lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer] Wewnętrzny Wróg (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/16711-warhammer-wewnetrzny-wrog.html)

Kerm 10-12-2018 12:16

Po doktorku widać było, że ma swoje tajemnice, ale wydobycie ich z niego wymagałoby sił i środków, których Axel nie mógł użyć. Przynajmniej nie w tej chwili.

- Dziękuję bardzo. - Wziął kieliszek i spróbował. - Świetny trunek. - Pokiwał z uznaniem głową.

- Zaszczyt to dla nas, takie zaproszenie - powiedział. - Ale to chyba dla mnie za wysokie progi - dodał z żalem. Przynajmniej częściowo szczerym.

kymil 10-12-2018 20:08

Zingger przyjął kieliszek brandy od Russeaux i golnął zdrowo. "Wszak trzeba bawić się, gdy tylko jest okazja", jak mawiał Święty Szaławiła z Nuln.

- Uhuhuha! - odkaszlnął kapłan w pięść, a drugą dłonią podstawił pusty kielich po dolewkę trunku. - W Quennelles macie tam, jak czuję na podniebieniu, piękne tradycje gorzelnicze. Ponoć i kobiety są niezgorsze w Bretonii?

- Spotkanie na szlacheckim dworze będzie dla mnie zaszczytem, choć jestem człekiem pośledniego stanu. Ale wielu talentów, dzięki bogom - skromnie spuścił wzrok ku podłodze. - To kiedy możemy się spodziewać wizyty, jak sądzicie?

hen_cerbin 12-12-2018 00:04

Lothar, który przebrał się za najemnika, by wyglądać jak jeden z nich który zachowywał się jak najemnik z tego samego powodu, który gadał jak najemnik, by - patrz wyżej, i który absolutnie nie przyznawał się do bycia szlachcicem, a od jakiegoś miesiąca czy nawet roku przedstawiał się pod różnymi fałszywymi nazwiskami spojrzał tylko przeciągle na maga. Najwyraźniej głupota mieszkańców wioski jest zaraźliwa przy bliższym zetknięciu. Zdusił w sobie chęć powiedzenia, że jego szanowny kolega jest za to czarodziejem na misji zwalczania plugastwa i czarowników, za jakich uważa obecnego gospodarza i jego panią.

- Eh, i tak z pustymi rękoma, po prośbie mam teraz iść? Jak gołodupiec? Toś mnie bratku załatwił - westchnął szlachcic, mając nadzieję, że "doktor" i "pani" zinterpretują jego brak odwiedzin na zamku natychmiast po pojawieniu się jako tylko pomniejszy despekt, wynikający ze wstydu, a nie z braku szacunku.

xeper 12-12-2018 06:46

- Och, dolegliwości wieku starczego trapią barona Ludwiga – odparł Russeaux, tłustym paluchem grzebiąc w tabakierze. – Zesztywnienie stawów, nietrzymanie moczu i takie tam… Nie za bardzo mogę o tym mówić, bo obejmuje mnie medicinae secreto – w końcu nabrał tabaki ile trzeba, sztachnął się i potężnie kichnął, tak mocno, że wokół jego twarzy zawirował biały proszek, który odpadł z policzków. – Już dziesięć lat tu jestem i z każdym rokiem mam mniejszą nadzieję, że da się coś zrobić. Ta okolica za kilka lat opustoszeje, mimo moich najlepszych chęci zmiany tego stanu rzeczy. Robię ile się da, leczę tych biedaków, pomagam im, a oni wciąż… chorują. Muszę Wam powiedzieć, że jestem zdruzgotany.

- Doskonale – chwilę potem poweselał, gdy doszło do omawiania obiadu. – A więc jutrzejszy obiad. Baronowa Ingrid, ze względu na męża niechętnie widzi gości w Wittgensteinie, więc wizyta na zamku nie wchodzi w rachubę. Ale przecież możemy stołować się u mnie! Co powiecie na trzynastą jutro? Frau Blucher przygotuje jakieś popisowe danie. A ja w te pędy udam się na zamek powiadomić jaśnie panią Margrittę!

kymil 12-12-2018 14:48

Zingger uznając rozmowę z Russeaux za zakończoną, wstał i grzecznie podziękował za gościnę. Jedyne o czym marzył to łyknąć paru godzin snu na barce.
Wcześniej chciał jeszcze nabyć komplet strzał do kuszy, toteż na odchodnym rozpytał łże-doktora o sklep, tudzież łucznika, który mógłby sprostać tak prostemu zamówieniu.
Sprawę fałszywego doktora przedstawił pozostałym kompanom dopiero na barce. Liczył też, że Wolfgang zbada właściwości likierku i orzeknie co to za specyfik. Trapiło go, że nigdzie w domu Russeaux nie zauważył aparatury do pędzenia mikstury.
Jutrzejsze popołudnie zapowiadało się ciekawie. Obiad z panią Magrittą Wittgenstein to nie w kij dmuchał!

Kerm 12-12-2018 15:57

Im kto wyżej się znajdował na społecznej drabince, z tym większą pogardą spoglądał na tych, co się znajdowali niżej. Dlatego też Axel z zasady unikał tak zwanych wyższych sfer, nie widząc nic przyjemnego w kontaktach ze wspomnianymi.
Dlatego też z przyjemnością by się z tej 'przyjemności' wykręcił, uważając na dodatek, że najwyżej dotrze do pomieszczenia dla służby.

Ale jeśli mieli zdobyć jakieś informacje, to było to miejsce idealne. Co prawda on sam nie zaliczał się do takich, za którymi uganiały się służące, ale gdyby Bernhardt odrobinę się postarał, to z pewnością przygruchałby sobie jakąś panienkę, a potem wydobył z niej jakieś ciekawe informacje.
Służba zawsze wiedziała o swych pracodawcach wszystko.

- W takim razie zjawimy się o trzynastej - obiecał, żegnając się z doktorem.

Wyszedł, rzuciwszy gospodyni okraszone uśmiechem "Do widzenia".

hen_cerbin 12-12-2018 17:17

- Jeszcze szopa - przypomniał Lothar gdy byli już poza zasięgiem słuchu doktora - Warto skorzystać z tego, że imć Jean pójdzie i do niej też zajrzeć. Babka ślepa i głucha, nie zauważy - doszeptał.

Hakon 12-12-2018 23:54

Wolfgang skrzywił się nieznacznie gdy dotarło do niego, że zdemaskował Lothara. Spojrzał na niego przepraszającym wzrokiem i gdy po uprzejmym pożegnaniu wyszli zwrócił się do szlachcica.
- Przepraszam przyjacielu. To co tu się dzieje zaćmiło mi myśli.- Pokiwał głową a na propozycję kompana przystał skupiając się i skinieniem głowy wskazał miejsce gdzie mogą przeczekać odejście medyka do zamku.

- Idę z wami. Tu wszystko trzeba zbadać od każdej strony. Łącznie z magią.- Dodał i rozejrzał się dyskretnie czy nie mają obserwatorów. Wolał by nikt ich nie obserwował.
- Pamiętajcie, że w środku ktoś jest. Gospodyni o nim wspominała. Myślę, żeby udać miejscowych, którzy przyszli po butelkę i gdy się nie będzie spodziewał obezwładnić.- Popatrzył pytająco kompanów pokazują ruch ręką na wzór rzucania czarów.

xeper 14-12-2018 14:31

Russeaux szybko oddalił się w kierunku zamku. Gdy był już wystarczająco daleko, Lothar, Wolfgang i Bernie pozostawiając Axela na straży, udali się do szopy stojącej za domem lekarza. Drzwi nie były zamknięte, więc zanim weszli zauważyli krzątającego się wewnątrz człowieka. Obsługiwał on pokaźnych rozmiarów destylarkę skonstruowaną z miedzianego kotła i plątaniny rurek. Pod kotłem znajdowało się zamknięte palenisko i miechy. Przez szparę w drzwiach widać jeszcze było stos niebieskich butelek i kilka otwartych kadzi, ociekających jakimś różowym, śluzowatym płynem.

- Bum, bum, kalabum – gadał do siebie znajdujący się wewnątrz mężczyzna. – Rum pum-pum, fikum tykum! Tralala Twoja stara zła! – zdawał się nie zauważać awanturników przy drzwiach, gdy wielką drewnianą łychą mieszał zawartość kadzi.

Kerm 14-12-2018 19:51

Wioska była najwyraźniej przeklęta przez któregoś z bogów Chaosu, ale mieszkańcy raczej nie wyglądali na agresywnych. Można by rzec, że przekleństwo nie tylko zamieniało ich w mutantów i odbierało zdolność realnego patrzenia, ale i wysysało z nich wszystkie siły i inicjatywę, zamieniając ich życie w niemal bezmyślną egzystencję.
Zdawać się mogło, że zwykłe krowy w innych wioskach mają w sobie dużo więcej życia i energii.
Dlatego też Axel nie obawiał się żadnych kłopotów, ale zwykły rozsądek nakazywał zachowanie ostrożności, bo, jak powiadało stare przysłowie, nigdy nic nie wiadomo i zawsze może się coś zdarzyć.
Rozglądał się więc Axel dokoła i wypatrywał ewentualnych niespodzianek.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:33.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172