Strzał bolał jak cholera. Nathaniel pojął, że łaska bogów się od niego odwróciła, i że jeszcze jeden strzał będzie oznaczać dla niego śmierć. Nathaniel zacisnął zęby i rzucił kuszę. Co zrobił następnie było czystym szaleństwem. Van Holsting zaczął szarże w kierunku leśnika w drodze dobywając miecza i wyciągając go przed siebie zmniejszał dystans. Nathaniel miał już dość tych banitów. Chciał nadziać tego oprycha jak świnie którą był. |
Hans wiedząc że z niego lepszy łucznik niż wojak obrał na cel młodego banitę licząc na to, że tym strzałem i kolejnym wyłączy go z gry której stawką było życie. Dwie strzały poszybowały w jego kierunku. Miał nadzieję, że szarża towarzysza poskutkuje i że we dwóch dadzą radę powalić leśnika. |
Strzały Hansa pomknęły ku młodzieńcowi, tnąc powietrze. Zaprawdę, los zwrócił łaskawie swe oko ku łowcy, obie strzały sięgnęły celu, wbijając się w korpus bandyty. Młodzieniec popatrzył niedowierzająco na lotki sterczące mu z brzucha. po czym padł sztywny na ziemię. Brodaty bandyta, z twarzą pobielała z wściekłości, wycelował w Hansa. Lecz nie trafił, był zbyt rozemocjonowany. Strzała Ulricha przecięła powietrze, ale poleciała w las, niestety. Nathaniel dzikimi susami dopadł leśnika, pchnął mieczem, wkładając w cios całą swoją siłę. I trafił, lecz drwal był szybszy, sparował zdradziecki cios. Zamachnął się na Urgrima, trafił, lecz krasnolud bez żadnego wysiłku sparował cios. Po czym górnik wyprowadził kontrę, również celną, potężny cios złamał przeciwnikowi kilka żeber. Ku wam biegli pozostali bandyci. |
Hans szybko zmienił cel widząc jak jego przeciwnik pada na ziemię. Kolejny był brodacz z łukiem. Szeptane modlitwy do Randala i Taala były na miejscu kiedy dwie strzały jedna po drugiej pomknęły w kierunku łucznika tnąc powietrze. |
Ulrich zaklął pod nosem widząc, że kolejna wystrzelona przez niego strzała pomknęła w las chybiając celu. Trzeba się chyba lepiej było przykładać do treningów w kółku strzeleckim na uniwersytecie. Ostatecznie czego się mógł spodziewać? Był przecież tylko skrybą i walka była mu obca. Widząc, że Hans też celuje w brodacza, wyjął kolejną strzałę z szybko pustoszejącego kołczana i ponowił atak na ten sam cel. |
Nathaniel krzyknął do krasnoluda. - Razem!- Po czym ciał od góry, celując w głowę. Krasnolud znajdował się na poziomie klatki piersiowej drwala więc tak najczęściej trafiały jego ciosy. Przeciwnik nie wyglądał dobrze i łowca nagród liczył, że wspólny atak uniemożliwi mu ewentualny blok. |
- Trelemorele czy jak ci tam, głupcze, felczer jestem. Mamy widocznie wspólnego wroga. Pokazuj tę ranę, bo krwawisz jak Scheidhammer. Wsiadamy na konia i w nogi - powiedział Ortwin, wyciągając bandaże i maści. - Omal mnie nie dorwali. Nie mam pojęcia, czy moi uszli z życiem. |
Urgrim skinął głową Nathanielowi, po czym wyszczerzył się paskudnie do leśnika. Wściekła szarża łowcy zaimponowała Konkowi, który z kilofem rękach był gotów do zastosowania ostatniej taktyki: odbicie i cios. |
Zaprawdę, były takie dni, w które lepiej nie było wychodzić z domu, gdy nic się nie udawało, gdy bogowie odwracali się w drugą stronę, zadzierali głowy, mówili, pry, człowieczku, nie widzę cię, nie ma cię tu. Ale były tez takie dni, gdy bogowie, z sympatii, czy też z nudów (bo w niebiosach zapewne nudno) zwracali się ku prostym śmiertelnikom, obdarzali ich swymi łaskami. Jaki bóg obdarzył łaskami Hansa Adelbehrta? Ranald, czy Taal. A moze to Pan Losu, podstępny Tzeentch, bawił się śmiertelną istotą. A może zdecydowało Przeznaczenie? Kto wie? W każdym razie, łowca miał dziś sporo szczęścia, strzały wbiły się w pierś brodacza, jedna za drugą, obi głęboko miedzy żebra. Uderzenia nie zabiły co prawda bandyty, ale skradły mu dech z piersi. Przyparł do drzewa. Ktoś na górze uznał, że czas zakończyć dzieła. Strzała Ulricha wbiła się w oczodół przeciwnika, zabiła go na miejscu. Zaprawdę piękna jest wiosna tego roku. Słonecznie, bezwietrznie... strzały gracko latają... Drwal zamachnął się na Nathaniela. Cios pewnie zabiłby Marienburczyka, lecz ten zgrabnie wysunął się spod ostrza. Cios łowcy nagród nie trafił, to prawda, ale rozwścieczony Urgrim przypieprzył za dwóch, prosto w skroń leśnika. Głuche chrupniecie i krew, która pobrudziła topór i długie włosy mężczyzny, świadczyły o ty, że definitywnie i nieodwołalnie zmierza do Królestwa Morra. Albo w jakieś inne odległe miejsce, przeznaczone dla trupów. Reszta rabusiów zbliżyła się, gotując się do walki. |
- Chudzielec! - zakrzyknął Hans dając znać Urgrimowi w kierunku kogo teraz powinny szybować strzały. Jak na komendę dwie poleciały w kierunku chudego miecznika. Po tym zaczął się wycofywać na zachód zwiększając dystans od nacierającego przeciwnika. PS: akcja: ruch. Kierunek zachód |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:31. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0