Gerhard, Jonathan i Hredrik
Bandyta po usłyszeniu słów norsmena miotał się. Ale było za późno… Titenherz ukończył jego żywot. Bandyta przez parę sekund całkowicie ignorował krew tryskającą z gardła. Próbował chwycić Jonathana, lecz ten w porę uskoczył. Któż wie, co mógłby zgotować w swoim ostatnim zrywie. Ugryzienie przez ludzkie zęby potrafi się długo i paskudnie paprzeć. Kiedy już sprawa z czujką magazynu była załatwiona, trójka najmitów stała przed drzwiami. Hredrik zastukał tak, jak zdychający ptaszek wyćwierkał. Za pierwszym razem odpowiedziała głucha cisza. Za drugim ktoś się jednak ruszył…
Cała akcja trwała niezwykle szybko. Drzwi otwierały się do środka, zatem tuż przy otworzeniu Hredrik potraktował je donośnym kopem. Pętelkowiec poleciał do tyłu. Ekipa wparowała do środka i obskoczyła kochersa. Był ranny… bronił się apatycznie i po kilku ciosach padł na podłogę. Nie był martwy, ale raczej zbyt szybko nie powstanie. Gerhard, Jonathan i Hredrik znaleźli się w magazynie ciasno ułożonym dębowymi beczkami. Znaleźli Edwarda, siedzącego przy obwiązanej szmatami, ciężko pobitej kobiecie. Dzieciak też tu był. A tuż przy nim wysoki, dobrze odziany i schludny mężczyzna. Zupełnie nie pasujący do bandy kochersów. Też bez pętelki. Umazanymi w dziwnym fioletowym tuszu palcami malował coś na czole chłopca, całkowicie pochłonięty to czynnością. Hredrik z miejsca rozpoznał, że wymalowane symbole mają moc, która tłumi zdolności dzieciaka.
Baryła
Mantred skinął lekko głową. Walną Ebbe tylko raz. Pięścią. Tak, żę aż poleciał z krzesła i z miejsca tracił przytomność. Szef Kochersów ocenił siłę swojego ciosu. Zachichotał nieprzyjemnie.
-Gardziel się jeszcze przyda. Dobrześ pomyślał, Baryła. Poprowadzisz następną eskortę.- No i tak o. Z miejsca stracił zainteresowanie brzuchatym nowowspólnikiem i zwrócił się do Pijusa.
-Idziesz po następne konie.
-Ta? A za co? Całe srebro Tyk wziął.- Mantred warknął, pogrzebał w kieszeniach… i dobył złotą, bretońską koronę.
-Chuj w dupę Boschowi…- mruknął pod nosem. - Henike odebrał złoto z niepewną miną. Wreszcie polazł.