lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Science-Fiction (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/)
-   -   [Star Wars] Na Łasce Huttów (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-science-fiction/17996-star-wars-na-lasce-huttow.html)

Mike 13-02-2019 16:41

Po jakimś czasie do Alette odezwał się Rhail:
- Sytuacja ogarnięta, co u was?
- Hmmm…
- mruknęła. - U nas w porządku, tylko mamy tego Goulla na głowie... Jak mamy ruszyć z tym nadajnikiem, nie możemy powiedzieć, że jest on od Latenroota.
- Nie możecie go zostawić, żeby pilnował statku?
- Raczej nie…
- odrzekła Cereanka. - Gdybym nie ujawniła Kel’daeowi , że mam pewną wiedzę na temat zamachu, to kazałaby poderwać statek i się ewakuować.
- A drastyczniejsze podejście? Permanentne… schowacie go gdzieś, w takim zamieszaniu nikt się nie połapie…
- zaproponował Rhail.
- Evira się połapie, od rana mieliśmy kilka ważnych rozmów - zirytowała się poszukiwaczka. - Lepiej powiedzieć mu część prawdy tak, aby nie miał podstaw do podejrzeń.
- Masz pewność, że on nie jest zamieszany? Nawet część prawdy może mu wystarczyć, by się połapać. Jeśli pracuje dla wroga.
- Zabrak niespecjalnie wierzył w dobrą naturę bliźnich.
- Zaryzykuję! - odpowiedziała Alette - Przejdźmy w końcu do nadajnika! Masz jakiś pomysł, gdzie szukać droida z tym kodem?
- Przy arenie był jeden droid z poczuciem humoru. Jaja sobie robił
- mruknął Rhail niezbyt przekonany, że ta informacja na coś się przyda.
- Sprawiał wrażenie sprytniejszego niż zwykłe roboty w jego klasie? - zaintrygowała się Alette.
- Gadał jak ktoś żywy, drugi go próbował stopować, ale średnio mu szło - odparł Rhail.
- Daleko macie do Areny? - zapytała Alette. - Może warto sprawdzić tego żywego?
- Bliżej do ciebie mamy
- odparł Rhail.
- Dobra! Z tymi robotami to mów, że ta sprawa z droidami to nie robota Latenroota. Lepsza wersja, to że podejrzewamy Castanta - odparła Alette.
- Dlaczego?
- A jak wytłumaczę, że wiem, że to robota Latenroota?
- żachnęła się Cereanka. - Jak się przyznam do włamu, to Grakkus rzuci mnie rancorowi na pożarcie!
- Nie ma co wchodzić w szczegóły…
- Żeby Kel'dor dał mi swobodę działania, muszę mu coś wiedzieć. I mniej więcej domyślam się, co
- tłumaczyła Alette. - Droida zwiadowczego, nadajnik itp. zdobyliśmy w speederze terrorystów, podobnie jak dane komputerowe, i dopiero teraz to wszystko rozgryzłam. Zatem najlepiej pozwól, że wytłumaczę wam wszystkim, co takiego odkryłam.
- Dać cię na głośno mówiący, to wytłumaczysz reszcie?
- zapytał zabrak.
- Jakiej reszcie? - zapytała Alette.
- Ekipie z wycieczki, na jakiej ostatnio byliśmy. Prawie wszyscy są - odparł Rhail.
- Nieźle! Powiedz im tylko tyle, żeby nie byli zaskoczeni - odparła Cereanka. - Resztę wyjaśnię jak dojdą.
- Przyszło mi coś do głowy…
- powiedział zabrak - ... jest zamieszanie, skarbiec może być słabo chroniony… rozumiesz?
- Po tym, co narobiłam u Latenroota
- odparła Alette - niekoniecznie.
- Nie potrafisz tego ogarnąć? Jesteś najlepsza.
- Jaki związek ma nadajnik z skarbcem?
- Sugestie Rhaila zaczynały już zbijać Alette z tropu.
- Żaden.
- To na cholerę ci ten skarbiec?!
- warknęła Alette z irytacją.
- Alette, spokojnie - wtrąciła się Tina. - Goul nam nie będzie przeszkadzał. A Lenteroot może uciekł wraz z pozostałymi na złomowisko i jeszcze nikt nie odkrył waszego włamania.
- Niech ci będzie. Skoro mamy go z głowy, to będziemy mogły ruszyć na poszukiwania...
- odparła spokojnie Cereanka, a następnie wezwała przez comlink Rhaila: - Rhail! Goul zostaje pilnować statku. Zostaje tylko powiadomić Evirę o poszukiwaniach.
- To zrób to, ja pogadam z resztą.

Gdy Rhail odpowiedział, Alette jęła się łączyć z Evirą, aby opowiedzieć jej wymyśloną historię zdobycia dotyczącą sterowania droidów spiskowców.
Zanim Alette połączyła się z Evirą, Tina powiedziała jej:
- Pójdę do maszynowni dokończyć te naprawy, o których wspomniałam. Może uda mi się skończyć w godzinę, może dwie.
Cereanka nie potrafiła się połączyć z Evirą, jej łączność była prawdopodobnie zastrzeżona tylko dla służb bezpieczeństwa, żeby nie przeszkadzać jej w trakcie misji zabezpieczenia miejsca zamachu.
W końcu Alette doszła do wniosku, że musi działać sama... Zawiadomiła ochroniarza, że odkryła ważne rzeczy i że musi iść, a następnie wezwała Rhaila, aby umówić spotkanie.
- Spotkajmy się niedaleko skarbca Lenteroota, jest ktoś, kto chciałby się tam rozejrzeć… - powiedział Rhail.
- Kto? - zaintrygowała się Alette.
- Ekipa, z którą się bujaliśmy ostatnio. Mówiłem przecież - powiedział zabrak.
- A po co? - dopytywała się Alette.
- Chcą uwolnić jakiegoś typa, którego tam Grakkus trzyma. Uważają, że to Jedi.
- Znalazłeś jakiegoś Jedi? Możesz go ze mną skontaktować? Tu chodzi o Tinę!
- poprosiła Alette.
- Można tak powiedzieć, jeden umie leczyć mocą, ale nie widziałem, by wywijał mieczem. Dać cię na głośnomówiący?
- Jasne!
- odparowała poszukiwaczka.

archiwumX 16-02-2019 00:37

Rhail wrócił do pozostałych. Popatrzył na Markę i zapytał:
- Chcesz go zabić? W tym zamieszaniu nikt się nie połapie.
Barah wytarła miecz o spodnie martwego Trandosha, a potem wstała. W miarę jak opadało z niej napięcie, Zeltronka coraz dobitniej zdawała sobie sprawę, że po ciosie topora bolał ją każdy wdech. Zbliżyła się do stojącej nad Ssysskiem reszty towarzystwa. Milczała, spoglądając bacznie na pokonanego szefa jaszczurów trzymanego na końcu piki. Według niej decyzja, co z nim zrobić, powinna należeć do Marki, postanowiła się więc na razie nie wtrącać.
W tej samej chwili przez commlink otrzymała połączenie od Bogg’dana.
- Ciągle w pałacu, gdzieś w kwaterach służby - odpowiedziała, trzymając się za stłuczony bok. - Mieliśmy drobne nieporozumienie z bandą Trandoshan, trochę nas poobijali, ale mogło być gorzej. Przynajmniej załatwiliśmy wszystko na arenie. - Znów wysłuchała słów Polis Massanina, a potem odparła, krzywiąc się lekko: - No nie wiem, na przykład wyciągnąć go stamtąd? W pałacu jest teraz pewnie czysty chaos, może nikt nie będzie się przejmował skarbcem. Lepszej okazji niż teraz może nie być. - Barah już chowała commlink, gdy wtem znów ktoś się z nią połączył, tym razem Gerdarr. Odebrała, kręcąc głową z rodzajem rozbawienia na twarzy. Rozmawiając z Dowutinem, rozglądała się po korytarzu, raz po raz zerkając na towarzyszy.

Pozostawiając decyzję Marce, odszedł parę kroków i połączył się z kimś comlinkiem.
- Sytuacja ogarnięta, co u was?

Marka popatrzył na Ssysska.
- Zobacz, jak paskudnie odmieniają się nasze role - westchnął obolały. - Paskudnie dla ciebie, znaczy się. Mógłbym cię zabić, ale niezależnie od tego, jakim skurwielem jesteś, pozwoliłeś mi się wyrwać z dziury, w której się wychowałem.
Zawahał się.
- Jeśli cię oszczędzę, uratuję ci życie. Jeśli to zrobię, będziesz miał wobec mnie dług życia, a ja będą twoim... ghrakhowskiem? Dobrze pamiętam nazwę? Liczę, że zachowasz resztę honoru, jaki ci pozostał. Zjeżdżaj stąd i miejmy obaj nadzieję, że już się nie spotkamy.
Ssyssk, wciąż klęcząc, podniósł głowę do Marki.
- Być może się pomyliłem… - rzekł, z trudem przepuszczając kolejne słowa przez gardło. - Może faktycznie to nie ty, a Surellowie próbowali mnie wcześniej zabić… W każdym razie… Nieważne… Ich już zabiliście, a ty darujesz mi życie. Tak, zachowam te resztki honoru. Po tej walce tylko on mi został. Żegnaj.
Pokaleczony Trandoszan wstał i ruszył w stronę hangaru. Minął po drodze swojego zatłuczonego przez Rhaila towarzysza, przy którym na chwilę przycupnął. Pogrzebał w jego torbie i odszedł.
Przez skrzyżowanie korytarzy przebiegła wkrótce kolejna grupka uciekinierów. Alarm wciąż głośno wył, a pod sufitem zaczęła się pojawiać cienka warstwa dymu przylatującego ze strony Areny. Wszystkie commlinki jednak milczały i nie wiadomo, co się tam działo. Na pewno jednak nie powtórzyły się żadne wybuchy od dziesięciu minut.
Wreszcie do wojowników dotarł Bogg’dan wraz z Sekim i Gerdarrem.
- Gratuluję zwycięstwa - odezwała się Lyssa, zerkając głównie na Sekiego, jedynie pobieżnie na Gerdarra. - To jeszcze tylko Mandalorianie i jesteśmy znowu w komplecie. Co teraz zamierzacie?
Gerdarr z zaskoczeniem spojrzał na Barę. - Nie powiedziałaś, że zamierzamy skończyć karierę w tym miejscu? - zapytał, nie wdając się szczegóły.
- Trzeba było rozwiązać sprawę ostatniego Trandoshana, poza tym i tak musiałam na was poczekać. - Zeltronka wzruszyła ramionami, a potem syknęła z bólu i złapała się za bok. Następnie spojrzała po pozostałych i dodała z zachęcającym uśmiechem: - Słuchajcie, w skarbcu jest przetrzymywany pewien facet, dość ważna osoba. Miał walczyć z jakimś stworem na arenie i zginąć, chociaż w obecnych okolicznościach plany Hutty mogły ulec… pewnym zmianom. - Tutaj zerknęła na smużkę dymu pod sufitem. - W każdym razie jego los na łasce Grakkusa będzie kiepski, a nie ma chyba lepszej okazji do odbicia go niż teraz, gdy wszyscy biegają po zamku jak szaleni. A jako że tak dobrze nam się współpracuje, chciałabym prosić o wasze wsparcie. Spora ilość ryzyka gwarantowana. - Barah błysnęła zębami w uśmiechu, raz jeszcze spoglądając po obliczach towarzyszy. W końcu jej porozumiewawczy wzrok spoczął na Bogg’danie.
- W skarbcu są też inne ciekawe rzeczy - powiedział Rhail. - Ja i Alette część z nich pozyskaliśmy. Pomożemy ci, jeśli udział w łupie będzie uczciwy.- Dla mnie łup jest mniej istotny. Też mam wobec was dług życia w pewnym sensie - Marka uśmiechnął się. - Pomogę wam. Nic mnie tu nie trzyma, a wam przyda się dobry pilot.- Dobra! - Gerdarr odwzajemił uśmiech. - Trzeba zabezpieczyć drogę ucieczki. Weź paru chłopaków i załatwcie jakiś statek albo chociaż speeder.- Barah, zaparkowaliście mojego speedera pod areną, prawda? - odezwał się Bogg'dan. - Pięć osób pomieści. Przydałby się jeszcze jeden albo jakiś statek. Drugą sprawa, ktoś jeszcze wie coś więcej o zewnętrznej ochronie skarbca? - Tak, speeder jest pod areną, mam nadzieję, że jeszcze tam stoi - odpowiedziała Zeltronka Polis Massaninowi. Wydawała się niezwykle zadowolona, że wszyscy bez żadnych oporów do nich dołączyli, jakby jej ulżyło. Potem przypomniała sobie o czymś i znów zwróciła się do przyjaciela: - Bogg’dan, mógłbyś mnie trochę poskładać, zanim czymkowiek się zajmiemy? Znowu zostałam mięsem armatnim. - Próbowała obrócić swoje stłuczone żebra w żart, lecz wcale nie było jej do śmiechu.
Bogg'dan kazał usiąść Barze, a potem sięgnął do swojej torby. Wyciągnął mały skaner medyczny i obejrzał w nim prześwietlenie Bary.
- Masz złamane dwa żebra, zaraz się tym zajmę.
Objął ją mocno pod piersią i zamknął oczy. Zeltronkę od razu przeszedł przyjemny dreszcz. Po minucie przestała odczuwać ból.
- Lepiej stąd chodźmy - rzekł po wszystkim.
- Dzięki. - Barah odetchnęła z ulgą, wreszcie mogąc zrobić głębszy wdech. Potem wstała i przeciągnęła się.
- Tylko dwóch Chissan, ciężko uzbrojonych gwardzistów. Pilnują drzwi opancerzonych jak na niszczycielu gwiezdnym - powiedział Rhail.
- To pewne informacje? - zapytał Gerdarr.
- Takie na oko - odpał Rhail. - Obserwacja z kilkunastu metrów. Jeśli mogło się coś zmienić, to tylko teraz, bo wszyscy szaleją. Lenteroot mógł pchnąć kogoś dodatkowego do ochrony.- Hmmm…. No to się zobaczy. - Gerdarr się zamyślił. - Ja, Seki i Jedi powinniśmy starczyć do ataku, a Marka zabezpieczy nam ewakuację. Wtedy reszta może się wmieszać w tłum i poszukać statku, chyba że chce łupów ze skarbca, wtedy trzeba wydzielić dwie, trzy osoby do załatwienia speedera i tak samo ze statkiem, chyba odłożymy ucieczkę z Nar Shaddaa na trochę dłużej.
Rhail znowu odszedł, rozmawiając z kimś przez comlink, w końcu wrócił i powiedział:
- Moja wspólniczka chce zamienić z wami parę słów. - Przełączył comlink na głośnik i powiedział: - Możesz mówić, będą cię słyszeć.
- Słyszałam, że jest wśród was ktoś, kto leczy mocą. To prawda? - zaczęła Alette.
- Zgadza się - odpowiedział Bogg'dan zdawkowo. Schował skaner do torby i ruszył w stronę skarbca. Seki pomaszerował za nim.
- Jesteś Jedi czy znasz się chociaż na chorobach powodowanych mocą? - zapytała Alette.
- Myślę, że tak. Możemy później o tym porozmawiać. Czy twój kolega Rhail powiedział ci o naszych zamiarach? - spytał.
- Wprowadził. Myślę, że najlepiej spotkać się przy magazynie, z którego dostałam się do siedziby Latenroota. Tam będę mogła przedstawić mój problem i może ułatwię wam atak na skarbiec - odpowiedziała Alette.
- Poprowadź nas. - Bogg’dan zwrócił się do Rhaila.
- Poczekajcie! Tylko coś sprawdzę - zaoponowała Alette.
Następnie chwyciła datapad i za pośrednictwem latającego droida spróbowała połączyć się z komputerem w siedzibie Latenroota, sprawdzić, czy można tam bezpiecznie wtargnąć. Skarbiec miał jednak osobny system ochrony, łączności i zasilania i Alette nie miała żadnych informacji na ten temat. Komputer Lenteroota wyglądał na nieużywany od ostatniej wizyty Cereanki.
- Rhail! Sprawdziłam komputer Latenroota, wygląda na to, że jest w porządku! Zaczajcie się w magazynie! - odpowiedziała w końcu.
Po rozmowie poszła do warsztatu, gdzie wzięła do torby parę dodatkowych wytłumień. Gdy je zdobyła, zawołała Tinę i Kel'dora i powiedziała, że potrzebuje talentu mechanicznego przyjaciółki do misji. Gdy Tina zaczęła się szykować, Alette pognała do swojego pokoju po pancerz. Po skończonych wróciła, a następnie wzięła Tinę na miejsce spotkania z Rhailem i reszty ekipy.
- Na pewno nie chcesz, żebym najpierw naprawiła statek? - zapytała Tina. - Może zdążę, zanim wrócicie…- Nie! Tam bardziej się przydasz - odrzekła Alette i z naciskiem dodała: - Ta sprawa męczyła cię tak długi czas - poszukiwaczka miała nadzieję, że przyjaciółka załapie aluzję do jej tajemniczej choroby - że na pewno wniesiesz duży wkład w rozwiązanie tej sprawy.
Rhail tymczasem także poprosił o leczenie, choć widać było, że ze sobą walczy. A potem poprowadził dziwaczny pochód na miejsce spotkania. Bogg’dan próbował pomóc Rhailowi, jednak z jakiegoś powodu nie był w stanie wykrzesać z siebie Mocy potrzebnej do działania.
- Wybacz - rzekł, przecierając czoło. - Jakieś zawirowanie Mocy nie pozwala mi teraz użyć moich zdolności. Może Hokk ci pomoże, gdy dotrzemy na miejsce. - Tak, ja też wyczuwam zawirowania mocy - powiedział Rhail z kamienną twarzą. Choć ktoś spostrzegawczy mógłby wyczuć sarkazm.
Hokk próbował użyć Mocy, by wspomóc Rhaila, lecz podobnie jak Bogg’dan nie był w stanie przebić się przez zawirowania Ciemnej Strony. Bez możliwości użycia leczących zdolności jedyne, co mógł zdziałać na szybko to podać Rhailowi stimpacka. Charakterystyczny syk serwo oznaczał zaaplikowanie dawki życiodajnego koktajlu.

Jacques69 18-02-2019 15:43


Dotarcie pod skarbiec i pracownię Lenteroota zajęło ekipie parę minut. Po drodze minęli ostatnich uciekinierów. W międzyczasie Val Rando oznajmił na kanale ogólnym, że prowadzi obławę pod Pałacem, w najbliższym budynku ze sklepami i knajpkami, gdzie ukryło się paru terrorystów. Druga ekipa zaś przeszukiwała okolicę Areny, a kto mógł pomagał rannym w eksplozji.
Tymczasem pod skarbcem dwóch ciężkozbrojnych gwardzistów - Chissan niewzruszenie strzegło dostępu do skarbu Grakkusa. Alette z Tiną dołączyli do pozostałych w magazynie przy pracowni Lenteroota. Wejście znajdowało się tuż za rogiem.


Vetala 01-03-2019 20:12

.....Gdy już weszli do magazynu, Alette otworzyła worek i powiedziała:
.....Do siedziby Lanteroota można się dostać kanałem wentylacyjnym, ale trzeba uważać na hałas. – Tu Cereanka wyjęła parę gum. – Dlatego ja i Rhail pokażemy na Tinie i... – poszukiwaczka spojrzała na nową twarz – Jedi jak wytłumić nasze ruchy. A my – zwróciła się do nieznajomego – gdy reszta będzie się za nami przeciskać, będziemy mogli porozmawiać o chorobie, o której wspomniałam.
.....Nieźle się bawiliście w służbie Grakkusa. – Barah z rodzajem podziwu obserwowała przygotowania Cereanki. Zeltronce po załataniu żeber najwyraźniej wrócił dobry humor: znów roztaczała wokół siebie aurę swobodnej pewności siebie, jakby była przekonana, że wszystko pójdzie jak z płatka. – Chcemy wszyscy dostać się tam w taki sposób? Bez obrazy, ale niektórzy chyba nie zmieszczą się do szybu, nawet gdyby reszta ich wpychała. – To rzekłszy, zerknęła wymownie na Gerdarra.
.....Hmmm… – żachnął się Dowutin. – Jak zwiążecie ich walką, wyskoczę zza rogu... Poza tym nie wszyscy zmieszczą się do waszego speedera, zatem jak wszyscy będą pchać się po łupy, to jakaś ekipa musi skołować drugi. Tu przyda się Marka i dwójka z was do obstawy. – I znacząco zakończył swoją analizę.
.....Tylko po co przeciskać się przez te kanały? – spytała kąśliwie Lyssa. – Pomijam już fakt, że hałas syreny i tak wystarczająco nas zagłusza, to z pracowni Lenteroota mamy tylko parę metrów bliżej do wejścia. Po prostu zasypmy strażników gradem strzałów.
.....Jak ktoś chce strzelać, nie widzę problemu, żeby stanął za rogiem – odpowiedział gladiator. – Weź jednak pod uwagę, że ktoś musi powstrzymać ewentualne próby wezwania pomocy!
..... Gdybyśmy wzięli się za tych Chissan razem, nie mieliby pewnie wiele do powiedzenia, jest ich tam tylko dwóch. A w tych okolicznościach na pomoc raczej nie mają co liczyć, w każdym razie nieprędką – ponownie odezwała się Barah, spoglądając bacznie to na Dowutina, to na Catharkę. Zdążyła się tak przyzwyczaić do wycia alarmu, że niemal go nie słyszała. Miała jednak poczucie, że czas ich gonił i oczekiwanie nieco ją niecierpliwiło, zwłaszcza że para strażników nie wydawała się większym zagrożeniem po bandzie rozjuszonych Trandoshan. – Zróbmy co trzeba ze strażnikami, pakujmy się do środka, a potem znikajmy. W tej sytuacji raczej nie ma co zwlekać i troszczyć się o wszystkie środki ostrożności, bo jeszcze w pałacu zdążą ogarnąć ten bajzel i ktoś nam przeszkodzi.

.....Poczekajcie! Powiedziałam, że wam pomogę... ale to nie znaczy, że będę w tym uczestniczyła – zaoponowała Alette i po odczekaniu pierwszego szoku zwróciła się do Jedi: – Choroba Tiny ma pewien związek z Latenrootem i dlatego zamierzam tu trochę zostać i mieć na niego oko. Z tego powodu muszę uniknąć powiązania z tym atakiem.
.....Chodźmy zatem, nie ma czasu do stracenia. – Bogg’dan zwrócił się do pozostałych. – Przygotujcie się na zmasowany atak. Twoja przyjaciółka zaś – rzekł naprędce do Alette – potrzebuje poważnego leczenia, najlepiej na jakiejś spokojniejszej planecie. Wyczułem z daleka, co jej dolega i to nie są żarty. Zajmę się nią po tej akcji.
.....Lanteroot ma podobny holocron, do tego, z którym zetknęła się Tina, tylko że zniszczony. - Alette kontynuowała spór. – Dzisiaj rano nasłał droidy, aby zabrały holocron Tiny, a być może zamierza wkrótce poszukiwać jakichś innych. To jest powód, dla którego najlepiej, żebyśmy zostały tu jeszcze parę dni. Ponadto mogę wyczuć od Latenroota aurę mocy, bo tak się składa, że kiedy Tina miała kryzys, udało mi się taką poczuć. Z tych wszystkich powodów jestem zmuszona prosić, abyś pomógł mi ustabilizować Tinę na te parę dni i powiedział, na co zwrócić uwagę przy próbach wykrywania tych mocy.
.....Rhail skrzywił się w duchu, nagle okazywało się, że połowa jest Jedi, albo prawie. Jeszcze chwila i zawiąże się tu nowy zakon. I imperium będzie miało znowu robotę.
.....Jej stan jest dobry, wystarczy trzymać ją jak najdalej od holocronu – odparł Bogg’dan, wychodząc już z magazynu.
.....On… chyba ma rację, gdy opuściłam statek, od razu lepiej się poczułam – dodała Tina.
.....A jak wzmocnić moje umiejętności wyczuwania aury holocrona na wypadek spotkania z Latenrootem? – zapytała Alette.
.....Przykro mi, ale to nie temat na pół minuty lekcji. Nie mamy czasu.

.....To powiedziawszy, Bogg’dan doskoczył do skrzyżowania korytarzy i zatrzymał się przed wyjściem. Spojrzał na swoich strzelców.
.....Zasypcie ich gradem strzał – powiedział.
..... Dajcie nam czas na oddalenie się – syknęła Alette. – Jak skończycie tam, niech ktoś rozwali mieczem świetlnym drzwi Lanteroota i zamknięte, które tam znajdziecie. – Tu Alette szybko kazała komputerowi zamknąć drzwi od wejścia do pomieszczenia z komputerem. Następnie zwróciła się do Rhaila: – Jak w skarbcu będzie jakiś droid, to weź jego łeb, podłącz do komputera, który tam znajdziecie, i wyślij mi sygnał zawiadamiający. – Tu Alette wytłumaczyła, jak to się robi. – Jak skończycie tę awanturę, zamknij kratkę wentylacyjną – zakończyła. Potem żwawo ruszyła z Tiną do magazynu, gdzie zamknęła kratkę wentylacyjną, następnie na Arenę szukać dziwnego droida, o którym mówił Zabrak.
.....Alette ma rację – przytaknął Gerdarr. – Musimy jej dać trochę czasu. Tego czasu potrzebuje też ekipa do skołowania drugiego speedera. – Mówiąc to, znacząco spoglądał na Markę.
.....Po tej przemowie wyciągnął vibrorapier i podążył za Jedi, szykując się do zakończenia tego, co zaczną strzały blasterów.
.....Zeltronka spojrzała na swojego milczącego ochroniarza, wymownym gestem dobywając blastera.
.....Chodź, Seki, miejmy z głowy tę dwójkę – rzekła, kiwając głową w kierunku skarbca. Dashade nie potrzebował zachęty: wyszczerzył kły, również sięgając po karabin.
.....Barah ruszyła do przodu wraz z Sekim, w ślad za nimi podążyła Lyssa. Bogg’dan wyciągnął miecz świetlny i przygotował się do szarży.
.....Zostań z tyłu – powiedział do Gerdarra. – Korytarz jest ciasny, będziesz zasłaniał cel.

.....Zeltronka stanęła na skrzyżowaniu, na końcu korytarza ujrzała dwóch Chissan. Na jej widok poderwali swoje karabiny maszynowe. Wszyscy naraz zaczęli w nich strzelać. Z rykiem syren alarmowych zmieszał się wizg blasterów, tworząc ogłuszającą kakofonię. W trakcie zamieszania nagle z rur biegnących wzdłuż ścian po suficie zaczął ulatniać się szary dym, który szybko przesłonił widok. Mimo tego Barah z Lyssą i Sekim ogniem ciągłym pruli w miejsce, w którym wcześniej znajdowali się Chissowie. Oni tymczasem ani razu nie strzelili z powrotem.

.....Pierwsza przestała wstrzymała ogień Lyssa.
.....Chyba już po nich! – krzyknęła. – Nie zdążyli nawet pociągnąć za spust.
.....A może gadają przez comlinki – warknął Gerdarr. – Trzeba się upewnić! – Wyjął granat i podał go Barze, a następnie kazał: – Obrzućcie tamten obszar granatami!
.....Zeltronka bez słowa przyjęła ładunek od Dowutina. Nie przepadała za strzelaninami, a za wysadzaniem wrogów tym bardziej, jednak okoliczności wymagały drastycznych rozwiązań. Rzuciła granatem odłamkowym, który głośno huknął na końcu korytarza. W chmurze dymu nie było widać żadnego efektu. Od strony Chissan nie dobiegł nawet szmer.

.....Kiedy umilkły odgłosy wybuchu, Gerdarr zbliżył się do dymu i rzekł:
.....Jeśli nikt nie potrafi patrzeć przez to gówno, pójdę tam i sprawdzę, co się tam dzieje!
.....Dowutin ruszył na skarbiec przez gęsty dym. Prędko zorientował się, że nie jest to tylko para wodna, lecz jakiś inny gaz. Nie dławił ani nie drażnił nozdrzy, ale był bardzo gęsty i Gerdarr ledwie widział koniec swojej dłoni. Olbrzym stracił poczucie odległości, nie był pewien, ile jeszcze zostało do wejścia. Wyciągnął szpadę przed siebie i zwolnił kroku. Przeszedł jeszcze dwa metry, gdy nagle ujrzał sylwetkę obydwu Chissan, stojących tam jak gdyby nigdy nic. Gerdarr już miał atakować, gdy zrozumiał fortel. Obydwaj gwardziści nie byli prawdziwi. Byli hologromami wyświetlanymi z ukrytych urządzeń w podłodze.
.....Po uświadomieniu sobie prawdy Gerdarr ryknął śmiechem.
.....Nie uwierzycie! To nie strażnicy, tylko hologramy. – Gdy spoważniał, dodał: – Nie ma co się certolić! Chodźcie z tym mieczem!
.....Usłyszawszy z kłębu dymu rechot Dowutina, Barah również się roześmiała. Schowała karabin, z niedowierzaniem kręcąc głową.
.....Pełen profesjonalizm, moi drodzy. Trochę szkoda granatu – rzuciła, z rozbawieniem zerkając po pozostałych. Potem ruszyła w kierunku, z którego dobiegł głos Gerdarra, i sama wkroczyła w nieprzenikniony obłok, by przystanąć koło gladiatora.

.....Lyssa przestąpiła z nogi na nogę, tylko kręcąc głową z lekkim zawodem na twarzy.
.....Zawsze chciałam ich dorwać. To prawdziwe sukinsyny. Ci prawdziwi Chissowie pewnie są teraz przy Grakkusie… W każdym razie… Ja zostanę tutaj i będę osłaniać tyły, Rhail, dopilnujesz, żeby przypadł mi jakiś dobry przydział w łupach? A ty, Marka, może podskoczysz szybko po swojego airspeedera? Albo może po ten transporter, którym rano uciekliśmy z tuneli. Możesz wziąć mój podniebny skuter, żeby szybko dotrzeć do Zacca, stoi w pierwszym hangarze przy schodach. – To powiedziawszy, wręczyła szmuglerowi kluczyk na pęku z doczepionym małym różowym pomponikiem.
.....Nie marudź. Chodź, sama sobie wybierzesz – powiedział Rhail do Lyssy. Coś jej nie ufał do końca. Najwyraźniej zostało mu to po pierwszym spotkaniu.
.....Hokk trzymał się z tyłu i obserwował poczynania towarzyszy. Nie bardzo był w stanie pomóc, ale liczył, że uda im się dostać do wnętrza skarbca. Miał ogromną nadzieję na znalezienie miecza świetlnego swojego dawnego Mistrza. Może przy okazji zwinie jakiś holokron lub dwa?

Biolich 02-03-2019 20:20

Do Gerdarra dołączył Bogg’dan z Barą, za nimi Seki. Dym powoli przestawał się wydostawać z rur. Marka jedynie kiwnął głową i ruszył zgodnie z sugestią Lyssy, a wcześniej Alette, po speedera. Sama Lyssa zaś westchnęła głośno po odpowiedzi Rhaila.
- No dobra, pójdziemy wszyscy do tego skarbca, po co osłaniać tyły.

Wreszcie wszyscy znaleźli się przed wejściem do skarbca. Massanin wyciągnął już swój miecz świetlny i zaczął rozcinać drzwi. Po krótkiej obserwacji dało się wywnioskować, że zajmie mu to jakieś niecałe dwie minuty. Kiedy jednak był w połowie, z tyłu korytarza usłyszeli dziwny dźwięk, ledwo przebijający się przez sygnał syreny, jakby strzał z blastera. Dym już niemal zniknął, toteż za sobą ujrzeli dziwną przezroczystą poświatę w połowie korytarza, która ewidentnie buczała i zajmowała cały jego przekrój.
- No pięknie! - wrzasnęła Lyssa. - Pole siłowe!
Rhail połączył się z Alette, rozglądając się, czy nie ma tu wylotów wentylacji:
- Pole siłowe odcięło nas od wyjścia, możesz jakoś je wyłączyć?
- Ciężka sprawa, ale zobaczę, co się da zrobić!
Czas mijał, jednak Alette nie odpowiadała. Bogg'dan zdążył rozciąć drzwi i rozsunąć je. Po drugiej stronie znajdowała się podobna bariera, która uniemożliwiała wejście do wnętrza skarbca. Drużyna znalazła się w potrzasku.
- Val Rando już tu pewnie biegnie… - powiedziała zrezygnowanym głosem Lyssa. - A mogłam zostać z tyłu… Alette, możesz jeszcze jakoś opóźnić przybycie służb? Zamknąć wszystkie drzwi… nie wiem…

Gdy Lyssa wypowiadała te słowa, zza rogu wyszedł śpiesznym krokiem Neimoidian, odziany w tradycyjny strój swojej rasy z lekkim pancerzem i objuczony torbą mechanika. Stanął przed polem siłowym i lekko zdziwiony spojrzał na więźniów.
Zanim Neimodian zdążył zareagować, Gerdarr lekko złapał Jedi i krzyknął: - Uwolnij nas z tego pola i pomóż doprowadzić tego terrorystę do jakiegoś oficera ochrony!
- Hmmm… interesujące. Grupa dziwaków próbujących wydostać się z pola siłowego w skarbcu jednego z największych szefów karteli na Nar Shaddaa? - Nemoidianin przyglądał im się z zaciekawieniem. - Kim jesteście? Niech wasza odpowiedź mnie usatysfakcjonuje, a może będę w stanie wam jakoś pomóc. - Uśmiechnął się szeroko swoimi żabimi ustami.

Gerdarr wyszedł z udawanym jeńcem przed szereg i pokazując miecz świetlny, powiedział: - Nie widzisz? Przypadkowo nakryliśmy tego terrorystę, jak się po wybuchu zakrada do Pałacu! Dopiero tu udało nam się go schwytać.
-Mości Gerdarze, jak ja, prosty mechanik, mam wspomóc cię z jeńcem? Jeżeli taka twa wola, wezwę zaraz strażników w to miejsce. Jednakże może im to zająć troszkę czasu, więc polecałbym w takim przypadku unieszkodliwić jeńca. - Nemoidianin złączył koniuszki palców przed sobą i spojrzał swymi czerwonymi oczami na gladiatora. - Myślę, że w takim przypadku oderwanie jednej czy dwóch kończyn znacznie uniemożliwi jego ucieczkę, zaś pozwoli na tyle długie przeżycie, że nasz Pan Gospodarz pozwoli sobie na nim poużywać.
- Już go obezwładniliśmy! - odpowiedział, potrząsając mieczem. - Teraz chodzi o to, żebyś wypuścił nas z tej pułapki! Jako technik powinieneś się na tym znać!
- Znać się powinienem. Jednakże czy strażnicy nie powinni wiedzieć, gdzie jest intruz?

Zza masywnej sylwetki odgrywającego teatrzyk Gerdarra wysunęło się modelowo rozpromienione oblicze Bary zwieńczone niebieską czupryną, a zaraz po nim również Zeltronka w całej okazałości. Choć znaleźli się w tak beznadziejnym położeniu, nie mogła wyzbyć się wrażenia, że widok Bogg’dana prezentowanego jako terrorysta złapany na gorącym uczynku był tego warty. Od stóp do głów zmierzyła wzrokiem Neimoidianina. Wydawał się dziwnie znajomy, nie tylko dlatego, że wszyscy przedstawiciele tej rasy wyglądali według niej podobnie. Po krótkim zastanowieniu rozpoznała w nim jednego z tej dwójki, którym podrzuciła na arenie niespodziankę. Nie dała jednak tego po sobie poznać, gdy rzuciła swobodnie:
- Chyba lepiej, gdyby dowiedzieli się, gdzie jest intruz, gdy już będą mieli go przed sobą, gotowego do zrobienia z nim, cokolwiek zechcą. Poza tym chciałabym zauważyć, że to najpewniej nie byle jaki amator materiałów wybuchowych, kto wie, jakiego jeszcze ma asa w rękawie poza mieczem świetlnym… Całkiem możliwe, że zanim dotrze tu jakikolwiek strażnik, ten delikwent odczyni tu jakieś… hokus-pokus i nie będzie po nas czego zbierać, a po nim nie zostanie nawet ślad... - To powiedziawszy, zerknęła na “jeńca”, chcąc dobrze zapamiętać tę scenę. Potem zaś wsparła dłoń na biodrze i przeniosła wzrok na Neimoidiana, spoglądając nań z uprzejmym oczekiwaniem.
- Cóż, możesz mieć waćpanna rację, dlatego proponuję nadwyrężyć jego kończyny w celu zminimalizowania prawdopodobieństwa dokonania… jakiegoś hokus-pokus. A żeby zniwelować je całkowicie, proponuję dokonać skrętu górnych kręgów szyjnych tego osobnika. - Czerwone oczy obcego skupiły się na Zeltronce, oceniając ją od stóp do głów. Z jego obrzydliwych oczu nie dało się wyczytać, czy obłapia niebieskowłosą, czy tylko ocenia, jak może się zachować za chwilę. - Chyba że bardzo wam zależy na jego życiu?
~~ Po prostu nas uwolnij! ~~ rozbrzmiało w głowie Neimoidiana ~~ Damy ci, cokolwiek zechcesz ~~ Aba, z początku skonfundowany, zauważył, że Polis Massanin wyrwał się z uścisku i wpatrywał się mu prosto w oczy.

- Rozumiem… - Mimo niespodzianki, jaką był głos jego głowie, Aba Jur nie dał się przestraszyć. - Jedi? Tak? No, no. - Skrzywił swoje żabie usta w grymasie. - Ehhh... Czyżbym musiał połączyć siły z dawnymi adwersarzami, by móc zrobić to, co muszę? Więc chcecie się udać do skarbca? Czyż nie?
- Teraz nie ma sensu udawać, że nie... - warknął Gerdarr. - Teraz gadaj, co zamierzasz albo wzywaj strażników.
- Skoro tak rzeczesz. Też mam zapotrzebowanie, by udać się do skarbca miłościwego nam gospodarza. Jeżeli pomogę wam wejść, wy pomożecie mi uciec? Czy takie rozwiązanie odpowiada waszmościom?
- Nic tak nie łączy jak zbieżne cele. Chyba mamy układ. - Barah błysnęła zębami w uśmiechu.
Po znalezieniu porządanego fragmentu Alette odebrała comlink i wezwała Rhaila. - Rhail! Możecie dostać się na wysokość drzwi do siedziby Latenroota?
- Drzwi są poza polem - odparł zabrak półgłosem, by nie zdradzić się przed żabogębym.
- Co tak cicho? - szepnęła Alette. - Dzieje się coś tam?
- Pojawił się jakiś technik i też chyba chce się włamać do skarbca - odparł Rhail.
Nemoidianin pokiwał głową. - Na to wygląda, że mamy układ. Pole siłowe trzeba wyłączyć najlepiej za pomocą panelu. Gdzieś tu musi być ukryty. Jeżeli waszmościowie zechcą mi pomóc, powinniśmy go za chwilę odnaleźć. - Odwrócił się, szukając jakiegoś fragmentu otoczenia, który mógłby go nakierować na omawiane urządzenie.

Ze wskazówką udzieloną przez Alette Aba zlokalizował panel sterowania schowany w ścianie naprzeciwko wejścia do biura. Zaznajomiony z systemem przez Lenteroota i z pomocą Dataspike’a, zaczął włamywać się przez zabezpieczenia. Poszło mu całkiem sprawnie, już po minucie opadło pole siłowe po stronie skarbca, jednak drugie wciąż ich rozdzielało. Podczas dalszego grzebania w systemie Aba przypadkowo włączył tryb bezpieczeństwa w całym Pałacu. Wszystkie drzwi zostały zamknięte i zablokowane.

Mimo usilnych prób Neimoidian nie potrafił wyłączyć dzielącego ich pola. Potrzebował do tego więcej czasu. Bogg'dan nie czekał na wynik, ruszył do środka.
- Fiu, fiu... Nasz pan gospodarz nie szczędzi na zabezpieczeniach. Troszeczkę jeszcze to zajmie.
- A my pójdziemy po twoją nagrodę! - odpowiedział Gerdarr i dodał do Rhaila: - Powiadom Alette, że chyba będzie potrzebna jej pomoc.
A następnie ruszył za Jedi, aby mu pomóc i przy okazji znaleźć dla siebie miecz świetlny. - Też chciałbym umieć tak jak ty... - odezwał się do Jedi, gdy się z nim zrównał.
- Wgniatanie przeciwników w ściany już ci nie wystarcza? - zaśmiała się Barah, zerkając z ukosa na Dowutina. Podążała za Bogg’danem, uważnie rozglądając się po wnętrzu. Sama również z wielką chęcią przygarnęłaby miecz świetlny: może nie do końca wychodziło jej korzystanie z Mocy i spokój ducha godny Jedi, lecz z szermierką zawsze była w lepszej komitywie. A chyba żadna broń nie dawała czystszego cięcia.
Z poważniejszą niż na co dzień miną Hokk podążał za grupą. Wyczuwał koncentrację Mocy wokół rzeczy zgromadzonych w skarbcu. Poszukiwał konkretnego przedmiotu. Był przekonany, że Moc doprowadzi go do artefaktu. Starał się skoncentrować. Oczyścić umysł i pozwolić płynąć Mocy. Ignorował zmysły. Oczy potrafiły zwieść, słuch omamić. Skupił się na przedmiocie, którego szukał, i pozwolił prowadzić się do celu.
Rhail dał znać Alette, że sprawy wciąż są skomplikowane i także ruszył do skarbca, rozglądając się. Żeby nie wyróżniać się za bardzo od innych i on szukał miecza świetlnego.

Alette po zapoznaniu się z sytuacją odparła, żeby technik nawiązał z nią kontakt. Gdy ten technik z pomocą nawiązał kontakt z droidem, Aletty ta zaczęła rozmowę:
- Witaj! Jaka jest konkretnie sytuacja?
- Moje uszanowanie. Wygląda na to, że Pan Gospodarz zainstalował w systemie bezpieczeństwa równoległy strumień danych informujących, by móc się zabezpieczyć przed wejściem osób nieupoważnionych. Powinniśmy przesłać tym strumieniem informacje o zażegnaniu zagrożenia. - Nemoidianin poklikał w panel. - Jest kilka poziomów bezpieczeństwa. Zero oznacza brak zagrożenia, dziesięć stan najgroźniejszy. Musimy zmienić go na wyższy. Jednakże zastrzegam, by nie przechodzić na wyższy niż cztery. Tak nagły przeskok w zabezpieczeniach może zwrócić uwagę kolejnych zabezpieczeń.
- Trochę to skomplikowane... - odparła Alette. - Proponuję, żebyś podłączył ten panel do komputera Latenroota, wtedy łatwiej wyjaśnisz mi, o co chodzi z podnoszeniem tego poziomu. - Następnie otworzyła drzwi do siedziby i poinformowała rozmówcę, jak znaleźć komputer i pomieszczenie, gdzie można znaleźć odpowiedni kabel.
Za poradą rozmówczyni, Nemoidianin połączył się do Lantenroota co pozwoliło mu ustawienie odpowiedniego poziomu zabezpieczeń. Gdy zakończył swoje zadanie, udał się za resztą jego współzbrodniarzy do środka skarbca.

archiwumX 02-03-2019 21:48

Gdy Alette zorientowała się, że wzywa ją Rhail, szybko weszła do systemu komunikacyjnego w komputerze Latenroota i za jego pośrednictwem połączyła się z Rhailem.
- Ciężka sprawa, ale zobaczę, co się da zrobić! - odpowiedziała, a następnie przekazała comlink Tinie, aby mogła podtrzymywać kontakt z grupą bez zawracania głowy.
Gdy tak uczyniła, nakazała droidowi zwiadowczego, aby korzystając systemu komunikacyjnego Latenroota, wzmógł nadzór komunikacji wokół siedziby archiwisty i na bieżąco zdawał raporty. Następnie weszła do pamięci komputera i zaczęła szukać informacji o systemach bezpieczeństwa Skarbca i okolicy. Alette znowu zaczęła przeszukiwać bazę Pałacu, jednak sprawa nie wyglądała na prostą. Już wcześniej uznała, że Skarbiec musi mieć osobny system zabezpieczeń.
Gdy upewniła się, że tą drogą nic nie wskóra, wezwała Rhaila, aby powiedzieć, jaka sytuacja i poprosić, aby poszukali miejsc, gdzie można się podpiąć czy coś. Następnie sama z pomocą Tiny zaczęła przeglądać fragmenty nagrań droida zwiadowczego z okolic Skarbca w poszukiwaniu jakichś paneli czy wtyków.
Alette na dwóch ekranach przeszukiwała przyśpieszone nagrania z droida. Po dwóch minutach trafiła na trop, dron przelatywał głównym korytarzem, a kiedy spojrzał w stronę skarbca, naprzeciwko drzwi do gabinetu Lenteroota stało trzech speców i majstrowało coś przy ścianie.
Po znalezieniu pożądanego fragmentu Alette odebrała comlink i wezwała Rhaila: - Rhail! Możecie dostać się na wysokość drzwi do siedziby Latenroota?

Po udanym zhakowaniu pola siłowego Alette poprosiła technika o podłączenie głowy ewentualnego znalezionego droida do komputera Latenroota, a następnie ruszyła w kierunku Areny.

Jacques69 03-03-2019 18:45

Grupa włamywaczy wkroczyła do skarbca, dzięki nieoczekiwanej pomocy. Do kolekcji Grakkusa prowadził dosyć stromy korytarz prowadzący pod ziemię. Na jego końcu znajdowały się kolejne drzwi, które idący przodem Bogg'dan zaczął już rozcinać.
- Nie wiadomo, jak długo jeszcze będziemy czekać na naszego hackera - wytłumaczył swe działania, zanim ktokolwiek zdążył zapytać.
Akurat kiedy skończył, z góry zbiegł do nich Neimoidian, co oznaczało, że uporał się z polem siłowym całkowicie. Wspólnie wkroczyli do środka, tym razem bez niespodzianek. Ich oczom ukazało się ogromne pomieszczenie, wielkości potężnego hangaru. Przez środek skarbca prowadziła reprezentacyjna alejka, wzdłuż której ustawiono dwa rzędy gablot. Resztę powierzchni zaś zapełniały spiętrzone na wielkich górach wszelakie skrzynie i luźno leżące artefakty. Całe tysiące. Sprawdzenie tego wszystkiego mogło zająć kilka ładnych lat... Wszystko to musiało być warte dziesiątki milionów kredytów.
Wprawniejsi obserwatorzy dostrzegli zaś, że na końcu alejki znajduje się niewielka klatka, w której zamknięty był człowiek.
- To nasz Jedi! - rzucił podekscytowanym głosem Bogg'dan.

katai 16-03-2019 10:34

Barah wiodła po wnętrzu uważnym wzrokiem. Ogrom zgromadzonych tu przedmiotów napełniał ją tyleż zaintrygowaniem, co rodzajem odrazy. Zbieractwo Grakkusa uczyniło skarbiec pomnikiem upadku Zakonu: to był kawał historii i setki żyć, które przehandlowano. Spostrzegłszy klatkę z więźniem, Zeltronka wyrwała się z chwilowego ponurego zamyślenia i zwróciła się do Bogg’dana:
- Świetnie, w takim razie wyciągnijmy go, a potem można tu jeszcze trochę pogrzebać. - W jej głosie było słychać subtelną nutę świadczącą o tym, że nie była aż tak uradowana widokiem Jedi jak Polis Massanin. - Myślisz, że da się rozciąć pręty?
Gerdarr był na kilku misjach z artefaktami w tle, więc nie dał się zwariować wizją wielkiego bogactwa czy potęgi, tylko fachowym okiem przejrzał skarbiec w poszukiwaniu zagrożenia, a następnie ruszył za przewodnikiem grupy, aby pomóc z zadaniem uwolnienia jeńca i dyskretnie się przyjrzeć, jak Jedi posługuje się mieczem świetlnym.
Rhail nie narzucał się z pomocą w uwalnianiu. Od razu poszedł “w regały”. Nie szukał konkretnych przedmiotów, raczej patrzył, co może być przydatnego dla niego… lub na sprzedaż. Rzecz jasna miecz świetlny czy dwa na pewno poprawiłyby mu humor. Tak, dwa na pewno.

W przeciwieństwie do większości Aba Jur nie był zainteresowany holocronami, mieczami czy innymi śmieciami po Jedi. Nemoidianin, jako dawny inżynier Federacji Kupieckiej, szukał czegoś zupełnie innego. Przechodził wzdłuż regałów i stosów różnego rodzaju zabawek, broni czy biżuterii. Jego interesowało to, co Grakkus posiadał z historii wojen klonów, co należało do Federacji Systemów Niezależnych. A właściwie do jednego jej członka, Generała Grievousa.

Z wyciągniętym przed siebie ramieniem Hokk “nasłuchiwał” najmniejszych drgnięć Mocy, które mogłyby wskazywać na obecność pamiątki po Mistrzu. Aura tego miejsca była przytłaczająca. Setki zgromadzonych przedmiotów pozostawiały w Mocy silne echo. Hokk nie był pewien, czy zdoła namierzyć konkretny przedmiot pośród tak wielu artefaktów. Nautolan skupił się porządnie i wśród setek artefaktów zdołał wyczuć ślad poszukiwanego przezeń miecza świetlnego. Przy ścianie niedaleko wejścia znalazł mały warsztacik, przy nim aparaty i zdjęcia oraz podręczną wersję kartoteki. Jedna z teczek zawierała zdjęcia mieczy świetlnych, a trzeci w kolejności był tym, którego szukał. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Dopisek pod zdjęciem nosił tytuł “Część naszyjnika”. Podobny dopisek mieścił się pod prawie każdym mieczem z katalogu.
Nautolanin czuł, jak przyspieszający puls uderza nieznośnie w skronie. Nerwowo wertował katalog, próbując w złudnej nadziei znaleźć informację, która nie byłaby tak druzgocząca. Według wszelkich przesłanek miecz znajdował się wokół szyi Grakkusa. Był tak blisko, a jednak tak daleko. Miał wrażenie, jakby Moc z niego zakpiła. Szybko się otrząsnął. Nie, to nie była kpina. Wszystko dzieje się w jakimś celu. Może jego droga leży gdzie indziej. Przeszukał warsztacik, licząc, że znajdzie przynajmniej części do budowy miecza. Rozkaz 66 przyszedł przed ceremonią inicjacji. Jak każdy młody Padawan znał na wyrywki wpajaną od najmłodszych lat wiedzę o konstrukcji mieczy świetlnych, nie zdążył jednak zbudować własnego. Przerzucał rupiecie, otwierał półki i szuflady. W jednej ze skrytek, ku jego radości, leżały dwie rękojeści świetlnych mieczy. Niestety po bliższych oględzinach okazało się, że brakuje im kryształów. Mimo to rękojeści były wspaniałym znaleziskiem. Nie znalazł nic więcej ciekawego w okolicach warsztaciku więc ruszył dalej. Rozglądał się wokół za czymś, co mogłoby być dla niego interesujące. Jego wzrok przyciągnęła gablotka zawierająca opalizującą fiolkę. Informacyjny holograf podawał nazwę “Dram of Orphne”. Kojarzył, że miała ona związek z leczeniem. Szybko wydobył przedmiot i schował. Kilka chwil potem namierzył wzrokiem jeszcze niebieski, dwunastościenny holocron. Podobnie jak fiolka artefakt znalazł nowego właściciela.

Vetala 16-03-2019 12:01

.....Tymczasem Bogg'dan z Barą, Sekim oraz Gerdarrem dotarli na koniec skarbca. Jedi w klatce okazał się być młodym opalonym mężczyzną o średnio długich blond włosach. Ubrany był w czarną koszulkę i kurtkę pilota oraz ciemne spodnie. W dłoniach trzymał sześcienną kość wielkości jabłka. Barah rozpoznała w tym przedmiocie holocron Jedi.
.....Nie wyglądacie mi na sługusów Grakkusa… – odezwał się młodzieniec, podnosząc wzrok, który najpierw skierował na Barę. Nie miał chyba nawet dwudziestu lat. Jego błękitne normalnie oczy były lekko zaczerwienione, zaś twarz objawiała zmęczenie.
..... Idziemy z odsieczą, zatem najlepiej zrobisz, jak się cofniesz i zostawisz tą dyskusję na później – uciął temat Gerdarr, przyglądając się młokosowi z zainteresowaniem.
.....Zeltronce niezbyt przypadło do gustu tak obcesowe powitanie; Jedi czy też nie, młodzieniec był więźniem i nie wiadomo, przez co przeszedł wcześniej – dla takich zawsze było miejsce w sercu Bary. Spojrzała ze współczuciem na uwięzionego, tylko na nieco dłuższą chwilę zawieszając wzrok na holocronie w jego dłoni, po czym obdarzyła go szerokim uśmiechem i powiedziała ciepło:
.....Nie wyglądamy na sługusów Grakkusa, bo nimi nie jesteśmy. – Zawahała się, po czym uzupełniła: – Część z nas nigdy nimi nie była, a część już nie jest… To dłuższa historia. W każdym razie wyciągniemy cię stąd, potem będzie czas na szczegóły. – Zerknęła na klatkę, a potem na Bogg’dana, po czym spytała: – Da się to rozciąć?
.....Nie – odparł bez wzruszenia więzień. – To Cortosis.
.....Bogg’dan jednak postanowił spróbować. Włączył swój miecz, po czym przyłożył ostrze u góry krat. Miecz zaczął głośno buczeć i drżeć, kiedy Massanin naciskał na pręty, lecz nie potrafił ich rozciąć. Tymczasem więzień wyraźnie się poruszył, widząc oręż Bogg’dana.
.....Wy wszyscy jesteście Jedi? Nie spotkałem żadnego, odkąd zginął Obi Wan! Grakkus upierał się, że jestem Ostatnim Jedi! – zawołał z radosnym niedowierzaniem.
.....Gerdarr, widząc porażkę, rozejrzał się za Neimoidiańskim technikiem, a następnie krzyknął: – Potrzebujemy pomocy! – Gdy ten podszedł, Dowutin spytał go, czy zna się na takich klatkach.

.....Aba, zły, że przeszkadzają mu w trakcie poszukiwań, podszedł do nich. – Echhh, zróbmy to szybko. Waćpanno… – Tu zwrócił się przez komunikator do Allete. Chwilę rozmawiali, a po chwili technik wyciągnął kolejnego dataspike'a i z jego pomocą otworzył klatkę. – Nie było to tak uprzykrzające, jak myślałem. – Zwrócił się do pozostałych: – Gdybym nie użył dataspike’a, mogłoby być krucho. Token używany przez Gospodarza zmienia się co piętnaście sekund. Następnym razem może nie pójść tak łatwo. A teraz proszę dać mi chwilkę. Mam tu własne interesy do zrobienia. Jeżeli nie będę bardzo potrzebny, proszę o chwilę spokoju. – Odwrócił się od klatki i zaczął iść znowu wzdłuż regałów.
.....Młodzieniec z wielkim niedowierzaniem spojrzał na otwierającą się klatkę. Powoli wyszedł na zewnątrz, głęboko kłaniając się w podzięce. Wzrokiem odprowadził swego wyswobodziciela, który wrócił pomiędzy regały w poszukiwaniu własnego skarbu.
.....Wy przyszliście tu… obrabować skarbiec Grakkusa? Czy ktoś was przysłał? – Młody Jedi wyglądał na mocno skonsternowanego.
.....Przyszliśmy po łupy. A teraz zamierzam je wziąć – odparł Gerdarr, a następnie dorzucił: – Gdzie tu są jakieś miecze świetlne?
.....Grakkus zabrał mój miecz i przypiął sobie do naszyjnika. Ma ich na nim ponad tuzin… – odrzekł ze zrezygnowaniem świeżo uwolniony więzień.
..... Niech go szlag… – mruknęła pod nosem Barah. – Może jakieś jeszcze tu zachomikował, chociaż przekopanie się przez to wszystko to robota na całe tygodnie… Ale odpowiadając na twoje pytanie – zwróciła się do Jedi, znów przywołując na usta uśmiech – Bogg’dan się o tobie dowiedział. – To rzekłszy, wskazała na Polis Massanina. – Zatem niektórzy z nas przyszli tu po ciebie, a okazja do pogrzebania w skarbcu zachęciła całą resztę. Osobiście sama liczyłam też na znalezienie miecza, bo to inwestycja w przyszłość… – Westchnęła i omiotła skarbiec niechętnym spojrzeniem, bawiąc się kosmykiem włosów.
.....To prawda – odezwał się Bogg’dan. – Działam pośrednio z polecenia senatora Baila Organy. Zabierzemy cię w bezpie…
.....Organa! Znam to nazwisko! – ożywił się młodzieniec, przerwawszy Bogg’danowi. – Tylko że on już nie żyje… Zginął na Alderaanie, który zniszczyła Gwiazda Śmierci.

.....Choć Bogg’dan nie posiadał mimiki twarzy, to po ruchach jego ciała dało się wyczytać, że jest zszokowany. Skąd ten więzień mógł wiedzieć to, o czym on nie słyszał?
.....To niemożliwe… Gwiazda Śmierci naprawdę istnieje? Na Alderaanie zbierali się wszyscy Jedi oraz Czuli na Moc, których uratowałem… – powiedział Bogg’dan załamanym głosem, spoglądając na Barę.
.....Gdy Gerdarr usłyszał o naszyjniku, wpadł w gniew. – Co za filister! – warknął, spluwając na podłogę. Gdy młodziak zaczął dłuższą rozmowę, gladiator machnął na nią ręką i udał się do technika z pytaniem, czy wie, gdzie są odpowiednie artefakty dla wojownika.
.....Zeltronka spojrzała na Polis Massanina. Jej oblicze przeszło w odcień jasnego różu, gdy pobladła gwałtownie. Zrobiła kilka kroków w tył, dopóki nie oparła się plecami o ścianę klatki. Przez chwilę wbijała pusty wzrok w podłogę, zakrywszy usta dłonią. Wreszcie pokręciła wolno głową. Teraz zrozumiała, co zobaczyła w dzień śmierci Vivkosa, choć wówczas w trakcie panicznej ucieczki z niszczyciela nie poświęciła temu należytej uwagi.
.....Stacja potrafiąca zniszczyć planetę… – Barah parsknęła krótkim, ponurym śmiechem. – I użyli tego akurat na Alderaanie? Bogg’danie, to brzmi jak koniec. Cały ten trud ze zbieraniem niedobitków Zakonu... Imperium tak po prostu… zmiotło. – Jej głos cichł stopniowo, aż w końcu umilkła bezradnie.
..... Na Alderaanie znajdowało się również ognisko rebelii – odparł ze smutkiem młodzieniec, szybko jednak poweselał. – Ale Gwiazdą Śmierci nie musicie się dłużej martwić. Zniszczyłem ją.

.....Barah wolno obróciła głowę w jego stronę. Lubiła myśleć, że niemal do perfekcji opanowała kontrolowanie wyrazu swojej twarzy. Teraz jednak było po niej widać jak na dłoni, że jeszcze jedna rewelacja tego typu w tak drastycznie krótkim czasie i Zeltronka wybuchnie albo śmiechem, albo płaczem.
.....Co zrobiłeś…? – wyszeptała, jakby bała się podnieść głos w obawie, że to wszystko okaże się snem. – I… kim ty w ogóle jesteś? Postaraj się tylko jakoś to streścić, bo musimy jeszcze dać stąd nogę.
.....Nazywam się Luke Skywalker, pochodzę z Tattooine i jestem pilotem Rebelii – odpowiedział z uśmiechem. – Czy to dość treściwie? Nie musicie mi wierzyć, a jeśli chodzi o ucieczkę, to gdybym mógł skorzystać z radiostacji dalekiego zasięgu lub odnalazł mojego astrodroida, mógłbym wezwać na pomoc Sokoła Millenium…
.....Barah przez chwilę mierzyła go bacznym wzrokiem, a potem wybuchnęła śmiechem, aż zadrżały jej ramiona.
.....Tak, to dość treściwie! Dłuższą wersję pewnie chętnie poznają wszyscy pozostali. – Odepchnęła się od klatki i raz jeszcze przeciągle spojrzała na pilota, a na wargach błąkał jej się uśmiech ni to konsternacji, ni to podziwu. – Miło cię poznać… Luke. Jestem Barah Vobris. I wierzę ci, bo nikt nigdy nie próbowałby wcisnąć komuś tak wielkiego kitu. – Wyszczerzyła zęby w uśmiechu, wreszcie nieco opanowawszy zdziwienie.

.....Tymczasem w głębi pomieszczenia reszta drużyny przeszukiwała skarby. Aba po dłuższym przetrząsaniu stert, jego zdaniem śmieci, w końcu znalazł to, czego potrzebował. W momencie gdy tracił już nadzieję, jego uwagę przykuł kawałek szorstkiej tkaniny. Po chwili wygrzebał w końcu prawie wszystkie części droida IG-100 MagnaGuard. Z lubością dotykał rys na pancerzu. Po przyjrzeniu się numerowi seryjnemu zadowolony uściskał zdobycz, a następnie zaczął chować wszystkie części do toreb. Po zebraniu robota do sakw na plecach udało mu się również znaleźć jedną z broni używanych przez te jednostki, a także kilka pomniejszych przedmiotów, które mogłyby mu się przydać. – Cóż, grzech nie wziąć, może przyjdzie czas, żeby skorzystać… – Opierając się na pałce elektronicznej droida, poszedł w stronę reszty ekipy.

.....Gerdarr za poradą technika udał się do warsztatu i tam natrafił na rękojeść miecza świetlnego, ale gdy już ją brał, jego ręka zderzyła się z ręką Zabraka. – Wiesz co? – zagadnął porozumiewawczym tonem. – Czuję, że przy Jedi'ajach znajdziemy jeszcze parę takich. Odstąpię ci ten, ale pomożesz mi załatwić naukę u tamtego Jedi.
.....Mogę się wstawić za tobą u niego, ale musisz wiedzieć, że ledwo go znam – powiedział Zabrak. – Ten niby talent do władania mocą u Jedi… Myślę, że to po prostu kwestia reklamy. Słyszałem o kilku innych organizacjach władających mocą. Słyszałeś, że Jedi porywali utalentowane dzieci?
.....Grzebiąc po muzeum, Rhail znalazł coś, co zidentyfikował jako Talisman of Iron Fist. Tu nawet się nie zastanawiał, tylko zwinął to do kieszeni. Nie krył się z tym, ale i nie afiszował. Grzebał dalej, aż w końcu oczy mu się zaświeciły: mały zielony sześcian. Podobny do tego, który widział u Allette. Holokron. Tu się dyskretnie rozejrzał, zanim spakował go w kieszeń.
.....Następnie Gerdarr zaczął przeszukiwać okoliczne pojemniki i w nagrodę pocieszenia znalazł płytki Kiirium do pancerza. Gdy według niego wszyscy wzięli, co mieli do zabrania, Dowutin krzyknął: – Nie ma co tu tkwić! Ewakuacja!

.....Po wyjaśnieniu sprawy z pilotem Rebelii Barah wreszcie miała chwilę, by samej nieco się porozglądać. Przeszła się trochę, aż wreszcie skierowała swe kroki do warsztatu, gdzie znalazła zaabsorbowanego czymś Hokka. Zajrzała mu przez ramię i w pierwszej chwili aż wzięła głębszy wdech – Nautolan dokonywał oględzin dwóch mieczy świetlnych. Zaraz potem zdała sobie jednak sprawę, że były to same rękojeści. Westchnęła, po czym bez większych nadziei obeszła okolicę warsztatu, zaglądając tu i tam. Raptem zamarła i wróciła kawałek, zdając sobie sprawę, że pominęła coś ważnego. Był tam – znajomo wyglądający cylindryczny przedmiot, pozostawiony na boku jakby do późniejszych oględzin. Zeltronka sięgnęła po niego i podniosła miecz świetlny z krótszą niż zwykle rękojeścią, w którym rozpoznała Shoto. Spróbowała je włączyć: ku jej zdumieniu z końca wysunęło się krótkie zielone ostrze świetlne. Przez chwilę wpatrywała się w broń z nabożnym niedowierzaniem. Potem stopniowo po obliczu Bary rozlał się szeroki uśmiech. Wzięła parę luźnych zamachów wymierzonych w powietrze, z lubością wsłuchując się w znajome buczenie. Wolała co prawda długie miecze, ale nawet ten w małej wersji był niezwykle cenny. W tym momencie usłyszała wezwanie Gerdarra do ewakuacji, toteż wyłączyła swą nową broń i podążyła w stronę Dowutina, wciąż wyraźnie uradowana zdobyczą. Zanim jednak zrealizowali jego zarządzenie, dokonali naprędce podziału innych znalezisk ze skarbca. Zeltronce przypadł w udziale jeden z holocronów. Gdy podniosła złoty sześcian, przez chwilę z wahaniem trzymała go na dłoni i obserwowała nieco niepewnie. Wyraźnie czuła, jak emanował Mocą. Potem jednak jakby podjęła decyzję i pieczołowicie schowała go w swoich rzeczach.

Jacques69 18-03-2019 10:46

Główna grupa
Gdy już wszyscy znaleźli coś dla siebie, Gerdarr zaczął poganiać ekipę do ucieczki. Pewnie gdyby tu dłużej pomyszkowali, znaleźliby jeszcze pełno niesamowitych przedmiotów, ale oddział szturmowy Grakkusa pewnie był już o krok stąd. Dowutin ruszył do wyjścia, gdy krzykiem zatrzymał go młody Jedi.
- Czekaj! Stąd jest inne wyjście, ukryte! Nim przychodził tutaj sam Grakkus.

Alette
Cerenka utknęła w hangarze, kiedy Neimoidianin zdalnie zamknął wszystkie drzwi w całym Pałacu. Niecierpliwie wyczekiwała powrotu zarówno Marki jak i całej reszty. Po paru minutach z korytarza dobiegł hałas palników. Ktoś trzema lancami naraz zaczął otwierać drzwi do hangaru. Chwilę później przez otwarte wrota wleciały dwa militarne speedery, z których wyskoczył cały pluton oddziału szturmowego Val Randona. Dwóch specjalistów od razu zaczęło rozcinać kolejne drzwi, prowadzące do skarbca. Minutę później dołączyła do nich ekipa, która przedostała się przez pierwsze drzwi. W sumie do skarbca teraz próbowało się dostać z 40 ciężkozbrojnych żołnierzy.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:24.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172