- Tu? Przy wszystkich?- Południowiec zapytał, lecz szybko zakończył rozmowę gdy Grani spojrzał na niego groźniej. Lucius zaczął się rozbierać przeklinając przy tym nie mało. - Khazadi di cazzo, puta di madre. Vafancullo idiota.- Po chwili tileańczyk stał tak jak go matka urodziła. |
- Milcz łachudro! - nerwowo zakrzyknął khazad. Volpe miał nieliche szczęście, że krasnolud nie znał tileańskiego. Tylko nerwowo potrząsnął bronią nie przestając celować. Gdy Volpe skończył się rozbierać krasnolud zakrzyknął ponownie. -Odwróć się! Gdy już go obejrzał ze wszystkich stron znowu splunął. -Może mieć jakąś mutację, której nie widać! Lepiej zabić, tak na wszelki wypadek. |
- Na Solkana, ludzie ratujcie! Powstrzymajcie tego szaleńca. Niewinnego człowieka chce zabić.- Volpe podniósł łacha i zakrył nim swoje tileańskie calzone. |
Podróź przebiegła pomyślnie, aż trafili na ślady masakry. Dieter wiedział, że muszą zachować czujność, bowiem zarówno słudzy chaosu, jak ci zwierzoludzie, jak i ci którzy z chaosem walczyli, mogli okazać się ich zgubą. |
Bobo W końcu zdecydował w sprawie nieznajomego, opuścił broń -Panie krasnoludzie proszę go nie zabijać, widać że to człowiek skrzywdzony przez los, a zabijanie niewinnych da ci opinię okrutnika i mordercy, a takie osoby są mniej chętnie zatrudnianie, a co za tym idzie bedziesz mniej zarabiał... i będziesz musiał kupić proch który wystrzelisz- bobo popatrzył na krasnoluda, perspektywa mniejszych zarobków pewnie go nie cieszyła, bobo odwrócił sie do nieznajomego -sudoroso mendigo estaremos enemigos- Powiedział bobo z uśmiechem od ucha do ucha, nie zdawał sobie sprawy z prawdziwego znaczenia słów które powiedział |
Tileańczyk nie odpowidział nic na słowa Boba. Głównie dlategi że były one po estalijsku. Po chwili niepewności Lucius zaczął się ubierać jednocześnie odezwał się do Dietera. - Mi scusi signore, jakie jest wasze imię? Pomożecie biednemu Tileano?- |
Dieter spojrzał badawczo na pstrokatego Tileańczyka. Widział, że nie jest on ranny i nie potrzebuje natychmiastowej pomocy. |
Na słowa Dietera Grani jeszcze bardziej się rozsierdził. - Siły chaosu wygrają właśnie przez takich durni jak ty i tobie podobni! Gdybyście się pozbywali każdego podejrzanego osobnika świat byłby o wiele lepszy. Krasnolud był wściekły do tego stopnia, że wydawało się, że wypali ze swego garłacza nie zważając, że przy Tileańczyku stoi również Dieter i niechybnie zginąłby razem z południowcem. Widząc narastającą furię swego podwładnego Zieleniakowie postanowi włączyć się do akcji. -Panie Grani schowajże pan tą fuzję. Ten gołodupiec nie stanowi najmniejszego zagrożenia - próbował łagodzić Dodo. - Nie stanowi?! Jeden Grungni wie co zrobi. A jak zionie na przykład ogniem? - nie odpuszczał krasnolud. Wszyscy wozacy i Zielaniakowie popatrzyli krytycznie na przybłędę. Jeden z ludzkich woźniców parsknął nawet. Zaiste Volpe nie przypominał smoka. -Może jeszcze zabierzecie go ze sobą?!- wściekły krasnolud wziął się pod boki i popatrzył na swych pracodawców na co ci popatrzyli na siebie z wyraźnie zafrasowaną miną, by ponownie przenieść spojrzenie na Volpe. |
- Dobrzy panowie niziołkowie, nie dajcie mi tu pomrzeć na drodze.- Tileańczyk zwrócił się do Zieleniaków.- Jeśli użyczycie mi jednego ze swoich jucznych do cyrkowego wozu to będę wam wdzięczny. Zabiorę swój dobytek do Averheim. Choć niewiele z tego i mojej trupy cyrkowej zostało. Co do ziania ogniem panie krasnoludzie to jestem akrobatą, a nie połykaczem ognia.- Lucius podniósł niebieski płaszcz z ziemi i wsadził go do kufra. |
Prośba Tileańczyka wprawiła obu niziołczych kupców w konsternację. Dodo i Hogo popatrzyli na siebie wybałuszając oczy i ponownie na człowieka ze skrzyni. W końcu Hogo odchrząknął i wydobył z siebie głos. - Nigdy nie byłem poza Imperium i patrząc na ciebie może i dobrze. Nie sądziłem, że na południu są tak bezczelni ludzie. Zważ, że jeszcze nie ustaliliśmy czy pozwolić ci żyć, a ty już się rządzisz naszymi końmi? Podaj mi przybłędo choć jeden powód, żebyśmy forsowali nasze konie by transportować dobytek mutantów do Averheim? Twierdząc, że miałeś z tym czymś - tu niziołek z odrazą wskazał leżące truchło mutanta- wspólnotę majątkową dowodzisz raczej, że powinniśmy cię powiesić na pierwszym lepszym drzewie. Graniemu nie trzeba było dwa razy powtarzać, błyskawicznie uniósł z powrotem swój garłacz i wycelował w południowca. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:30. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0