lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH 2Ed] Strażnicy Dróg II (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15834-wh-2ed-straznicy-drog-ii.html)

Dhratlach 29-01-2016 17:18

Ze strzałą na cięciwie Hans klęczał skryty za kontuarem. Kiedy padły rozkazy Kieski rzucił w kierunku "cywilnych" obrońców zajazdu.
- Słyszycie co robić. Ruchy ludzie, ja was kryję na wypadek ataku wroga.

I taki był plan. Nie zdradzać swojej pozycji i przywitać falę przeciwników ostrym szczypem z zaskoczenia. Nie ma to jak niespodzianka, że gdy na polu bitwy pojawia się dodatkowy przeciwnik. Zaskoczenie potrafiło być takie pożyteczne...

Taka była przynajmniej pierwsza myśl. Do czasu, aż kątem oka dostrzegł ich gońca który nie miał sił i siedziała tam gdzie ją posadził. Czyli przy kontuarze. Przełknął przekleństwo. Wstał i zakładając łuk przez ramię szybko do niej podszedł, otoczył ramieniem i odprowadził na zaplecze zajazdu.

Teraz trzeba było szybko powrócić na pozycję i szykować się do decydującego pierwszego starcia. Strzały aż się paliły by poszybować w stronę grasantów. Nie mógł sobie pozwolić na chybione strzały.

Tadeus 02-02-2016 12:06

Zwiadowca percepcja d20(+5 łatwy, pozostawiony koń gońca, oznaczone konie straży w otwartej stajni)= 4 sukces


Karczmarz czknął niepewnie, dwójka skacowany chłopów siedząca przy stole nerwowo spoglądała w stronę mierzącego do nich ze smoczycy Kieski. Wyraźnie chcieli się ukryć, lecz pusta sala według mytnika mogła wzbudzić podejrzenia. Gdzieś na zapleczu nerwowo krzątała się kobieta, którą karczmarz zatrudnił do pomocy. Przyniosła Johannowi czystą wodę i płótno do obwiązania ran, lecz wątpliwym było, by zdążył się za to zabrać nim zacznie się zabijanie...

A tymczasem zabijania nadal nie było. Cicho jak makiem zasiał. Chwilę później usłyszeli chrobot oddalającego się wozu.

Zraniona kobieta była wyraźnie zdziwiona. Najwyraźniej jej wcześniejsze spotkanie, z którego wyniosła ranę, przekonało ją, że grasanci powinni być w tej sprawie znacznie bardziej zdeterminowani.
- Bądźcie czujni... Oni... To zawodowcy... - syknęła z bólu, gdy karczemna służka odprowadziła ją na tył i posadziła koło zranionego Johanna. O tak wczesnej porze w zajeździe był tylko karczmarz i ona. Najwyraźniej pozostała pomoc przychodziła z pobliskich wsi o późniejszej godzinie, bądź przy większym obłożeniu gośćmi.

Dhratlach 02-02-2016 12:22

Odjechali. Jaki czort ich do tego natchnął i czy Hans powinien dziękować bogom za ten zbieg okoliczności... tego myśliwy nie wiedział. Wiedział jedno. Szlaki nie są bezpieczne i trzeba będzie obrać alternatywny kurs na Weiler.

- Jak ruszymy na Weiler to będą na nas czekać. - oznajmił łowczy - Proponuję ruszyć głuszą. Miasto duże, może nie trafimy pod same bramy, ale pod mury powinniśmy zawędrować. Powinienem umieć nas przeprowadzić.

W głowie dawnego kłusownika brzmiało to jak plan. Miał swego rodzaju doświadczenie w tego typu przedsięwzięciach. Choć zdarzało mu się zagubić w lesie i dotrzeć na miejsce powrotu z paro dniowym opóźnieniem... ale to były wyizolowane przypadki.

- Nie będziemy się śpieszyć. W ciągu dwóch do trzech dni powinniśmy dotrzeć na miejsce. Plus minus jeden dzień jak bogowie będą sprzyjać. Co myślicie?

Orthan 02-02-2016 13:13

Johann skinięciem głowy podziękował kobiecie, która przyniosła mu wodę i świeży kawałki płótna by obandażować ranę. Szybko ściągając koszule i kurtę, Johann mokrym kawałkiem materiału przemył ranę i postarał się wprawnie, mimo przeszkadzającego bólu obandażować się. Z krzywym uśmiechem Johann, pomyślał że ma kolejną bliznę do kolekcji, choć może nie taką okazałą jak na twarzy czy plecach.
Słysząc że bandyci odjeżdżają spod karczmy Johann podziękował Bogom - jak widać Bogowie sprzyjają i nie dopuścili do rozlewu krwi.
Na uwagę kobiety o bandytach, Johann pokiwał głową i powiedział.
-Pewnie planują zastawić pułapkę gdzieś indziej, gdzie mają większe szanse by nas zabić.
Na słowa jednego z strażników pokiwał głową, logiczne było że bandyci udali się do Weiler i stąd lepiej było by unikać szlaków do niego prowadzących, obecnie taka podróż to było zwykłe proszenie się o śmierć z rąk bandytów. Przechodząc do głównej izby i widząc resztę strażników Johann odrzekł.
-Myślę że droga przez lasy może być bezpieczna mości strażniku, o ile nie natrafimy na zwierzoludzi czy insze plugastwa.

TomaszJ 03-02-2016 00:00

- Hans, kopnij się może na dach, zobacz czy aby na pewno odjeżdżają, a nie tylko markują - zasugerował Hans drugi, Kieską zwany - skoro takie zawodowce to mogliby takowej sztuczki spróbować. A jak planują coś większego to i my mamy więcej czasu fortel jakowyś obmyślić. Ot choćby dwa groby wykopać i na niby dwa trupy pochować. Ktoś pewnie zajazd obserwuje, pomyślą że kopyta wyciągneliście. Albo trasę dobrą wybrać. My krowie spod ogona nie wypadlim, panie Nowy. Na smoki polowalim, oblężenie przeżylim. Z nami nie zginiecie.

Dhratlach 03-02-2016 09:47

- Jawohl. - powiedział tylko łowczy i ruszył na zewnątrz zajazdu czujny i gotowy z łukiem na podorędziu. Plan był jaki był, dostać się na dach zajazdu od tyłu i zrobić rozeznanie, a jak jakiś grasant czatuje to go poczęstować ostrym grotem. Szczęśliwie zbira łatwo poznać od poczciwego chłopa czy niewiasty, więc szanse na pomyłkę były małe.

Orthan 03-02-2016 11:37

Na słowa strażnika Johann pokiwał głową przytakując mu, plan miał dobry lepiej zawczasu wiedzieć jakie plany mają grasanci niż dać się zaskoczyć. A z dachu będzie dobry widok na cało okolicę - nic nie nowino ukryć się przed wzrokiem łowcy.
Wracając do dalszych słów starszego strażnika, widać było że ma się do czynienia z bardziej doświadczonym oddziałem, a nie jakimś łachudrami. Choć Johann mocno powątpiewał w słowa o smoku - dawno w okolicy nie widziano smoków, prędzej był to jakaś Wiwerna. W każdym razie Johann odezwał się do starszego strażnika.
- Prawie bym zapomniał się Panowi przedstawić jestem Johann Bertchold, przez niektórych nazywany ,,Pół twarzy'' z wiadomego powodu. Jak mogliście zauważyć jestem Egzekutorem Vereny, a obecnie służąc Bogini Sprawiedliwości wstąpiłem w szeregi strażników dróg.

Dziadek Zielarz 03-02-2016 16:03

Zagrożenie chwilowo znikło, a razem z nim znikł entuzjazm Gunthera, który raczył wyrazić swoją dezaprobatę głośnym sarkaniem. Jak widać strażnikowi z rana nie wolno nawet porządnej bitki uświadczyć, jakby tego było mało przywałęsali się do nich ranni, których przyjdzie im transportować z powrotem do Weiler, a jeden z nich miał nawet zostać ich kompanem. Chuchro było z niego jak kogucia pięta, a sądząc po układnych słówkach i ogólnej grzeczności ostatni raz bitkę widział chyba na obrazku.

Dzień zapowiadał się cudownie.

- Gdzie ja cie posiałem... A! Jesteś skurczybyku. - osiłek złapał niedopity kufelek i opróżnił go jednym haustem.

- Jak coś się zacznie dziać to mnie wołajcie. Ale następnym razem to już dam komuś w ryja, nawet jeśli sobie wybitnie nie zasłużył, więc nie wołajcie po próżnicy.

Tadeus 04-02-2016 13:35

Johann medycyna d20(-1 leczenie siebie +1 asysta kobiety)= 3 sukces
Redukcja kar do -3


Z pomocą podstarzałej kobiety pracującej w karczmie Johannowi udało się w końcu dość skutecznie obmyć i obandażować przestrzelone ramię. Teraz przynajmniej nie musiał się już obawiać wykrwawienia na śmierć.

Johann percepcja d20(+5 łatwy)=4 sukces


Wcześniej jednak miał parę chwil, by przyjrzeć się siedzącej koło niego, również rannej młodej kobiecie. W pół-mroku zaplecza i całym tym pośpiechu nie łatwo było wychwycić szczegóły, ale zauważył coś szczególnego, widocznego, gdy karczemna babinka pozwoliła dziewczynie obmyć twarz i dłonie z kurzu. Były wyjątkowo dobrze wypielęgnowane. To raczej nie była skóra osoby, która całe życie spędziła na trakcie.

Tymczasem Hans w paru zręcznych ruchach znalazł się na dachu, uważnie przepatrując otoczenie w poszukiwaniu ewentualnego zwiadowcy wroga. Nastawał już poranek, słońce coraz mocniej rozświetlało otaczające ich pola i połacie lasów, gdzieniegdzie tworzyła się poranna mgła powstała z parującej wilgoci.

Hans percepcja d20(-2 trudność)= 7 sukces!


Myśliwy chciał już niemal zrezygnować, nie dopatrując się niczego podejrzanego, gdy wychwycił subtelny ruch w lasku znajdującym się jakieś trzysta stóp od nich na małym otoczonym zaroślami wzniesieniu. Miał szczęście, wyszedł na tyle wcześnie, by wychwycić go jeszcze, gdy postać wdrapywała się na drzewo. Gdy po chwili zniknęła w jego koronie, była już niewidoczna. Niestety, nie widział szczegółów samej postaci, równie dobrze mógł to być też jakiś przypadkowy miejscowy, albo bawiące się dzieci.

Samego wozu już nie widział, przez moment dostrzegalny był jeszcze słup pyłu bijącego w niebo, a potem zniknął. Trakt meandrował tam wśród lekkich pagórków i małych skupisk leśnych.

W okolicznych gospodarstwach zaczynał się codzienny wiejski ruch, wśród zabudowań włóczyli się rolnicy i ich rodziny.

Dhratlach 04-02-2016 14:44

Hans ja tylko spostrzegł ruch, tak szybko zszedł z budynku. Nie miał zamiaru dać po sobie poznać, że przyczaił potencjalne zagrożenie. Gdyby dostrzegł go wcześniej to poczęstowałby grotem, a tak było za późno. Szanse na to, że było to dziecko, lub miejscowy były tak nikłe, że wręcz nieprawdopodobne. Nie mniej, miał swego rodzaju pewność. Grasanci w istocie byli zawodowcami.

Udał się więc do wnętrza zajazdu, podszedł do kieski i powiedział co wiedział cichcem.
- Jest czujka na pobliskim wzniesieniu na drzewie jakieś trzysta stóp od nas. Niedaleko, ale nie da się strącić gada, bo siedzi w koronie. - uśmiechnął się przy tym półgębkiem - Zrobimy tak, ruszamy w odwrotną stronę, a nie do Weiler. Po godzinie szybkiej jazdy skręcamy w las, a ja zacieram ślady by nie wiedzieli w którą stronę się udaliśmy. Potem godzina w głąb głuszy i droga na miasto. Będzie brudno, będzie niebezpiecznie, można się zgubić, ale i tak lepsze to niż otwarta walka nie na naszych warunkach. Weźmy zapasy żarła i wody na tydzień na łeb i w drogę. Resztę wtajemniczymy w plan jak już zawędrujemy w głusz, coby nas przypadkiem nie wydali. To jedyny plan jeśli chcemy uniknąć pewnej zasadzki.

To była prawda. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, a tak mieli jakieś szanse na przetrwanie. Podróż tylko za dnia, nieśpieszna i ostrożna. Brak czasu na sidła i polowanie, coby mógł się w pełni skupić na nawigacji. Nieprzyjazny i niegościnny teren z ryzykiem zielonych, których jak Sigmar da nie będzie, bo wycofały się w góry po porażce, szanse na zwierzoludzi, całkiem zresztą realne, oraz agresywną zwierzynę. W elfy nie wierzył, bo to bajki, a jak da radę to ewentualny pościg bandycki zgubi się w lesie starając się ich namierzyć. W skrócie? Byli całkiem bezpieczni. Nie, żeby był nowy w dziczy, to był jego żywioł, a nie jakieś tam trakty czy drogi...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:46.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172