lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP] Porwanie córki karczmarza! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14733-wfrp-porwanie-corki-karczmarza.html)

kokolor 01-11-2014 12:32

Adrenalina w końcu zaczęła wypierać tępy ból. Werner wstał z ziemi i podbiegł do pierwszego szerszego drzewa za którym przykucnął.Dobył miecza zakładając, że jeśli zaatakował ich goblin to musi mieć w okolicy towarzyszy w znacznej liczbie, zresztą ślady przy płaszczu wskazywały na znacznie większą liczbę napastników.

Przywykł do nagłych potyczek , wielokrotnie był napadany przez bandytów , gobliny czy inne istoty na szlaku. Powoli lustrował od lewej do prawej przedpole szukając zamaskowanych przeciwników.

TomaszJ 01-11-2014 13:02

Gobliny. Szkodniki lasów, utrapienie gajowych. Przed pojedynczym goblinem córka karczmarza nie umykałaby - każdy mieszkaniec imperium wiedział, że są słabe, głupie i tchórzliwe, nie groźniejsze niż dwunastolatek z nożem. Ale gobliny zawsze były w grupie, Gdy zebrały się bandę - ze szkodników stawały się zagrożeniem, odpowiedzialne za niejedną spaloną farmę lub zaginiony patrol. I co gorsza, często stanowiły forpocztę (i przekąskę) dużo groźniejszych braci w zieleni - orków.

Goblin umknął skrzecząc, a las wokół na wasze oczekiwanie odpowiedział leśną ciszą - delikatnym szumem drzew i powoli znów odzywającym się ćwierkaniem ptaków.

Poszedł na mokradła, uświadomił sobie drwal, przypominając sobie o niebezpiecznym skrócie do "Leśnych Ludzi". Ale niekoniecznie niebezpiecznym dla zielonego pętaka ważącego trzecią część człowieka.

Paszczakor 01-11-2014 21:01

- Jakub, na ziemię! Padnij bydlaku! Zdechł niedźwiedź! - Witalis dość szybko zareagował na strzałę.
Kiedy już udało mu się obalić niedźwiedzia na ziemię, schował się za nim i nerwowo rozglądał. Zielone kurduple zawsze budziły jego obrzydzenie a fakt, że do niego strzelano sprawił, że urażona duma krwią zasnuła oczy, w kamień zwarła dłoń.
-Jak to tak, strzelać do artysty?!

Dnc 02-11-2014 00:59

- Dobra, chyba zwiał. - powiedział Sven wstając. - Mam nadzieję że nie musimy za nim iść? Gdzie ta droga do tych zielonych ludków prowadzi? zapytał Siegfrieda

Sven wyciągnął swój buzdygan zza pasa i postanowił iść teraz nie tylko wraz z długim drewnianym kijem ale również z ciężką bronią w drugiej ręce.

kokolor 02-11-2014 12:36

Werner zdecydował wykorzystać chwile spokoju aby wyciągnąć strzale z obojczyka, po wyjęciu natychmiast poczuł piorunujący ból. Przeczyścił ranę wodą z manierki a następnie porwał koc , aby zrobić improwizowany opatrunek. Po opatrzeniu rany wrócił do reszty drużyny.

omikron 03-11-2014 21:41

Siegried był w szoku. Nigdy nie widział żadnej walki, poza kilkoma karczemnymi burdami od których wola się trzymać z daleka i doszedł do wniosku, że noże to się krwawo skończyć, więc na pytanie odpowiedział:

-Przez bagna moglibyśmy dojść najszybciej, ale nawet gdyby nie było goblinów mielibyśmy ciężko z niedźwiedziem, wiec mogę was poprowadzić dookoła.

Lord Cluttermonkey 04-11-2014 23:32

- Gdybym tylko miał go w zasięgu! - Francksen odłożył kuszę. - Wystarczy, że na chwilę spuści się was z oczu i od razu pakujecie się w pułapki jak króliki.

Taksując bez emocji ranę Wernera, dodał twardym głosem:

- Wolałbym nie walczyć w zaroślach z bestiami, których nie można zobaczyć, ani usłyszeć. Najwyżej się spóźnimy i nie odnajdziemy zagubionej polędwiczki. A wtedy zwyczajnie zawrócimy i zaczniemy rozglądać się za jej posagiem - wypowiedź zwieńczył krótkim, potężnym hukiem śmiechu.

TomaszJ 06-11-2014 08:56

16 Czasu zbiorów, dziesiąty rok panowania cesarza Luitpolda, wczesne popołudnie.
Ruiny Leśnych Ludzi, Obóz "Obgryzaczy Rutgiera"


Sceneria: Ruiny na leśnej polanie. Bogata, pachnąca trawa podeptana nogami, gałęzie oparte o kamienne ściany tworzą improwizowane szałasy. Jeden połatany namiot, najpewniej ukradziony jakiemuś rycerzowi stoi w środku. Na środku obozu stoi ognisko, nad którym opieka się sztuka mięsa. Dwa doły z trudem wykopane w ziemi, przykryte kratą. Wszechobecny zapach kału i uryny.

Osoby: Półork Rutgier, Jego gobliny: Stefan, Pablo, Hans, Milos i Teofil, głosy z więziennych jam.


Rutgier wyszedł z namiotu i wciągnął w nozdrza zapach pieczystego. No i kto powiedział, że jak się jest półkrwi zielonym, to nie może sobie życia ułożyć? Ha! Rutgier teraz już wiedział, że ucieczka za gówniarza z rodzinnej wsi, gdzie był wyszydzany, bity i pewnie nie dożyłby wieku dojrzałego. A to że porwały go gobliny? Szybko dostrzegły że on swój, mową ojca-gwałciciela mówił od urodzenia, wrodzoną miał. Dogadali się raz-dwa.
Sprytny po ludzkiej matce Rutgier zaraz skaptował sobie pomocników. Trzymając się z dala od brutalnych i nieobliczalnych orków, Szef Rutgier i banda jego zielonych gobasów, którym nadał ludzkie imiona łupiły mądrze i chodzili syci. Ba - goblinom nawet urosły brzuchy! Nic dziwnego że czciły szefa jak Boga.
A teraz było ku jeszcze lepszemu. Jamy z jeńcami dawały możliwości o jakich się nie śniło!

Rutgier przerwał rozmyślania i zobaczył jak Milos wpada do obozu, wrzeszcząc
- Człowieki! Człowieki iść tu!
Z szałasów wyszli pozostali Obdzieracze. Rutgier zaś spytał zielonego, który pospiesznie wkładał spodnie i kamizelkę, wcześniej zrobioną pewnie dla jakiegoś dzieciaka.
- Ilu?
- Wieladużo! - goblin Milos wyciągnął rękę i odgiął sześć palców - tyla!
Rutgier lubił cywilizowane otoczenie, a to oznaczało ubrania, tak też wytresował swoje gobliny. Nie raz i nie dwa to się przydało, bo przekonał przypadkowo napotkanych strażników dróg, że to cyrkowe... tym razem chyba to nie przejdzie.
- No nic, to chyba ich przywitamy.
- Ja nie dzielić mięsa! I nie chcieć człowiek w szałas! Miejsce człowiek - w nora! - oburzył się goblin Stefan.
- Zabijemy ich, idioto!
- Aaaa chyba że tak - odparował zielony kłótnik, a pozostali mądrze pokiwali głowami.



Milę dalej, droga naookoło bagien

Sceneria: Las bukowy, poszycie gęstsze niż w poprzedniej scenie - zwykle paprocie i inne zarośla po kolana, czasem i po pierś. Odległy szum wody, czasami czuć zapach pobliskiego trzęsawiska. Potem - dość rwący leśny potok ze śliską kłodą przerzuconą przez niego i polana z drugiej strony potoku.

Osoby: Bohaterowie, odległe głosy łosia, echo, potem niebezpieczeństwo wiszące w powietrzu i odległy krzyk.


Drużyna szła gęsiego, gdyż tu ścieżka była wąska i mocno zakrzaczona. opatrzone prowizorycznie ramię Wernera powoli przestawało krwawić, a ból zmienił się z ostrego w tępy. Prowadzący Siegfried ostrożnie stawiał stopy, mimo że latem ścieżka nie była podmokła. Za nim szedł "Baryła" Franksen, z naładowaną kuszą. Potem Werner, Sven z buzdyganem w ręku, rozglądający się po krzakach, pochód zaś zamykał Witalis ze swoim miśkiem. Las gęstniał z każdym krokiem, robił się coraz ciemniejszy i bardziej groźny.


Dróżka skończyła się, a właściwie zaraz miała się skończyć - trzeba było jeszcze przejść powalonym pniem nad strumieniem i wyjść na polanę Leśnych ludzi... tyle że Arno złapał Siegfrieda za kark, gdy ten stawiał nogę na prowizorycznym moście.
- Stój - rzekł mu krótko.
- Zgadzam się. Czuję niebezpieczeństwo. A nauczyłem się ufać tym odczuciom - zgodził się niedoszły alchemik - czekaj drwalu...
Z drugiej strony strumienia na zboczu pagórka stały posągi, dziesiątki posągów. Były nieruchome, nie zwiastowały niebezpieczeństwa.
Leśni ludzie...


Rzeczywiście dziwne były te posągi, ale z drugiej strony... to tylko posągi. Zagrożenie, które dla Svena i Arno wisiało w powietrzu było bliskie, realne.
Stanęli wszyscy, przycupnęli, a powiew wiatru z daleka przywiał zapach pieczystego i gówna, a miś stanął na obu łapach.
Nagle z daleka usłyszeliście krzyk! Ludzki krzyk!


Paszczakor 10-11-2014 22:06

Witalis z niedźwiedziem szli na końcu. Od pewnego czasu z ich brzuchów zaczęły wydobywać się niepokojące dźwięki. Trochę jakby wilcze wycie, ale tak, jakby ten wilk był pod wodą?
Teraz, kiedy dotarł do nich zapach pieczystego, wilki z głębi ich trzewi zawyły zgodnym chórem. Nawet, ta wyraźna nuta gówna, nie zniechęciła ich. Witalis już tyle podróżował z miśkiem, że się przyzwyczaił, a Jakubowi było wszystko jedno.
- No, pany, co jest? - Powiedział po tym jak prawie wpadł na idącego przed nim Arno. - Czemu stoimy? Czujecie to, co my? Tam musi być jakaś cywilizacja! Co, strach was obleciał? Nie bójcie się, my artyści wszędzie jesteśmy mile widziani. Damy jedno, czy dwa przedstawienia i zarobimy na żarcie dla wszystkich. - Jakby na potwierdzenie tych słów Jakub głośno zawarczał zadem. - Dalej, kto pierwszy?

Dnc 11-11-2014 13:11

- Gówno jest, nie pchaj się tam z tyłu- rzekł Sven, po czym rozglądnął się spokojnie po okolicy i spojrzał na Arno:
- Też to czujesz? Coś mi się tutaj nie podoba.... - rozmyślania Bauera przerwał ludzki krzyk

- O w mordę... coś mi mówi że nie powinniśmy tam iść. To wyglądało bardziej na męski krzyk a nie tej panienki co jej szukamy.
- Sigfried, gdzie dalej?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:17.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172