|
Po jakimś czasie do Alette odezwał się Rhail: - Sytuacja ogarnięta, co u was? - Hmmm… - mruknęła. - U nas w porządku, tylko mamy tego Goulla na głowie... Jak mamy ruszyć z tym nadajnikiem, nie możemy powiedzieć, że jest on od Latenroota. - Nie możecie go zostawić, żeby pilnował statku? - Raczej nie… - odrzekła Cereanka. - Gdybym nie ujawniła Kel’daeowi , że mam pewną wiedzę na temat zamachu, to kazałaby poderwać statek i się ewakuować. - A drastyczniejsze podejście? Permanentne… schowacie go gdzieś, w takim zamieszaniu nikt się nie połapie… - zaproponował Rhail. - Evira się połapie, od rana mieliśmy kilka ważnych rozmów - zirytowała się poszukiwaczka. - Lepiej powiedzieć mu część prawdy tak, aby nie miał podstaw do podejrzeń. - Masz pewność, że on nie jest zamieszany? Nawet część prawdy może mu wystarczyć, by się połapać. Jeśli pracuje dla wroga. - Zabrak niespecjalnie wierzył w dobrą naturę bliźnich. - Zaryzykuję! - odpowiedziała Alette - Przejdźmy w końcu do nadajnika! Masz jakiś pomysł, gdzie szukać droida z tym kodem? - Przy arenie był jeden droid z poczuciem humoru. Jaja sobie robił - mruknął Rhail niezbyt przekonany, że ta informacja na coś się przyda. - Sprawiał wrażenie sprytniejszego niż zwykłe roboty w jego klasie? - zaintrygowała się Alette. - Gadał jak ktoś żywy, drugi go próbował stopować, ale średnio mu szło - odparł Rhail. - Daleko macie do Areny? - zapytała Alette. - Może warto sprawdzić tego żywego? - Bliżej do ciebie mamy - odparł Rhail. - Dobra! Z tymi robotami to mów, że ta sprawa z droidami to nie robota Latenroota. Lepsza wersja, to że podejrzewamy Castanta - odparła Alette. - Dlaczego? - A jak wytłumaczę, że wiem, że to robota Latenroota? - żachnęła się Cereanka. - Jak się przyznam do włamu, to Grakkus rzuci mnie rancorowi na pożarcie! - Nie ma co wchodzić w szczegóły… - Żeby Kel'dor dał mi swobodę działania, muszę mu coś wiedzieć. I mniej więcej domyślam się, co - tłumaczyła Alette. - Droida zwiadowczego, nadajnik itp. zdobyliśmy w speederze terrorystów, podobnie jak dane komputerowe, i dopiero teraz to wszystko rozgryzłam. Zatem najlepiej pozwól, że wytłumaczę wam wszystkim, co takiego odkryłam. - Dać cię na głośno mówiący, to wytłumaczysz reszcie? - zapytał zabrak. - Jakiej reszcie? - zapytała Alette. - Ekipie z wycieczki, na jakiej ostatnio byliśmy. Prawie wszyscy są - odparł Rhail. - Nieźle! Powiedz im tylko tyle, żeby nie byli zaskoczeni - odparła Cereanka. - Resztę wyjaśnię jak dojdą. - Przyszło mi coś do głowy… - powiedział zabrak - ... jest zamieszanie, skarbiec może być słabo chroniony… rozumiesz? - Po tym, co narobiłam u Latenroota - odparła Alette - niekoniecznie. - Nie potrafisz tego ogarnąć? Jesteś najlepsza. - Jaki związek ma nadajnik z skarbcem? - Sugestie Rhaila zaczynały już zbijać Alette z tropu. - Żaden. - To na cholerę ci ten skarbiec?! - warknęła Alette z irytacją. - Alette, spokojnie - wtrąciła się Tina. - Goul nam nie będzie przeszkadzał. A Lenteroot może uciekł wraz z pozostałymi na złomowisko i jeszcze nikt nie odkrył waszego włamania. - Niech ci będzie. Skoro mamy go z głowy, to będziemy mogły ruszyć na poszukiwania... - odparła spokojnie Cereanka, a następnie wezwała przez comlink Rhaila: - Rhail! Goul zostaje pilnować statku. Zostaje tylko powiadomić Evirę o poszukiwaniach. - To zrób to, ja pogadam z resztą. Gdy Rhail odpowiedział, Alette jęła się łączyć z Evirą, aby opowiedzieć jej wymyśloną historię zdobycia dotyczącą sterowania droidów spiskowców. Zanim Alette połączyła się z Evirą, Tina powiedziała jej: - Pójdę do maszynowni dokończyć te naprawy, o których wspomniałam. Może uda mi się skończyć w godzinę, może dwie. Cereanka nie potrafiła się połączyć z Evirą, jej łączność była prawdopodobnie zastrzeżona tylko dla służb bezpieczeństwa, żeby nie przeszkadzać jej w trakcie misji zabezpieczenia miejsca zamachu. W końcu Alette doszła do wniosku, że musi działać sama... Zawiadomiła ochroniarza, że odkryła ważne rzeczy i że musi iść, a następnie wezwała Rhaila, aby umówić spotkanie. - Spotkajmy się niedaleko skarbca Lenteroota, jest ktoś, kto chciałby się tam rozejrzeć… - powiedział Rhail. - Kto? - zaintrygowała się Alette. - Ekipa, z którą się bujaliśmy ostatnio. Mówiłem przecież - powiedział zabrak. - A po co? - dopytywała się Alette. - Chcą uwolnić jakiegoś typa, którego tam Grakkus trzyma. Uważają, że to Jedi. - Znalazłeś jakiegoś Jedi? Możesz go ze mną skontaktować? Tu chodzi o Tinę! - poprosiła Alette. - Można tak powiedzieć, jeden umie leczyć mocą, ale nie widziałem, by wywijał mieczem. Dać cię na głośnomówiący? - Jasne! - odparowała poszukiwaczka. |
|
Dotarcie pod skarbiec i pracownię Lenteroota zajęło ekipie parę minut. Po drodze minęli ostatnich uciekinierów. W międzyczasie Val Rando oznajmił na kanale ogólnym, że prowadzi obławę pod Pałacem, w najbliższym budynku ze sklepami i knajpkami, gdzie ukryło się paru terrorystów. Druga ekipa zaś przeszukiwała okolicę Areny, a kto mógł pomagał rannym w eksplozji. Tymczasem pod skarbcem dwóch ciężkozbrojnych gwardzistów - Chissan niewzruszenie strzegło dostępu do skarbu Grakkusa. Alette z Tiną dołączyli do pozostałych w magazynie przy pracowni Lenteroota. Wejście znajdowało się tuż za rogiem. |
.....Gdy już weszli do magazynu, Alette otworzyła worek i powiedziała: |
Do Gerdarra dołączył Bogg’dan z Barą, za nimi Seki. Dym powoli przestawał się wydostawać z rur. Marka jedynie kiwnął głową i ruszył zgodnie z sugestią Lyssy, a wcześniej Alette, po speedera. Sama Lyssa zaś westchnęła głośno po odpowiedzi Rhaila. - No dobra, pójdziemy wszyscy do tego skarbca, po co osłaniać tyły. Wreszcie wszyscy znaleźli się przed wejściem do skarbca. Massanin wyciągnął już swój miecz świetlny i zaczął rozcinać drzwi. Po krótkiej obserwacji dało się wywnioskować, że zajmie mu to jakieś niecałe dwie minuty. Kiedy jednak był w połowie, z tyłu korytarza usłyszeli dziwny dźwięk, ledwo przebijający się przez sygnał syreny, jakby strzał z blastera. Dym już niemal zniknął, toteż za sobą ujrzeli dziwną przezroczystą poświatę w połowie korytarza, która ewidentnie buczała i zajmowała cały jego przekrój. - No pięknie! - wrzasnęła Lyssa. - Pole siłowe! Rhail połączył się z Alette, rozglądając się, czy nie ma tu wylotów wentylacji: - Pole siłowe odcięło nas od wyjścia, możesz jakoś je wyłączyć? - Ciężka sprawa, ale zobaczę, co się da zrobić! Czas mijał, jednak Alette nie odpowiadała. Bogg'dan zdążył rozciąć drzwi i rozsunąć je. Po drugiej stronie znajdowała się podobna bariera, która uniemożliwiała wejście do wnętrza skarbca. Drużyna znalazła się w potrzasku. - Val Rando już tu pewnie biegnie… - powiedziała zrezygnowanym głosem Lyssa. - A mogłam zostać z tyłu… Alette, możesz jeszcze jakoś opóźnić przybycie służb? Zamknąć wszystkie drzwi… nie wiem… Gdy Lyssa wypowiadała te słowa, zza rogu wyszedł śpiesznym krokiem Neimoidian, odziany w tradycyjny strój swojej rasy z lekkim pancerzem i objuczony torbą mechanika. Stanął przed polem siłowym i lekko zdziwiony spojrzał na więźniów. Zanim Neimodian zdążył zareagować, Gerdarr lekko złapał Jedi i krzyknął: - Uwolnij nas z tego pola i pomóż doprowadzić tego terrorystę do jakiegoś oficera ochrony! - Hmmm… interesujące. Grupa dziwaków próbujących wydostać się z pola siłowego w skarbcu jednego z największych szefów karteli na Nar Shaddaa? - Nemoidianin przyglądał im się z zaciekawieniem. - Kim jesteście? Niech wasza odpowiedź mnie usatysfakcjonuje, a może będę w stanie wam jakoś pomóc. - Uśmiechnął się szeroko swoimi żabimi ustami. Gerdarr wyszedł z udawanym jeńcem przed szereg i pokazując miecz świetlny, powiedział: - Nie widzisz? Przypadkowo nakryliśmy tego terrorystę, jak się po wybuchu zakrada do Pałacu! Dopiero tu udało nam się go schwytać. -Mości Gerdarze, jak ja, prosty mechanik, mam wspomóc cię z jeńcem? Jeżeli taka twa wola, wezwę zaraz strażników w to miejsce. Jednakże może im to zająć troszkę czasu, więc polecałbym w takim przypadku unieszkodliwić jeńca. - Nemoidianin złączył koniuszki palców przed sobą i spojrzał swymi czerwonymi oczami na gladiatora. - Myślę, że w takim przypadku oderwanie jednej czy dwóch kończyn znacznie uniemożliwi jego ucieczkę, zaś pozwoli na tyle długie przeżycie, że nasz Pan Gospodarz pozwoli sobie na nim poużywać. - Już go obezwładniliśmy! - odpowiedział, potrząsając mieczem. - Teraz chodzi o to, żebyś wypuścił nas z tej pułapki! Jako technik powinieneś się na tym znać! - Znać się powinienem. Jednakże czy strażnicy nie powinni wiedzieć, gdzie jest intruz? Zza masywnej sylwetki odgrywającego teatrzyk Gerdarra wysunęło się modelowo rozpromienione oblicze Bary zwieńczone niebieską czupryną, a zaraz po nim również Zeltronka w całej okazałości. Choć znaleźli się w tak beznadziejnym położeniu, nie mogła wyzbyć się wrażenia, że widok Bogg’dana prezentowanego jako terrorysta złapany na gorącym uczynku był tego warty. Od stóp do głów zmierzyła wzrokiem Neimoidianina. Wydawał się dziwnie znajomy, nie tylko dlatego, że wszyscy przedstawiciele tej rasy wyglądali według niej podobnie. Po krótkim zastanowieniu rozpoznała w nim jednego z tej dwójki, którym podrzuciła na arenie niespodziankę. Nie dała jednak tego po sobie poznać, gdy rzuciła swobodnie: - Chyba lepiej, gdyby dowiedzieli się, gdzie jest intruz, gdy już będą mieli go przed sobą, gotowego do zrobienia z nim, cokolwiek zechcą. Poza tym chciałabym zauważyć, że to najpewniej nie byle jaki amator materiałów wybuchowych, kto wie, jakiego jeszcze ma asa w rękawie poza mieczem świetlnym… Całkiem możliwe, że zanim dotrze tu jakikolwiek strażnik, ten delikwent odczyni tu jakieś… hokus-pokus i nie będzie po nas czego zbierać, a po nim nie zostanie nawet ślad... - To powiedziawszy, zerknęła na “jeńca”, chcąc dobrze zapamiętać tę scenę. Potem zaś wsparła dłoń na biodrze i przeniosła wzrok na Neimoidiana, spoglądając nań z uprzejmym oczekiwaniem. - Cóż, możesz mieć waćpanna rację, dlatego proponuję nadwyrężyć jego kończyny w celu zminimalizowania prawdopodobieństwa dokonania… jakiegoś hokus-pokus. A żeby zniwelować je całkowicie, proponuję dokonać skrętu górnych kręgów szyjnych tego osobnika. - Czerwone oczy obcego skupiły się na Zeltronce, oceniając ją od stóp do głów. Z jego obrzydliwych oczu nie dało się wyczytać, czy obłapia niebieskowłosą, czy tylko ocenia, jak może się zachować za chwilę. - Chyba że bardzo wam zależy na jego życiu? ~~ Po prostu nas uwolnij! ~~ rozbrzmiało w głowie Neimoidiana ~~ Damy ci, cokolwiek zechcesz ~~ Aba, z początku skonfundowany, zauważył, że Polis Massanin wyrwał się z uścisku i wpatrywał się mu prosto w oczy. - Rozumiem… - Mimo niespodzianki, jaką był głos jego głowie, Aba Jur nie dał się przestraszyć. - Jedi? Tak? No, no. - Skrzywił swoje żabie usta w grymasie. - Ehhh... Czyżbym musiał połączyć siły z dawnymi adwersarzami, by móc zrobić to, co muszę? Więc chcecie się udać do skarbca? Czyż nie? - Teraz nie ma sensu udawać, że nie... - warknął Gerdarr. - Teraz gadaj, co zamierzasz albo wzywaj strażników. - Skoro tak rzeczesz. Też mam zapotrzebowanie, by udać się do skarbca miłościwego nam gospodarza. Jeżeli pomogę wam wejść, wy pomożecie mi uciec? Czy takie rozwiązanie odpowiada waszmościom? - Nic tak nie łączy jak zbieżne cele. Chyba mamy układ. - Barah błysnęła zębami w uśmiechu. Po znalezieniu porządanego fragmentu Alette odebrała comlink i wezwała Rhaila. - Rhail! Możecie dostać się na wysokość drzwi do siedziby Latenroota? - Drzwi są poza polem - odparł zabrak półgłosem, by nie zdradzić się przed żabogębym. - Co tak cicho? - szepnęła Alette. - Dzieje się coś tam? - Pojawił się jakiś technik i też chyba chce się włamać do skarbca - odparł Rhail. Nemoidianin pokiwał głową. - Na to wygląda, że mamy układ. Pole siłowe trzeba wyłączyć najlepiej za pomocą panelu. Gdzieś tu musi być ukryty. Jeżeli waszmościowie zechcą mi pomóc, powinniśmy go za chwilę odnaleźć. - Odwrócił się, szukając jakiegoś fragmentu otoczenia, który mógłby go nakierować na omawiane urządzenie. Ze wskazówką udzieloną przez Alette Aba zlokalizował panel sterowania schowany w ścianie naprzeciwko wejścia do biura. Zaznajomiony z systemem przez Lenteroota i z pomocą Dataspike’a, zaczął włamywać się przez zabezpieczenia. Poszło mu całkiem sprawnie, już po minucie opadło pole siłowe po stronie skarbca, jednak drugie wciąż ich rozdzielało. Podczas dalszego grzebania w systemie Aba przypadkowo włączył tryb bezpieczeństwa w całym Pałacu. Wszystkie drzwi zostały zamknięte i zablokowane. Mimo usilnych prób Neimoidian nie potrafił wyłączyć dzielącego ich pola. Potrzebował do tego więcej czasu. Bogg'dan nie czekał na wynik, ruszył do środka. - Fiu, fiu... Nasz pan gospodarz nie szczędzi na zabezpieczeniach. Troszeczkę jeszcze to zajmie. - A my pójdziemy po twoją nagrodę! - odpowiedział Gerdarr i dodał do Rhaila: - Powiadom Alette, że chyba będzie potrzebna jej pomoc. A następnie ruszył za Jedi, aby mu pomóc i przy okazji znaleźć dla siebie miecz świetlny. - Też chciałbym umieć tak jak ty... - odezwał się do Jedi, gdy się z nim zrównał. - Wgniatanie przeciwników w ściany już ci nie wystarcza? - zaśmiała się Barah, zerkając z ukosa na Dowutina. Podążała za Bogg’danem, uważnie rozglądając się po wnętrzu. Sama również z wielką chęcią przygarnęłaby miecz świetlny: może nie do końca wychodziło jej korzystanie z Mocy i spokój ducha godny Jedi, lecz z szermierką zawsze była w lepszej komitywie. A chyba żadna broń nie dawała czystszego cięcia. Z poważniejszą niż na co dzień miną Hokk podążał za grupą. Wyczuwał koncentrację Mocy wokół rzeczy zgromadzonych w skarbcu. Poszukiwał konkretnego przedmiotu. Był przekonany, że Moc doprowadzi go do artefaktu. Starał się skoncentrować. Oczyścić umysł i pozwolić płynąć Mocy. Ignorował zmysły. Oczy potrafiły zwieść, słuch omamić. Skupił się na przedmiocie, którego szukał, i pozwolił prowadzić się do celu. Rhail dał znać Alette, że sprawy wciąż są skomplikowane i także ruszył do skarbca, rozglądając się. Żeby nie wyróżniać się za bardzo od innych i on szukał miecza świetlnego. Alette po zapoznaniu się z sytuacją odparła, żeby technik nawiązał z nią kontakt. Gdy ten technik z pomocą nawiązał kontakt z droidem, Aletty ta zaczęła rozmowę: - Witaj! Jaka jest konkretnie sytuacja? - Moje uszanowanie. Wygląda na to, że Pan Gospodarz zainstalował w systemie bezpieczeństwa równoległy strumień danych informujących, by móc się zabezpieczyć przed wejściem osób nieupoważnionych. Powinniśmy przesłać tym strumieniem informacje o zażegnaniu zagrożenia. - Nemoidianin poklikał w panel. - Jest kilka poziomów bezpieczeństwa. Zero oznacza brak zagrożenia, dziesięć stan najgroźniejszy. Musimy zmienić go na wyższy. Jednakże zastrzegam, by nie przechodzić na wyższy niż cztery. Tak nagły przeskok w zabezpieczeniach może zwrócić uwagę kolejnych zabezpieczeń. - Trochę to skomplikowane... - odparła Alette. - Proponuję, żebyś podłączył ten panel do komputera Latenroota, wtedy łatwiej wyjaśnisz mi, o co chodzi z podnoszeniem tego poziomu. - Następnie otworzyła drzwi do siedziby i poinformowała rozmówcę, jak znaleźć komputer i pomieszczenie, gdzie można znaleźć odpowiedni kabel. Za poradą rozmówczyni, Nemoidianin połączył się do Lantenroota co pozwoliło mu ustawienie odpowiedniego poziomu zabezpieczeń. Gdy zakończył swoje zadanie, udał się za resztą jego współzbrodniarzy do środka skarbca. |
|
Grupa włamywaczy wkroczyła do skarbca, dzięki nieoczekiwanej pomocy. Do kolekcji Grakkusa prowadził dosyć stromy korytarz prowadzący pod ziemię. Na jego końcu znajdowały się kolejne drzwi, które idący przodem Bogg'dan zaczął już rozcinać. - Nie wiadomo, jak długo jeszcze będziemy czekać na naszego hackera - wytłumaczył swe działania, zanim ktokolwiek zdążył zapytać. Akurat kiedy skończył, z góry zbiegł do nich Neimoidian, co oznaczało, że uporał się z polem siłowym całkowicie. Wspólnie wkroczyli do środka, tym razem bez niespodzianek. Ich oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, wielkości potężnego hangaru. Przez środek skarbca prowadziła reprezentacyjna alejka, wzdłuż której ustawiono dwa rzędy gablot. Resztę powierzchni zaś zapełniały spiętrzone na wielkich górach wszelakie skrzynie i luźno leżące artefakty. Całe tysiące. Sprawdzenie tego wszystkiego mogło zająć kilka ładnych lat... Wszystko to musiało być warte dziesiątki milionów kredytów. Wprawniejsi obserwatorzy dostrzegli zaś, że na końcu alejki znajduje się niewielka klatka, w której zamknięty był człowiek. - To nasz Jedi! - rzucił podekscytowanym głosem Bogg'dan. |
Barah wiodła po wnętrzu uważnym wzrokiem. Ogrom zgromadzonych tu przedmiotów napełniał ją tyleż zaintrygowaniem, co rodzajem odrazy. Zbieractwo Grakkusa uczyniło skarbiec pomnikiem upadku Zakonu: to był kawał historii i setki żyć, które przehandlowano. Spostrzegłszy klatkę z więźniem, Zeltronka wyrwała się z chwilowego ponurego zamyślenia i zwróciła się do Bogg’dana: - Świetnie, w takim razie wyciągnijmy go, a potem można tu jeszcze trochę pogrzebać. - W jej głosie było słychać subtelną nutę świadczącą o tym, że nie była aż tak uradowana widokiem Jedi jak Polis Massanin. - Myślisz, że da się rozciąć pręty? Gerdarr był na kilku misjach z artefaktami w tle, więc nie dał się zwariować wizją wielkiego bogactwa czy potęgi, tylko fachowym okiem przejrzał skarbiec w poszukiwaniu zagrożenia, a następnie ruszył za przewodnikiem grupy, aby pomóc z zadaniem uwolnienia jeńca i dyskretnie się przyjrzeć, jak Jedi posługuje się mieczem świetlnym. Rhail nie narzucał się z pomocą w uwalnianiu. Od razu poszedł “w regały”. Nie szukał konkretnych przedmiotów, raczej patrzył, co może być przydatnego dla niego… lub na sprzedaż. Rzecz jasna miecz świetlny czy dwa na pewno poprawiłyby mu humor. Tak, dwa na pewno. W przeciwieństwie do większości Aba Jur nie był zainteresowany holocronami, mieczami czy innymi śmieciami po Jedi. Nemoidianin, jako dawny inżynier Federacji Kupieckiej, szukał czegoś zupełnie innego. Przechodził wzdłuż regałów i stosów różnego rodzaju zabawek, broni czy biżuterii. Jego interesowało to, co Grakkus posiadał z historii wojen klonów, co należało do Federacji Systemów Niezależnych. A właściwie do jednego jej członka, Generała Grievousa. Z wyciągniętym przed siebie ramieniem Hokk “nasłuchiwał” najmniejszych drgnięć Mocy, które mogłyby wskazywać na obecność pamiątki po Mistrzu. Aura tego miejsca była przytłaczająca. Setki zgromadzonych przedmiotów pozostawiały w Mocy silne echo. Hokk nie był pewien, czy zdoła namierzyć konkretny przedmiot pośród tak wielu artefaktów. Nautolan skupił się porządnie i wśród setek artefaktów zdołał wyczuć ślad poszukiwanego przezeń miecza świetlnego. Przy ścianie niedaleko wejścia znalazł mały warsztacik, przy nim aparaty i zdjęcia oraz podręczną wersję kartoteki. Jedna z teczek zawierała zdjęcia mieczy świetlnych, a trzeci w kolejności był tym, którego szukał. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Dopisek pod zdjęciem nosił tytuł “Część naszyjnika”. Podobny dopisek mieścił się pod prawie każdym mieczem z katalogu. Nautolanin czuł, jak przyspieszający puls uderza nieznośnie w skronie. Nerwowo wertował katalog, próbując w złudnej nadziei znaleźć informację, która nie byłaby tak druzgocząca. Według wszelkich przesłanek miecz znajdował się wokół szyi Grakkusa. Był tak blisko, a jednak tak daleko. Miał wrażenie, jakby Moc z niego zakpiła. Szybko się otrząsnął. Nie, to nie była kpina. Wszystko dzieje się w jakimś celu. Może jego droga leży gdzie indziej. Przeszukał warsztacik, licząc, że znajdzie przynajmniej części do budowy miecza. Rozkaz 66 przyszedł przed ceremonią inicjacji. Jak każdy młody Padawan znał na wyrywki wpajaną od najmłodszych lat wiedzę o konstrukcji mieczy świetlnych, nie zdążył jednak zbudować własnego. Przerzucał rupiecie, otwierał półki i szuflady. W jednej ze skrytek, ku jego radości, leżały dwie rękojeści świetlnych mieczy. Niestety po bliższych oględzinach okazało się, że brakuje im kryształów. Mimo to rękojeści były wspaniałym znaleziskiem. Nie znalazł nic więcej ciekawego w okolicach warsztaciku więc ruszył dalej. Rozglądał się wokół za czymś, co mogłoby być dla niego interesujące. Jego wzrok przyciągnęła gablotka zawierająca opalizującą fiolkę. Informacyjny holograf podawał nazwę “Dram of Orphne”. Kojarzył, że miała ona związek z leczeniem. Szybko wydobył przedmiot i schował. Kilka chwil potem namierzył wzrokiem jeszcze niebieski, dwunastościenny holocron. Podobnie jak fiolka artefakt znalazł nowego właściciela. |
.....Tymczasem Bogg'dan z Barą, Sekim oraz Gerdarrem dotarli na koniec skarbca. Jedi w klatce okazał się być młodym opalonym mężczyzną o średnio długich blond włosach. Ubrany był w czarną koszulkę i kurtkę pilota oraz ciemne spodnie. W dłoniach trzymał sześcienną kość wielkości jabłka. Barah rozpoznała w tym przedmiocie holocron Jedi. |
Główna grupa Gdy już wszyscy znaleźli coś dla siebie, Gerdarr zaczął poganiać ekipę do ucieczki. Pewnie gdyby tu dłużej pomyszkowali, znaleźliby jeszcze pełno niesamowitych przedmiotów, ale oddział szturmowy Grakkusa pewnie był już o krok stąd. Dowutin ruszył do wyjścia, gdy krzykiem zatrzymał go młody Jedi. - Czekaj! Stąd jest inne wyjście, ukryte! Nim przychodził tutaj sam Grakkus. Alette Cerenka utknęła w hangarze, kiedy Neimoidianin zdalnie zamknął wszystkie drzwi w całym Pałacu. Niecierpliwie wyczekiwała powrotu zarówno Marki jak i całej reszty. Po paru minutach z korytarza dobiegł hałas palników. Ktoś trzema lancami naraz zaczął otwierać drzwi do hangaru. Chwilę później przez otwarte wrota wleciały dwa militarne speedery, z których wyskoczył cały pluton oddziału szturmowego Val Randona. Dwóch specjalistów od razu zaczęło rozcinać kolejne drzwi, prowadzące do skarbca. Minutę później dołączyła do nich ekipa, która przedostała się przez pierwsze drzwi. W sumie do skarbca teraz próbowało się dostać z 40 ciężkozbrojnych żołnierzy. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:24. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0