lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   Piekło w Gębie (18+) (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16206-pieklo-w-gebie-18-a.html)

Dnc 06-10-2016 08:06


Baryla lubił staruszka więc nie chcial sprawiac mu przykrości ale jednak musiał mu przekazać co o tym myśli.
- Hmm no ja na pewno zblize się do Manfreda ale wątpię czy Ciebie też tak blisko przygarna. No zobaczymy, zjadłem więc zbierajmy się.


Orthan 06-10-2016 23:48

Jonathan ruszył w kierunku wskazanego budynku, miała nadzieję że dziewczyna będzie go pamiętała z karczmy - w końcu wyratował ją z nie lada opresji. Zresztą kilka srebrników też co nie co pomoże, oczywiście to tylko wtedy gdyby wrodzony urok Jonathana nie zadziałał.
Będąc pod budynkiem trefniś zapukał i stanąwszy obok drzwi czekał cierpliwie aż ktoś raczy mu ktoś otworzyć.

Astrarius 08-10-2016 16:14

Różyczka

Hredrik siedział na twardej ławie i usiłował się skupić. Nie było to łatwe. Serce mu waliło, konkretne myśli przychodziły z trudem. Senność nagle zaczęła się dawać wróżowi mocno we znaki. No i zabiłby za kufel mocnego piwa. Po dość długiej chwili Ludvikson się uspokoił i zagłębił w nowo nabyte wspomnienia. Jego umysł już je mniej więcej porozdzielał, mimo to nadal większość ciężko było zrozumieć. Były bez kontekstu, do zrozumienia brakowało i osobowości i poprzednich wspomnień właściciela. Wróż przeszukiwał je w poszukiwaniu błysku złota… jest!
Duży kufer, z uchwytami, takimi, żeby ułatwić mocowanie na wozie. W nim ciasno poukładane worki. Dookoła ciemnica rozświetlana co najwyżej dwoma pochodniami. Śmierdzi ściekami. Jest ciasno, z jedenastu kompanów się tu wcisnęło. Ten ich wódz, Mantred, bierze jeden worek i wysypuje zawartość. Złoto. Kamraci rzucają się na podłogę, zbierają. Hredrik też. Radocha, kłujące iskierki chciwości. Podnosi jedną monetę ze starych dech. Bretońska. Kochersi zbierają wszystko z podłogi, jeden pcha łapy do kufra… i dostaje lepę na ryj od szefa.
-Nie teraz.- Mówi Mantred tonem przywołującym bandę do pionu.- Z tym co macie idziecie do Kriega, rozmieni wam na drobne. Róbta co chceta, a od reszty złota wara.- Nikt się nie sprzeciwia. Hredrik czuje zmieszanie, złość, ale przy tym wszystkim szczurzą chęć podporządkowania się. Wychodzi z piwnicy na korytarzyk. Zaduch. Mantred zamyka składzik na potężną kratę, przekręca zamek i wyciąga dziwaczny klucz, nie ząbkowany, a kółkowany. Hredrik jest zły, po co ma się telepać aż do Kriega? I… to tyle. Koniec. W żadnym innym wspomnieniu nie błyszczało złoto. Dalsze przeszukiwanie pamięci nie zdało się na nic. Było tak wiele wspomnień. Rozróżnienie kocherskich i nie-kocherskich wydawało się niemożliwe. Może gdyby Luvikson rozsiadł się i posiedział jeszcze z kufliskiem trunku… ale właśnie z zamyślenia wyrwał go głos Gerharda. Coś miał.

Gerhard zdjął portrecik ze ściany. Wpatrywał się w obrazek, jakby dziewoja na nim przedstawiona była żywa i pozbawiona kłopotliwych ubrań. Sama ramka była najzwyklejsza. Drewniana, ze stalowymi wzorkami. Po opukaniu palcami nic nie wskazywało na to, żeby była pusta od środka. Obrócił obrazek, obejrzał dokładnie tył z kilku kątów. Tak! Von Weligner wyszczerzył się w duchu. Szczelinka na dole wyglądała jak zwykłe wypaczenie drewna. Nikt, poza doświadczonymi włamywaczami nie zwróciłby na nią uwagi. Żmija może nagminnie się nie włamywał, ale dokładnie wiedział, czego szuka. Chwycił sztylet i wsunął ostrze w szparę pomiędzy zbitymi deseczkami. Ścianka odskoczyła od razu, musiała być wyrobiona. Skrytka była cieniutka, wypełniał ją w całości wyłącznie złożony równo na czworo papier.
Akolita otworzył dokument i przeczytał:

Ja, wyżej podpisany Heinrich Kess oddaję pod dzierżawę budynek użytkowy, czwarty w kolejności przy ulicy Sennes, Temilowi Beeckerowi na okres lat czterdziestu od umowy zawarcia. Temil Beecker obowiązuje się o przybytek dbać i użytkować go zgodnie z literą prawa miejskiego. Ja, Heinrich Kess zastrzegam prawo do pobierania czynszu miesięcznego w wysokości piątej części przychodu zyskanego z budynku użytkowania. Temil Beecker, jak i ja, Heinrich Kess prawo mamy w razie śmierci bądź zniedołężnienia do dystrybucji tytułu dzierżawcy bądź wydzierżawiającego.
Tako rzecze umowa i niechaj porozumieniu naszemu Verena błogosławi.

Tuż pod tym widniały podpisy Temila i owego Kessa, urzędowe pieczęcie i data. Wynikało z tego, że umowa miała trwać jeszcze dwadzieścia siedem lat. Gerhard spojrzał na kompanów. Liszaj wyniósł już połowę ciał. Załapią się jeszcze na poranny patrol trupozbieraczy. Żmija wiedział, że srebrnik magicznie sprawia, że te zwykle gadatliwe chłopaki zamykają jadaczki, ładują ciała bez pytań i zawożą do morrytów, szybko o sprawie zapominając.

Baryła i Edward


Do spotkania zostało jeszcze trochę czasu. Do jadłodalni zdążyły wbić tłumy, najeść się porządnie i wyjść. Edward podrzemał, Baryła potrawił. Nikt ich nie zamierzał niepokoić, nawet jeśli stolik blokowali. Kichter był stałym klientem, który niejednokrotnie kabzę właścicielowi nabijał, a Edward, cóż… wszyscy znali Edwarda. Ta dwójka wyszła, z pół godziny przed czwartym dzwonem. Mordheim tętniło swoim codziennym rytmem, siąpił tylko deszczyk. Robotnicy, kupcy, mieszczki, rzemieślnicy wszelkiego sortu mijali zabijakę i jego “protektora”, czasem się oglądając, czasem usilnie ignorując. Mimo to przyjemnie było spacerować po znanych od podszewki ulicach, które można nazwać w pewnym uproszczeniu domem. Nawet te zaniedbane dziury, wyznaczające granicę między “cywilizowaną” częścią Ghetta, a Glizdowiskiem miały swój urok. Gorzej, że w końcu trzeba było wyjść z cienia mieszkalnych gmachów i wleźć po raz kolejny w zakiłowane slumsy. Edward i Ulf zamoczyli buty w cuchnącym błocku i ruszyli między chatynami w poszukiwaniu Kochersów. Baryła przypomniał sobie słowa Mantreda. Miał wbić na Glizdowisko. No i wbił. A teraz szukaj jebaków jak wykałaczki w stercie zgniłego siana. Tutejsi schodzili mu z drogi, niejednokrotnie pozdrawiając i szczerząc szczerbate szczęki. Wczorajsze wbicie w ziemię największych tutejszych zakapiorów wywarło odpowiednie wrażenie. Najmici Setha pokręcili się koło lepianek, zajrzeli na arenę. Nawet o tej porze znaleźli się chętni do prania się nawzajem po pyskach. Edward zauważył, że nigdzie nie ma Joachima ani jego ludzi. Skutkiem był ogólny chaos, który sprawiał, że lepiej było się dalej nie pchać. W sumie też nie trzeba było, bo zaraz ktoś zawołał.
-Baryła!- Gardziel już był na stanowisku. Uścisnął dłoń grubasowi. Potem spojrzał na Edwarda.- i… stary. On cię tu wystawił niby, nie?- Błysnął zębami.- I usłyszał wspaniałą wieść, że jego olbrzym dołącza do naszej wspaniałej Kompanii. A teraz przyszedł i działkę swoją dostać. - Ebbe przeszukał kieszenie i wydobył sznurek z zawiązaną szubieniczną pętelką.
- Mantred może nie jest zbyt wylewny, ale był zadowolony. Chciał, żebyś to dostał, Ulf.- Wręczył Baryle sznurek. Po tym przeniósł spojrzenie na Edwarda.- A ty dziadku? Ile sobie zaćwierkotasz za tego woja wspaniałego?

Jonathan

Jonathan znalazł wypalarnię cegieł, a także niewielką i przede wszystkim skromną chatę wciśniętą w róg ulicy. Zapukał. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, ale po ponownym zapukaniu otworzył niewiele młodszy od niego chłopak. Tintenherz go rozpoznał. To był ochroniarz, który wybiegł jako pierwszy z Różyczki podczas bijatyki. Gonił go Kocher, którego ciachnął Johan. Zatem jako jedyny z obstawy Temila przeżył… ale nie wyglądał zbyt dobrze. Bielutki jak kreda, roztrzęsiony i zaszczuty syn ceglarza. Mimo to zdobył się na maksymalnie groźną minę i warknął.
-Czego?!- Jon przedstawił się. Spytał o służkę. Młodzian nic nie powiedział, trzasnął drzwiami, a kiedy znów otworzył, trzymał w łapie obitą stalą lagę.
-Won stąd, albo…
- Aus, odłóż to. Ja… ja go znam. - Chłopak odwrócił się, patrzył się dłuższą chwilę na kogoś, kto musiał być Ophelią. W końcu ustąpił, wpuścił cyrkowca do środka. Mieszkanie było dwuizbowe. Urządzone skromnie, ale czyste i porządnie oświetlone. Dziewczyna stała obok, ubrana już nie w fartuch roboczy, a w prostą, żałobnie czarną sukienkę. Pomimo ponurej barwy dodawała jej uroku. Miała zapuchnięte oczy, choć już nie płakała. Chyba była na to zbyt zmęczona. Jednak… oko Jonathana nawykło do czujnego, acz dyskretnego obserwowania twarzy. Jako cyrkowiec musiał odczytywać emocje swojej widowni, nawet, a może przede wszystkim, te ukryte. I tak teraz zauważył, że Ophelia pod maską rozpaczy kryje niesłychaną u takiej biednej dziewczyny zaciętość.
-Nie przedstawiliśmy się. Jestem Ophelia, a to mój brat, Austein. - Mówiła cicho, ale w przeciwieństwie do chłopaka, nie bała się. - Mamy jedynie wodę, ale jeśli sobie życzysz, panie... - Wszyscy usiedli na zydlach przy prostym, drewnianym stole. Rodzeństwo patrzyło na gościa wyczekująco.

Ardel 09-10-2016 10:21

Hredrik wstał i przyjrzał się pracy kapłana, który właśnie wydobył z obrazka jakąś kartkę. Zapewne ważną, skoro była ukryta. Co za śmieszni ci południowcy. Na północy istotna jest wiara, łupy i dobra stał. Ewentualnie jeszcze kobieta. A tutaj? Najcenniejsze są zawsze papierki. Co za ludzie...

W każdym razie wróż podszedł do Żmiji i zapytał cóż to za dokument. Przy okazji dokładnie opowiedział o swojej wizji, zaznaczając dokładnie trzy elementy: niejakiego Kriega i Mantreda oraz kółkowany klucz.

- W takim razie mamy wszystko, po cośmy tu przyszli, tak? Trzeba się będzie po mieście rozpytać o tę dwójkę...

Hakon 10-10-2016 13:34

Gerhard był zadowolony z siebie. Tego właśnie szukał. Tego dokumentu. No może nie w tej formie, ale dawało to nadzieję na najbliższe dwadzieścia siedem lat. Trzeba tylko pomyśleć o tej 1/5 dla właściciela. Sporo chciał a zarazem mało. Przy zerowym utargu koleś by dostał zero. To nie za dobrze wyglądało, bo na pewno by się upomniał o zadość uczynienie. No cóż bywa. Potem się pomyśli.

Kiedy Hredrik podszedł i zagaił. Żmija bez ogródek wytłumaczył mu co to za dokument i co można z nim zrobić.
Wysłuchał opowieści norsa podchodząc do beczki z piwem i nalał kufle obecnym i postawił na stole przed Ludviksonem.
- Ciekawe gdzie to może być. To miejsce. Glizdowisko?- Zastanowił się na głos.
- Na pewno trzeba będzie Baryłę uprzedzić by miał oko na tą dwójkę. Oni doprowadzą nas do złota.- Popatrzył na zebranych szukając ich aprobaty.
- Niedługo chłopaki od trupiaków będą chodzić. Da im się trochę srebra to bez pytania powinni zabrać ciała.- Zaproponował zwracając się do Liszaja.

Lomors 13-10-2016 23:15

Stary Edward wsparł się na swoim pasie i chrząknął:

- Ha. Wiedziałem że dzieciak wam przypadnie do gustu. Ja bym tyle chciał żeby się na coś przydać tylko. Lat wiele mam już na karku ale zapytaj kogokolwiek w Mordheim o Edwarda to każdy będzie wiedział co powiedzieć.


Astrarius 15-10-2016 22:02

Różyczka
Trójka zakapiorów uprzątnęła ciała i wywaliła je na zewnątrz. Najwięcej problemów sprawiał Temil. Trzeba było biedaka odciąć, nałożyć mu litościwie wór na głowę i wynieść z resztą. Hredrik, Liszaj i Żmija wyrzucili ostatniego i usiedli zziajani przy stole. Trupiarze mogli być lada chwila, teraz jednak był moment, żeby odsapnąć i podjąć decyzję, cóż czynić dalej.

Glizdowisko

Ebbe parsknął śmiechem.
-Świetnie. Jak będziem robić zawody w pierdzeniu w stołek, to cię dziadku weźmiemy!- - Klepnął się w uda i rechotał chwilkę. Dopóki się nie zorientował, że nikt się nie śmieje i Edward mówi całkiem poważnie.
-No dobra, nie będziemy stać jak uliczne kurwy. Do stolika zapraszam.- Wskazał na zydle i kuchenne krzesło, doskonale znane weteranowi.

Orthan 15-10-2016 22:47

Błazen usiadł na zydlu i odpowiedział dziewczynie i chłopakowi.

-Niestety jak sądzę jestem posłańcem kruczych wieści Panienko, choć z tego co widzę już wiecie co wydarzyło się w karczmie - Przykro mi, współczuję wam Panienko. Jak rozumie to ty byłaś służka w karczmie ''Pod Różyczką'' i to twoim pracodawcą był Tamil? Czyli to znaczy że możesz odpowiedzieć na moje pytanie, odnośnie niejakiego Pitera i Lorny? Zapewniam cię Panienko, że to pytanie pomoże wam pomścić i odpłacić jak należy za śmierć Tamila - macie na to moje słowo. Nie tylko wam ''Kochersi'' wyrządzili krzywdę i nie tylko wy chcielibyście krwawej zemsty na owych szczurach z kanałów.

Dnc 16-10-2016 09:24



Baryła lekko tylko się uśmiechnął po żarcie Gardzieli. Nie chciał psuć sobie dobrych relacji z Ebbe ale miał zamiar także wkręcić Edwarda do bandy.

- No słuchaj - rzekł do Kuchcika - teraz tak sobie myślę, może daj mu też pętelkę a przy pierwszej okazji zobaczysz czy się sprawdzi. Jak podpadnie to sam mu ją zabiore, co?


Hakon 17-10-2016 08:13

Von Welinger usiadł zdyszany na stołku przy pozostałych.
- Mam nadzieje, że nasz plan się powiedzie. Nie zamierzam tachać więcej trupów za nic.- Oznajmił i westchnął łapiąc powietrze.
- Niebawem przybędą chłopaki i zabiorą trupy. Sypnie im się parę srebrników i powinni być cicho.- Sięgnął po sakiewkę i przygotował odpowiednią ilość srebra.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:45.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172