lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer 2 ed.] "Ku Zatraceniu" (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/15873-warhammer-2-ed-ku-zatraceniu.html)

Ulli 20-03-2016 20:00

Pościg nie trwał długo. Uliczka skończyła się ślepym zaułkiem mniej więcej po trzydziestu metrach. Ścigany odwrócił się i dobył miecza. Po obu stronach uliczki pod budynkami znajdowały się jakieś pakunki przykryte płachtami materiału, poza tym błocko i zapach uryny. Po prawo znajdowała się zamknięta brama prowadząca najpewniej na podwórko jednej z kamienic, po lewo zaś były solidne, okute drzwi a nad nimi kołysał się poruszany wiatrem jakiś szyld, zbyt wyblakły jednak by go odczytać.

Baird 20-03-2016 21:50

- Kim jesteś i czego chcesz?!- Paine zapytał samemu sięgając po miecz.

Ulli 20-03-2016 22:41

Przykryte szmatami "pakunki" po obu stronach alejki na te słowa zrzuciły okrycie. Zakapturzony też się ujawnił. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Byli to dobrze Tankredowi znani zbóje Bertrama. Widocznie uznali, że najwyższy czas wyrównać rachunki. Dwóch z nich celowało w Tankreda z kusz a dwaj w tym Bertram dzierżyli miecze.

- Wszystko tak jak mówiłeś Betram, to było dziecinnie łatwe. To jak oszukać dziecko- natrząsał się ten, który robił za przynętę.

- Krzepa rzadko idzie w parze z rozumem- odpowiedział bertram- Ten tu jest tego najlepszym przykładem. No i co chłystku?! Myślałeś żeś taki sprytny, że starego wiarusa Gepoltera oskubiesz. Pora zapłaty! Rzuć miecz i rozbieraj się to tylko połamiemy ręce i puścimy gołego na rynek co by ludzie mieli trochę uciechy. Inaczej zaczniemy strzelać.

Baird 20-03-2016 23:22

- Strzelajcie. Wasz szef jest łajzą, a wy idziecie w jego ślady i jak łajzy skończycie. Przed zmrokiem moi towarzysze was znajdą. Durni głupcy myślicie, że jesteśmy byle kupcami? Jeden z nas to magister ognia, inny młodszy inkwizytor. Strzelajcie, a przed świtem będziecie wisieć na murze za morderstwo urzędnika państwowego. Nawet jeśli uciekniecie to znają już wasz twarze i imiona. Nie ukryjecie się w Imperium.- Paine powiedział spokojnie po czym spojrzał prosto w oczy Bertramowi.
- Możesz mnie zabić, ale to tylko udowodni jaki jesteś słaby. Gdybyś miał parę to zrobił byś to osobiście, z mieczem w dłoni, a nie wyręczał się swoimi ludźmi. Nie dość że nie potrafisz przegrywać i wściekasz się o tę parę marnych złociszy to jeszcze nie potrafisz walczyć. Żal mi twoich ludzi, każdy z nich lepiej dowodzi by tą bandą niż ty, frajerze. Stań do walki, jeden na jeden, bez kuszy i bez sztuczek. Chyba że nie masz honoru.-

Asmodian 21-03-2016 09:07

Gunther siedział w kryjówce niemal pół nocy. Alarmu, ani żadnego ataku na zamek jednakże nie było. Wydarzyło się najwyraźniej coś, czego nie przewidział Gunther w swoich planach. Jego towarzysze prawdopodobnie uznali go za zdrajcę i podejrzewali z jego strony donos. Prawdopodobnie Ci głupcy donieśli o wszystkim zamachowcom, stąd brak działania i brak alarmu - zamachowcy przeczuwali zdradę i najpewniej odłożyli atak co prawdopodobnie będzie kosztować życie owych więźniów. Gunther nie przejmował się jednak ani jednym ani drugim. Jeśli jego wyszczekany przyjaciel Paine ocalił szyję, chwała wielkiemu władcy zmian. Paine pewnie w tej chwili ostrzył sztylet który niechybnie poszuka jeszcze jego gardła - typowo krótkowzroczne myślenie. Cóż, nie będzie to pierwszy kretynizm w jego życiu, a Gunther zadba, by był wtedy ostatnim. Los jednak okazał się łaskawy dla jego wiernych sług, niezależnie od tego jak głupi czy naiwni mogli być i Gunther nawet cieszył się, że być może spotka jeszcze przygłupawego Bobo, naiwniaka Tankreda, czy straszliwie niedyskretnego Markusa. O ile przeżyją kolejny dzień bez jego rad i hamowania co głupszych zapędów Paina.
Jeśli chodzi o więźniów i przyjaciół Sigmarytów, o tych dbał jeszcze mniej. Gdyby to od niego zależało, przyozdobiłby każdą blankę muru czcicielem Sigmara i szaleńczy i absurdalnie brzmiący plan nie był jedynym powodem rezygnacji Gunthera z towarzystwa drużyny. Pomaganie sługom fałszywego boga było herezją większą niż przeciwstawienie się słudze Nurgla, o ile oczywiście władca miasta nim był. Być może Gunther zrobił błąd odłączając się od nich - może powinien po prostu otworzyć słudze Sigmara gardło i pobawić się nieco dłużej konsekwencjami....może nawet udałoby się po trosze manipulować nieco czcicielami wielkiego nieczystego aby doprowadzić te miasteczko do całkowitego upadku? Cóż, nie miało to w tej chwili żadnego znaczenia i raczej nie to było ich głównym celem.

Strażnik pilnujący muru szedł właśnie ulżyć pęcherzowi a to stanowiło obecnie element planu awaryjnego Gunthera. Wiedział, że strażnik będzie potrzebował co najmniej kilku minut, aby wyjść poza jasno oświetlony i widoczny ze strażnicy fragment muru. Gunther wiedział, że strażnik przejdzie obok niego, minie go i ulży sobie stojąc dosłownie kilka kroków od Gunthera. Smród starej uryny był tam wyraźnie wyczuwalny i można było przypuszczać, że w tym smrodliwym mieście to miejsce było czymś w rodzaju bezpłatnego szaletu. Ludzie nie różnili się zbytnio od zwierząt, więc o ile znało się ludzkie zwyczaje, można było przy odrobinie wyobraźni traktować ich jak zwierzynę łowną. Jednak Gunther nie potrzebował dzisiaj krwi strażnika. Śmierć i jego nieobecność mogłaby sprowadzić zbyt wiele pytań, i ewentualny pościg a to nie było w najmniejszym stopniu pomocne.
Gunther poczekał, aż śmierdzący potem, brzęczący kolczugą milicjant minie go i wejdzie w zasmrodzoną alejkę. Słyszał brzęk skuwek sznurków, kiedy wojownik rozwiązywał sak spodni....po czym ruszył kiedy oddający mocz strażnik nie mógł słyszeć już niczego innego. Gunther kilkoma krokami dopadł muru, po czym cicho wśliznął się po drewnianych schodach na jego szczyt, kucając pod blanką muru. Kilka kroków dalej i całkowicie zginął w cieniu rzucanym przez strażnicę. Pęta, pracowicie przygotowywana przez całe popołudnie pięknie dopasowała się do kamiennej blanki muru. Drugi koniec miał przypięty do paska, a cały zwój zwinięty pod łokciem. Kolor liny zlał się w ciemności całkowicie z kamienną budowlą. Przerzucił nogi przez krawędź muru i odchylił się w tył, szeroko rozstawiając nogi. Wystarczyło kilkanaście, a może i więcej kroków w tył aby poczuć swojski zapach trawy, wody z fosy i usłyszeć szum lasu. Przekroczenie fosy w upatrzonym wcześniej miejscu było już tylko przyjemną formalnością.

Wszystko tak jak zaplanował. Czyż Tzeentch nie patrzył łaskawie na swego sługę, czyż nie zachował się sprytnie i zdradziecko jak na wyznawcę Pana Zmian przystało? Kiedy zadowolony z siebie ruszył naprzód traktem oświetlanym światłem księżyca usłyszał w głowie chichot zgrai demonów. Był to dźwięk odległy ale i tak znamionował ważne wydarzenie. Gunter jęknął gdy poczuł ból w twarzy. Miał wrażenie jakby coś chwyciło dwiema łapami jego twarz i zabawiło się z nią jak garncarz z kawałkiem gliny. Zmiana nie była duża, ot po prostu jego lewe oko było teraz nieznacznie niżej niż prawe. Może nikt nie zauważy? Pozostało zdecydować gdzie się udać.

Miał kilka godzin do świtu. Wiedział, że musi oddalić się od miasta, bo kiedy zacznie świtać, lina nawinięta na blankę muru stanie się widoczna. Istniała szansa, że strażnik nie zaalarmuje nikogo, tylko przetnie linę pozwalając jej spaść do fosy. Strażnik z dużym prawdopodobieństwem zostałby ukarany za brak czujności, a nikt nie lubi ponosić kary, szczególnie, że jeden ruch noża mógłby go od tej kary uwolnić. Pan zmian najwyraźniej pobłogosławił jego wysiłki kolejnym darem.

Świt zastał go daleko od miasta, posilającego się w zagajniku polnym zającem, którego upolował z procy. Szarak wracał właśnie z żeru, i był na tyle tłusty, by zaspokoił apetyt Gunthera. Pościgu nie było, zresztą Gunther przewidywał tą ewentualność. Zapobiegliwość strażnika i jego lęk przed karą były do przewidzenia. Pozostawało więc jedynie przetrwać podróż.

Dnc 21-03-2016 12:11

Wydarzenia dzisiejszego dnia zaskoczyły i jednocześnie pokazały Markusowi jak ważna dla prostych ludzi Imperium jest wiara. Nie sądził by chodziło wyłącznie o Sigmara ale o każdego kto dawał im poczucie bezpieczeństwa i zapewniał, że jutro będzie lepsze. Albo przynajmniej tak obiecywał.

Uczeń czarodzieją był równiez zaskoczony autorytetem jaki posaiadał stary kapłan. Sprawnie udało mu się manipulować ludem i ugrać wszystko to co chciał. Należały mu się brawa, bez dwóch zdań.

Markus chciał jak najszybciej dowiedzeić się czegoś od magistra, który własnie został uratowany więc porozumiewając się tylko wzrokiem z Dieterem, ruszył w kierunku świątyni Młotodzierżcy.

Przekroczył szybkim krokiem drzwi pomieszczenia i gdy zostali sami razem z uwolnionymi podszedł do kapłana i oficjalnym tonem powiedział:
- Winsuszję panu. To była piekna przemowa. Musze przyznać, ze nie doceniałem autorytetu i retoryki jaką ojciec posiadał.

Po tym co widziałem to aż prosi się by zapytać po co w ogóle planowaliśmy atak na zamek skoro można było tak prosto ten problem rozwiązać.


Markus starał się być uprzejmy dla kapłana a także dla więźniów gdyż liczył na uśpienie czujności magistra. W ten sposób miał nadzieję uciec od trudnych pytań. Przy okazji chciał trzymać się jak najbliżej maga by może dowiedzieć się czegoś nowego.... Przecież tak dawno nie był w obecności licencjonowanego czarodzieja a miał niedługo udawac jednego z nich.

noboto 21-03-2016 20:48

Bobo widząc że każdy idzie w swoją stronę postanowił że nie będzie się narażał na chorobo i szybkim krokiem wróci do karczmy, może zieleniakowie się czegoś dowidzieli, a przynajmniej o to poprosi, skoro i tak nie mogą wbić na zamek to poprosi o to by spróbowali się czegoś dowiedzieć, na pewno jako kupcy podobno znani będą budzić zaufanie lokalnych sprzedawców i może się czegoś dowiedzą.

Lord Melkor 22-03-2016 08:10

Dieter był zirytowany, ze jego próby podburzenia ludzi w tłumie spełzły na niczym, najwyraźniej potrzebny był ktoś taki jak cieszący się szacunkiem kapłan, żeby wzbudzić ich posłuch. Tankred gdzieś zniknął, a Guntera nie udało się znaleźć, trzeba było przemyśleć, czy dalsze działania przeciwko Hrabiemu mają sens i jak jest najlepsza ścieżka działania. Dieter nie lubił się wycofywać z raz rozpoczętej sprawy, może z dwoma uwolnionymi właśnie więźniami mieli większe szanse, chociaż oni również byli potencjalnymi przeciwnikami. Podążył do świątyni wraz z Markusem.

"Przyłączam się do gratulacji Markusa, chociaż sprawa Hrabiego nie została rozwiązana. A kimże to jest ten chłopiec?" Zapytał się starego żołnierza.

Ulli 22-03-2016 16:54

Ślepy zaułek w Obelheim:

Bertram wyszczerzył się paskudnie kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Powiedziałeś jedną głupotę za dużo i obraziłeś mnie po raz ostatni łachudro. Kim ty jesteś żebym się z tobą pojedynkował? Nikim! Poza tym pojedynki są dobre dla jaśnie państwa. Plwam na to. Dobra strzelać chłopcy!

Kusznikom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Obaj zwolnili cięciwy. Jeden szczęśliwie dla Tankreda spudłował i bełt świsnął centymetry od jego głowy. Niestety dla niego drugi już trafił. Bełt tylko musnął jego głowę, ześlizgując się po czaszce i odrywają pokaźny fragment skóry i mięsa. To wystarczyło żeby pozbawić go przytomności. Tankred padł jak rażony piorunem.

Zbiry się zaśmiały i podeszły do niego.

- Klaus sprawdź no czy nie ma czegoś w kieszeniach. Powinny tam być nasze pieniądze.

Kiedy oprych już miał wykonać polecenie usłyszeli za plecami skrzypienie towarzyszące otwierającym się drzwiom po czym rozległ się huk.

Dusza Tankreda w międzyczasie unosiła się gdzieś między światem materialnym a pustką. Było tam zimno, ciemno i cicho. W pewnym momencie młodzian poczuł, że się topi! Krztusząc się otworzył oczy. Nad nim stała para krasnoludów.

Tego, który trzymał wiadro Tankred widział pierwszy raz w życiu. Pochylał się nad nim i szczerzył swe sczerniałe zęby. Drugi natomiast był mu dobrze znany.



Grani stał nad nim w jednej dłoni dzierżąc swą fajkę a w drugiej dymiący garłacz.

- Masz cholerne szczęście młodziku. Raz, że bełt tylko cię drasnął a dwa, że te łachudry się zeszły. Gdybym musiał poświęcić więcej prochu niż wchodzi na jeden strzał po prostu zabawiłbym u Baruga dłużej. Nie lubię marnować pieniędzy. Poszukaj jakiegoś cyrulika żeby cię zszył.

Wokoło leżały ciała oprychów pocięte siekańcami. Sącząca się z nich krew zaczęła tworzyć kałużę.

Krasnoludy wymieniły uścisk dłoni po czym Grani ruszył ku rynkowi a Barug schował się na powrót w swym warsztacie rusznikarskim.

W świątyni:

Gdy Markus i Dieter weszli do świątyni Zastali weterana i chłopca rozmawiających o czymś z Okwistem. Kapłan był wyraźnie czymś zafrapowany i głaskał chłopca jedną dłonią po głowie. Na słowa Markusa i Dietera uśmiechnął się i skłonił.

-Dziękuję wam panowie, ale wszystko co mam w tym szczególnie dar wymowy i autorytet zawdzięczam Sigmarowi. Sigmar bez wątpienia błogosławi nie tylko mnie, ale też całemu Obelheim. Ten chłopiec właśnie uciekł z zamku. Był tam kuchcikiem. Potwierdza wszystko co mówiliście. Hrabia zaprzedał się chaosowi. Ze służby zostało już tylko pięć osób. Hrabia wzywa ich jedno po drugim i już nie wracają. Chłopiec doniósł też o innej ważnej sprawie. Moja przemowa zrobiła większe wrażenie niż sądziłem. Hrabia planuje w nocy uderzyć na świątynię i zgładzić mnie i tych dwóch, których udało mi się ocalić. Ocalali są w bardzo złym stanie. Czarodziej nadal nie odzyskał przytomności, ten którego Hieronimus nazywa Arminem trzyma się trochę lepiej, ale nie będzie jeszcze długo zdolny by walczyć. Musimy przenieść chorych. Szczęście w nieszczęściu nie ma ich zbyt dużo. W nocy zmarło trzech kolejnych i zostało mi jedynie sześciu pacjentów.

Karczma i rozmowa z Zieleniakami:

Gdy Bobo wszedł do karczmy sala wspólna była niemal pusta. Hogo zajęty był rozmową z Hanną. Nie zwrócili na żołnierza uwagi pochłonięci rozmową.

Baird 22-03-2016 17:52

Paine podniósł się powoli. Na słowa krasnoluda skinął tylko ręką. Tankred podszedł do pierwszego z brzegu ciała i sztyletem odciął jego rękaw i owinął go parę razy wokół głowy tamując krew. Następnie Paine zrobił to co mówił Bartram, przeszukał ich kieszenie i nie tylko znajdując w sumie 8 sztuk złota. Tankred zapukał mocno pięścią w drzwi rusznikarza i zakupił od niego worek za srebrnika. Do worka wpakował skórzane zbroje, kusze i bełty Bertama i jego bandy. Wychodząc z alejki sprzedał ex-ochrniarzowi kopa w twarz po czym wrócił do świątyni. Rana jaką miał na głowie wymagała natychmiastowej uwagi cyrulika.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:52.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172