-Yhh...A-ale wy mi n-nic nie z-z-zrobicie, prawda?-mężczyzna podszedł jeszcze bliżej pola, bokiem. W dłoni trzymał klucz francuski. |
-no jasne ze nie! Jak jestes tu z nami to czemu mieli byśmy Ci cokowlwiek robic- powiedzaił Willi pewnym głosem podchodząc bliżej pola. |
-N...no to dobrze...- mężczyzna cicho westchnął z ulgą. Wziął klucz francuski pod pachę i zaczął coś kombinować przy emiterze. Pole ponownie zaczeło migać. -Wiec-cie, znam się t-t-trochę na tej cał-łej elek-tro-tronice...-mężczyzna szarpnął lekko coś przy obudowie, pole zamigotało ostatni raz i zniknęło. Facet stał teraz, z uśmiechem satysfakcji oglądający efekty swojej pracy. |
Alagados podchodzi do zbawcy i chce go poklepać po ramieniu |
-N...nie trzeba...-facet cofnął się nieco, ujął klucz w rękę. -Uw-ważajcie na r-r-roboty...-rozejrzał się szybko po długim korytarzu, nie różniącym się budową od cel. |
Dużo ich tutaj? - Zapytał Alagados |
-W więzieniu?-spojrzał krytycznie na Alagadosa. -Ich są tu set-tki! Łażą wszędz-dzie!-zaczał wymachiwać rękoma. |
Willi zajrzał do korytarza i zapytał: -a ty uciekłeś czy co? |
Alagados nie czekając na odpowiedź zadał drugie pytanie - Masz może jakiś ekwipunek dla nas? Skoro ich tu tyle jest to jak kurwa mamy tu przeżyć skoro jesteśmy goli i weseli? |
-Z tego co w-wiem, zbrojownia powinna być niedal-leko stąd. I tak, uciekłem.-zatarł ręce-Co, uc-ciekamy raz-z-zem? |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:55. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0