lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH II ed] Wieże Altdorfu (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/12638-wh-ii-ed-wieze-altdorfu.html)

AJT 11-06-2013 20:23

~A jednak pisane mi było dzisiaj zginąć~ pomyślał Engelbert, naciągając kolejny raz cięciwę łuku. Miał zamiar wystrzelić ile razy tylko zdoła, wciąż chowając się za osłoną. Prawdopodobnie będzie to tylko przedłużenie nieuniknionego, ale w wiedział, że w walce w ręcz z taką zgrają szans nie będzie miał. Z taką bandą przeciwników nawet niewiele dałoby się schowanie między poległymi, bo oni pewnie i tak wszystkich… zjedzą… Gdzie indziej też się nie schowa. Zostało więc tylko zabrać ze sobą w zaświaty tylu, ilu się uda.

Kerm 11-06-2013 20:35

- Niech demony porwą tego, co wymyślił nocleg w lesie - z uczuciem mało podobnym do serdecznego powiedział Gotfryd, ponownie ładując kuszę.
Sądząc po ilości przeciwników zbiegli się tu wszyscy zwierzoludzie z okolicy, zapewne pragnąc na własne oczy ujrzeć kretynów, którzy urządzili sobie nocleg w samym środku pełnego potworów lasu.

Strzelił, biorąc na cel najbliższego zwierzoczłeka, a potem wyczołgał się spod wozu i chwycił miecz i tarczę.
Miał nadzieję, że zdoła jeszcze utrupić jakiegoś wroga, zanim sam padnie ofiarą zielonej nawałnicy.

kymil 11-06-2013 22:00

Markus wybałuszył oczy na wierzch, gdy horda ruszyła w jego kierunku. Było ich mrowie.

- Mamusiu... - było to jedyne słowo, które wymamrotał pod nosem przerażony Oppel.

Strach dodał mu skrzydeł. Zawrócił niemalże w miejscu, salwując się ucieczką, aż ziemia leciała spod butów. Prędko! Byle dalej od kłębowiska rogów, futra, pazurów, kłów i wszechobecnego smrodu zwierzoludzi.

Cyrulik przebierał zatem nogami. Nie odwracał się. Wiedział, że na nic zda się teraz wymachiwanie mieczem. Trzeba było ślizgiem przejechać na dupsku pod jednym z wozów, a następnie razem z resztą kompanów bronić resztek nędznego żywota.

"Jeszcze parę kroków i będę z powrotem, tylko co mi to, do diaska da?"
- przeszło przez głowę Oppela. Myśl ta jednak umknęła przed falą strachu.

Sierak 12-06-2013 12:06

- Co jest do ciężkiej... - Jęknął jedynie Magnus widząc skraj lasu rozświetlony tańczącymi płomieniami i dziesiątki sylwetek zwierzoludzi. Czegoś takiego w życiu nie widział, byli totalnie przytłoczeni, miecznik po raz pierwszy od dawna czuł najzwyklejszy strach. Wiedział że ta walka jest nie do wygrania, a może tak...? Przez chwilę przeszło mu przez głowę wziąć nogi za pas, zgraja pewnie zignoruje jednego dezertera i skupi się na grupie, a on przynajmniej przeżyje. Poświęcanie życia dla nieznajomych nie było czymś z jego bajki. Takie historie opowiadano co najwyżej dzieciom żądnym opowieści o błędnych rycerzach i historycznych bitwach, ta tutaj nie miała co liczyć na szczęśliwe zakończenie.

Magnus rozejrzał się dookoła, spojrzał na rodziny z dziećmi żegnające się powoli z życiem, na swoich nowych towarzyszy walczących do ostatniej kropli krwi i Lupusa kulącego się pod jednym z wozów. Schował łuk, dobył miecza i tarczy i napędzany dziwną wolą walki ustawił się przy ścianie jednego z wozów.
- Lupus, noga! - Krzyknął na psa, który na polecenie pana zerwał się z miejsca i stanął za nim, Magnus czuł jak zwierze drży ze strachu. Pies przez ostatnie lata był jego jedynym wiernym towarzyszem i może wydawało się to dziwne, ale nie miał zamiaru zostawić go na pastwę chaośników.
- Wszyscy chodźcie tutaj, osobno nie mamy z nimi szans! Łucznicy i bezbronni niech staną w środku, wszyscy zdolni trzymać broń niech zrobią wokół nich koło i bronią się do ostatniego tchu! - Krzyknął, miał nadzieję że ktokolwiek go posłucha...

wysłannik 12-06-2013 12:45

Udało się, jeden z koni został odcięty od trzymającej go liny i gdy tylko to poczuł zwiał w ciemność błyskawicznie. Magnus na tym jednak nie poprzestał, uwalniał reszte przed śmiercią bez obrony. Gdy odciął wszystkie ruszuł do Magnusa, jako że jego plan wydawał się w obecnej sytuacji nie najgorszy. Oczywiście nie nadawał się już do bezpośredniej walki, dlatego trzymał się bliżej kobiet i dzieci, w razie czego broniąc ich ranną ręką.

SyskaXIII 12-06-2013 13:58

- Na Sigmara ... - zdążył tylko wypowiedzieć na widok szarżującej na niego i młodego Oppela hordy. Dużo czasu nie minęło zanim podjął decyzję. Walka w otoczeniu nie była zbyt mądrym posunięciem dla każdego kto nie potrafi okrążyć się pierścieniem ognia. Po dosłownie kilku setnych sekundy zauważył, że Markus jest już w połowie drogi powrotnej, zrobił tak samo. Odwrócił się na pięcie i pobiegł do obozu tak szybko jak tylko pozwalał mu Sigmar.

Zamknijcie krąg, zatrzymamy ich w wejściu! krzyknął do pozostałych gdy zbliżał się do wozów.

Gob1in 12-06-2013 17:41

Skrytego w cieniu i maskowanego mocą zaklęcia Wolmara ucieszył widok zranionego wroga. Przypominające paciorki małe ślepia bestii wypatrywały w mroku niewidocznego napastnika. Adept powolnymi ruchami nałożył kolejny pocisk na cięciwę.

Zanim napiął łuk, widoczne wśród drzew sylwetki zwierzoludzi jakby w reakcji na niesłyszalny sygnał odrzuciły broń miotającą i ruszyły do walki w zwarciu. Nawet raniony przez Wolmara osobnik zignorował nieodkryte zagrożenie, wyciągnął swój borsuczy pysk w stronę karawany, po czym zaryczał chrapliwie i podążył za innymi, spowalniany nieco przez tkwiące w boku drzewce strzały.

"Zupełnie, jakby ktoś nimi kierował..." - stwierdził czarodziej.

Nie pozwalając ranionemu stworowi zejść z linii strzału Wolmar przycelował i posłał pierzastego posłańca prosto w plecy borsukogłowego mutanta.

Miał chęć pognać za zwierzoludźmi i wyładować nagromadzoną frustrację, jednak ilość napastników ostudziła jego zapał. Nic nie wskórałby goniąc paskudy, zważywszy na fakt, że byłby oddzielony od towarzyszy najeżoną ostrzami, maczugami i innymi narzędziami mordu linią wroga. Mogli go zdeptać samą swoją liczbą.

Do głowy przyszła mu za to inna myśl. Z toporem w garści ruszył wzdłuż drzew, mniej więcej równolegle do drogi, poszukując tego, kto mógł być odpowiedzialny za dowodzenie hordą. Nie bardzo wiedział co zrobi, kiedy przypadkiem trafi na taką właśnie istotę... - ufał swemu szczęściu i uspokajającemu ciężarowi dobrze wyważonego topora. Jeśli atak będzie samobójstwem, to poprzestanie na dyskretnej obserwacji wroga, któremu tak bardzo zależało na tym, żeby nie opuścili tego przeklętego lasu.

Bo zawziętość i dziwne zachowanie co rusz atakujących ich zwierzoludzi nie mogła być dziełem przypadku.

Komtur 12-06-2013 21:35

- O kurwa! - zaklął głośno Gaston. Jak bogowie zamierzają kogoś ukarać to najpierw pozbawią go rozumu i tak też wydawało się "Czarnemu" gdy zobaczył hordę zwierzoludzi.

"Czemu dałem się namówić, Engiemu? Czemu...?" - co chwila ta myśl przechodziła mu przez głowę, gdy w pośpiechu przygotowywał kolejne ogniste pociski. W sumie zostało mu już tylko cztery butle, ale nadbiegający tłum był doskonałym celem, niestety zdawał też sobie sprawę że jego broń wyeliminuje tylko garstkę potworów. Szybko odpalił nasączoną olejem szmatę i nie bawiąc się już w żadne podchody, cisnął pociskiem we wrogów.

xeper 13-06-2013 23:34

Zaśpiewały strzały i bełty. Z tej odległości i do takiej masy potworów nie sposób było nie trafić. Dwóch zwierzoludzi nie miało pisane dotrzeć do wozów. Kolejnych trzech nagle buchnęło płomieniem, gdy trafiła w nich płonąca butla rzucona przez Gastona. Ale to było za mało, aby zatrzymać ich napór. Co najmniej trzydziestu dopadło do pojazdów, zaraz po tym jak Dieter i Markus zdołali schronić się wewnątrz czworoboku. Ryki i dzikie, opętańcze wrzaski tryumfu wydobyły się z gardeł zwierzoludzi, gdy zaczęli rąbać burty pojazdów, wpełzać pod wozy i wspinać się, z zamiarem dotarcia do znajdujących się wewnątrz ludzi.

Tymczasem nieco dalej, Wolmar wciąż niewidoczny dla postronnych posłał kolejną strzałę w zwierzoczłeka, ta jednak zaledwie musnęła go w ramię i tyle go Klein widział, gdy potwór pomknął wraz z towarzyszami w stronę drogi. Wolmar posuwał się skrajem drogi, ukryty za drzewami i z niepokojem przyglądał hordzie zwierzoludzi atakującej wozy. Nie zdecydował się na pomoc. Wypatrywał siły przewodniej owego przedsięwzięcia i w pewnym momencie zdało mu się, że daleko przed sobą, na drodze ku Delberz dostrzegł jakąś sylwetkę. Skupił wzrok, ale postawnej, można powiedzieć tęgiej osoby już tam nie było. A może to tylko przywidzenie...

Niziołek darł się w niebogłosy, gdy tuż obok niego pojawił się zwierzoczłek usiłujący wczołgać się do obozu. Kobiety i dzieci skupione wokoło rannego Magnusa również dodawały swoje trzy grosze do ogólnej kakofonii dźwięków. Ale nagle nad wszystko wzbił się mocny głos skandujący niezrozumiałe dla większości słowa.

Pomoc nadeszła z niemal najbardziej niespodziewanej strony. Wolfgang Frugel wyszedł na środek placu utworzonego przez wozy i z szeroko rozłożonymi rękoma, wykrzykiwał zaklęcie. Wokoło jego sylwetki zatańczyły płomienie, a powietrze zafalowało od gorąca. W ułamku sekundy nad głową maga wykwitła potężna korona utkana z płomieni. Obozowisko znów zostało oświetlone chybotliwym światłem, co tym razem sprzyjało obrońcom. Kilkunastu zwierzoludzi, którym udało się już wedrzeć do wnętrza, nagle zawahało się.

Gob1in 14-06-2013 14:17

Wolmar zatrzymał się, dostrzegając majaczącą w mroku postać. Gdy sylwetka zniknęła ruszył dalej, chcąc ponownie nawiązać kontakt i dojrzeć więcej szczegółów. Bezskutecznie - zdawało się, jakby tęgi osobnik rozpłynął się w powietrzu. A może właśnie tak się stało? To by tłumaczyło dziwne zachowanie zwierzoludzi działających jakby na rozkaz, zupełnie niepodobnie do pełnych ślepej furii chaotycznych ataków na wszelkie inne istoty żywe.

Gdyby tak było znaczyłoby to, że ich przeciwnikiem jest czarodziej nie wahający się użyć plugawych mocy do osiągnięcia swojego celu. A to nie wróżyło nic dobrego...

Upewniwszy się, że tajemniczej postaci nigdzie nie widać, wrócił na miejsce potyczki. Tak jak wcześniej ogień wskazywał cele zwierzoludziom, tak teraz ci ostatni byli doskonale widoczni dla skrytego w mroku Wolmara. Wciąż jednak było ich całkiem sporo, dlatego ponownie sięgnął po łuk.

Starał się celować do przeciwników znajdujących się w miejscach, gdzie linia strzału nie przebiegała przez obozowisko lub, w ostateczności, do tych rąbiących ustawione w czworobok wozy. Nie chciał przysłużyć się bestiom trafiając przypadkiem jednego ze swoich.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:25.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172