lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Piekło w Gębie (18+) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16206-pieklo-w-gebie-18-a.html)

Ardel 15-09-2016 11:40

- I co? - zapytał zaciekawiony Norsmen. - Coś przydatnego czy śmieć?

Potem zawołał Henryka, zamówił kawałek pieczonego mięsa i wziął łóżko na noc. Miał nadzieję porządnie się wyspać przed następnym dniem.

Hakon 15-09-2016 11:51

Gerhard czytał i pojawił się uśmiech na jego twarzy.
- Panowie. Jest szansa na zajęcie się tą gospodą z której wróciliśmy niedawno. Byłaby melina i miejsce do ściągnięcia pętelek w jedno miejsce jak będzie trzeba. Przynajmniej na własnym terenie.- Podzielił się uwagami z resztą kompanii.
Jeśli budynek przetrwa rozwiązanie misji może zostać miejscem kultu Ranalda jak i ich siedzibą. Żmija lekko się zamarzył widząc przed oczami jakby urządził takie miejsce. Piwnice, poddasze itd. Miejsce na największe przekręty w całym Mordcheim i wszystko pod pieczą i łaskawym spojrzeniem Pana Szczęścia.

- Proponuję udać się do "Różyczki" i poszukać tego Pitera i Lorny.- Zwrócił się do zgromadzonych po chwili zamysłu.
- Powinny też znaleść się dokumenty własności lokalu. Mam pomysł jak zrobić przejęcie własności.- Uśmiechnął się przebiegle.
- Pan Piter raczej uzna, że nie utrzyma "Różyczki" i przekaże lub jak oficjalnie będzie wiadomym, sprzeda gospodę.- Nachylił się i patrzył w twarze rozmówców szukając poparcia lub nie.

Ardel 15-09-2016 12:36

Norsmenowi spodobał się pomysł kapłana, pomimo, że do niego samego nie pałał sympatią. A tutaj proszę - agresywne przejęcie własności od miękkich thralli z południa! Swoją aprobatę wyraził jednym słowem:

- Zgoda.

Chyba będzie trzeba przełożyć plany noclegowe na inną porę...

Orthan 15-09-2016 17:37

Jonathan uśmiechnął się, pomysł kapłana nie był zły - problemem pozostawała dziewczyna. Ale jeśli dobrze pokombinują to i ona nie będzie stanowiła problemu.

-Mistrzu Gerhardzie, wydaję mi się że tą dziewczynę która wspomniana jest w liście mistrzu to ją spotkał w karczmie - prawie bym dostał z patelni od niej. Na szczęście uniknąłem guza, a dziewczynie dałem uciec co by w łapy naszych ptaszków nie wpadła. Sądzę że będzie nam przychylna jeśli obiecamy że pętelki wytłuczemy, ten Tamil to musiał być jej jakiś krewny bo się o niego wypytała cała zapłakana.

Astrarius 19-09-2016 00:05

Ulice

Johan widząc, że akolita z cyrkowcem nie bardzo wychodzą z Różyczki, udał się na poszukiwania pozostałych z ekipy. Nocny pozorny spokój w wręcz czarnych zaułkach nagle ustąpił. Coś się działo. Ludzie biegali w tę i we wtę, gadali coś o płonących chałupach. Ale dookoła nic się nie paliło. W końcu łut szczęścia pozwolił szczurołapowi dostrzec starego weterana w towarzystwie łysego wąsacza, który wcześniej był w Glizdowisku i najwyraźniej nadal nie odczepił się od Edwarda. W tej chwili ochroniarz wyglądał jeszcze gorzej z wielkim fioletowym limem pod okiem. Narąbany jak stodoła oparł się o starca, żeby nie upaść. Zaskamlał:
-Ja… zastałem jeszczee, na kolejeczkę czi dwa. Olbrecht dobry humor miał, dał na kreskę kolejkę, a poteem drugą. A ja już nawet miałem wychodzić i… i!- Rozejrzał się z nieoczekiwaną furią wypisaną na twarzy.- Przyszły obwiesie! Kuchciki pierdolone! Ja ich nawet kurywa znam! Coś do Olbrechta gadali! A potem jeb go w łeb! Rzciłem się na skurwieli…- Zamilkł. Próbował stanąć o własnych siłach, bez skutku. Mamrotał do Edwarda dalej.- Trzech, ja jeden… obili, ale chyba poznali, bo mogli i zajebać. Wyrzucili z pilni i pogonili. Szukałem pomocy i Sigfmar mnie wysłuchał!- Joachim puścił starca. Wyprostował się i postarał powiedzieć jak najtrzeźwiej- Musimy tam iść! To mój szwagier.- Stary w końcu zauważył Johana.

Liszaj stąpał lekko, niczym szczur, a za nim dreptał czworonogi towarzysz z wywieszonym ozorem.
Gdy stanął przy Edwardzie, rzucił szybkie spojrzenie w stronę wąsacza i odchrząknął. - Pogadać musimy.
Nie czekając na odpowiedź, odszedł na bok i wyjął zza pazuchy bukłak. Pochylił się, by napoić kundla.
- Trzeba by zajrzeć pod Dieterhorn. Kochersi mają tam melinę. - powtórzył to, co udało mu się wyciągnąć od dorwanego pod karczmą młokosa. - I zapytać o Mantreda, bo to podobno on zajmował się brzękami. - Spojrzał znacząco na starca, starając się z jego twarzy wyczytać to, jak idzi mu się cała sytuacja. "Skoro kręcił się po mieście, to z pewnością wiedział, kto zacz. Najlepiej byłoby wziąć do tego Baryłę i tego brodacza co był z nim. Reszta będzie przeszkadzać."

Edward wysłuchał z udawanym przejęciem na twarzy potoku słów z nutą alkoholu w oddechu. Dochodząc do wniosku że wiele więcej z Joachima teraz nie wyciągnę odparł tylko.
- Uspokój się przyjacielu. Twój szwagier nie żyje. Wracaj do siebie i przeczekaj całą tą awanturę. Znajdź mnie jutro, porozmawiamy jeszcze raz
Po tych słowach zmiękczonych paroma starczymi radami - stosownymi wobec sytuacji pożaru w mieście - Edward odesłał swojego kompana i wysłuchał z uwagą tego co ma mu do powiedzenia szczurołap.
- Tak. Słyszałem już dzisiaj to imie. Coraz odważniejsi się robią.. Jak chcemy do nich dotrzeć i dowiedzieć się kto pozwala temu Mantredowi palić pół Mordheim to czym szybciej to zrobimy tym lepiej. Co z resztą..? Widziałem tych podpalaczy. Myślę że moglibyśmy sami zajść pod Dieterhorn i zobaczyć czy nie uda nam się zobaczyć lub usłyszeć czegoś godnego zobaczenia lub usłyszenia. Cały ten Baryła chyba powinien się wkraść w ich łaski, więc jeśli wszystko pójdzie dobrze to on mógłby już tam się pojawić po jakimś czasie, bardziej oficjalnie.

Joachim wysłuchał i nie wyglądał na bardzo przekonanego. Wykrzyczał coś, że w takim razie sam pójdzie, ale po pokonaniu połowy alejki i dwóch wywrotkach oparł się o najbliższą mu ścianę i najwyraźniej usnął. Kilku ochotniczych strażaków, mieszczan z wiadrami wracało właśnie do domów z osmalonymi gaśniczymi fartuchami. Poza tym w uliczce nie było nic niepokojącego.

Liszaj zasępił się. Sam łyknął z bukłaka i zaraz go schował.
- Dobra to jest myśl. Wy ich zajmiecie, a ja z cyrkowcem i może tym brodaczem sprawdzimy, czy nie uda nam się dostać do środka. Wątpię, by oni tak łatwo chcieli się dogadać. Może łatwiej będzie po prostu wszystko puścić z dymem i nie zostawić śladu. - zapytał bardziej sam siebie, rozważając wszystkie możliwości.
"Edek miał gadane, a Baryła zdawał się idealnie pasować na człowieka, którego Kochersi potrzebują. Nie zaszkodziło jednak sprawdzić meliny, bo może znajdą jakieś wskazówki co do tego, gdzie są brzęki."

Edward skinął głową (zerkając kątem oka na śpiącego Joahima czy nie runął do jakiejś kałuży i się właśnie nie dusi) Liszajowi na znak tego że zgadza się. Że też ten szczurołap ze wszystkich osób wydawał mu się najbardziej rozsądnym typem. Drapiąc się po brodzie odpowiedział:
- Chodźmy w takim razie już do karczmy u Rudolfa. Przy odrobinie szczęścia znajdziemy tam resztę i wszystko ustalimy.

Johan skinął głową. Nie było sensu nadal strzępić ozora. Konkrety przede wszystkim.

I ruszyli, zostawiając Joachima śpiącego snem sprawiedliwego przy czymś, co zapewne było piekarnią.

U Rudolfa

Henryk wkrótce wrócił z parującym mięsiwem. Co prawda ciężko było określić, co dokładnie gości na talerzu, jednak doprawione było solidnie. Regularnie znikało z talerza norsmena. Właściciel uszanował prywatność i zaraz po zaserwowaniu gulaszu zatrzasnął drzwi.
Kiedy następnym razem się otworzyły, u progu stanął stary Edward i Liszaj. Przysiedli na jeszcze wolnych miejscach w bądź co bądź ciasnawej kapliczce. Brakowało tylko Baryły do kompletu. Bardzo możliwe, że nad ranem pchnie jakiegoś Ropuszego dzieciaka, teraz jednak ekipa musiała się zadowolić z braku wieści.

Ardel 19-09-2016 07:48

Hredrik nie przerywając jedzenia opowiedział staremu i Liszajowi o "rogatym" oraz o ewentualnym planie przejęcia karczmy, jednak o tym drugim napomknął, oddając możliwość przekazania informacji pomysłodawcy.

A oprócz tego cóż miał robić? Z nudów przyjrzał się pogodzie (wiatrom magii) panującej w lokalu i wokół jego towarzyszy.

Hakon 19-09-2016 16:13

Żmija zaczął jeść i tak jak zawsze uznał jadło za smaczne. Nie wnikał z czego jest bo i po co. W życiu się różne rzeczy jadało.

Kiedy przybyli Liszaj z Edwardem machnął ręką by się dosiedli. Wysłuchał co mają do powiedzenia i kiedy już skończył posiłek i popił zaczął mówić.
- Panowie. Jeśli przejąć tą gospodę to teraz. Jutro już będzie za późno.- Popatrzył na zebranych.
- Jeśli najedzeni Wszyscy to ruszajmy.- Wstał i poszedł do kapliczki odmówić krótką modlitwę do Ranalda na szczęście. Wrzucił kilka monet do kuferka i był gotów.

Orthan 19-09-2016 18:24

Jonathan nie zamierzał wdawać się w czcze gadanie, co było do powiedzeni to było. Teraz przyszła para na działanie, w każdym razie Mistrz Gerhard miał rację że trzeba było się spieszyć.
Jak na razie Jon postanowił odnaleźć dziewczynę, ta musiał coś pewnie wiedzieć. Choć i tak na trzeba było obmyślić jakiś plan działanie i kto za co odpowiada.

Lomors 22-09-2016 19:41

Edward wysłuchał z nieprzyjemnym grymasem na twarzy opowieści norsmena. Jakoś niespecjalnie widziało mu się mieszanie tego typu osobistości to tego wszystkiego i jest całkiem pewien, że nie chce mieć on do czynienia z większą ilością szemranych typów. Jakby było ich mało w Mordheim. Plan przejęcia karczmy wydawał się mieć ręce i nogi.

- Dobrze więc. Wy więc róbcie co tam wam się widzi a tymczasem ja odnajdę Baryłę i podejdziemy ich od drugiej strony. Myślę że warto ustalić w takim razie że od tej pory nie powinniście mnie ani Baryły za bardzo kojarzyć. W razie czego, gdyby coś się posypało będziemy mieli dwóch swoich. Co do całego "Rogatego" to nie wiem czy warto angażować jeszcze jakieś inne syfy z całego Mordheim do tej roboty. Jakby mało ich było już w naszym towarzystwie - staruszek zakaszlał, podrapał się po brodzie po czym, jeśli wszystko było ustalone wyszedł jakimś tylnym wyjściem z karczmy, starając się nie wzbudzać zbyt wielu ciekawskich spojrzeń i wyruszył odnaleźć swojego "podopiecznego."

Dnc 22-09-2016 21:41


Baryła pospał tak długo jak lubi. Gdy się obudził rozmasował spokojnie ramię stwierdzając, że aż tak nie boli jak wczoraj. Ubrał się w jakieś swoje stare łachy i wyszedł na zewnątrz. Nie widząc, żadnego z chłopaków od przekazywania wiadomości stwierdził, że pewnie na nic nowego jego sojusznicy nie wpadli.
Poszedł do Karla nażreć się jak codziennie. Jako, że był w dobrym humorze bo przecież sprawa dobrze się kroiła, zjadł więcej niż zwykle. W końcu trzeba było mieć siły na cały męczący dzień.
Po jedzeniu zabrał swoj wielki brzuchol i ruszył w umówione miejsce na spotkanie z Manfredem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:24.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172