Max: -Nalegam na odwiedziny,gdyz mamusia pracuje w knajpie,i napewno jest obeznana w plotach.szumowin tam coniemiara a i informacje krążą po karczmarzach a mama jest tam barmanką wlasnie.ale jak chlopaki chcecie..-zaoponował szybko Max |
Barret: Przyglądając się załej sytuajcji i podsumowując to co się dotąd wydarzyło,przypomniał o swoim wynagrodzeniu.Razem z ekipą odwalił kawał dobrej roboty i jeszcze to nowe zlecenie....z pustymi rękamin ie zamierzał stąd odejść.Pomyslał o amunicjii,w końcu nie tak łatwo jest dostac ammo do magnum 44.to było to czego potrzebował.-skoro mamy tu " posprzątac",potrzebuje amunicji i troche medykamentów-zagadał do przypakowanego Hurona.-Wtedy mogę iść sie troche postrzelać-zaśmiał się.-A jeżeli chodzi o wypad do mamuski Maxa to nie mam nic przciwko temu,dawno nie jadłem czegoś normalnego.-na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. |
Timm - No to zostałem przegłosowany. Jak tak postanowiliśmy to jedźmy, ale na waszą odpowiedzialność. A ty Mike co sądzisz o tym zasranym barze mamuśki Maxa. - Timm chyba nie za bardzo panował nad swoimi nerwami. Znowu przeszedł kilka kroków. Poczym odwrócił się do innych, otworzył ustai znowu je zamknął, ale nic nie powiedział. |
Mike -Zobaczymy co z tego wyjdzie.-odpowiedział -w końcu nie ja tu jestem od decyzji...ale mimo wszystko gdzie byśmy nie szli, nie będziemy chyba tego omawiać w nieskończoność?-na twarzy Mika malował się obraz zniecierpliwienia. Był przyzwyczajony do szybkich i spontanicznych decyzji. W końcu taki tok myślenia nieraz uratował mu skórę. |
Tym razem odezwał się potężny Huron, najprawdopodobniej rozgniewany, iż starzec miesza się w jego sprawy. - Jasne dostaniecie dwa obrzyny, amunicję do magnuma i jaguara X-type jest to jednen z naszych lepszych wozów, więc opiekujcie się nim, co prawda nie dostaniecie żadnych uzi w światłach i mi tu nie wymyślaj Timm, a teraz już działajcie. Róbcie co chcecie i spadajcie. Auto czeka nazewnątrz i tak wiedziałem, iż potrzebujecie transportu. Odwrócił się uznajac rozmowę za zakończoną, lecz jeszcze na odchodnym rzucił: - I nie pozabijajcie sie o to kto ma kierować. |
Barret: -dobra panowie,czas na nas.Mamy robote do wykonania a wczesniej trzeba cos zjeśc.Może to bedzie nasz ostatni posiłek-uśmiechnał sie i poszedł na zewnątrz w stronę samochodu. |
Max: -Ja hehe nie bede sie klucil o prowadzenie bo kazdy prawie z nas to doskonaly kierowca-uśmiechną sie lekko i wziął jednego obrzyna oraz kilka sztuk amunicji.zchował broń do kabury przy pasie,w kturej tak jakby wczesniej czegos brakowało. -zwijamy sie chlopaki-dodał po chwili. |
Mike Powolnym krokiem wyszedł ze wszystkimi na zewnątzr budynku i spojrzał na wóz. Wyglądał niczego sobie. Otworzył drzwiczki i od razu usadowił się na fotelu obok kierowcy. -No przyjacielu, podobno jesteś najlepszym kierowcą w tych okolicach-powiedział do Timma- Siedział wygodnie w fotelu i jeszcze raz starannie oglądał pistolet z paczki. |
Timm Timm poraz pierwszy podczas tej rozmowy szczerze się uśmiechnął. Wsiadł do wozu delikatnie zamykając drzwi. Wygodnie usadowił się w fotelu kierowcy, pogłaskał delikatnie kierownicei powiedział jakby do siebie: - No kochana, ja bedę dobry dla Ciebie, a ty będziesz dobra dla mnie. - A na głos powiedział: - Zobaczymy co to cacko potrafi. |
Gdy piątka bohaterów wsiadała do wozu, gdzieś niedaleko rozległ sie wystrzał karabinu. Głuchy odgłos rozległ sie po obozowisku Huronów, towarzysze instynktownie rozejrzeli się wokół siebie i natychmiast chwycili za broń. Lecz ku ich przerażeniu zobaczyli upadające bez ruchu potężne ciał. Mężczyzna z wygoloną głową zesztywniał na twarzach towarzyszy. Mała, nawet nie krwawiąca dziurka w czole ukazywała jak zginął Meser... Gdzies z daleka dobiegł głos jakiegos Hurona: - Następna ryba... bigdagi nie udzielał sie od dłuższego czasu. Pozdrawiam. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:55. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0