lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed.] - Kto jest kim? (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14001-wfrp-2ed-kto-jest-kim.html)

dambibi 23-03-2014 20:42

Pamiętając słowa Bjorga, kupił mu po drodze litr bimbru, i wręczył po dotarciu do karczmy.

O ustalonej porze wyruszyli pod posiadłość barona. Po chwili wyszedł do nich Marius i poinstruował gdzie trzeba się udać. Jak się okazało, cała transakcja miała się odbyć w znanej im karczmie, było to dość zabawne, wydaje się że karczma to jedyne ciekawe miejsce w tym mieście.

Gdy dotarli pod karczmę, Marius kazał im zaczekać, jednak z ciekawości Gundram postanowił zajrzeć i zobaczyć czy wszystko jest w porządku, i czy jego klientowi nie stała się jakaś krzywda. Przy okazji dobrze przyjrzał się postaci z którą szlachetka dobijał interes.

W drodze powrotnej, z opuszczonego domu wybiegła grupa zamaskowanych ludzi, podobna do tych o których wspominał mu kapłan z którym rozmawiał wcześniej. Jeden z nich kazał im się poddać, ale szybko został trafiony z rusznicy Ernsta. Trzeba wykorzystać moment kiedy znajdują się w grupie i zaatakować. Gundram wyciągnął butlę oleju, podpalił i rzucił w przeciwników, niestety nie trafił a kałuża ognia rozlała się na ścianie budynku w którym stali. Za drugim razem poszło o wiele lepiej, a płonąca ciecz oblała napastników. Oprych chwycił Mariusa za ramię i zawołał resztę:
- Wracajmy z powrotem do karczmy, tam będziemy bezpieczni! - po czym zaczął biec w kierunku bezpiecznego miejsca.

____________
pudło
trafienie

Dekline 23-03-2014 23:17

Bjørg był wyraźnie zadowolony z faktu że udało mu się odstraszyć bywalców karczmy od gry. Nie chodziło tu o same kości, lecz o to że barbarzyńca lubował się w napawaniu lekiem innych osób.Lecz największa radość sprawił mu widok Gundrama niosącego spiryt, jego spiryt. Czym prędzej wyjął z sakiewki dwa srebrne szylingi. Jednego za alkohol a drugiego za fatygę.

Wycieczka do karczmy i z powrotem śmieszyła go niezmiernie, no ale jak ktoś chce za takie rzeczy płacić, to jego sprawa. Po wyjściu z karczmy, gdy Marius miał już to co chciał, a po kilku krokach zakapturzone postacie otoczyły ich, Bjørg tylko zaśmiał się szyderczo, wyciągnął broń i z okrzykiem ruszył na najbliższego wroga:

$%@ się ty %#^$

Nieszczęśnik który miał dziś pecha stać najbliżej barbarzyńcy nie zdążył się uniknąć ataku który zadał mu potężne obrażenia , jego prawe ramię zaczerwieniło się od napływu krwi. Bjørg był w swoim żywiole, nie był to jeszcze szał, ale każdy stojący obok widział zwierzęcą chęć mordu w jego oczach i wyraźną radość z zadawania bólu. Tylko głupiec próbowałby teraz do niego podejść. Bjørg nie zareagował za słowa towarzysza, Gundram mógł sobie gadać ile chciał, teraz była bitka, która mogła się zakończyć tylko jednym: wybiciem przeciwników co do nogi.



----------
Szybkie wyciągnięcie.
Rzut na trafienie: 25 - prawe ramie
Rzut na obrażenia: ( x2 bo druzgocąca) 3 , 8
Obrażenia: 8+5=13

Ulli 24-03-2014 13:37

W karczmie milczał i prawie drzemał nad swym kuflem. Realizował swoje hobby. Obserwował ludzi w tym tych z którymi złączył go los we wspólnej misji. Ci z którymi siedział przy stole wydawali mu się dość typowymi obieżyświatami. Ernst najemnik, mało mówi realizuje się w działaniu. Bjorg barbarzyńca ze skłonnością do przemocy, ale też do dobrej zabawy i przychylił by nieba tym, którzy są po jego stronie. Jortan podobnie jak Ernst wyglądał mu na najemnika dość szczerego i otwartego. Wyrobionego zdania nie miał o Gundramie. Na pierwszy rzut oka wyglądał mu na jakiegoś obwiesia. Co do reszty to za krótko im się przyglądał żeby wyrobić sobie zdanie.

W końcu nadszedł czas opuszczenia karczmy i udania się na akcję. Olaf miał nadzieję, że będą to najłatwiej zarobione przez nich pieniądze w życiu. W rezydencji barona Marius już na nich czekał. Robił w miarę miłe wrażenie. Dopytywał się o życiorysy kompanów. Gdy padło pytanie o wampiry Olaf nieco spochmurniał.

-Nie tyle walczyłem panie z wampirami co miałem z nimi do czynienia. Tak na prawdę całe życie przed nimi uciekam. Straciłem w starciu z nimi kilku swoich najlepszych przyjaciół.

Pytanie o wampiry popsuło mu humor i przez resztę czasu milczał. Szedł tępo wpatrując się w ziemię.

Po odebraniu drogocennego kamienia, kiedy Marius otoczony nimi szedł do posiadłości barona Olaf dobył przypasanej do pasa pałki. Miał cichą nadzieję, że nie będzie potrzeby jej użyć. Niestety jego nadzieje rozwiały się gdy przechodzili obok opuszczonego budynku.

Tajemnicze postacie przewyższały ich liczebnie dwukrotnie. Olafowi pierwsze co przyszło do głowy to wziąć nogi za pas. Sześćset złotych koron przeszło by koło nosa, ale w kieszeni zostałoby dziesięć zaliczki. To i tak dobry interes. Towarzysze mieli widać jednak inne spojrzenie na sytuację. Pierwszy strzelając z rusznicy zaatakował Ernst za nim do boju ruszyli pozostali. Olaf nie chciał być gorszy. W końcu poważnie myślał o tym żeby zostać żołnierzem, a wtedy takie potyczki byłyby na porządku dziennym.

Bez przekonania zaatakował pałką najbliższego kultystę.


__________________________
26 Trafienie
7+2=9 Obrażenia

archiwumX 24-03-2014 20:56

Carl widząc co się dzieje odpiął sieć z biodra i rzucił jedną z grup otaczających ich wrogów.

------
7 - przeciwnik trafiony i bezradny.

MagMa 25-03-2014 10:57

Fakt, że baron postanowił zapłacić im tyle pieniędzy, za tak krótkie przejście był irracjonalny. Albo postradał zmysły, albo... Cóż jeżeliby odrzucić tą pierwszą możliwość to nieproporcjonalność ceny do zadania, byłaby niepokojąca. Tę ewentualność dziewczyna wolała jednak pominąć. Ważne przecież, że baron chce płacić, a im krótsze zadanie tym lepiej dla nich.

Rozglądała się podczas drogi bez przesadnej czujności, dość niedbale trzymając przygotowaną tarczę i miecz. Ot kolejny leniwy, cichy wieczór panował nad miasteczkiem.

Gdy nagle spokój został przerwany pojawieniem się szesnastu zbirów. Arthes zaklęła cicho na ich widok. Panujący mrok nie przeszkadzał jej, jednak płaszcze noszone przez przeciwników już tak. Ani dostrzec czy jakąś zbroje mają, ani dobrze ocenić ich siły. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że mają do czynienia z ludźmi nieprzywykłymi do walki, których tylko fanatyzm zagnał tej nocy na ulice.

Wracać do karczmy? Niby jak, gdy wróg będzie atakował od tyłu, a oni już przecież spory kawałek odeszli. Pozostawało tylko tu się zmierzyć z przeciwnikiem, który niestety dość liczną przewagę liczebną posiadał. Błyskawicznym ruchem dziewczyna dobyła miecz i zgrabnie doskoczyła do jednego z napastników, tnąc go w lewą rękę. Już zadając cios czuła jednak, że zmylona ruchem płaszcza, nie wymierzyła najlepiej i zadana rana nie jest zbyt głęboka.
Na szczęście w chaosie walki nikt nie przysłuchiwał się dziewczynie, bo używanie takich przekleństw, jakie Arthes półgłosem rzucała, zdecydowanie żadnej damie nie przystoi.

-----------------------------
trafienie: 40
obrażenia: 1+3+1(silny cios)=5

Zombianna 26-03-2014 23:07

Banda zbójów...nie było tak źle. Biorąc pod uwagę cenę zlecenia, Lea spodziewała się conajmniej armii poborców podatków i Inkwizycji. A tu proszę, raptem oddział zakapturzonych rzeźników, gotowych zaszlachtować ich niczym zwierzęta na pański stół. I kto powiedział, że bogowie nie uśmiechają się do pobożnych?

Reszta najemnych rzuciła się do ataku, używając w tym celu wszelkiej maści narzędzi mordu które to dzierżyli dumnie i sprawnie wykorzystywali przeciwko wrogom. Ktoś strzelił, jeszcze ktoś inny wywijał mieczem. Nie chcąc zostawać w tyle, dziewczyna złapała za własną broń. Ostrze z sykiem opuściło pochwę, wprawiając właścicielkę w konsternację. Przypomniała sobie dowcip o dzieciach i broni, potrząsnęła więc szybko głową odganiając głupie myśli.
Cięła na płasko, nie zważając na to, że sięga napastnikowi do brody. Ważne, że stał do niej bokiem, istniała szansa na wyeliminowanie go w miarę sprawnie.

_______

WW: 31 [trafienie]
obrażenia: 5+3= 8

Inferian 28-03-2014 09:16

Guntram starał się zobaczyć osobią z którą dobija targu Marius, ale było to dość uciążliwe, bo działo się to za jednaze ścian. Był on w stanie jedynie śledzić poczynania owego szlachcica, którego to eskortowali. Wiedział że nic mu się nie dzieje i że jego życie nie jest zagrożone. Nie był jednak w stanie ustalić kim jest sprzedawca.




Zagrzmiało lecz burzą owe dźwięki nie były. Pierwszym z nich była to rusznica, która bez problemu powaliła pierwszego z zakapturzonych. Mężczyzna bezwładnie upadł na ziemię, pomiędzy nogami swoich towarzyszy broni. Wzbudziło to wielkie zaskoczenie, wyglądało na to, że grupa nie była przygotowana na tak szybką reakcję, ledwie zdążyli wyciągnąć broń, a kolejnego tym razem dosięgnęła strzała, przebiła mu udo, tak, że ten bezwładnie upadł na ziemię, niemal siadając na truposzu. Dwóch kolejnych stanęło w płomieniach, sytuacja wymykała się spod kontroli. Zaczęli próbować ściągnąć z siebie palące się odzienie. Bjørga z pewnością nie chcieli zastać w gronie osób broniących kamień. Bowiem to właśnie on jednemu z napastników odciął ramię, nieszczęśnik upadł mdlejąc na ziemię. Uderzenie pałką także nie jest miłe, a takowego właśnie nabawił się napastnik stojący tuż opodal Olafa. Napastnik za przyczyną właśnie tego uderzenia stracił życie. Było to uderzenie nie pewne, ale za to jakie precyzyjne. W grę wchodziły wszystkie chwyty, dlatego nawet nie ma się co dziwić, że sekundy później dwóch kolejnych zostało przygwożdżonych siecią. Kolejna postać nabawiła się poważnego rozcięcia lewej ręki, to z kolei nie było na tyle poważne, ale i tak z pewnością nie było czymś co ułatwiało kontynuowanie walki. Zakapturzona postać zaklęła łapiąc się na rękę. Z pewnością bolało. Kolejny miecz i kolejny trup, von Kammler wiedziała gdzie ciąć, aby wyłączyć przyjemniaczka z potyczki. Z szesnastu zakapturzonych postaci pozostało dwunastu z czego jedynie sześciu było zdatnych do kontynuowania potyczki. Sytuacja okazałą się być ich przerastającą, co skutkowało wycofaniem się. Biegli szybciej niż wystrzelona przez Jortana strzała, która to jak każdy pamięta przebiła udo jednemu z napastników, który teraz właśnie uciekał z pomocą swoich towarzyszy. Bohaterowie mogli być z siebie dumni, bowiem pokazali kto tu rządzi. Marius, który już szykował się do ucieczki odetchnął z ulgą, nie było to dla niego łatwe, tym bardziej gdy to jeden z ochrony krzyczał o tym aby wracać. W ten czas serce Mariusa niemal nie wyleciało z piersi. Było już po wszystkim, a przynajmniej na razie.


Bohaterom zostało już kawałek drogi, który pokonali bez zbędnych przeszkód. Każdy więc szczęśliwie dotarł do barona. Ten zaś nie miotał się po wnętrzu, a cierpliwie na nich czekał, stał w wejściu wypatrując ich przybycia. Wyglądało na to, że głęboko wierzył w ich powodzenie. Wydaje się być bardzo szczęśliwy. Marius prędko podszedł do Albrechta i otworzył skrzyneczkę, ukazując mu kamień. Mariusz wszedł do budynku pierwszy niosąc kamień, we wskazane przez barona miejsce. Zleceniodawca uśmiechnął się jeszcze bardziej i zaprosił drużynę do gabinetu jak każdy mógł się domyślać było to już w sprawie zapłaty. Służący wyszli na zewnątrz tak aby baron mógł się swobodnie rozmówić ze swoimi pracownikami. Albrecht usiadł przy biurko i odrzekł do drużyny:

-Chętnie usłyszę waszego sprawozdania, jak poszło zadanie? Chce być świadomy wszelkich komplikacji i ciężkości misji jaką wam powierzyłem.

Kerm 28-03-2014 11:08

Mieli zdecydowanie więcej szczęścia, niż rozumu. Obrońcy przesyłki, znaczy się.
Napastnicy samą swą liczbą powinni zgnieść tych, co mieli dbać o przesyłkę, no ale ktoś się rozczarował.

Ernst z satysfakcją ujrzał, jak człek, którego uznał za przywódcę tamtej zgrai pada trafiony celną kulą.
Na kolejne ładowanie nie było już czasu, więc wojak przewiesił rusznicę przez ramię i chwycił za miecz i tarczę, by stawić czoło tym, co jeszcze chcieliby walczyć.
Niepotrzebny trud.
Śmierć przywódcy i dalsze straty najwyraźniej źle wpłynęły na morale całej bandy, bowiem ci, co pozostali, miast spróbować za wszelką cenę wyrwać skrzynkę i uciec, przeszli od razu do ostatniej fazy tej operacji.
Gonić za nimi Ernst nie miał zamiaru.
Z pewnością ślady doprowadziłyby ich do kryjówki sekty (jeśli to w ogóle była sekta, a nie - na przykład - prawowici właściciele klejnotu), ale ważniejsze było dostarczenie przesyłki i odebranie nagrody.
Najpierw jednak Ernst przyklęknął koło trupa domniemanego przywódcy i upewnił się, że tamten nie żyje, a potem ściągnął mu kaptur.
Znajomy to nie był. Piękny też nie. Bez wątpienia w niejednej brał udział bójce, o czym świadczyły blizny i źle zrośnięta szczęka.
Przeszukanie kieszeni truposza zaowocowało znalezieniem gotówki na kwotę w sumie trzech złotych koron, tudzież dwóch sztuk broni (którymi zaopiekował się Ernst), natomiast nie przyniosło informacji o przynależności do jakiejkolwiek sekty. Żadnych znamion, tatuaży, wisiorków, pierścieni. Tylko błyskotka w kształcie gwiazdy, którą tamten spinał sobie płaszcz, a którą Ernst również schował do kieszeni.

Ciąg dalszy niezbyt długiej podróży upłynął już bez przygód i mogli triumfalnie wkroczyć do siedziby barona.
Gdy ten poprosił o relację, Ernst wyrwał się jako pierwszy. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie podkolorować trochę starcia, ale był jeszcze obiektywny świadek w postaci Mariusa i nie było wiadomo, czy tamten nie wyskoczy z czymś w samym środku upiększonej relacji.

- Gdzieś tak w połowie drogi napadła na nas cała banda zakapurzonych zbirów - powiedział. - Gdy jednak położyliśmy trupem ich przywódcę i jeszcze kilku z tej szajki, a z pozostałych kolejnych paru zostało rannych, to reszta uciekła. Nie ścigaliśmy ich, bo przecież szkatułka i kamień były najważniejsze.
- Wszyscy nosili przy sobie takie blaszki - dodał, kładąc zapinkę za stół.

Inferian 28-03-2014 11:32

Baron dokładnie wsłuchiwał się temu co Ernst miał mu do powiedzenia, I gdy tylko usłyszał o bójce i o ubiorze napastników zareagował:
- Ależ naturalnie, byli oni członkami sekty, całe szczęście, że wam zleciłem to zadanie. Przeczuwałem, że chcą mnie napaść. Czy mogę zobaczyć te gwiazdę? A ilu ich było, oczywiście także istotne ilu ich zdołało uciec?

Kerm 28-03-2014 12:14

- Ależ proszę bardzo - odpowiedział Ernst, który po to właśnie położył gwiazdkę na stole.

Przesunął zapinkę w stronę barona.

- Na pobojowisku zostały cztery trupy - powiedział. - Mam nadzieję, że nie będziemy mieli z tego powodu jakichś nieprzyjemności?

Spojrzał znacząco na barona.

- Czterech bodajże zostało rannych, w tym co najmniej jeden ciężko - mówił dalej. - No ale pozostało ich jeszcze ośmiu. Ci uciekali aż się kurzyło.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:18.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172