lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

xeper 23-10-2018 07:25

Osada wyglądała tak, jakby od lat miał tu miejsce chów wsobny i galopujący powszechny alkoholizm. Zmierzających do Wittgendorfu awanturników otoczyła gromada cuchnących, umorusanych i w większości pijanych degeneratów. Niemal wszyscy nosili jakieś ślady niepełnosprawności – brakowało im kończyn, nosów, uszu, a Zingger miał wrażenie, że jeden z nich ma tylko jedno oko na środku twarzy. Wszyscy nosili ślady przebytych chorób skórnych, wielu miało otwarte, jątrzące się rany. Wolfgang zastanawiał się, czy i on już, na skutek tak bliskiej obecności, złapał trąd… Kilku z nich nawet wychodząc na spotkanie przyjezdnych, bełkotało coś niezrozumiale, wciąż pociągając ze szklanych, niebieskich butelek. I wszy, pchły i insze robactwo! Już z odległości kilku metrów można było je zobaczyć na ubraniach, włosach i skórze wieśniaków.

- Yyyyyyyyyyyyy…. Eeeeeeeeeeeeee…. Dajcie Panie dobry jakiego grosza… U nos to nic ciekawego ni mo… Bla bła bla bła…. A po co żeście tu przyjechali? A na tym stateczku macie może co do jedzenia? Dajcie trochę – powitał Zinggera natłok głosów. Każdy mówił co innego, ale głównie chodziło o to, żeby dostać trochę grosza na „likierek”, ewentualnie coś do jedzenia.

Hakon 23-10-2018 15:00

Wolfgang szedł z lagą w dłoni i gdy tylko jakiś miejscowy się zbliżał zbyt blisko wystawiał doń drąga by dać do zrozumienia by dalej nie podchodzili.
Mag daleko nie zaszedł i gdy zdał sobie sprawę z zagrożenia powrócił na łódź.
- Matko! Tu każdy ma trąd lub jakieś deformacje i większość jest po amputacjach. By wyjść trzeba się wysmarować czymś co odstraszy pchły i inne takie.- Zwrócił się do kompanów po czym udał się do pakunków wiedzmy w poszukiwaniu perfum czy innym rzeczy, które by pomogły.

Kerm 23-10-2018 15:12

Axel otworzył szeroko oczy, potem zamknął je i przetarł, a następnie raz jeszcze otworzył. I nic nie pomogło. To nie był koszmarny sen...
To miejsce należało spalić, zaorać i pozwolić, by wyrósł las. A to, że przy okazji paru mieszkańców zostałoby w zgliszczach, dobrze by wpłynęło na ogólne zdrowie ludzkości.

- Jesteście pewni, że gdzie indziej nie jesteśmy bardziej potrzebni? - spytał tonem pełnym wątpliwości. Jeśli mieli ochotę zabrać ładunek pcheł czy innego robactwa, to on się na to nie pisał. Niedawno miał wątpliwą przyjemność być (chwilowym na szczęście) żywicielem stadka takiego paskudztwa. Zwykła kąpiel nie wystarczyła, a Corrobreth mieszkał dość daleko... - Dopóki można, ja nie wysiadam - powiedział. Zdrowie i życie są mi stale miłe. Poza tym nie chcę, by nasza 'Syrenka' wpadła w złe ręce.
- Zło tu czające się uczyniło z tych ludzi nędzarzami. Muszę dla dobra Imperium i ludzi tą sprawę rozwiązać - powiedział Wolfgang.
Axel tej wypowiedzi nie skomentował. Nie chciał się kłócić z przyjacielem.

kymil 23-10-2018 18:00

Zingger przyjrzał się dokładniej facjatom i ciałom nieszczęśnikom mieszkającym w Wittgendorf.

- Na kości Ranalda! - wyrwało mu się z piersi. Tłuszcza była obrzydliwa i na dodatek nierozumna. Bernhardt począł tedy wycofywać się na barkę w ślad za Wolfgangiem. Miał nadzieję dostrzec jakąś karczmę czy gospodę, lecz bez rezultatu. Musiał wreszcie przyznać rację Axelowi, że przybicie do tej wsi było błędem.

- No dobra. Przekonałem się, że tak to ujmę, organoleptycznie. Odpływajmy, nic tutaj dobrego nas nie czeka - postanowił. - Naszym celem powinien być zamek nie wioska...

hen_cerbin 23-10-2018 18:52

- Jeśli ci ludzie tak żyją, to jest to wina Wittgensteinów - von Essing mógł gardzić żebrakami, ale niemal tak samo gardził szlachtą, która nie wykonywała swoich obowiązków.
- A poza tym zgadzam się z Wolfgangiem. Podobnie jak on, mam obowiązki wobec Imperium - powiedział stanowczym tonem, jakby ta decyzja była oczywista. Nie pozwoli się przecież zawstydzić magowi.

- Trzeba by znaleźć kogoś rozsądnego z tej osady na spytki, nie mogli przecież wszyscy nagle ze szczętem zdurnieć. Nawet w tak lichej mieścinie, musi być jakiś zarządca, kapłan, kowal, felczer, a choćby i oberżysta. Skoro chcą kasy na likierek, ktoś musi im go sprzedawać - dodał, nie protestując jednak przeciwko odpłynięciu.
Zawahał się na chwilę:
- Był chyba taki kawałek brzegu gdzie można było dostać się na barkę bez cumowania, nieco się mocząc co najwyżej? Wolę nie iść do zamku na ślepo po tym co usłyszałem - odezwał się. A że wolał nie iść sam zaproponował - Może skoczy ktoś ze mną na zwiad, a wieczorem spotkamy się w jakimś ustronnym miejscu kawałek stąd. To jest, jeśli przeżyjemy - zażartował niepewnie.

kymil 23-10-2018 19:41

- Jeśli tak Ci zależy, Lotharze, to pójdę z Tobą - zgodził się z kompanem Zingger.

xeper 24-10-2018 10:07

Barka odbiła od pomostu, który już zdążył zapełnić się żebrakami. Teraz wszyscy mogli dostrzec piętno Chaosu na mieszkańcach wsi. Pomniejszych mutacji nikt nie ukrywał, większe starano się usuwać, zazwyczaj przez odcięcie kończyn bądź wypalenie. Teraz wieśniacy stali patrząc ponuro na oddalającą się barkę, jęcząc i wyciągając owrzodzone ręce…

Lothar miał rację. Miejsce, w którym możliwe było w miarę bezpieczne dostanie się na brzeg znajdowało się poniżej wsi. Zingger skierował łódź ku brzegowi i kazał rzucić kotwicę. Potem przekazał stery wyperfumowanemu Wolfgangowi i razem z szlachcicem opuścili łódź.

Muliste dno zasysało buty, a woda sięgała do pasa. Jednak po przejściu kilkunastu kroków wypłyciło się znacznie, a pod nogami można było wyczuć korzenie i kamienie. W zaroślach porastających brzeg pływały blade ryby z wielkimi oczami. Powyżej wznosiła się błotnista skarpa, na szczycie której rósł złowrogi las.

Ubłoceni wspięli się na górę. Od razu było widać, że z lasem coś jest nie tak. Gałęzie były powykręcane, a pnie pokryte guzami i naroślami, dziwnie kojarzącymi się z wyrastającymi z pni ludzkimi kończynami. Ptaków nie było, a przynajmniej nie obwieszczały swojej obecności śpiewem. Były za to olbrzymie jaskrawoczerwone żuki wielkości ludzkiej stopy, na których pancerzach widniał czarny wzór, jak nic wyglądający na trupią czaszkę. Były długie na trzy łokcie wije, których głowy zamiast owadzich przypominały ptasie. I były jakieś grubaśne, tłuste robaki spadające na głowy przedzierającej się przez las dwójki. Zrzucone na ziemię i gniecione podeszwami pękały z głośnym trzaskiem, roztaczając wokół smród zgniłego mięsa.

Po długiej drodze przez las okraszonej siniakami, zadrapaniami i obrzydzeniem w końcu Lothar z Bernim stanęli na skraju wsi. Widzieli ją jak na dłoni, po przeciwnej stronie mając stojący jeszcze wyżej mroczny zamek. Kilka budynków w Wittgendorfie było w lepszym stanie niż pozostałe, co mogło wskazywać, że jednak ktoś pozostał przy zdrowych zmysłach. Niestety świątynia Sigmara położona na drugim końcu osady stała w ruinie. Nieopodal niej, na placu który mógł pełnić rolę centrum wsi coś się działo.

Siedzącą na białym koniu, odzianą w błękitne suknie kobietę otaczał wianuszek zbrojnych. Wszyscy strażnicy nosili zbroje płytowe, pochodzące zdaniem Lothara, który znał się na takich rzeczach, z poprzedniej epoki. Mimo gorąca na głowach mieli pełne hełmy z opuszczonymi zasłonami. Tarcze i zbroje nosiły herby i znaki, które jak już awanturnicy wiedzieli, należały do rodziny Wittgensteinów. Wokół strażników falował tłumek rozsierdzonych mieszkańców, którzy gestykulowali i wygrażali kobiecie na koniu. U jej stóp leżał jakiś człowiek. Na oczach awanturników, strażnicy podnieśli go, rozgonili tłum, nie patyczkując się z wieśniakami, kobieta wskazała na zamek i ruszyła w tamtą stronę. Jej gwardia z szamoczącym się nieszczęśnikiem pomaszerowała za nią.

Hakon 26-10-2018 13:01

Techler przystał na propozycję Lothara i pozostał na barce z Axelem. Nie chciał się brudzić w przybrzeżnych bagnach chociaż uważał, że sam powinien także iść na rekonesans.

Czas który spędził na oczekiwaniu kompanów spożytkował szukaniem jakiś informacji o zabezpieczeniu się przed robactwem z ksiąg Etelki czy też wziętych z biblioteki pod wieżą sygnałową. Oczywiście nie zamierzał pozostawić łodzi samej jeśli Axel nie będzie mógł zająć się nią.
- Axel. Zobaczysz. Chłopaki coś wymyślą i damy radę bez uszczerbku wrócić na całą "Syrenkę".- Starał się pokrzepić kompana i wzmocnić jego i swoją wartość.
- Strasznie tu wszystko pozmieniane. Wydaje mi się, że to efekt tego co Dagmar znalazł na Jałowych Wzgórzach. Musi ciągle tu być bo mutacje są tu namacalne i rozprzestrzeniają się wszędzie na parę ładnych mil.- Dodał zmieniając temat.

Wolfgang zamierza pozostać na łodzi do powrotu zwiadowców. Sprawdza komponenty czarów i stara się wywróżyć czy łódź tu będzie bezpieczna do ich powrotu.
- Martwi mnie jedna rzecz. Jeśli nie te łotry z wiochy to przepływający marynarze mogą się Syrenką zainteresować. A skoro będzie opustoszała wezmą ją jak i my ją wzięliśmy. Masz jakiś pomysł jak temu zaradzić?- Zapytał kompana.

kymil 26-10-2018 15:28

Przeprawa przez las nieopodal Wittgendorfu okazała się dla zwiadowców traumatycznym przeżyciem. Zingger, przedzierając się przez knieję, czuł zło i chaos, gdziekolwiek się obejrzał. Nie chodziło nawet o wszechobecne zmutowane rośliny, owady czy zwierzęta. Po prostu aura bluźnierczej magii była namacalna nawet dla pośledniego kleryka Ranalda.

- Na kości Pana Szczęścia, Lotharze - wystękał Berni wyszarpując się z objęć szczególnie natarczywej winorośli, która za nic nie chciała puścić jego kaptura. - Czujesz? Widzisz? I nie grzmisz? - powiódł dłonią po otaczającej ich okolicy. - Jakie to bezeceństwa miały miejsce w tej okolicy? Żuki z symbolem śmierci? Słyszałem opowieści o plagach jakie spadały na północne regiony Imperium dotknięte przemarszem wojowników chaosu, ale nie słyszałem, żeby takie rzeczy miały miejsce w sercu cesarstwa. Złe czasy nastały... Psia kość, jakże tu parno i duszno.

Gdy wychynęli z lasu i omietli okolicę od razu stali się niemymi świadkami najazdu strażników z Wittgensteinu na wieś.

- Biedny człek, ciężki los go czeka zapewne - wskazał odrapaną dłonią von Essingowi nieszczęśnika, które powiedli do zamku. - Ciekawym okrutnie kim jest ta Pani na koniu. Może jakaś rodzina owego Dagmara?

- Jeśli masz jeszcze siły po naszej trudnej wycieczce, zaszedłbym do jednej z tych porządniejszych chałup i zasięgnął języka. Odwiedziłbym jeszcze ruiny świątyni Sigmara. Nawet po zmroku. Tylko tak, żeby wsiołki nas nie zauważyły. Musimy tej sytuacji zaradzić...

hen_cerbin 27-10-2018 14:24

Szlachcic milczał w lesie. Nie wypadało bowiem pokazać kompanowi, że się boi, a lęk zaciskał gardło tak, że od razu byłoby to widoczne. Odetchnął z ulgą dopiero gdy z niego wyszli.
- To nie może być naturalne. Coś mi się zdaje, że Dagmar von Wittgenstein znalazł spaczeń.

***

- Biedny człek
- zgodził się Lothar widząc uprowadzenie wieśniaka -Wszyscy oni biedni. Sytuacja nie wygląda na pierwszorazową, a oni jak bezwolne kukły dalej tu siedzą. Może masz rację, że to czary, może zwyczajne pijaństwo, ale chłopstwo takie już jest. Choć dziwne, że po czymś takim nie ma otwartego buntu, w dzisiejszych czasach z mniejszych powodów ruchawki wybuchały.
A ta konna panna z pewnością jest rodziną imć Dagmara. Znaki i herby na zbrojach jej strażników wyraźnie wskazują, że służą Wittgensteinom. A jakaś przypadkowa kobieta raczej nie dostałaby takiej eskorty i zezwolenia by porwać jakiegoś nieszczęśnika.


Na propozycję Bernhardta się zgodził. Częściowo.
- Po zmroku wolałbym być na barce. Do świątyni możemy iść choćby i zaraz, w końcu to nie dziwota, że dwójka wędrowców chce oddać cześć bogom. I jak pójdziemy teraz, to nie zdążą nam w tym przeszkodzić, jeśli tego się obawiasz.
Rozejrzał się też po drodze za "porządniejszą chałupą" - a najlepiej oberżą, domem wójta, kuźnią, a choćby kimkolwiek, kto nie wygląda jak szalony, pijany lub upośledzony.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:11.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172