Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-11-2014, 17:34   #11
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Łapać Nosferatu nie było sensu, polować na nich też nie mógł. Zbyt duże ryzyko odkrycia jego obecności. Nosferatu mogliby się dowiedzieć iż ktoś odkrył ich plan. Dante zaklął pod nosem i wycofał się chyłkiem, starając jak najszybciej opuścić domenę Nosferatu.
Co nie było takie łatwe, zważywszy że kryli się labiryncie kanałów.


Dziesiątki tuneli przecinających się pod sobą z których najstarsze pamiętały czasy Cesarstwa Rzymskiego. To mogła być pułapka dla niego, ale musiał się spieszyć. Przemykanie przez patrole na powierzchni mogła trwać zbyt długo. Musiał zdać się na instynkt, na swą wiedzę i na szczęście. Mógł bowiem nadziać się na patrole Nosferatu… osobiście nie bardzo rozumiał tej ich zasady funkcjonowania niczym rój… Zbyt daleko od swych braci pojedynczy członkowie tej stwory byli prawie bezmyślnymi drapieżnikami. Zbyt blisko… byli nie tylko inteligentni, ale przede wszystkim mogli informować resztę sfory o zagrożeniach. Dlatego lepiej byłoby dla łowcy, gdyby zdołał dotrzeć do tuneli prowadzących do domeny Paz niezauważony. Niestety kosztem posiłku, ale jakoś to jeszcze przetrzyma. Nie był wampirem… nie odczuwał tak przemożnego głodu jak one.

W końcu dotarł do jednego z włazów które wykorzystywał się do nielegalnych wycieczek na tereny Nosferatu. Znów był Paryżu który nie spał, jedynej części miasta, w której strach nie był widoczny na każdym kroku. Choć nadal krył się w oczach śmiertelników. Dla Salvadora, kiedyś człowieka, ten fakt był nadal bolesny. Ale już nauczył się z tym żyć.
Na powierzchni zaś wiedział, gdzie się udać… Obecna siedziba wampirów nie odbiegała od ich gustów.

[MEDIA]http://paris.photobynight.com/photos/20081211140604_hotel_des_invalides.jpg[/MEDIA]

Stara, duża, przesadnie pompatyczna. Idealna.

Nie było czasu na liściki, ani na godziny urzędowania. Salvador biegł w kierunku komnat Paz zdeterminowany przebić się przez każdą przeszkodą i usunąć każdego strażnika który stanie mu na drodze. Czas wszak naglił.
Wampiry miały jednak zapewne rozkazy by go nie prowokować, usuwały się więc z drogi, jakby był trędowaty. Komnata, w której odnalazł Paz była jeszcze do niedawna dwupoziomową biblioteką. Gdy królowa przybyłą jednak do pałacu kazała wyrzucić wszystkie książki do piwnicy, uszczelnić okna i drzwi, i wypełnić pomieszczenie wodą. Dziś z antresoli na drugim piętrze spoglądało się w niepokojącą toń wypełnioną antycznymi meblami i rozmywającymi się obrazami. W tym dziwacznym akwarium, niczym syrena wśród wraków zatopionych przez siebie okrętów pławiła się Drakulina. Miała na sobie jedynie cienką nocną koszulę, która w wodzie upodabniała ją do meduzy, a poza nią nie pozostawiała wiele wyobraźni.
Wampirzyca, widząc Salvadora, wspierającego się o drewnianą barierkę, położyła się na plecach i uśmiechnęła szeroko, ukazując ostre zęby.-Jak się miewasz, słodki gościu? Cóż cię do mnie sprowadza? Czy w końcu skorzystasz z mego zaproszenia i dołączysz do mnie w mojej bibliotece?-
-To podstępne z twej strony…-
mruknął Salvador spoglądając na ciało Paz tak bardzo przyciągające swą bezczelną nagością i niezrównanym pięknem.- Czy jednak powinienem, czy twoi liczni wielbiciele nie zrobią się przez to zazdrośni?
-Zazdrość to brzydkie uczucie, żaden z mych adoratorów nie zaryzykuje rozgniewania mnie tak nieprzyjemnym zachowaniem -
Paz unosiła się w wodzie, a materiał nocnej koszuli rozpościerał się wokół niej jak skrzydła - Jeżeli nie chcesz zażyć ze mną kąpieli, to co cię tu sprowadza, mój drogi?
- Ehmmm…-
trudno było więc wypowiadać, gdy ona zanurzona w wodzie prezentowała się tak zmysłowo i zniewalająco. Salvador więc przymknął na moment oczy, ale sama jej obecność… pobudzała wyobraźnię. Może jednak chłodna woda trochę ostudzi myśli idące w zdecydowanie złym kierunku. Salvador odłożył broń na bok i płaszcz też i w ubraniu wskoczył do basenu.
Ochlapana, Paz zaśmiała się radośnie i odwzajemniła się Salvadorowi, gdy tylko ten wypłynął na powierzchnię.
- A masz, złoczyńco - pisnęła i odpłynęła ku drewnianym półkom ledwo zakrytym przez wodę, a stanowiącym wygodną wyspę pośród zalanej biblioteki.
Salvador podążył za nią rozchlapując wodę ramionami. Nie był zwinnym pływakiem, ale nowa ręka czyniła go dość silnym. Gdy znalazł się na owej wysepce, rozejrzał się i rzekł.-Przynoszę wieści od Nosferatu.
Słodka, roześmiana mina Paz zrzedła na samo wspomnienie obrzydliwych kuzynów.
- A więc miałam rację, nie dla przyjemności mego towarzystwa mnie odwiedzasz - westchnęła i dała dłonią znak by kontynuował - I czemuż te robaki leżą ci na sercu?
- Ja…-
wzrok Salvadora nie mógł się uwolnić od krągłości Paz… Nie, gdy jej koszulka po prostu niczego nie zasłaniała. Niełatwo się było skupić na czymkolwiek innym, gdy jego spojrzenie wędrowało od jej krągłych piersi przez płaski brzuszek do słodkich tajemnic skrytych między udami.- ...przyjemności. Obcowanie z tobą to przyjemność. A Nosferatu to… one wychodzą ze swego rewiru… wychodzą by wejść.. na wasze. One kopią, Paz.-
Jedna z idealnych brwi wampirzycy drgnęła ledwo zauważalnie. Drakulina pochyliła się ku Salvadorowi, pozbyła się całkiem maski obojętnej nonszalancji.
- Kopią? Tunele? Na nasz teren? - chłód jej głosu sprawiał, że na ciele występowały ciarki.
- Na twój, na teren Senatu, próbują się wyrwać na nowe łowiska. Na starych są tylko kości.- wyjaśnił Salvador.
- Jak to możliwe - syknęła wampirzyca wstając i tupiąc wściekle w cienką warstwę wody na powierzchni drewnianej półki. Zagryzła kciuk między ostrymi, białymi ząbkami - Trzeba działać nim szkodniki rozpełzną się… - zwróciła się do Salvadora - Jak zła jest sytuacja, mój drogi?
- Jak to możliwe? Raczej, czemu tak późno… trzymaliście ich w rezerwacie nie dbając o to, co się w nim dzieje. Mnożyły się jak króliki i w końcu postanowiły się rozprzestrzenić. A skoro tylko ja ci o tym mówię, to znaczy że jeszcze nie przebiły się do waszych domen. Jeszcze…-
westchnął flegmatycznie Salvador obserwując Paz. Nawet w gniewie była zmysłowo piękna.- Nie mogłem zaglądać zbyt głęboko. Nie mogłem ryzykować, że zdecydują się zabić kogoś kto ich przyuważył na ryciu.
- Terytoria winny pozostać rzeczą świętą nawet dla tych zwierząt -
wampirzyca westchnęła i ponownie usiadła, tym razem tak blisko rozmówcy, że ten czuł złudną ciepłotę jej ciała. Pamiętał jednak, że ten żar nie należał do niej, a do jakiegoś anonimowego dawcy. Wampiry bez świeżej krwi były zimne jak skała.
- Coś musiało ich pchnąć do działania - kontynuowała w lekkim, uroczym zamyśleniu i chwili podniosła ciemne, czekoladowe oczy na Salwadora - Musimy się dowiedzieć więcej.
- Głód… to pcha stworzenia do szukania nowych rewirów.-
mruknął Salvador palcem muskając zadziwiająco ciepłą skórę szyi Paz. Ot, ludzka ciekawość wymieszana z niezdrowym pożądaniem.- Głód… potrzebują innego powodu? Przecież wiesz jak ciężko się z nimi dogadać. I jak to niebezpieczne.-
Drakulina uśmiechnęła się lekko, ukazując ledwo koniuszki ostrych ząbków. Spod lekko zmrużonych powiek na Salwadora błysnęło inteligentne spojrzenie.
-Miałam niegdyś bliższe kontakty z rojem - mruknęła - To bestie, ale przestrzegają zasad. Zwykle, gdy kończy się im pożywienie zapadają w letarg i czekają na lepsze czasy.
- Ale im nie skończyło im się pożywienie… teraz trzeba się tylko do niego dokopać.-
stwierdził z uśmiechem Salvador gładząc jej szyję opuszkami dwóch palców.
- Nie weszli by na cudze terytorium. Musiało stać się coś jeszcze. - wampirzyca przymknęła oczy i odchyliła nieco głowę by dać mu większe pole manewru. Jej biała skóra lśniła wciąż wilgotna od wody, a z czarnych włosów spływały migotliwe krople.
- Osobiście uważam, że to strata czasu ?- mruknął Salvador przeklinając w duchu sytuację, w której postawiła go wampirzyca. Był wszak dzieckiem hiszpańskiej krwi, wychował się w samym Madrycie. Nie przywykł do siedzenia w obecności prawie nagiej kobiety i bycia… “obojętnym”. W końcu jego naród wydał don Juana de Marco i Salvadora Dali, o Picassie nie wspominając. Odsunął palce od jej szyi i ustami pieścił jej ciepłą, acz bladą skórę. Pokusa tak blisko niego, była zbyt silną by mógł się opierać. Pokusa i ciekawość.
- Wątpisz w mądrość królowej, mój drogi? - poczuł jak jej chłodne dłonie przesuwają się po jego ramionach karku i zaplątują w gęste włosy.
- Uwodzisz mnie… podstępna…- mruknął Salvador, bo jak inaczej mógł wytłumaczyć swą dłoń zaciskającej się na miękkiej piersi Paz okrytej jedynie przylepionym do skóry mokrym materiałem koszulki nocnej.- Uwodzisz… mimo, że powinniśmy...-

Ale jemu wszak niełatwo się bronić w tej sytuacji. Nie gdy hiszpańska krew płynąca w jego żyłach rozgrzewała ciało. Usta nadal muskały jej szyję delikatnie, ale dłoń ściskała drapieżnie i masowała pierś przekraczając normy romantyzmu i wchodząc na tereny dzikiego zwierzęcego niemal pożądania.
Taki był urok Drakuliny, że potrafiła rozpalić nawet najbardziej oziębłe zmysły i skostniałą wyobraźnię. Może był to jej wampirzy talent, a może bogate doświadczenie, a może naturalny urok, którym zdołała oczarować samego księcia ciemności.
- W moim królestwie, powinniśmy, nie istnieje - szepnęła, muskając ustami ucho i szyję mężczyzny, i sięgając palcami pod jego odzienie. I z satysfakcją stwierdziła, że i Salvador się jej nie mógł oprzeć. Wodziła paluszkami po znalezisku, upewniając się że młodzian ma czym fechtować. A sam Salvador… jak na Hiszpana był namiętny, co miało i pewne wady. Jak fakt, że dłonią pociągnął za materiał koszuli nocnej wampirzycy rozrywając ją na owej apetycznej krągłości. Chwycił potem znów mocno ową pierś ściskając równie drapieżnie co całując szyję nieumarłej kusicielki.
Wampirzyca nie musiała oddychać, jednak wciągnęła powietrze głęboko w płuca i wydała z siebie przeciągły pomruk, w którym gdzieś głęboko ukrywała się jej drapieżna natura. Ciemnowłosa piękność dawno wypłukała ze swych żył oryginalną południową krew, jednak chyba zastąpiła ją podobnej jakości życiodajnym płynem, bo nie była w stanie długo powstrzymywać swego apetytu. Przynajmniej nie tego, który rozpalał jej ciało, a nie pobudzał potworny głód. Wspięła się na Salvadora, obejmując go udami i sięgnęła pomiędzy nich by wydobyć to czego tak pragnęła.
W tym czasie jej kochanek, wielbił ustami odsłonięty skarb, całkowicie rozdzierając mokry materiał jej stroju. Jego dłonie zacisnęły się na miękkich pośladkach wampirzycy, a jego wieża wznosiła się szczytem ocierając już o bramy jej kobiecości.
Paz nie należała do cierpliwych, nie oczekiwała uniesień serca i wymyślnych pieszczot. Gdy tylko poczuła Salvadora w sobie wydała z siebie przeciągły jęk. Tępo jej podboju zwiększyło się szybko i gwałtownie. Jej pasja przybrała postać obnażonych kłów i krwiożerczego spojrzenia, Hiszpan poczuł jej ukłucia w postaci bolesnych pręg na plecach.
Odpowiedział tylko równie namiętnym kąsaniem tych dwóch porcelanowych półkul wampirzycy i drapieżnymi klapsami, mającymi tylko w teorii ostudzić zapał wampirzycy… w praktyce działały jednak na odwrót. Salvador sam zaś czuł jak przyjemność jej ciała rozlewa się falami po jego zmysłach. Jak rozkosznie otula rdzeń jego rozkoszy,opuszczając się szybko i unosząc gwałtownie w tym dzikim tańcu zwierzęcej żądzy.
Ich splątane ciała falowały niczym wzburzone morze. Gdy już wydawało się, że wzbierające w nagłym przypływie pożądanie doprowadzi ją do szaleństwa, a może nawet przełamie jej silną wolę i uwolni pragnienie krwi, Paz wygięła się w łuk i napięta niczym struna zawyła niczym wilczyca.
Salvador przejął wtedy pałeczkę, zaciskając władczo palce na nagiej pupie wampirzycy zaczął nadawać ton ich tańcu. Zachwyconym spojrzeniem przyglądał się jej drżącemu ciału i falującemu biustowi, ale zmysły koncentrowały się na zbliżającym się tsunami rozkoszy, które eksplodowało po chwili w sekretnym zakątku Paz i zmieniło mężczyznę w drżącą od przyjemności istotę. I tylko jaszczurcza łapa ściskająca pośladek Drakuliny przypominała jej, że nie jest jedynym groźnym drapieżnikiem w tej komnacie.
Po kilku chwilach słodkiego zapomnienia wampirzyca drgnęła i zamruczała. Wyprostowała się i wsparła na ramionach kochanka. Spojrzała w jego wciąż odrobinę zamglone oczy i uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Przez ciebie zgłodniałam. - zażartowała, choć było w tym wyznaniu zapewne ziarno prawdy.
- Przykro mi z tego powodu…- stwierdził Salvador z bezczelnym uśmieszkiem. Wcale mu nie było przykro. A chwila z Drakuliną, była… też zaostrzała mu apetyt na więcej. Czyżby wampirzyca tym była dla swych kochanków? Uzależniającym narkotykiem?
Paz zaśmiała się radośnie.

- Szkoda, że bycie władczynią to nie same takie chwile. - tym razem w jej uśmiechu widać było szczerość, a zarazem pewien smutek - Niestety, poza drzwiami mego basenu czekają na mnie obowiązki.
- Mnie też czekają. Ale co ty planujesz?-
mruknął Salvador muskając wargami szczyty piersi swej kochanki. Wszak miał je wprost przed swym obliczem. Pokusa więc była zbyt wielka.
Ona zmrużyła i przymknęła oczy, oddając się swym ludzkim przywarom znów wciągnęła głęboko w płuca powietrze.
- Muszę rozważyć jakie kroki powziąć wobec Kainitów - szepnęła z niechęcią.
- Więc… jakie są możliwości?- spytał Salvador złośliwie nie ułatwiając jej skupienia. Jego usta wyznaczały własne szlaki na jej porcelanowej skórze muskając ją czubkiem języka. Jego dłoń zajęła się ugniataniem jej piersi, a ta bardziej demoniczna muskała pazurami pośladki. To że Paz nadal siedziała na swej zdobyczy...też nie ułatwiało sprawy. Bo Salvador rzeczywiście nabierał apetytu, uwięziony w jej kielichu rozkoszy.
Brwi wampirzycy ściągnęły się w słodkiej udręce, a palce mocniej zacisnęły na ramionach kochanka.
- Dwie… dwie możliwości - odparła cicho, zmysłowo - Albo pozostawimy ich samym sobie… albo sprzymierzymy się z nimi by… by… by pozbyć się Nosferatu.
- Tylko odwracanie… oczu od problemu… nigdy, żadnego nie rozwiązywało.- jaszczurcza łapa zacisnęła się drapieżnie na pośladku Paz i lekko ją uniosła, wprawiając jej ciało drżenie, gdy wampirzyca znów poczuła jak znów zdobywa szczyt swego kochanka otulając go swym ciałem.
Chciała coś powiedzieć, ale skutecznie odebrał jej głos. Dopiero po paru dobrych, namiętnych chwilach zdołała na powrót zebrać myśli.
-My… jesteśmy mniej narażeni. Sekwana będzie naturalną barierą - szeptała z zapałem - Kainici będą mieli niemałą niespodziankę, gdy Nosferatu zaczną podgryzać im pięty… Oba rody osłabią się nawzajem…
A co z ludźmi? A co z tymi co są pod batem Senatu? Z drugiej strony Paz mogła mieć rację. Wyeliminowanie obu wampirzych hord byłoby lepszym rozwiązaniem. Niemniej…
- Co zrobisz, jak już się osłabią wzajemnie?- zamruczał wtulając głowę w jej miękki i przyjemny w dotyku biust.
- Zrobię… co zrobię… - Paz z trudem utrzymywała się ponad porywającym ją nurtem i po kilku nieudanych próbach rozpoczęcia zdania całkiem się poddała.
- Och, nie mogę się przez ciebie skupić - skarciła kochanka, poruszając się powoli i ożywiając między nimi płomień namiętności.
- A co ja mam zrobić…- mruknął czując się coraz pewniej w tej sytuacji i coraz twardszym negocjatorem. Paz wpierw była wszak kobietą, a potem dopiero wampirzycą i nieumarłą wędrowczynią przez mroki od stuleci. Salvador zaś korzystało z okazji, do pieszczoty jej idealnego i nagiego ciała. Wszak… sama go do tego skusiła. A żar między nimi narastał.
- Nie - kochanka coraz głośniej dawała znać o swej przyjemności, a jej drobne dłonie coraz silniej zaciskały się na jego ciele - Nie jesteś moim… poddanym… nie mogę ci… rozkazywać.
- Ale możesz coś doradzić.- Salvador był silny. Jego przemieniona ręka pozwalała mu dźwigać bez problemu wampirzycę nadając jej ruchom na swej wieży dowolne tempo. raz szybsze raz wolniejsze. Czasami jej piersi falowały, czasem wręcz podskakiwały. Była niemal bezbronna i krucha w jego ramionach. Kiedy ostatnio mogła się tak czuć?
Zaciskała się na nim, jak słodka pułapka. Przyciągała go do siebie i szeptała w swym rodzimym galickim narzeczu. Pośród tych wyniosłych szeptów pojawiły się jednak słowa mające dla Salvadora większe znaczenie niż zwykłe zachwyty nad jego męskością.
- Gdy zacznie się wojna - szeptała mu do ucha Paz, a jej gorący oddech przyprawiał go o gęsią skórkę - A zacznie się… niedługo… Kainici będą walczyli z Nosferatu, a my… my też się włączymy. Choćby dla zasady… musisz wykorzystać szansę… odepchniemy ich od Zakonu… utorujemy ci drogę.
- Zgoda… więc będę na nią czekał, na wojnę, na szansę, na ciebie…-
mruczał cicho Salvador przyspieszając ruchy Paz, której ciężaru nie czuł w potężnej dłoni. Narastające pragnienie uwolnienia rozkoszy, sprawiało że jej zmysłowy taniec na jego palu stawał się coraz szybszy, coraz bardziej niemożliwy dla osiągnięcia prze zwykłych śmiertelników. Szturmy stawały się coraz gwałtowniejsze i dzikie.
Paz zatraciła się w tym rytmie, przestała szeptać, przestała nawet jęczeć, jakby to wszystko było dla niej zbyt silnym doznaniem. Na jej twarzy można było odczytać straszliwą, rozkoszną mękę. Była niczym lalka w rękach kochanka.
Dotarli na kolejny szczyt doznań, zmęczeni radością wspólnych figli, przyjemnością własnych ocierających się o siebie i rozkoszy wręcz oślepiającej zmysły. Oddychając ciężko Salvador tulił do siebie wampirzycę, mocno i gwałtownie.
Paz powoli robiła się coraz chłodniejsza, przypominając mu o swojej naturze. W końcu poruszyła się i odsunęła od niego.
-Pora byś mnie zostawił - uśmiechnęła się krzywo - Zbliża się pora karmienia.
Co miał odpowiedzieć Salvador? Nie powiedział nic, bo i co mógł?
Czy to on uwiódł wampirzycę? Czy też ona wykorzystała jego? Drakulina miała wieki doświadczenia, a on… był tylko gorąco-krwistym Hiszpanem. Ona była manipulatorką, on… łowcą. I był zadowolony… wojna zapewniała łatwe łowy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 09-11-2014 o 17:36.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172