lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2ed] Sylvania (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14793-wfrp-2ed-sylvania.html)

rudaad 01-04-2015 17:50

Poranek dnia następnego przywitał Tytyth'e pomrukiem... Dziewczyna zerwała się prawie do pozycji pionowej wprost z brzegu łóżka chorego, na którym spędziła noc.

- Boli? - zapytała jeszcze odrobinę zaspana, ale już gotowa do pracy. Jej głos był ciepły i odrobinę piskliwy, do tego wydobywał się gdzieś z przestrzeni poniżej linii wzroku Łowcy. Gdy odwrócił się w tamtą stronę dostrzegł dwoje obcych oczu wpatrzonych w niego natarczywie. Widać albo coś od niego chciano, albo czymś sobie zasłużył.

- Bywało gorzej. - odpowiedział krótko mężczyzna przymykając oczy i raz jeszcze je otwierając. Tym razem wizja powróciła do niego wyraźniej. - Długo spałem? - zapytał kontrolnie. Wspomnienie ogni nie należało do przyjemnych. Wspomnienie, które pewnie ciągle wyraźnie czuł na ciele.

- Wystarczająco, żeby się obudzić. Mama zawsze mówiła, że niziołek nie świnia, jak się wyśpi to sam wstanie, widać ludzi też to dotyczy. - odpowiedziała kobieta z szerokim uśmiechem.

- Hans Adelberht. - powiedział krótko wiedząc już, że nie z człowiekiem, a z niziołkiem ma do czynienia.

- Zwany też głąbem, durniem bądź głupim przez towarzyszy. Wiem, mówili o tobie wiele, choć nie za dobrze. Z drugiej strony rozgłos mój panie to ty masz, nie tak jak ja - Tytytha Gamwich, uczennica Oliveheart i spadkobierczyni Silverbelly, wychowanka rodu Gamwichów. - wyrecytowała z pamięci, prostując się, na tyle na ile pozwalało jej, jej marne 116 cm wzrostu.

- Miło poznać... - powiedział po czym mruknął bardziej do siebie niż do niej - ...a miastowe głupiki potrafią tylko wpatrywać się w ogień płonącego domostwa kiedy ludzie płoną w środku. - mruknął raz jeszcze tym razem przeciągliwie na pulsujący ból głowy po czym zapytał - Co z lokajem?

- Atosem? Też poparzony, ale targał cię z tego pożaru, a potem klął na czym świat stoi.

- Atos to szlachetka, widać normalny skoro mnie wyciągnął. Co z lokajem? Odkopałem go, ale nic więcej nie pamiętam.

- A nie normalny bo zasłużenie beształ? - uśmiechnęła się zadziornie i dodała, co wiedziała - Fachem mi się nie przedstawiali, ale rannych więcej nie było, a jednego obcego też twoi zabierali ze sobą. Może to ten, cały był, a przynajmniej na tyle żeby nie trzeba było mu pomocy cyrulika. - przerwała i poczekała na reakcję łowcy, a niedopatrzywszy się odruchowego sprawdzania liczebności własnych kończyn dała mu w końcu dojść do słowa.

- Rzeczywiście szlachetne to i zacne klnąć i besztać nieprzytomnego. - odparł zmęczonym głosem, choć z uśmiechem. - Łowca i myślywy. - przedstawił swój zawód jako, że i ona swój przedstawiła.

- Raczej mało skuteczne. - Weszła mu w słowo niziołka. - Na kompani najemniczej na nieprzytomnych, co im się bura należała, stosowano kopniaki. Może i nie zrozumieli od razu, ale pozostawało po nich, coś na wspomnienie czeg,o delikwent nie rwał się znów do tchórzostwa bądź bohaterstwa. Więc więcej strzępić jęzora już nie musiano.

- My raczej zbieranina przypadkowych ludzi. - odpowiedział Hans - Wszyscy wrócili? Nathaniel, Ulrich, Urgrim i reszta?

- Dziadek był, mięśniak jeden taki wielki - podskoczyła próbując okreslić ogrom Johanna - krasnolud o taaaakiej pięknej brodzie i Martin, który na ziołach się kiepsko wyznaje i jeszcze ten twój sztachetka, jak mówiłeś. A czy wszyscy to sam nalicz. Ja przy tobie noc spędzałam. Nie żebym ci na godność wchodziła, ale trzeba było cię rozebrać i w-sz-y-s-t-k-o d-o-k-ł-a-d-ni-e obejrzeć… - lekko zawiesiła głos śmiejąc się sasmymi oczami o różnych kolorach.

- Cóż… - zaczął łowca po czym zamrugał oczami - Martina nie znam, ale nadal brakuje Nathaniela. Szczupła, kanciasta twarz, czarne roztargane włosy, niewielki zarost?

- Nie było takiego. - Titi pokręciła rozczochraną głową, marszcząc nosek.

- Dziwne… - mruknął Adelberht mając już dość gadania po próżnicy - ...popytasz o niego? Mam do niego sprawę, a to niepodobne by się spóźniał, czy znikał bez śladu.

- Popytam - zarzekła się szybko kobieta uspokajając chorego - ...a ty leż i wołaj jeśli czego ci będzie trzeba. Tylko mi się nie obżeraj i nie opijaj, do wychodka z pomocą chadzaj, nachów nie przyodziewaj, bo do wychodka z astystą możesz niezdążyć - zażartowała.

- Heheh - zaśmiał się słabo łowczy po czym zakasłał - Raczej zostanę tutaj i złapię trochę snu. - odpowiedział - Poza tym, wiszę Ci jadło i napitek.

- To chcę jednorożca i piwa! - odparła przygładzając warkocze ręką i pakując plecak większy od niej samej, widocznie przygotowując się do wyjścia.

- Jednorożca? - Hans uniósł zdziwioną brew ku górze - Piwo da się załatwić, co z jednorożcem… zobaczę co da się zrobić.

- Chcę jednorożca - powtórzyła z dziecięcym uporem. - Specjalnie do Sylvani za najemnikami poszłam, bo mi jednorożca obiecali. A takiego mięsiwa jeszcze nie próbowałam.

- Jak jakiegoś upoluję, dostaniesz go w pierwszej kolejności. - odparł Hans wiedząc, że jednorożce są tak rzadko spotykane, że prawie nie istniejące, ale co począć? Nie kłamał, prawdę mówił.

- To ja będę czekać! - odkrzyknęła już prawie z progu ciągnąc za sobą tobół, który ciężko było chyba jej nieść normalnie, ale nie uskarżała się, a tym, bardziej nie rezygnowała.

Tuż za progiem zamkniętych z zewnątrz drzwi pokoju Tytytha zarzuciła cały swój dobytek na plecy i co by nie zamienić go na garba, wyprostowała się jeszcze ruszając lekkim kłusem w dół, ku wyjściu z karczmy. Po drodze wesoło machając drobną łapką porannym opojom i zdziwionemu karczmarzowi z niewielkim hukiem rozwarła bramy na miejski świt, jednocześnie wpuszczając do środka trochę świeżego, porannego powietrza. Z większym jednak trzaskiem zamknęła je za sobą i ruszyła wraz z tłumem. Nie znała zbyt wielu ludzi w miasteczku, ale gdzie jest gwar i ruch, tam też musi być jego powód. "Jeśli nie dają niczego za darmo to może przypadkiem wieszają Nathaniela" - pomyślała niziołka i roześmiała się na głos, posyłając oczko umorusanym maluchom na rogu ulicy. Gdy odwróciła od nich wzrok, wychwyciła wśród zbiegowiska pod szubienicą właściciela najpiękniejszej brody świata i chwyciwszy swój plecak tysiące razy ćwiczonym chwytem "pod pachę i przed siebie" przecisnęła się przez motłoch do swoich.

- Nathaniela będą wieszać? - powtórzyła z uśmiechem uporczywie trzymającą się jej w ostatnim czasie myśl na głos. Jednak wesoły wyraz twarzy zbladł, gdy dotarło do dziewczy, że stojący koło szubienicy człowiek - chudy, czarny, o kanciastej twarzy, zarośnięty idealnie wręcz pasuje do obrazka wymalowanego w jej wyobraźni opisem Hansa. Do kompletu brakowało tylko ręki.

- Tego waszego Nathaniela?! - zapytała z niedowierzaniem przytłumionym głosem, który potrzebował tylko chwili by przybrać na sile i dać kompanom pewność, że Titi ma już plan. - Musicie go wyciągnąć! Co tak stoicie? Do przodu, przodu tam, a ja za wami - pokrzykiwała, ledwo nadążając za khazacko-ludzkim duetem pędzącym w dobrym kierunku i bez jej podpowiedzi. Gdy zaś znaleźli się koło podsądnego ze skupieniem wsłuchiwała się w słowa tłumaczące całe zajście, czekając jednocześnie na swoją kolej do przemowy i możliwość przyjrzenia się świeżej amputacji.

- Dobrego człowieka, bez sprawiedliwości chcą wieszać? A to huncwoty, nicponie jedne, do tego bez fachu w ręku kończyny ucinający. Ja bym im dała w Krainie Środka! a tutaj... tutaj jedyne co zrobić można to preorować żeś winny, lecz niespełna rozumu. A skoroś już osądzony to może i wykup by się udał... Ja mam dwie złote korony i 16 srebrnych szylingów... Na kaczkę by wystarczyło, to może i na wariata będzie dość? - Zwróciła się do Atosa, Urgrima i Natahaniela.

Dhratlach 03-04-2015 11:08

Poranek dnia sądu nad Nathanielem.


Hans miał sen i to z tego typu snów, w których jaźń wyrywa się gdzieś z głębin mroku. Był wśród obszernych zielonych łąk na skraju lasu. Jelenie i sarny spokojnie skubały trawę, wilki nieopodal piły wodę ze źródła. Czuł się spokojny. I tak przyglądał się krajobrazowi czując się jak najbardziej na miejscu kiedy zobaczył ją…


Bawiła się z owcami pasącymi się jakieś sto metrów na prawo od niego. Zawołał ją, po imieniu, a ona, Sofia, zaczęła biec, uciekać. Udał się w pogoń, chciał porozmawiać, a wtedy ziemia się pod nim zapadła i spadł w dół, czarną, zimną otchłań. Poczuł ból na całym ciele, a wokoło były płomienie..

Obudził się gwałtownie, a zimny pot zlał całe jego ciało. Powoli, ociężale otwierał oczy. Ostrość przychodziła powoli, podobnie jak świadomość upiornego tępego bólu głowy. Dotknął potylicy i wtedy powróciły wszelkie wspomnienia ostatnich chwil jego przytomności i ból, ból całego ciała. Mruknął, ni to niezadowolony, ni obolały. Rozejrzał się po pokoju. Był na łóżku, na górnym piętrze, a przynajmniej to mówiły jego zmysły....

Potem przyszła kolej na rozmowę z jego, jak się okazało, medyczkę. Niewiele informacji i strasznie dużo mówienia. Hans nie wiedział jak to się udało, że aż tyle z siebie wymógł. Zawsze preferował ciszę i spokój. Szum drzew i zapach łąk, a tutaj? Musiał się ciężko napracować, aby cokolwiek się dowiedzieć, tym bardziej, że jego rozmówczyni należała do osób raczej gadatliwych... Jednorożec? Słyszał o nich, ale żadnego nigdy nie spotkał. Nie chciał co prawda psuć marzeń cyruliczki. Zabić święte zwierzę... Miał nadzieję, że Tall będzie łaskawy i nie postawi go na jego drodze, a jeżeli już to będzie to częścią jego boskiego planu i znakiem przyzwolenia. Sam jednak, nie zamierzał szukać.

Kiedy Tytytha wyszła z pokoju, łowczy raz jeszcze zamknął oczy próbując zrozumieć sen który miał. Musiał ze, udać się do pod Essen, ale to mogło poczekać. Potrzebował odpoczynku. Chwili wytchnienia, najlepiej bez snów, choć wiedział, że nie zaśnie. Lokaj żył, Atos wyciągnął go z płomieni, a Nathaniel przepadł bez śladu. Wiele musiało się wydarzyć pod jego nieobecność w świecie żywych. Musiał to przemyśleć póki miał czas w samotności. No i pozostawała sprawa niziołczej cyruliczki. Naprawdę, Taal miał dziwny zamysł. Obiecał sobie w duchu, by złoży mu ofiarę jak wyzdrowieje.

Fyrskar 03-04-2015 16:24

16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, wczesny ranek

Schwartzhafen, Eisenstrasse

- Nie ma za co. - barczysty łowca wzruszył muskularnymi ramionami. - Cieszę się, że mogliśmy jakoś pomóc. Względem zaś przysługi... jest taka sprawa. Otóż, szukamy poszukiwanej morderczyni, jesteśmy łowcami nagród. Owa kobieta mieszkała na tej ulicy, pod numerem ósmym. Zamiarujemy wejść do jej domu, potrzebujemy czyjejś pomocy. Otóż, musimy się wdrapać, o tam, na wysokość piętra, od strony tej bocznej uliczki. Tam, na wysokości, uliczka się zwęża i nie dam rady się tam zmieścić, Edwin zaś - łowca wskazał na łasicowatego. - będzie potrzebował kogoś, kto podawał mu będzie wytrychy, gdyż na tej wysokości manewrowanie i wyciąganie z połów ubrania małych przedmiotów jest dość... niebezpieczne. Pomożesz?


16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, wczesny ranek

Schwartzhafen

Na podwyższenie, przy wtórze trzasków wydawanych przez stare, zużyte deski, weszła grupka mężczyzna. Najroślejszy z nich skrzywił na widok Nathaniela twarz w nieokreślonym grymasie. łowca momentalnie rozpoznał w nim majstra Ralfa, teraz, miast roboczego fartucha, ubranego w haftowaną koszulę i spodnie. Pozostali bednarze również zmienili stroje. Grupka zbliżyła się do barona, zgodnie klęknęła, następnie zaś usunęła się w bok.

Zapanowało niewielkie zamieszanie i poczęto ustawiać się na podwyższeniu w odpowiednich miejscach. Baron usiadł na ustawionym na środku podwyższenia zydelku, jego siostrzeniec i syn stanęli koło majstrów po jego prawicy. Za baronem stanęli dworzanie, na lewo zaś stali samotnie bohaterowie i strażnicy pilnujący łowcy nagród.

Herold wystąpił do przodu.

- W imieniu barona Petra von Stolpe, naszego miłościwego władcy - zakrzyknął. - rozpoczynam proces Nathaniela van Holstinga z Marienburga. Sędziował będzie miłościwie nam panujący.

Krzykacz odsunął się w bok.

- Oskarżony - rzekł głośno baron. - ma prawo do wypowiedzenia się, nim zacznie się proces.



Komtur 04-04-2015 20:07

"Ale wdepnąłem" - pomyślał Martin. Łowcy nagród wyglądali jak porządnie zgrana ekipa i do tego doświadczona. Szczególnie pan "pantera" zrobił na nim mocne wrażenie.

- No nie wiem panie - włóczykij sam nie za bardzo wiedział co robić - to trochę jakby nielegalne jest. Aż taka straszna jest ta kobita, że tylu was za nią gania?

Baird 06-04-2015 16:14

Nathaniel zrobił krok do przodu po czym zaczął.- Baronie i wy, zebraniu tu mieszkańcy Schwartzhafen. Moja wina jest żadna, a kara jaką już otrzymałem zbyt surowa. Przybyłem do tego księstwa z daleka by zaprowadzić na waszych ziemiach spokój. Wraz z towarzyszami ubiliśmy bandytów grasujących na szlaku do waszej osady. Ścigaliśmy w mieście morderców i gwałcicieli ściganych przez prawo a w zamian pozbawiono mnie ręki. Czy w ten sposób lud Sylvani odpłaca swoim obrońcą? Na koniec wszystkiego chcecie mnie powiesić bez sądu. Tak, bez sądu. Już wczoraj wydano na mnie wyrok. Czy naprawdę skażecie niewinnego człowieka na śmierć w świętym dniu. Słyszałem plotki, że Sylvania to zapomniana przez bogów kraina pełna krwiożerczych bestii, nie spodziewał się jednak, że bestie te mogą chodzić za dnia po ulicach miasta. Wstydzcie się tego co uczynić chcecie, gdyż bogowie was osądzą równie surowo jak i wy tu sądzicie. Zwrócę się jeszcze do moich towarzyszy. Nie szukajcie pomsty na tym prostym ludzie jeśli mnie powieszą, są oni bowiem jak dzieci we mgle. Opuście jednak te miasto. Niech nocne bestie i bandyci wymierzą im sprawiedliwość, niechaj strzygi porwą im dzieci z kołysek, niechaj topielce zatrują całą wode pitną, niech wampiry wszystkich mężów pożrą i wypiją ich krew, niechaj niewiasty wszelakie kłami piekielnych ogarów roszarpane będą i niechaj pan tych ziem na zgniliznę zachoruje co ciało jego pożerać będzie równie silnie co zglilizna chciwości i niesprawiedliwości, która pożarła już jego dusze, i niech jego syny i wnuki i krewniacy wszelacy co na jego tronie zasiądą w szaleństwo popadną. Nieszukajcie więc pomsty gdyż lud pod sądem wieszający ludzi sprawiedliwości w czasach bezprawia zasługuje kary większej niż wasze miecze i topory. Przeklinam więc mych oprawców. Ja Nathaniel syn Gabriela, potomek łowców z linii Van Helów. Niechaj śmierć ma klątwie tej mocy nada.- Nathaniel stał chwilę w ciszy. Dał motłochowi chwilę by Ci mogli przetrawić jego słowa.

Fyrskar 11-04-2015 22:25

16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, wczesny ranek

Schwartzhafen, Eisenstrasse

Podwiewany przez wiatr i kopany przez nieuważnych przechodniów, kawałek papieru, zapewne z jakiegoś ogłoszenia, zbliżał się do rozmawiających. Po kilku chwilach oparł się o nogę łowcy nagród. Ogorzały mężczyzna znudzonym ruchem strząsnął papier z nogi. Śmieć pomknął dalej w dół ulicy, wprost pomiędzy inne nogi.

- Straszna. - łowca się przeciągnął. - No, to co zrobiła jest straszne. Morderstwo. Ostatnio ktoś rzucił plotkę, że zabiła go w ochronie własnej. Ku tej teorii skłania powszechna i prawdziwa opinia, że zamordowany kupiec był kurwiarzem i moczymordą. Ale ja wiem o czymś, o czym nie wiedzą zwykli, znudzeni mieszczanie, plotkujący przy kiepskim, rozwodnionym piwsku. Nie chciałbym podejmować tej rozmowy na środku ulicy, nie. Dlatego powiem wprost... pójdziesz z nami do tej bocznej uliczki. Czy to ci się podoba, czy nie. Wspinaczka... rzeczywiście przydać się możesz w tej kwestii, ale nie... porozmawiamy na osobności. Żebrak powiedział mi o tobie i o twoich towarzyszach. Byli z tobą jeszcze zwalisty wojownik i krasnolud. Powiesz mi kim są i gdzie są... i powiesz mi, co wiesz o Helenie.

Finch wyjął z rękawa mały, ostry sztylet i stanął tuż za Martinem. Popchnął go lekko.

- Idziemy mały.

Komtur 12-04-2015 15:01

Martin nie zamierzał dyskutować z łowcami nagród. Mógł co prawda próbować się wyrwać, ale po pokazowej akcji z ulicznikiem, młody włóczykij pozbył się jakichkolwiek złudzeń czy mogłoby się to udać. Ruszył więc przed siebie i desperackim wzrokiem szukał jakiegoś skutecznego sposobu na bezpieczną ucieczkę.

Fyrskar 12-04-2015 19:55

16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, ranek

Schwartzhafen

W niemej ciszy, jaka zapadła po słowach Nathaniela, stary baron podniósł się z krzesła. Ująć musiał rękoma podłokietniki i gdy unosił się, na jego sękate, pokryte już z lekka starczymi plamami dłonie występować poczęły żyłki. Wstał i machnął ręką na syna, próbującego wesprzeć go ramieniem. Deski zatrzeszczały nieco i wielmoża strząsnął szerokie rękawy, poprawiając je spokojnym ruchem. Materiał ułożył się na knykciach możnowładcy. Baron oszczędnym ruchem wyprostował się i popatrzył Van Holstingowi prosto w oczy.

- Lżysz lud Schwartzhafen. - Von Stolpe miał głos beznamiętny jak poranny wiatr. - Przeklinasz nas. Jesteśmy w zaściankowej krainie, ale tutaj, inaczej niźli w Marienburgu, Krainie Jałowej, uczciwość i sprawiedliwość stawiamy na pierwszym miejscu. W mocy mej możliwym jest powieszenie cię tu i teraz, nie uczynię tego jednak. Ty i twoi kompani odpowiecie na me zarzuty i pytania - jeśli odpowiedź będzie mnie satysfakcjonowała, pozwolę opuścić wam miasto. Jeśli nie, to nie martw się, naprzeciw twym konfratrom nic nie mam i odejść będą mogli, ty jednak wylądujesz na stryczku, bądź też odbędziesz inną karę, jaką to zarządzę. Pierwszy zarzut... rzuciłeś się z pięściami na majstra Ralfa Holzena, rozpoczynając bójkę. W następstwie tego zajścia bezpośrednim, w jego trakcie konkretnie, wystrzeliłeś z kuszy. Oskarżyciel został utrafiony w ramię poniżej obojczyka, jak widać rękę ma zawieszoną na paśmie tkaniny. Bezpośrednio po tym, rzemieślnicy rozbroili cię. Padły ciosy, straciłeś przytomność, po czym zabrano cię do lochu. Czy tak było? Jeśli tak, to jakie jest twe wytłumaczenie dla tego czynu?


16 Pflugzeit, 2498 K.I., Backertag, ranek

Schwartzhafen, Eisenstrasse

Martin zawędrował z łowcami do bocznej uliczki, pomiędzy domem Heleny a siódmą kamienicą. Z obu stron wychodziło na uliczkę po jednym oknie, na piętrach. Uliczka była ślepa, na jej końcu stawione było kilka pokrytych pajęczyną i kurzem beczek, pustych i przeżartych przez wygłodniałe korniki.

Łowca nagród zastawił Martinowi drogę ucieczki na gwarną Eisenstrasse, Finch zaś stanął gdzieś na bok od włóczykija.

- Jestem Brunner. - powiedział głębokim głosem łowca. - Ty zaś paniczku odpowiesz mi na kilka pytań. Ale po kolei. Kim są twoi towarzysze? Czemu szukasz Heleny i co o niej wiesz? Kim, na lodowato zimną mordę Morra, jesteś?

Komtur 12-04-2015 20:28

Martin był przestraszony i to bardzo, czuł że ci goście nie będą się z nim bawić, tylko wsadzą nóż w bebechy i tak skończy się jego krótki żywot. Włóczykij bał się i dlatego postanowił mówić prawdę.

-Panie Brunner, zwą mnie Martin i ten tego jestem sługą pewnego szlachcica. W zasadzie to jestem kandydatem na sługę i tak naprawdę, to znalezienie tej Heleny, to był mój taki test czy się nadaję. Mój pan jest bardzo honorowy i nie znosi wszelkiej niesprawiedliwości, a ta sprawa dziwnie mu śmierdziała i kazał mi się jej dokładnie przyjrzeć. Co do kompanionów co mi towarzyszyli to był ochroniarz onego szlachcica i jego krasnoludzki przyjaciel. Towarzyszyli mi co bym wieczorem sam się nie kręcił, w końcu to Sylvania jest.

Jak zwykle w takiej sytuacji słowotok Martina był dość spory.

- Jeśli chodzi o tą Helenę to jeszcze nic się nie dowiedziałem. Przyszedłem tu powęszyć, wśród handlarzy.

Baird 13-04-2015 01:25

- Majstra uderzyłem bo mnie i moją rodzinę obraził. A do tego gwałciciela ukrywa.- Nathaniel odpowiedział szybko. - Wtedy nasłał na mnie swoich ludzi. Ci dobyli narzędzi. Nie miałem innego wyboru jak się bronić. Wyjąłem kuszę i ostrzegłem aby się cofli. Zaatakowali. Wtedy strzeliłem. -


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:07.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172