lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [18+] W błocie, krwi i piwie! (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15461-18-w-blocie-krwi-i-piwie.html)

Ardel 04-01-2017 11:30

Griswold zabrał głos, odpowiadając na pytanie Ragnara:

Moglibyśmy podejść do statku i tłuc toporami w burpę, czy jak to tam, niby że tam wleźć chcemy. A jak trupy wyjdą, to ile się da – głos mu zadrżał – zabić, a potem uciekać. I tak, aż się Franzowi i Żylecie uda.

Amalyn nie wyglądała na zachwyconą, ale najwyraźniej nie miała nic do dodania, bo sprawdziła cięciwę łuku i nóż przymocowany do pasa na plecach.

Tymczasem Franz i Żyleta zakradli się między zwłokami na wschodnia część plaży.

Jesteś pewny z tym wyrąbaniem dziury? Nie lepiej będzie łyknąć to, jak się wespniemy? Dużo hałasu będzie...

Franz pierwszy raz widział Żyletę prawdziwie przerażonego. Wcześniej, nawet jeżeli nieszczerze, potrafił wspaniale maskować strach.

Santorine 04-01-2017 16:03

Franz, słysząc słowa Żylety, w duchu zwymyślał sam siebie, biorąc na tą wyprawę prostego najemnika. Oczywiście, okręt sam zaczynał mu wolno działać na nerwy, jednak ostatnią rzeczą, którą teraz chciał, był Żyleta tracący głowę.

- Dobra, wyrąbanie dziury pod pokładem to ostateczność - rzekł stanowczym szeptem. - Teraz musimy poczekać na drugą grupę, aż zwrócą na siebie uwagę. Oby. Kiedy zostaną zaatakowani, wspinamy się po pokładzie i wypijamy. Napijemy się tego, kiedy już wejdziemy… Nie jestem pewien, czy uda nam się wejść już po.

Schierke przykucnął czekając na pierwszy ruch drugiej grupy. Zastanowił się: czy wzmianka o możliwości nie przeżycia tej wyprawy aż tak bardzo uderzyła w Żyletę?

- Nasze szanse przeżycia wzrosną, jeśli będziemy się trzymać planu. Trzymaj się go, synu, to wyjdziemy. No. A teraz poczekajmy, aż tamci ruszą dupy.

Zamierzał najpierw wychylić się - poczekać, aż pokład będzie czysty, a przynajmniej na tyle czysty, by wejść i łyknąć dekoktu. Jeśli było jakieś inne wejście na pokładzie, niż to, którym weszli wcześniej, także zamierzał nim wejść.

Nortrom 06-01-2017 22:03


Ragnar skinął z zadowoleniem głową na sugestię Griswolda:

- Dobry pomysł. Przy okazji mogę się trochę podrzeć, żeby ich bardziej sprowokować. Niech wiedzą, że wróciliśmy! - krasnolud uśmiechnął się pod brodą. - Oh, i żeby nikt tym razem sam się nie rwał między umarlaków. Rzucamy się grupą na jednego, najwyżej dwóch i nie dajemy otoczyć. A jakby drugiej ekipie się nie udało to spierdalamy ile sił w nogach.- zarządził.


Icarius 07-01-2017 18:50

Brenton ruszył z pozostałymi jako odwracacz uwagi. Jako ranny starał się trzymać na uboczu. Bacznie się rozglądał wypatrując jakiegokolwiek zagrożenia. Jeśli uda im się dobrać do dóbr na statku, zarobią fortunę. Jeśli nie już mieli godny zarobek. Miał mieszane uczucia odnośnie tego ryzyka. Miał je za zbędne. Nie chciał jednak zostawiać ani kamratów ani Amelyn samych. Stąd nie protestował gdy zobaczył entuzjazm pozostałych. Był gotów nawet przystać na działkę ekstra dla tych co weszli na statek. O ile przeżyją.... o ile będzie co dzielić...

Ardel 10-01-2017 19:56

Zaczęło się.

Ragnar wraz z Griswoldem jako pierwsi podeszli do okrętu. Chłopakowi drżały kolana, ale twardo ruszył przed siebie. Również zamyślony Ulli szedł tuż za nimi dzierżąc w dłoni swój wierny miecz. Krasnolud jako pierwszy wzniósł topór, by uderzyć w burtę. Chwilę po nim Griswold wydobył siekierkę zza pasa i uderzył w zniszczone solą drewno. Szlachcic dołączył swój miecz do dziwacznej pieśni.

Za nimi stał Brenton, przyglądając się pokładowi. Amalyn stała znacznie dalej ze strzałami wbitymi w piasek, gotowa ustrzelić wszystko, co pojawi się na pokładzie. W jej oczach widać było determinację, sporo odmienną od strachu z poprzedniego dnia. Jedynie, gdy jej wzrok zahaczał o niedopalony stos Mungaeira lęk wychylał się z jej jasnych oczu.

Nie trzeba było długo czekać. Trójce przy burcie nie udało się nawet wyrąbać małej dziurki, gdy przez właz na pokładzie zaczęły wypełzać powoli trupy.


Tymczasem z drugiej strony okrętu Żyleta parsknął na „syna”. Zabijaka mógłby spokojnie być ojcem Franza, a ten nazwał go synem. Zabawne… Jednak rozmyślania najemnika przerwał łomot z drugiej strony statku. Zaczęło się…

Najpierw ruszył Franz, tuz za nim Żyleta. Wychylili się, by zobaczyć co dzieje się na pokładzie – przez właz zaczęły powoli wypełzać zombie.

Goel 10-01-2017 21:10

A tymczasem w chacie Ady...

- Nieumarły dziabnął, ojeju… - zajęczała w udawany sposób kobiecina. - Daj ten głupi łeb, to od razu pozbędziemy się problemu, ot co.

Zielarka wyciągnęła dłonie w stronę Atanaja, czekając aż sam dotknie głową jej dłoni.

Nie sądząc, by kobieta miała złe zamiary względem niego, posłusznie opuścił głowę. Bądź co bądź, bardziej niż ciupciania potrzebował opatrzenia rany - inaczej mogły to być jego ostatnie igraszki w życiu.

Atanaj zauważył jeszcze szklany paciorek pomiędzy palcami jej dłoni, gdy nagle poczuł coś dziwnego. Ciepło rozlało się po jego ciele, rana na głowie zaswędziała. Gdy kobieta odjęła dłonie i przestała mamrotać ciepło zniknęło, a kulka zniknęła. Pewnie ją wiedźma gdzieś schowała, bo to musiała być wiedźma! Atanaj pomacał się po głowie. Strup odszedł w postaci proszku i zaplątał się między włosami, a Ungoł pod palcami wyczuł malutką rankę, bardziej nawet wrażliwą bliznę niż ranę.

- Ki czuort… Wiedząca! - rzekł ze zdumieniem macając się po głowie.

Oczekiwał raczej krótkich oględzin, nowej porcji narzekań kobiety i nasmarowania łba jakimś palącym mazidłem. A tu szast, prast! I masz głowę gotową.
A Wiedzące cieszyły się w ludzie Atanaja niebywałą estymą. Były wszak zarzewiem wszelkiego oporu wobec niewoli hospodarskiej, podtrzymując w Ungołach pamięć o przodkach i ich szalonych dokonaniach. Niewiele myśląc (a wszak kobieta mogła być zbiegłym magiem!), Chudy uklęknął i wymamrotał przeprosiny:
Prebatszcie, mateczko, żem na czjeść waszą nastawał. Ja jurny maładziec, wot i takoje. Jeśli wam czego trzeba, mówcie - ja o was nikomu ni powiem. Żjadna z lodowych kurew o was się nie dowie.

- Atanaju drogi… Potrzebuję jeszcze, żebyś mi wysprzątał sypialnię i wygódkę. I dziękuję, że obiecujesz nic nie wygadać. Nie wyglądasz na zbyt… godnego zaufania, ale nie szkodzi. Wierzę ci. A gdy już uda ci się posprzątać, to mam dla ciebie propozycje dwie… - zakończyła zwieszając głos.

- Da, mateczko. - odrzekł lakonicznie Atanaj.
Nie można było rzec, że Atanaj nie szanował Wiedzących. Tyle tylko, że szacunek ten miał w sobie więcej zabobonnego lęki niż patriotycznego uznania. Nieraz słyszał, że zagniewana Wiedząca przeklinała nieszczęśnika i życie takiego na zawsze było przekreślone. Tym razem udało mu się wybrnąć z opresji - a jak pokazywało doświadczenie, udobruchana Wiedząca była większym skarbem niż tuzin rączych wałachów. Nie wchodząc w dalszą dyskusję, nieco sztywno Chudy wrócił do pracy. Tym razem jednak zdecydował się nie bumelować i po prostu zrobić swoje nie patrząc już na boki.

Gdy Atanaj skończył porządki, kobiecina przyszła zobaczyć, jak się udało. Wygódka lśniła, sypialnia także niczego sobie. Najpierw przeprosiła Atanaja i niczym kot poszła do świeżo wysprzątanej kuwety. A gdy wróciła zaciągnęła Atanaja do sypialni.

- Podobno miałeś na mnie ochotę - uśmiechnęła się szelmowsko. - Jak się sprawisz, oczywiście o ile nadal masz ochotę, to przejdziemy do kolejnej kwestii.

Sprawa nieco śmierdziała - a może to pozostałości czyszczenia toalety? Lub niedomyte plecy przyszłego kochanka wiedźmy? Lecz skoro wiedzącej nie przeszkadzał zapach Atanaj, ten długo nie zwlekał. Bo choć igranie z Wiedzącymi było ryzykowne, ilu junaków mogło pochwalić się nocą spędzoną z wieszczką? I to wcale młodą! Z reguły bowiem tylko stare prukwy, nadzorujące szkolenie młodych adeptek, mogły żądać wspólnej nocy jako zapłaty za swoje gusła - przy wieku sześćdziesięciu wiosen, w ostrym klimacie północy, przypominały raczej stwardniałą i pomarszczoną podeszwę niźli kobietę. A jaki desperat rzuciłby się w chuci na kawałek buta?!
Nie czyniąc dalszych przemyśleń, ruszył do komnaty szeptuchy, czynić dalszą posługę....

Ada okazała się być wspaniałą kochanką. Wiedziała czego potrzebował Atanaj i wiedziała czego sama chce. Najpierw wzięła to, co się jej należało, a potem pozwoliła Atanajowi na zaspokojenie jego potrzeb. Kto by pomyślał, że może się to okazać dobrym pomysłem?

A gdy ubrali się już,zasiedli do gorącej herbaty z jakiegoś przyjemnie pachnącego zielska. Atanaj zaś, myślami biegnąc do towarzyszy, którzy powinni niedługo wracać, rozkoszował się towarzystwem pięknej, należycie wychędożonej Wiedzącej, przyjemnym ciepłem napoju i zasłużony odpoczynkiem po całym dniu ciężkiej... pracy. Ciekawski z natury, gawędził z kobietą o zwyczajach jego ludu i o tychże właśnie Wiedzących, licząc na wychwycenie choćby kilku przydatnych informacji o truciźnie jakowejś czy sztuczce magicznej.

Nortrom 11-01-2017 18:03


Plan zdawał się działać, więc należało go kontynuować. Waląc w burtę, Ragnar wydarł się ile sił w piersi:

- Chodźcie tu przeklęte worki kości! Pokażcie, że potraficie walczyć, a nie tylko chować się na statku! Wasza zguba właśnie przybyła! - krasnolud prowokował nieumarłych do zejścia na plażę.

- Odsuńmy się kilka kroków od statku, żeby nam żaden na głowy nie spadł. - mruknął cicho do stojących obok towarzyszy i zaczął powoli cofać. Chciał stanąć w takiej odległości, żeby nic nie mogło spać bezpośrednio na niego, ale mogło spać bezpośrednio przed nim. Ostatecznie po co dawać wrogom czas na pozbieranie się z ziemi, skoro można sprawią, aby zostali na niej już na zawsze?

- No, dalej! Chodźcie! Długo mam tu czekać?! - kontynuował prowokowanie żywych trupów.


Ardel 12-01-2017 14:30

Ragnar i reszta cofnęła się, Amalyn zaś strzeliła. Strzała wbiła się w korpus jednego z trupów. Druga strzała wbiła się w nadburcie, które zasłaniało nogi zombie.

Następnie spadł deszcz nieumarłych. Zza burty wypadło prawie naraz sześciu martwych Norsmenów i orków, z czego Ragnar rozpoznał przynajmniej jednego z nich – zabił go wczoraj i obcinał mu głowę. Teraz ta głowa tkwiła nierówno przyczepiona do korpusu za pomocą kilku gwoździ albo innych żelaznych kolców.

Ragnar postanowił potraktować go toporem, jednak coś mocno spieprzył. Albo to rany z poprzedniego dnia, albo pechowe ułożenie, ale coś strzeliło mu w plecach i nie dość, że chybił, to jeszcze zaczęło go mocno kłuć nad dupą. Griswold potraktował ranionego przez Amalyn przeciwnika cepem w łeb, coś chrupnęło, ale nadal się ruszał. Ulli dźgnął piasek, gdy trup przetoczył się na bok.

Widać było, że trupy mają zamiar zebrać się na nogi. Na plaży było ich obecnie sześć, na pokładzie pojawiła się jeszcze dwójka oraz dwa szkielety z łukami.


Franz obserwował fale trupów, która wylała się z włazu. Kiedy z zabawnym stukotem kości stóp wyszły na zewnątrz szkielety zrobiła się przerwa. Uznał to za dobry moment, żeby wgramolić się na statek i wypić dziwną miksturę. Żyleta pokiwał głową. Mężczyźni weszli na statek niezauważeni albo zignorowani i na raz wypili zawartość glinianych flakoników.

Przed oczyma Franza zrobiło się ciemno i poczuł się tak, jakby miał zaraz umrzeć. Płuca przestały pompować powietrze, serce przestało tłoczyć krew. Czuł się ociężały i ospały. Potem powieki się zamknęły.

Wieczność, albo też chwilę później Powieki uniosły się powoli. Obok Franza na czworaki gramolił się Żyleta. Jego twarz była biała, wargi sine. Oczy półprzymknięte i skóra ściągnięta. Franz wciąż czuł się tak, jakby nie żył. Bo serce stało. A nie! Ospale uderzyło i troszkę krwi przesunęło się w jego ciele. Właz do wnętrzności okrętu był niezajęty przez trupy.

Santorine 12-01-2017 15:44

Schierke wychynął na pokład, starając się pozostać niezauważonym. Po prawdzie, nie było to żadne wyzwanie: żywe trupy patrzyły tylko w jedną stronę, ich uwaga zawsze skupiona na jednym punkcie. Ale nie mógł ryzykować. Wyczekał moment, po czym dał znak Żylecie i wgramolił się prędko na pokład. Wychylił gliniany flakon.

Przez chwilę pomyślał, że zwymiotuje, jednak uczucie mdłości minęło tak szybko, jak się pojawiło. Poczuł parę dreszczy i nagły przypływ… Senności? Śmierci? Wrażenia, które nagle jego ciało zaczęło odbierać były równie dezorientujące, co bolesne. Nagle, zabrakło mu tchu i upadł. Stracił świadomość.

Obudził się… No właśnie, kiedy to było? Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, jak gdyby nagle wypił morze piwa. Jakieś wrażenie bólu w kończynach pozostawało, jednak… Nie znaczyło to zbyt wiele teraz. Prawie zupełny brak bicia serca i w zasadzie niewykrywalny oddech pojawiły się zupełnie jakby były czymś normalnym. Czy był martwy?

- Khurr… - jego głos brzmiał niżej i był jakby odległy. - Kuuhhhrwa, aaalem się zkhurrw… - głos zmienił się w lekki bełkot.

Nagle uznał, że te wszystkie pytania są zbyt skomplikowane i powstał, nienaturalnie wolny. Spojrzał na innego żywego trupa, który - no tak, kolejnym żywym trupem był Żyleta. Blady i siny, wyglądał jak prawdziwy topielec. Cokolwiek by się miało nie dziać, należało założyć, że bitwa niedaleko jeszcze trwała, a oni nadal mają misję rozbicia czaszki.

Dał znak najemnikowi i tamten chyba zrozumiał. Zaczęli niezdarnie sunąć w stronę włazu do okrętu. Skradanie się w takim stanie nie byłoby zbyt efektowne, jednak postanowił trzymać się planu, o którym mówił przecież przed chwilą z Żyletą. Trzymaj się planu, synu. Trzymaj się planu, a z tego wyjdziesz. W połach kurty pomacał lampę. Choć nie mieli pewności, czy ich niezdarne próby skradania się coś dają, warto było być ostrożnym. Nawet, jeśli było się na najlepszym haju w Imperium.

Razem z Żyletą ponownie zanurzyli się w ciemności okrętu, w poszukiwaniu artefaktu, który mieli zniszczyć.

Nortrom 12-01-2017 16:13


- KURWA MAĆ! - wydarł się Ragnar, gdy coś strzeliło mu w plecach. Pomimo jego najszczerszych chęci, cios, który akurat wyprowadzał, nie trafił w cel. Pozostało walczyć dalej i nie zważać na kłujący ból w okolicach dupy.

- Luki?! Chodźcie tu i pokażcie, że naprawdę potraficie walczyć, a nie ukrywać się jak przeklęte elfy! - krasnolud postanowił spróbować jak najlepiej zrealizować swój prosty plan. Zaatakował jednego z nieumarłych i liczył, że ten, ani żaden z jego trupich towarzyszy, nie da rady mu oddać.



Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:10.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172