Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2017, 14:21   #1
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
[SW Legends] Świat Sithów



Świat Sithów

Rozdział 1 – Narodziny Plemienia

Pięć tysięcy lat przed kulminacyjnym punktem
Galaktycznej Wojny Domowej, jakim była bitwa
o Yavin i zniszczenie pierwszej Gwiazdy Śmierci,
nad galaktyką wisi widmo innego wielkiego konfliktu.

Niedawno wybrany Mroczny Lord Sithów Naga Sadow
postanawia zakończyć trwający niemal dwa tysiące lat
okres izolacji swojego imperium i wypowiadzieć wojnę Republice,
nie mającej nawet pojęcia o istnieniu jego domeny. Wojska Sithów
mają zaatakować jednocześnie dziesiątki układów.

Pancernik Omen, pod dowództwem kapitana Yaru Korsina,
oraz krążownik Zwiastun otrzymują zadanie dostarczenia
załóg górniczych na planetę Phaegon III, a po wydobyciu
kryształów lingen, przetransportowanie cennego urobku
na Kirrek, jedną z atakowanych planet...



Cała załoga została zgromadzona w hangarze Omenu, by móc wysłuchać przemówienia nowowybranego Mrocznego Lorda. Naga Sadow pozornie stał teraz przed nimi, ale tak naprawdę znajdował się na księżycu Khar Shian, satelicie Khar Delby, w swojej komorze medytacyjnej. Magia Sithów pozwalała mu jednak objawić się wiernym sobie wojskom i niemalże osobiście wydać rozkaz, na który wszyscy czekali.


Mroczny Lord Sithów Naga Sadow

Załoga została podzielona według rang. Na przedzie, w pojedynczym rzędzie stali najwyżsi stopniem. Każdy zaokrętowany na Omenie człowiek znał ich doskonale. Kapitan statku Yaru Korsin, nawigator Boyle Marcom, główna inżynier Lohjoy, dowódca eskadry myśliwców Gahan Mill, dowódca pokładowej artylerii Gloyd, kwatermistrz i dowódca oddziałów Massassich Ravilan Wroth, główny tłumacz Hestus. Wraz z nimi stał również brat dowódcy Devore Korsin, który przewodził transportowanym przez Omen i Zwiastun górnikom.

Parę metrów za nimi, a jednocześnie parę metrów przed stojącymi w równych rzędach licznymi załogantami, górnikami i podoficerami, stali młodsi oficerowie, a wśród nich porucznik Rovae Sinhan, drugi pilot trzeciej zmiany mostka Omenu. Po lewej miała pierwszego pilota Qodo Turwira, po prawej Kanikę Saw, świeżo mianowaną porucznik zajmującą się obsługą radarów. Oboje znała dość dobrze. Z Qodo siłą rzeczy zżyli się na służbie, a Kanikę poznała w mesie i bardzo ceniła sobie spotkania z nią. Miała bardzo podobny do jej własnego światopogląd.

- Republika zaatakowała! - oznajmił gromkim głosem Naga Sadow.

Nie była to żadna rewelacja, wszyscy o tym doskonale wiedzieli. To właśnie dzięki temu atakowi Sadow mógł zostać władcą Imperium Sithów. Wcześniej lordowie nie mogli bowiem porozumieć się w kwestii tego, kto miałby zostać następcą zmarłego Marki Ragnosa, Sadow czy jego wieki rywal Ludo Kressh. Ostatecznie wygrał ten pierwszy, a wszystko dzięki swoim poglądom o konieczności uderzenia na Republikę, które stało się nieuniknione po wspomnianym ataku, w którym śmierć poniósł między innymi najstarszy żyjący Lord Sithów Simus.

- Pora odpowiedzieć tym samym! - grzmiał Mroczny Lord. - Ci nędznicy nie spodziewają się odwetu i drogo zapłacą za ten błąd! Nie wiedzą jaką potęgę właśnie zbudzili! Chwyćcie sztandar naszego Imperium i zanieście go w samo serce Republiki! Niech powiewa nad głowami tych, którzy przeżyją wojnę i staną się naszymi niewolnikami! Chwała Imperium Sithów!

Zgromadzeni żołnierze i górnicy powtórzyli chórem: "Chwała Imperium Sithów!"

- Wasi dowódcy zapoznają was z moimi rozkazami – po tych słowach sylwetka Nagi Sadowa rozmyła się i znikła.


To dziwne, ale Rovae po raz pierwszy miała okazję brać czynny udział w starcie okrętu, który nie był tylko kolejnym treningiem. Jej poczynań nie śledzili teraz tylko instruktor, nawigator i partner w pilotażu, mostek był pełen ludzi. W fotelu dowódcy zasiadał Yaru Korsin. Był to przystojny, młody mężczyzna o krótkich, nieco sterczących, brązowych włosach. Przenikliwe spojrzenie jego brązowych oczu wywoływało strach w sercach młodych kadetów, ale po bliskim poznaniu wiele zyskiwał. Czuło się, że zależy mu na statku i załodze. Jak się głębiej nad tym zastanowić, był to dość nietypowy sposób myślenia u Sitha.


Kapitan Yaru Korsin

- Rozpocząć start, Marcom – rozkazał.

Boyle Marcom był starszym człowiekiem, służącym we flocie od ponad dwudziestu lat. Jego włosy w większości pokrywała już siwizna i nikt nie zwracał uwagi na niezbyt dokładnie ogoloną brodę, która też nabierała już koloru bieli. Pomimo wyglądu umysł wciąż pracował jak należy. Śledząc wskaźniki wydawał kolejne rozkazy obu pilotom:

- Sinhan, zwiększ obroty w silnikach trzy i cztery do stu dwudziestu procent. Musimy wyrównać poziom.

- Jest sto dwadzieścia procent – odpowiedziała Rovae i szybko wykonała polecenie.

Manewr nie był trudny, właściwie należał do podstaw, ale dziewczyna była mocno podekscytowana. Obecność całej załogi mostka, w tym wielu wyższych oficerów, nie sprzyjała skupieniu się. I to pomimo tego, że inni, z wyjątkiem Qodo i Marcoma, zdawali się nie zwracać na nią najmniejszej uwagi, jak gdyby była tylko elementem wyposażenia. Korsin siedział w swoim fotelu, głowę podtrzymywał ręką. Wyglądał na znudzonego, albo może zdegustowanego. Za to ostatnie mógł odpowiadać jego brat. Dowodzący górnikami Devore Korsin stał po prawicy Yaru. W twarzach obu można było dostrzec pewne podobieństwo, ale Devore wyglądał, jakby życie odcisnęło na nim znacznie większe piętno niż na krewniaku. Jego twarz była wychudzona, oczy czasami nie potrafiły skupić się na jednej rzeczy, Rovae raz zaobserwowała nawet drżenie prawej ręki. Czyżby praca w kopalniach była aż tak stresująca?

Obaj bracia nie przepadali za sobą, łatwo było to zaobserwować. Zresztą nie próbowali nawet tego ukrywać. Devore co chwilę wyskakiwał z jakimiś pomysłami, które Yaru niemal natychmiast odrzucał. Wyglądało jakby oboje walczyli o to kto w rzeczywistości dowodzi całą misją. O ile jednak można było zrozumieć obecność na mostku szefa górników, jego podwładni mieli przecież w tej misji wypełnić kluczowe zadanie, o tyle przebywanie na nim Seelah Korsin było już dla Rovae niepojęte. Kobieta miała ciemną skórę i długie, kręcone, kasztanowe włosy. Była naprawdę piękna, Sinhan musiała to przyznać. Jej charakter zdawał się jednak być dokładnym przeciwieństwem wyglądu. W trakcie misji pełniła funkcję oficera medycznego górników, a prywatnie była żoną Devore'a, oraz matką jego syna. Syna, którego zabrała na misję, choć był zaledwie niemowlęciem! I wszędzie nosiła go ze sobą w przewiązanym przez ramię kawałku materiału. Co więcej, z tego co Rovae zaobserwowała, często to ona doprowadzała do sprzeczki między Korsinami.

- Jedna piąta naprzód – zakomenderował Marcom. - Silniki trzy i cztery powrót na sto procent mocy.

- Jest jedna piąta naprzód – odpowiedział Qodo.

- Silniki trzy i cztery, sto procent mocy – odpowiedziała Rovae.

Sinhan kątem oka dostrzegała dwie postacie pogrążone w rozmowie. Czerwień ich skóry była aż nazbyt widoczna na tle panującej wokół szarości i czerni. Jednym z nich był kwatermistrz i dowódca Massassich Ravilan Wroth. Był to doświadczony oficer należący do rasy Sithów. Miał przedłużone łuki brwiowie, które wystawały nieco poza obwód czaszki, co powodowało wrażenie, jak gdyby na skroniach wyrastała mu para rogów. Najbardziej charakterystyczna dla jego rasy, prócz koloru skóry, była jednak para wyrostków zwisająca z policzków niby wyjątkowo długie wąsy. Jego rozmówca również wywodził się z rasy czerwonoskórych Sithów, ale znacznie się od niego różniłł. Twarz skrywała maska, a właściwie nie była to maska tylko cybernetyczny wszczep. Ten drugi był bowiem cyborgiem. Tłumacz Hestus.


Kwatermistrz Ravilan Wroth

- Jesteśmy na orbicie, kapitanie – oznajmił Marcom.

- Przygotować się do skoku w nadprzestrzeń – polecił Korsin.

- Obliczam współrzędne – zameldował nawigator.

- Gdzie jest Zwiastun? – spytał dowódca.

- Na godzinie czwartej, kapitanie – padła odpowiedź od obsługi radaru, w której Rovae rozpoznała znajomy głos Kaniki.

- Współrzędne wprowadzone do komputera, kapitanie.

- Skok.

Gwiazdy zmieniły się w długie białe kreski, które powoli przysłoniły czerń otaczającego ich kosmosu...


- Ile możemy jeszcze czekać? Tkwimy tutaj już trzy dni! – żalił się Qodo, siedząc przy stoliku w mesie.

Omen i Zwiastun dotarły do Phaegon III bez problemów. Nie było w tym zresztą niczego dziwnego. Planeta, jak i cały system, były częścią imperium, któż mógłby ich tutaj zaatakować? Okazało się, że nie było to takie niemożliwe, jak się wszystkim zdawało.

- Słyszeliście o próbie obalenia Sadowa? – Kanika spróbowała zmiany tematu.

Sześć par oczu spojrzało w jednym momencie na kobietę. Część z nich wyrażała jedynie zaskoczenie, ale były też takie, które patrzyły na nią z politowaniem.

- Co ty pleciesz? Bunt przeciwko Mrocznemu Lordowi? I to teraz w przeddzień wojny? – spytał któryś z wątpiących.

- Mam znajomego w łączności – odpowiedziała podnieconym głosem Kanika. - Otrzymaliśmy komunikat mówiący o tym, że Ludo Kressh zdradził i zaatakował siedzibę Sadowa na Khar Shian. Wpadł jednak w pułapkę i jego flota została zniszczona. Podobno nikt nie przeżył. Kapitan zabronił o tym opowiadać.

- Więc może powinnaś dostosować się do tego rozkazu? – zaproponował niezbyt uprzejmie Qodo. - Prawda to czy nieprawda, buntowników już nie ma. Czekają nas walki z trudniejszym przeciwnikiem. Republika czeka! I my też musimy tu czekać, aż ci przeklęci górnicy wreszcie zrobią swoje.

Załoga Omenu nie potrafiła znaleźć wspólnego języka z transportowanymi górnikami. Przez całą podróż jedni izolowali się od drugich. Nie wiadomo było, czy działo się tak przez niechęć żołnierzy, czy też może sami górnicy woleli od nich stronić. Ci ostatni zabrali się do pracy od razu po wylądowaniu na planecie, ale dla załogantów pancernika było to zbyt wolne tempo. Statek stał bowiem w tym czasie w doku, a sama załoga otrzymała zakaz jego opuszczania, nawet oficerowie. Wszyscy więc nudzili się straszliwie, a dni wypełniały im tylko kolejne ćwiczenia, jak gdyby wciąż byli uczniakami w akademii. Mieli już tego serdecznie dość.

- Parszywe gnoje lenią się pewnie i dlatego to tyle trwa - kontynuował Qodo. - A tam być może inwazja już się zaczęła! Ech, chciałoby się wziąć udział w walce. Zniszczyć jakiś okręt wojenny, albo uciąć obmierzły łeb jakiegoś Jedi.

- Cóż to słyszę? Ktoś tu się rwie do walki? – spytał niski, wręcz nieludzki głos.

I faktycznie nie należał do człowieka. Siódemka młodszych oficerów poderwała się z krzeseł i stanęła na baczność ze zwrokiem wbitym przed siebie. Nikt nie musiał nawet się obracać, by sprawdzić kto do nich niespodziewanie zawitał. Każdy na Omenie doskonale znał ten głos. Należał on do Gloyda, dowódcy pokładowej artylerii. Gloyd był Houkiem, a więc humanoidem o doprawdy rozległej budowie, jeśli porównać go do człowieka. Wzrostem przewyższał każdego, z wyjątkiem wojowników Massassi, o kilka głów. Dłonie miał tak wielkie, że z łatwością mógł zmieścić w nich ludzką głowę, a olbrzymie bicepsy wskazywały na to, że równie łatwo mógł ją w ten sposób zgnieść. Jego szerokie usta i zwisający niczym broda nagi podbródek zadrżały od śmiechu.


Starszy porucznik Gloyd

- Jeszcze się doczekacie młodzi Sithowie – sam Gloyd nie był Sithem, nie miał miecza świetlnego i nie czuł kontaktu z Mocą. Jak głosiła plotka kiedyś był piratem, jego statek uciekając przed pościgiem skoczył na chybił trafił w nadprzestrzeń i trafił do Imperium, którego już oczywiście nie opuścił. Siła i umiejętności walki, które pozwalały mu mierzyć się nawet z użytkownikami Ciemnej Strony pozwoliły mu jednak awansować w strukturach marynarki. - Na Kirrek nie pójdzie tak łatwo. Byłem tam kiedyś, tamtejsi ludzie są waleczni. Nie myślcie sobie, że flota wyląduje i raz dwa, będzie po zabawie. Tubylcy prędzej zginą co do jednego niż się poddadzą. Nawalczycie się jeszcze. Choćby nie wiem jak górnicy się ślimaczyli, na pewno zdążymy na ostateczną rozprawę. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, żebyśmy nie zdążyli.


Syreny alarmowe brutalnie zbudziły Rovae ze snu. Zerwała się z łóżka, podobnie jak jej trzy współlokatorki. Mundur wdziała jako pierwsza, nie dopilnowując nawet zapięcia wszystkich guzików i wybiegła na zewnątrz. Na korytarzu ludzie biegali we wszystkich kierunkach. Gdzieś kątem oka dojrzała Lohjoy, główną inżynier statku zmierzającą w stronę maszynowni. Charakterystyczna dla jej rasy chuda sylwetka łatwo rzucała się w oczy, choć nie tak bardzo jak sterczące z głowy macki imitujące włosy. Niełatwo było się przyzwyczaić do wyglądu Ho'Dinów.

Wszędzie panował chaos, choć był to chaos pozorny, wiedziała o tym doskonale. Każdy miał wytyczone zadanie, nawet jeśli nie znajdował się na swoim stałym stanowisku. Kapitan Korsin o to zadbał, wbijając to wszystkim do łbów powtarzającymi się w nieskończoność ćwiczeniami. Przykładowo na mostku pracowała teraz pierwsza zmiana, co znaczyło, że za sterami Omenu zasiadają Vo Hirruk i Hinda Jahell. Rovae i Qodo mieli w takim wypadku przydział na prawej burcie, gdzie mieli być gotowi zastąpić ewentualnie rannych artylerzystów. Rovae musiała się spieszyć. Pamiętała nieprzyjemne spotkanie z Gloydem, gdy podczas jednych ćwiczeń spóźniła się na stanowisko. Strach było pomyśleć, co zrobi groźny Houk jeśliby się spóźniła w trakcie prawdziwej walki.
 

Ostatnio edytowane przez Col Frost : 11-11-2017 o 14:56.
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172