzono na Feniksa. Najwyraźniej żołnierze wiedzieli, że w bitwie całkiem dobrze jest mieć obok siebie maszynkę do mielenia zergów, nawet jeśli w trakcie przerwy nie była ona zbyt rozmowna. Zresztą, pod tym względem Feniks nie był najgorszy, biorąc pod uwagę Sowe.
Aczkolwiek w ciągu dwóch pierwszych dni wszystko mijało spokojnie. Nie wiadomo jednak było co się stało z Sokołowem, który nie stawiał się po przesłuchaniu na odprawach.

Arvelus 06-12-2010 20:54

-Sir, z całym szacunkiem coś wtrącę. Mam na dysku twardym zapis całej bitwy, włącznie z komunikatami na wszystkich pasmach radiowych. Włącznie z komunikatem porucznika. Wystarczy mi komputer z dowolnym wejściem i mogę całość zgrać.
Feniks Zero Pierwszy zwrócił na siebie uwagę odchodzącego generała. Co jak co, ale skoro Sokołov zarzuca im kłamstwo to trzeba grać ostro.

Ghoster 09-12-2010 15:31

Nieprzemożone nieprzejednanie. To jedyne czym wówczas kierowali się ci ludzie. Sowa wpatrywali się od dobrych paru godzin na zachowanie reszty. Nawet nie można było nazwać tego drużyną, dezerterzy lojalizmu, którzy za wszelką cenę chcą stać się kimś więcej, niż tak naprawdę są. Widzieli pewien obiektywizm w działaniach robota, niejakiego Feniksa, jednak reszta wydawała im się niczym roztargniona brygada wyciągnięta z obozu szkoleniowego dla niespełnionych. Nie chcieli się nawet nad tym zastanawiać, lecz ciągłe rozmowy skłoniły ich do tego, by jechać na obudowie czołgu oblężniczego, obserwując okolicę.

"Wiernopoddaństwo jest jedną z najwyżej cenionych przez dziedziców Terry cnot. Całkowite oddanie prowadzi do dobra całej wspólnoty feudalnej, tworząc środowisko idealne do rozwoju cywilizacji ludzkiej. Złamanie tej zasady nazywane jest dezercją i należy je anihilować za przyzwoleniem mocy prawa..."

W końcu przybyli. Patriot, ta wielka planeta, gorąca z powodu bliskiego sąsiędztwa gwiazdy, był niczym staw z wrzącą wodą, do której spada lodowata kropla. Nawet nie zdąży uderzyć w powierzchnię, ponieważ zamieni się w gaz i uleci z całym żarem. Tak też czuli się Sowa, być może inni także. Byli cierpliwi mimo wszystko, nie wtrącając się w nic. Jako duch woleli pozostać niezauważeni, nierozpoznani i nie dawać po sobie poznać najmniejszych oznak strachu, zwątpienia lub podobnych stanów.

W końcu jednak, słuchając ostatnich słów robota, Sowa podeszli do niego i przemówili po raz pierwszy od kilku miesięcy, nie szeptając do samych siebie bądź nie odpowiadając na rozkaz.
- Zostaw to. - Ich głos był tajemniczy, to nie mężczyzna z niską barwą, lecz coś pomiędzy sykiem hydraliska a dźwiękami wydawanymi przez komputery osobiste. Dało się tam niemal wyczuć jakiś okropny ból przewijający się przez ich krtań, jednak ani razu nie odchrząkali, a głos rozniósł się echem tak, że nie brzmiał zwyczajnie, a jakby był wydawany w środku szklanej, szczelnej kuli.
Stanął, opierając się o poduszkowiec robota i czekał...

Arvelus 09-12-2010 17:29

Feniks odczekał aż generał odejdzie, rozejrzał się czy nikt spoza "drużyny" nie słyszy po czym odwrócił się do ducha.

-Sokołov zdezerterował z pola bitwy w przypływie strachu o własne życie, nie zasługuje by zajmować tak wysoką pozycję, ponadto zajmując ją zagraża życiu wielu terran. Z jakiego powodu mu odpuścić? Jeśli sugerujesz szantażowanie go to wybacz, ale ja się nie piszę. Nie chcę go zrzucić ze stołka z zemsty za pozostawienie nas na śmierć. Chcę by już nikt nie zginął przez jego błędy i emocje z którymi sobie nie radzi. Powtarzam pytanie. Czemu? Bo nie rozumiem Twojego toku myślenia

-2- 09-12-2010 20:45

- Nigdy bym nie przypuszczał, że dożyję różnicy zdań ducha i maszyny. - wyszeptał w słyszalny dla Śruby i Zapalniczki, a może dla samych zaaferowanych też sposób Baker, nie kierując jednak tych słów do żadnej konkretnej osoby, nie ukrywając też szerokiego uśmiechu.

Przeciągnął się, prostując kości. Wedle jego rozumienia generał ich zluzował. Baker nie zamierzał czekać na czyjąkolwiek decyzję o zmianie tego stanu.

- Kawa i prysznic , podoficerze dowodzący jeźdźców czołgowych? - czy macie jeszcze jakieś rozkazy? - zasalutował z przekory i skierował pytanie do Pattersona. Po pierwszym szoku spodobał mu się nieprzejednany idealizm tego człowieka, poza tym był jednym z tak naprawdę dwóch ludzi poza nim, którzy przeżyli. Nie mógł w jakiś irracjonalny sposób się z nim nie zżyć, choć obecnie miał ochotę nie mieć ich zapylonych, zmordowanych sylwetek w zasięgu wzroku przez kilka kwadransów.
Na więcej czasu przecież nie można liczyć...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:10.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172